Dwa gatunki ludzi – obydwa lubią moralizujący poemat Dezyderata

https://www.markrogersart.com/

 

 

Nie od dzisiaj wiadomo, że – z grubsza rzecz biorąc – mamy dwa gatunki ludzi (por. dwa państwa św. Augustyna). Najlepiej gdy się wiążą w obrębie tego samego gatunku, bo w przeciwnym razie urodzi się hybryda albo muł (koń + osioł). Krzyżówka międzygatunkowa, która – na nieszczęście homo sapiens – może powierzyć – większościowo – władzę bezecnym.

Teksty moralizujące są fajne. Człowiekowi robi się przyjemnie, bo zaczyna się mu zdawać, że żyje w racjonalnym, zorientowanym w kierunku wyższych wartości świecie.

A potem… A potem wychodzi na ulicę, włącza TV lub internet i boleśnie odczuwa, że rządzi większość należąca do gatunku “subpsychic”. Obydwa gatunki lubią i powołują się na przeróżne moralizujące aforyzmy. Jedni legalnie, inni bezprawnie.

Czy morał coś daje? Czy ma sens? Dlaczego samo wypowiedzenie morału nie powoduje, że bezecni padają na kolana i kajają się?

Mamy 2 gatunki ludzi: “bezecni” i “homo sapiens”. Oraz trzeci podgatunek: osioł, hybryda, krzyżówka “bezecnych” z “homo sapiens”. Osły muszą głosować na “bezecnych” – to logiczne. Ciężki nastaje czas dla wspólnot narodowych, gdy osły wybierają bezecnych…

Kiedy dwóch patrzy na to samo, nie zawsze widzą to samo. Mamy jedną konstytucję, wspólne, państwowe prawo – a jednak są tacy, którzy czytają je po swojemu. Według praw swojej percepcji. Dla jednych Boże Narodzenie jest najważniejszym świętem roku, pełnym treści. Dla innych czasem nagrywania flmików w “okupowanym” Sejmie i okazją do siania zamętu.

Można to podsumować: dla wielu cywilizacja chrześcijańska jest… agresją a człowiek cywilizowany jest… człowiekiem według nich “zamkniętym”. Warto sobie zdać sprawę z tego, że ukształtowanie umysłu determinuje jego zdolności poznawcze. I co z tym zrobić?

Najgorzej jak bezecni sięgają po potworki pojęciowe, konie trojańskie i ośmiornice sensu w rodzaju związku frazeologicznego “demokracja walcząca”. Wtedy sprawy stają na głowie w aureoli prawa otoczone narastającym rykiem osłów i mułów pod batutą podgatunku “subpsychic”.

Jaką mamy sytuację i atmosferę w kraju?  Sądzę, że najlepiej oddaje to poniższa “Etiuda dla Trynkiewicza”. W wystąpieniach członków rządu i premiera pobrzmiewa rozpoznawalny, NIEPODRABIALNY ton. Ton “Etiudy dla Trynkiewicza”:

 

Etiuda dla Trynkiewicza, czyli TRYNKIEWICZ Z UPODOBANIEM CZYTA DEZYDERATĘ

 

image

image

Trynkiewicz dostał na wolności laptopa od fundacji Przyjazne Antywykluczenie i właśnie ktoś z rodziny wysłał mu z okazji Helloween życzenia oraz dołączony do nich tekst Dezyderata. Trynkiewicz zaczyna czytać ów nastrojowy tekst, znany w Polsce głównie za sprawą Piwnicy Pod Baranami i głośno komentuje każdą linijkę:

 

DEZYDERATA

Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy. – No przecież, wiem. Najgorzej to zwracać na siebie uwagę. A najciężej im ciebie namierzyć na dworcach, w przejściach podziemnych. A spokój mogłem znaleźć tylko w ciszy, dlatego każdego frajera zaciągałem albo na odludzie, albo do piwnicy.

O ile to możliwe bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.  Spoko. Siebie się nigdy nie wyrzeknę. Ale nie pozwolę, żeby mnie oczerniali. Chcę zgody. Ja im się nie wtrącam w ich sprawy.

Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. A co? Nie mówię jasno o co mi chodzi? Jak coś albo kogoś zobaczę, co muszę mieć – to biorę. Wypowiadam to jasno. Mam swoje zasady. Honor zresztą też.  Wystarczająco jasno się wyrażam? Jak coś muszę mieć, to czuję jakby coś we mnie wstępowało. Nie wiem ki diabeł to jest, ale nie mogę się temu oprzeć. Kapujecie? Że co? Że mam wysłuchać tępych i nieświadomych? Do kogo ta mowa?! Ile to już ja się nasłuchałem tych tępaków. A to jak mnie patrole zatrzymywały. A to tych w czarnych togach na sali sądowej. A to publiczność w sądzie mnie nawyzywała. Jak tępym i nieświadomym trzeba być, żeby nie rozumieć, że jak coś jest silniejsze od człowieka – to jest, i już. Ale jakoś wytrzymałem, wysłuchałem ich opowieści. Dobra ta „Dezyderata”. Taka życiowa… Klawa.

Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha. Jasna sprawa. Antyterrorystów to się naprawdę bałem… Te ich krzyki na klatce schodowej i odstrzeliwanie zamków w drzwiach, wyłamywanie drzwi – to mi się po nocach śni. Ale łatwo powiedzieć „unikaj”. To nie takie proste.

Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie. Pewnie. Kumpel mi kiedyś pożyczył pisemko kolorowe. Tam było o gościu ze Stanów, co zamordował, zgwałcił i zjadł kilkadziesiąt osób. Ech… Prawie się załamałem. Kiedyś wyjadę do Stanów. Rzucę ten pieprzony kraj. Czepiają się człowieka tu na każdym kroku. D-y-k-t-a-t.

Niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany będą dla Ciebie źródłem radości. Są źródłem. Do kogo ta mowa? O nic innego nigdy mi nie chodziło. Gdyby nie moje plany, to nie wiedziałbym po co żyję.  Tylko ci cholerni ludzie utrudniają. Miliony tych chamów. Co z nimi zrobić?

Wykonaj swą pracę z sercem, jakakolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu. Z sercem – jasne! Jak słońce. Bez serca, to jaki by miało sens. Jak coś od rana czuję, żem nie w sosie, to walę się na wyro i nie idę na akcję. Nie trzeba robić dużo rzeczy, wystarczy tylko to, w czym się jest dobrym – racja, chłopie dezyderujący.

Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa. Niech ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty. Wiem, wiem! Kiedyś podpłaciłem dzielnicowego. (No wiecie, tak jak ten Amber Gold pomorskie sądownictwo.) Ale za jakiś czas, wezwał mnie on na komendę – chociaż kasę przecież wziął. Szuja jedna… Nigdy mu tego nie zapomnę. Mam swój honor. Cenię prawdziwą cnotę.

Wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu. Dla mnie ideałem jest wolność, znaczy, żeby mnie nie przyskrzynili. No i realizować siebie. Wielu by  tak chciało jak ja. Ale boją się.

Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Pewnie, że nie będę niczego udawał. Nie ucz, facet, ojca dzieci robić. Już od dzieciństwa  wciąż chcieli, żebym kogoś i coś udawał. Jakiś tam szacunek, przyzwoitość, uczciwość. To nie dla mnie. Dla mnie najważniejsza jest wolność i równość – nie lubię, jak się ktoś wywyższa ponad mnie. Podobno w prawdziwych demokracjach nie trzeba niczego udawać.

Przyjmij spokojnie co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Jak byłem młody próbowałem normalnie umawiać się z dziewczynami. Ale żadna nie chciała ze mną gadać. Mówiły, że jestem cham i prostak. Niereformowalny – dodawały. Potem stwierdziłem, że to wszystko jedno, czy dziewczyna, czy chłopak. Płeć, jak mówi prof.Środa, to przecież tylko konstrukcja kulturowa. Konstrukcja jak, na ten przykład, Most Łazienkowski. Może spłonąć. Można go rozebrać. Z jego elementów postawić drugą wieżę Eiffla albo bramę brandenburską. Wszystko można. Teraz, dzięki Bogu, wyrosłem już z błędów młodości. Teraz już nikogo nie pytam, nie proszę. Żądam praw i wolności dla siebie. Wiem, że wielu myśli tak samo. Podobno nawet zarejestrowali jakąś organizację. Niegłupi ten gościu, co to napisał. Ciekawe ile ma latek… Mnie interesują tylko do 18 lat chłopaki. Czasem robię wyjątki. Nikt nie jest doskonały. Nie można być fanatykiem, jak ludzie mówią o Kaczyńskim.

Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Wiem. Staram się uważać. Zawsze przed akcją wysypiam się. Inaczej człowiek jest rozproszony. Jak robię to, co muszę robić, bo mi coś każe – to nie myślę o tym, że mnie złapią. Nie każdego na to stać – taka prawda.

Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny. No przecież wiem… Robota jest dla człowieka, nie człowiek dla roboty. Czasem zostaję w domu, mimo że namierzyłem na ten dzień fajnego chłopaczka.

Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj. Dzieckiem? Czy to nie przesada? Ja już wyrosłem z dzieciństwa, naiwności. Ale niech ci będzie, gościu. „Dziecko wszechświata” – to ładnie brzmi. A jeśli się rozchodzi o drzewa i gwiazdy – to, gościu, strzał w dychę. Nocą na skraju lasu żaden frajer mnie nie wypatrzy przy robocie.

I czy to jest dla ciebie jasne czy nie, wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze. Teraz, koleś, to żeś walnął. Co mnie tam wszechświat? Wszechświat to mi może skoczyć. Jak Kaczyński Sierakowskiemu. „Na dobrej drodze”? No przecież mówię, że dobra jest ta droga, która biegnie wzdłuż lasu. Zero zagrożeń – idziesz na pewniaka.

Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje, czymkolwiek się trudnisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia. Też tak myślę, że moje pragnienia mają się nijak do tego, jak Bóg się do mnie odnosi. Bóg jest jak tęcza. Wszyscy go widzą a potem… znika. Taką ma robotę. Ja też często gubię pościg, jak trzeba.

W zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą. Drą mordę cały czas, racja. Trzeba mieć nerwy ze stali. Kiedyś, jak mnie goniło pół wsi – darli się jak opętani: Morderca! Gwałciciel! Łapcie go! Ale ja zachowałem spokój. Położyłem się w rowie melioracyjnym. Razem ze swą duszą, oczywiście – a jakże inaczej?

Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat. Noo. Jak mi się wszystko uda – to jest piękny. Gorzej, jak zostanę z niczym w rękach. Ale nawet jak wracam z nieudanego wypadu – to już marzę o następnych akcjach… Bez marzeń człowiek byłby niczym.

Bądź uważny. Powtarzasz się, gościu. Mnie tego nie musisz mówić, frajerze. Wiesz ile czasu nie mogli mnie złapać?? A ten mi tu: „Uważaj. Bądź uważny.” Znalazł mi się Rydzyk za dychę. Klecha.

Dąż do szczęścia. A co ja innego robię, powiedz ty mi? Tylko ludzie są bardzo agresywni i nietolerancyjni. Agresja wprost się z nich wylewa. Nie lubią odmienności. A ile w nich mściwości… Dla mnie zawsze była ważna harmonia. Harmonia ze swoimi marzeniami i pragnieniami.

Znalezione w starym kościele. No patrz pan… A jednak czasem w tych kościołach mówią coś, co i mnie, Trynkiewiczowi, się spodoba. Ale i tak tam nie będę chodził. Kiedyś wbiegłem, żeby się schować przed glinami, to już od progu wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli. A przecież jeszcze za nikim nie zacząłem chodzić. Ludzie są dziwni. Jakby w ich żyłach płynęła inna krew. Dziwny naród. Co zrobić… Trzeba jakoś żyć, marzyć i realizować swoje ideały – z uwagą i odważnie. A tekścior super. Wydrukuję sobie. Przed wyjściem z domu na jakiś upatrzony towar, zawsze będę go sobie czytał. Nigdy dość ostrożności. I dobrych rad.

 

Kościół Św. Pawła w Baltimore.

“datowane” 1692r.

Słowa Dezyderaty: Max Hermann

Muzyka: P. Walewski

imageimage

 

Tagi: dialog, naiwność, różne języki, zdeprawowany język, trudności w komunikacji, autyzm, dwa narody, dwa języki, agresja i harmonia, homo sapiens, logos, samoświadomość, słowa, nieporozumienie, moralizowanie, krzyżowanie gatunków, ryk osłów, ryk mułów.

 

 

O autorze: wawel