Moi dwaj pradziadkowie byli stolarzami – ba, mistrzami stolarskimi byli !
A jeden, to nawet biegłym sądowym, bo pod koniec XIX wieku, w zaborze rosyjskim, ludzie potrafili się sądzić o schrzanioną szafę czy stół.
I ja właśnie – o stole.
***
Stół, to nie jest jakiś tam mebel. Stół, to jest mebli król! To jest mebel – przez duże M!
Mebel, który łączy w sobie tyle funkcji, ilu ludzi przy nim kiedykolwiek zasiadło.
Jak Państwo sądzicie, co jest w stole najważniejsze?
Nogi, zapewne powiecie. Od stołu nogi.
A nie – wcale nie.
Bo stół może mieć nogi 4, 3, 2 a nawet jedną (choć w tym przypadku, właściwsze byłoby użycie nazwy cokół).
W stole najważniejszy jest blat.
To na blacie można rozłożyć do podpisu ważne dokumenty – ale i postawić flaszkę i półmiski z zakąską.
Na blacie, można porachować pieniądze, podliczyć rachunki, wymienić się aktywami.
A co ważne – przy blacie można się zblatować, co jest słowem wręcz magicznym i w skutki brzemiennym, bo potem, to już tylko pacta sunt servanda.
I dlatego dzisiejsza data, kojarzy mi się nieodparcie nie z żadnym okrągłym stołem, a z blatem właśnie.
OK – jak już taki mus, to z blatem okrągłym, choć zdecydowanie bardziej, wygląda mi ten blat na kanciasty.
A to dlatego, że okrąg to jest wielokąt, w którym liczba kantów zmierza do nieskończoności.
Racja, przy wielkiej liczbie kantów wielokąta nie widać ich wcale. Gdyby jednak chcieć zrobić jeden wieeeelki kant w stole i wszystkich uczestników spotkania przy nim posadzić, miałby tak duży promień i długość, że wyglądałby jak blat okrągły. Mało kto by zauważył, że to kant, choć wielki.
Oglądałam na żywo dr Kowalskiego u Szlachtowicza, świetny program, powinien być lekturą obowiązkową dla młodych,tylko jak to zrobić, gdy jest szlaban w szkołach, uczelniach na zapraszanie dr Kowalskiego.