Tytuł powinien brzmieć „co nowego u satanistów?” Bynajmniej nie z chęci zainteresowania diabelskimi nowinkami, lecz z powodu błędnego utożsamiania nowości ze świętością, a z tym właśnie mamy do czynienia w nowo utworzonym, pachnącym nowością, Kościelezmieszanym.
Jednym z fundamentów tworzonego aktualnie Antykościoła jest popełniona przez Sobór Watykański II, deklaracja Nostra aetate.
“Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte” – czytamy.
Od razu nasuwa się jedno, podstawowe pytanie: czy religie, które powstały bez Ducha Świętego mają w sobie coś świętego? Trudno bowiem przypuszczać aby Duch Święty działał przeciw Jezusowi Chrystusowi, uczestnicząc w tworzeniu innych antychrześcijańskich religii. Wolą Jezusa nie było: Idźcie więc i zakładajcie nowe religie, lecz „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody”.
Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata./Mt 28,18-20/
Misją Kościoła katolickiego jest więc Ewangelizacja (gr. euaggelizein – głosić dobrą nowinę). Ewangelizacja wszystkich (bez wyjątku) narodów.
Tak ma być „aż do skończenia świata”, aż do powtórnego przyjścia naszego Zbawiciela. Nie wszystkim się to podoba. O status bezgrzesznych awanturują się współcześni mieszkańcy Sodomy, a lobby żydowskie, które współredagowało Nostra aetate usiłuje od wielu dziesięcioleci zmienić tradycyjne nauczanie Kościoła katolickiego. Nie próżnuje prof. Diabelski, którego uczniowie na czele z aktualnym antypapieżem próbują wprowadzić coś, co pozwoli unieważnić słowa Chrystusa – „zinterpretować je na nowo”.
Tym czymś co ma ułatwić operację unieważnienia jest… teologia kontekstualna.
Teologia kontekstualna
W artykule „Franciszek: Potrzebujemy teologii fundamentalnie kontekstualnej” czytamy:
Refleksja teologiczna jest zatem wezwana do wykonania zwrotu, do zmiany paradygmatu, do „odważnej rewolucji kulturowej” (encyklika „Laudato si’”, 114). Chodzi przede wszystkim o to, by teologia stała się teologią fundamentalnie kontekstualną, zdolną do odczytywania i interpretowania Ewangelii w warunkach, w których mężczyźni i kobiety żyją na co dzień, w różnych środowiskach geograficznych, społecznych i kulturowych, i jednocześnie teologią mającą jako swój podstawowy punkt odniesienia Wcielenie odwiecznego Logosu, jego wejście w kulturę, w sposoby rozumienia świata i w tradycje religijne ludu.
“Refleksja teologiczna jest zatem wezwana…” Przez kogo? Czytając dalej, widzimy jak ten progresywny bełkot został uwznioślony dodanym sformułowaniem „Wcielenie odwiecznego Logosu”, co nie dodaje mu sensu, lecz czyni jeszcze bardziej fałszywym. Nowa teologia zwana kontekstualną będzie dokonywać nowego odczytania, nowej interpretacji Ewangelii w zależności od kontekstów – w zależności od: warunków życia i środowiska geograficznego, społecznego i kulturowego.
Czy interpretacja Ewangelii rzeczywiście będzie zmieniać się w zależności od środowiska? Taką nadzieję wyrażają moderniści – teologowie kontekstualni.
Co i ile ma wspólnego nowy rodzaj teologii z kontekstualizmem epistemologicznym mogącym prowadzić do deflacyjnej teorii wiary, jest oddzielnym tematem.
Prócz wezwania do „uprawiania teologii w formie synodalnej” Franciszek stwierdza:
Dlatego też teologia nie ma innej drogi jak pielęgnowanie oraz rozwijanie kultury dialogu i spotkania między różnymi tradycjami i różnymi rodzajami wiedzy, między różnymi wyznaniami chrześcijańskimi i religiami. Powinna podejmować dialog, otwarcie dyskutując ze wszystkimi, zarówno z wierzącymi, jak i z niewierzącymi.
I znów pojawiają się „różne religie” oraz „niewierzący”. Po co teologom katolickim inne religie oraz niewierzący? Popularne powiedzenie brzmi „diabeł też jest wierzący”. Jest to bardzo nieścisłe. Sytuacja jest o wiele gorsza. Diabeł jest osobą wiedzącą, a pomimo tego angażuje się po przeciwnej stronie. Z prof. Diabelskim, zwolennikiem synodalności… tfu… diabelskości, rozmawiać nie należy.
Również współcześni Apostołowie nie mają obowiązku prowadzenia nieustannych „dialogów”, z tymi, którzy nie słuchają czyli z tymi o których Chrystus powiedział:
«Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!» Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia.
Można natomiast nawiązywać kontakty z bliźnimi pamiętając o porządku miłości, we wskazanych formach:
Od φιλέω (phileó) – opisuje on miłość przyjaciół, osób sobie bliskich, a nawet fascynację słowami, ideami, mądrością (stąd mamy „filo-logię” czy „filo-zofię”).
W grece można też znaleźć słowo στοργή (storgḗ) – jest to miłość do wartości. Żołnierz kocha w ten sposób ojczyznę.
Poza tym istnieje też słynny Ἔρως (Érōs), czyli ludzka miłość w wymiarze psychofizycznym, która zachodzi w intymnym związku kobiety i mężczyzny.
Przede wszystkim należy jednak zwrócić uwagę na wyraz ἀγάπη (agápē) – jest to miłość, jaką potrafi kochać, miłować tylko Bóg, a w następstwie człowiek, który do końca przyjął miłość Bożą w swoim życiu. Agápē jest najwyższą formą miłości, bezwarunkową. / Etapy miłości według Pana/
A co z teologią kontekstualną?
“Mój ojciec zwykł określać siebie mianem redaktora „pracującego w pocie czoła” (ang. pick-and-shovel – dosł. ‘pracującego kilofem i łopatą’ – przyp. tłum.). Nie wymyślał koła na nowo. Po prostu przykuł się do tradycyjnej wiary katolickiej i nigdy od niej nie odstępował. Był dziennikarzem, którego każdy tekst dowodził, iż był on katolikiem żyjącym w świecie, ale niebędącym ze świata. Nie obchodziło go, co świat o nim myśli, ale jedynie, co myśli o nim Bóg. Był człowiekiem nazywającym rzeczy po imieniu (ang. who called a spade a spade – dosł. ‘nazywającym łopatę łopatą’ – przyp. tłum.), niezależnie od tego, kto używał jej do grzebania Boga”./Michael Matt/
_____________________________________________________________________
“Refleksja teologiczna jest zatem wezwana…” Przez kogo?
Można próbować odpowiedzieć (przez analogię).
Refleksja zawsze jest z punktu widzenia wartości wyższego rzędu lub po czasie)
Teologia «nauka o Bogu, jego naturze i relacji do świata i ludzi, odrębna dla każdej religii» (PWN)
Teologia (gr. θεος, theos, „Bóg”, + λογος, logos, „nauka”) lub sacra doctrina (święta nauka); bogoznawstwo[1] – refleksja nad doktrynami religijnymi, wykraczająca poza religioznawstwo – nieoceniające ich prawdziwości – oraz poza filozofię religii, która to nie opiera się na wierze. (Wikipedia)
I tu i tu „nauka o Bogu”, a skoro nauka, to uzyskana przez poznanie tego co istnieje.
– Poznanie tego co już zaistniało lub jeszcze istnieje. – Poznanie, nie stanowienie.
– Tu jest tak jak z prawdą jedyną. – Tak jak z każdą z ludzkich wartości duchowych i ich systemem jako spójnym, zdefiniowanym jednoznacznie, zgodnie rozumianym i tak samo praktykowanym w takich samych sytuacjach. – Poznanie nie stanowienie.
W nauce o Bogu refleksja naukowa będzie dokonywana przez Boga – to on jest tu wartością wyższego rzędu.
Podobnie mamy i w nauce o moralności – również moralność dokonuje refleksji naukowej (czy człowiek z pozycji moralności (tu jeszcze ma dwie możliwości – z pozycji morale osobistego lub moralności wspólnotowej)).
– Tu ważne jest, że pierwszym z celów nauki jest odkrywanie wszystkiego co jest w naturze ludzkiej posadowione na prawdzie jedynej i jest prawe, w tym dobre, zdrowe i piękne oraz wspieranie celów natury ludzkiej, zaczynając od ludzkiego życia, a więc i wszystkiego co moralne.
Podobnie mamy i z refleksją moralną. – Ta dokonywana jest z pozycji człowieczeństwa dojrzałego, a dokładniej to z pozycji dojrzałego sumienia ludzkiego.
Tutaj zaś Franciszek szuka refleksji teologicznej.
A to wymaga stanięcia na pozycji wyższej jak teologia, czyli dokładnie Bożej, bo już wyżej się nie da.
Człowiek zaś może dokonywać refleksji wyłącznie z pozycji ludzkiej, bo niżej to odczłowieczenie a nawet głupota a wyżej to pycha.
A to już wszystko tłumaczy.
Franciszek poszedł w brednie, bo on na pewno Bogiem jedynym nie jest. Tego, a nawet tego, że jakimkolwiek bogiem, to nawet Wikipedia nie twierdzi.
– Choć jeśli postmodernizm by jeszcze potrwał, to może i doczekać jeszcze innej mądrości etapu…
Tym bardziej, że Wikipedia w swoim postmoderniźmie dopatruje się od razu drugiego rozumienia teologii jako „refleksji nad doktrynami religijnymi bez oceniania ich prawdziwości”, a nawet filozofii religii, która nie opiera się na wierze.
Refleksji nie odgórnej, a oddolnej poniżej dna – z punktu widzenia osób szerzących kłamstwa i manipulacje.
Prawda to najgorszy wróg postmodernistów.
O ile każda religia opierająca się na wierze jest sposobem wyznawania wiary, to w postmoderniźmie religia może dotyczyć wszystkiego;
– od ideologii zaczynając do uroszczeń i uzurpacji oraz obietnic i obiecanek-cacanek a głupiemu radość przechodząc,
– a w praktyce po rangę samozwańczo boskiego a jednocześnie pana i władcy z tytułu władzy tyrana i terrorysty nad innymi ludźmi sięgając, władcy zdolnego prawo stanowić i wymuszać jego stosowanie według swoich interpretacji i swojej narracji wszystkiego;
– albo przeciwnie – rangę boską władzy i jednocześnie pana nad sobą takiego uzurpatora uznając.
Sobór Watykański II, deklaracja Nostra aetate.
“Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte”
Prawdę powiedziawszy to w żadnej religii nic nie jest samo z siebie prawdziwe i święte.
Nie czynią tego i wola wyznających te religie ani odprawiane przez nich rytuały, czy składane ofiary, a nawet ich przysięgi.
Świętym w nich jest sam Bóg – tak Bóg Syn Boży w sercu osób, jak Bóg Duch Święty ze wspólnotami wiernych, jak Bóg Ojciec w niebie do którego się Kościół modli.
Jak Bóg jedyny czegoś nie uświęci, to żaden człowiek tego nie uświęci.