Przymusowe przenoszenie ludzi z miejsca na miejsce było praktykowano nie tylko za czasów rosyjskiego caratu, praktykowali je również Stalin i Hitler. Dobrowolne migracje ludzi też są sposobem zarządzania i pacyfikowania tyle, że tym razem tubylców, a nie przybyszów. (…) Naiwne teorie, że przybysze wnoszą świeżą krew nie tylko w sensie kulturowym lecz również w sensie biologicznym i rewitalizują dekadencką społeczność i kulturę tubylczą nie sprawdziły się w starożytnym Rzymie i nie sprawdzą się dziś.
Na rządowej stronie internetowej ukazała się informacja, że członek personelu medycznego, który odmówi szczepienia będzie mógł zostać wyrzucony z pracy albo skierowany do innych zajęć. Do jakich innych zajęć można skierować lekarza? Czy na przykład wybitny neurochirurg zostanie nocnym stróżem?. Czy w takim razie stróż, jeżeli się zaszczepi będzie mógł przeprowadzić trepanację czaszki?. Nie jest to pomysł nowy, niejaki Pol Pot, kierował lekarzy do kopania rowów a robotników do przeprowadzania skomplikowanych operacji, które oczywiście kończyły się śmiercią operowanego.
Eksperymenty medyczne na ludziach, przeprowadzane wbrew ich woli, jakimi można nazwać testowanie na nich nie sprawdzonej do końca szczepionki oznaczają, że ożywają praktyki doktora Mengele. Przecież doktor Mengele przeprowadzał wiwisekcję obozowych bliźniąt nie dla zabawy lecz dla dobra ludzkości, a walka o dobro ludzkości wymaga jak wiadomo ofiar.
Choroby bezobjawowe oraz przymusowa izolacja pacjentów nimi dotkniętych to znane i sprawdzone praktyki reżimu Stalina. Za czasów Stalina można było cierpieć na schizofrenię bezobjawową, która wymagała bezwzględnej izolacji od społeczeństwa, do pierwszego kwietnia tego roku ( prima aprilis?) można było cierpieć na bezobjawowy Covid -19, który tym bardziej wymagał izolacji.
Ożywają upiory przeszłości.
Powtarzalność historii jest całkowicie sprzeczna z poglądami Francisa Fukuyamy , który w wydanej w 1992 roku książce „ Koniec historii i ostatni człowiek” stwierdził, że liberalna demokracja i wolny rynek są tak doskonałymi ustrojami, że kończąc historię gwarantują jednocześnie koniec wojen i społecznych problemów. Polemizowanie z kompromitująco naiwnymi poglądami Fukuyamy nie ma dziś najmniejszego sensu lecz trzeba pamiętać, że jemu i jego akolitom zawdzięczamy (przynajmniej pośrednio) likwidację naszej armii, którą konsekwentnie przeprowadzono za rządów PO. Postulat likwidacji tej armii był stale obecny w debacie, której ton nadawali rodzimi utopiści. Obecnie wobec wojny rosyjsko ukraińskiej rację bytu straciły wszelkie rojenia o końcu historii, a demokracja liberalna nie rozwiązała żadnych problemów ludzkości. Wręcz przeciwnie, postulując na przykład swobodę poruszania się ludzi i traktując jako ideał świat bez granic i bez narodowości spowodowała, że odżył problem wędrówek ludów i związanych z tym zagrożeń. Wielkie wędrówki ludów, przede wszystkim Hunów i Germanów, doprowadziły jak wiadomo do upadku Cesarstwa Rzymskiego. Rzym początkowo wykorzystywał Germanów jako żołnierzy. Sytuacja stała się groźna, gdy zamiast małych grup żołnierzy w granicach cesarstwa zaczęły się osiedlać całe plemiona rządzące się własnymi prawami. Rzymianie ściągnęli sobie Germanów na kark na własne życzenie i na swoje nieszczęście. Podobnie jak obecnie Niemcy (czyli Germanie) ściągnęli sobie obcych kulturowo imigrantów z Azji i Afryki w nadziei na wykorzystanie ich zapału do pracy. Okazało się jednak, że przybysze przejawiają zapał wyłącznie do życia na niemieckich zasiłkach. Świat bez granic, zanik państw narodowych, całkowita swoboda przemieszczania się ludzi i kapitału to liberalne utopie, szkodliwe i niebezpieczne jak każda wcielana w życie utopia.
Paralelę pomiędzy upadkiem starożytnego Rzymu a upadkiem Europy bardzo ciekawie przedstawia młody historyk Dawid Engels. W 2013 Engels opublikował w paryskiej „éditions du Toucan” monografię dotyczącą obecnego kryzysu tożsamości Unii Europejskiej, zatytułowaną „Le déclin”. Wykorzystując dwanaście wskaźników, Engels porównuje w niej różne przejawy faktycznego (a nie postulowanego) systemu wartości UE z objawami kryzysu Republiki Rzymskiej.
Przymusowe przenoszenie ludzi z miejsca na miejsce zawsze było sposobem zarządzania przenoszoną masą ludzką a właściwie sposobem jej terroryzowania. Zsyłani na Sybir musieli dostosować się do nowych trudnych warunków i do praw lokalnych społeczności. Przymusowe przenoszenie ludzi z miejsca na miejsce było praktykowano nie tylko za czasów rosyjskiego caratu, praktykowali je również Stalin i Hitler. Dobrowolne migracje ludzi też są sposobem zarządzania i pacyfikowania tyle, że tym razem tubylców, a nie przybyszów. To tubylcy dostosowują się do praw przybyszów usiłują ich ugłaskać i przekupić. Przymusowa alokacja zapraszanych serdecznie przez Merkel migrantów miała stać się jednym ze sposobów pacyfikacji Polski. Obok „głodzenia” czyli rabowania należnych nam funduszy i nakładania nienależnych kar za niepodporządkowanie się posunięciom zagrażającym naszemu bezpieczeństwu energetycznemu.
Naiwne teorie, że przybysze wnoszą świeżą krew nie tylko w sensie kulturowym lecz również w sensie biologicznym i rewitalizują dekadencką społeczność i kulturę tubylczą nie sprawdziły się w starożytnym Rzymie i nie sprawdzą się dziś. Przez analogię do teorii krążenia elit Vilfredo Pareto, który za elitę uważał grupę najbardziej skuteczną w działaniu, a więc eliminującą elitę poprzednią można stwierdzić, że obcy kulturowo przybysze (czyli dla danej cywilizacji barbarzyńcy) zamiast wzbogacić kulturowo społeczność tubylczą dominują ją i w rezultacie przejmują władzę i teren. Prowokowanie wędrówki ludów czyli przemieszczania się dużych mas ludzkich niezależnie od tego czy kierujemy się szlachetnymi intencjami czy prymitywnym sentymentalizmem, czy wreszcie utopijną nadzieją na wykorzystanie imigrantów zagraża stabilności lokalnej kultury i losom mieszkańców gościnnego terenu. Niemcy nie potrafią wyciągać wniosków ze swojej historii. Nie ma w tym nic dziwnego, dawno się okazało, że starożytna zasada: „Historia Magistra Vitae Est” (historia jest nauczycielką życia) to tylko pobożne życzenie. Ludzie nie uczą się niczego na błędach swoich i na błędach historii, nawet jeżeli wydaje się, że ją rozumieją i nie sprowadzają do zbioru anegdot. Córka alkoholika wiąże się z alkoholikiem, uczeń wyrzucony z matury za ściąganie nadal ściąga, Germanie którzy podbili Rzym pozwalają się podbijać obcym.
Nieustannie wracają upiory przeszłości.
Ale chyba teraz nastąpi koniec tej historii, tych 6000 lat i tych 2000 lat.
Jako ludzkość mamy już wszystkie doświadczenia za sobą. Co nowego, to jedynie nowe formy starego zła. W zasadzie nie tylko nowe formy, ale i granice panowania nad człowiekiem dosunięte do “ściany” (technika, nauka).
Tu czeka nas jedynie cierpienie.