Bloger Coryllus pisząc o rynku księgarskim ubolewa często nad wielką popularnością pani Katarzyny Bondy i pana Remigiusza Mroza uważając ją za dowód degeneracji owego rynku. Na jego miejscu nie martwiłabym się zbytnio. Trzeba stale pamiętać o jednym: 95% wszelkiego rodzaju twórczości to chłam, a jego autorzy okażą się ludźmi, którzy nic nie znaczą [no chyba, iż zasłużą się w innej dziedzinie, powiedzmy w edukacji].
Panią Bondę oraz pana Mroza z pewnością czeka ten los. Zilustruję te wywody przykładem W roku 2013 zmarła w wieku 81 lat pisarka Joanna Chmielewska [właściwie Irena Kuhn z domu Becker {TUTAJ}]. Byla ona niezwykle popularną autorką humorystycznych kryminałów. Napisała ich niezliczoną ilość, a także i pięciotomową autobiografię. Jej książki tłumaczono na 8 języków, a niektóre zekranizowano. Otrzymała wysokie odznaczenie państwowe. I co z tego?
Po jej zgonie zapadła cisza. Jeszcze tylko “Newsweek” opublikował ostatni wywiad z nią {TUTAJ}. Potem nikt już o niej nie wspominał w mediach przez te pięć i pół roku jakie minęły od jej śmierci. Poświęcona jej strona internetowa {TUTAJ} nie jest zbytnio uczęszczana. Mamy do czynienia z błyskawicznym zapomnieniem. I taki jest los lwiej większości twórców.
Postanowiłam wziąć w sierpniu urlop od blogowania. Mamy szczyt sezonu ogórkowego i nic się nie dzieje, jeśli nie liczyć ględzenia o LGBT. Odezwę się znów na początku września [chyba, że coś niezwykłego się wydarzy].
Dodaj komentarz