„Duch czasów” w których żyjemy zmienia świat. Specjaliści od zarządzania percepcją namawiają ostatnio dostojników kościelnych, aby ci nie zwlekali i podążyli szybko za owym duchem, odcinając się od straszliwych błędów z przeszłości, kiedy katolicy walczyli w obronie życia i wiary pod znakiem krzyża. Być może ktoś zaraz wyłoży egzegezę, że to nie o to chodzi, a ja myślę, że niestety, tak to właśnie wygląda. Polacy walcząc przez tysiąc lat pod znakiem krzyża i orła w wojnach sprawiedliwych – obronnych, mieli za oręż różaniec, broń białą oraz palną.
Krzyż nie może być niesiony na czele takiej czy innej grupy – choćby sama miała poczucie, że jest wierząca czy do wiary się odwołuje – gdy podczas tego marszu czy pochodu padają słowa nienawiści, złości, agresji, podszyte chęcią poniżenia, zniszczenia czy zniesławienia innych
– powiedział Prymas Polski abp Wojciech Polak.
Otóż, moim zdaniem sytuacja przedstawia się o wiele gorzej niż sądzi abp Polak. Chodzi bowiem o coś, co wyraża hasło: śmierć wrogom ojczyzny.
Tak było w 1920 roku, gdy ks. Ignacy Skorupka prowadził pod znakiem krzyża polskich żołnierzy do natarcia, podczas którego zabijali bolszewików. Tak się składa, że narodowcy, bo to oni często są domyślnym adresatem podobnych wypowiedzi o nacjonalizmie, są jedną z nielicznych grup w polskim społeczeństwie, która jest gotowa walczyć w obronie wiary i niepodległości Ojczyzny. Osobiście bardzo się cieszę, że niosą krzyż, bo to stwarza szansę, że przez to odwołanie nacjonalizm polski zachowa swój katolicki charakter i nie stanie się narzędziem opresji dla innych narodów. Należy w tym celu, drogi Episkopacie, wysłać do polskiej młodzieży duszpasterzy, a nie strofować ich z ambony na lewicową modłę.
Jeżeli kiedykolwiek ten tekst dotrze do Jego Eminencji chciałbym, aby abp Polak wyobraził sobie przez chwilę realia walki z wrogiem, podczas której, aby pokonać wroga każdy mężczyzna musi wykrzesać z siebie maksymalną ilość energii i złości, nierzadko krzycząc, wrzeszcząc w trakcie walki. Każda inna wizja wojny jest wizją oderwaną od rzeczywistości. Jeszcze bardziej oderwaną od rzeczywistości jest wizja braku walki w sytuacji morderczego ataku wroga na naszych rodaków.
Krzyż jasno upomina i przestrzega, że prawdziwie bluźnierstwem jest wykorzystywanie go jako znaku walki z kimkolwiek czy przeciw komukolwiek.
W takim razie bluźnili papieże, bluźniła polska husaria nosząc ryngrafy, bluźniły inne formacje czyniąc znak krzyża przed walką. Bluźniercą był Jan III Sobieski twierdząc, że w bitwie pod Wiedniem zwyciężył Bóg. Czy chrześcijanin może być żołnierzem lub policjantem? Jeżeli tak, to czy ma zdejmować z szyi krzyż przed każdą akcją bojową?
Nie twierdzę ze stuprocentową pewnością, że mam rację, a jeżeli jej nie mam, to w takim razie trzeba być konsekwentnym i należy wyprowadzić krzyż z miejsc publicznych, zdjąć go z piersi wszystkim tym, którzy wykonują niegodny (?) chrześcijanina zawód policjanta i żołnierza, a także tym, którzy stają spontanicznie w obronie Ojczyzny, wartości i swoich bliskich.
Krzyż oczywiście jest symbolem okupienia i wezwaniem do miłości. Ma przypominać, że zabicie wroga, nie jest ostatecznym rozwiązaniem, bo takim rozwiązaniem jest miłość.
Myślę też, że konsekwencje propagowania różnych form pacyfizmu, zawsze prowadzą do rzezi słabszych i bezbronnych. Być może komuś bardzo zależy, aby bezbronni chrześcijanie położyli nie tylko swoją głowę pod wahabicki nóż, ale pozwolili, aby reszta pohańców zrobiła z naszymi dziećmi i kobietami to, co im się żywnie podoba. Aby to nastąpiło musimy ich najpierw przyjąć do Europy w odpowiednich ilościach, a równocześnie wychowywać bezbronne – „otwarte i tolerancyjne społeczeństwo”.
Bardzo jestem ciekaw, czyją sprawką była wizja Konstantyna, pierwszego cesarza, który nawrócił się na chrześcijaństwo.
Konstantyn został we śnie upomniany, by niebieski znak boga [caeleste signum dei] wypisał na tarczach i tak stoczył bitwę. Uczynił, co miał zlecone, i na najwyższem zagięciu tarcz imię Chrystusa literą X w poprzek wypisuje.
– Laktancjusz, O śmierci prześladowców, 44
Znak na tarczach był monogramem Chrystusa: literę X (w alfabecie greckim oznaczająca Ch) przecinała zagięta u góry litera I, która kształtem zbliżona była do litery P (w alfabecie greckim litera R).
Inną wersję przekazał nam wspomniany Euzebiusz z Cezarei. Euzebiusz z Cezarei nic nie wiedział o żadnych cudownych znakach na niebie. Według Euzebiusza Konstantyn I znak ujrzał podczas wieczornej modlitwy. Tak opisuje to zdarzenie biskup Euzebiusz:
W godzinach popołudniowych, gdy słońce zaczynało się już skłaniać ku zachodowi, zobaczył na własne oczy znak triumfalny w postaci krzyża ze światła na niebie, powyżej słońca, i był na nim umieszczony napis, mówiący: „in hoc signo vinces” „Pod nim zwyciężaj”. Na ten widok zdumienie ogarnęło i jego, i całe wojsko, które szło za nim w tej ekspedycji i stało się naocznym świadkiem cudu.
– Euzebiusz, Żywot Konstantyna, 1.28 /źródło:imperiumromanum.edu.pl/
Konstantyn po zwycięskiej bitwie z Maksencjuszem przy Moście Mulwijskim, wydał w roku 313 słynny edykt mediolański, w którym zrównał w prawach chrześcijaństwo z innymi wyznaniami, co zakończyło okres prześladowań chrześcijan.
Bitwa pod Lepanto – bitwa morska, która rozegrała się 7 października 1571 na południowy zachód od Lepanto pomiędzy Imperium Osmańskim a Ligą Świętą, zakończyła się zwycięstwem walczących pod znakiem krzyża chrześcijan.
„Zwycięstwo Ligi Świętej w bitwie pod Lepanto papież Pius V przypisał wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny i w 1572 dzień 7 października ogłosił świętem Matki Boskiej Zwycięskiej, zmienionym w 1573 przez jego następcę, papieża Grzegorza XIII, na święto Matki Boskiej Różańcowej”.
Abp Polak powiedział: „Krzyż przypomina, że jedyną odpowiedzią na zło i nienawiść może być tylko miłość. Krzyż zaświadcza, że nie ma więc i być nie może innej drogi, by pokonać zło i dać światu nadzieję”.
Abp. Polak ma rację, ponieważ ostateczne zwycięstwo może być osiągnięte tylko w Jezusie Chrystusie. Bardzo jednak żałuję, że prymas Polski nie był łaskaw wspomnieć, że są takie momenty w historii, kiedy jedyną i pierwszą odpowiedzią na czynne zło i nienawiść jest czynny opór w formie walki zbrojnej.
Gdyby tak nie było należałoby stwierdzić, że wielu papieży bluźniło straszliwie, błogosławiąc chrześcijańskie wojska broniące Europy przed muzułmańską inwazją. A może jest odwrotnie? Może to dzisiejsi pasterze popełniają błąd lekceważąc dotychczasową wykładnię ojców kościoła o wojnie sprawiedliwej?
Na koniec: Wychowany w katolickim klasztorze Templariusz staje w obronie napadniętych muzułmanów. Na tym właśnie polega rycerski etos panowie moderniści, etos, który chcecie zniszczyć. Prymas Polak miałby rację tylko w odniesieniu do napadających.
______________________________________________________________________________________________________________
pohaniec – według prof. Andrzeja Bańkowskiego – to słowo lwowskie o znaczeniu ‘nędznik, niegodziwiec, nikczemnik’. PWN
Świetna ilustracja, świetny artykuł, do jakże żałosnej wypowiedzi Prymasa.
Odnoszę wrażenie, że tak jak lewica chce stworzyć nowego człowieka wyzbytego wolnej woli, męstwa, pozbawionego samoświadomości, tak moderniści w kościele pragną w 3 tysiącleciu ulepić nowego “chrześcijanina” gotowego do poddania się nowej utopii.
Lewacy chcą mieć swojego ubezwłasnowolnionego golema i moderniści w kościele także.
Równocześnie nikomu nie bronię prawa do poniesienia męczeńskiej śmierci, ale w pojedynkę, bez wciągania w to niewinnych ludzi, którzy zgodnie z własną wolą, chcą jeszcze trochę pożyć.
Jak pamiętam to swego czasu sporo osób wiązało duże nadzieje z tą nominacją.
A tu cóż, kolejny zimny prysznic…
Generalnie rzecz biorąc to lewica dalej niepodzielnie dyktuje u nas swoje warunki i wiele się pod tym względem nie zmieniło.
Część naszych pasterzy wygląda na całkowicie sparaliżowanych strachem, że mogą zostać napiętnowani, choćby na łamach GW, więc robią wszystko aby do tego nie dopuścić i gorliwie odcinają się od wszystkiego co mogłoby na nich rzucić choć cień jakiegoś podejrzenia. To bardzo smutne.
Pamiętajmy jednak, że są też i tacy, którzy nie poddają się tym naciskom. Powinniśmy ich tym bardziej doceniać i szanować.
Dobry tekst.
Przede wszystkim chodzi o to, że stając z krzyżem i karabinem w ręku, w czasie sprawiedliwej obronnej wojny, nie zabijamy w imię Boga, a tylko prosimy Go o pomoc i ochronę w słusznej sprawie. Jeśli On zgodzi się z nami, że nasza sprawa jest słuszna, to może nam pomóc. Nie w zabijaniu, ale w przeżyciu.
Gwoli dopełnienia.
Napisałem ten tekst, ponieważ uważam, że takie wybiórcze, modernistyczne podejście, kwestionujące sens wojny sprawiedliwej (są takie głosy w Kościele) gubi część prawdy o Człowieku, który zawsze będzie chcieć bronić swoich bliskich przez hufcami Mordoru.
Oczywiście, Jezus Chrystus dał nam grzesznikom boski, tzn. najlepszy sposób na życie. Miłujcie się wzajemnie…, lecz co to ma wspólnego z rekomendowanym dopuszczeniem wilków do owiec? Sprawa przyjmowania “uchodźców” wśród których są przecież praktykujący pedofile, gwałciciele, złodzieje, ludzie opętani nienawiścią do chrześcijan i białego człowieka, mordercy, terroryści. Świeckie państwa zachodnie nie zintegrują ich z kulturą, bo same niszczą tę kulturę i walczą z Chrześcijaństwem. Miłość nie oznacza tolerancji dla zła. A stanowisko zalecające w czasie wojny “braterstwo i przyjaźń z wrogiem” jest absurdem na poziomie lewicowych aberracji.
O to właśnie chodzi:-)
czyli również w ochronie osób zagrożonych zabiciem.
Integrowanie się poprzez wspólnie wyznawaną i pielęgnowaną nienawiść jest rzeczywistym, poważnym zagrożeniem dla polskiego ruchu narodowego. Nie można jednak tego wyolbrzymiać. Pomijanie w wystąpieniach i nauczaniu innych zagrożeń dla Wiary i Polski nie służy prawdzie i dobru, i mimo pozorów troski tworzy wypaczoną narrację.
„Jeśli ktoś spostrzeże,
że brat popełnia grzech,
który nie sprowadza śmierci,
niech się modli, a przywróci mu życie,
mam na myśli tych,
których grzech nie sprowadza śmierci.
Istnieje taki grzech,
który sprowadza śmierć.
W takim wypadku nie polecam,
aby się modlono” (1 J 5, 16).
…bardzo,bardzo mądry i dobry tekst.
Serdeczności – Rip van Winkle
Po prostu refleksja bazująca na dotychczasowej historii i nauce Kościoła.
Pozdrawiam :-)