Z tzw. podróżami w czasie jest zasadniczy kłopot. Chodzi o precyzję dotarcia do konkretnego miejsca o dokładnie wyznaczonej porze. Słowo „jest”, którego użyłem brzmi precyzyjnie. Wiem, że kłopoty z przenoszeniem się w czasie nie są chwilowymi – istniały zawsze czyli były i chyba będą do samego końca czasu.
Podróżujemy 24 godzin na dobę. Zdecydowana większość z nas przemieszczając się, narusza bariery w przestrzeni, lecz jeżeli chodzi o czas to spóźnienia są na ogół nieznaczne. Czasem ktoś zaśpi lub przyjdzie wcześniej na spotkanie. Ja na ten przykład o mały włos nie przyszedłem o dzień wcześniej, ale druga osoba nie chciała się przenieść w czasie i musiałem wyhamować. Niektórzy, od czasu do czasu, nie pojawiają się. Przestają się w ogóle pojawiać, a to oznacza, że utracili ciało i do niego już nie wrócą. Znaleźli się w innej czasoprzestrzeni. I w tym momencie prezentuję pierwszą pocztówkę z ich podróży…
Taka podróż trwa dość długo i nie zawsze kończy się sukcesem tzn. osiągnięciem portu przeznaczenia. W takim przypadku jest wiele przesiadek, a potem Podróżnik w czasie, a podczas niesprzyjających okoliczności- poza czasem, może wypaść z trasy. Jak mu się uda zakotwiczyć, to pół biedy. Można tak żyć parę lat, ale co dalej?
W innych przypadkach
Ciało rozkłada się
na wodę i resztę
woda paruje i spada deszczem
do słonych mórz i słodkich rzek
wsiąka w ziemię
obmywa kwiaty, skały i liście
Powrotna droga duszy jest dłuższa niż życie
lecz poza czasem to się nie liczy.
Nieba toń jest złudna
Ledwie ileś kilometrów atmosfery
Potem CISZA – bełkot bytu… bełkot, ale… szczery
Największą atrakcją w tej zaskakującej sytuacji są podróże i tu pojawiają się kolejne pocztówki… Najpierw jednak musimy się trochę postarać i jakby to nie miało zabrzmieć: “przejść na drugą stronę czasu”.
Musimy jednak uważać, aby nie cofnąć się za daleko i nie narażać na dysonans poznawczy naszych przodków.
A także mądrze wybrać stronę konfliktu
Po jakimś czasie wypada zmienić środek lokomocji wybierając coś z promocyjnych ofert…
Nie jest zabronione od czasu do czasu skorzystać z klasztornej kuchni
Po jakimś czasie ogarnia nas znużenie. Aby obronić się przed nudą…
i naturalnym stanem wypalenia
Szukamy drogi powrotnej…
W podzięce za ten wpis/relację/wizję skromny wierszyk
Ars longa, vita brevis
Obraz, dźwięk, słowo – i przestrzeń
Gdzie rodzą się, trwają i giną.
Jak ogień, co z błysku powstaje
I znika pod czasu lawiną.
Są słowa, dźwięki, obrazy
Wskrzeszone ogniem niebieskim.
Im deszcze, burze niegroźne,
Jest w nich element boski.
Jesteśmy my – tu i teraz
Na tym najlepszym ze światów.
Co po nas zostanie w pamięci?
Słowa, dźwięki, obrazy,
Czy garstka zwiędłych kwiatów?
Scena z klasztornej kuchni u franciszkanów pięknie podpatrzona
Pzdr
Dziękuję za właściwą reakcję. Podróżnika w czasie zrozumie tylko inny
Podróżnik w czasie :-) Inni się na pewno wymigają, twierdząc swoje nudne “nie mam czaaasu”.
Czasem zachowują się podejrzanie i noszą się podejrzanie…
Pzdr
Bardzo mi te klimaty odpowiadają. Surrealizm, zagadkowość, hiperrealizm w dobrym stylu to jest dla mnie to. Beksiński zbyt cmentarny i bez lekkości.
Żeby nie robić z Twojej notki słupa z moimi wierszami zamieszczę je osobno chyba, że Ci to nie wadzi. Mam pasujące do klimatu jeszcze trzy produkcje.
Beksiński miał kilka dobrych rzeczy, ale rzeczywiście tu nie pasuje z tak wąskim spojrzeniem. Bardziej pasowałby Giorgio de Chirico.
Realistyczne obrazy też mają swoją moc. To a propos zakonnika…
Jako ciekawostkę wklejam fotografię Richarda Tuschmana przypominającą Tajemniczość i Melancholię Ulicy Chirico
“I co tu żeś synku nasmarował?”
“Każe mi klęczeć na grochu czy nie?”
Pięknie uchwycona relacja małego ucznia z nauczycielem. Malarz był nie tylko artystą w swoim fachu ale i bystrym obserwatorem, można powiedzieć, że psychologiem.
René Magritte “Les amants”
Z raportu: Najgorszą cechą tej społeczności jest lekceważenie sygnałów dochodzących ze świata, brak zorganizowania czasu, który przecieka im przez palce powodując dziwne stany letargu, a nawet “surrealistycznego zawieszenia”, zatrzymania. Cała ich nonszalancja z jaką odnoszą się do aktualnych wyzwań rzeczywistości wpływa na turystów do tego stopnia, że kto raz odwiedzi te strony, często wraca z powrotem, spędzając niejednokrotnie cały swój wakacyjny czas w tym miejscu. Biedy jednak tam nie ma, bo poziom ksenofobii wyklucza obce podmioty z rynku. Dziwne, a przecież nie ma tam nic ciekawego dla mieszkańców naszej Metropolii. Niewątpliwą jednak atrakcją są liczne umeblowane pustostany z widokiem na morze lub góry, które za grosze są wynajmowane turystom oraz kuchnia śródziemnomorska z nutą orientalnych smaków. Niezależny ekspert, który analizował relacje osób odwiedzających Archipelag wychwycił z materiałów wyselekcjonowanych z mediów społecznościowych wrażenia na poziomie Deja Vu, Deja Vecu, Deja Visite. Jego wnioski są zbieżne z raportem AI. Niestety, bez unifikacji systemu prawnego nie mamy możliwości wpływu na sytuację, ani poprzez edukację, ani poprzez sieć publicznej Służby Zdrowia (która tam praktycznie nie istnieje), ani poprzez migrację w formie wysłania odpowiedniej populacji “uchodźców”. Droga przez góry oraz droga morska ze względu na obecność drapieżników w akwenach przed praktycznie każdą zatoką jest praktycznie nieprzekraczalna. Sieć kolejowa oraz prywatnego transportu ma bardzo silną ochronę. Tutejsze prawo zezwala na połączenia internetowe, lecz telewizja, w naszym rozumieniu tego słowa, praktycznie nie istnieje.
piękne grafiki i piękne frazy, brawo, bardzo klimatyczna notka :-)
Pikne obrazy i historia …
– Tutaj nasze drogi rozchodzą się
– Spojrzała zdziwiona.- Dlaczego? W jej głosie można było wyczuć rozczarowanie.
– Spotkamy się u celu – odpowiedział. To nie jest nasz cel, tylko etap podróży.
:-)
Vincent van Gogh. Nie ukrywam, lubię i zawsze czuję energie jego obrazów. Tajemnica tej energii jest widoczna, zawarta w sposobie jaki rysował i kładł farb, a czynił to zgodnie z własnym temperamentem.
Kapitalne.
Dzięki za relację, zawsze chciałem się tam wybrać, ale ten nudny brak czasu…
Lepiej oczywiście doświadczać bezpośrednio, ale patrząc cudzymi oczami można nieraz dostrzec to, co umyka naszym własnym.
A propos niedawnej rozmowy:
Kiedy bylem młody chciałem pojechać do Hiszpanii, do Madrytu i nawiedzić muzeum Prado ale PRL nie chciał mnie do Hiszpanii wypuścić a potem pragnienie odeszło, scena z zakonnikiem i dzieciątkiem uchwycona nieźle, układ postaci zagadkowy
Pzdr
[wykasowany fragment ad personam, tylko fragment, aby zachować resztę/ Redakcja]
Nie wiem co ludzie widzą w słonecznikach …
Kiedyś chodziłem do usteckiej bałtyckiej galeria i nagle zobaczyłem obrazy Beksińskiego …
to było w latch 90-tych nawet nie wiedziałem, że to ojciec Tomka Beksińskiego który popełnił samobuja w 1999 roku.
PS: Jako osoba chora na depresje endogenna mam na ten temat spora wiedzę i doświadczenie , również w próbach 4-7 zabicia się, kto by to zliczył.
Teraz biorę dobre leki i widzę świat całkowicie inaczej … t jest szok …
PS: Teraz sztuczne informacyjne goowno potrafi stworzyć obrazy zgodne z intencją twórczy, nawet tego , który od dawna nie żyje,
PS2: Ano własnie macie obrazy IT ?
Oczywiście szerzej obrazy Hieronim Bosch poznałem dzięki książkom Waldemara Łysiaka
i nie tylko , wychowałem się w środowisku, na małym ekskluzywnym osiedlu, ale robotniczym.
Bawiliśmy się w indian i Winnetou , ale czytaliśmy tony książek.
Wymienialisny się tytułamy i w czasie pijackich imprez często kłóciliśmy się na tematy poezji, impresjonizmy, ekspresjonizmu itp.
PS: Jak w 1978 roku poszedłem do liceum, ( w tym czasie to było coś)
to nie miałem z kim rozmawiać na temat przeczytanych prze ze mnie książek i przemyśleń.
No i tak się zagalopowałem, ze zapomniałem o Beksińskim
Co by Jasia, Wanie pozbawić argumentów
Ten obrazek z ksiąski Waldemara Łysiaka zawsze …
Warto zajrzeć, chociaż część zniknęła /zmieniła adres/.
Czy współczesna sztuka rysunku jest w zaniku?, CzL, 23 czerwca 2016
Bosha oraz Breugla /niejednego/ cenię, a w wieku młodzieńczym również czytywałem Łysiaka opatrzonego reprodukcjami światowego malarstwa.
Z Beksińskim jest inna sprawa. Zrobił na mnie wrażenie, oglądałem jego obrazy na żywo na przykład w zlikwidowanej dobrej Galerii Zapiecek na Starówce, lecz z biegiem lat przyszedł krytycyzm. Wiele obrazów tzw. malarstwa symbolicznego robi na ludziach wrażenie z powodu odwołania do archetypów.
Weźmy na przykład niebieskiego mnicha, który jest świetny, lecz mamy dalej napis “In hoc signo vinces” (pod tym znakiem zwyciężysz) to jest na granicy obrazoburczej ignorancji.
Rozumiem serię pustych krzyży z telewizyjnymi antenami- to obraz duchowych zasięgów współczesnego człowieka.
Obraz kobiety ukrzyżowanej jest słaby pod wieloma względami mimo dobrych niektórych fragmentów. Ta kobieca postać kładzie to dzieło na łopatki.
Najbardziej cenię jego rysunki tego typu:
Niestety, dość słaba jakość, a uroda tkwi w szczegółach, może potem podmienię
Dziękuję za to przypomnienie :-) Warto zajrzeć.
dość słaba jakość, a uroda tkwi w szczegółach
Zachodzę w głowę i wciąż nie wiem, gdzie w tym satanistycznym gniocie może być “uroda”.
Nie jest to satanistyczny gniot. Na rysunku jest mnich. A “uroda” jest widoczna w teksturze takich powierzchni jak mur i tkanina. Wszyscy, którzy rysowali, rysują wiedzą, że takie obiekty jak drzewa, mur w budowlach, tkaniny, woda w ruchu, a wszystko to połączone z tzw. walorem stanowi twórcze wyzwanie dostarczając wielu doznań estetycznych na etapie tworzenia jak i podczas odbioru u ludzi “widzących”. Kto zobaczył na rysunku skorupkę z rozbitego naczynia? Widziałem ten rysunek w formie dobrej reprodukcji. Jest bardzo dobry.
Materia z której składa się świat jest piękna.
Wracając do rysunku. Beksiński nie był wybitnym mistrzem. Mistrzem rysunku i grafik jest na przykład Rembrandt i… wielu innych.