Google już uważa, że ptaki przestały ćwierkać. To, co one teraz robią, nazywa się tweetowaniem. Sprawdźcie sami. Gdy zadamy Google przetłumaczenie zdania w języku angielskim „Birds are tweeting in the trees”, otrzymujemy zdanie w języku polskim „Ptaki tweetują na drzewach”. Być może tak jest, nie wiem, nie wspinałem się już dawno na drzewa. Może ptasie samce w większości zamiast zalotnie nawoływać swoje potencjalne partnerki pięknym śpiewem, siedzą z dziobami w swoich komórkach i tweetują teraz ze światem.
Ptaszki potrafią ćwierkać radośnie, tj. pardon – tweetować radośnie, tweetować sentymentalnie, tweetować bez sensu, ale także tweetować na poważnie. Potrafią narzekać, a nawet ostro krytykować, że wolności w lesie coraz mniej, że zabija się pisklęta zanim się wyklują, że ktoś dokonuje ptasiej depopulacji, że ktoś kradnie ptasi dobytek i wszczyna krwawe burdy. Zdrowe ptaszki tweetują też, że nie podoba im się, gdy dwa chore samce lub dwie chore samice mieszkają w jednym gnieździe, a nawet chcą do tego chorego gniazda adoptować obce pisklęta. Nie podoba się zacieranie granic między samcem i samicą, między ptakiem i gadem, między wilkiem i barankiem, między przestępstwem i niewinnością. Wróbelki tweetują, że wiele mądrych ptaków znika w podejrzanych okolicznościach. Ptaszki dostrzegają w lesie zagrożenie ze strony podstępnych węży, które mordowały już ptasich przodków, a teraz wślizgują się do ich gniazd, kradną jajka i pożerają rytualnie ptasie dzieci lub sprzedają je na części. Ptaszki tweetują, że zwłaszcza żmijowe plemię jest sprawcą wielu niewyjaśnionych spraw dokonywanych w lesie pod osłoną nocy i przyczyną wielu krwawych rzezi w różnych zakątkach lasu. Dziwne to trochę, bo plemię żmijowe mówi, że to właśnie węże są najbardziej prześladowanymi zwierzętami w całym lesie. Bądź tu mądry. Gdy ptaki o tym wszystkim tweetują, wężom nie podoba się to narzekanie, zwłaszcza narzekanie na węże. Uważają to za przejaw karygodnego rasizmu, tweety nienawiści, co nie powinno mieć miejsca w lesie, w którym obowiązują zasady równości, wolności i braterstwa wszystkich zwierząt, albo śmierć dla tych zwierząt, które nie zgadzają się na leśną rewolucję i upierają się, że kiedyś było inaczej, że Stwórca lasu inaczej go pomyślał, że inne prawo w formie 10 słów dla niego ustanowił, że powinna rządzić prawda i miłość, a nie fałszywa równość.
Wiele ptaszków jeszcze chyba nie wie, że w lesie wprowadzono nowe niejawne regulacje dotyczące tweetowania. Ptaszki, które są przywiązane do tradycyjnych wartości i jawnie nie tolerują leśnego modernizmu, a zwłaszcza tweetują mową nienawiści wobec biednego plemienia żmijowego, będą oznaczane stygmatem radykalizmu i uciszane, aby nie mogły tweetować i rozsiewać swojej nienawiści po lesie. Egzekwowaniem prawa będzie zajmować się cybernetyczny leśniczy, sztuczna inteligencja, eteryczna osobliwość, która już dzisiaj ma więcej elektronicznych neuronów niż taki ptasi móżdżek. Dodatkową nowością, której nie zna tradycja i leśny ciemnogród, jest gromadna wina i gromadna kara. Mianowicie, winny mowy nienawiści nie będzie teraz tylko tweetujący ptaszek, ale wszystkie ptaszki, które gromadnie latają za nim i słuchają jego tweetnięć. Gromadna wina będzie oczywiście skutkować gromadną karą, więc cała taka gromada ptaszków będzie stygmatyzowana radykalizmem i prewencyjnie uciszana, aby las był wolny od nienawistnych tweetnięć.
Polacy jednak nie gęsi, ani nie wróble, swój język mają, więc i bez tweetowania przy tradycji i prawdzie trwać będą.
Właśnie przeczytałem :-)Według mnie świetny felieton, bardzo mi się podoba. Powinien być odczytany na fali ogólnopolskiego radia.
Twitter niestety, idzie w ślady marksistów i coraz częściej zawieszają lub blokują całkowicie konta. Wojna, po prostu wojna z prawda, normalnością, którą się już jawnie cenzuruje za pomocą tolerancji represywnej.
Niedawno odbyła się debata o cenzurze i inwigilacji w sieci z przedstawicielem Google. Z perspektywy czasu widać jakim dupkiem się okazał pan pracujący dla Google. Naprawdę warto obejrzeć – niesamowita ilość nieprawdopodobnych przykładów jak współczesne media na potęgę kasują większość istotnych treści. Sztuczna inteligencja i degeneraci w służbie kłamstwa.
Podczas debaty przedstawiciel Ordo Iuris zapowiedział rychłe złożenie projektu ustawy, której celem jest zagwarantowanie wolności słowa w sieciach społecznościowych.
Pełna informacja
Ciekawa debata, dziękuję za wstawienie. Dużą klasę jeśli chodzi o wiedzę merytoryczną i sposób wypowiedzi prezentuje dr Zych z Ordo Iuris. Pan Oleander z Google broni interesu korporacji kosztem interesu polskiego narodu, bo za to dostaje pieniądze. Przyznam, że Marcin Rola irytuje mnie niezmiennie, ledwo mogę go słuchać i oglądać, robię to jednak z chęci wysłuchania innych osób, które są w tym samym kadrze. Pani Hajdasz jest dzielną katoliczką, za to obrywa, powinniśmy być jej wdzięczni za filmy o abp. Baraniaku.
Celne pytanie z sali pada w 1:55 o wykorzystywanie algorytmów sztucznej inteligencji. O tym również wspominam w notce, bo Twitter dał już im autonomię decyzyjną w cenzurowaniu tweetów i nakładaniu sankcji na niepoprawne ptasie gromady. Pan Oleander bagatelizuje problem i brawurowo twierdzi, że każdą tego typu decyzję w Google zawsze podejmuje i będzie podejmował człowiek. Nawet jeśli teraz w Google ktoś tam jeszcze musi kliknąć, aby zaakceptować sugestię cenzora AI, nie jest w stanie prześledzić i zweryfikować każdego procesu decyzyjnego, więc klikający człowiek pełni już tylko rolę biologicznego robota, nie wykluczone że właśnie w tym celu, aby panowie Oleandrowie mogli uspokajać publiczność.
Rozsądnie mówi potem pan Dobrzyński z NISS o tym, że korporacje mają dzisiaj większą władzę od państw narodowych. Słusznie zauważa, że tzw. ochrona danych osobowych nie jest w żadnej mierze ochroną obywateli, których dane osobowe i prywatność są permanentnie naruszane przez te korporacje dla celów komercyjnych i politycznych. Swoją drogą, na stronie NISS znalazłem dzisiaj informację, że nasz Asadow jest Prezesem Fundacji NISS. W czasie dość kuriozalnej debaty “Quo vadis Ekspedyt” wyrażał brak zaufania do jakichkolwiek istniejących już fundacji ;-)
Pani z portalu wprawo.pl informuje, że cenzura Youtube (Google) kasuje wszystkie filmy opublikowane przez Jacka Międlara, bez względu na ich treść, blokowane są nawet takie, na których nie mówi on ani słowa. To dowodzi właśnie, że czynnik ludzki w Google przy cenzurowaniu filmów jest sprowadzony do biologicznych robotów. Pan Olender w odpowiedzi opowiada bajki nie pasujące do rzeczywistości. Mówi, że w Google nie ma takiego mechanizmu, który umożliwiałby “otagowanie kanału, że jest zły, każdy film musi być indywidualnie sprawdzony”. Pani podaje potem przykład skasowania przez YT krótkiego filmu Jacka Międlara, na którym wyłącznie składał życzenie z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Ten przypadek pokazuje, że albo pan Oleander kłamie na temat oddania algorytmom AI autonomii w cenzurowaniu treści, albo na stanowiskach cenzorów Google zatrudnia doszczętnie zmanipulowanych idiotów.
człowiek enigma :))…jak kard Nycz…
…ale zaraz Ci odpowie, że do swojej ma zaufanie :))))