Dziś, na portalu braci Karnowskich Wpolityce zamieściłem wpis pod tamtejszym artykułem, traktującym o tym, jak to parę tygodni temu irański tankowiec „przewożący ropę do Syrii” i uznany przez to za „wspierający terroryzm” został zatrzymany w Gibraltarze przez Brytyjczyków. I teraz – ku niezadowoleniu Waszyngtonu – zostaje wprawdzie zwolniony z aresztu w gibraltarskim porcie, jednak USA, w swym nieustającym zatroskaniu „o pokój światowy” ostrzegają państwa, które chciałyby temu tankowcowi udzielić pomocy, że będą traktowane jako „wspierające terroryzm”.
Idiotyzm tego tekstu wprost bije po oczach. Nic tam nie trzyma się kupy. Dlaczego Iran miałby wysyłać ropę do sąsiedniej Syrii tankowcem, przez brytyjski Gibraltar? I jakim prawem „miłujące pokój i demokrację” Stany Zjednoczone wchrzaniają się w to i zaogniają zatarg, który można załatwić między między stronami, na poziomie ataszatów? Wrzuciłem więc takie zapytanie: „A dlaczego Iran miałby wysyłać ropę do sąsiedniej Syrii tankowcem przez Gibraltar? To tak, jakby Polska wysyłała węgiel do Szwecji przez Egipt i to samolotami. Ktoś tu myśli, że ludzie już całkiem są bez mózgów”.
Wpis został przez admina momentalnie zablokowany i pojawiło się, jak zwykle u nich, czerwone upomnienie: Popraw treść komentarza. Ponieważ wpisy u Karnowskich blokowane są szybko, prawie natychmiast po próbie ich zamieszczenia, znaczy to, że są blokowane „ z automatu” i automat ten – być może o imieniu Maks, jak Sztuczna Inteligencja, która przedstawia mi się tym imieniem ilekroć dzwonię do swego serwisu komórkowego Orange – został u Karnowskich zaprogramowany na niezwykle subtelne odcienie znaczeniowe. Takie, że w Karnowscy są w stanie natychmiast blokować każdą nieprawomyślność w wypowiedziach internatów, wyczuć najmniejszy niuans, który obecnej władzy mógłby się nie podobać lub cień zbyt odważnego wnioskowania, który mógłby wzbudzić zatroskanie o “spolegliwość Priwislińskiego Kraju” u naszej ulubionej ambasadorzycy, Mosbacher.
Oto cenzura na ambitnym poziomie technologii! Już nie cenzura samych słów, ale tropienie zamiaru, myślozbrodnia. Bracia K. już całkiem nie kryją, że ich ulubionym autorem jest Orwell, a oni sami zmieniają się – co zresztą widać po dość już oślizłym wyrazie buźki każdego z nich – w pionki ustawione na straży pisowskiego reżimu „narodowo-patriotycznego pod kontrolą naszego największego zamorskiego sojusznika i jego agend w Berlinie i Telavivie”.
Pranie polskich mózgów przed wysiedleniem trwa.
20.08.19
Pokutujący Łotr
Błagam Autora (Pokutującego Łotra) o szacunek dla naszej pięknej mowy ojczystej, a więc – zaniechanie tej strasznej nowomowy, wywracającej (odwracającej) semantykę kolejnych pojęć! Tę akurat “zamianę” wymusili “utytułowani badacze” ze skomunizowanych szkół, zwanych dla niepoznaki “Uczelniami”! A inni “badacze języka” (językoznawcy, jak Stalin!) zatwierdzili to ochoczo jako normę w słownikach!!!
Zapewne chodziło Panu o określenie: “uległość”! Przypominam więc, że określenie “spolegliwy” (a zatem i “spolegliwość”) wprowadził do języka polskiego prof. T. Kotarbiński, w swoim “Traktacie o dobrej robocie”. To piękne słowo (ale i piękne jego znaczenie) zaczerpnął prawdopodobnie z języka czeskiego i oznacza CZŁOWIEKA, NA KTÓRYM MOŻNA POLEGAĆ! [“Opiekun spolegliwy”.] Którego postawa życiowa jest zaprzeczeniem uległości!
Proszę więc poprawić w notce, ale i zachować ten mój komentarz, bo może przyda się innym odwiedzającym.
Postawa Karnowskich też jest zaprzeczeniem uległości. PISrael może natomiast na nich polegać, niezawodnie. PS Kotarbiński był spoko ;) Nie licząc tego, że nie rozumiał, że to co krytykuje w chrześcijaństwie, jest właściwie jego wypaczeniem (w sumie krytykował katolewactwo czy inaczej nowe (czyt.czerwone) chrześcijaństwo).
Mam wielki szacunek dla mojej mowy ojczystej i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, o czym Pan pisze. Ale teraz ja Panu wytknę, że nie zechciał Pan zauważyć, iż całe to wyrażenie “spolegliwość Priwislinskiego Kraju” jest wzięte w cudzysłów, jako właśnie nowomowa, rusko-komunistyczna. Bo taką rolę – namiestnika – pełni w Polsce rzeczona pani ambasador, coraz bardziej przypominająca rosyjskiego ambasadora Repnina. Stąd i wyrażenie “Priwislinski Kraj” – czy tu też mi Pan zarzuci, że nie jest ono polskie? Zgoda. I takie ma być, odpowiednio do poetyki tego fragmentu. Proszę czasem odczytywać ironię, intertekstualność. Nie zawsze tak dosłownie! :-) Pozdrawiam.
Z pewnością potrafię odczytywać ironię, jednak Pan nie do końca potrafi ją wyrażać, niestety. Bo jeśli chciał Pan odwołać się do spolegliwości w znaczeniu ironicznym, to należało ją ująć W OSOBNY CUDZYSŁÓW! Wówczas moglibyśmy to rozumieć, jako: pewność polegania (spolegliwość) na… uległości “Priwiślińskiego Kraju”. I byłaby to figura groteskowa (a nawet paradoksalna); jednak pod warunkiem, że wszyscy czytelnicy dobrze wiedzą, co prawidłowo znaczy spolegliwość. Pańskie zaś ujęcie, wprowadza zamęt semantyczny, niestety; sugerujący, że nie wie Pan co oznacza pojęcie: spolegliwość. Tym bardziej, że współczesne “słowniki nowomowy” (spod szyldu PWN) czynią to samo! [Skądinąd – nie wyraziłem żadnych zastrzeżeń, co do określenia: “Priwiśliński Kraj”]
Jednak jeżeli ma Pan zamiar iść “w zaparte”, to mogę jedynie wyrazić swoje ubolewanie, gdyż nic na to nie poradzę! [Już kiedyś prowadziłem tu identyczny spór, z p. J. Wieczorkiem.]
Nie wiem, czy “prawidłowo”, ale ja oczytałem to wyrażenie jako ironię w tym sensie, że można polegać na godnych zaufania medialnych prostytutkach i takich samych politykach.
Natomiast u pana Wieczorka wystąpił błąd.
Zachęcam do obejrzenia (proszę kliknąć w link, który przenosi na TT) Zobaczcie reakcję Karnowskiego, który wzywa do niestosowania prawa z powodu “wrzasku”
Czasem zastanawiam się, w jakim kierunku idą niektórzy bywalcy tego portalu. Czy jeszcze pozostały w nich resztki tego, co młodzież nazywa “odrobiną luzu” a my poczuciem humoru? Chyba zaczyna być tu ono towarem reglamentowanym. Ten tekst stara się mówić o trochę ważniejszych sprawach dziejących się dziś w Polsce, niż prowadzić belferskie spory na temat “golono-strzyżono”. Pozostaję przy swym stanowisku, a jeżeli nie podoba się Panu miejsce, w którym umieściłem cudzysłów, to uprzedzam, że znajdzie się też zapewne parę wysoce nagannych przecinków, a może i skandalicznie użytych kropek. Zapraszam do poszukiwań. Lupę mogę podesłać gratis.
Myli się Pan, ogłaszając, że Pański tekst mówi o “ważniejszych sprawach”, bo Pańskie “odkrycie” mógłbym uzupełnić tysiącami podobnych, mających miejsce “dziś w Polsce”! Natomiast ochrona języka ojczystego – zwłaszcza na tym portalu – jest znacznie ważniejsza, od Pańskiego “odkrycia” u Karnowskich! A ponieważ jest Pan – sądząc po Pańskich notkach – osobą religijną (zresztą podobnie jak ja), więc zacytuję (z pamięci) św. Jana Pawła II, który posłużył się następującą metaforą: “Jeżeli kultura polska jest naszym domem, to język polski jest jego dachem!”. Bardzo podoba mi się ta metafora, bo prowadzi nas do OBLIGATORYJNEGO dbania o język polski, w trosce o zachowanie naszej kultury! [Jeśli bowiem “dach” się zawali, to zawali się i nasz dom, czyli kultura polska!]
Ponieważ zamiast przyznać się do błędu (i poprawić go, bo błądzić jest rzeczą ludzką), postanowił Pan pójść “w zaparte”, wykręcając się “ściemą” o rzekomej ironii, więc obecnie napiszę “prosto z mostu”! [Bo poprzednio starałem się być uprzejmy, licząc na bezkonfliktową korektę.] Twierdzę więc mianowicie, że pisząc powyższą notkę, był Pan przekonany, że “spolegliwość” jest tożsama z “uległością”; jak sądzi wielu niedouczonych i otumanionych (przez owych “utytułowanych badaczy”, podających się za “językoznawców”) Polaków!
Niechże więc Pan nadal dewastuje język polski (skoro taka jest Pańska wola?), zasłaniając się “odrobiną luzu”, i wprowadzając do niego semantyczny zamęt, a jednocześnie – uznaje siebie za… patriotę i konserwatystę..?! Nic na to nie poradzę (skoro nie trafiają do Pana niepodważalne argumenty) i na tym zakończę! Bowiem co mogłem uczynić – uczyniłem! [Dodam tu jeszcze, że bardzo podobnie zachował się p. J. Wieczorek (nauczyciel akademicki, o zgrozo!), który cytował mi słowniki nowomowy, spod szyldu współczesnego PWN!]
P. S. Naturalnie – niecierpliwie oczekuję na Pańską lupę!
Panie Karnowski, a jak można śledzić “nierealnie”?! [Tu znowu mamy bełkot semantyczny!] Chyba jedynie tworząc… urojenia, n’est-ce-pas?
Wygląda mi to na epokowy “wynalazek” tego bęcwała (Karnowskiego), który – śledząc własne… urojenia! – dochodzi do równie “realnych” wniosków!
Karnowscy, wazeliniarze prezia bufona
Czy oni wylecieli diabłu spod ogona?
Takich jest więcej, zaśmiecających bezmózgi
Kiedy się zbudzą nadzy będą same bluzgi
Pozdrawiam
Szczęść Boże
Nie wiem, z jakich słowników Pan korzysta. W moim PWNowskim “spolegliwy” ma dwa znaczenia, z których jedno potoczne brzmi: taki, który łatwo ustępuje i podporządkowuje się innym. Zamykam temat.
Przy okazji – mała konkluzja. Dotychczas, czytając Pana wpisy miałem wrażenie obcowania z osobą kulturalną, z inteligentem dawnego typu. Ale po wszczętej przez Pana zdumiewającej, ciągnącej się kolejny dzień awanturze o cudzysłów i jedno słówko, widzę osobnika niezrównoważonego, który gotów miasto puścić z dymem, byle postawić na swoim. Cóż, pomyłki się zdarzają. Tym szczerzej życzę Panu zdrowia i przede wszystkim zdrowia. Na tym kończę ten wątek.
Nie zawsze zgadzam się z poglądami p.Pokutującego Łotra, ale tu ma Pan całkowitą rację. Jestem bardzo wyczulony na polszczyznę i z przykroscią obserwuję jej degradację
postępującą od okrągłego stołu gwałtownie szybko.
Słowo “spolegliwy”, być może wprowadzone do słownikow przez prof.Kotarbińskiego, (ktory faktycznie był spolegliwy względem lewicy), przed wojna w polszczyżnie nie funkcjonowało. W swoim Wielki Słowniku j. polskiego prof Doroszewski faktycznie tłumaczy to jako pewny itp, ale określa to słowo jako śląskie o czeskim pochodzeniu.
Nb prof Doroszewski nazwał motocykl motorem i był autorem innych idiotyzmów też.
Pewno z szacunku dla niego obecni autorzy słowników przytaczają dwa znaczenia tego słowa, z których w języku polskim sens ma tylko takie w jakim i Pan go użył, czyli uległy, ulegający. Bruckner w Słowniku Etymologicznym uległość określa także jako ulegliwość (analogia spolegliwości).
W przedwojennych słownikach słowo to nie występowało.
Zgadzam się także z resztą Pana konkluzji w tym komentarzu.
…od dawna nazywam ten ich portal…wPotylice… (copyright by zapinio…;-) …)
Dziękuję za Pana fachowy głos. Myślę, że on zamyka tę nieszczęsną dysputę, rodem z lekcji profesora Pimki. Pozdrawiam :-)
Raczej nie muszę z nich korzystać, w przeciwieństwie do Pana! Ale wielkie brawa dla Pana! Bowiem w swym “zaparciu” (od – “iść w zaparte”) postępuje Pan identycznie, jak p. Wieczorek, który także cytował mi PWN-owskie “słowniki nowomowy”! Ale przecież ja wiem, co w nich jest i właśnie dlatego nazwałem je “słownikami nowomowy”, czego Pan – jak widać – nie zrozumiał! Bo w nich są rzeczywiście “dwa znaczenia”, ale dodajmy – dla podkreślenia ich “naukowej trafności” – WZAJEMNIE WYKLUCZAJĄCE SIĘ! BOWIEM CZŁOWIEK SPOLEGLIWY, TO OSOBA Z CHARAKTEREM (wyróżniająca się niezłomnymi zasadami, na których można polegać), ZAŚ CZŁOWIEK ULEGŁY JEST OPORTUNISTĄ (najłagodniej mówiąc)! I z tych właśnie względów, owe postkomunistyczne “słowniki nowomowy”, nie są dla mnie miarodajne.
Tu jedna tylko uwaga – to Pan ciągnie tę “awanturę”, zaprzeczając “oczywistej oczywistości” i elementarnej logice. Na więcej powyższy cytat nie zasługuje, bo gdy zabrakło merytorycznych argumentów, zaatakował Pan… ad personam! Co wystawia świadectwo nie mnie, lecz wyłącznie Panu!
Powtarzam, że zamykam temat Pańskich interpunkcyjno-słownikowych obsesji. Nikogo już to nie obchodzi. Co gorsza, zniszczył Pan zalążek możliwej interesującej dyskusji, np. na poruszony przeze mnie temat coraz szerszego włączania do publicznej debaty sztucznej inteligencji. Być może o to Panu chodziło, bo to zdaje się nie pierwszy taki Pana wyczyn na tym portalu. Jeśli do jutra Panu się nie polepszy, to będę zmuszony Pana na swym forum zbanować.
I cóż z tego, że słowo jest pochodzenia czeskiego, o czym także napisałem, ale Pan nie raczył tego – jak widać – przeczytać; mimo, że włącza się w spór? A jeżeli prof. Doroszewski “faktycznie tłumaczy to jako pewny itp”, to cóż jeszcze chciałby Pan tu podważać i udowadniać mi?!
I gruntownie myli się Pan sugerując, że obecni autorzy “słowników nowomowy” wprowadzili to znaczenie z szacunku dla Doroszewskiego. Jest Pan tym bardziej na bakier z elementarną logiką, że wcześniej (i później) podkreśla Pan – zgodnie z prawdą – iż w przedwojennych słownikach “spolegliwości” nie było! Więc skąd się wzięła? Ano właśnie z prac prakseologicznych prof. Kotarbińskiego i dlatego znalazła się u prof. Doroszewskiego; ale wyłącznie w znaczeniu, o które tu się upominam! A nie odwrotnie – jako dopisane znaczenie, jak Pan sugeruje, urągając logice!
[Można o tym przekonać się bez trudu, zaglądając do słowników sprzed 20-30 lat, w których tego drugiego (błędnego) znaczenia jeszcze brakuje! Co więcej – to błędne znaczenie (jako “uległość”), nawet w obecnych “słownikach nowomowy”, jest opatrzone uwagą: potocznie! Bo to właśnie “potoczni”, bezrozumni ale i “utytułowani badacze”, wywrócili znaczenie pojęcia “spolegliwość” i zaszczepili ów własny błąd – głównie przez telewizję – “półinteligentom” z ludu!]
A to paradne! Jakim cudem Bruckner mógł to “określić”, skoro wówczas jeszcze “spolegliwości” nie było w słownikach?!
Gratuluję więc Pańskiej pryncypialności, opartej na… braku wiedzy oraz na… “logice inaczej”! Zwłaszcza w kontekście poniższego cytatu z Pana:
Do p. Czajkowskiego. Widzę, że Pana rozchwianie emocjonalne nie poprawia się a pogarsza. Uprzejmie proszę, aby napił się pan herbaty z melisą i przestał uszczęśliwiać to forum swymi wrzaskami. Jeśli pan zamierza dalej się kompromitować, proszę to robić u siebie, a nie śmiecić mi tutaj.
Przepraszam, że jeszcze o spornym słowie “spolegliwy”. Nie chcę dolewać oliwy do ognia, tylko podzielić się swoimi przemyśleniami. Może ktoś odnajdzie w tym jakiś sens.
Język polski, jak każdy język, jest systemem umownych znaków, który żyje. Pojawiają się w nim nowe słowa, inne wychodzą z użycia, a jeszcze inne mogą zmieniać z czasem swoje znaczenie. Twórcy słowników nie są tymi, którzy wymyślają nowe słowa i nowe znaczenia, nie są twórcami nowomowy, lecz jedynie w kompetentny sposób dokumentują powszechne użycie danego słowa, co ono oznacza, skąd się wzięło, i trzymają jakąś tam dyscyplinę jeśli chodzi i właściwą gramatykę jego użycia. Twórcy PWN odnotowali nowe znaczenie słowa “spolegliwy” jako uległy, bo powszechnie ono właśnie teraz dominuje. U Doroszewskiego tego znaczenia jeszcze nie było, ale to nie znaczy, że prof. Doroszewski nie dokumentował nowych słów i nowych znaczeń, które zaczynały funkcjonować w języku dziesiątki lat temu. Jego poprzednicy robili to samo.
Teraz moja teoria, dlaczego “spolegliwy” przyjął znaczenie uległy. Stało się tak z powodu tego, że rozum człowieka pracuje w oparciu o zasadę analogii. Porównuje jedno do drugiego, znajdując podobieństwa i różnice. Tak powstają klasyfikacje zwierząt, gatunki roślin, style w malarstwie, architekturze itd. W języku również nasz rozum te podobieństwa i różnice wyłapuje. Słowo “spolegliwy” ma charakterystyczną końcówkę “liwy”, która w przymiotnikach najczęściej występuje w określeniach jakiejś pejoratywnej skłonności człowieka, np.: tchórzliwy, bojaźliwy, potliwy, kłótliwy itd. Gdy napotykamy nagle słowo “spolegliwy” rozum przez analogię, intuicyjnie szuka jakiejś złej skłonności człowieka w tym słowie. Jest nią uległość, a możliwość polegania na człowieku nią nie jest, bo to cecha pozytywna. To znaczenie pozytywne zgrzyta w gronie innych pejoratywnych znaczeń słów kończących się na -liwy.
Jest jeszcze jedna rzecz, która zgrzyta w starym znaczeniu. Gdy mówimy o kimś, że jest, np. bojaźliwy, to podmiotem bojaźni, tym który boi się, jest ta osoba, o której mówimy. Gdy mówimy, że na kimś można polegać to podmiotem, który polega jest ktoś zupełnie inny, nawet wiele innych osób, ale nie ta, o której mówimy. Gdy używamy słowa “spolegliwy” w znaczeniu uległy nie ma już zamieszania, którego podmiotu ta czynność dotyczy.
Podsumowując, zmiana znaczenia słowa “spolegliwy” w stronę uległy jest dla mnie absolutnie naturalna i nie ma w tym żadnej kreciej roboty ze strony PWN. Takie procesy w języku zachodzą od początku istnienia ludzkości, czyli również od początku używania języka. Żadnym pokrzykiwaniem nie sprawimy, że one nagle zatrzymają się miejscu.
Jeszcze słowo o słowie SPOLEGLIWY. W Poradniku Językowym z kwietnia 1989 znalazłem ciekawy artykuł o słowie spolegliwy i jego pojawieniu się w języku polskim.
W skrócie najważniejsze tezy:
1. Dla prof. Doroszewskiego słowo polegliwy jest neologizmem, ale usprawiedliwionym, natomiast spolegliwy jest dla niego czeską kalką wprowadzoną do języka polskiego przez Ślązaków. Podkreślę, to nie prof. Kotarbiński wprowadził to słowo do języka polskiego, tylko Ślązacy.
2. Już u Ślązaków słowo to miało dwa znaczenia pejoratywne: a) chorowity, słaby i b) uległy, potulny. Zatem zanim weszło ono oficjalnie do słownika języka polskiego w znaczeniu: taki, na którym można polegać. Dzisiejsze znaczenie pejoratywne (uległy/potulny) nie jest zatem nowe. Twórcy słownika PWN go nie wymyślili.
3. Przytoczone jest czeskie znaczenie “spolehlivy” jako spolegliwa służąca, czyli taka, na której można polegać, bo wszystko zrobi, o co zostanie poproszona.
Co ciekawe, połączone są to tutaj oba znaczenia w jednym: uległość i możliwość polegania na kimś, więc nie ma między nimi sprzeczności. Wydaje mi się, że to znaczenie grzecznej służącej pasuje wręcz idealnie do tego, co Autor chciał wyrazić w odniesieniu do braci Karnowskich.
4. Słowo spolehlivy w języku czeskim pojawiło się niewiele wcześniej niż w polskim, więc mamy świetny przykład tego jak oba języki żyją.
5. Słowo spolegliwy brzmi obco w języku polskim i jest wyizolowane wśród innych przymiotników, co zgadza się częściowo z moją domorosłą teorią przedstawioną wcześniej. Głównym czynnikiem decydującym o obcości słów spolegliwy i polegliwy w sensie “polegać na kimś” jest, cytuję: “rzadkość właściwego im znaczenia biernego w polskich przymiotnikach odczasownikowych na -liwy”. Inne mają charakter czynny (np. gniewliwy) a spolegliwy ma charakter bierny. To właśnie sprzyja spontanicznemu upowszechnieniu się znaczeń pejoratywnych (uległy/posłuszny), mających charakter czynny, jak pozostałe na -liwy.