Ostatnio media podniosły larum wobec lewackiej polityki kadrowej na uczelniach zastosowanej w stosunku do poseł Krystyny Pawłowicz i red. Tomasza Terlikowskiego (np.https://dorzeczy.pl/kraj/54198/Krystyna-Pawlowicz-stracila-prace-na-uczelni-Wszystko-przez-wpis-na-Facebooku.html
; https://wpolityce.pl/polityka/377446-uniwersytet-wycofal-propozycje-pracy-dla-terlikowskiego-po-interwencji-wandy-nowickiej-dzis-dowiedzialem-sie-ze-wszystkie-ustalenia-sa-nieaktualne ; http://niezalezna.pl/215314-wyzsze-uczelnie-na-lewej-burcie-po-wpisie-nowickiej-wum-odwolal-wyklady-z-dr-terlikowskim .
Bardzo słusznie, bo to pokazuje, że mimo autonomii szkół wyższych, tak naprawdę politykę kadrową na uczelniach kształtują aktywiści lewicowi np. p. Wanda Nowicka, która chyba awansowała na swoistą kadrową Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego – wystarczył jej wpis na Twitterze i dr Tomasza Terlikowskiego nie zaangażowano na Uniwersytet.
Oburzenie mediów uzasadnione, ale czy takie ekscesy na uczelniach czasem nie są spowodowane długotrwałym milczeniem wobec polityki kadrowej, z której wyłoniły się obecne kadry akademickie.
Przed transformacją ustrojową (PRL w PRL bis) z przyczyn pozamerytorycznych, politycznych, wyeliminowano setki, o ile nie tysiące pracowników naukowych stanowiących zagrożenie dla przewodniej siły narodu i uczelni przez nich zarządzanych.
To była, jak od piszę od lat, Wielka Czystka Akademicka [[https://lustronauki.wordpress.com/tag/wielka-czystka-akademicka/ ,https://blogjw.wordpress.com/tag/wielka-czystka-akademicka/ ] , weryfikacja kadr przeprowadzana pod batutą PZPR i SB i realizowana przez posłuszne wobec systemu kłamstwa władze uczelniane.
Nieznane do dnia dzisiejszego z imienia i nazwiska komisje weryfikacyjne – zorganizowane , anonimowe grupy przestępcze – na podstawie sfingowanych, pozamerytorycznych zarzutów np. o negatywne oddziaływanie na młodzież akademicką ( zarzuty wypracowane w polityce kadrowej od czasów instalacji systemu komunistycznego), o niewłaściwą postawę obywatelską i etyczną ( niezgodne z principiami systemu komunistycznego), o niewłaściwy charakter ( niezłomny, wobec złomności karierowiczów) negatywnie oceniały niewygodnych, a rektorzy posłusznie opinie akceptowali i usuwali ich z uczelni.
Jak się okazuje czasem dożywotnio bez protestów medialnych i bez unieważnienia prawnego tego bezprawia w wolnej Polsce, mimo upływu już 30 lat od rzekomego obalenia komunizmu.
To, że Polska jest wolna na uczelniach, ale od antykomunistów, nonkonformistów, ludzi niewygodnych dla towarzyszy, oportunistów, karierowiczów, lewków itp. o odmiennym systemie wartości, pomija się milczeniem.
W wolnej Polsce zniewolenie moralne i intelektualne na uczelniach pozostało.
Protestów przeciwko ekscesom końca PRLu nie było i nie ma. Postulatów unieważnienia prawnego tych ekscesów – także, choć przygotowano „Konstytucję dla nauki”, która chyba ten stan rzeczy ma sankcjonować.
Czemu zatem zdziwienie, że wobec K. Pawłowicz, czy T. Terlikowskiego stosuje się taką politykę kadrową ?
Skoro się milczało wobec stosowania takiej, a czasem jeszcze bardziej drastycznej polityki wobec innych, to na takie poczynania było przyzwolenie – nieprawdaż ?
Milczenie wobec bezprawia/podłości prowadzi do eskalacji takich poczynań, do upowszechnienia nędzy moralnej środowiska akademickiego.
Nazwisko „kadrowej” WUM jest już znane ale przecież takich kadrowych była moc, ale nikt nie chce ich poznać, ani ministerstwo (nie ma kompetencji), ani uczelnie ( nie mają mocy intelektualnych, ani moralnych), ale media, Solidarność, czy inne organizacje społeczne, kombatanckie, też nie mają czasu/ochoty/woli , aby tym się zajmować – więc jak może być inaczej ?
Skala bezprawia nie jest dokładnie znana, ale była i jest wielka– przykłady osobiste można podać.
Jak mnie wyrzucono w czasach Wielkiej Czystki Akademickiej,moich papierów po wiośnie 1980 r. nie było [ nastąpił okres post-historii ?] a wysyłano je do mgr Michała Ługanowskiego –Naczelnika Departamentu Badań i Studiów Uniwersyteckich i Ekonomicznych w Warszawie . Kto zatem kształtował politykę kadrową uczelni – rektor, czy jakiś magister z zakamuflowanego departamentu bezpieczeństwa uniwersyteckiego ?
Toczy się obecnie walka o zachowanie hierarchii akademickiej, bez uwzględnienia tego, jak ta hierarchia się kształtowała.
Kiedy złożyłem, mimo wszystko, wolę zatrudnienia się w instytucie PAN, tam gdzie robiłem doktorat i gdzie byłem od lat ‚jedną nogą” , nikt nie miał oporów przeciwko zatrudnieniu mnie ( mimo tego strasznego charakteru itp.) ale jak przybyła sekretarka z PKiNu ( siedziba PAN w maczudze Stalina w Warszawie) zatrudnienie nie było możliwe.
Kto zatem autonomicznie kształtował politykę kadrową w PAN-ie ? Podobnie zresztą na uczelniach, gdzie zatrudnienie nie było możliwe, mimo że należałem do najaktywniejszych naukowo/ edukacyjnie/organizacyjnie doktorów w swojej dziedzinie .
Zresztą na UJ nie miał mnie kto zastąpić w robocie – wykładaniu/formowaniu nowych naukowców ! Odwołano niejako tysiące moich wykładów – i co ? W najlepszym razie – milczenie !
I skutki tego widać do dnia dzisiejszego.
Czystki akademickie zrobiły swoje – to nie był pojedynczy przypadek, takich było wiele.
Wyrzucenie jednego ‚akademika, który wprowadzał do systemu akademickiego wielu nowych i to na dobrym, międzynarodowym poziomie powoduje straty nie jednostkowe, lecz pokoleniowe – osłabienie intelektualne i moralne, i to na pokoleniainstytucji/dziedziny naukowej …
Jak się tyle lat milczało, a nawet aprobowało te ekscesy, to nie może być inaczej niż jest, tym bardziej, że nadworni historycy pisali fałszywe historie i je do przyswojenia polecali. Nawet jak badali czasy komunistyczne na uczelniach, to tak, aby nie poznać tego co badali, co chyba było warunkiem pozostawania na etatach i robienia karier akademickich.
Jeśli nie zmieni się fundamentów posadowienia systemu akademickiego w ramach jego reformowania, to każda konstrukcja systemu się pogrąży/ osunie/ rozpadnie jak wszelkie budowle na niewłaściwych fundamentach wznoszone.
(Spojrzenie na problem z nieco innej perspektywy)
Ujmując rzecz satyrycznie,wróć statystycznie, profesorów, doktorów, docentów i magistrów ci u nas dostatek. Jak twierdzi sam Pan PMM brakuje nam robotników (to w nomenklaturze komunistycznej)czyli ludzi pracy (to w nomenklaturze socjalistycznej)dlatego ogłosił zamiar przyjęcia dodatkowych 2 mln wyrobników z Ukrainy. Więc w temacie kształcenia;”Musimy wyjść z pułapki średniego rozwoju. Dlatego w edukacji preferujemy i wdrażamy kształcenie zawodowe. Ślusarz, mechanik, hydraulik, będą gwarantami innowacyjności”. I tyle w temacie, czyli wracamy do pracy “organicznej”.A wszystko będzie funkcjonować pod nadzorem,lub raczej nadzorcami, ze specjalnych stref ekonomicznych (w planach jest stworzenie jednej pod nazwą Polin)tworzonych za pieniądze polskiego podatnika.