Między bajki można włożyć wyliczenia wszelkiej maści “ekspertów”, którzy przewidują, że już za x lub y lat płacę Polaków w Polsce zrównają się z tymi Zachodnimi. Nie dogonimy Zachodu, czyli Niemiec, ani za 10, ani za 20, ani za 100 lat. Nawet, jeśli rozpętają trzecią wojnę światową. Powód: bo nasi wrogowie tak skonstruowali państwo polskie, by Polacy nie byli gospodarzami we własnym kraju. W tej chwili niemal cała nasza gospodarka opiera się na kapitale zagranicznym. Polska wstanie z kolan wtedy i tylko wtedy, gdy największe prywatne zakłady przemysłowe wrócą w polskie ręce.
W obecnej, patologicznej sytuacji na rynku, gdy mleko już się rozlało i robimy za Murzynów Europy, polski kapitał jest już bez żadnych szans z kapitałem zagranicznym. W świecie “wolnego rynku” mały nigdy nie pokona wielkiego, a wielki połyka tych małych, wzmacniając procesy globalizacji.
Jedyną szansą dla Polaków, aby wyjść z tego klinczu jest wzmocnienie polskiego kapitału drogami pozarynkowymi. Jeśli chcemy, aby Polacy stali się właścicielami we własnym kraju, musimy sobie jasno uświadomić, że da się to zrobić tylko i wyłącznie metodami socjalistycznymi, lub wręcz komunistycznymi. Polskę w obecnej sytuacji odzyskamy tylko wtedy, jeśli powstanie więcej spółek skarbu państwa, gotowych tworzyć koncerny przemysłowe o globalnym zasięgu. Tylko wtedy, gdyby takie państwowe koncerny zapewniały swoim pracownikom lepsze warunki bytowe, niż zagraniczne molochy. Jest sposób jeszcze bardziej bezczelny, czyli polegający wprost na nacjonalizacji największych zakładów przemysłowych w Polsce z zagranicznym kapitałem, potem, łączeniem ich w większe holdingi, gotowych konkurować na poziomie europejskim. Bo skoro z sukcesami może działać Orlen, czy KGHM, to dlaczego nie firma x produkująca produkująca np. samochody?
Natomiast, pitoleniem m o “wolnym ryneczku” to Europy w kwestiach wynagrodzeń nie zawojujemy.
Niestety, wszystkie partie uwielbiane na tym portalu wierzą w mit “wolnego rynku”, traktując go jak bożka. A to sprawia, że choć najgłośniej mówią o niepodległości, są de facto zwolennikami dalszego status quo, czyli dalszego pogłębiania naszej Murzyńskości.
Inna sprawa, że wprowadzenie w życie metod “socjalistycznych” w celu stymulacji polskich wynagrodzeń jest w praktyce niemożliwe z powodów słabości naszej armii. Nie ma bowiem wątpliwości, że wybicie się Polski na niepodległość, gdyby naprawdę było udane, spotkałoby się z militarnym atakiem “wiernych w sojuszu”. A to byłoby, jak pojedynek słonia z mrówką.
Pomarzyć jednak sobie można. I tego marzycielstwa brakuje mi w środowiskach patriotycznych, tak głupio wierzących w ideę “wolnego rynku”. Ciasnota umysłowa bijąca z tamtych środowisk oraz za tępa doktrynalność aż nadto bije po oczach.
Czy zacząłbyś od wprowadzania zaporowych ceł na zagraniczną elektronikę i samochody? Bo niestety socjalistyczna produkcja w takich wysokospecjalistycznych dziedzinach sprawdza się jedynie w warunkach wymuszonego monopolu. Dlaczego w warunkach socjalistycznych kilku lub kilkunastoletni sprzęt elektroniczny lub samochód zachodni bywał chętniej kupowany (bo stał na wyższym poziomie technicznym) niż “sztandarowy produkt socjalistycznej myśli technicznej”?
Antex
Co do samochodów to się z Tobą zgodzę,
ale elektronikę mieliśmy na wysokim poziomie,
bo była trwała i na poziomie.
Niestety żydowskie przewalanki z polskimi judaszami w tle,
dokonały złodziejskiej prywatyzacji i teraz jesteśmy wyrobnikami.
Pozdrawiam
Szczęść Boże
No to przeanalizujmy to na przykładzie palet, naszego “sztandarowego” polskiego produktu.
Całkowicie się zgadzam! A wiem co piszę, bo jeszcze w latach 70. – i częściowo 80. – pracowałem w swoim pierwszym zawodzie, inżyniera elektronika.
Do dziś używam sprzętu audio, wyprodukowanego przed 30 laty przez “koncern” Unitra (i stowarzyszone zakłady), który w niczym nie ustępował ówczesnym produkcjom zachodnim! [Dodam, że oczywiście zakupiłem najlepsze – wówczas – ich produkty!] Co więcej – ów sprzęt do dziś jest lepszy (bo analogowy) od współczesnego, numerycznego i popularnego “badziewia”!
Jest lepszy dlatego, bo ucho ludzkie ma charakterystykę “analogową” (a nie – “numeryczną”). [Tu uzupełnię, że moją inżynierską specjalnością były: akustyka architektoniczna, elektroakustyka i fizjologia słuchu.]
Co więcej – mało kto wie, że obecnie najwyższa (i niebotycznie droga) “półka” sprzętu audio, to urządzenia na… lampach elektronowych (oczywiście – radykalnie unowocześnionych technologicznie), bo ich charakterystyka jest najbardziej kompatybilna, w stosunku do ludzkiego słuchu! I dlatego te nagrania brzmią w sposób najbardziej zbliżony do muzyki, słuchanej – na żywo – w sali koncertowej; co jest zasadniczym celem elektroakustyki.
Ok, zanim komentarze zaczną zmierzać w innym kierunku od tematu… Czy również zgadzacie się z faktem, że metodami wolnorynkowymi, na obecnych regułach gry, polska gospodarka już nigdy nie będzie w stanie konkurować z zachodnimi? Nie mam tu na myśli idiotycznych statystyk o PKB, bo najwyższy wzrost mają zacofane państwa afrykańskie, tylko siłę nabywczą wynagrodzeń pracowników najniższego szczebla.
Spróbuję wyjaśnić, dlaczego dyskusja – moim zdaniem – nie może trzymać się tematu Pańskiej notki. Najpierw jednak dwie uwagi, odnośnie tekstu. Podzielam uwagi, zamieszczone w pierwszym akapicie notki. A także – choć z pewnym zastrzeżeniem – następujący cytat:
Bo tu jawi się już problem, gdyż – z jednej strony – bezwzględnie podzielam opinię, że “mały nigdy nie pokona wielkiego”, a z drugiej – zdanie jest (niejako) wewnętrznie sprzeczne, gdyż miesza wykluczające się porządki, tj.: “wolny rynek” (nawet mimo użycia cudzysłowu) i globalizację!
A zatem – jeśli mówimy o globalizacji, to nie może być już mowy o jakimkolwiek wolnym rynku! [Mówiąc żartem – współczesny “wolny rynek”, jest w tym sensie “wolny”, że nie jest… szybki!] Od dawna więc nie ma już żadnego wolnego rynku (zwłaszcza w Europie), a także – nadziei na jego powrót! Przypuszczam też, iż większość tutejszych wolnorynkowców – których Pan tak krytykuje – swoje sympatie adresują do czegoś, co już nie istnieje..! [Więc ta Pańska krytyka jest raczej bezpodstawna.]
Z kolei przejdę do Pańskich “recept”, które są stanowczo zbyt ogólnikowe, żeby można było podjąć rzeczową dyskusję, w oparciu o nie. A poza tym – posługują się chyba fałszywą, tj. nieprofesjonalną terminologią (jak “socjalizm”, czy nawet “komunizm”).Jeżeli dobrze zrozumiałem Pańskie intencje, to winien Pan użyć tu terminu: metody etatystyczne..?
Ponieważ od dawna brzydzę się panującym – w Polsce i nie tylko – wysoce toksycznym “mitem demokracji”, więc bez specjalnych oporów “zgodziłbym się” na taką “rekonstrukcję sanacji” i jej “miękką” dyktaturę. Nie mogę jednak tego uczynić, ponieważ nasi wrogowie – podczas wojny i później – doszczętnie wybili nam prawdziwe elity! [Elity prawdziwie niepodległościowe, które przed wojną posiadaliśmy bezsprzecznie; pomimo licznych łobuzów w szeregach obozu sanacji! Zaś obecnie takie elity już nie istnieją, niestety.]
Z powyższych więc powodów, PiS (ani żadna inna partia magdalenkowa) z całą pewnością na takie przyzwolenie od Polaków – gdy chodzi o etatystyczną dyktaturę – nie zasługuje!!! [Tym bardziej w kontekście oszukańczych machinacji władzy, w sprawie “roszczeń” żydowskich szantażystów!]
Dodam od siebie, że posiadam sprawny telewizorek Neptun, c-b, z 7 przełącznikami kanałów, bez pilota, ale za to kupiony w 1084 roku, tj 35 lat temu. Nie pamiętam jaki cudem go kupiłam. Podłączony kilka lat temu do dekodera tv cyfrowej daje obraz typu “żyleta” i tylko lekka krzywizna szklanego ekranu może teraz komuś przeszkadzać. Głośniki tyż działają bez zarzutu. Nie wiem, ale pewnie producent już nie istnieje?
Najgorsze w tej historii jest to, że odchodzą ludzie, którzy potrafili uruchomić produkcję masową, a na ich miejsce szkoleni są analfabeci techniczni zatrudniający się w korporacyjnych szklanych klatkach, vide warszawski “mordor” na Służewcu, produkujący gie… tzn nic, puste pieniądze, prawdziwe problemy i prawdziwy kryzys.
… kupiony OCZYWIŚCIE w 1984 roku
Pisałem o sprawach technicznych – w sprawie PRL-owskiej elektroniki się częściowo zgadzam. Taki mało znany fakt: w Serbii podobno “niewidzialny” amerykański samolot F-117 został zestrzelony przy użyciu czeskiego radaru współpracującego z polskim komputerem Odra. Ale wracam do tematu – Jeśli chodzi o wyrwanie spośród tzw “międzynarodowych ograniczeń wolnorynkowych” to po prostu trzeba czekać na odpowiedni moment i szukać odpowiednio silnych sojuszników próbujących w danej chwili choć częściowo rozwalić te ograniczenia. A czasem trzeba czekać na wewnętrzne konflikty (moze spowodowane imigracją?) w próbujących nas kontrolować krajach Europy Zachodniej Czasem może to być nawet USA próbujące osłabić francusko-niemiecką dominację w Europie, a czasem sojusznicy z pieniędzmi i technologiami (w tym zbrojeniowymi – vide RPA, bo z Izraelem to sprawa bywa dyskusyjna) z innych kontynentów (Chiny, Brazylia, Indie czyli BRICS – ale bez Rosji). Przypominam czasy I wojny światowej – Polacy grali jednocześnie na obydwa fronty (Piłsudski na Niemcy, a Dmowski na Ententę), ale i nie tylko Polacy – będący w składzie cesarstwa austro-wegierskiego Czesi tworzyli Legion Czechosłowacki w Rosji, Chorwaci i Słoweńcy prowadzili zakulisowe rozmowy z Serbami i Czarnogórcami, Ukraińcy róznież działali wielowektorowo. Włosi i Rumuni również zmieniali sojusze. I w końcu najczęsciej któraś z opcji się opłaciła.
A na krajowym podwórku – musi być uwolnienie tych pokładów małej przedsiębiorczości, bez tego całego fiskalno-biurokratycznego gorsetu (coś takiego jak na początku lat 90-tych). Bo tylko to może stworzyć podstawy finansowe dla etatystycznego fragmentu gospodarki.