Dziś [24.08.2016] mija dokładnie 25 lat od ogłoszenia niepodległości przez Ukrainę. Było ono chyba najbardziej korzystnym dla Polski wydarzeniem od ponad trzystu lat. Nic więc dziwnego, że w uroczystych obchodach tej rocznicy w Kijowie udział wziął prezydent Polski, Andrzej Duda [zreszta jako jedyna głowa państwa spoza Ukrainy]. Natychmiast jednak pojawiły się nieprzychylne komentarze, takie jak ten w RMF24.pl:
“~rafal-170 -Dzisiaj (16:25)
Powiem tak, moje poglądy polityczne są bliższe prawicy , jestem konserwatywny ale to co robi Duda i reszta bandy godzi w interesy Polski i Polaków. Oni chcą chyba wejść w du…ę tym ukraińcom, a oni jakby tylko mieli okazję powtórzyliby scenariusz z Wołynia. Zamiast dbać o bezpieczeństwo Polaków, inwestować w pieniądze w naszą armię to oni rozdają kasę na wschód !!!” {TUTAJ}.
Ano właśnie. Wielu Polaków uważa wszystkich Ukraińców za morderców z UPA, a Ukraina kojarzy się im wyłącznie z rzezią wołyńską. To, że na Ukrainie stawia się pomniki Banderze – uznają oni za akt antypolski, potwierdzający ich punkt widzenia. Dziś w portalu Wpolityce.pl {TUTAJ} ukazał się artykuł “Prezydent Duda w Kijowie: “Będziemy kontynuowali z Ukrainą dialog o historii i pamięci historycznej””. Na czym jednak polega problem z tą pamięcią?
Jest on efektem tego, że prawie wszyscy Polacy zostali wysiedleni z Wołynia i Małopolski Wschodniej przez Sowietów pod koniec lat czterdziestych, Wobec tego – rzeź wołyńska była jednym z ostatnich ich wspomnień z Ukrainy. Nie mieli oni więc pojęcia, jaki los spotkał autorów ludobójstwa UPA, a także prawie wszystkich świadków tych wydarzeń. Otóż UPA walczyła z NKWD przez kilkanaście lat i została prawie w całości wymordowana przez Sowietów. Większośc ukraińskiej ludności z obszaru działania UPA została aresztowana i zesłana w głąb Zwiazku Sowieckiego. Ich miejsce zajęli Ukraińcy deportowani z Polski oraz przybysze z Ukrainy Centralnej uciekający przed straszliwą klęską głodu z 1947 roku [pochłonęła ona prawie milion ofiar]. Sowieckie represje zatarły więc pamięć o rzezi wołyńskiej.
W lipcu 2016 napisałam notkę “Prof. Grzegorz Motyka o rzezi wołyńskiej’ {TUTAJ}, w której zacytowałam tekst prof. Motyki opisujacy owe represje:
“No dobrze, ale jeśli w rzezi wołyńskiej brała udział stosunkowo niewielka liczba Ukraińców, a większość nie popierała takich metod, to dlaczego obecnie stawia się na Ukrainie pomniki Banderze oraz Szuchewyczowi i czci się UPA? Ay to zrozumieć, należy zapoznać się z inną publikacją prof. Grzegorza Motyki, a mianowicie artykułem zamieszczonym w portalu Niniwa22.cba.pl, zatytułowanym “Likwidacja OUN-UPA w ZSRR”. {TUTAJ}. Jest to krótka historia wojny między NKWD i UPA, która trwała do lat 60-tych. Prof. Motyka pisze, iż:
“Oblicza się, że w trakcie zwalczania UPA Sowieci zabili 153 tys., aresztowali 134 tys. i deportowali ponad 203 tys. mieszkańców zachodnich obwódów Ukrainy.”. Sowieckie represje dotkneły prawie 400 tys. Ukraińców. Oprócz tego:
“W latach 1946-1947 zmarło z głodu na Ukrainie, według różnych danych, od 800 tys. do 1 mln osób. (…) Przez kraj przetaczały się gigantyczne migracje. Na Ukrainę Zachodnią za chlebem trafiły tysiące mieszkańców ze wschodu. Z zachodu wracali do domów wywiezieni w czasie wojny do Niemiec na roboty przymusowe. Poza tym na Ukrainę przybyło w latach 1944-1946 ok. 488 tys. Ukraińców przymusowo wysiedlonych z Polski. Ponad 11 tys. Ukraińców przesiedlono z Czechosłowacji. Równolegle z Wołynia i Galicji Wschodniej przymuszono do wyjazdu prawie 800 tys. Polaków i Żydów oraz ponad 33 tys.”.
Gdy weźmiemy to wszystko pod uwagę, staje się jasne, czemu na Ukrainie prawie nikt nie pamięta o rzezi wolyńskiej. Większość jej sprawców zginęła z rak NKWD. Taki los spotkał dwóch głównych zbrodniarzy: Kłyma Sawura i Romana Szuchewycza [odpowiednio w 1945 i 1950 roku]. Również Stepan Bandera został zamordowany przez agenta Kremla w 1959 roku. Ci, którzy uczestniczyli w rzezi wołyńskiej zostali zlikwidowani przez Sowietów, a jej świadkowie – w większosci deportowani w głab Związku Sowieckiego. Kilkaset tysięcy Polaków wysiedlono do Polski. To nie działalność UPA była główną przyczyną tego, że w tej chwili na Wołyniu nie ma Polaków – to sowieckie deportacje.
Ukraińcy pamiętają za to o kilkunastoletniej walce UPA z Sowietami. W efekcie UPA stało się dla nich odpowiednikiem naszych Zołnierzy Wyklętych. Watpię, czy da się to zmienic.”.
Widać więc, że stawianie pomników Banderze i Szuchewyczowi nie ma wcale charakteru antypolskiego. Po prostu wiekszość Ukraińców traktuje żołnierzy UPA jako bojowników walczących z Sowietami, coś w rodzaju naszych Żolnierzy Wyklętych. O rzezi wołyńskiej nikt nie pamięta, a jeśli nawet ktoś coś słyszał, to nie czuje się za nią odpowiedzialny, bo jego przodkowie przybyli na Wołyń już po niej i nie mogli mieć z nią nic wspólnego.
W poniedziałek, 15.08.2016, w Klubie Ronina wypowiadała się pani Marta Miklaszewska:
“Miklaszewska zwróciła uwagę na gest ministra Macierewicza, który złożył kwiaty na cmentarzu prawosławnym na Woli na grobach Ukraińców, którzy walczyli po stronie Polski z bolszewicką nawałą pod dowództwem atamana Petlury. Ukraińcy przez kilka dni bronili Zamościa, zanim dotarły polskie posiłki.
„To była ta współpraca z lat 20. między Piłsudskim, Petlurą, ludźmi Petlury. Na tym można by budować, jeżeli by się myślało o jakiejś współpracy między Polską a Ukrainą teraz (co jest trudne, ponieważ na Zachodniej Ukrainie panuje kult Bandery), na tych momentach, kiedy Polska z Ukraińcami walczyła razem, kiedy byliśmy sojusznikami.”” [patrz {TUTAJ}].
Czemu jednak Ukraińcy wolą Banderę od Petlury? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy we wspomnieniach ks. Mariana Tokarzewskiego zatytułowanych “Straż przednia”. Kapłan poświecił cały rozdział przyczynom klęski Petlury. Fragment jego zamieścił bloger Coryllus [Gabrial Maciejewski] na swoim blogu {TUTAJ}. Czytamy;
“Pierwszy powód przegranej, to był brak ludzi ideowych.
Petlura otoczył się karjerowiczami i bardzo nikły procent miał ideowych ludzi.
Tacy współpracownicy, na prowincji zwłaszcza nie byli w stanie zrodzić narodowego ducha ukraińskiego.
Mówię wyraźnie „zrodzić”, bo na Podolu i Wołyniu tego ducha nigdy nie było, a wszystko to, co stworzył Petlura było sztucznym ukrainizowaniem, które nikogo literalnie tam nie obchodziło. (…) Trzecia przyczyna: wszystkie rządy ukraińskie ciągle deklamowały chłopom: „ziemia i wola”.
Ponieważ to samo „o ziemi i woli” głosili i bolszewicy, lud wybierał tego, kto był w danym momencie silniejszym i od którego można było jak najwięcej wziąć, a jak najmniej z siebie dać.
Bolszewicy przyszli ze swoim wojskiem i „rekruta” nie wymagali, a Petlurze trzeba było dać go.
Po co? Dla „ziemi i woli?”
Bez żadnego zachodu i dawania rekruta miał to chłop od bolszewików. (…)
Po czwarte: lud chciał, żeby ktoś mu dał spokój, ład, żeby władze cywilne i wojskowe istotnie broniły sprawy ludu. A wojska petlurowskie różniły się od bolszewicko-żydowskich tylko tem, iż Żydów biły, a lud jednakowo obdzierały.
Po piąte: Petlura się skompromitował w oczach ludu bezpowrotnie – rozkazem swoim o wycofaniu z obiegu złota i carskich pieniędzy. Lud to wręcz nazwał złodziejstwem.”.
Panowało powszechne przekonanie, że wojska Petlury różnią się od bolszewików tylko tym, że ci ostatni mówili po rosyjsku, a petlurowcy po rusińsku. Mordowali i rabowali tak samo. To złe wrażenie, jakie pozostawili po sobie ludzie Petlury przetrwało do dzisiaj.
______________________________________________________________________________________________________________
FOT: PAP/Jacek Turczyk
Dodaj komentarz