Co dzień Niedziela Palmowa
Co czułeś
jadąc na osiołku ze spuszczoną głową
w szpalerze wiwatujących
wymachujących palmami.
Woleliby,
żebyś jechał na słoniu
no, na wielbłądzie,
by poprzedzała cię
kohorta statystów
jazgot spikerów
huk trąb.
Czy wtedy
kochaliby cię mocniej?
nie rozsypałby się nazajutrz
piach, z którego lepimy miłość?
Co czułeś,
widząc ich na wylot,
serca bijące
jak młoty w główki
twoich gwoździ;
języki wysuszone przez upał
kiedy krzyczeli:
hosanna! hosanna!
a ty słyszałeś:
krwi! krwi!
Pokutujący Łotr
A w następnym tygodniu nie będziemy musieli stać w kolejce
do Sanhedrynu wystarczy jak włączymy telewizję, a 30 srebrników dostaniemy przelewem
wysłuchamy bajania człowieka w sutannie o zbawieniu Judasza
oraz tego, że zdrada nazywana inaczej jest naszym codziennym obowiązkiem
Domyślam się, że to Twój wiersz. Tak samo stoisz z boku, ze ściśniętym gardłem.
A gdzie stalibyśmy WTEDY? Nie mając w sobie dzisiejszej wiedzy? Jeśli apostołowie zdradzili, to w czym bylibyśmy od nich lepsi? Nasz “codzienny obowiązek zdrady” – grzech.
“Co czułeś?” – to chyba najważniejsze pytanie, jakie można zadać człowiekowi sprawiedliwemu i łagodnemu.
Wiersz akcentuje, że spośród różnych gatunków Jezus wybrał skromnego i poczciwego osiołka.
“Serca bijące jak młoty w główki twoich gwoździ” – poczułam siłę tej frazy.
Miłości jest tak dużo na świecie jak piachu, ale trwałej, czułej, prawdziwej – niewiele.
Wiersz bardzo refleksyjny na progu Wielkiego Tygodnia.
Czytam i będę do niego wracała.
Raczej nie wiersz, spontaniczny komentarz. Gdzie bym był? Odrzucam Barabasza, nawet tego bez maseczki, wrzeszczącego na czele tłumu.