Honor rozumiany potocznie jest pojęciem sprzecznym z katolicką moralnością.
Honor motłochu nakazuje człowieka, który nas obrazi, strzelić w mordę, a honor wyższych sfer nakazuje go wyzwać na pojedynek. Z punktu widzenia chrześcijaństwa obie te postawy są niemoralne.
Honor to są pewne zasady, których się trzymamy, a jak się nie trzymamy, to się wyzywamy na pojedynek.
Podstawową zasadą honoru jest szacunek dla godności innych osób. Aby wyrazić szacunek dla innego człowieka, który nas obraża, wyzywamy go na pojedynek – a gdy szacunku brak, to lejemy go w mordę. Na tym polega honor.
Honor to przede wszystkim dobra sława, to godność jaką człowiek ma w społeczności, to pozytywne opinie jakie ma w swoim środowisku. Ale honor w ten sposób samodzielnie w praktyce nie występuje – jest rozpoznawany i prezentowany tylko w kontekście obelgi, obrazy, słownego spostponowania, werbalnego poniżenia i może zaistnieć tylko w ramach czynnej niezgody na te wszelkie obelgi.
Niezbędnym elementem honoru jest czynna reakcja na czyjeś negatywne słowa, na oszczerstwa, kalumnie, pochopne sądy czy obmowę. Honor to dobro duchowe, które musi być bronione – samodzielnie, bez obrony fizycznej nie istnieje.
Człowiek niehonorowy nie zareaguje na cudze złe słowa, albo odpowie tym samym, człowiek trochę honorowy w odwecie na złe słowa doprowadzi do rękoczynów, a człowiek w pełni honorowy wyzwie na pojedynek. Nie ma honoru ten, kto nie jest gotowy go czynnie bronić.
Honor zezwala na pojedynki, a nawet je nakazuje. Pojedynki to główny cel honoru, więc człowiek honorowy powinien się pojedynkować.
Być może pojedynki to tylko drobna część wszystkich spraw honorowych, ale tylko dlatego, że w pozostałej części pojedynek tkwi ukryty, jest domyślny, niedopowiedziany.
To tak jak z politycznymi stosunkami międzynarodowymi – wszystkie w ostateczności prowadzą do wojny. To, że wojny się toczy rzadko o niczym nie świadczy – ale wszelka dyplomacja w swych argumentach, gdyby je ciągnąć do końca, opiera się o wojnę. W praktyce dyplomatycznej nie ciągnie się tych argumentów do końca, bo każdy dobrze wie, że na ich końcu jest wojna.
I analogicznie jest we wszystkich sprawach dotyczących honoru zawsze na końcu każdej argumentacji jest pojedynek. A to, że się o nim nie mówi w każdej sprawie honorowej i do niego najczęściej nie dochodzi, to tylko dlatego, że każdy dobrze wie, że ten pojedynek na końcu zawsze tkwi.
Znane są takie dwie słynne tezy polityczne Clausewitza: „Wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami”. oraz: „Pokój to zawieszenie broni pomiędzy dwiema wojnami”. W kwestii honoru można je sparafrazować tak: „Pojedynek jest jedynie kontynuacją życia człowieka honorowego innymi środkami”, oraz: „Życie człowieka honorowego to czas pomiędzy dwoma pojedynkami”.
Dziś jest mniej pojedynków i dlatego jest mniej honoru. Honor i pojedynek są nieodłączne. Tak jak nieodłączne jest państwo i wojna.
Honor mniej dotyczy kobiet, bo kobiety zazwyczaj są bardziej moralne, mniej grzeszą, mniej się obrażają, a więc mają mniejszą potrzebę pojedynkowania się. Ostatnio kobiety stają się coraz bardziej agresywne, a zatem częściej się unoszą honorem.
Honor u ludzi jest tym, czym warczenie u psów – ale nie ten pies jest bardziej honorowy, który głośniej warczy, ale ten, który w końcu zdecyduje się ugryźć albo da się ugryźć. Ten, który przestanie warczeć i ucieknie wykaże brak honoru.
Najsłynniejsze przemówienie polskiego polityka dotyczące honoru, ukazujące istotę polskiego rozumienia honoru, wykazujące kwintesencję honoru, definiujące honor – to oczywiście przemówienie Becka w Sejmie z maja 1939 roku zakończone słowami: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor.”.
Istotą tego przemówienia jest to, że by zachować honor wdamy się w wojnę, by zachować honor damy się zabić, pozwolimy by miliony z nas zginęły, ale honor zachowamy. W imię obrony honoru wdamy się w pojedynek, nawet jeśli będzie nierówny. Damy się fizycznie zniszczyć, by zachować dobro duchowe.
Tak rozumiany honor został spisany przed wojną w kodeksie Boziewicza. Ten kodeks zajmuje się głównie zasadami pojedynkowania się.
Ale taka honorowa postawa jest niemoralna. Kościół katolicki to potępia i uznaje za grzech.
Dziś kodeks Boziewicza prawie każdy zna, a przynajmniej wie, że coś takiego istnieje, ale mało kto wie, że przed wojną powstał też zgodny z katolickim rozumieniem honoru “Harcerski Kodeks Honorowy”, który nie dopuszcza pojedynków: „czy urażona cześć kobiety zyska cokolwiek poprzez to, że w pojedynku życiem będzie ryzykowała osoba droga jej sercu, mąż, narzeczony czy brat; nie dodawszy niczego narazi ją na większe jeszcze nieszczęścia, w razie zranienia, albo, co gorsza śmierci drogiej osoby – śmierć obrażającego również niczego przecież nie naprawia”
Grzegorz GPS Świderski
Mógłby Pan to uzasadnić?
Dobrze to uzasadnił Szczepan Twardoch:
“Dobra sława to “utrwalone w określonym kręgu społecznym pozytywne opinie o moralnych zaletach poszczególnych osób, a także grup społecznych”.33 Rodzaje zła moralnego polegającego na naruszenie cudzego honoru lub dobrej sławy są następujące: obelga (contumelia), czynna, słowna lub symboliczna, czyli zachowanie, które w rozumieniu człowieka lub środowiska wyraża dezaprobatę i chęć poniżenia jego własnej osoby, następnie posądzenie (iudicium temerarium)., polegające na nieuzasadnionym, pochopnym sądzie negatywnym o innej osobie wyrażający podejrzenie względnie powątpiewanie odnośnie do posiadanych przez nią osobistych zalet, albo nawet przeświadczenie o ich braku. Dwie formy zachowań zewnętrznych naruszających dobrą sławę to obmowa, (detractio), czyli rozgłaszanie ujemnych moralnie opinii na temat poszczególnych osób lub całych grup, nawet jeżeli są to sądy prawdziwe a dotyczące spraw ukrytych, nieznanych ogółowi, oraz oszczerstwo (calumnia), czyli kłamliwe przypisywanie komuś wielkiego, bardzo obciążającego zła.34
Honor i dobra sława są składnikami przysługującej człowiekowi słusznej afirmacji swojego “ja”, która znajduje swoje odzwierciedlenie w ustalonych społecznie normach zachowań. Honor jest zatem dobrem duchowym, które może i powinno być przez człowieka bronione. Uzasadnienie sprzeciwu wobec zbrojnej obrony honoru prezentowane jest w sposób następujący: w wypadku naruszenia honoru lub dobrej sławy nie ma miejsca agresja we właściwym tego słowa znaczeniu, a siła i walka zbrojna nie stanowią środka zdolnego skutecznie zabezpieczyć przed utratą honoru. Agresja jest działaniem, podjętym przez sprawcę, które zmierza do zniszczenia dobra stanowiący moralnie uprawniony przedmiot posiadania innej osoby. Honor zakorzeniony jest w moralnej godności i wartości osoby ludzkiej, jak również w nabytych przez nią zaletach moralnych. Zewnętrzne jego okazy, czyli cały zestaw ludzkich zachowań mających na celu niejako potwierdzić moralne zalety jednostki, są jedynie przejawem honoru, jego emanacją. Dlatego też odmowa owych zachowań nie dotyka honoru w jego autentycznym statusie. Dobra sława jest zestawem dobrych opinii, żywionych przez wiele osób – jej naruszenie nie może ogarnąć całego kręgu społecznego, w jakim się dokonuje. Ponadto nie determinuje bezpośrednio cudzych opinii w sposób nieodwracalny.35
Zastosowanie siły i oręża odbywa się w sferze materialnej, zewnętrznej, zaś honor i dobra sława są dobrami natury duchowej. Zastosowanie siły fizycznej dowodzi jedynie posiadania cielesnych sprawności, a te nie zawsze idą w parze z cnotami moralnymi. Zastosowanie siły powoduje jedynie przeżycie lęku i grozy, nie wzbudza natomiast odczucia szacunku, aprobaty i czci, bez których nie ma zewnętrznego wyrażenia honoru. Warto podkreślić, że w obręb wyrażenia “zastosowanie siły” zawiera się zarówno spontaniczna agresja, wywołana gniewem, jak i regulowany zestawem przepisów i obyczajów pojedynek. 36
Z takim pojmowaniem honoru zgadza się Harcerski Kodeks Honorowy z roku 1925, który nie dopuszcza pojedynków, uzasadniając to w następujący sposób: “czy urażona cześć kobiety zyska cokolwiek poprzez to, że w pojedynku życiem będzie ryzykowała osoba droga jej sercu, mąż, narzeczony czy brat; nie dodawszy niczego narazi ją na większe jeszcze nieszczęścia, w razie zranienia, albo, co gorsza śmierci drogiej osoby – śmierć obrażającego również niczego przecież nie naprawia”37
Cóż więc czynić ma katolik, wyzwany na pojedynek? Autorzy “Harcerskiego Kodeksu Honorowego”, odwołując się do etyki katolickiej nakazują, by wyzywającemu odpowiedzieć, iż przyjęło się kodeks honorowy, który nie dopuszcza pojedynków, i zaproponować załatwienie sprawy według rzeczonego kodeksu, w razie odmowy polecając spisać protokół jednostronny, i uznać sprawę za załatwioną.38
Ryszard Mozgol cytuje następującą formułę: “Wiedz o tem, że jako chrześcijanin, chcąc [być] Bogu i Kościołowi posłusznym, a imię chrześcijanina nad wszelkie miana odważnych i mężnych przenoszę. Dlatego chociaż przez wzgląd na szacunek wobec praw Bożych i kościelnych pojedynku od ciebie nie przyjmuję, to gotów jestem wszędzie, gdziekolwiek mnie zaczepisz, bronić siebie i gwałt gwałtem odeprzeć. (Schmalzgruber Ius Eccl. tit. XIV, de cler.) .”39”
Itd, itp, a więcej tutaj. Jeśli w ogóle to kogoś interesuje.
Mnie interesuje (a Poruszyciela przeraża,że mnie interesuje) kiedy narody zaczną weryfikować założenia “nowej normalności” i w jaki sposób będzie to przebiegało.
To znaczy ja sobie mniej więcej wyobrażam jak (bo historia magistra vitae est) są jednak na tym portalu osoby, które owych przypuszczeń straszliwie się obawiają.
Mam też takie przypuszczenie, że własnie Niemcy będą jednymi z pierwszych weryfikatorów.
Oj będzie się działo.
Pytałem się o sprzeczność pomiędzy katolicyzmem, a pojmowaniem honoru i formą jego obrony, a Szanowny Pan uraczył mnie Szczepanem Twardochem, który zasłynął zwięzłym i wymownym:
z punktu widzenia osoby innej narodowości do której się przyznaje
Zacytuję, moim zdaniem, dość trafną recenzję jego twórczości:
Co by nie myśleć o recenzjach książek ( są też entuzjastyczne- po stronie lewicowych poniewierców) ta wydaje mi się w sam raz, lecz przede wszystkim, co ma wspólnego Twardoch z katolicyzmem i nauką kościoła o sposobach reakcji na przekroczenie granic. Godzenie w honor jest tylko jedną z wielu prób (czasem skutecznych) przekroczenia granicy.
Kto to jest Twardoch i dlaczego o nim piszecie ?
Podałem info kto i sugestię, aby nie pisać. :))
…w moim pytaniu jest ,powiedzmy, sugestia retoryczna…:-)).
Tymczasem w DE…
Link
Link
Nie wiem jak długo wytrzymają.
…i jak będzie wyglądało odbicie wahadła.
Oni bywają tak niezwykle systematyczni…
»Die Deutschen haben eine lange Leitung, aber auch eine kurze Zündschnur. Wer hat das Streichholz?«
Christian Wolf
(Niemcy mają długi czas reakcji, ale także krótki lont. Kto ma zapałki…?)
Niemieckie barwy:
– czarna – kolor ich serc
– czerwona – kolor krwi pomordowanych milionów w IIWŚ
– złota – kolor złota … ukradzionego całej Europie w IIWŚ
Oczywiście tak też można myśleć, ale to do niczego nie prowadzi. Poza tym takie myślenie, takie postrzeganie Niemców wpajano nam od dawna. Podobnie jak obrazy Żydów wyłącznie jako nieszczęśliwych ofiar Holokaustu. W żadnym razie zaś jako agresywnych, bezwzględnych ,pozbawionych jakiejkolwiek empatii wobec innych narodów “inwestorów”, nowego narodu panów.
Cholera! Znów w jakieś bagno wdepnąłem! Znacie jakiś sensowny portal, gdzie się toczy merytoryczne dyskusje?
Portal “w … u Murzyna”.
Jacy są inteligentni Murzyni to zobacz sam w załączonym nagraniu. Już od marca 2020 chylę czoła przed tym Murzynem. W ostatnich dniach, Prezydent Tanzanii zdecydował, że sam przekona się czy testy na koronawirusa u niego w kraju są wiarygodne Wysłał do laboratorium próbki z fałszywymi danymi z owoców, mięsa, zwierząt, a nawet z oleju silnikowego, ….
Okazało się np., że koza czy papaja ma koronawirusa …
Czy prezydent Tanzanii ujawnił wadliwe testy COVID-19, testując próbki które udawały ludzkie?
Przypomnę, że w marcu 2020:
„Prezydent Tanzanii John Magufuli poinformował, że pomimo trwania światowej pandemii koronawirusa, nie zdecyduje się na zamykanie kościołów lub ograniczanie dostępu do Mszy świętej. Afrykański przywódca podkreśla, że „kościoły powinny być zawsze otwarte”. Dodał, że nie obawia się przyjmować Komunii świętej, ponieważ „z Jezusem w Eucharystii jest bezpieczny”.
„Pomimo strasznych wiadomości i drastycznych kroków światowych przywódców mających na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się koronawirusa – w tym zamknięciu Mszy katolickich w całym zachodnim świecie – my nie zamykamy kościołów” – powiedział John Magufuli. Prezydent kraju liczącego blisko 57 milionów mieszkańców jest katolikiem, a decyzję swą ogłosił w katedrze św. Pawła w stolicy kraju.
„Nalegam moi bracia chrześcijanie, nie lękajcie się, nie przestawajcie gromadzić się, aby wychwalać Boga” – powiedział prezydent Tanzanii. „Dlatego jako rząd nie będziemy zamykać kościołów ani meczetów” – dodał.
„Zamiast tego powinniśmy być zawsze otwarci na ludzi szukających schronienia u Boga” – nalegał Magufuli. „Kościoły to miejsca, w których ludzie mogą szukać prawdziwego uzdrowienia, ponieważ tam mieszka prawdziwy Bóg. Nie bójcie się chwalić i szukać oblicza Boga w kościele” – podkreślał afrykański przywódca. „Koronawirus nie może przetrwać w eucharystycznym Ciele Chrystusa” – zauważył.
„Właśnie dlatego nie wpadłem w panikę podczas przyjmowania Komunii Świętej, ponieważ wiedziałem, że z Jezusem w Eucharystii jestem bezpieczny” – powiedział prezydent Magufuli. „To czas budowania naszej wiary w Boga” – dodał.”
Nasi też nie gorsi, Noce i dnie (1975) – “Pij, bo cię zaraza weźmie!”
Laudetur Iesus Christus et Maria semper Virgo
Jedyna rada to założyć własny portal.
Będzie pan sam zadawał tematy i sam się spierał.
Żadnej przypadkowości , a przy tym niezwykle wysoki poziom.
Żadnych irytujących wyskoków.
Że co ?
Że nikt tego nie będzie czytał ?
A jakież to ma znaczenie.
Poza tym nie wygląda Pan na człowieka ,któremu robiłoby to różnicę…
Bo panie! My to proste chłopy som, ale Naczelnego obrażać? Intelektualnie? Szczepanem?!! :)) No, miej pan litość…
Pan, owszem, wpadł. Ale nie w błoto tylko pod prysznic. Możliwe, że nie wychwytuje pan tych subtelności, ale proszę się nie obawiać. Tu się pan nie ubrudzi…
Honor to nie jest kwestia dobrej sławy proszę jegomościa, to jest kwestia sumienia, a to jest zawsze indywidualne-osobiste. Tyle w temacie lewackich głupot, które pan wypisuje w tym poście.
Jedyne nad czym warto się zastanowić, to kwestia zdradzieckich przywódców, którzy rzekomym honorem zasłaniali się w momencie, gdy posyłali prawdziwych polskich patriotów na rzeź. Swojego honoru człowiek nie broni cudzymi, bezbronnymi rękami.
“Zastosowanie siły powoduje jedynie przeżycie lęku i grozy, nie wzbudza natomiast odczucia szacunku, aprobaty i czci, bez których nie ma zewnętrznego wyrażenia honoru.” Rzeczywistość przeczy tej tezie, zatem jest ona błędna. Nic nie wzbudza takiego respektu jak siła. Gdy ktoś może mnie do czegoś zmusić, to respekt pojawia się automatycznie. Kiedy mogę komuś wejść na głowę, a ten się nie broni, wtedy rośnie poczucie bezkarności i zło eskaluje.
W czasach gdy istniała tradycja pojedynków ludzie bardziej ważyli słowa. Było wiadomo, że jeśli rzucisz oszczerstwa pod czyimś adresem, to możesz skończyć na cmentarzu. Tchórze, jakimi zawsze byli nosacze wybrani bardzo nie lubili tej tradycji, bo zawsze chętni do oszczerstwa i niechętni do otwartej walki, w której nie mieli szans musieli być jej przeciwni. Pamiętam epizod opisany w biografii Schopenhauera związany z owym nosaczowym lękiem przed ową tradycją. Nosacze na uczelni walczyli o to, by znieść tą “barbarzyńską” tradycję i forsowali swoje obostrzenia, zgodnie z którymi nie wolno było uderzyć nosacza. Całe szczęście byli jeszcze wtedy normalni niemcy, którzy do przeforsowania tego typu praw nie dopuścili, a nosacza, który ów przepis forsował po gębie prali regularnie.
To nie niemcy, to nosacze niemieckojęzyczni.