Jeżeli przyjmiemy, że piękno jest jedynie naszym wrażeniem, naszą ideą wyrażoną w osądzie dzięki spostrzeganiu lub słuchaniu, wtedy piękno zostanie określone jako subiektywna i w rezultacie relatywna relacja naszego « widzi mi się, że » z danym przedmiotem.
Takie subiektywne rozumienie piękna napotyka jednak na pewne trudności. Mianowicie, jak wytłumaczyć fakt, że każda osoba jest zdolna do zachwycania się np. pięknem zachodzącego słońca ; każde dziecko oczarowane jest małym kotkiem czy pieskiem ; znawcy kolekcjonują przeróżne przedmioty właśnie z powodu ich piękna, a artyści studiują na Akademii Sztuk, jednak Pięknych ? Dlaczego w ogóle mówimy właśnie o pięknie, a nie o czymś innym ?
Wszystko wskazuje na to, że nie jest to osobisty osąd, gdyż we wszystkich tego typu sytuacjach odwołujemy się właśnie do piękna, a nie do dobra, do przyjemności czy do użyteczności.
Gdy twierdzimy, że piękno jest subiektywne, sugerujmy, że to my tworzymy piękno, tymczasem nasze spojrzenie czy słuch nie mogą być przyczyną piękna oglądanego (obrazu, tańca, rzeźby) czy usłyszanego (symfonia, poemat, piosenka), gdyż słuch i widzenie są funkcjami władz zmysłowych, a te posiadają zdolność tylko do biernego odbierania zjawisk. Oko odbiera biernie to, co się przed nim pojawiło. Natomiast intelekt na bazie danych zmysłowych tworzy pojęcia, w tym także ogólne pojęcie piękna, ale przecież intelekt nie jest w stanie wyjść poza siebie, na zewnątrz podmiotu myślącego, by nadać jakiejś rzeczy cechę piękna. Tak więc każdy byt musi posiadać w sobie taką własność, którą można nazwać pięknem, niezależnie od naszych wrażeń czy naszej opinii.
Często coś nam się podoba lub nie, dlatego że przyzwyczailiśmy się do poznanych już i zaakceptowanych form. Wysokie tony muzyki arabskiej czy chińskie piosenki dla nieprzyzwyczajonego ucha mogą drażnić. Tak więc podobanie się czegoś czy niepodobanie wynika z tego, że ujmujemy dane dzieło sztuki nakładając na nie nasz uznany kanon, schemat czy szablon piękna i porównujemy je, opiniując czy to dzieło zgodne jest z naszym z góry ustalonym pomysłem na piękno, czy nie jest zgodne. Z takiego ujęcia możemy wyciągnąć wniosek, że piękno jest sprawą osobistą, subiektywną, czyli w końcu względną ; nawet można sobie dopowiedzieć, że piękno tak naprawdę nie istnieje jako takie, a skoro tak jest, to wogóle nie istnieje.
Le Corbusier uważał, że « la commodité d’une maison en constitue la beauté véritable » (poręczność czy funkcjonalność domu stanowi o jego prawdziwym pięknie » i konsekwentnie dodawał, że « une maison est une machine à habiter » (dom jest maszyną do zamieszkania). W swojej książce « Brzydota źle się sprzedaje » R. Loewy utrzymywał, że piękne produkty sprzedają się lepiej, niż brzydkie. Prawdopodobnie miał rację, chociaż pewne wytwory sprzedają się dobrze tylko dlatego, że podlegają wymogom dominującej mody, reklamy czy tradycji, które nie zawsze waloryzują piękno, np. dewocjonalia, zabawki dla dzieci, pamiątki dla turystów…, natomiast prawdziwe dzieła są albo za drogie, albo z powodu np. mody danej epoki nie są nawet rozpoznane jako ważne dzieła sztuki. Nie znajdziemy wśród wielkich artystów takich, którzy nie mieliby w swych teoretycznych założeniach chęci wyrażenia piękna. Malarz, rzeźbiarz, kompozytor nie tworzą swoich dzieł po to, by wyeliminować z nich piękno. Wprost przeciwnie, nawet jeżeli przedmiotem ich zainteresowania nie są rzeczy piękne, a tragiczne, przykre czy wywołujące odruch niechęci.
Parafrazując E. Gilsona : « toute beauté est désirable, celle des produits… comme celle des œuvres de la nature, mais ce n’est pas le désir qui crée la beauté » (wszelkie piękno jest pożądane, zarówno wytworów… jak i dzieł natury, ale to nie pożądanie tworzy piękno), można powiedzieć, że « każde piękno jest oglądane, ale spojrzenie nie tworzy piękna ». Każdy z wymienionych tu autorów wyznacza dla piękna inną funkcję : Le Corbusier – praktyczność, Loewy – zysk, Gilson – pożądanie ze względu na samo piękno.
Jeżeli odłożymy na bok zwykły snobizm pokazania się na wernisażu, okazję do spotkania dawno niewidzianego znajomego czy chęć zobaczenia tego, co nowego zrobił dany artysta, to umiłowanie piękna jako pragnienie zobaczenia czy usłyszenia czegoś wysublimowanego, w najpełniejszym wymiarze, czegoś co wykracza poza codzienność życia może być bardzo mocnym motywem do spotkania, do zobaczenia, do stanięcia « twarzą w twarz » z pięknem. Niekiedy lekceważone kolekcjonerstwo też może być wyrazem poszukiwania i chęci posiadania piękna dla samego piękna, a niekoniecznie dla zysku. Przecież od zarania dziejów ludzie lubili piękno. Artysta nie tworzy po to, by ludzie omijali z daleka jego dzieła, ale po to, by się one podobały. No, może oprócz prowokatorów.
Człowiek może tworzyć piękne wytwory. Należy jednak zawsze pamiętać, że człowiek nie jest w stanie stwarzać przedmiotów « ex nihilo ». Człowiek tylko komponuje zastany już materiał, scala istniejące części, łączy elementy materialne lub intelektualne i z nich buduje nowy produkt. Jeżeli ta nowa kompozycja, ale uformowana, utworzona, wyprodukowana, uporządkowana z zebranego materiału, fizycznego czy duchowego, posiada własności przejawiające piękno, wtedy człowiek wykazuje, że jest zdolny do wytworzenia rzeczy pięknych. To prawda, że człowiek przeżywa piękno na sposób subiektywny, ale dlatego że obiektywnie piękno zawarte jest w rzeczach. Każde przeżywanie jest subiektywne, ale chodzi o to, że przeżywamy w danym momencie właśnie piękno, a nie dobro, użyteczność, przyjemność czy zysk. Te inne, różnorodne relacje przeżywamy inaczej. Chociaż zdarzają się ograniczenia uwarunkowane może przyzwyczajeniami językowymi : Polak zachwyca się pięknym zapachem, a Francuz określa zapachy jako dobre, przyjemne (une bonne, agréable odeur). Może wynika to z braku poprawnego, precyzyjnego określenia piękna w tradycji danego języka ?
Filozoficznie, piękno jest przejawem, manifestacją istnienia każdego realnie istniejącego bytu z jego wszystkimi własnościami transcendentalnymi. Słusznie uważali Jacques Maritain i Mieczysław Gogacz, że piękno każdego bytu zawiera się w uporządkowaniu, w harmonii, w ładzie jego własności transcendentalnych : realności, odrębności, jedności, prawdy, dobra. Jest to ujęcie piękna od strony struktury bytowej. Tomasz z Akwinu dodawał, że piękno przejawia się też blaskiem (claritas) jako prostota, jasność, wyrazistość, przezroczystość. Może właśnie ten « blask » niektóre poetyckie umysły nazywają « geniuszem », a matematycy (bodajże Paul Dirac ?) twierdzą, że równanie matematyczne jest prawdziwe wtedy, gdy jest piękne. Od strony odbierającego (poznającego), piękno musi się podobać, właśnie z powodu tego blasku, który manifestuje. Oczywiście wszystkie byty stworzone czy wytwory człowieka posiadają swoje braki, ograniczenia, mankamenty, niedostatki fizyczne, psychiczne czy wolitywne. Ale każdy z tych bytów przejawia swoiste piękno. Tak, jak należy nauczyć się rozpoznawać własności transcendentalne przynależące do każdego bytu, tak też trzeba umieć zidentyfikować własność transcendentalną piękna. Dlatego uczymy się w szkołach sztuk pięknych, muzycznych, teatralnych, tańca i filozoficznych. Uczymy się, aby nie mylić tych transcendentaliów z własnościami uniwersalnymi, które przynależą tylko do pewnej grupy bytów. Zdarza się, że niektórzy profesorowie na tych uczelniach budują mniej lub bardziej praktyczne czy adekwatne kanony, modele, schematy piękna uwzględniające jedynie niektóre elementy piękna. Otóż takie ujęcia, generalizujące własności uniwersalne, wywołują w nas przekonanie, że piękno jest pojęciem czy wartością relatywną, wręcz subiektywną, zależną wyłącznie od naszego ujęcia czy pomysłu. Ale takie określenie piękna jest po prostu niepoprawne, wprost nieprawdziwe.
Definicje piękna : Arystoteles : “to, co będąc dobrem jest przyjemne”, a także „Pięknem jest to, co samo przez się jest godne wyboru. “.
Tomasz z Akwinu : “to, co się podoba, gdy jest postrzegane [nie tylko zmysłowo]” i spełnia trzy obiektywne warunki piękna : 1) proporcja (harmonia); 2) całkowitość-zupełność (doskonałość wykończenia); 3) blask formy wywołujący upodobanie.
Kant : “to, co się podoba nie przez wrażenie ani przez pojęcia, lecz z subiektywną koniecznością w sposób powszechny, bezpośredni i zupełnie bezinteresowny”.
Platon i Arystoteles upatrywali piękno w elementach formalnych, Kant w subiektywności, Tomasz w istnieniu, gdzie piękno jest własnością każdego bytu. J. Maritain, M. Gogacz tę własność widzieli jako syntezę, uporządkowanie, ład pozostałych transcendentaliów (jednego, realności, odrębności, prawdy, dobra), który ujawnia się w poznawczej relacji upodobania wiążącej porządek bytowania z porządkiem poznawania.
Każda teoria estetyki potrzebuje filozofii, która jej podpowiada określenie czym jest byt. Gdy tak, jak Kant stwierdzimy, że byt sam w sobie jest niepoznawalny, to z konieczności nasza teoria estetyki będzie subiektywna. Subiektywizm dominuje w dzisiejszej kulturze. Tymczasem piękno jest własnością tego, co istnieje. Z pięknem jest trochę tak, jak z prawdą : Tomasz w „De veritate“ mówi, że aby prawda była wyrażona, musi istnieć jakiś intelekt poznający ją w relacji wiary; a gdyby zabrakło ludzi, to i tak pozostanie intelekt Boga, gdyż On jest samą Prawdą.
Tak więc, aby piękno mogło być opisane, musi być ujęte przez władzę zmysłowo-intelektualną w relacji podobania się.
[Druk, w : Zbigniew Więckowski, Couleurs et théâtre, éd. Société Historique et Littéraire Polonaise, Paris 2017, s. 14-22 (wersja franc. s. 2-11; tłum. ang., s. 26-34).]
Dziękuję za ważny wpis. Większość ludzi, z którymi dyskutowałem na temat piękna, uważa je za sprawę całkowicie subiektywną. Argumenty, które ich trzymają na tym stanowisku, są silne w sensie przekonywania, bo bardzo namacalne, np. ta sama rzecz (jakiś utwór muzyczny: heavy metal, albo klasyczny, symfoniczny) u jednej osoby wzbudza zachwyt, a druga nie może tego słuchać. Przyczyną tego jest faktycznie to, o czym Pan pisze, że na dzieło twórcy nakładamy wyuczony kanon i schemat piękna, który skutkuje oceną pozytywną lub negatywną, ale zgodnie z tym, co pisze Gilson, to nie słuchanie, czy oglądanie dzieła sztuki (nawet przez wyuczony subiektywny kanon) tworzy piękno, więc jeśli dostrzegamy piękno jakiegoś dzieła, ono musi w nim istnieć obiektywnie jeszcze zanim na nie spojrzymy naszym subiektywnym zmysłem.
Tutaj mam problem. Postmodernizm to chyba już sztuka niszczenia piękna, a nie jego tworzenia. Czy prowokatorzy to jeszcze artyści? Ta deformacja piękna też ma swoich amatorów i “podoba się” wielu odbiorcom.
Jak zatem wytłumaczyć to, że podobają nam się nasze własne wyobrażenia, powieści science-fiction, albo zmyślone malownicze krajobrazy?
Cieszę się, że dla Pana argument Gilsona jest mocny.
Nie wiem, czy postmodernizm z założenia jest postawą chcącą zniszczyć piękno w sztuce. Może głoszony przezeń relatywizm prowadzi do zakwestionowania piękna jako własności transcendentalnej, inaczej mówiąc obiektywnej. Mam natomiast przyjaciół artystów (malarzy, rzeźbiarzy), wśród nich niektórzy wprost panicznie nie chcą się przyznać, że tworzą piękne dzieła. Mówią, że to sens ich dzieł jest ważny, oryginalność ujęcia formy, unikalność harmonii kolorów etc. krótko – uważają jakieś poręczne « universalium » za ważniejsze w ich sztuce, niż transcendentalne piękno. I to universalium niektórym odbiorcom może się podobać, gdy nie mają innych odnośników.
« Jak zatem wytłumaczyć to, że podobają nam się nasze własne wyobrażenia, powieści science-fiction, albo zmyślone malownicze krajobrazy? »
Jak mówili średniowiecznicy « niczego nie ma w intelekcie, czego nie było by wpierw w zmysłach ». Nasze wyobrażenia, fikcje, zmyślone krajobrazy tworzymy zawsze w oparciu o wcześniejsze obrazy oparte na realnych bytach, a te są istniejące, więc posiadające własność piękna i to one czynią, że w naszych fikcjach odnajdujemy odczucie podobania się.