Wiele lat temu moi znajomi podróżujący po Anglii z ukochanym springer spanielem wypuścili go na parkingu na siusiu. Pies zniknął w lesie i wrócił wytarzany w padlinie. Gdy usiłowali go wymyć w pobliskim rowie, zatrzymało się kilka samochodów, żeby zwrócić im uwagę , że krzywdzą zwierzę . Za chwile pojawiła się wezwana przez miłośników zwierząt policja. Znajomi stanęli przed sądem i zapłacili ogromną jak na ich możliwości grzywnę za znęcanie się nad psem. Sądu nie przekonał argument, że springer spaniel to pies użytkowy i w czasie polowań na kaczki wielokrotnie skacze po łup do zimnej wody. Co więcej – że kąpiele w zimnej wodzie są jego pasją i trudno go odwieść od nurkowania w parkowych stawach w Warszawie nawet w zimie. Sąd był zdania, że psa należy -niezależnie od okoliczności- kąpać w ciepłej wodzie i suszyć po kąpieli suszarką, żeby się nie przeziębił. Zarządził kwarantannę w klinice weterynaryjnej, którą to kwarantannę znajomi musieli opłacić i przeczekać w hotelu w pobliskiej miejscowości. Grożono im również odebraniem psa. Znajomi mieli przewrotną chęć, żeby zostawić tego psa jakiejś organizacji ochrony zwierząt. Zostali przez ten incydent zrujnowani finansowo. Nie zdecydowali się jednak na to ze względu na dobro pupila . Rozumieli jakim szokiem byłoby dla niego oddanie obcym ludziom i zamkniecie w klatce w schronisku. Powiedzieli jednak sądowi, że następny raz, gdy pies się uperfumuje padliną, zastanowią się czy nie porzucić go w lesie.
Sąd ( blondynka w todze) zupełnie nie zrozumiał ich intencji i odniósł się do ich wypowiedzi bardzo wrogo. A przecież chcieli tylko pokazać, jak kryminogenna jest instytucjonalna troska o zwierzęta. Może skłonić przyzwoitych, dobrych ludzi do tak ohydnego czynu jakim jest porzucenie ukochanego zwierzęcia.
To szaleństwo jakim jest instytucjonalna opieka nad naszymi zwierzętami i histeryczny do nich stosunek było wówczas w Polsce zupełnie nieznane Podobnie nikomu nie przyszłoby do głowy, że można umieścić dziecko w domu dziecka, aby uchronić je przed klapsem ze strony rodziców oraz , że można odebrać dziecko rodzicom tylko za to, że jest zbyt grube, zbyt chude, zbyt wysokie albo zbyt niskie.
Lewica zawsze szuka sobie proletariuszy, aby mieć korzyści z pozorowania nad nimi opieki. Takim proletariuszami czasów współczesnych są dzieci oraz zwierzęta. Instytucjonalna opieka nad dziećmi i zwierzętami to doskonały interes. Skąd czerpaliby pieniądze niezliczeni pracownicy MOPR, kuratorzy, asystenci rodziny, koordynatorzy pieczy zastępczej gdyby ich proceder ukrócić. Kto zatrudniłby inspektorów ochrony zwierząt? I czy istnieje lepszy interes niż pobieranie od gmin pieniędzy za rzekomą opiekę nad zwierzętami, które potem można bezkarnie zagłodzić.?
To szaleństwo weszło do Polski szeroko otwartymi drzwiami.
Simba i jego rodzeństwo
Simba to zwierzę ziemno wodne
Mój mieszkający obecnie na wyścigach mieszaniec malamuta- Simba nie jest bynajmniej dobrym pieskiem. Nie trzymamy go jednak jak dotąd na łańcuchu. Antycypujemy w ten sposób szlachetne ( czytaj – idiotyczne) założenia nowej ustawy o zwierzętach. Simba wsławił się zagryzieniem wyścigowego ratlerka. Ponieważ wina była po obydwu stronach, bo obydwa psy były bez smyczy, a ratlerek warcząc wkroczył na teren kontrolowany przez Simbę, obie strony pokryły solidarnie koszty operacji- po 500 złotych. Niestety ratlerkowi to nie pomogło, choć Simba ugryzł go tylko raz . Nie udało się go wyleczyć. Właściciele nie zgłaszali jednak dalszych pretensji. Powiedzieli, że psy się gryzą bo taka jest ich natura. Na wyścigach są jeszcze- jak widać – normalni ludzie. W innym, tak zwanym cywilizowanym kraju, na przykład w Niemczech lub Danii Simba zostałby uśpiony, gdyż prawo wymusza na obywatelach tych krajów eliminowanie z hodowli wszelkich osobników agresywnych wobec ludzi i innych zwierząt. Psy są kastrowane już w szczenięctwie. Ideałem ustawodawcy jest dobroduszny eunuch, który łasi się do każdego. Hodowcy owiec w Anglii mają kłopoty z zachowaniem rasy obronnych psów pasterskich. Idealny pies pasterski zdaniem ustawodawców to miniaturowy collie który, choć sprawnie zagania owce, nie jest przecież w stanie pokonać wilka czy zdziczałego psa . W rezultacie owce są bezkarnie zagryzane, a skarb państwa płaci (ewentualnie) odszkodowania. Nad losem rozpruwanych przez wilki kotnych owieczek ( kotne wolniej biegają) jakoś nikt się nie lituje. Los hodowcy jest również twórcom ustawy zupełnie obojętny.
Kilka dni temu Simba kolejny raz uciekł ze stajni. Wykapał się w błotnistej rzeczce przepływającej przez wyścigi, od niepamiętnych czasów zwanej smródką, przekroczył sześciopasmową drogę szybkiego ruchu ( Puławska) i zameldował się cały ubłocony w dziale mięsnym dużego sklepu. Wezwana przez personel córka odebrała recydywistę ze sklepu i nie wysiadając z samochodu pędziła go do stajni długim batem ujeżdżeniowym, a Simba biegł kolo samochodu pyskując. Przechodnie patrzyli na to ze zgorszeniem.
Simba nie może być uwiązany gdyż ma kłopoty z defekacją i musi mieć – nazwijmy to- swobodę wypróżniania. Po prostu cierpi na zanik mięśni odbytu. To wada genetyczna częsta u malamutów i ich mieszańców.
Wczoraj uciekiniera odwiozła na wyścigi straż miejska grożąc mandatem za brak opieki nad zwierzęciem. Simba jest psem starym, schorowanym i jak widać kłopotliwym. Niejeden udręczony właściciel, w tej sytuacji uśpiłby go- jak to mówią – dla jego własnego dobra.
I na tym właśnie polega efekt odwrócenia. W intencji poprawienia losu zwierząt ustawodawca czyni im krzywdę prowokując właścicieli do rozwiązań ostatecznych, których oni wcale nie chcą i które trudno przecież uznać za dobro zwierzęcia. .
Kilka lat temu właściciel pięknego młodego huculskiego wałacha błagał mnie żeby znaleźć mu miejsce. Chciał oddać konia w dobre ręce za darmo. Ten hucuł jako dwuletni ogierek został zakupiony dla kilkunastoletniej córeczki znajomego. Dziewczynka bardzo kochała konika, ale nie dawała sobie z nim rady i rozpuściła go na cygański bicz. Jako czteroletni ogier hucuł zrzucił i poturbował znajomego, który- trochę za późno- usiłował nad nim zapanować. Dodam, że znajomy jest orędownikiem całkowitego zakazu bicia konia batem.
W wieku sześciu lat koń został wykastrowany, ale nie pozbył się już narowów. Nikt go nie chciał, nawet za darmo. Kto zresztą chciałby ryzykować, że znarowiony koń zabije jakieś dziecko? Trafił do rzeźni.
Takie są rezultaty przesadnej miłości do zwierząt, idiotycznych przepisów i idiotycznych przesądów społecznych zabraniających ich karania.
Jeżeli zatem drogi czytelniku zobaczysz kogoś karcącego psa czy konia proszę cię, nie wzywaj policji. Zastanów się czy dla zwierzęcia jedyną alternatywą nie jest przypadkiem hycel lub rzeźnia.
Jeżeli zobaczysz rodziców karcących dziecko, na przykład za kradzież w sklepie – też nie wzywaj policji. Zastanów się czy obronione przed rodzicami dziecko nie skończy dzięki tobie w domu poprawczym lub w więzieniu.
“Sąd ( blondynka w todze) zupełnie nie zrozumiał…”
Krew mnie zalewa, gdy napotykam na idiotyczne kawałki o blondynkach. Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, kto stoi za tą złośliwą nagonką???
Zapewne brunetki albo siwe.
…i rude też!/hohollerra/
(SieMaOna;)
Bardzo b. Pozdrówkóuję/JĄ?
Dwie są rzeczy nie mające granic:
Boże Miłosierdzie
i
ludzka głupota
Ja też serdecznie pozdrawiam.
A konsekwencje tej głupoty ponosimy wszyscy. Wczoraj ktoś oferował szczeniaki karelskiego psa na niedźwiedzie. Suka nie zdążyła dostać certyfikatu więc szczeniaki są “nielegalne”. W świetle ustawy nie wolno ich sprzedać a tym bardziej oddać. Czyli należałoby je – dla ich własnego dobra oczywiście- uśpić. Na szczęście nikt się jak na razie nie kwapi do stosowania tej ustawy.
Pani Izo. Ja oferuję te szczeniaki i napiszę wkrótce notkę jakie konsekwencje ma ta ustawa. To jest największe kretyństwo jakie w ostatnich czasach uchwalono. Jest to ustawa wybitnie krzywdząca zwierzęta!
Bardzo proszę napisać jak najszybciej. Zakaz obrotu psami nierasowymi jest kretyński i zbrodniczy. Przede wszystkim nigdy nie kupiłabym w celu użytkowym psa znanej rasy z hodowli polskiej. Ze względu na chów wsobny, no i wzorzec wymagający specjalnego ustawienia, prawie 100% owczarków niemieckich hodowanych w Polsce ma wrodzoną dysplazję stawu biodrowego. Nabywcę psa rodowodowego czekają kosztowne operacje. Nawet policja i straż graniczna kupują obecnie tylko mieszańce. Rzadkich i nowych ras, takich jak hodowane przez Pana, to oczywiście nie dotyczy. Ale amstafy już się zdegenerowały. Jak można zmuszać ludzi do kupowania wyłącznie psów polecanych przez pewne lobby.
Bardzo proszę o zdjęcie całej dziewiątki:)
Jak to się mawia/pisze w sieci:
PODBIJAM !
Oto zdjęcia całej bandy Kareli
Pozdrawiam
Piękna banda!
I jakże elegancka! Wszyscy w białych skarpetkach.
Ja mam czarnego diabła. Ale – pod białym krawatem…
Bardzo dziękuję. Cudowna banda:):)
Zachwycające maluchy:)))
Uszki mają zupełnie jak misiaczki, a oczka maciupcie. Białe skarpetki, biały koniuszek ogonka, białe majtki i biały gorsik. I każde inne białe oznakowanie na pyszczku. Chyba je wstawię na jaja bzdyklaczy:) Mogę??? Tapir padnie ze szczęścia.
http://sigma.neon24.pl/post/91082,jaja-bzdyklaczy-cz-xiii-czyli-kura-domowa-a-ub
Sigmo – możesz :)
Pozdrawiam
Pani Izabelo – oddać je można.
Zrozumiałam, że karluum nie chce ich oddać, tylko sprzedać po 500 zł za szczenię. Tak tu było wczoraj napisane.
W świetle ustawy nie wolno ich sprzedawać. Można oddać jako psy poza rasą. Karluum nie był zainteresowany oddawaniem za darmo.
Rasa to nie tylko eksterier, to także np. próby pracy. Owczarki niemieckie, których przykład trafnie Pani przytoczyła, są nie tylko obciążone dysplazją przez dobór do rozrodu według kątowania (teraz wszystkie już wyglądają, jakby kucały), ale selekcja eksterierowa mocno wpłynęła na psychikę tej populacji. A to przecież psy pracujące!
Berneńczyki i DSSP żyją krótko. Dobór według budowy i umaszczenia zwiększył ryzyko nowotworów. Psy i tak wielkie, więc krótkowieczne, wraz z niepożądaną plamą na karku straciły odporność…
Przyczyniło się do tego zjawiska także rozmnażanie psów poza związkiem, bez kontroli zdrowia, predyspozycji, psychiki. Byle wyglądał jak rasowy.
W nawiasie: nie należę do żadnego ze związków kynologicznych. Nie jestem ekologiem w nowoczesnym rozumieniu. Miałam i mam psy i koty zarówno z imponującymi rodowodami, jak i takie “podobne tylko do siebie”
Wszystkie psy rasowe były uratowane, wszystkie żyły dłużej niż norma dla rasy, lub żyją nadal w dobrym zdrowiu.
Patrząc z perspektywy lat, najkosztowniejsza w leczeniu była rodowodowa suczka bardzo rzadkiej w Polsce rasy, wyrzucona z rozmnażalni z nowotworem hormonozależnym (rodziła na okrągło, dając zysk właścicielowi, nowotwór miał się w tym przypadku świetnie). Po sterylizacji wygrała z nowotworem. Na drugim miejscu – kundelek karmiony w szczenięctwie byle jak. Rósł szybko na dużego psa i “poszło mu w stawy”. Dzisiaj jest wielkim (50 kg), starym psiskiem, zdrowym i kochanym. Jajek nie ma od dawna, ale wbrew obiegowej opinii, u psów nie przekłada się to na psychikę* – rządzi stadem, żadnego intruza nie wpuści na swoje terytorium.
*Jeżeli po kastracji właściciel zaczyna traktować psa jak eunucha, to on się pewnie psychicznie dostosuje.
Któryś raz próbuję skopiować zdjęcia ogoniastych na pulpit i nie dają się;(
Pewnie bronią ich prawa autorskie, albo ja jestem cienka w te klocki, co jest bardziej prawdopodobne.
Czy można prosić o wklejenie ich na jaja be?
A tak w ogóle zapraszam na jaja – w obecnych okolicznościach przyrody człowiek musi się jakoś wyluzować;))
A tak w ogóle to inicjatorką pomysłu uwiecznienia ogoniastych dla potomności na jajach jest Iza- żeby nie było, że probuję podiwanić genialny pomysł;))
Aleć na swoje konto mogę zaznaczyć, że się od razu entuzjastycznie odniosłam do pomysłu;)
O ile wiem ustawa zabrania w ogóle rozprowadzania psów nierasowych. Suczka stajenna ( już wykastrowana) dwa razy rodziła bez pytania o pozwolenie. Weterynarze straszyli nas grzywną. Oczywiście oddaliśmy szczeniaki w dobre ręce. Ta ustawa ma na celu zmniejszyć pogłowie psów w Polsce. To nie jest ustawa działająca (w założeniu) w interesie lobby zrzeszonych hodowców.Choć handel psami bez rodowodu psuje oczywiście te ich interesy. O ile wiem przepisy Związku Kynologicznego zawsze wymuszały usypianie nadmiarowych ( ponad 6) szczeniąt. Nie wiem jak jest teraz. Natomiast założenie, że psy rodowodowe, kosztowne będą bardziej cenione jest naiwnością. Weterynarz z okolic Warszawy, gdy z córką szukałyśmy właściciela pięknej rasowej foksterierki, która w ulewny deszcz wpakowała się dosłownie córce do samochodu, powiedział, że w jego rejonie włóczą się same rasowe psy, które mili Warszawiacy wypuszczają w lasach.
Nasz Simba był to zwykły błąd hodowlany. Córka pokryła sukę labradora malamutem licząc, że szczeniaki odziedziczą najlepsze cechy obydwu ras. Stało się dokładnie na odwrót. Simba został wykastrowany w starszym wieku ze wskazań medycznych,ale nadal uważa się za samca alfa, w stadzie ludzkim również. No i od dzieciństwa miał skłonność do wycieczek ( ucieczek) co jest charakterystyczne dla malamutów. Gdy pływał z nami na Jezioraku potrafił wyskoczyć z łódki i płynąć kilka kilometrów do brzegu sam. Gdy nocowaliśmy na wyspie Czaplak chodził kontrolować inne łódki i zbierał reket w postaci kiełbasy. Już taki jest.
Pani Izabelo, to nie była prawda od co najmniej ćwierć wieku. Nie pamiętam, jak było wcześniej. Taką bajkę wciąż rozpowszechniają ludzie zarabiający na psach poza rodowodem – wciąż pokutuje, niestety. Po prostu łatwiej znaleźć wtedy klienta na psa. Ani nie trzeba tych siódmych, ósmych i tak dalej, usypiać, ani nie traciły praw do rodowodu. Często nawet mniej kumaci weterynarze to powtarzali…
Nikt nigdy nie kazał tych szczeniąt usypiać.
Prawo do rodowodu mają wszystkie szczenięta suki hodowlanej i reproduktora, które urodziły się w sposób kontrolowany. Natomiast hodowca może stracić uprawnienia (i możliwość uzyskanie rodowodu) jeżeli rozmnaża sukę kryjąc częściej niż 2 razy w roku. Można to zrobić wyjątkowo, uzyskując zgodę, ale suka musi przejść badania stanu zdrowia, żeby jej nie wykończyć, i to powinno mieć jakieś uzasadnienie poza zyskiem finansowym, np. pokrycie doskonałym reproduktorem dopasowanym genetycznie. Nie uzyska się rodowodu dla szczeniąt suki zbyt starej, bo ona te uprawnienia traci z automatu (chyba, że uzasadnienie i okoliczności jak wyżej), ani zbyt młodej, nie do końca dojrzałej. Chodzi tu także o ochronę zdrowia zwierzęcia.
Czym innym jest rodowód, czym innym dopuszczenie zwierzęcia z rodowodem do rozrodu. Nie każde zwierzę z rodowodem powinno być rozmnażane – o czym Pani bardzo słusznie i trafnie napisała w tekście. Dla większości ras wystarczą trzy oceny bardzo dobre na wystawach (większość wystaw jest dwudniowa, teraz uzyskanie dwóch ocen w jeden weekend to już nie problem), u dużych psów jeszcze rentgen stawu biodrowego w określonym wieku, najwcześniej gdy suka wychodzi ze szczenięctwa, opisany przez uprawnionego weterynarza (z pojęciem o dysplazji, nie tylko o żywieniu chomików ;-)). Przy niektórych rasach ocena psychiki. Jeżeli tych testów brak, bo np. suka urodziła zanim ją przebadano w kierunku dysplazji, to rodowodu nie będzie i jeszcze mogą wywalić ze związku kynologicznego. I stąd popularność historyjek o “siódmym szczenięciu”, któremu nie przysługuje rodowód.
Ale się rozpisałam…
Fajny ten Pani Simba.
Przypomniał mi naszego Kenza. Kenzo był owocem namiętności suki owczarka podhalańskiego spod samiuśkich Tater (cała jej rodzina pracowała przy owieczkach) i owczarka niemieckiego. Piękny był nieopisanie, futro miał podhalańskie i wielkie, umaszczenie alzackie, grzywę i oczy wilcze, a naturę dumną. Dobry, wierny pies, bardzo oddany. Jego owczarkowy instynkt pilnowania stada bywał męczący – tyle razy dziennie musiał wszystkich (z kotami włącznie) przeliczyć…
Ustawa zabrania wprowadzenia do obrotu szczeniąt poza miejscem odchowu (czyli na przykład na targach, giełdach czy bazarach) oraz zabrania rozmnażania zwierząt w celach handlowych. Z zakazu rozmnażania wyłączone są hodowle zarejestrowane w organizacjach społecznych których statutowym celem jest działalność związana z hodowlą rasowych psów i kotów. Co to oznacza – zakaz nie obejmuje sytuacji w których doszło do przypadkowego krycia. Więc, w moim przypadku, teoretycznie mogę wprowadzić do obrotu psa ale to w miejscu odchowu. Tyle w teorii, a w praktyce nie wiadomo jakby trafił na jakiegoś nawiedzonego obrońcy praw zwierząt. Ja chcę 500 PLN za szczeniaka, gdyż po 2 tygodniach poniosłem około 500 PLN kosztów, a gdzie jeszcze szczepienia, odrobaczania, karma dla psiaków itp itd. Więc ta kwota przemnożona przez 9 przez 8 tygodni odchowu daje naprawdę nie małą sumę i chcę by chociaż mi się po części zwróciła.
Co do rodowodów. Ustawa już sprowokowała powstanie kilku związków,które dają swoje metryki i rodowody i rejestrują hodowle. Po to tylko by obejść te durne przepisy. Więc możemy na Ekspedycie założyć stowarzyszenia hodowców Karelskiego Psa na Niedźwiedzie i możemy dawać swoje metryki, rodowody, mieć swoje wystawy, swój wzorzec psa itp itd…
Wczoraj już nie miałem sił by skończyć notkę na temat tej ustawy i hodowców, ale obiecuję, że skończę ją przez łikend.
Kilkanaście (sic!) lat temu powstał konkurencyjny dla Zwiazku Kynologicznego w Polsce Polski Klub Psa Rasowego
– Polski Związek Kynologiczny. W tym związku, o barokowej nazwie, wystarczy już tylko jedna ocena na wystawie, ale zawsze konieczny jest przegląd miotu i uzyskanie uprawnień hodowlanych.
Teraz powstają kolejne organizacje. Jak napisał Kolega karluum – żeby ominąć przepisy. Jakość będzie spadać, nie ma cudów. Brak ksiąg hodowlanych, niepełna dokumentacja pokoleń, brak dostępu do adnotacji o wykluczeniu z hodowli w historii przodków, brak bazy informacji o chorobach genetycznych…
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/a55a028f2d9d8a35.html
Wszystkie poszły przodem, a pastuszek szwajcarski pilnuje, czy mu się ludzie nie zgubili (na szczęście był wolny od obciążeń).
Pies z warszawskiej hodowli, kupiony za kilka tysięcy złotych przez ludzi, którzy nie umieli się z nim obchodzić, bili, zamykali w klatce, głodzili. Hodowla go odebrała.
Świetny był.
Nasz też liczy! Włochaty licznik.
W nocy, tak około o 3 robi obchód.
Sprawdza wszystkich. Przykładając niemal nos do nosa. I trzeba wtedy chrapać. Inaczej nie odejdzie…Co za człowiek…
To Pan cierpliwy. O trzeciej nad ranem wystawiłabym za drzwi…
Ale ja mam trudny charakter i krótko trzymam towarzystwo.
Udało mi się wkleić zdjęcia:))
http://sigma.neon24.pl/post/100447,jaja-bzdyklaczy-xiv-czyli-skutki-jednej-glupiej-ustawy
Do Związku Kynologicznego zniechęciłam się raz na zawsze w 59 roku. Byłam u pani Danuty Forelle, która była fotografikiem związku, negocjować udostępnienie zdjęć na jakąś szkolną wystawę. Pani Danuta- bardzo uprzejma- zaprosiła mnie do lokalu związku na Nowym Świecie i poczęstowała ciasteczkiem. Przy mnie przyszedł chłopak do oceny owczarka niemieckiego. Wtedy, w latach powojennych, istniała możliwość pokazania na wystawie psa, którego pochodzenie nie było ustalone, na podstawie wstępnej oceny w związku. Pracownicy czy sędziowie skrytykowali gorąco psa. Chłopak wyszedł niepocieszony. Po jego wyjściu jeden z nich jęknął.” Cała szczęście, że dał się spławić,przy jego psie nasze giną”. Ja też mam trudny charakter i do instytucji łatwo się zniechęcam.
Związek Kynologiczny w Polsce jest trudny do obronienia, bo to jakieś towarzysko-mafijne układy.
Nigdy się nie skusiłam ani na przynależność, ani na wystawianie, ani – co za tym idzie, na rozmnażanie psów.