Staram się na ogół unikać oglądania reklam w telewizji. Są one jednak wszechobecne i często się na jakąś trafia. Zauważyłam, iż zaszła w nich pewna zmiana, zwłaszcza jeśli chodzi o reklamowanie produktów spożywczych. Dawniej starano się podkreślać ich różne zalety – wyborny smak, cenne wartości odżywcze itp. Obecnie zaczyna dominować coś, co nazywam “negatywną reklamą”. Mówi się w niej głównie o tym, czego w danym produkcie nie ma,
Do napisania dzisiejszej notki skłoniła mnie reklama pewnych parówek. Ich główną zaletą miał być jakoby “brak konserwantów”. To oczywiste kłamstwo – gdyby tak było, to zepsułyby się one po jednym, góra dwóch dniach i nie dałoby się nimi handlować. Do kupna mięsa z kurczaków zachęca się twierdząc, że ptaki te były karmione paszą “bez dodatku GMO”. Czy to prawda – nie wiadomo. To nie jest nowe zjawisko. Od dawna reklamuje się żywność zawierającą “zero kalorii”, a ostatnio napoje i słodycze “bez cukru”. O różnych, często podejrzanych, słodzikach się milczy.
Mamy tu wyraźną sprzeczność. Z jednej strony badania naukowe prowadzą do coraz skuteczniejszych metod konserwowania żywności oraz do modyfikowania roślin [także genetycznie] tak by dawały większe plony i były odporne na choroby. Z drugiej strony efekty tych badań są przedmiotem agresywnych kampanii potępiających je w czambuł. Nie jest jasne – czemu ma to służyć? Zepsuta żywność jest groźniejsza dla zdrowia niż konserwanty, a pleśń jest dużo bardziej rakotwórcza niż GMO.
Dużo osób wzruszy ramionami i powie, że przecież nikt nie wierzy reklamom. To nieprawda – gdyby tak było, to nikt nie umieszczalby ich w telewizji, płacąc za to ciężkie pieniądze. To, co głoszą reklamy ma znaczene.
Dodaj komentarz