Córka Rosjanki i Żyda żyje i cierpi w Polsce, otoczona przez analfabetów

screenshot/YouTube

Po dojściu do władzy NSDAP (w ten sposób sympatycy komunistów i złodziei, zazdrosnych o odebrane koryto, określają PiS), zaczęły dygotać serca i mózgi wielu autorytetów. To, że będzie zagrożona demokracja przewidziało wielu, ale tak bestialskiego ataku na „kulturę” nikt się nie spodziewał.

Na nic wysiłki Beniaminka Glińskiego, który sypie pieniędzmi dotując Żydów i postępową lewicę robiąca w antykulturze. To wszystko mało – kropla w morzu potrzeb. „Ten pisowski gnojek nie daje prawie nic”. Odmienne zdanie mają „polscy analfabeci”, atakując ministra za prożydowską postawę.

Przed kataklizmem ostrzegała zawczasu Anda Rottenberg, córka Lidy Biełogłazowej i Wolfa Rottenberga „najwybitniejsza ekspertka w dziedzinie sztuki w Polsce, prawdziwa instytucja kultury” (określenia polskiego radia w Niemczech „funkhauseuropa”).

Anda Rottenberg mając w pamięci „jednostronną gloryfikację bohaterstwa i patriotyzmu Polaków” z przeszłości, wyrażała swego czasu obawę, że tym razem będzie jeszcze gorzej. Obawę swoją tłumaczyła atakami na Golgotę Picnic i spaleniem tęczy traktowanej jako totem środowisk LGBTQΩ w Warszawie. (Symbol Ω to oficjalny symbol pedofilii – przyp red.)

Niemiłe złego początki bulwersowały kulturalnych inaczej. Zapowiedź pokazania kopulacji w teatralnej sztuce przez wynajętych aktorów porno spotkała się z falą nietolerancji i nienawiści. Tak oto „rozpędzona polska kultura” (copyright Anda Rottenberg) jest hamowana przez polskich ksenofobów.

Analizując bieżącą sytuację na świecie i w Polsce była dyrektor Państwowej Galerii Sztuki Zachęta w Warszawie powiedziała podczas wywiadu udzielonemu Wysokim Obcasom:

Jesteśmy otoczeni analfabetami, którzy podążają plemiennie za tymi, którzy obiecają im wszystko.

Ulubienica salonu zwierza się, że ze względu na przeczytane książki, często zapala się jej czerwone światło,  w przeciwieństwie do analfabetów, którym się nic nie zapala. „Jak się nic nie wie, to się nic nie zapala”. Chodzi o światło ostrzegające przed autorytaryzmem.

Dzisiaj, kiedy człowiek idzie na manifestację, podnosi ręce i skanduje hasła, mogą go najpierw skopać, a potem postawić zarzut czynnej napaści na policjanta. Tak też działano za komuny (…)

“Perły przed wieprze”- ziemniaki przed publiczność, głazem w papieża

Magazyn Sztuki nr 26/2001

Anda Rottenberg, wytrawna krytyk i piewca sztuki współczesnej, jako dyrektor warszawskiej Zachęty rozsławiła swoje imię odważną promocją awangardowego przedsięwzięcia artystycznego polegającego na obieraniu ziemniaków. Artystka Wójcik od ziemniaków zasłynęła potem z tęczy zainstalowanej na pl. Zbawiciela w Warszawie.

Dlaczego postanowiłem napisać o pani Rottenberg? Chciałem po prostu sprawdzić, co tak naprawdę męczy panią krytyk. Po krótkich poszukiwaniach znalazłem wywiad pochodzący z książki “Biuro Myśli Znalezionych” Marcina Zaborskiego.

Jako córka Rosjanki i Żyda od początku miała pani poczucie złożonej tożsamości? Czy też problem z tożsamością pojawił się później, gdzieś po drodze?

W zasadzie od początku… Mniej więcej od piątego roku życia wiedziałam, że coś jest nie tak.

Ale wspomina pani w swojej książce, że dopiero w latach 60. postawiła sobie pani pytanie – kim ja właściwie jestem? Wcześniej się pani nad tym nie zastanawiała?

Stawiałam sobie oczywiście to pytanie wcześniej, tylko nie umiałam na nie odpowiedzieć.

Gdy szukam klucza i zastanawiam się, czego wypatruje pani, gdy patrzy w przeszłość, dochodzę do wniosku, że przede wszystkim tożsamości.

Nie wiem, czy przede wszystkim, ale sądzę, że chodziło mi o to, by dać znać innym o takim fenomenie, jak niezdefiniowana tożsamość.

Tożsamość outsidera…

Nawet nie. Po prostu – tożsamość niedodefiniowana. Tak się jakoś złożyło, że pojawił się wokół nas imperatyw definiowana. Było oczekiwanie, że każdy powinien się określić, nie tyle jeśli chodzi o zawód, co właśnie o tożsamość. A ponieważ ja nie potrafiłam się określić, uznałam, że to też może być jakaś tożsamość. Na pewno jest inna, złożona, skomplikowana, wielopoziomowa, ale nie odbiera mi prawa do – nazwijmy to – pełnego obywatelstwa.

Otóż i mamy odpowiedź na moje pytanie. Pani Rottenberg po prostu nie wie do końca kim jest. Nigdy się też nie ukorzeniła w polskiej kulturze i tradycji.

______________________________________________________________________________________________________________

 

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne