“Wolność jest tylko wówczas, gdy Naród tworzy jedność, a lud w nim żyjący czuje się włodarzem, nie zaś niewolnikiem garstki opętanych…”, JP II
W menu na dziś danie filozoficzne. Autorem jest Joseph Pearce. Jakiekolwiek związki z bieżącą sytuacją czy odniesienia do aktualnych wydarzeń są jak najbardziej przypadkowe…
Zapraszam do lektury.
__________________________***__________________________
Dlaczego wolność bez cnoty jest niebezpieczna
Dlatego jest tragedią zarówno dla wolności jednostki, jak i dla dobra wspólnego, ponieważ słowo „cnota” zostało usunięte z naszego słownika.
W centrum całej polityki znajduje się konflikt lub przynajmniej napięcie między wolnością indywidualną a dobrem wspólnym. Ten konflikt lub napięcie rodzi szereg paradoksalnych pytań. Na przykład, w jakim stopniu moje przyznanie sobie wolności prowadzi do odebrania wolności innym? Czy moje prawa szkodzą innym? Jeśli tak, czy moje prawa są złe? Te paradoksy stanowią zagadkę, którą musimy rozwiązać, jeśli mamy znaleźć zdrową równowagę między moimi prawami jako jednostki a prawami innych. Jest to paradoks ujęty przez Oscara Wilde’a, który upierał się, że anarchia jest „własnym Judaszem wolności”, lub paradoks podsumowany przez Edmunda Burke w maksymie, że wolność musi być ograniczona, aby ją posiadać, lub paradoks, na który nalegał Aleksander Sołżenicyn, że samoograniczenie jest sercem całej prawdziwej wolności. [w oryginale: (…)here is the true Christian definition of freedom. Freedom is self-restriction! Restriction of the self for the sake of others! -tłum.]
Przetestujmy te paradoksy i tych mędrców. Czy libertyn naprawdę cieszy się wolnością? Czy „wolna miłość” jest naprawdę darmowa, czy też ma strasznie wysoką cenę?
Te pytania przyszły mi do głowy w tym tygodniu podczas wizyty w Rzymie [2016r! -tłum.], kiedy spotkałem się z młodą kobietą, ubraną punkowo i wyraźnie pijaną od alkoholu, narkotyków lub obu naraz. Rzuciła się do mnie, agresywnie błagając o pieniądze, podczas gdy jej wspólnik, mężczyzna nieco starszy i podobnie ubrany, rozciągnął się, kołysząc pod ścianą. Prawdopodobnie wybrali ścieżkę najmniejszego oporu, którą bez wątpienia nazwaliby wolnością, i zrobili, co chcieli, a nie to, co powinni. Są teraz uzależnieni od swoich „wolności” – alkoholu, narkotyków i seksu. Ale pomimo wszystkich deklaracji o ich „prawie” do bycia „wolnymi”, są mniej wolni niż reszta z nas. Prawda jest taka, że złe nawyki stają się nałogiem, a osoby cierpiące na nałóg nie są wolne. W przewrotnym paradoksie zniewolili się w imię wolności.
Co gorsza, a przynajmniej tak samo źle, pozwolili sobie na swobodę z innymi, korzystając z wolności dla siebie. Ilu naiwnych młodych ludzi zostało uwiedzionych do życia w niewoli? Ilu zostało usidlonych przez te uzależniające złe nawyki w imię złudnej „wolności”? Ilu zawdzięcza swoją niewolę tym, że są wykorzystywani przez obiecujących im wolność? Ilu ludzi żyje w złym i żałosnym życiu, ponieważ byli wykorzystywani przez złośliwych i żałosnych rodziców lub przyjaciół?
Po wystawieniu na próbę trzech mędrców – Wilde’a, Burke’a i Sołżenicyna – możemy być może zgodzić się, że libertyn nie tylko odbiera wolności innym, ale w rzeczywistości zabiera sobie wolność, kiedy korzysta z takich wolności. To sytuacja przegrana. Utrudnia własne życie, czyniąc życie swoich sąsiadów nieszczęśliwym. W tej ekonomii samozadowolenia nie ma zwycięzców.
Może powinniśmy zakończyć, przypominając sobie, że występek prowadzi do okrucieństwa, ponieważ jest ono po prostu zewnętrznym przejawem występku. Przeciwieństwem występku jest cnota, z której ostatnią jest wolny wybór ograniczenia naszej wolności, abyśmy mogli ją posiadać. To wybór samoograniczenia jako ścieżki wolności. Dlatego tragedią zarówno dla wolności jednostki, jak i dla dobra wspólnego jest to, że słowo „cnota” zostało usunięte z naszego słownika i programu nauczania. To źle wróży na przyszłość. Społeczeństwo pozbawione cnót będzie okrutne, a okrutne społeczeństwo będzie tak samo dbać o autentyczną wolność, jak dba o cnotę. Czy w takim razie wolność może prowadzić do niewolnictwa? Lepiej w to uwierz.
_________________
Why Freedom Without Virtue is a Dangerous Thing, Joseph Pearce, October 6, 2016
_________________
Komentarz: notka o autorze pod tekstem źródłowym.
Alternatywą zawsze jest:
Specjalnie dla pana Space’a, za postawę. :)
Świeżynka. Powinna przypaść do gustu. Istna kopalnia! :)
The 4th Annual Fake News Awards!
Ekipie z serwisu bibula.com polecam własny regulamin przedruku.
Nieprawdaż? LINK
Dla porównania: C-19 czyli eksperci też kręcą
Nie no…powinien Pan serdecznie podziękować i zapytać grzecznie czy nie potrzeba więcej.
(Antoni Słonimski (nie Bartoszewski jak niedouki utrzymują) powiedział/napisał kiedyś zdanie, które teraz żyje własnym życiem nb. nie do końca zgodnym z intencją autora…
Jeśli nie wiesz jak się zachować na wszelki wypadek zachowaj się przyzwoicie…. Jak widać maksyma ta nie jest powszechnie znana i stosowana.)
Mam nadzieję, że to takie niedopatrzenie. Publikowali już moje wpisy i nie było problemu.
Co z nią zrobić? Wywiesić? :)
Nowa Normalność w praktyce. How dare they?
LINK
“Dlaczego wolność bez cnoty jest niebezpieczna”?
Bardzo źle postawione pytanie…
Zgadzam się bardziej z myślami Krzysztofa Karonia, który prawi, że nie ma czegoś takiego, jak “wolność”. Dlaczego nie ma? Bo każdy z nas jest niewolnikiem własnego żołądka. Żeby ten żołądek napełnić, trzeba w wyniku samodyscypliny odebrać sobie wolność, żeby wykonywać różne nieprzyjemne czynności, za które jesteśmy wynagradzani. Bo tylko wtedy sobie kupimy coś do żarcia. No, chyba, że ktoś sam produkuje żywność, to musi sobie odebrać wolność, żeby hodować zwierzęta na mięsko, lub tam zbierać warzywa z pola.
A każdy zamiast tych nieprzyjemności by wolał słuchać muzyki, napić się dobrego wina, czy podróżować. A niektórzy posiadają do tego “wolność”, ale kosztem innych, którzy na nich pracują. A czym jest taki stan, jeśli nie kradzieżą? I nieważne czy dzieje się to w postaci wykonywania niepotrzebnego zawodu,czy kradzieży samochodu. To jest kradzież.
Nie ma ludzi wolnych i nie ma czegoś takiego, jak wolność. Nawet jeśli ktoś tak uważa, to dzieje się to w wyniku kradzieży. A czy kradzież to wolność? No nie bardzo, jeśli narusza wolność innych.
Wiesz w ogóle, co oznacza słowo cnota? Wdaje mi się, że nie wiesz.
Cnota jest trwałą dyspozycją do dokonywania dobrych wyborów moralnych, dokonywania czynów moralnych. Ukształtowana cnota jest trwałą sprawnością moralną osoby.
U osób nieukształtowanych, zdemoralizowanych, psychopatycznych i tym podobnych wybory moralne-WOLNE WYBORY MORALNE godzą w inne wartości-są niemoralne.
A teraz przeczytaj: Dlaczego wolność bez moralności, bez prawidłowo działającego sumienia jest niebezpieczna”? Ty odpowiadzasz: Bardzo źle postawione pytanie…
Bardzo zła odpowiedź, moim zdaniem.
No złe pytanie, ale nie za sprawą słowa “cnota”, tylko wyrazu “wolność”.
“Wolność bez cnoty” jest niebezpieczna, to jasne.
“Wolność z cnotą”, brzmi pięknie, ale będę się dalej czepiał słowa “wolność”.
Cnotliwy człowiek nigdy nie będzie w pełni wolny, bo ktoś do pracy jednak chodzić musi. Oczywiście, można wykonywać pracę taką, jaką się lubi, ale gdyby każdy wykonywał pracę taką, jaką lubi, to?
-kto dostarczy Ci prąd?
-kto wywiezie Twoje śmieci?
-kto oczyści Twoje ścieki?
-kto naprawi w mrozie drogę, po której jeździsz?
-kto zabije i obedrze ze skóry świnie, które spożyjesz na obiad?
I tak można wymieniać wiele wiele zawodów nieprzyjemnych, aczkolwiek niezbędnych do życia. Twoja wolność od wykonywania tych nieprzyjemnych prac,to odbieranie wolności innym, którzy są do tej pracy zmuszeni.
Natomiast,jeśli sam wykonujesz pracę, której nienawidzisz, ale musisz ją wykonywać, bo nie miałbyś czego żreć, to możesz być nawet najbardziej cnotliwym człowiekiem na Ziemi, ale nie będziesz wolny.
Czekam na dowód, że Karoń tak powiedział.
Jest. Pan myli przymus społeczny, polityczny czy militarny z potrzebami związanymi z fizyczną egzystencją. Tak do życia, jak i jedzenia NIKT nie zmusza. Ale np. do noszenia maseczek już tak.
Rozważania o wolności, o których pan wspomina, prowadzi zawodowy filozof. Na tej zasadzie, to po śmierci dusza trafia do nieba i dalej nie jest wolna, ponieważ podlega rygorom tamtego ‘miejsca’. Jak się sprzeciwi, to wiadomo jaka jest alternatywa. W związku z tym dusza też nie jest wolna. Dywagacje akademickie są fajne, ale biegną na trochę innym poziomie abstrakcji. Zdecydowanie obok tego, o czym mowa w artykule.
Wprost tego nie powiedział, ale ja wyciągam z jego słów taki wniosek.
Oczywiście, nie ma przymusu do jedzenia. Każdy w ramach wolności może odmawiać jedzenia. Wiemy jednak jakie są skutki w takim przypadku, a nasza Wiara mówi nie zabijać, także siebie. Głodówka oznacza zatem wolność, ale na pewno nie jest cnotą.
Nie wiem co tam pańska wiara czy Wiara mówi, ale moja twierdzi ‘Nie morduj’.
Na początku lat 80tych ‘amerykańscy naukowcy’ też udowadniali, że wolna wola nie istnieje. Na tej samej zasadzie, pozornymi oczywistościami i manipulacją pojęciową można ‘udowodnić’, że wolność też nie istnieje.
A istnieje? Potrafiłbyś przeżyć dłużej bez jedzenia i picia?
Oczywiście! Każdego dnia może pan powiedzieć Panu Bogu tak, albo nie. I w tej akurat kwestii ma pan absolutną wolność. Czyli jednak istnieje. :)
Powiem więcej: może pan swobodnie pociągnąć ścieżkę coki czy co tam komu smakuje i Pan Bóg mandatu za to nie wystawi. A życie już tak.
W jedzeniu też ma pan luzik. Ale jeżeli chce pan wpierniczać cokolwiek pomimo świadomości czym się to skończy, aaa to już jest insza inszość. To już są klimaty i logika zbliżone do strajku kobiet. :)