Ostatni szczyt Unii Europejskiej [22-23.03.2018] był świadkiem wyraźnej zmiany w polityce zagranicznej Polski. Pojawiło się dążenie do kompromisu z KE, nawet za cenę ustępstw w sprawie reformy polskiego sądownictwa. O potrzebie kompromisu i jego cenie pisał przedwczoraj i dziś {24.03.2016] Michał Karnowski {TUTAJ (link is external)} i {TUTAJ (link is external)}. Wcześniej w poniedziałek, 19.03.2018, odbyła się wizyta kanclerz Niemiec, Angeli Merkel w Warszawie. Wyraziła ona chęć poprawy stosunków z Polska. Wczoraj bloger Matka Kurka [Piotr Wielgucki] w swej notce {TUTAJ (link is external)} krytykującej polską politykę zagraniczną zauważył jednak:
” Na zachodzie ostatni i jeden z dwóch wielkich sąsiadów, czyli Niemcy. Tutaj występuje chlubny wyjątek potwierdzający regułę i cała tajemnica polega na konsekwencji. Poprzez silną presję udało się Polsce na Niemcach wymusić kilka istotnych ustępstw i deklaracji. Wydaje się, że Merkel odpuściła wciskanie emigrantów, na pewno i ona i minister niemieckiego MSZ dosadnie i jednoznacznie wzięli odpowiedzialność za niemieckie zbrodnie z okresu II Wojny Światowej i podkreślili, że Polska była ofiarą. Kwestia rury, jak wspominałem wcześniej, to potęga niemiecko-radziecka i cudów nie należy oczekiwać. O dziwo w przypadku Niemiec Polska nie wycofała się ani z polityki historycznej, ani polityki ekonomicznej i reparacja niemieckie nadal są tematem leżącym na stole. Sukces!”.
Oczywiście natychmiast odezwały się liczne głosy zarzucające polskiemu rządowi zdradę i kapitulację. Zamiast miotać obelgi – lepiej się zastanowić, co spowodowało ten zwrot. Jeszcze w lipcu 2017 wszystko wydawało się proste. Donald Trump wygłosił piękne przemówienie w Warszawie i poparł ideę Trójmorza. Za słowami nie poszły jednak czyny. Co więcej wydarzyły się rzeczy pokazujące chimeryczność polityki USA. Pierwsza – to sprawa Kurdów. Po upadku Państwa Islamskiego USA porzuciło ich wystawiając na ataki ze strony rządu w Bagdadzie oraz Turcji. Ich niepodległościowe dążenia zostały zignorowane. Nic nie zyskali oni na sojuszu z USA.
Inne państwa uważnie się temu przyjrzały. Nie jest przypadkiem, iż wkrótce potem Izrael i Turcja zaczęły dążyć do poprawy stosunków z Rosją. Także Polska stara się o porozumienie z Niemcami i Brukselą. W naszym przypadku decydujący okazał się prawdopodobnie konflikt z Izraelem. Mimo, że całą awanturę wywołał Izrael i wykazał przy tym wręcz zoologiczny antypolonizm, USA stanęły początkowo zdecydowanie po jego stronie. Niemcy natomiast poparły Polskę. Później Stany Zjednoczone zrozumiały swój błąd, stały się bardziej pojednawcze, a wczoraj podpisano umowę offsetową w sprawie Patriotów. Mleko już się jednak wylało. Cóż wart jest sojusz, który nie jest w stanie wytrzymać kilku żydowskich wrzasków i tupnięć?
Chimeryczność jest zasadniczą cechą polityki Trumpa. Może się on okazać nawet słabszym prezydentem USA niż Obama. Mimo upływu ponad roku nie jest w stanie sformować swego rządu. Ostatnio zdymisjonował Tillersona, a bodajże wczoraj – ważnego doradcę do spraw bezpieczeństwa. Nie wiadomo z kim w Waszyngtonie należy rozmawiać. Każdy może jutro wylecieć. Dobrym przykładem jest sprawa wojny celnej. Na początku marca 2018 Trump ogłosił zamiar znacznego zwiększenia ceł na import stali i aluminium, a także na towary sprowadzane z Chin {TUTAJ (link is external)}. Miało to wejść w życie pierwszego kwietnia. Wczoraj dowiedzieliśmy się {TUTAJ (link is external)}, że wyłączona ma być z tego UE, co najmniej do maja.
Tak jest ze wszystkim. Donald Trump ogłasza z hukiem różne śmiałe posunięcia, po czym chyłkiem się z nich wycofuje. Wczoraj stało się tak np. z zakazem przyjmowania osób transpłciowych do armii. Nie można opierać bezpieczeństwa Polski wyłącznie na sojuszu z kimś takim.
Dodaj komentarz