[w sieci]
Niedawno w bardzo popularnym programie telewizyjnym znany polityk i profesor uczelni poinformował, że w Polsce dyplomów się nie kupuje. Trudno na to nie zareagować. Nie chodzi o krytykę personalną, lecz o ochronę obywatela przed informacjami niezgodnymi z rzeczywistością.
Otóż co prawda na bazarach na ogół nie widuje się stoisk z dyplomami do kupienia, ale zjawisko lipnych/fałszywych dyplomów ma miejsce i wystarczy wpisać w wyszukiwarce „Kupię dyplom magisterski”, a otrzymamy wyniki, na przykład: „Jeśli szukasz, gdzie można kupić dyplom wyższej uczelni, kupić dyplom licencjata, kupić dyplom magistra, kupić dyplom inżyniera, pisz na maila …” albo „Wystawiamy dyplomy i świadectwa”, „Dyplom ukończenia studiów wszystkie polskie uczelnie, Dyplom ukończenia studiów pierwszego stopnia, Dyplom ukończenia studiów drugiego stopnia, Dyplom z tytułem zawodowym licencjat”.
Ofert zakupu dyplomów nie brakuje. Firmy piszące prace dyplomowe, z doktorskimi włącznie, reklamują się w Internecie i proceder trwa od lat. Firmy nie bankrutują, nawet w okresach kryzysów. Od czasu do czasu prokuratura co prawda informuje o rozbiciu zorganizowanych grup przestępczych trudniących się tworzeniem prac dyplomowych, ale inne grupy nie zaprzestają produkcji. Jest popyt.
Jeszcze w czasach komunistycznych innowacyjną metodę produkcji lipnych dyplomów wprowadził znany ze skazywania Żołnierzy Wyklętych prokurator wojskowy Julian Haraschin, który następnie robił karierę jako prawnik na UJ. Jego metoda przetrwała do dziś, o czym świadczą niedawne afery z dyplomami dla sportowców czy ludzi kultury, choć zdobywanie w taki sposób dyplomów kulturalne nie jest.
Trzeba mieć też na uwadze, że aby pracować na polskich uczelniach, nawet na stanowisku profesora, nie zawsze trzeba kupować dyplomy. Znana sprzed kilkunastu lat sprawa fałszywego profesora Rosenkranza vel Korniłowicza, zatrudnianego przez kilka polskich uczelni na podstawie kserokopii sfałszowanych dyplomów, pokazuje, że takie wydatki nie zawsze są konieczne.
Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 29 kwietnia 2023 r.
Oj tam, oj tam.
Pewien bardzo znany fotografik mąż bardzo znanej żony miał kilka lat temu taki problem (mały) iż albowiem “nie miał studiów”.
I co ?
Okazało się, że jest tak niebywale zdolny iż w dwa lata “zrobił” studia, a zaraz potem doktorat.
To żaden problem.
Wystarczy być (chcieć).
Zupełnie jak u Kosińskiego (Jerzego).
Co prawda wystąpiły jakieś szwynie i podniosły rejwach, ale miejmy nadzieję, że wszystko dobrze sze skończyło.
https://edukacja.rp.pl/edukacja/art11284371-doktoraty-bez-zadnej-kontroli
A to akurat antysemityzm jest. Nie inaczej w przypadku Kosińskiego/Jerzego/
Ależ oczywiście.
Nie inaczej.
To jest po prostu kwestionowanie wybraństwa wybranków, a to już… itd.
Wszelako oprócz wyższego wykształcenia wypadałoby mieć chociaż średnie wyobrażenie i przynajmniej podstawowe wychowanie.
Szczególnie kupczone są wszelkie Studia Podyplomowe.
Może nie same w sobie ale prace pisane celem ich owocnego zakończenia.
Ponieważ nie ma egzaminów, we większości. Są “prace” zlecane.
Nie znam takiej, która zostałaby odrzucona.
Za tym procederem idzie wiele kasy.