Wściekłe ataki koterii służb i grupek obcych interesów na min. Macierewicza
Uważam za mało prawdopodobne, by ośrodki propagandy zaatakowały dziś Pałac Prezydencki lub niepokoiły szefów MSZ czy MSW. Trudno też sobie wyobrazić, że obiektem zmasowanej agresji propagandowej mogłaby stać się premier Beata Szydło.
Atak ze strony polskojęzycznych przekaźników jest wręcz nieomylną wskazówką – czyje i jakie działania wywołują poczucie zagrożenia antypolskich środowisk i gdzie dostrzegają one potencjał rzeczywistej siły. A skoro życiem publicznym III RP rządzą koterie służb i grupki obcych interesów, ataki te służą eliminowaniu niewygodnych postaci i kształtowaniu pokomunistycznej rzeczywistości.
Nie ma cienia przypadku, że osoba Antoniego Macierewicza od wielu lat stanowi pierwszorzędny cel medialnej agresji, a ludzie z nim współpracujący stają się obiektem rozmaitych gier i kombinacji operacyjnych. Tak było od początku lat 90., gdy konserwowano komunistyczną hybrydę i pod hasłami „pluralizmu i demokracji” legalizowano nową odsłonę PRL-u. Pojawienie się Macierewicza w roli wiceministra MON, likwidatora WSI i nowego szefa SKW, wywołało kolejną falę wściekłych reakcji. Tym mocniejszych, że twórca KOR zachwiał wówczas kluczowym ośrodkiem triumwiratu III RP i zlikwidował „peryskop, za pomocą którego Rosjanie pozyskiwali wiedzę o mechanizmach funkcjonowania naszego państwa” (© prof. A.Zybertowicz). Takich rzeczy się nie wybacza.
Od czasu, gdy kandydat na marszałka Sejmu Bronisław Komorowski, w reakcji na wezwanie przez Komisję Weryfikacyjną oświadczył – „Pan Macierewicz powinien zniknąć”, osoba likwidatora WSI znalazła się na celowniku reżimowych propagandystów, zaś czekistowska nienawiść do Macierewicza do dziś integruje twardogłowych idiotów i „skrzywdzonych” agentów.
Dlatego w latach 2008-2009 na wszelkie sposoby utrudniano pracę Komisji Weryfikacyjnej WSI, zniesławiano i zastraszano jej członków, a wokół procesu likwidacji wytworzono atmosferę oskarżeń i klimat nielegalnych działań. Pod koniec 2007 roku rozpoczęto zaś kombinację operacyjną z udziałem ludzi WSW/WSI, szefostwa ABW oraz ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, nazwaną przeze mnie aferą marszałkową. Częścią kombinacji, prowadzonej w dużej mierze przez ośrodki propagandy, była kampania oszczerstw i pomówień pod adresem Antoniego Macierewicza oraz akcja dezinformowania społeczeństwa na temat przyczyn i skutków likwidacji wojskowych służb.
W kolejnych latach rozgrywano ją również w sieci internetowej, gdzie obejmowała głównie te obszary, w których toczyło się tzw. śledztwo blogerskie w sprawie tragedii smoleńskiej. Pojawiały się publikacje, których autorzy w sposób niewybredny atakowali przewodniczącego zespołu parlamentarnego i usilnie podważali ustalenia ekspertów smoleńskich.
Gdy Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory parlamentarne, natychmiast przystąpiono do „palenia” kandydatury likwidatora WSI na stanowisko szefa MON. W tym kontekście trzeba odczytywać szereg publikacji zamieszczonych w jednym z „niezależnych” mediów.
Do ataku przystąpiły też ośrodki propagandy. Cytując zmanipulowane wypowiedzi z Chicago i Toronto na temat Aneksu WSI, próbowano ukazać kandydata na szefa resortu jako osobę nieodpowiedzialną i fanatyczną. Skorelowane z tym występy E. Kopacz oraz brednie wygłaszane przez pomniejszych funkcjonariuszy reżimu, pozwoliły ponownie nakręcić histeryczną kampanię pomówień.
Na uwagę zasługuje ówczesna reakcja Belwederu i klubowych kolegów Antoniego Macierewicza. Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski, natychmiast pobiegł do TVN-u, by ogłosić, że nigdy nie rozmawiał z prezydentem na temat ewentualnej publikacji Aneksu i zadeklarować, że „rozpoczynamy temat, którego nie ma”, bo „w Polsce są sprawy, które wymagają większej uwagi niż kwestia aneksu”. W podobny sposób zachowała się „kandydatka na premiera w rządzie PiS”, odmawiając jakiegokolwiek komentarza, ponieważ nie chciałaby „wpisywać się w strategię wyborczą Platformy Obywatelskiej”.
Od chwili rozpętania ubiegłorocznej kombinacji medialnej, za najważniejsze zadanie politycy PiS uznali pragmatyczne „odcięcie” od poglądów Macierewicza oraz „unikanie komentarzy”. Tzw. wolne media określiły zaś atak na wiceprezesa PiS mianem „prowokacji, mającej zaszkodzić merytorycznej wizji PiS”, co mogłoby sugerować, że sprawy podnoszone przez Macierewicza nie sprzyjają budowaniu owej „wizji”. W podobny sposób potraktowano włączenie do apelu wojskowego nazwisk ofiar zamachu smoleńskiego, czyniąc z tego patriotycznego obowiązku rzecz wręcz „wstydliwą” i „kontrowersyjną”.
Tuż przed lipcowym szczytem NATO w Warszawie, przystąpiono do kolejnej operacji wymierzonej w szefa MON. Poprzez fałszywe i całkowicie irracjonalne oskarżenia, zaatakowano nie tylko osobę ministra, ale również jego małżonki, generując w ten sposób zainteresowanie opinii publicznej oraz budując atmosferę podejrzeń i pomówień. Następny krok polegał na włączeniu do akcji politycznej agentury wpływu i wykorzystaniu publikacji, jako pretekstu do sformułowania wniosku o odwołanie ministra obrony narodowej. Korelacja poszczególnych etapów dowodzi, że mieliśmy do czynienia z działaniem zsynchronizowanym i całkowicie zamierzonym, którego kulminacja miała nastąpić (i nastąpiła) w przededniu szczytu NATO. Dopuszczenie, by w przeddzień historycznego wydarzenia, mającego decydować o statusie bezpieczeństwa Polski, odbywała się sejmowa debata nad odwołaniem szefa MON, było rzeczą tyleż bezprecedensową w skali cywilizowanych państw, jak szkodliwą i groźną.
Od kilku tygodni mamy do czynienia z nową eskalacją wrogich działań, prowadzonych w ramach wojny hybrydowej, przy udziale środowisk ulokowanych wewnątrz zaatakowanego państwa. Schemat akcji propagandowo-dezinformacyjnej, w której atakuje się najbliższych współpracowników szefa MON i rozpowszechnia zmanipulowane „rewelacje” o ludziach zatrudnionych w tej instytucji, jednoznacznie wskazuje na proweniencję sprawców.
(…)
Politycznej agenturze wpływu i ośrodkom propagandy nie chodzi przecież o ustalenie stanu faktycznego lub naprawę rzekomych patologii. Tym bardziej, nie chodzi o dotarcie do prawdy.
Nie od dziś wiadomo, że konstrukcja ataków na Antoniego Macierewicza opiera się na odwoływaniu do negatywnych skojarzeń i najbardziej prymitywnych odczuć (strach, zawiść, obawa przed prawdą, chęć zachowania „świętego spokoju”, konformizm, obskurantyzm). Obecna kampania nie odróżnia się od poprzednich, w których sięgano po dowolne łgarstwa, manipulacje i intrygi. Jeśli nie mają one żadnego związku z faktami i prowadzą na bezdroża rozumu – tym gorzej dla faktów i logiki. Efekt nie jest bowiem zależny od miary intelektu lub normy sumienia, ale od możliwości dotarcia do odbiorcy i zmuszenia go obcowania z zatrutym źródłem. Odbiorca jest tym bardziej podatny na dezinformację, im dłużej trwa kombinacja i częściej utrwalają się negatywne skojarzenia. Dla osiągnięcia celu nie trzeba nic więcej.
Dlatego jakiekolwiek decyzje szefa MON oraz reakcje osób zaatakowanych, nie przyczynią się do zakończenia kombinacji i nie będą miały wpływu na jej przebieg.
Wobec dezinformacji istnieje tylko jedna skuteczna broń – nie dopuszczać do jej rozpowszechniania i rezonowania, zaś wobec agentury wpływu, dywersji politycznej i ośrodków dezinformacji – zakaz działalności, areszt i więzienie.
Ponieważ takie metody są nieznane i niepraktykowane przez zakładników demokracji III RP, ataki hybrydowe będą się powtarzały, a ich efekty zatruwały świadomości Polaków.
Autor: Aleksander Ścios
[Tytuł mój – Andy]
_____________________________________________________________________________________
Historyk Sławomir Cenckiewicz wielokrotnie podkreślał, że nie da się zrozumieć powojennej historii Polski – bez zrozumienia roli komunistyczno-sowieckich tajnych służb w politycznych dziejach PRL i PRL-bis. Zwracał też uwagę na to, że zorganizowane przez sowieckich zbrodniarzy w okresie tworzenia PRL przez komunistycznego zbrodniarza Stalina “wojskowe tajne służby przeszły do nowej rzeczywistości bez jakiejkolwiek weryfikacji”. To “długie ramię Moskwy” zostało zlikwidowane dopiero w 2006 r. przez fakt likwidacji WSI.
Jednym z aktywnych ośrodków antypolskiej propagandy jest portal, o którym pisałem już wcześniej. Wyjątek z mojej notki poniżej. Niektórzy z piszących na tym portalu są bardzo aktywni także i na “ekspedyt.org”…
* * * * *
Opara ze „ścierwoneonówki” w filorosyjskich gęstych oparach putinowskiej V kolumny z centrum w Królewcu
W ostatnim numerze Gazety Polskiej (nr 6, 11 lutego 2015) znajduje się artykuł Artura Dmochowskiego zatytułowany „Po stronie Władimira Putina” z nadtytułem „V kolumna Rosji. Centrum w Królewcu”.
Jak pisze Dmochowski – Polskie Centrum Kultury w Kaliningradzie „to instytucja, której warto przyjrzeć się bliżej”. Ponieważ, jest to „całkowicie prywatna inicjatywa” Tomasza Omańskiego znanego z… lobbowania na rzecz Rosji. Zresztą mieszkający w Rosji od 20 lat Omański nie kryje się ze swoimi jednoznacznie prorosyjskimi poglądami”.
Oddział tego Centrum znajduje się w Olsztynie i zdaniem jego twórców ma „przybliżyć nie tylko mieszkańcom Warmii i Mazur, ale także całego kraju bogatą i ciekawą kulturę Rosji”. „Siedziba polskiego oddziału znajduje się w okazałym trzypiętrowym domu, położonym pomiędzy dwoma jeziorami w cichej dzielnicy Olsztyna – Likusy” – pisze Dmochowski.
Jednak najciekawsze jest to – jak pisze Dmochowski – że: „Z Centrum powiązanych jest wielu polityków i publicystów, wśród których większość jest znana z filorosyjskich poglądów. Spotkamy tam np. Ryszarda Oparę, założyciela portalu Nowy Ekran, wcześniej związanego z gen. Wileckim, który ubolewa nad ‘niewłaściwymi sojuszami – militarnymi i gospodarczymi’ Polski oraz nad tym, że ‘Rosja jest traktowana jako główne zagrożenie i wróg’”.
Warto dodać, że Nowy Ekran, po oszukaniu pracujących w nim pracowników i dziennikarzy, którzy porzucili pracę ponieważ przez kilka miesięcy nie otrzymywali wynagrodzenia – zmienił nazwę na NEon24.pl, mocno zmieniając także profil na wyraźnie antypolski i prorosyjski. A po tej krętej, a może wręcz i krętackiej drodze eliminując niemal wszystkich tych blogerów, którzy protestowali przeciwko nowemu, prorosyjskiemu profilowi tego portalu.
(…)
W swoim artykule Dmochowski podkreśla jeszcze to, iż przedstawicieli tego Centrum chętnie przyjmują działacze PO m.in: prezydent Gdańska (ostatnio okazało się, że akurat ten zapomniał o swoich wielu apartamentach i pomieszał pudełka z pieniędzmi swoimi i swoich dzieci [sic!], czy wizytujący Centrum senator platformy Filip Libicki (znany z wybujałych ambicji, głosował przeciwko darmowym lekom dla emerytów). A także i władze Uniwersytetu Gdańskiego.
Zdaniem Dmochowskiego tego typu „pozornie nieszkodliwa” instytucja może stwarzać istotne zagrożenie dla interesów polskich…
Uszkodzone nagrobki żołnierzy sowieckich w Poznaniu: celowa manipulacja Polskiego Centrum Kulturalnego (PCK) w Kaliningradzie?
“(…) – Według PCK w Kaliningradzie wandale przewrócili “kilka” nagrobków. Przewrócono nie kilka, lecz dwa. Wandale mieli również zniszczyć fotografię na pomniku sowieckiego majora. Kłamstwo. Zdjęcia nie ma przynajmniej od 2008 roku. Wandale mieli ukraść tabliczki z jednego z pomników. Również kłamstwo – na zdjęciach z 2008 roku, które posiadam, tabliczek nie ma. Wandale mieli wyrwać gwiazdy z nagrobków żołnierzy radzieckich. Kłamstwo. Niektóre nagrobki gwiazdy mają, inne nie, i jest tak odkąd pamiętam, a mieszkam w Poznaniu od urodzenia” – wylicza nieścisłości i przekłamania Maciejczuk.(…)”
* * * * * *
Tak wygląda ‘dialog’ w wydaniu rusofilów.
______________________________________________________________________________
Info o koledze Opary…
Nazbol24.ru jest już portalem ruskiej lewicy laickiej czyli neostalinowców. Chwalili Stalina (sam Opara pisał też, jak Stalin ‘dał’ Polsce ziemie słowiańskie, przekazywał tysiące km2 ziemi i że jest źle oceniany tylko jako zły dla Polski!), Koreę Płn, plują na Kościół, polskość, sporo na PiS.
Opara wybiela się na YT, za pomysłem Sendeckiego, by namieszać w necie i fraza ‘Opara WSI’ kojarzyła się z okradnięciem Opary przez WSI, na filmiku gdy mówi o Goldbergu to specjalnie zakłada czarny (żydowski?) płaszcz- latem, w słońcu. Menel spirytusowy dalej nie oddał ukradzionej kasy na ”spółdzielnię blogerską”. Bywają tam świry, które powołują się jednocześnie na Porębę i Brauna i nie widzą sprzeczności. Po staremu podsycają antysemityzm w interesie żydów.
To, że tacy nigdy nie mają problemów z żadną ”otwartą rzeczpospolitą” daje do myślenia…
Dlaczego ONI tak boją się Macierewicza i tego rządu?
Napisała Aldona Zaorska
Charles Crawford, były ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce, napisał dla „The Daily Telegraph”, że podstawowym elementem programu Prawa i Sprawiedliwości jest silna Polska, na którą składają się rozbudowane i uczciwe instytucje publiczne. Taka będzie Polska Macierewicza, Ziobry i Kamińskiego. Takiej najbardziej się boją jej wrogowie. I słusznie. Teraz przyjdzie im zdać przed nią rachunek za swoje przestępstwa.
Aldona Zaorska – I wszystko stało się jasne – Beata Szydło ogłosiła skład swojego rządu. Dokładnie w dniach, kiedy on powstawał, Kraków i Warszawę zasnuły opary „smogu” niewiadomego pochodzenia. Czyżby ten „smog” pochodził nie z pieców opalanych węglem przy 12 stopniach na plusie, tylko ze spalarni akt, notatek i dokumentów, w pośpiechu niszczonych przez odchodzących ministrów oraz służby rozmaitego autoramentu? Podobno ich ludzie pośpiesznie realizują program RWD – Ratuj Własną D….
Oczywiście cała dziennikarska psiarnia niszczenie akt pomija milczeniem, zajęta składem rządu Beaty Szydło. Jego ogłoszenie wywołało istny jazgot. Wszystkie Lisy, Wielowieyskie, „Stokrotki”, Kimy itp. w panice miotają się po swoich redakcjach. Spełnił się senny koszmar kłamców, oszustów, aferzystów, zdrajców, łapówkarzy, medialnych cyngli, TW i całej esbeckiej sitwy.
Macierewicz, Kamiński, Ziobro – trzej muszkieterowie Beaty Szydło – są dziś jak napis uczyniony tajemniczą ręką podczas uczty Baltazara. To tak, jakby ktoś napisał podczas kończącej się właśnie uczty przy ośmiorniczkach i drogim winie: Mene, Mene, Tekel, Faeres – Policzono, Policzono, Zważono, Rozdzielono.
Współczesny Baltazar – platformerski rząd – znieważył Boga, Polskę i ludzi, aż w końcu zostanie rozliczony. I dlatego trzęsie się teraz ze strachu, a wraz z nim cały jego dwór lobbystów i medialno-politycznych cyngli. Ucztowali przez osiem lat, aż cierpliwość narodu się wyczerpała. I teraz przyjdzie im za to zapłacić.
Tusk zwiał do Brukseli, ale oni zostali, a na ucieczkę jest już za późno. Tylko wrzask im pozostał.
Przeczytajcie cały tekst na łamach tygodnika Warszawska Gazeta!