To, że autorytet profesora spada, wiadomo od lat, a w rankingach zawodów wyprzedzają go już nie tylko strażacy. Za degradację tytułu profesora obarcza się, jakże słusznie, m.in. Radę Doskonałości Naukowej, jako ciała zewnętrznego wobec uniwersytetu i w istocie wysoce niedoskonałego oraz bezradnego wobec patologii akademickich, także z udziałem członków RDN.
Nad zanikiem autorytetu profesora, jak i całej korporacji, ubolewa jeden z profesorów PAN Andrzej Paszewski (Pauza akademicka, 681). Argumentuje, że autorytet społeczny uczonego wynikał nie tyle z dokonań profesjonalnych, ile z „posługi myślenia” dla ochrony społeczeństwa „przed politycznymi manipulacjami i demagogią”, a przede wszystkim z przekonania, że uczeni nie kłamią.
Z posługi myślenia i poszukiwania prawdy na ogół profesorowie abdykowali, kłamstwami się nie brzydzą, demagogię i manipulacje sami uprawiają, a wielu jest w tej materii mistrzami. Trudno, aby społeczeństwo ich ceniło. Strażacy są bardziej społecznie przydatni. Prof. Paszewski – chyba w stanie nieprzytomności – ubolewa natomiast, że niedawno doszło do tego, że „osoby z tytułami profesorskimi uczestniczyły w sejmowej demonstracji poparcia dla swoich partyjnych kolegów, prawomocnie skazanych za ewidentne przestępstwa kryminalne, ogłaszały ich bohaterami, profanując przy tym hymn narodowy, co zaskoczyło wszystkich posłów oprócz Bartłomieja Sienkiewicza, który przytomnie nie wstał (chapeau bas)”.
A więc profanacją jest postawa zasadnicza na dźwięk hymnu narodowego, a lekceważenie hymnu godne szacunku. Tak argumentuje profesor w obronie autorytetu swej korporacji. Co więcej, jest oburzony, że ci profesorowie nie spotkali się z negatywną reakcją korporacji naukowych, co – rzecz jasna – jest oznaką upadku autorytetu, tak profesorów, jak i całej korporacji. Do roli autorytetu awansował natomiast Bartłomiej Sienkiewicz, przed którym profesor chyli głowę i nawet mu do tej głowy nie przyjdzie myśl, że profanuje tym posługę myślenia. Czy siedzący podczas wykonywania hymnu Sienkiewicz był przytomny, jest wątpliwe, ale czy można wątpić w nieprzytomność profesora?
Ci z Rady Doskonałości… świetnie się nadają na Nadzorców.