A największym ze wszystkich przestępstwem patologii społecznej jest praca z domu. Przez internet? Przez Zoom? Wiem, wiem, ludzie uwielbiają pracować z domu. Można powiedzieć „marchewka”? Marchewka jest zawsze soczysta i kusząca. Ale potem przychodzi kij, a w tym przypadku kijem jest patologia społeczna, a my nawet nie będziemy wiedzieć, kiedy nas uderzy, a jego celem jest zabicie.
−∗−
Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org
−∗−
Patologia społeczna
My, jako społeczeństwo, gnijemy, a większość ludzi nawet o tym nie wie, a jeśli wiedzą, to nie obchodzi ich to. Znów maluję coś w ciemnych barwach? Hej, wierzcie lub nie, ale jestem pozytywnie myślącym człowiekiem! Wierzę, a właściwie wiem, że wszystko dobrze się ułoży.
Nie sądzę, że Bóg nas opuści, choć czasami może się tak wydawać. Naprawdę nie może być „opuszczenia” — jesteśmy jednym i tym samym z Bogiem, musimy tylko być świadomi tej prawdy, inaczej zgnijemy.
Może minąć trochę czasu, zanim wszystko „dobrze się ułoży”.
Bawimy się na bardzo niestabilnym placu zabaw. Wszystko może się zdarzyć w każdej chwili naszemu fizycznemu, emocjonalnemu i duchowemu światu. Cóż, duchowa część tego trio wymaga trochę wyjaśnienia. Wszystko, czego ludzie doświadczają fizycznie, przechodzi przez system materialny. Albo przynajmniej większość rzeczy, których jesteśmy świadomi, przechodzi. Musimy to „pomyśleć”, aby to „wiedzieć”.
To jest świadomość intelektu (lub świadomość umysłu). Duchowość znajduje się pomiędzy świadomością umysłu i świadomością serca.
Powodem, dla którego duchowość odznacza się w intelekcie, jest to, że jesteśmy istotami myślącymi — to właśnie tam leżą koncepcje Boga, koncepcje znalezione w Biblii, Dziesięciu Przykazaniach, nawet Jezus, który pojawił się na ziemi w fizycznej formie. Wszystkie te rzeczy są konstruktami intelektualnymi.
Ale duchowość odciska się również w sercu. Czujemy to. Wiemy to. Wiemy, kiedy jesteśmy zakochani, znamy uczucia w naszym sercu (nie w umyśle), których doświadczamy w otoczeniu pięknej przyrody, sztuki czy muzyki. Jeśli jesteśmy chrześcijanami, znamy miłość i przebaczenie Chrystusa. Jeśli jesteśmy innej wiary, znamy miłość poprzez każdą ścieżkę do Boga, na której jesteśmy.
Wszystko inne odbywa się wyłącznie za pośrednictwem zmysłów. Strach, śmierć, cierpienie, wszystkie te rzeczy są doświadczane za pośrednictwem zmysłów, a następnie za pośrednictwem umysłu (wtedy interpretuje się wrażenia). Oczywiście, rzeczy takie jak sztuka i muzyka również przychodzą za pośrednictwem zmysłów, wzroku, dotyku i słuchu, ale są głównie interpretowane przez „serce”, a nie „mózg”. Ponieważ jesteśmy istotami fizycznymi, zmysły działają jak brama do serca.
Więc co mam na myśli mówiąc „świadomość Boga”? Czy to świadomość serca, czy świadomość umysłu? Ponieważ ludzie w dzisiejszych czasach, jak się wydaje, w większości porzucili serce, większość wszystkiego musi przejść przez zmysły, zanim zwróci się na to uwagę.
Tak więc, aby ponownie połączyć się z „duszą” i „duchem”, najczęściej osoba przechodzi przez świadomość umysłu — czytanie, chodzenie na nabożeństwa, czerpanie inspiracji od oświeconych nauczycieli itd. Gdy intelekt pojmie, co się dzieje, otwiera drogę sercu, aby to „zobaczyć” i zinterpretować. Tak więc przejmuje świadomość serca.
Ten proces jest w większości zagubiony w dzisiejszym naukowym światopoglądzie „przyczyny i skutku”. Niewielu ludzi przywiązuje dużą wagę do religii, a nawet do sztuki i muzyki (poza rozrywką, która nie spełnia oczekiwań). Dlatego właśnie gnijemy…
Zatrucie zmysłów również jest winne. Dokonuje się tego na wiele sposobów, a najbardziej zauważalne jest to dzisiaj przez nasze uzależnienie od telefonów komórkowych, przewijanie filmów TikTok, ekranów komputerowych w ogóle (chociaż jeśli wykonujemy pracę konstruktywną, szkody są minimalne), gier wideo i oczywiście pornografii (miękkiej i twardej).
Do innych trucizn oddziałujących na zmysły należy zbytnie skupienie się na sporcie i wydarzeniach sportowych (choć udział w zajęciach sportowych jest niewątpliwie dobry dla ciała, umysłu i ducha) — na myśl przychodzi oczywiście „chleb i igrzyska”.
Nadmiar jedzenia (wierzcie mi, jedzenie jest potężnym zatruwaniem!), nielegalne środki odurzające, jak również te przepisywane przez lekarzy, wykorzystywanie seksualne (dusza seksu została niemal całkowicie zniszczona) i koncentracja na interwencjach medycznych, które mają zapewnić nam bezpieczeństwo, „zdrowie” i sytość.
Inne zatrucia są oczywiste: pole elektromagnetyczne, 5G, zanieczyszczenie powietrza i wody, smugi chemiczne, szczepionki, nadmierny hałas, nadmiar sztucznego światła itp.
To wszystko są fizyczne przykłady. A co z przykładami emocjonalnymi/psychologicznymi? Na pewno możemy spojrzeć na każdy element z tej listy przez pryzmat psychologii, np. gry wideo, pornografię lub po prostu gapienie się w telefon komórkowy przez cały dzień. Ale co z takimi rzeczami jak zajęcia prowadzone przez Zoom? Albo jakakolwiek konferencja, która nie odbywa się już w miejscu fizycznym, gdzie ludzie się mieszają, rozmawiają, ściskają sobie dłonie, a także mają inne interakcje społeczne?
A największym ze wszystkich przestępstwem patologii społecznej jest praca z domu. Przez internet? Przez Zoom? Wiem, wiem, ludzie uwielbiają pracować z domu. Można powiedzieć „marchewka”? Marchewka jest zawsze soczysta i kusząca. Ale potem przychodzi kij, a w tym przypadku kijem jest patologia społeczna, a my nawet nie będziemy wiedzieć, kiedy nas uderzy, a jego celem jest zabicie.
Ludzie nie mogą funkcjonować zbyt długo lub dobrze, gdy nie ma już żadnej fizycznej interakcji międzyludzkiej. Jesteśmy istotami fizycznymi. Czy kiedykolwiek oglądałeś filmy o pierwszych spotkaniach z tubylczymi plemionami w Afryce, Ameryce Południowej lub gdzie indziej? Tubylcy nie potrafią trzymać rąk z dala od siebie.
Nawet w naszej własnej nowoczesnej kulturze spójrz na zdjęcia klasowe lub zdjęcia drużyn sportowych zrobione na przełomie wieków. Mężczyźni mają ręce na sobie, na ramionach, ręce się stykają, opierają się o siebie. Jesteśmy bardzo fizycznymi istotami.
Jak wspomniałem wcześniej, do serca dociera się poprzez zmysły. Wszystko zniknęło. I tak jest już od dłuższego czasu. W naszych czasach po covidzie, kiedy wszyscy pracują w domu, nigdy nie spotykając się ze współpracownikami, jest to ostatni gwóźdź do trumny.
A cały nacisk podczas covidu był właśnie na całkowite wyeliminowanie dotyku. Zrobiłem sobie koszulkę, którą nosiłem, gdy odwiedzałem lokalną kawiarnię, na której było napisane „Przytul mnie, nie boję się ciebie!” Nikt nie skorzystał z tej propozycji (może jestem po prostu zbyt brzydki, żeby przytulali się do mnie nieznajomi!).
Pamiętajcie, jak nie wolno nam było nawet uścisnąć sobie dłoni. I nie myślcie, że to szaleństwo nie powróci. Powróci, prawdopodobnie już wkrótce, z jeszcze groźniejszą chorobą niż covid.
A co z nadchodzącymi „Smart Cities”, gdzie nasze przychodzenie i wychodzenie z własnego domu będzie ograniczone? Nie będzie żadnych zgromadzeń. Już wkrótce w twoim mieście.
Co to wszystko ma wspólnego z utratą duszy i ducha? Ponieważ to właśnie robi patologia społeczna — sprawia, że stajemy się jeszcze bardziej oddzieleni od tego, co czyni nas ludźmi — to transhumanizm. Celem transhumanizmu jest usunięcie tego, co czyni nas ludźmi — duszy.
A agenda osiąga to poprzez usunięcie wzbogacających duszę doświadczeń z naszego życia — mieszania się, dotykania, rozmawiania twarzą w twarz, podawania ręki, przytulania, szeptania czułych słówek do ucha drugiej osoby. Słyszenia głosów poprzez wibracje powietrza w pokoju, w którym wszyscy siedzimy, i widzenia siebie nawzajem poprzez bezpośrednie spotkanie z fizycznym obiektem naszego fizycznego ja. Nie poprzez ekran lub fotografię.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, obejrzyjcie film Surrogates [Surogaci]. To właśnie tam zmierzamy, moi drodzy. Marchewka lenistwa i wygody wisi przed naszymi małymi, żądnymi noskami. Ale po ugryzieniu, kij będzie nieunikniony.
______________
Social Pathology, Todd Hayen, Sep 28, 2024
−∗−
Warto porównać:
−∗−
Dla zainteresowanych.
___________
Surogaci (Surrogates2009) Lektor Pl, [88min]
Uważam, że aby nie tkwić w jednej bance medialnej, należy słuchać drugiej strony :) Czyli również “Starego SB-eka” Piotra Wrońskiego
***************
AC edit.
To proszę słuchać, a moich Czytelników nie męczyć.
:-))))))))))))))).
Zanim przeczytam… :)
Praca w domu nie jest patologią, przez stulecia całe rodziny pracowały wspólnie w domu, czy to chłop, czy rzemieślnik, czy nawet król…
To powszechność fabryk, wielkich zakładów pracy jest patologią. Owszem, nie wszystko da radę zrobić rzemieślnik z terminatorem, ale np. dlaczego ubrania szyją wielkie szwalnie (dopasowane do jakiegoś ogólnoludzkiego wzorca sylwetki) a nie krawcy (którzy mogą każdą część garderoby dopasować do konkretnej sylwetki).
Tu chodzi o pracę ‘Z’ domu, czyli tzw. zdalną, a nie pracę ‘W’ domu. Przydomowy warsztat, gdzie wcześniej czy później pojawią się klienci lub przynajmniej dostawcy/odbiorcy, to rzeczywiście nic złego.
Chciałbym takiej ‘patologii’ u nas. Ale ktoś bardzo dba by u nas ona nie występowała. Inżynier czy technik nie pracuje zdalnie. Nie tu jest problem.
Bo ludzi jest trochę więcej niż kiedyś i chcą spodni za 100-200PLN, a nie za 1000.
____________
Firmy przetestowały już te frukta, które rzekomo miały się pojawić w związku z wygonieniem ludzi do domu z robotą i entuzjazm zgasł.
Ale w szkolnictwie tylko czekają na okazję by wrócić do praktyk tego typu. Skutki będą opłakane.
Ale „z domu” czy „w domu” to zasadniczo żadna różnica, pracownik tak czy tak siedzi w domu, w domu ma warsztat pracy (choćby to był tylko podłączony do sieci laptop czy komputer).
Ja natomiast uważam, że ten sposób gospodarowania jest jedną z przyczyn kryzysu nie tyle gospodarczego ile cywilizacyjnego – cywilizacja człowieka zabrnęła w ślepą uliczkę – człowiek stał się tylko przetworzycielem materii. Produkujemy za dużo w stosunku do potrzeb i konieczne staje się sztuczne napędzanie konsumpcji (oraz „planowane postarzanie”), żeby fabryka nie miała przestojów.
Samochody – po co produkujemy wciąż tyle samochodów? – nic nie stoi wszak an przeszkodzie, żeby raz wyprodukowany jeździł nawet sto lat.
I to też jest, niestety, nieroztropność, (cnota egoizmu – jak mawiała pewna rzymianka – JA chcę tanio, a ile ktoś inny za to zapłaci to nieistotne). A to ma swoje konsekwencje (nadprodukcja – patrz wyżej)
Ten system ekonomiczny musi się zawalić, tworzy bańki, nadprodukcje trzeba jakoś „zdejmować” z rynku (Orwell proponował permanentną wojnę). Potrzebna jest zmiana myślenia o gospodarce – zamiast myśleć w kategoriach jak najlepiej przetwarzać materię, trzeba skupić się na tym, co najlepiej służy człowiekowi – i temu, który produkuje i temu, który kupuje.
Pan prosto z Davos? :))
To idźmy dalej.
Małpy dostały tanie paliwo, to śmigają po pięć razy w roku na urlop. Oczywiście, do ciepłych krajów. Oczywiście, samolotem. Słynne: ‘podróże to ja’. Jak się przykręci kurek, to od razu powstaną nadwyżki. Widać to było na początku tzw. pandemii, gdy stanął transport kołowy, a ludzie [nie wiedząc jeszcze co się dzieje] zaczęli meldować w sieci, jak to właściciele narzekają, a przecież stać ich na kilka urlopów rocznie. Kolejnym znakiem były kilkusetmetrowe kolejki do punktów oferujących substancje, których przyjęcie otwierało granice.
Napędził go dłuższy okres łatwego dostępu do kopalin i niektórym zaczęło przewracać się w… głowach od możliwości.
Większość technologii [a one nas otaczają] to ślepe uliczki, tylko nie wiemy które.
Uprawiamy żywność i lasy, wydobywamy minerały i ryby – na tym opiera się gospodarka. A ona służy pętli wydobycia kolejnych minerałów i podtrzymaniu upraw przy pomocy energii słonecznej. Ryby jeszcze wydobywamy, ale idzie nam tak fajnie, że już prawie wszystkie wyciągnęliśmy. To jest pętla, a reszta to tylko fakultatywna aktywność na granicy nadwyżek z tej głównej pętli i nią jest też napędzana i dla niej istnieje. To, co mamy wokół siebie to odpad, który nie został zużyty do rąbania lasów, orania gleby, wiercenia szybów, pogłębiania sztolni oraz na transport między poszczególnymi obszarami uzyskania.
Jedyną alternatywą jaką ma ‘przetworzyciel materii’ tyrający na podtrzymanie tej pętli, jest śmierć.
Tak, tylko że odwrotnie. To nie my, ale działy marketingu wymyślają potrzeby, a co za tym idzie napędzają konsumpcję przez pranie mózgu konsumenta, czyli ‘musisz to mieć’.
Bożek innowacji. Ale idziemy w kierunku ukrócenia tej zabawy.
Bez przesady. Ja rozumiem, że silnik tłokowy trąci myszką, ale nic lepszego i dostępnego jeszcze poza R&D nie wyszło.
To proszę popytać, który gamoń zdemolował prawie milionową aglomerację nie dając ludziom w zamian nic. Bo wielcy poprzenosili produkcję na Wschód? My nie mieliśmy co przenosić, za to karnie się zrujnowaliśmy i grzecznie kupujemy. Wiem, co piszę. Bo ja widziałem szwaczki, które płakały i sprzątały biura za 10PLN/h.
I miał w tym słuszność, tyle tylko, że gawiedź wydelikatniała i na wojnę nie chce iść, to się im funduje stresory innego rodzaju, jak newsy grozy pandemicznej.
_________________
Wspólnym mianownikiem nie jest żadna ‘depopulacja’, tylko przykręcenie konsumpcji, bo ta zużywa zasoby, które są coraz głębiej i coraz trudniejsze do wydobycia. A elita widzi inne potrzeby. :)