Myśl dnia
Søren Kierkegaard
Słowo Boże
Jezusa Chrystusa
Najwyższego i Wiecznego Kapłana, Święto
Posłuchaj
Zastanów się dzisiaj na modlitwie, kim dla ciebie jest Jezus Chrystus. Może się zdarzyć, że masz już gotową, wzorcową, szkolną odpowiedź, która ni jak się ma do twoich wypowiadanych słów, myśli i zachowań.
Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Jana
J 17,1-2.9.14-26
W czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, rzekł: «Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie. Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, by świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, że Ty Mnie posłałeś i że Ty ich umiłowałeś, tak jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, że Ty Mnie posłałeś. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich».
Dziś słyszymy fragmenty publicznej modlitwy Jezusa z Ostatniej Wieczerzy. Co z niej rozumiesz? Jezus jest twoim bratem, oparciem, prawdą, miłosierdziem. I to jest pewnie dla ciebie najważniejsze. Jednak On jest przede wszystkim Bogiem Wszechmocnym, Wiecznym Kapłanem. On dobrowolnie ofiarował się za twoje uświęcenie. Gdyby nie to, nie byłoby Go dzisiaj przy tobie.
Umierając na krzyżu, Jezus połączył niebo z ziemią. Tłumaczył to uczniom w czasie Ostatniej Wieczerzy, ale oni niewiele z tego zrozumieli. Pojęli to dopiero po Jego zmartwychwstaniu. Co w słowach Jezusa jest dla ciebie dzisiaj trudne do zrozumienia i przyjęcia?
Brat Roger z Taize mówił: „Żyj tym, coś pojął z Ewangelii; choćby to nawet było niewiele, ale żyj tym!”. Być może dla ciebie najważniejsza jest jedność z Jezusem, fakt, że nie jesteś sam. Dla kogoś innego to, że Jezus jest Prawdą, że daje życie wieczne. W modlitwie Jezusa zawiera się wszystko.
Podziękuj Jezusowi, że On wstawia się za tobą zawsze u Ojca w niebie, że możesz Mu zaufać, nawet jeśli nie pojmujesz czegoś z Jego nauki.
Liturgia słowa na dziś
PIERWSZE CZYTANIE (Iz 6,1-4.8)
Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów
Czytanie z Księgi proroka Izajasza.
W roku śmierci króla Ozjasza ujrzałem Pana zasiadającego na wysokim i wyniosłym tronie, a tren Jego szaty wypełniał świątynię. Serafiny stały ponad Nim; każdy z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latał.
I wołał jeden do drugiego: «Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały». Od głosu tego, który wołał, zadrgały futryny drzwi, a świątynia napełniła się dymem.
I usłyszałem głos Pana mówiącego: «Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?» Odpowiedziałem: «Oto ja, poślij mnie!»
Oto słowo Boże.
Albo:
PIERWSZE CZYTANIE (Hbr 2,10-18)
Tak Ten, który uświęca, jak ci, którzy mają być uświęceni, od Jednego wszyscy pochodzą
Czytanie z Listu do Hebrajczyków.
Bracia:
Przystało Bogu, dla którego wszystko i przez którego wszystko istniej, który wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienia. Tak bowiem Ten, który uświęca, jak ci, którzy mają być uświęceni, od Jednego wszyscy pochodzą. Z tej to przyczyny nie wstydzi się nazwać ich braćmi swymi, mówiąc: «Oznajmię imię Twoje braciom moim, pośrodku zgromadzenia będę Cię wychwalał». I znowu: «Ufność w Nim pokładać będę». I znowu: «Oto Ja i dzieci moje, które Mi dał Bóg».
Ponieważ zaś dzieci mają udział we krwi i w ciele, dlatego i On także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli.
Zaiste bowiem nie aniołów przygarnia, ale przygarnia potomstwo Abrahamowe. Dlatego musiał się upodobnić pod każdym względem do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem w tym co się odnosi do Boga – dla przebłagania za grzechy ludu.
Przez to bowiem, co sam wycierpiał poddany próbie, może przyjść z pomocą tym, którzy jej podlegają.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 23 (22),2-3.5.6)
Refren: Pan mym pasterzem, nie brak mi niczego.
Pan pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. +
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć, *
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach *
przez wzgląd na swoje imię.
Stół dla mnie zastawiasz *
Na oczach mych wrogów.
Namaszczasz mi głowę olejkiem, *
Kielich mój pełny po brzegi.
Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną *
przez wszystkie dni życia
i zamieszkam w domu Pana *
po najdłuższe czasy.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ez 36,25a26a)
Aklamacja:Alleluja, alleluja, alleluja.
Pokropię was czystą wodą i dam wam serce nowe
I ducha nowego tchnę do waszego wnętrza.
Aklamacja:Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (J 17,1-2.9.14-26)
Za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie
Słowa Ewangelii według świętego Jana.
W czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, rzekł: «Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś.
Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi.
Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata.
Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie.
Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.
I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.
Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.
Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, że Ty Mnie posłałeś. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich».
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Chrystus Kapłan
Myśl o Chrystusie jako Kapłanie pojawiła się w późniejszej tradycji Nowego Testamentu, a dzisiejsze święto jest obchodzone od zaledwie kilku lat. Jezus jest Kapłanem, ponieważ swoje życie składa w ofierze jako okup za wielu (Mk 10, 45). Nikt Mu go nie odbiera, lecz On sam oddaje je z własnej woli (J 10, 18). Oprócz tego ofiarniczego charakteru kapłaństwa Chrystusa jest jeszcze jego rys wstawienniczy. Jezusa jako kapłana pośrednika ukazuje Ewangelia, która zawiera fragmenty modlitwy arcykapłańskiej. On wstawia się do Ojca za tymi, którzy zostali Mu powierzeni. Jego modlitwa utrzymuje tę wspólnotę w jednoczącej miłości. Uczniom natomiast przekazuje naukę, dzięki której poznają prawdę i zostaną uświęceni.
Jezu, Najwyższy i Wieczny Kapłanie, z miłości wydałeś się za mnie w ofierze, bym miał życie i pełną łączność z Bogiem. Mając udział w Twoim kapłaństwie, pomagam innym poznać Ciebie.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016” ks. Mariusz Szmajdziński/Edycja Świętego Pawła
______________________________________________________________________________________________________________
Czytelnia
Pięć rad Ojca Pio
Nie trzeba wiele, aby wieść życie naprawdę pobożne.
Wystarczy wyakcentować w życiu duchowym pewne zasady
i wprowadzić je w czyn.
Pierwsza rada
– to zdanie św. Pawła Apostoła: Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra (Rz 8,28). To prawda, że Bóg potrafi nawet zło przemienić w dobro, ale pod warunkiem, że człowiek będzie Mu oddany bez żadnych zastrzeżeń. A więc także i grzechy, od których nie zawsze cię Bóg zachowa, On w swej Opatrzności potrafi obrócić w dobro, jeśli Mu będziesz służył. I tak, gdyby król Dawid nie popełnił grzechu, to chyba nigdy by się nie zdobył na tak wielką pokorę. Także i Magdalena nie miłowałaby tak gorąco Jezusa, gdyby nie zostały jej przebaczone liczne grzechy. A Jezus nie przebaczyłby jej, gdyby ich nie popełniła.
Rozważaj więc wielkie Boże miłosierdzie – ono przemienia nasze nędze w dzieło swojej dobroci i łaskawości. Ono z naszej złości i jadu nieprawości potrafi wysączyć zbawcze soki dla naszych dusz. Czyż więc On nie potrafi tego uczynić z naszych utrapień, trosk i doświadczeń? I dlatego nie trzeba dręczyć się utrapieniami, jakiekolwiek by one nie były, a tylko starać się z całego serca kochać Boga, a wszystko wyjdzie na dobre. Nawet nie trzeba za dużo przemyśliwać nad tym, co z tego będzie, kiedy to będzie i jakie to dobro będzie. Jeśli Bóg kładzie ci na oczy błoto niewiedzy, to nie po to, by pozbawić cię wzroku, ale byś lepiej widział i by cię uczynić wspaniałym, godnym miłości i podziwu wobec aniołów. Może Bóg chce, byś upadł, jak ongiś to uczynił ze św. Pawłem, który spadł z konia?
Nie trać więc nadziei i odwagi z tego powodu, że upadasz, ale uczyń wielki akt pokory, ożywiając i odnawiając nadzieję. Tracić otuchę i niecierpliwić się po upadku — to sztuczka i zasadzka nieprzyjaciela, to oddanie mu broni i pozwolenie mu na odniesienie zwycięstwa. A więc nie czyń nigdy tego, gdyż łaska Pana zawsze jest gotowa, by cię podźwignąć.
Druga rada
Niech ona będzie wyryta w twej duszy: Bóg jest naszym Ojcem. Czy jest więc sens bać się takiego Ojca, który powiedział i zapewnił nas, że bez Jego woli i Opatrzności nawet włos z głowy nam nie spadnie? Jest to naprawdę wspaniałe, że będąc dziećmi takiego Ojca, mamy i powinniśmy spełniać kolejne zadanie: kochać Go i służyć Mu! Wypełniaj więc swoje obowiązki i nie martw się o nic więcej. Zobaczysz, że gdy tak będziesz układał swoje życie, to Jezus sam zatroszczy się o ciebie. „Myśl o Mnie, a ja będę myślał o tobie” — powiedział kiedyś Jezus do św. Katarzyny ze Sieny. A Mędrzec powiada: „Ojcze Odwieczny, Twoja Opatrzność rządzi wszystkim” (por. Mdr 14, 3).
Trzecia rada
Trzeba zachowywać to, o czym nauczał Boski Mistrz, gdy mówił do swoich uczniów: „Czy brak wam było czego?” (Łk 22, 35). Warto dobrze się nad tym tekstem
zastanowić i rozważyć go. Bez pieniędzy, bez obuwia, bez ubrania – tylko w jednej tunice posłał Jezus swych uczniów w świat. I potem mówił do nich: „Czy brak wam było czego, kiedy was posyłałem bez trzosa, bez torby i bez sandałów?” (Łk 22, 35). A oni odpowiedzieli, że niczego im nie brakowało. Dlatego i tobie to samo powiadam, że kiedy ogarnia cię zmęczenie i zniechęcenie, i nie odczuwasz żadnej ufności względem Boga, to czy ten trud powalił cię kiedy? Odpowiesz mi z pewnością, że nie. I dlatego pragnę dodać: czemu więc nie starasz się ochoczym sercem pokonać przeciwności? Jeśli cię Bóg nie opuścił w przeszłości, to jakże mógłby cię opuścić w przyszłości? Przecież w przyszłości będziesz do Niego należał bardziej, niż w przeszłości. Nie trzeba więc trwożyć się tym, co w przyszłości ma się stać w świecie. Może ono (zło) w ogóle nie przyjdzie? A choćby przyszło, to Bóg da ci siły do wytrzymania i zniesienia go. Boski Mistrz polecił św. Piotrowi, by szedł po falach morskich. Św. Piotr uląkł się, gdy zawiał wiatr i zaczął tonąć. A Boski Mistrz podał mu rękę i rzekł z wyrzutem: „Małej wiary, czemu zwątpiłeś?” (Mt 14, 31). Jeśli Bóg każe nam chodzić po wzburzonych falach, to nie trzeba wątpić, nie trzeba się lękać. Bóg jest z tobą, a ty miej odwagę, a cieszyć się będziesz wolnością.
Czwarta rada
Czwarta rada dotyczy wieczności. Dla dzieci Bożych bardzo małe znaczenie ma to krótkie życie, które przemija, gdyż przez wieczność będziemy żyli w chwale Bożej. Zastanów się więc, czy idziesz właściwą drogą do wieczności, czy już stawiasz swoją stopę na tej drodze. Oby w tym kierunku szły twoje nogi i byś był szczęśliwy, bo nie ma znaczenia życie w tym przemijającym i niespokojnym świecie.
Piąta rada
Chciałbym, aby ona na zawsze była w twoim umyśle wyryta. Jej treścią są słowa z listu św. Pawła do Galatów: „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (6,14). Zachowaj w sercu Jezusa Ukrzyżowanego, a wszystkie krzyże świata wydadzą się tobie różami. Kolce korony cierniowej Zbawiciela, które raniły Jego głowę i ranią także naszą, nie spowodują w żaden sposób innych ran.
Dopóki będzie choćby jedna kropelka krwi w naszym ciele, dopóty będzie trwała walka między dobrem a złem. Próby, jakim cię poddaje i jakimi cię doświadcza Pan, są wyróżniającym znakiem Jego szczególnego umiłowania i jakby drogocenną perłą dla twej duszy. Te wszystkie trudności przeminą bardzo szybko, jak przemija zima, a po niej nastaje wiosna. Także i po naszym życiu doczesnym, które tak szybko przemija, nastanie niekończąca się wiosna, która będzie tym bogatsza i piękniejsza, im więcej było nawałnic i burz.
Ojciec Pio
_____________________________________________________________________________________________________________
Nawrócona z feminizmu
Wstyd mi za kobiety, które “bronią” moich racji i walczą o parytety. Ale nie potępiam ich. W końcu sama do nich należałam.
Poraża mnie słownictwo “Wysokich Obcasów”, którego nie przytoczę, bo się wstydzę. Tak, wstyd mi za kobiety, które rzekomo, “bronią moich racji” i walczą o parytety, np. w środowisku filmowym, jak pisze Mike Urbaniak w “Prawdzie parytetu”. Żal mi ich, bo dostrzegam w nich siebie sprzed lat, zanim nie dosięgła mnie łaska z nieba, o którą się wcale nie prosiłam. Której, prawdę mówiąc wcale nie chciałam. Byłam przecież wojującą feministką.
Pierwszy raz zetknęłam się z pojęciem “gender” na studiach dziennikarskich, czyli jakieś 5-6 lat temu. Mieliśmy nawet całą serię wykładów o gender. Dziwne, angielsko brzmiące słowo nic mi wtedy nie mówiło, ale ponieważ przewijało się w kółko podczas zajęć, byłam niejako zmuszona bliżej się z nim zapoznać. Gender studies, gender culture – ogólnie rzecz biorąc, dużo tego było. Całe szczęście, nie za wiele z tego wtedy rozumiałam, ale już to, co rozumiałam, było wystarczające, żeby mnie uwarunkować. Na złe.
Wmawiano nam, że płeć biologiczna i płeć kulturowa to są absolutnie dwie różne rzeczy. Że “niechcący” rodzimy się z jakąś tam płcią, ale “złe społeczeństwo” wpędza nas w utarte stereotypy robiąc z nas ślepych niewolników powielających schematy: mężczyzna-dżungla, kobieta-kuchnia. A gender, ideologia-bóstwo, ratuje nas przed byciem wtłaczanym w te schematy. Hej, teraz mogę sobie wybrać płeć i wcale ja, jako kobieta, nie muszę zachowywać się jak kobieta. Mogę na przykład być mężczyzną… a potem znowu trochę kobietą, jak mi się znudzi, i znów mężczyzną, żeby zamanifestować swoją “równość”.
To jednak spora prawda w tym, że feministki walczące o równouprawnienie kobiet, KOBIET, podkreślam, upodabniają się do mężczyzn. Ubraniem, fryzurą, zachowaniem. Ja sama nosiłam krótkie włosy, przygolone na karku, ubierałam się na czarno, w czarne skórzane kurtki, dżinsy, glany. Wszystko w temacie buntu, agresji i nastawienia na atak. Przypinka ze znaczkiem anarchii. Czaszki. Mroczno. Moje zachowanie też pozostawiało wiele do życzenia. Wśród steku bluzgów rzadko można było znaleźć jedno sensowne zdanie. Nastawiona byłam negatywnie i krytycznie do wszystkiego i do wszystkich, a najbardziej do samej siebie. Na zewnątrz może to wyglądać fajnie – dumna dziewczyna, cięte riposty, świetne samopoczucie. Tylko potem przychodzi ten moment, kiedy zmywa się makijaż i wraca do domu nad ranem z imprezy. I ma się to poczucie, że jest się nikim, absolutnie nikim. I nic wtedy nie cieszy, ma się ochotę zwinąć się w kłębek i wyć. Tak to jest z tymi feministkami. To wcale nie są szczęśliwe kobiety. Wiem, bo ja szczęśliwa nie byłam. Wciąż się miotałam. Z jednej strony urodzona jako kobieta, ale z drugiej te “wstrętne” stereotypy Matki Polki, z którymi tak zaciekle walczyłam. Pomieszanie z poplątaniem. Negacja, wstręt do tego co kobiece, ale zaciekłe bronienie kobiecości. Dla mnie wówczas wszystko było powodem do ataku. Kościół, polityka, cały męski “zły” świat. Tak bardzo nienawidziłam wtedy księży, że określanie ich “czarnymi” było wówczas najłagodniejszym, które przechodziło mi przez gardło. I tak zapadałam się w sobie coraz bardziej. Aż nagle przyszedł moment nawrócenie, o które wcale się nie prosiłam.
Na własnym przykładzie wiem, że wiara to łaska. To jest absolutnie dar z nieba, bo człowiek sam z siebie nie jest w stanie uwierzyć. Pan Jezus, no niemalże wbrew mnie samej, nawrócił mnie. Niemal, bo jednak musi być w tym chociażby minimalna zgoda człowieka. U mnie była i Bóg przemienił mnie o sto osiemdziesiąt stopni. Nagle z wojującej feministki, stałam się po prostu… kobietą. W moim sercu pierwszy raz od wielu lat zagościł pokój, który tylko On daje. Zaczęłam się inaczej ubierać, czesać, malować, zachowywać, wysławiać. Jezus wszystko uczynił we mnie nowym. Nawet nowy miałam sposób chodzenia. Już nie patrzyłam, jak przedtem, w swoje buty, ale w niebo, coraz częściej zaczęłam patrzeć w niebo. I pokochałam słońce, od którego kiedyś tak uciekałam i zasłaniałam okna przed jego najmniejszym promieniem grubymi kocami. Banalne, ale prawdziwe.
Miałam niesamowitą okazję być po obu stronach barykady, co też uważam za łaskę: i w szańcu zaciekłych feministek i w obozie radosnych neofitów. I szczerze, wybieram to drugie, z całym pakietem upokarzających docinków na temat mojej wiary i pobożności. Chwała Panu za te docinki!
Jezus wszystkiego mnie nauczył i uczy nadal i po moim nawróceniu wiem, że gender to kłamstwo i diabelska pułapka. Nie ma czegoś takiego jak płeć kulturowa. Nie ma i nigdy nie będzie. Ktoś albo urodził się mężczyzną albo kobietą. Dlaczego jednak tyle jest wojujących feministek, które temu zaprzeczają i bronią kobiecości poprzez…obrażanie jej? Moim zdaniem wina jest zawsze w braku jedności z Bogiem, co przekłada się na relacje w rodzinie, zwłaszcza córki pomiędzy ojcem, który niestety coraz częściej staje się “meblem” do przestawiania, na który narzeka cały zapiekły, feministyczny świat. To ojciec powinien być głową rodziny, a matka jego podporą i tą, która prowadzi dom i wychowuje dzieci. Bóg to od samego początku dobrze zaplanował, najpierw stwarzając Adama, a potem Ewę, nie na odwrót. To kobieta jest z mężczyzny, ale mężczyzna poprzez kobietę, a wszyscy w Bogu. On jest tym, który prowadzi rodzinę, a ona tą, która idzie jako pierwsza za nim i pokazuje dzieciom, że to jest nasz przywódca. Nie ma innej opcji. Kobieta nigdy nie będzie wzbudzała takiego autorytetu jak mężczyzna, nie dlatego, że na niego nie zasługuje, ale dlatego, że nie taka jest jej rola! Kobieta jest stworzona do bycia piękną, do bycia ozdobą rodziny, o którą troszczy się mężczyzna, który o nią walczy i za nią umiera.
“Umieram z miłości do ciebie, moja piękna księżniczko” mówi Jezus każdej kobiecie z krzyża i to stwierdzenie buduje naszą złamaną kobiecość, naszą skrzywdzoną psychikę. Jesteś piękna, jesteś moją córeczką, kocham Cię – to są słowa Boga. Tak Bóg Wszechmogący, Pan nieba i ziemi nas, kobiety, widzi. On zwraca się do nas pieszczotliwie, jesteśmy Jego gołąbkami ukrytymi w rozpadlinach skalnych, pięknymi przyjaciółkami, a nie tak jak to ukazują “Wysokie Obcasy” – terminami anatomicznymi, co jest tylko smutną, upokarzającą redukcją do organów płciowych. To takie my jesteśmy dla was piękne, “siostry obrończynie”?
Tylko w Jezusie Chrystusie leży prawdziwa godność kobiety, która prostuje nam plecy, nie w sposób zadufany, buńczuczny, ale szlachetny. To On, swoim Wniebowstąpieniem nas wywyższył, a poprzez ukoronowanie Maryi na Królową nieba i ziemi, (która jest, uwaga, KOBIETĄ!) ukazał nam ideał, do którego mamy dążyć. I kiedy się w to uwierzy, wtedy zmienia się cały świat. I żadna z nas nie musi nic robić, aby na to zasłużyć, bo miłość bezwarunkowa jest bezwarunkowa. Pozostaje tylko kwestia, jak my na tę miłość odpowiemy?
Nie potrafię złościć się na feministki, ani, wywijając różańcem, grozić im piekłem. Nie tędy droga. Mnie samą nie nawróciły takie postawy, ale miłość, bo Bóg jest miłością. To moja wierząca przyjaciółka, która ciepło powiedziała: “Wiesz co, pomodlę się za ciebie”, sprawiła, że uwierzyłam, że jestem warta więcej niż to, co podają kolorowe pisemka. A potem poleciła mi kazania dobrego księdza, którym mówił m.in. o roli mężczyzny i kobiety w Bożym zamyśle. A potem się nawróciłam. To jej miłość, uprzejmość, a przede wszystkim cierpliwość w znoszeniu tych moich buntowniczych poglądów i całej tej negacji świata, Boga i Kościoła, sprawiły, że zaczęłam się zmieniać. Odwiedzałam ją coraz częściej, bo za każdym gdy od niej wracałam, czułam w sobie pokój, jakieś takie światełko w środku. I zastanawiałam się, skąd ona to ma? Czemu jest taka uśmiechnięta? Czemu tak wszystkim pomaga? Czemu się nie gniewa, kiedy przesadzę z jakimś komentarzem? Aż potem obudziło się we mnie pragnienie: też tak chcę.
I dziś, po tym wszystkim co przeszłam, po tych wszystkich zmianach we mnie i w moim życiu, co mogłabym powiedzieć feministkom? Nic. Pomodlę się za nie, żeby i je doścignęła łaska. No bo skoro mnie tak się stało, to czemu i nie innym?
_____________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
Grafika: Alfred Kopaczel
Ludwika Kopytowska/gość.pl