Kibicuję polskim skoczkom i oglądam telewizyjne transmisje z zawodów już od wielu lat. Czegoś podobnego jak dzisiejszy [1.03.2019] konkurs skoków na skoczni normalnej w Seefeld [podczas Mistrzostw Świata 2019] jeszcze jednak nie widziałam. Opisał to dobrze Szymon Łożyński {TUTAJ}:
“Tyle tylko, że pierwsza seria miała niewiele wspólnego z prawdziwą sportową rywalizacją. Wszystko za sprawą warunków i jury, które nie potrafiło dobrze reagować na wydarzenia na skoczni. Wiatr był zmienny, raz padał śnieg, a raz deszcz. Do tego jury żonglowało rozbiegiem jakby to był trening, a nie pierwsza seria konkursu o mistrzostwo świata. (…) Rywalizację rozpoczęto z 9. belki startowej, a najlepsi w premierowej kolejce skakali z 13. platformy. Tyle tylko, że podwyższenie rozbiegu niewiele dawało. Mokry śnieg lepił się do torów i hamował na progu zawodników. Gdy do tego pod koniec pierwszej kolejki doszedł wiatr w plecy, skoczkowie, w tym Biało-Czerwoni, niewiele mogli zrobić. Jest jednak jeden wyjątek. (…)
Z trudnymi warunkami poradził sobie Ryoyu Kobayashi. Co prawda Japończyk nie miał już tak silnego wiatru w plecy jak skaczący chwilę wcześniej Kamil Stoch. Nadal warunki były jednak dalekie od ideału. Mimo to Azjata uzyskał 101 metrów i prowadził na półmetku zmagań. Lider Pucharu Świata o 2,1 punktu wyprzedzał Karla Geigera, który w podobnych warunkach wietrznych, ale z niższej belki, uzyskał 100 metrów. (…) Wydawało się, że Polacy szanse na medal stracili już w pierwszej serii. Dawid Kubacki, w podobnych warunkach jak Kobayashi, uzyskał 93 metry i na półmetku był 27. Skaczący zaraz po nim Piotr Żyła ledwo przekroczył 90. metr i nie zakwalifikował się nawet do finału (33. pozycja). Z kolei Kamil Stoch trafił na zdecydowanie najsilniejszy wiatr w plecy z całej stawki. Wylądował na 91. metrze oraz 50. centymetrze i na półmetku był 18. 29. miejsce zajmował natomiast Stefan Hula. (…) Drugą serię jury rozpoczęło z 16. belki. Na początku finału nie sypało jeszcze tak mocno jak pod jej koniec i Dawid Kubacki oraz Kamil Stoch znakomicie to wykorzystali. Nowotarżanin i trzykrotny mistrz olimpijski, przy sporych podmuchach w plecy, skoczyli odpowiednio 104,5 oraz 101,5 metra, dzięki czemu zajmowali odpowiednio 1. oraz 2. miejsce. (…)
Kolejni zawodnicy skakali, ale nie byli w stanie wyprzedzić Biało-Czerwonych! Tymczasem warunki na skoczni pogarszały się i polscy kibice nieśmiało mogli zacząć myśleć o medalu, a może nawet dwóch… Coś co wydawało się jeszcze nierealne kilkanaście minut wcześniej, nagle stało się realne.
Po prostu los oddał Biało-Czerwonym to co zabrał w pierwszej kolejce. Pod koniec finału warunki były już ekstremalne. Nie dało się tak naprawdę skoczyć. Potężna zamieć. Z dziesiątki z trudnymi warunkami poradził sobie tylko Stefan Kraft. Uzyskał 101 metrów. Po swoim skoku był trzeci i tak już zostało do końca konkursu. Austriaka, ani dwóch Polaków, nie wyprzedził nikt.”.
W rezultacie Dawid Kubacki został mistrzem świata, a Kamil Stoch – wicemistrzem. Ja natomiast gapiłam się w telewizor coraz bardziej okrągłymi oczami nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Odniosłam wrażenie, iż nie wierzyli w to także sami zawodnicy. Dopiero po chwili zaczęli się cieszyć. Awans z 27 miejsca na pierwsze i z 18 miejsca na drugie był czymś naprawdę niesamowitym. Stefan Hula zajął ostatecznie 12 miejsce. Piotr Żyła nie zakwalifikował się do serii finałowej. Trzecie miejsce i brązowy medal uzyskał Austriak Stefan Kraft – poprzedni mistrz świata.
Dodaj komentarz