Wielu polityków i doradców przyznaje prywatnie, że zmuszanie ludzi do zachowywania różnych obostrzeń sanitarnych, notabene nieuzasadnionych medycznie i prawnie, nie miało na celu ograniczenia rozprzestrzeniania się infekcji, co jest oczywiste z medycznego punktu widzenia, ale efekt psychologiczny, nastawiony na uporczywe nękanie. W konsekwencji – wyniszczenie. Najpierw psychiczne. Stąd liczne depresje, załamania nerwowe. A później fizyczne: choroby, zwielokrotnione śmierci z powodu braku dostępu do lekarza oraz liczne samobójstwa.
Rezygnując z otwartej przemocy, która jako skutek uboczny rodzi bunt, nowa elita władzy podjęła działania za pomocą środków psychicznego przymusu, dezinformacji, indoktrynacji, programowania świadomości, nękania, straszenia, indukowania psychoz, paniki, aresztu domowego zwanego kwarantanną, stosowania zmiennych i niejasnych rozporządzeń. Prawdziwym celem stało się ciągłe przypominanie o wiszącym w powietrzu niebezpieczeństwie i kontrola zachowań społecznych. W ten sposób powstało wrażenie, że sytuacja jest wyjątkowa i niepodlegająca dyskusji. Był to jednak tylko pierwszy etap tzw. ‘framingu’, tj. budowania ramy(…) Powszechnie stosowanego w przekazach medialnych jako narzędzie do kształtowania wizerunku rzeczywistości za pomocą zabiegów perswazyjnych i manipulacyjnych.
Framing przypomina działania filmowca dokumentalisty, który celowo dramatyzuje rzeczywistość, dzięki temu jak ją kadruje, a tym samym – ‘ramuje’. W ten sposób widz nie musi już definiować sytuacji, lecz zarazem traci możliwość spojrzenia na nią ‘świeżym okiem’, nawet jeśli jest przekonany, że to właśnie czyni. Ramy nazywane są też ‘schematami interpretacji’, gdyż niejako ‘usztywniają doświadczenie’. Czynią je nieuchronnie skonwencjonalizowanym, choć jednocześnie komunikowalnym. Trudno nie zauważyć, że framing był często stosowany z powodzeniem podczas tzw. pandemii. Na pierwszym etapie framingu tworzy się przekonania, które społeczeństwo jest w stanie uznać za swoje. Podczas tzw. pandemii, w mediach i w życiu publicznym, wykreowano zatem wszechobecne i niepodważalne, pod sankcją ośmieszenia bądź kary, przeświadczenie, że mamy do czynienia z poważnym zagrożeniem epidemicznym. Miało to usprawiedliwić najbardziej restrykcyjne, a także irracjonalne i bezprawne, łącznie z łamaniem Konstytucji, poczynania.
Drugi etap framingu to ‘wzmocnienie ramy’ poprzez silne oddziaływanie informacji. Im więcej informacji, tym silniejsza wiara w ‘ramę’. Ten etap można nazwać performatywnym. Chodzi w nim o prezentowanie zachowań, które mają umocnić wiarę, np. w zagrożenie epidemiczne. Stąd wszechobecne w mediach postaci w maseczkach i nieustanne informowanie o ‘zakażonych wirusem’ oraz o ‘zmarłych na covid-19’, albo ukazywanie osób z personelu medycznego ubranych w ‘kosmiczne’ stroje rzekomo chroniące przed zarażeniem.
Trzecim etapem framingu, którego wkrótce byliśmy świadkami, było rozprzestrzenianie ramy na skalę światową, aby wymusić odpowiednie decyzje ograniczenia podróżowania, trudności biznesowe itd.
−∗−
MISTYFIKACJA C19 W SŁUŻBIE ŚWIATOWEJ REWOLUCJI – prof. Ryszard Zajączkowski
−∗−
BONUS:
Sposoby manipulacji w mediach – prof. Ryszard Zajączkowski
−∗−
Myślę o tak wielu inteligentnych wykształconych ludziach spośród mojej rodziny i znajomych, którzy “polegli” już na pierwszym etapie, ledwie ujrzeli palone “stosy ofiar zmarłych na ulicach” gdzieś w Panamie czy Chinach i święcie w to uwierzyli. Moje argumenty, że to nie płonące ciała a opony (co potem okazało się prawdą) uważali ze moje oszołomstwo i “teorię spiskową”. Niestety, ci ludzie można powiedzieć w 100% reprezentowali słabą lub powierzchowną wiarę katolicką i najinteligentiejszą gazetą według nich był chlew michnika a ulubioną audycją poranna “Kawa czy herbata” z jakąś panią Helman i jej przydupasem. Framing, nawet ten pierwszoetapowy był dlatego najskuteczniejszy u ludzi już urobionych wieloletnim praniem szarych komórek przez tv czy gazwyb, gdy karmili się destylatami zamiast dań i fałszywymi hierarchiami (na dziś, ważniejszy od wojny “w jakimś Peru” jest nowy kochaś Dody).
Choć to, niestety, też nie jest takie proste, bo również ci ludzie, którzy wydawali się krytyczni i pobożni w dobrym sensie, w towarzystwie przytakiwali, że owszem, to wszystko wygląda na ściemę, a potem lecieli się zaszprycować. Te etapy framingu operowały bowiem już czystym złem: strachem przed śmiercią. A kto z nas, nawet wiernych katolików, nie woli “pożyć trochę jeszcze” niż “stanąć przez Panem”? Zazwyczaj – słabo na to Spotkanie przygotowany… Ten motyw potem decydował i wyłączono myślenie.
Prawdziwy Katolik śmierci nie boi się.Gdy śmierć nadejdzie będzie cieszył się
z tego,że spotka swego Stwórcę.Także kowidy,srowidy i inne plagi prawdziwie
wierzących nie ruszają.No,ale to może są tylko moje fantazje i co ja wiem
o umieraniu?