Szkolnictwo wyższe toczą liczne plagi, w tym zaraźliwy trąd, który jeszcze w PRL opanował pałac nauki, wraz z pałacem sprawiedliwości. Liczne reformy w III RP tego nie naprawiły i domena akademicka w czasie obecnego kryzysu jest w opałach.
Przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego w Krakowie odbyła się konferencja „Przyszłość szkolnictwa wyższego” zarejestrowana na YouTube (ponad 10 godzin!), lecz nie wzbudziła większego zainteresowania. Liczba odsłon zapisu spotkania wielu rektorów ledwie przekroczyła 100, gdy szkół wyższych mamy niemal 400, a etatowych akademików około 100 tys. Zdumiewające lekceważenie. Uczelnie podobno są na skraju przepaści (zresztą od początku III RP) i nikogo nie obchodzi ich przyszłość?
Rektorzy martwili się małym zainteresowaniem społecznym domeny akademickiej, co jest faktem, ale fakt swej odpowiedzialności za ten stan rzeczy taktownie pomijali, choć pod Deklaracją Społecznej Odpowiedzialności Uczelni widnieje 160 podpisów.
Były jednak głosy zasadne, podkreślające konieczność rozszczelnienia systemu blokującego rozwój młodych talentów. Mamy ludzi wybitnych, sprawdzają się za granicami, ale u nas giną w sztywnym systemie, i nie tylko finanse są tego przyczyną. Czesi czy Węgrzy mają lepsze efekty. Liczne u nas stopnie i tytuły nie interesują potencjalnych zagranicznych współpracowników. W nauce liczy się jakość, a nasze tytuły tej jakości nie gwarantują.
Rektorzy – w czasach niepewnych – spodziewają się nieznanych jeszcze plag egipskich, ale jakoś pomijają liczne, znane już plagi akademickie, które rujnują domenę, co od lat staram się naświetlać, dzieląc się moimi opiniami. Rektorzy wskazywali na niski prestiż polskich uczelni, daleko plasujących się w rankingach światowych, a przy tym nie wzbudzających większego zainteresowania podmiotów gospodarczych. Rektor AGH zauważył jednak poprawę prestiżu jego uczelni po uruchomieniu własnego browaru. Może to jest szansa dla polskich szkół wyższych? W końcu słynny browarnik, mistrz Jan Heweliusz, coś w nauce też zrobił, i to światowej.
No cóż, jeśli UJ ma własną winnicę to dlaczego AG-H nie może mieć browaru?
Ciekawe która uczelnia zafunduje sobie jako pierwsza “gorzelnię akademicką”?
Z magazynów bibliotecznych mało kto korzysta, książki pleśnieją … a piwnice świetnie nadają się na leżakowanie.
Jednym z łatwych, a oczywistych pociągnięć naprawczych byłaby likiwdacja wielu zbędnych uczelni.
Psójrzmy na Wawszawę – lista wielkich przedsiebiorstw przemysłowych, które uległy zagładzie w 3.RP: FSO, Ursus, Waryński, Huta Warszawa, PZL Okęcie. A to tylko szczyt “góry lodowej”.
A teraz zastanówmy się czy po likidacji przemysłu waszawskiego nadal potrzebne są nam takie instytucje jak: Politechnika Warszawska, Instytut Lotnictwa, Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych, IPPT PAN, parę innych instytutów PANowskich i resortowych, itd.
Czy stać nas na utrzymanie tego ballastu, który kształci niedouczone, półanalfabetyczne kadry dla nieistniejącego przemysłu PRL?