W książce Wojciecha Roszkowskiego „Historia i Teraźniejszość” przeznaczonej dla licealistów znalazłem jakże trafne zdania odnoszące się zarówno do historii, jak i teraźniejszości w domenie akademickiej.
Jedno brzmi: „Wprawdzie nakłady na naukę i technikę wzrosły w l. 1970–1975 ponad dwukrotnie, ale nie dawały spodziewanych efektów, gdyż opierały się na fałszywym założeniu, że pieniądze autonomicznie zwiększą wydajność twórców”. Ale to fałszywe założenie tak się wbiło w teraźniejszość, że jest lansowane powszechnie, a inaczej uważających po prostu anuluje się z przestrzeni publicznej. W stosunku do PRL nakłady na naukę wzrosły wielokrotnie, a poziom nauki się nie podniósł, a może obniżył. W rankingach światowych nawet najlepsze nasze uczelnie lokowane są na pozycjach podobnych albo niższych od pozycji uczelni biednych krajów afrykańskich. Dlaczego nie daje to do myślenia ani związkowcom, walczącym tylko o podwyżki płac, ani decydentom, starającym się sprostać żądaniom płacowym? Zwiększenie finansowania wadliwego systemu poprawy nie przyniesie i bez przeprowadzenia fundamentalnych reform domeny akademickiej tak naprawdę nie możemy na to liczyć.
Drugie, jakże trafne, zdanie o nauce w latach 70., niestety nie rozwinięte w czasie i przestrzeni, brzmi: „Prace mające autentyczną wartość powstawały często niezależnie od całego tego systemu, a nawet wbrew niemu”. Tak właśnie było w PRL i nie przestało być do dziś, mimo licznych – niestety pozornych – reform systemu. Nadal system odrzuca niewygodnych pasjonatów nauki, których praca ma autentyczną wartość, ale zmuszonych do funkcjonowania poza systemem. Mamy wolną Polskę, ale wolność w nauce jest reglamentowana, a prawda źle widziana. Antykultura unieważniania została opanowana perfekcyjnie, zarówno w historii, jak i w teraźniejszości, i pozostaje nam tylko być dumnymi z naszych uniwersytetów z ogromną liczbą profesorów.
I tą dumą nie może zachwiać nawet to, że są one na ogół niżej notowane od uczelni Bangladeszu, Zambii, Etiopii, Nigerii…
Dopóki nie będzie sposobu/systemu na rozliczanie efektów nauczania przez nauczycieli wszystkich szczebli, tak długo będziemy zajmowali miejsce obok biednych krajów afrykańskich. Nauczanie wcale nie musi być na takim samym poziomie dla wszystkich, w tej samej klasie.
Jeśli się nie mylę to tak jest w Japonii.Coś ala 1,2,3 liga szkół.Konkurencja.Bo wszyscy równi to jak wiadomo w socjalizmie.
Owszem swego czasu studiowalem na Politechnice Warszawskiej na Elektronice.Studenci zagraniczni ze Sri Lanki mowili ze tu nie ma poziomu nauczania,tu nie przyjezdzaja najinteligentniejsi.
Ostatni głośny przykład, to zderzak Łągiewki. Genialny wynalazek, co może ocenić każdy myślący człowiek.
Wynalazca śp. pan Łągiewka przeszedł gehennę, żeby udowodnić że nie jest oszołomem. Szkoda, że nie ma filmu dokumentalnego z całą historią wynalazku, jego kradzieżą, jak został opatentowany w GB przez jakiegoś angielskiego złodzieja kilka lat po wynalazku Łągiewki. Ten wynalazek powinien być montowany we wszystkich samochodach, pociągach, windach, statkach, a kto wie, czy nie chroniłby czołgów przed zniszczeniem.
Cały czas problemem jest wpływ obcych jaczejek, agentur i państw na Polskę. A zaczyna się od systemu wyborczego, od proporcjonalnego dzielenia mandatów. Ten system betonuje scenę polityczna, gdzie nie ma świeżego powietrza. I to jest przyczyna tego, że w rządzie mamy ludzi wrogo nastawionych do Polski, niszczących ją gospodarczo, sabotażystów i przekupnych zdrajców, polskojęzyczni, ale często obcej narodowości. A narodowość powinna być prześwietlana jeśli jeden z drugim ubiega się o decydujące stanowiska polityczne. Dopiero po takich porządkach można cokolwiek budować.
Jak pan/pani sprawdzi narodowość jak miliony przybyły do Polski na skradzionych dokumentach Polakom?
@Klara no tak. To prawda. Ale demokracja bezpośrednia byłaby na to antidotum. Odwołanie delikwenta szkodzącego poprzez referendum obligatoryjnym dla parlamentu.
Ale komplikujecie. Chcesz mieć zęby – lecz prywatnie. To samo w edukacji; tylko korepetycje zapewniają dobry start. Jak nauczyciel podniesie poziom w szkole to będzie niepotrzebny po godzinach. To jest biznes. Pytałam koleżanki widząc sznur drogich fur – co to wesele u Iksińskich – a ona; nie to korepetycje. Dopóki Polską rządzi obłuda nie ma o czym gadać. Po zlikwidowaniu korepetycji natychmiast wyłonią się szkoły dobre i mierne. Do tych z wysokim poziomem nie będą chcieli uczęszczać słabi uczniowie bo tam trudno. Wystarczy popatrzeć na nauczanie w USA.Nie trzeba niczego wymyślać.
To prawda, ale nie cała. Wpierw trzeba uwolnić przedsiębiorczość Polaków, w szczególności tam gdzie systemowo jest ona hamowana, a wręcz niszczona. Musi wzrosnąć zamożność Polaków nie przez socjalistyczne rozdawnictwo, a przez Polaków inicjatywę. Konieczne jest by ograniczyć wpływ polityków m.in na gospodarkę -to priorytet. Tylko wzrost siły nabywczej Polaków może być podstawą do zwiększenia udziału sektora prywatnego w tak newralgicznych dziedzinach jak szkolnictwo, po części lecznictwo itd. W przeciwnym razie nastąpi zbyt duże rozwarstwienie społeczne i zbyt mało Polaków będzie stać na opłaty, w tym ubezpieczenie. Aby ograniczyć panoszenie się ideologiczne polityków koniecznym jest, wręcz egzystencjonalnym, wprowadzenie demokracji bezpośredniej. Referendum i Weto to jedyne baty na polityków. No ordynacja wiekszościowa – trzeba przewietrzyć tę stajnię Augiasza !
Do tanga trzeba dwojga. Nie można nauczyć, jak ktoś nie chce SIĘ nauczyć.
Co do przyczyn …. Wyszłaby gruba księga.
Dlatego prawdziwego wykształcenia nie da się kupić za żadne pieniądze.