Doradca szejka twierdził, że on zawsze żądał od niego „rzeczy niemożliwych”. Wszystko co robił, zresztą wbrew radom wszelkich ekspertów, było za duże, ogromne. Zaczął właściwie to od portu. To jedyny poza chińskim murem obiekt zbudowany przez człowieka widoczny z kosmosu. Lotnisko też budują teraz największe. Nie budowano parków technologicznych, tylko dzielnice, miasta. Zresztą ten know-how teraz eksportują.
Nabil Ali Alyousuf, dyrektor generalny The Executive Office in Dubai twierdził, że Singpur był dla nich wzorem. Trzeba przyznać , że w Singapurze, gdy wychodził z trzeciego świata przynajmniej mieli ludność, w Dubaju zaś tylko piach i słoną wodę w morzu. No może trochę pieniędzy z ropy. Teraz ropa to tylko 5% dochodów. Ludzi w tym emiracie było 50 lat temu 30-60 tys, teraz jest 2 mln, z czego obywateli 15%. Przeskoczyli z poziomu społeczeństwa pasącego wielbłądy i jeżdżącego na osiołkach, do poziomu społeczeństwa wysokiej klasy usług dostarczanych globalnej gospodarce, w globalnej skali. Obywatele tego państwa mają takie przywileje, jak kiedyś nomenklatura w ZSRR. Większością gospodarki zarządza wąska grupa – tak z 5 osób z rodziny Szejka. Acha, dotacji z UE, Komisji Europejskiej, dyrektyw, gender, parad równości i innych tego typu „zdobyczy cywilizacyjnych” – tam nie ma i nie będzie. Gdyby były, to dalej paśli by wielbłądy, tylko nie swoje ale banku, i zakolczykowane, i byłoby ich z 20 tys ludzi.
To jest państwo islamskie. Co nie znaczy, że kobiety nie pracują, zarządzają, czy nie stanowią zdecydowanej większości na uniwersytetach.
Receptą na tę zamianę ołowiu w złoto w tym wypadku jest min:
- Rozwój gospodarczy ukierunkowany przez państwo.
- Szybkie podejmowanie decyzji – jeśli ja potrzebowałem 40 mln $ na remont suchego doku, decyzję miałem po 30tu minutach, mówi urzędnik.
- Elastyczna siła robocza – uprzywilejowanych obywateli jest jedynie 15%, reszta to emigranci, gastarbeiterzy.
- Ekonomia oparta na usługach, na wiedzy. Przy czym nie tyle chodzi tu o ilość wykształconych ludzi a umiejętność budowania i wygrywania możliwości, tworzenia bazy dla światowej gospodarki .
- Tworzenie możliwości inwestycyjnych w regionie, gdzie nie ma niczego podobnego od wojny w Bejrucie np. kupna nieruchomości. Brak podatków dochodowych.
- Kreowany popyt – pierwszy ruch wykonuje państwo – można to porównać do stworzenia Gdyni w Polsce – państwo zrobiło port, miasto wyrosło przy nim. COP – gdzie tylko część zakładów była państwowa. W Dubaju państwo wytyczało miasto, budowano kilka kluczowych budynków i sprzedawano ziemię wokół prywatnym deweloperom, już nie po cenie pustyni, budynki oddawano w leasing.
- Pozycjonowanie na rynku światowym poprzez image “jakość i innowacyjność”, też poprzez budynki, architekturę. Np. najwyższy na świecie. Naj – na świecie, wchodzących do księgi rekordów jest tam koło setki.
- Rozwój poprzez współpracę z międzynarodowymi partnerami. Nie znaczy, że są właścicielami wszystkiego, ale uczy się od nich. Ściągano skutecznie, na atrakcyjnych warunkach liderów – banki, ubezpieczycieli, megakoncerny.
Aktywna rola państwa, to z jednej strony stałe działanie kilkunastu instytucji, z drugiej biuro kierującej państwem rodziny monarchów, właściwie 2 braci. Rządowe przedsiębiorstwa w 2005 zostały zcentralizowane w 2 holdingi Dubai World i Dubai Holding. Jest jeszcze departament rozwoju ekonomicznego, największa państwa firma budowlana. Absolutnie scentralizowana struktura zarządzania większością gospodarki – 5 ludzi. Jeśli zakładano firmę państwową, to dawano jej kawałek terenu, pieniądze na rozruch. Jak sobie dalej sama nie poradziła, nie zarabiała, to ją likwidowano.
Ciężko coś znaleźć w necie o dubajskim cudzie gospodarczym. Napisałem tę notkę głównie na podstawie opracowania Duńczyka Martina Hvidta , który uważa, że dla kraju wysokorozwiniętego, zbiurokratyzowanego ten wzorzec jest niezbyt przydatny. Jednak my nie jesteśmy krajem wysoko rozwiniętym i przynajmniej pewne elementy są warte naśladowania. Jeśli mielibyśmy myśleć jak azjatyckie tygrysy, to raczej wzięcia ich za podstawę i twórczego rozwinięcia. I przeskoczenia ich sukcesów. Wiem, że potrafimy. Musimy tylko chcieć niemożliwego, jak ci arabscy szejkowie Maktoum bin Rashid Al Maktoum i Mohammed bin Rashid Al Maktoum.
Mamy spore doświadczenie, choćby przedwojenne, wymuszone po części koniecznością scalenia państwa po zaborach, aktywnych działań rządu w ekonomii. Mamy jeszcze spory udział wielkich firm państwowych w gospodarce. Są silne aktywa, które wystarczy przebudować, odbudować, nie tylko piach i pustynię. Jest wykształcone społeczeństwo. Potężny rynek wewnętrzny, bogactwa naturalne.
To państwo , tak etatystyczne, powinno się mimo wszystko podobać libertarianom. Tam nie ma podatków. Państwo utrzymuje się ze sprzedaży usług, działek, leasingu, udziałów w biznesach. Przed kryzysem, na sprzedaży sztucznej wyspy rząd zarobił ponoć 16 mld. W ogóle Dubaj zachowuje się jak biznes, nie państwo. I bardzo dobrze, jak widać na złączonym obrazku
https://files.itslearning.com/data/ku/6655/martin%20hvidt%20the%20dubai%20model.pdf
Dobra notka – warto pamiętać o takich zjawiskach jak zrealizowane marzenie Al Maktoumów.
Po namyśle wolę jednak rodzime przykłady – Gdyni i COP.
Dubaj jest jednak wydmuszką, wielką spekulacyjną bańką – jak fiat money. “Dlaczego warto tam być? Bo wielu fajnych gości uważa, że fajnie tam być.”
Nawet najbardziej ekstrawagancka architektura to tylko miejsce, którego powodzenie zależy od ludzi, którzy je zasiedlą. W tym wypadku miejscowi długo nie będą potrafili nic więcej niż inkasować czynsze za wynajem ziemi, a przyjezdni nie są w żaden sposób związani z tą betonową oazą na pustyni. Trudno o lepszą ilustrację tego faktu, niż 3000 tys. nie spłaconych samochodów, pozostawionych na dobre na parkingu portu lotniczego przez zagranicznych pracowników, uciekających pod wpływem fali upadłości związanych ze światowym kryzysem sub-prime w 2009 r. Wiekszość zawieszonych w tamtym okresie projektów została wznowiona, ale sytuacja może się powtórzyć.
Dubaj jest – w przenośni i dosłownie – budowlą na fundamencie z piasku.