Jak władze UJ fałszują historię
Nie można pozostać obojętnym na słowa rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego na inauguracji nowego roku akademickiego o współwinie za zjawisko fałszowania historii. Rektor mówił: „Jednym z podstawowych problemów polskiej współczesności jest spór o historię. (…) Im mniejsza wiedza o historii w polskim społeczeństwie, tym większa temperatura tych sporów. Jeśli nasze środowisko nie włączy się w te spory, przedstawiając w oparciu o rzetelne materiały rzeczywisty wymiar wydarzeń, to będziemy współwinni, wydawałoby się już minionego, zjawiska fałszowania historii”. W oparciu o fakty trzeba to stanowisko sprecyzować. O współwinie za fałszowanie historii, a nawet głównej winie, i to społeczności jagiellońskiej z rektorami na czele, nie należy mówić w trybie warunkowym. Wystarczy sięgnąć do „Dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego”, a tam fałszowanie historii – i to najnowszej – deformuje „rzeczywisty wymiar wydarzeń”. A jest to dzieło profesorów uniwersytetu, i mimo moich wieloletnich alarmów w sprawie rozpowszechniania tam fałszów (brak komunizmu, stanu wojennego, PZPR, „Jaruzelskich” czystek akademickich) władze UJ pozostały bierne. Ich winy za to nikt nie może podważać.
Niestety, swego apelu rektor nie skierował do siebie i swoich współpracowników, więc apel nie może być skuteczny. Zawartość archiwów i ujawnione publicznie wyniki projektu „Pamięć uniwersytetu” potwierdzają tylko determinację „uczonych” w czyszczeniu niewygodnej dla nich pamięci. Plaga amnezji chyba ma się rozpowszechniać. W trakcie debaty „Co tam, PANie, w polityce (naukowej)?” zorganizowanej przez Polską Akademię Nauk podnoszono zasadnie: „Pierwszy warunek: powinniśmy zacząć od siebie i zastanowić się, jak my się mamy udoskonalić”. Tego warunku społeczność akademicka UJ (i nie tylko) nie zamierza realizować, a nawet na ten temat debatować. Podobno istotą uniwersytetu jest debata. Mamy zatem zanik uniwersytetu w przestrzeni publicznej, w której pozostały jednak nieruchomości z nazwą „uniwersytet”, wprowadzającą społeczeństwo w błąd.
Szanowny Panie Wieczorek. Nikt nigdy nie cofnie fałszerstw, na których się upasł. Nie zaklinajmy rzeczywistości. Cała nasza wiedza historyczna jest oparta, li tylko na konsumpcji fałszerstw.
Czy któryś z historyków polskich – na ten przykład – zająknie się publicznie, choćby o traktacie waszyngtońskim z 1922r. limitującym tonaż i rodzaj floty marynarek wojennych poszczególnych państw, w tym lotniskowców, których naówczas nie było oraz powiązanie tego faktu z konferencją w Rapallo, a więc w odniesieniu do prawa przyczyny i skutku. Traktat ten legł m.in. u formalnych podstaw II wojny światowej.
Szkoda, że nikt nie odważył się, lub nie pokusił o komentarz. Ale, może ktoś to przeczyta i podrąży temat.
A więc Hans von Beseler gubernator Warszawy w 1917 roku i:
a) powstanie Wojska Polskiego
b) erekcja Sądu Najwyższego.
Konkluzje:
a) bestialstwo Niemców w II wojnie światowej wobec Polaków, jako “tłumienie rebelii”,
b) skiełki i piski Gersdorfowej – nomen omen – w Karlsruhe.
O innych kwestiach nie wspomnę.
Ku rozwadze i analizie dociekliwych.