W niniejszym tekście wyjaśniam kwestię , dlaczego w Ewangeliach znajduje się zupełnie dzisiaj niezrozumiały zapis o tym, że uczniowie Nazarejczyka, po Jego ukrzyżowaniu na skale Golgoty w dniu 14 nisan 30 roku, ukryli się z obawy przed Żydami (J 20, 19-23). Wychodzi bowiem na to, że Żydzi ukryli się z obawy przed Żydami i u mało kogo wzbudza to głębszą refleksję. Oczywiście, jest więcej w ten sposób przetłumaczonych fragmentów, gdzie zamiast poprawnego merytorycznie i historycznie terminu Judejczycy, pojawia się współczesne „Żydzi”, które nie ma odniesienia do czasów i miejsc sprzed dwudziestu wieków. Albo np. kwestia trzykrotnego zaparcia się przez Piotra-Kefasa, że jest wyznawcą Nazarejczyka (przed powtórnym zapianiem przez koguta), gdy wskazywała go jedna z kobiet, mówiąc, że zdradza to jego mowa. (Mt 26, 73). Dokonam także weryfikacji często powielanego mitu, że uczniami Nazarejczyk na swoich uczniów powołał wyłącznie prostych, niepiśmiennych przedstawicieli najuboższych warstw. Wg określeniu używanego przez dzisiejszych antyreligijnych wykształciuchów-ignorantów – „pastuchów”. Nagłaśniający i powielający podobne fałszywki sugerują w ten sposób, że jedynie prostacy mogli dać się łatwo zmanipulować, daleko łatwiej niż osoby wywodzące się z oświeconych wyższych warstw (uczeni w Piśmie i faryzeusze).
Galilea
Galilea (hebr. Galil) to kraina w północnej Palestynie, zajmująca w pierwszej połowie pierwszego wieku terytorium wyraźnie mniejsze niż obecny Dystrykt Północny w Izraelu, który zajmuje ok. 3,3 tys. km kw. Ówczesną Galileę odgraniczał od Morza Śródziemnego pas terenów nadmorskich, które należały do Fenicji będącej częścią rzymskiej prowincji Syria. Od południa naturalną granicę tej krainy wyznaczała dolina Jezreel, której dnem płynęła rzeka Kishon, z kolei wschodnia granica była oparta o rzekę Jordan i Jezioro Genezaret (Kinneret), zwane Morzem Galilejskim lub Tyberiadzkim. Na północy teren Galilei sięgał do przedgórza Hermonu, stanowiącego część pasma górskiego (Antyliban). Tak wyglądały granice fizyczne, natomiast granicami politycznymi były od południa prowincja Judea (region zwany Samarią) i Dekapolis (region na wschodnim brzegu Jordanu na południe od Jeziora Tyberiadzkiego należący administracyjnie do prowincji Syria), od północnego wschodu kolejne regiony prowincji Syria – nadmorska Fenicja z miastami Tyr i Sydon oraz Celesyria na wschód od pasma Hermonu. Z kolei od północnego wschodu Galicja graniczyła z Bataneą (Basan/Golan).
Tak więc niewielka Galilea znajdowała się w strategicznie ważnym miejscu, gdzie krzyżowały się szlaki handlowe i granice terytoriów zarządzanych przez lokalnych władców, którzy posiadali zróżnicowany hierarchicznie status. Oznaczało to, iż przez teren Galilei przemieszczały się ludzie i towary z różnych regionów Bliskiego i Środkowego Wschodu, od Morza Czerwonego, czyli Jemenu i Arabii (szlak kadzidlany), od Egiptu i Libii do portów fenickich na wybrzeżu Morza Śródziemnego i do dalej położonych miast greckich (Via Maris), jak też przez odcinki Jedwabnego szlaku, prowadzące z Mezopotamii do Damaszku i portów. Fragment ww. szlaku, który prowadził do Morza Śródziemnego via Damaszek, przecinał tereny Galilei na odcinku długości ok. 90-ciu kilometrów.
Po śmierci Aleksandra Wielkiego, podbite przez niego tereny Azji Mniejszej, Lewantu (w tym Palestyna), Egiptu oraz Środkowego Wschodu, zostały rozdzielone pomiędzy wodzów jego armii (diadochów), co w konsekwencji prowadziło do szybkiej hellenizacji tych terenów, a zwłaszcza ludności tamtejszych miast, które urządzano na sposób grecki. Proces ten zachodził także na terenie Palestyny, gdzie tylko Judea, w tym szczególnie Jerozolima, obroniła się przed napływem ludności nie wyznającej judaizmu. W innych rejonach występowały liczne „greckie wyspy”, tj. miejscowości, których mieszkańcami byli Syryjczycy, Samarytanie (w czasach ewangelicznych Samarytanie nie byli oni uznawani za prawowiernych wyznawców judaizmu, ale za heretyków, gdyż nie uznawali kultu Świątyni Jerozolimskiej), Grecy azjatyccy, Fenicjanie, Arabowie oraz inne grupy etniczne, przesiedlane na teren Palestyny w ramach dawnego imperium babilońskiego. Obok nich egzystowały skupiska ludności wyznającej judaizm, zarówno osiadłej tu od pokoleń, jak i wywodzącej się z części wygnańców, którzy powrócili z niewoli babilońskiej. Rozdział pomiędzy społecznościami żydowskimi a greckimi „poganami” pogłębił się drastycznie w czasie rządów sprawowanych przez dynastię Hasmoneuszów w latach 147-37 starej ery. Dynastia ta doszła do władzy wskutek antysyryjskiego powstania Machabeuszów.
Na przełomie epok przedchrześcijańskiej i chrześcijańskiej areną zdarzeń związanych z misją Nazarejczyka były krainy zwane Galilea, Samaria i Judea, a także krainy Zajordania, jak np. Perea, Batanea, Dekapolis. Żyły tam odrębne społeczności wyznające odmienne kulty religijne.
W Palestynie przełomu starej i nowej ery określenie w brzmieniu „żyd” odnosiło się jedynie do mieszkańca Judei (Judah), niezbyt dużego obszaru wokół Jerozolimy. Czyli w Samarii nie było „żydów” (Judejczyków), byli natomiast Samarytanie, podobnie rzecz miała się z Galileą oraz z wszystkimi innymi krainami o różniącej się morfologii społeczno-religijnej. Nawet jeśli zamieszkiwali wymienione krainy wyznawcy judaizmu czy mozaizmu (Samaria), to byli oni traktowani przez Judejczyków jako współwyznawcy gorszej kategorii.Byli oni określani jako am ha’arec (lud ziemi). Termin ten odnosił się do wyznawców skalanych kontaktami z niewiernymi. W podziale kastowym, ukształtowanym przez teokrację judejską, istniała sztywna hierarchia, wg której ludzi pracujących na roli lub przy hodowli, którzy musieli brudzić sobie ręce ciężką fizyczną pracą, uważano za ludzi gburowatych, niekulturalnych i niewykształconych. Am ha’arec był określeniem mającym swoją analogię w dużo późniejszym ukraińskim „chachle”, w staropolskim „chamie” czy w znacznie bardziej współczesnym północnoamerykańskim „red neck’u”. Wszystkie te określania posiadają bez wątpienia pejoratywny wydźwięk.
Nie może zatem dziwić reakcja arcykapłanów – członków Sanhedrynu Jerozolimskiego, którzy a priori odrzucali możliwość, że Mesjasz może pochodzić z Galilei (J 7, 40 – 52). I chociaż Jezus Nazarejczyk urodził się w Betlejem Judzkim, miejscowości położonej o kilka kilometrów na południe od Jerozolimy (nazywanej dawniej Efrata), w której 10 wieków wcześniej namaszczono Dawida na króla, to arcykapłani i tak odrzucali możliwość, iż Mesjasz nie byłby mieszkańcem Jerozolimy lub Judei. W sztywnym gorsecie wyobrażeń związanych z wyznawana przez nich hierarchią bytów, było nie do pomyślenia, że do roli Mesjasza mógłby być predestynowany ktokolwiek bądź, kto nie jest potomkiem społeczności Golah. Uznali, iż skoro Jezus wywodził się z am ha’arec (czyż nie jest On synem cieśli? Mt 13,55), nie pochodził z Judei, jak również nie wywodził się z kasty kapłańskiej, to mógł być jedynie uzurpatorem, pomylonym, bądź „czarownikiem”, któremu pomagają złe moce. W pierwszym przypadku był bluźniercą, a w drugim i trzecim groźnym wichrzycielem, który mógł wywołać niekontrolowane rozruchy społeczne i w konsekwencji krwawą pacyfikację kolejnej rebelii przez legie rzymskie. A więc postanowili pozbyć się „proroka z Galilei”.
Dla ścisłości dodam, iż również w Galilei znajdowała się wówczas miejscowość nosząca nazwę Betlejem, które zwano galilejskim (obecne Bet-Lehem Ha-Gelilit), położona o 10 km na zachód od Nazaretu.
W pierwszej połowie I wieku n.e. „kraj Izraela”, który zbudowali Dawid i Salomon, a odbudowali Machabeusze w II wieku a.Ch.n., od dawna istniał już tylko w sensie wyobrażeniowym. Polityczna i administracyjna mapa regionu nie pokrywała się ani z istniejącymi podziałami etnicznymi, ani też z religijnymi. W zasadzie cały obszar Palestyny i Zajordania, który przed wiekami „zdobył Jozue”, został podzielony wedle potrzeb rzymskiego sposobu administrowania podbitymi terytoriami i stawał się z czasem coraz gęstszą mieszanką wyznawców religii mojżeszowej oraz „pogan”. Oznaczało to, iż przestrzeń teologiczna „kraju Izraela” znajdowała się w rosnącym konflikcie z realiami politycznymi istniejącymi na tym obszarze.
Jerozolima – najbliższy krąg świętości.
W czasach Pasji Jezusa Nazarejczyka Jerozolimę zamieszkiwało co najmniej 50 tysięcy stałych mieszkańców, a z okolicznymi miejscowościami zapewne drugie tyle. Ich znakomita większość była zaangażowana w czynnościach związanych z obsługą kultu przypisanego do rytuałów składania ofiar w Świątyni Jerozolimskiej. Liczebność samej tylko warstwy kapłańskiej na wszystkich szczeblach hierarchii kleru świątynnego wynosiła około 20 tysięcy mężczyzn, a tym samym jej członkowie wraz ze swoimi rodzinami stanowili zdecydowaną większość populacji ówczesnej Jerozolimy i jej okolic. Mieszkańcy Judei, którzy nie byli przypisani do pełnienia funkcji kapłańskich, zajmowali się innymi rodzajami prac na potrzeby obsługi kultu świątynnego. Jerozolima w pierwszej połowie I stulecia nowej ery przyjmowała co roku ponad milion pielgrzymów. Ofiary publiczne składano na Ołtarzu świątynnym dwa razy dziennie (rano i wieczorem), a pomiędzy tymi terminami trwało nieustanne składanie ofiar w intencjach prywatnych (błagalnych, dziękczynnych czy z jakichkolwiek innych powodów). Ofiary składano codziennie przez okrągły rok, stąd nie dziwi tak wielka liczba kapłanów zaangażowanych do obsługi kultu świątynnego. Pracowali oni na zmiany wedle ustalonego harmonogramu. Można przyjąć, iż w praktyce całość ludności Jerozolimy oraz spora część ludności Judei była pracownikami korporacji świątynnej lub świadczyła usługi na rzecz obsługi kultu świątynnego. Natomiast najwyżsi kapłani stanowili coś w rodzaju zarządu owej korporacji, a Sanhedryn Jerozolimski (świątynny) był jakby radą nadzorczą. Dopóki zarząd nie określił publicznie swojego stanowiska wobec „proroka z Galilei”, mieszkańcy (pracownicy korporacji) mogli dowolnie manifestować swoje odczucia. W chwili gdy arcykapłani wskazali na Jezusa Nazarejczyka jako na „wroga ludu” (judejskiego), ludność Jerozolimy natychmiast poparła to zdanie, podporządkowując się szefostwu korporacji („Ukrzyżuj go!”).
Oznacza to, m.in., tego rodzaju konsekwencję, iż współcześnie stosowane określenie „żydzi” odnosiło się wówczas do wyznawców religii mojżeszowej zamieszkujących Judeę i Jerozolimę, a jego odpowiednikiem było określenie Judejczycy, oznaczające prawie wyłącznie potomków społeczności Golah, czyli tych czterdziestu kilku tysięcy wygnańców i ich potomków, którzy w szóstym wieku starej ery zdecydowali się powrócić z niewoli babilońskiej do zniszczonej Jerozolimy, spustoszonej Judei i zburzonej Świątyni Jerozolimskiej. Po to, aby podnieść z gruzów tak Jerozolimę jak i sanktuarium świątynne i na powrót składać ofiary na Ołtarzu Całopalenia. I którzy z tego względu uznawali samych siebie za jedyny prawowity Lud Przymierza.
Określenie „Żydzi” zaczęto powszechniej stosować, jako nazwę własną wobec wyznawców judaizmu talmudycznego (rabinackiego) dopiero po ostatecznym wygnaniu ludności Judei w AD 135, jako konsekwencję zdławienia przez legie rzymskie rebelii pod przywództwem Bar Kosiby (Kochby). Ostateczne rozproszenie mieszkańców Judei po rozległych krainach Imperium Romanum spowodowało zanik fizycznej więzi łączącej Judejczyka z konkretnym miejscem na ziemi. W ramach represji Rzymianie zmienili zarówno nazwę Judei na Syria Palestyńska (Syria Palaestina) oraz Jerozolimy na Aelia Capitolina. Z upływem lat i rozproszenia od dawnych miejsc pobytu, zatarło się utożsamianie wyznawców judaizmu z poszczególnymi krainami w Ziemi Obietnicy. A od chwili, gdy chrześcijaństwo stało się jedyną oficjalną religią Cesarstwa Rzymskiego, zaczęto używać określenia „żydzi” wobec wszystkich wyznawców Starego Przymierza. Ale stało się tak dopiero w kilka wieków po odrzuceniu kamienia z Grobu Pańskiego. A ten odrzucony kamień spowodował lawinę, która w swoich konsekwencjach unicestwiła Świątynię, Judeę i Judejczyków.
Wydarzenia łączące się z epizodem rządów Seleucydów w II i II wieku starej ery, mocno scementowały społeczność Judei i Jerozolimy wokół kultu świątynnego, nastawiając ją nieufnie i wrogo wobec wszelkich obcych idei i wpływów. Na straży kultu świątynnego stanęły instytucje teokracji jerozolimskiej na czele z kastą kapłańską, której najważniejszym organem był Sanhedryn Jerozolimski (świątynny).
Przepaść pomiędzy Judejczykami i nie judejskimi mieszkańcami Palestyny wyrastała na coraz wyraźniejszą przeszkodę w normalnym funkcjonowaniu tego regionu. Jego religijne centrum z Jerozolimą znajdowało się w opozycji zarówno do peryferii w rodzaju Idumei, Samarii czy Galilei, uważając tamtejszych mieszkańców judaizmu za mniej wartościowych, gdyż trwale „skażonych” kontaktami z „greckimi” poganami, jak i w opozycji do hellenistycznych miast zakładanych przez poszczególne imperia, które w toku dziejów zwasalizowały Judeę oraz Palestynę. Za taką skażoną, półpogańską krainę uważana była również Galilea, przyłączona na powrót do królestwa Hasmoneuszów w 104 roku starej ery, a która przedtem była prowincją wschodnich „pogańskich” despotii, najpierw, w VIII stuleciu starej ery dostając się pod panowanie Asyrii, potem Babilonu, potem Persji, wreszcie greckich Seleucydów, zaś w czasach Jezusa Nazarejczyka stanowiła część rzymskiej prowincji Syria.
W konsekwencji duża część tamtejszej mieszanki ludnościowej nie wyznawała judaizmu, a jego galilejscy wyznawcy, uważani za potomków pokoleń Zabulona, Issachara i Neftalego, zamieszkiwali głównie wsie i miasteczka nad brzegami Jeziora Tyberiadzkiego i w jego pobliżu. Obok nich żyły, zwłaszcza w miastach, liczne pogańskie społeczności. Siłą rzeczy koegzystencja tak bardzo różnorodnej mozaiki etniczno-religijnej miała wpływ na postać judaizmu praktykowanego w Galilei. Była ona znacznie mniej ortodoksyjna niż w jednolitej etnicznie i religijnie Judei. Także język codzienny mieszkańców Galilei (aramejski) zawierał spore domieszki określeń greckich, gdyż greka była w epoce hellenistycznej tym, czym dzisiaj jest język angielski. Z tego względu różnił się od używanego w Judei aramejskiego, gdzie w nie mniejszym stopniu posługiwano się hebrajskim (zwłaszcza w Jerozolimie).
Wyznaczanie przez Rzymian na funkcje zarządców poszczególnych prowincji osób lojalnych wobec cesarza rzymskiego, na ogół mocno lub zupełnie zhellenizowanych i którzy na dodatek nie wywodzili się z żadnego
z plemion tworzących Lud Przymierza, sprzeczności te potęgowało jak i stanowiło niewygasający powód
do buntu dla ortodoksyjnych wyznawców judaizmu. Ale Rzymianie byli twardymi pragmatykami, których niewiele lub wcale obchodziły fobie religijne poszczególnych ludów włączanych w skład Imperium.
Oto bowiem Herod Wielki, król Judei i Galilei i wasal cesarza rzymskiego nie wywodził się z żadnego z plemion Ludu Przymierza, gdyż był synem zarządcy Idumei (Edom), krainy na południe od Morza Martwego trochę wcześniej przyłączonej i zjudaizowanej oraz stanowiącej część królestwa hasmonejskiego oraz księżniczki nabatejskiej (arabskiej). A gdy w 4 roku starej ery umierał, mając za sobą ok. 70 lat życia, podzielił swoje królestwo pomiędzy trzech synów, którzy ocaleli z rzezi rodzinnych.
Archelaos, najstarszy z synów, a zatem główny spadkobierca (jego matką była Samarytanka Maltake), został przeznaczony do rządów nad Judeą, Samarią i Idumeą. Jako dziedzic króla powinien także posiadać tytuł królewski, ale ten zapis w testamencie Heroda-ojca napotkał na sprzeciw zarówno młodszego brata, czyli Antypasa, jak i teokracji judejskiej, która nienawidziła dynastii herodioańskiej i wolała bezpośredni zarząd rzymski niż władztwo uzurpatorów udających Żydów. Sprzeciwy te zostały przekazane na dwór cesarski w Rzymie, a na dodatek w Judei i Galilei wybuchły zamieszki po śmierci Heroda. Cesarz Oktawian August, chcąc pogodzić zwaśnione stronnictwa, przyznał wskazane w testamencie ziemie Archelaosowi, ale nie jako domenę królewską, a jedynie z tytułem etnarchy (tytuł władcy o niższej randze niż król). Jednocześnie Oktawian zatwierdził decyzje Heroda odnośnie pozostałych synów, czyli wyznaczył Antypasa na władcę Galilei oraz Perei w Zajordanii z tytułem tetrarchy. Tym samym tytułem obdarzony został Filip, najmłodszy z synów, przyrodni brat dwóch poprzednich (z matki Kleopatry jerozolimskiej), który otrzymał Bataneę (Batan/Basan), czyli Gaulanitydę, Trachonitydę, Auranitydę i Paneas.
Archelaos był prymitywnym despotą, który natychmiast naraził się wszystkim liczącym się klanom teokracji judejskiej. Członkowie jej byli autorami nieustannych skarg na postępowanie etnarchy, zarówno wysłanych jak i dostarczonych osobiście na dwór cesarski. Cesarz Oktawian, aby przeciąć ten nieustający kołowrót skarg i donosów, zdetronizował Archelaosa w 6 roku n.e., konfiskując wszystkie jego posiadłości i zsyłając go do Galii (do prefektury Vienne), a z Judei utworzył prowincję Cesarstwa pod bezpośrednim zarządem namiestnika rzymskiego z tytułem prefekta (pierwszym z nich był Koponiusz w latach 6-8 n.e.).
Herod Antypas
Herod Antypas rządził Galileą i Pereą od 4 roku starej ery aż do 39 roku nowej ery, gdy wskutek intryg i oskarżenia o zdradę cesarz Kaligula zesłał go do Lugdunum w Galii (dzisiejszy Lyon), gdzie zmarł w wieku ok. 60 lat, być może zmuszony do samobójstwa, jak to często miało miejsce w przypadku ówczesnych dygnitarzy, którzy utracili względy cesarskie. Jakkolwiek Herodiada, druga z kolei żona Antypasa, nie zostałą objęta karą zesłania, postanowiła wyjechać wraz z nim, okazując w ten sposób solidarność z mężem. W trakcie rządów Antypasa realizowane były w Galilei wielkie inwestycje budowlane, w czym zdawał się naśladować swojego ojca. Pierwszą z nich było odbudowanie miasta Seforis (dzisiaj ruiny obok miejscowości Zippori/Cippori), spalonego przez legiony Publiusza Kwintyliusza Warusa w trakcie tłumienia rebelii, która wybuchła po śmierci Heroda Wielkiego w 4 roku starej ery. Wcześniej miasto to zostało spalone na inaugurację panowania Heroda w 37 roku starej ery, gdy nie zechciało uznać jego zwierzchności jako króla. Urażony Herod krwawo stłumił bunt mieszkańców, a starą hebrajską nazwę Zippori „zhellenizował’ na Seforis, ktore wskutek przetrzebienia dotychczasowej populacji, stało się jedną z greckich enklaw w Galilei. A gdy Warus sprzedał w niewolę pozostałych przy życiu mieszkańców, wówczas miasto odbudowano na wzór greckich polis, nadając mu nową nazwę na cześć cesarza Oktawiana, czyli Autocratoris (gr. autokrator – jedynowładca). W efekcie mieszkańcy stanowili kolejną w Galilei mieszankę etniczo-religijną. Miasto pozostawało stolicą Galilei do 19 roku nowej ery, tj. do czasu, gdy Herod Antypas rozpoczął na wybrzeżu Jeziora Genezaret budowę nowej stolicy nazwanej Tyberiadą na cześć kolejnego cesarza panującego w Rzymie. Seforis było oddalone o godzinę drogi pieszo od Nazaretu. Jezus właśnie wówczas dorastał i mógł pomagać Józefowi, mężowi Marii z Nazaretu, matki Jezusa. Najczęściej określa się Józefa z Nazaretu jako cieślę, co stanowi niedokładne przetłumaczenie greckiego terminu tekton. Termin ten oznacza budowniczego, a zatem nie tylko cieślę, murarza, kamieniarza etc., ale w tamtej epoce również np. projektanta. Czyli w dzisiejszym rozumieniu jednocześnie architekta oraz budowniczego. Stąd pochodzi łaciński odpowiednik tectus no i, rzecz jasna, późniejszy architectus (budowniczy łuków, czytaj: łukowych sklepień katedr).
O ile w przypadku rozpoczęcia budowy Seforis Jezus był zbyt młody, to w przypadku rozpoczęcia budowy Tyberiady miał już ok. 25 lat i mógł z powodzeniem wykonywać samodzielnie pracę budowlańca. Nie mamy żadnej pewności, czy Józef wówczas jeszcze żył, gdyż nie zachowały się do naszych czasów „zapiski” stwierdzające datę jego śmierci. A mówiąc ściślej takie dokumenty nie zostały dotychczas odnalezione.
Miasto Seforis miało ok. 25 tysięcy mieszkańców i posiadało amfiteatr mogący pomieścić ok. 5 tysięcy widzów, w którym wystawiano sztuki po grecku. Stanowi to przesłankę, że język grecki był na równi z aramejskim/hebrajskim codziennym językiem społeczności Galilei. A zatem i Jezus Nazarejczyk posiadał, obok znajomości aramejskiego i hebrajskiego, znajomość greki.
Ewangelista Marek napisał o spotkaniu i rozmowie Nazarejczyka z kobietą w granicach Tyru „mówiącą po grecku” (Mk 7, 24-30). Są inne, pośrednie dowody na to, że Jezus nie tylko znał grekę, ale znał także utwory
z greckiej klasyki wystawianej w teatrach Seforis czy Tyberiady. Poza wszystkim, z Piłatem mógł rozmawiać jedynie w grece (w Palestynie łaciny nie używali „tubylcy”).
Tyberiada była budowana również na sposób „grecki”, z wszystkimi atrybutami polis w rodzaju amfiteatru na 7 tys. miejsc, gimnazjonu, stadionu etc., etc. W trakcie pacyfikacji kolejnych zrywów antyrzymskich w latach lat 65-70 oraz 132-136 została oszczędzona przed zburzeniem, gdyż jej mieszkańcy nie przyłączali się do kolejnych rebelii (tzn. nie stawiali oporu legiom rzymskim). Po spacyfikowaniu buntów Rzymianie wypędzili z Jerozolimy i Judei pozostałych przy życiu mieszkańców. Dopiero wtedy Tyberiada oraz Seforis stały się największymi w Palestynie skupiskami wyznawców judaizmu.
Tyberiada i jej okolice były najważniejszymi miejscami, w których Jezus Nazarejczyk prowadził działalność. Na tym terenie rekrutował swoich uczniów i tu skupiała się Jego aktywność. Stąd też wyruszył w swoją ostatnią misję do Jerozolimy. To tutaj, w okolicy Jeziora Tyberiadzkiego zadawał się z celnikami i grzesznikami, co budziło oburzenie faryzeuszów, a nawet jednego z celników powołał na swojego ucznia. Uczniem tym był Mateusz Lewita, który, jak wskazuje imię, pochodził z pokolenia kapłańskiego (Lewici). Porzucił on bardzo „popłatną” pracę, prawdopodobnie dzierżawcy komory celnej w Kafarnaum, i zaczął towarzyszyć Jezusowi w Jego misji. Miejscowość ta była dużą rybacką osadą licząca ok. 1000 mieszkańców, właściwie miasteczkiem, której ludność trudniła się przede wszystkim połowem ryb. Właśnie spośród rybaków tych okolic wywodzili pierwsi uczniowie Nazarejczyka, czyli dwie pary braci, a więc Szymon-Piotr i Andrzej oraz Jakub i Jan, wszyscy pochodzący z Betsaidy. Z tej rybackiej wioski pochodził również Filip. Z kolei Bartłomiej (Nataniel) z odległej o kilka kilometrów miejscowości Kana, uwiecznionej w Ewangelii z racji weselnego cudu.
Być może teraz staną się jaśniejsze zachowania i reakcje uczniów Jezusa, czyli ich obawa przed „Żydami”. Nie będę wymieniał wszystkich apostołów, bo kto ciekaw, może sobie w guglach poszperać. Niemniej oni wszyscy, poza Judaszem (Juda z Keriothu), byli Galilejczykami. Ale tylko reprezentujący Judeę Judasz okazał się wiarołomny, co może wypadałoby potraktować jako symbol.
(Kerioth/Kiriath – dzisiaj ruiny El Kureitein, około 15 km na południe od Hebronu).
Handel rybami wiązał się również z przewożeniem towaru do odbiorców w miejscach położonych dalej od jeziora. Odbiorcy przedstawiali rozmaite, jak to się modnie określa, etnosy, choć wszyscy porozumiewali się w grece, owej lingua frança tamtej epoki. Ponadto na drogach, mimo zbrojnych patroli rzymskich, panoszyli się zbójcy polujący na towary kupców. Handlujący towarem musieli być z konieczności uzbrojeni. Dlatego w chwili pojmania Nazarejczyka przez straż świątynną w ogrodzie na Górze Oliwnej (Getsemani – aram. tłocznia oliwek) uczniowie mieli ze sobą broń. Były to długie sztylety (lub krótkie miecze – hebr. macheirai). Piotr odciął takim „majchrem” ucho wysłannikowi arcykapłana.
Rybacy z Galilei byli zatem ludźmi obytymi, dobrze przystosowanymi do trudnej egzystencji i potrafiącymi odnaleźć się w rozmaitych sytuacjach wynikających z realiów swojego czasu i miejsca na ziemi. Ludzie o dużej inteligencji, ludzie twardej pracy i takiego samego charakteru. Nie były to bynajmniej jakieś tam niepiśmienne „pastuchy”.
Kilkaset metrów od zabudowań Kafarnaum przebiegał odcinek drogi Via Maris, wiodącej z Egiptu do Tyru
i Damaszku (przez Korazaim). Ze względu na to, że w tym miejscu graniczyły włości tetrarchów Antypasa
i Filipa, usytuowany tu został posterunek celny, w którym pobierano dwa rodzaje opłat (podatków). Jednym był podatek wodny, który płacili rybacy, a drugim podatek graniczny od towarów przewożonych drogą lądową. Urzędnicy komory celnej (gr. telones) mieli prawo przekraczania granicy, podobnie jak poborcy innego rodzaju podatków. Ze względu na to, że w aramejskim jednakowe określenie dotyczy zarówno celników jak i poborców podatków, nie jest wykluczone, że w greckiej transkrypcji zapisu ewangelicznego „celnicy i grzesznicy” odnosi się do tych dwóch profesji.
Handel rybami stanowił potężną gałąź gospodarki Galilei. W Kafarnaum znajdował się największy port rybacki na Jeziorze Genezaret, a całkiem niedawno, bo ledwie w drugiej połowie XX wieku archeologowie „odnaleźli” tam pozostałości pomostu służącego do cumowania łodzi i statków rybackich, który miał długość ok. 750 metrów, a szerokość 2 metrów, czyli na taką odległość wysuwał się w jezioro. Stąd być może wzięła się przypowieść o chodzeniu po wodzie przez Nazarejczyka, gdyż np. poranny spacer po pomoście w czasie, gdy przypływ praktycznie przykrywał pomost wodą, mógł dać taki właśnie efekt wizualny u osoby obserwującej z oddali sylwetkę spacerującego.
Świetny artykuł.
Dzięki.
Dla mnie seria Twoich artykułów jest bardzo dobrym uzupełnieniem Ewangelii o codzienne aspekty życia w tamtych czasach o których natchnieni autorzy nie wspominali, bo z punktu widzenia ludzi tamtych czasów “koń jaki jest każdy widzi”.
Wielu moich znajomych czerpie wiedzę z tego portalu nie dyskutując zbytnio, ponieważ:
– my tu szukamy wiedzy, i znajdujemy ją,
– sam nasz Pan w świątyni “przysłuchiwał się im i zadawał pytania”,
– większość ludzi tylko słuchała nauk Chrystusa, nieliczni jak Józef z Arymatei dyskutowali z Nim (bo mieli wiedzę ale i tak, jak większość tylko słuchających zostali przekonani),
– ale jak powiedział Mark Twain “Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości”,
– reszta (nie mylić z bibliną Resztą) i tak pójdzie do rozmaitych onetów,
Myślę, że zasiane przez Was ziarno da obfity plon.
Twierdzenie o “niepiśmiennych pastuchach” jest ignoranckie, wyjątkowo obraźliwe i przyznam, że nie wiem skąd wzięte. W swym dość długim życiu nie pamiętam, abym spotkał się z nim choć raz. Owszem, jeśli już, to byli rybakami i słusznie Pan pisze, że ten zawód wymaga inteligencji, rozeznania w zwyczajach zwierzyny, w pogodzie, nawigacji i również w w handlu. Trudno, żeby jakikolwiek „pastuch” temu podołał. Poza tym, jak “niepiśmienni” mogliby napisać cztery Ewangelie? Tomasz (Didymos) był synem gospodarza, właściciela tłoczni oliwek, Szymon zwany Zelotą był synem bogacza, który roztrwonił majątek, Łukasz był lekarzem, Juda i Jakub byli synami Alfeusza, brata św. Józefa w Nazarecie, więc nominalnie kuzynami Jezusa. Jeden z pierwszych przyjętych apostołów (Judasz) był zaprzyjaźniony z dostojnikami Świątyni i był skarbnikiem Dwunastu, nie mógł być zatem ciemnym głąbem. Zwłaszcza, że wielkie darowizny przepływały przez jego ręce (Jezus nakazywał wszystko oddawać biednym). Mateusz zaś był celnikiem i też nie mógł być analfabetą. Szkoda dyskusji z taką głupią inwektywą.
Co zaś do pytania o Żydów, z obawy przed którymi skryli się Apostołowie po aresztowaniu Jezusa, to rzeczywiście, polskie tłumaczenia (począwszy, niestety, od Jakuba Wujka) nie uwzględniają rozróżnienia, że z wielkiej litery piszemy narodowość, a z małej przynależność do jakiejś grupy np. grupy religijnej. Wtedy „żydzi” powinno się napisać z małej, jako wyznawców religii żydowskiej, podobnie jak piszemy: chrześcijan, buddystów, islamistów itp. U mistyków, np. w pismach Marii Valtorty jest ta zasada przestrzegana i nie ma nieporozumień. Apostołowie nie ukryli się prze Żydami jako narodem, bo za Jezusem szło przecież wielu Żydów nawróconych i takich nie brakowało też na Golgocie (choćby Józef z Arymatei). Zaś ukryli się oni (Apostołowie) przed rozwścieczonymi wyznawcami judaizmu, którzy podpuszczeni przez kapłanów zamierzali rozprawić się z Jezusem i Jego wyznawcami. Dziwne, że nawet stosunkowo nowe przekłady w Biblii Tysiąclecia nie respektują tej zasady, zapewne z powodu hiperpoprawności i obawy przed zarzutem, że pisząc z małej litery „obrażają naród żydowski”.
Gdyby po prostu trzymano się zasad pisowni polskiej, ewentualnie zaopatrując przekład w notkę objaśniającą, nie byłoby problemu.
zwłaszcza że wówczas jeszcze nie było “żydów”, a byli Judejczycvy.
a propos “niepismiennych pastuchów”.
Potrzebny był mi tern kontrapunkt, bo miałem kiedys na salon24 utarczki z ortodoksyjnym bezboznikiem, który sypał takimi i podbnymi :argumentami” z “Poradnika powiatowego agitatora” z czasów słusznie minionych (tzw. antyklerykalizm tramwajowy).
Zatem informuję, jeszcze kilka odcinków pozostało.
wówczas jeszcze nie było “żydów”, a byli Judejczycvy
Nie mówimy o tym, jak oni sami siebie nazywali, ale jak my dziś w nowożytnych językach ich określamy. Z jednej strony – jako naród (w polszczyźnie wielka litera) z drugiej – jako wyznawców religii (litera mała) i tego należy się trzymać, aby uniknąć niepotrzebnych dyskusji.
Zaś słowo “Judejczycy”, które Pan dorzuca, pojawia się po raz pierwszy dopiero w Księdze Daniela. Inne używane dziś powszechnie słowo Żyd jest starsze i pochodzi z hebrajskiego Yehudim (gr. Ioudaioi). Określało ono mieszkańców Palestyny mówiących po hebrajsku. Z tego tytułu najwcześniej nazywano ich Hebrajczykami albo Izraelitami. Jednak po wyjściu z niewoli babilońskiej zaczęto nazywać Judejczykami ludność osiedloną na terytorium dawnego państwa judzkiego (Juda) jako ściśle wyznawców judaizmu, aby przenieść ciężar znaczeniowy na wyznawaną religię, nie na język czy rasę i wyróżnić tym mieszkańców ziem wokół Jerozolimy (Judea) od reszty. Ale w europejskich językach nowożytnych nie ma tego rozróżnienia i mówi siꔯyd” (fr. Juif, niem. Jude, and. Jew).
To ni do końca prawidłowa geneza.
Ioudaioi to mieszkancy Judy,zaś Juda (Judea) po podbiciu królestwa Izraela przez Asyrię , tj. północnej części Palestyny, była jedynym królestwem dla plemion hebrajskich, które równiez posługiwały sie językiem aramejskim ( starosyriackim; Aram – nazwa dla ziem syryjskich), zwłaszcza te klany)==, które nie migrowały do delty nilockiej w poszukiwaniu lepszego życia.
Tak więc Ioudaioi to mieszkancy Judy, ale nie Palestyny, bo tylko w Judzie mówiono głownie po hedbrajsku.
https://wiadomosci.wp.pl/jezus-chodzil-po-lodzie-nauka-kontra-biblia-6031682778231425a
A do kolekcji Pańskich znalezisk w rodzaju “Jezusa chodzącego nie po wodzie, ale po pomoście wystającym w Jezioro Tyberiadzkie na odległość 750 m. (!!! toż to prawie kilometr! I apostołowie, wytrawni rybacy, tego nie zauważyli, bo nikt o takiej potężnej budowli nie wspomina) wysyłam Panu link z wynurzeniami jeszcze innego mędrca z tytułem profesorskim (a “im mądrzej, tym głupiej”, jak pisał Gombrowicz). Z całą powagą dowodzi on, że Pan Jezus stąpał nie po wodzie ale po lodzie, a Morze Czerwone rozstąpiło się na skutek silnych podmuchów wiatru. Doprawdy, słusznie pisał Cocteau, że od głupoty gorsza jest tylko głupota, która zabiera się do myślenia.
czy nikt nie pisze o takiej budowie to nieprawda. Bo wszak mi sie nie prezysniła.
A co do Morza czerwonego to polecam dwie moje notki:
https://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/ludzie-w-sitowiu
https://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/ludzie-w-sitowiu-kontynuacja-2
Miałem o tym napisać wcześniej, czyli przed komentarzami na ten temat, a piszę ponieważ ten fragment może wzbudzić u niektórych czytelników skojarzenie z Ewangelią
Ewangelia wyklucza, że Jezus i Piotr chodzili po pomoście/ Mt, 14, 25-33/
Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. 25 Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. 26 Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. 27 Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!» 28 Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!» 29 A On rzekł: «Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. 30 Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!» 31 Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, małej wiary?» 32 Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. 33 Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym».
Trudno bowiem założyć, że uczniowie, w tym Piotr jako tubylcy i rybacy nie znali Jeziora, a tym samym nie znali lokalizacji domniemanego pomostu albo nie widzieli, że woda jest skuta lodem. Oczywiście, kto nie ma łaski wiary, nie wierzy w boskość Jezusa, nie wierzy w Ewangelie.
To mój komentarz do Czytelników i nie mam zamiaru kontynuować dyskusji na ten “temat” Pozdrawiam uczestników rozmowy.
Wzorem wielu uczonych bardzo się Pan trudzi cytując niezliczone znaleziska i twierdzenia, kto był kim i jakie imię nosił a to w Egipcie, a to w Grecji czy jeszcze gdzie indziej i ile miał żon. Owszem, są to rzeczy ważne dla znawców tematu. Ale Śp. prof. Abramowiczówna z Wilna, znakomita znawczyni literatury klasycznej i niepozbawiona poczucia humoru, nazywała to “kłótniami o przecinek”. Ale nie tylko o przecinek potrafili się spierać znawcy pism starożytnych, bo również o dwukropek i z powodu tego robić zjazdy lokalne, a nawet międzynarodowe.
Nijak się to ma do istoty sprawy, jaką jest Wiara w Jezusa Chrystusa i Boga w Trójcy Jedynego. I to ją na tym portalu chcemy rozkrzewiać, bo jest ona niezbędna do Zbawienia.
Inne sprawy są Wiedzą, która choć wywołuje u ludzi podziw i obdarzają ją tytułami, to do Zbawienia potrzebna nie jest (dla jasności: mam na myśli wiedzę tzw. książkową czy naukową). Niekiedy nawet w nim przeszkadza (o uczonych w Piśmie wystarczająco wiele cierpkich uwag zawierają Ewangelie). To tyle – abyśmy dobrze się rozumieli. Bo wprawdzie jest tu Pan mile widzianym uczestnikiem, ale widzę z Pana pism, że praktykującym Wiarę katolikiem raczej nie jest. Uściślić to i owo więc nie zawadzi.
Dla mnie seria Twoich artykułów jest bardzo dobrym uzupełnieniem Ewangelii o codzienne aspekty życia w tamtych czasach o których natchnieni autorzy nie wspominali,
Nieprawda, że “nie wspominali”. Polecam pisma mistyków, gdzie znajdzie Pani (Pan) masę wszelkich takich szczegółów i takie właśnie a zalecane przez Kościół “uzupełnienie” Ewangelii. Polecam zwłaszcza “Poemat Boga-Człowieka” Marii Valtorty oraz pisma bł. Katarzyny Emmerich.
https://ksiegarnialumen.pl/poemat-boga-czlowieka-%28komplet-10-ksiazek%29.html
Umowa była taka, że spróbuje tu zamieścić kilka swoich tekstów.
Spróbowałem, ale o ile rozumiem, więcej tego robić nie powinienem.
Oczywiście, mam nadzieję, że zrozumiałe jest również to, że nie muszę.
I to by było na tyle.
Napisałem, że “jest Pan tu mile widziany” i proszę nie być przewrażliwionym. Każdy z nas jest dorosły i wie z czym, po co i do kogo przychodzi. Drzwi Legionu św. Ekspedyta są dla każdego szeroko otwarte, ale trudno spodziewać się, że pod takim szyldem, na którym widnieje imię świętego męczennika Kościoła, nastąpi wybuch entuzjazmu gdy oznajmia ktoś, że Chrystus chodził po pomoście z desek a nie po wodzie. Mimo kontrowersji, wielu uczestników forum dało wyraz uznaniu dla wielkiego wkładu pracy i wiedzy w Pana publikacje. Zrobi Pan jak Pan zechce.
to trochę dziwaczne, że z dosyć długiego tekstu akurat jedno zdanie (warunkowe), stało się podstawa do wielopiętrowych konfabulacji odnośnie moich intencji i prawomocności mojej wiary czy bodaj niewiary. Jesli ktos tu przesadza, to w mojej ocenie nie jestem to ja.
to trochę dziwaczne, że z dosyć długiego tekstu akurat jedno zdanie (warunkowe), stało się podstawa do wielopiętrowych konfabulacji odnośnie moich intencji
Pana wyczucie słowa wyklucza, że nie wie Pan, co mówi. Wie Pan i nie tylko o tym, jakie skutki może wywołać jedno nieopatrzne zdanie, ale nawet jedno nieopatrzne słowo. A jeśli rozmawiamy, zamiast pisać, to uważać trzeba na gesty, mimikę twarzy, ruchy naszego ciała, ten kod życia publicznego zna każdy rozumny człowiek. Wszystko jest dziś informacją i proszę już nie przerzucać się piłeczką po tym polu.
Ciekawe, że Św. Józef mógł być również budowniczym i architektem i że Jezus znał grekę. Kiedyś w jakiejś “mądrej” gazecie było naukowe wytłumaczenie każdego cudu. Gdyby tak było Jezus nie byłby Bogiem. W Ewangelii jest napisane, że chodził po wodzie, uzdrawiał, itp, więc tak było.
Czekam na kolejny tekst.
Kolejny w Popielec.
A potem jeszcze trochę dalszych kolejnych