Z depeszy PAP /TUTAJ/ dowiedziałam się dziś /15.05/, że ruszył proces cywilny wytoczony przez premiera Donalda Tuska Jerzemu Urbanowi, szefowi “Nie” za zamieszczony w tym piśmie żart primaaprilisowy. Dwudziestego pierwszego kwietnia zamieściłam w moim blogu notkę “Tusk kontra Urban – pionierski pomysł premiera” /TUTAJ/ w której stwierdziłam, że:
“Tusk pozwał Urbana o żart primaaprilisowy. Wygląda na to, iż jest to ewenement na światową skalę. Wczoraj [20.04] spędziłam trochę czasu, szperając w sieci, by się dowiedzieć, czy kiedykolwiek przedtem zdarzyło się, by urzędujący premier sporego europejskiego kraju wytoczył proces redaktorowi naczelnemu brukowej gazety za dowcip zrobiony z okazji Prima Aprilis. Nic nie znalazłam. Wygląda na to, że Donald Tusk jest w tej dziedzinie absolutnym pionierem.”.
Przytoczyłam także fragmenty felietonu Krzysztofa Feusette “Kupa śmiechu 2013. Za żart primaaprilisowy Książę Nigeryjskich Podestów pozywa Turbana ibn Urbana” /TUTAJ/. Autor nabija się w nim bezlitośnie z Tuska. Tekst ten ukazal się 20.04 w portalu Wpolityce.pl .
No cóż, każdemu wolno się ośmieszać, jeśli bardzo tego pragnie. Na dzisiejszej rozprawie Jerzy Urban oświadczył:
“Premier obraził się na społeczeństwo, bo tak wielu internautów uwierzyło w ten żart, który nawiązywał do tego, jak ze sobą rozmawiają dygnitarze” – komentował Urban przed wejściem do sądu. Tusk nie przybył do sądu (powód nie ma takiego obowiązku – PAP).”.
Według portalu TVN24.pl /TUTAJ/:
“Urban, pytany o to przez dziennikarzy, nie zgodził się z tą oceną. – Był to żart primaaprilisowy – bardzo udany, bo wiele osób uwierzyło w to, że tak rozmawiają ze sobą dygnitarze. Ekscesem satyry by było, gdybym napisał, że premier gwałci małe dzieci w przedszkolu. Ale gdybym napisał, że premier ukradł dzieciom piłkę, którą grał potem z kolegami – to by granic satyry nie przekraczało – przekonywał.”.
Tusk domagał się poczatkowo przeprosin w “Nie” oraz portalach internetowych: Nie.com.pl, Fakt.pl, Gwizdek24, se.pl oraz Pudelek.pl. Dziś podobno rozszerzono tę listę o cztery dalsze portale.
Zastanawiam się, czego właściwie spodziewa się Tusk po tym procesie. Wiadomo, że potrwa on długo. Dziś TVN24.pl przypomniał fragmenty rzekomych rozmów Tuska z dygnitarzami na stadionie i dał link do ich całości w “Nie”. Tak bedzie się działo po każdej rozprawie. Otrzymamy długą telenowelę, w której wypowiedzi, uznane przez premiera za uwłaczające mu, będą w kółko przypominane.
Tusk postawił też w głupiej sytuacji naszych dyspozycyjnych sędziów. Muszą się oni teraz zdecydować, komu się lepiej narazić: premierowi, czy wpływowym wciąż postkomunistom, stojącym za Urbanem? Na wszelki wypadek Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył proces aż do 14 sierpnia.
Jeśli nawet Tusk wygra w końcu, to na pewno sprawa trafi do Strasburga. Już dziś prawnicy Urbana przypomnieli, że:
“Pismo +Nie+ jest periodykiem o charakterze satyrycznym – co wie sam powód – jak wynika z pierwszego zdania pozwu” – podkreślili pozwani. Przywołali liczne orzeczenia w sprawach prasowych Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, potwierdzających specjalne traktowanie satyry w publicystyce.”.
Będzie więc śmiechu co niemiara w całej Europie.
Może ten cały proces to objaw ogólnego zniecierpliwienia Tuska i jego ludzi działalnością mediów, nawet tych uchodzących za prorządowe. Trzy dni temu minister Sławomir Nowak skierował przeciwko “Wprost” pozew. Adwokat ministra mec. Roman Giertych (w przeszłości lider współtworzącej rząd z PiS Ligi Polskich Rodzin) na 30 milionów złotych oszacował koszty przeprosin, których domaga się Nowak. Złożył on też wniosek o zabezpieczenie powództwa. Uwzglednienie go może spowodować upadek pisma.
Chodziło o to, że w tygodniku “Wprost” pisano o niejasnych powiązaniach ministra transportu Sławomira Nowaka z biznesmenami, którzy zarabiają na kontraktach państwowych. Opisano także sposób zarządzania ministerstwem przez Nowaka oraz pojawiające się na jego ręku drogie zegarki, których nie uwzględniał w oświadczeniu majątkowym.
Czyżby Tusk i jego ministrowie brali przykład z Adama Michnika?
A kiedy pozew za drugą Irlandię, wyspę dobrobytu i rozwoju? to akurat może i mógł być i żart, ale jakoś mało dopuszczalny.