Reporterzy »Gazety Wyborczej« przedstawiają w cyklu „Państwu już dziękujemy” osoby przeznaczone zdaniem redakcji do zwolnienia z pracy czy z pełnionych funkcji. „Kogoś na naszej liście brakuje? Prosimy o kontakt ”. Ten sam nagłówek we wszystkich lokalnych wydaniach „Gazety Wyborczej” z 21 października 2023 r. zwiastuje wkroczenie „GW” w rolę instytucji, która przygotowuje listy nazwisk ludzi do zwolnień, zachęca do ich piętnowania i do donosicielstwa. Twórca i redaktor tej gazety Michnik chcąc zdyskredytować jakieś wydarzenie albo jakąś postać używa frazy: „marzec mi się przypomina”. Publikowanie list osób przeznaczonych do zwolnienia i nakłanianie czytelników do przysyłania własnych kandydatów do prześladowań jakoś nie kojarzy się słynnemu Adamowi z klasyką komunistycznych czystek. Dodajmy, że marzec też był przecież czysto komunistyczną czystką (gra słów celowa). Walczyły ze sobą dwie frakcje komunistycznego gangu. Według terminologii Jedlickiego Chamy I Żydy. Bardziej elegancko Natolińczycy i Puławianie. Klasyka czystek komunistycznych to jednak raczej czasy stalinowskie w ZSRR gdy NKWD przychodziło aresztować człowieka z egzemplarzem „ Prawdy” w ręku gdyż artykuł w „ Prawdzie” traktowany był jako bezsporny dowód jego winy. „Gazeta Wyborcza” weszła zatem w buty sowieckiej „Prawdy”. Sprawdza się na niej treść biblijnego przysłowia: „Wraca pies do wymiocin swoich, oraz: Umyta świnia znów się tarza w błocie” ( Biblia Warszawska) Jak podaje Wojskowe Biuro Historyczne 19 kwietnia 1943 r. sowiecki dziennik „Prawda” opublikował artykuł zatytułowany „Polscy pomocnicy Hitlera”, w którym oskarżył Polaków o kolaborację z Niemcami. Co nam to przypomina?
W 2010 roku z okazji 65 rocznicy swego powstania redakcja „Tygodnika Powszechnego” przygotowała wydanie specjalne, pod prowokacyjnym tytułem “Żydownik Powszechny”. Wśród autorów, których teksty znalazły się w specjalnym wydaniu, byli Władysław Bartoszewski, kard. Stanisław Dziwisz, Marek Edelman, Jan Tomasz Gross, Czesław Miłosz i Jerzy Turowicz. Nie zabrakło przełomowego tekstu prof. Jana Błońskiego “Biedni Polacy patrzą na getto”, który wywołał międzynarodową dyskusję, a także wyróżnionego nagrodą Grand Press artykułu ks. Stanisława Musiała “Czarne jest czarne”.
“Kto wie, gdzie byśmy dziś byli, gdyby nie artykuł Jerzego Turowicza +Antysemityzm+, napisany w 1957 r.? Jaki byłby stan naszych umysłów bez eseju +Biedni Polacy patrzą na getto+ Jana Błońskiego (1987)? Jak byśmy się bez niego i bez debaty, którą sprowokował, uporali choćby z problemem Jedwabnego? Mało kto zdaje sobie również sprawę, jaki byłby obraz polskiego katolicyzmu bez przełożonego na francuski, a potem na inne języki, artykułu +Czarne jest czarne+ ks. Stanisława Musiała (1997)…” – pyta redaktor „Tygodnika” ks. Boniecki.
Władysław Bartoszewski jak pamiętamy twierdził, że bardziej się bał w czasie okupacji niemieckiej Polaków niż Niemców. Jan Tomasz Gross swoimi rojeniami na temat wydarzeń w Jedwabnem skierował oczy świata na rzekomą kolaborację Polaków z Niemcami w ich planie wyniszczania Żydów. Przełomowy tekst Jana Błońskiego odegrał też znaczącą rolę w konstruowaniu długofalowej polityki historycznej Niemiec, której celem jest zdjęcie z Niemców odpowiedzialności za hekatombę II Wojny Światowej i Holokaust. A przynajmniej rozmycie tej odpowiedzialności przez wskazanie współwinnych.
„Jest takie powiedzenie, które jest bardzo celne w tej chwili i odpowiada rzeczywistości, z jaką mamy do czynienia: trzecie pokolenie UB walczy z trzecim pokoleniem AK. To się niestety tragicznie sprawdza” – stwierdził kilka lat temu historyk Leszek Żebrowski. Teraz możemy doliczyć się być może już nawet czwartego pokolenia UB. Przeciwnikami potomków AK są żyjący jeszcze już nieliczni ubowcy, ich potomkowie, oraz liczni beneficjenci Okrągłego Stołu i ich potomkowie. Jak inaczej można wytłumaczyć niedawne usunięcie pod pretekstem remontu symbolu Polski Walczącej ze ściany w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Pracownicy Ministerstwa oraz rzecznik prasowy tej instytucji to w większości ludzie młodzi. Dlaczego nienawidzą tego symbolu? “Wydawało się, że znak Polski Walczącej jest dla wszystkich Polaków symbolem świętym” – napisała zdumiona Beata Szydło w mediach społecznościowych. Charakterystyczna kotwica -symbol Polski walczącej pojawiała się po raz pierwszy na ulicach Warszawy 20 marca 1942 r. Namalował ją prawdopodobnie na werandzie cukierni Lardellego harcmistrz Maciej Aleksy Dawidowski “Alek”. 26 marca 1943 roku Alek brał udział w akcji pod Arsenałem, której celem było odbicie Jana Bytnara „Rudego”. Otrzymał postrzał w brzuch, w wyniku którego zmarł. Kto może nienawidzić opisanych w „ Kamieniach na szaniec” bohaterów czasów okupacji niemieckiej? Komu przeszkadzają prezentowane przez nich wartości?
W kawiarni Parana w Warszawie pracowała kelnerka, która w wyniku postrzału z czasów okupacji miała poważny ubytek w czaszce. Zapytałam ją dlaczego nie stara się o niemieckie odszkodowanie. Odpowiedziała, że gdy wybrała się w tej sprawie do ZBOWiD-u napotkała wśród urzędników człowieka, który przesłuchiwał ją kiedyś w Gestapo. Przerażona wybiegła przed budynek ale ten człowiek poszedł za nią. „ To była wojna, wszyscy cierpieliśmy, po obydwu stronach. Teraz to nie ma znaczenia po której byliśmy stronie” – powiedział filozoficznie. Zrezygnowała raz na zawsze z kontaktów ze ZBOWiD-em. Filozofia życiowa konfidenta Gestapo a zapewne następnie konfidenta UB wydaje się przypominać obecną niemiecką historiozofię. Była wojna, w jej wyniku Polacy coś stracili, Niemcy też stracili część swoich terenów i właściwie to Polacy powinni płacić im odszkodowania i dziękować – jak Sikorski-za cywilizowanie naszego kraju.
W kwestii donosów oraz niemieckiego cywilizowania odwołajmy się do Gałczyńskiego:
„Jeśli tak wszystko zacznie chwiać się
w tej biednej Polsce – ładny kwiat!
wtedy rozbiory, panie bracie,
i święta racja: Saisonstaat –
O czym poufnie i bez krzyku
donoszę, panie naczelniku”.
___________________________________________________________
zdjęcie:pixabay
Słynny tekst prof. Jana Błońskiego “Biedny Polak patrzy na getto” oparty był na fałszu zawartym w wierszu Czesława Miłosza “Campo di Fiori”.
Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.
Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.
Otóż tę karuzelę ustawili tam Niemcy, nie Polacy. I nie było “tłumów wesołych” o których kłamie Miłosz. Sam pomysł jej postawienia w pobliżu miejsca walk byłby dla Polaków absurdalny. Ale piórem utytułowanego autora powstało kłamstwo brzemienne w skutki – bo już kolejne pokolenie uczniów magluje te kłamliwe strofy. Zarzucił to Miłoszowi m. in. prof. Tomasz Szarota czy prof. Ryszard Matuszewski. Również w pamiętnikach czy wspomnieniach mieszkańców Warszawy nie ma mowy o jakiejś czynnej karuzeli. Coś tam stało, nieczynne, ale nie było klienteli wesołego miasteczka. Polacy siedzieli przerażeni w domach, patrząc na czarne dymy kłębiące się nad gettem. Te fantazje Miłoszowskie kontynuuje w swym eseju Jan Błoński, a za Błońskim wychwala Obłudnik Powszechny. Frakcja chanukowa w “narodzie polskim” czy raczej “polskopodobnym” trzyma się krzepko.
Tylko kto na świecie o tym wie?
Niech Pan nie pyta o świat. Niech Pan mówi prawdę swym dzieciom, znajomym. Niech każdy zasiewa prawdę wokół siebie i nie ogląda się na świat. Co świat “wie”, zwłaszcza na Zachodzie, to widzimy dzisiaj na ulicach zachodnich miast. To nie jest dla nas żaden wzór.
O Miłoszu dr hab. Jan Majda:
Nawet język polski, Miłosz, uważał za prostacki.
Literaturę polską uznawał za nacjonalistyczną propagandę pisaną przez psychopatów.
historyk literatury, nauczyciel akademicki, pracownik naukowy Instytutu Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego dr hab. Jan Majda.
No właśnie. W zasadzie dużego zasięgu nie mamy…Inni natomiast przedstawiają nas na świecie po swojemu. My możemy pogadać u cioci na urodzinach a oni mają wielkonakładowe gazety, tworzą dobrze rozreklamowane filmy, mają media… No ale nie pytajmy o te możliwości, mamy swoje wzorce…;).
Racja nie tęskni za dużym zasięgiem. Za to ma trwałość. To jej wystarczy. Niech więc Pan nie tęskni za zasięgiem i rozgłosem, bo specjalistami od robienia rejwachu wiadomo kto jest. Jezus nie bił w bębny i nie rozgłaszał po miasteczkach, że jutro będzie przemawiał, np. na Górze. Sami przychodzili, spragnieni prawdy.
To też prawda. Ale jak nas będą pacyfikować, odbierać mienie, zamykać w obozach, to z gorliwością czynić to będą wykonawcy a świat będzie przyklaskiwał temu, bo będzie “wiedział” z kim ma do czynienia z filmów z gazet itd itp. i chyba nie pomoże, że jesteśmy przecież inni, a jak nie wierzą niech spytają cioci Hani i wujka Zenka, co obok nas mieszkają. Co nie zmienia faktu, że prawda sama się obroni i być może już ich praprawnuki będą nas żałować, albo podziwiać jak my pierwszych chrześcijan z czasów Nerona. Ale może lepiej dla ich duchowego dobra by prawdę wcześniej poznali…;)