Myśl dnia
…
_____________________________________________________________________________________________________________
Słowo Boże
Środa w oktawie Wielkanocy
Posłuchaj
Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza
Łk 24, 13 – 35
W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało». Zapytał ich: «Cóż takiego?» Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem z Nazaretu, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że właśnie On miał wyzwolić Izraela. Teraz zaś po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Co więcej, niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: Były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli». Na to On rzekł do nich: «O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.
Udający się do Emaus uczniowie są zawiedzeni. Mieli oni swoją wizję Mesjasza oraz wizję wybawienia Izraela. Niejednokrotnie na kartach Ewangelii Jezus jest postrzegany przez uczniów raczej jako sprawiedliwy i nieobłudny przywódca polityczny, potencjalny król Izraela, który ma wybawić z niewoli Imperium Rzymskiego. Uczniowie widzieli śmierć swojego Mistrza, a razem z nią runęła ich wizja Jezusa jako Mesjasza. Teraz pobądź razem z uczniami i staraj się wsłuchać w ich żal. W drodze uczniowie spotykają Jezusa, lecz nie poznają Go. Jest On ukryty dla oczu, lecz rozpoznawalny sercem. To przez pałające serca uczniowie rozpoznają obecność Pana. Po spożyciu przez uczniów chleba Jezus znika, zastawiając w nich doświadczenie swojej obecności. To, co było widziane oczyma ciała, teraz widzi się oczyma serca. Jezus wskazuje na inny poziom przeżywania Jego obecności.
Po śmierci Jezusa uczniowie rozpraszają się jak owce niemające pasterza. Nie znajdują racji i sensu dalszego bycia razem. Idą do swoich wiosek i domów. Jednak po spotkaniu Chrystusa Zmartwychwstałego wracają do Jerozolimy. Wracają do wspólnoty. Wspólne doświadczenie Jezusa Zmartwychwstałego stanowi siłę jedności pierwszych chrześcijan. Chrystus jako głowa Kościoła zbiera ich w jedno ciało. Jak ty czujesz się we wspólnocie Kościoła?
Módl się słowami: „Do ciebie wołam, Panie, skało moja. Nie bądź głuchy na wołanie moje. Wysłuchaj głosu błagania mego, gdy wołam do ciebie. Gdy podnoszę ręce ku najświętszemu miejscu świątyni Twojej!”.
Liturgia słowa na dziś
ŚRODA I TYGODNIA WIELKANOCNEGO
(OKTAWA WIELKANOCY)
PIERWSZE CZYTANIE (Dz 3,1-10)
Uzdrowienie chromego od urodzenia
Czytanie z Dziejów Apostolskich.
Gdy Piotr i Jan wchodzili do świątyni na modlitwę o godzinie dziewiątej, wnoszono właśnie pewnego człowieka, chromego od urodzenia. Kładziono go codziennie przy bramie świątyni, zwanej Piękną, aby wstępujących do świątyni prosił o jałmużnę. Ten, zobaczywszy Piotra i Jana, gdy mieli wejść do świątyni, prosił ich o jałmużnę.
Lecz Piotr wraz z Janem przypatrzywszy mu się powiedzieli: „Spójrz na nas”. A on patrzył na nich, oczekując od nich jałmużny. Piotr powiedział: „Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!” I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. Natychmiast też odzyskał władzę w nogach i stopach. Zerwał się i stanął na nogach, skacząc i wielbiąc Boga.
A cały lud zobaczył go chodzącego i chwalącego Boga. I rozpoznawali w nim tego człowieka, który siadał przy Pięknej Bramie świątyni, aby żebrać, i ogarnęło ich zdumienie i zachwyt z powodu tego, co go spotkało.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 105,1-2.3-4.8-9)
Refren: Pełna jest ziemia łaskawości Pana.
Sławcie Pana, wzywajcie Jego imienia, *
głoście Jego dzieła wśród narodów.
Śpiewajcie i grajcie Mu psalmy, *
rozsławiajcie wszystkie Jego cuda.
Szczyćcie się Jego świętym imieniem, *
niech się weseli serce szukających Pana.
Rozważajcie o Panu i Jego potędze, *
zawsze szukajcie Jego oblicza.
Na wieki On pamięta o swoim przymierzu, *
obietnicy danej tysiącu pokoleń,
o przymierzu, które zawarł z Abrahamem, *
i przysiędze danej Izaakowi.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ps 118,24)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Oto dzień, który Pan uczynił,
radujmy się w nim i weselmy.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 24,13-35)
Poznali Chrystusa przy łamaniu chleba
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali.
On zaś ich zapytał: „Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze?” Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: „Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało”.
Zapytał ich: „Cóż takiego?”
Odpowiedzieli Mu: „To, co się stało z Jezusem z Nazaretu, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że właśnie On miał wyzwolić Izraela. Teraz zaś po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Co więcej, niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: Były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli”.
Na to On rzekł do nich: „O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?” I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.
Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?”
W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: „Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi”. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
“A myśmy się spodziewali”
Ewangelia Łukaszowa ukazuje Jezusa jako Tego, który wiernie idzie do Jerozolimy, gdzie miał być ukrzyżowany. Po Jego śmierci uczniowie opuszczają to Święte Miasto, wracając do swojego dawnego życia. Słowa: a myśmy się spodziewali, świadczą, że Jezus nie spełnił ich oczekiwań. Wtedy rzeczywiście można iść i długo rozprawiać, a będąc skoncentrowanym na sobie i swoich pragnieniach, można Go nie rozpoznać. Tak będzie zawsze, gdy odwrócimy się plecami od naszego celu, którym jest niebo. Jezus natomiast jest zawsze z nami, przysłuchuje się naszym wypowiedzianym głośno rozczarowaniom i przygląda niespełnionym ambicjom. Jest obecny i pozwala się rozpoznać. On sam więc dopomaga nam, byśmy uwierzyli w Niego.
Jezu, wybacz mi moje zaślepienie i że tak często odwracam się od Ciebie, wybierając własne drogi. Uwolnij moje oczy i rozpal serce, bym rozpoznał Ciebie i szedł zawsze w Twoją stronę.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016” Ks. Mariusz Szmajdziński /Edycja Świętego Pawła/.
____________________________________________________________________________________________________________
Bóg mówi o Tobie w superlatywach. Słyszysz?
Maria Krzemień
Twoja wartość jest stała i niezmienna. Nawet wtedy, gdy przeszłość, dzieciństwo, rodzinne doświadczenia, lista grzechów i wszystko, co przeżyłeś, zdają się temu przeczyć.
Kiedy usiadłam do pisania artykułu, pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy, brzmiało: “ciekawe, co mówi świat na temat poczucia własnej wartości?”. Włączyłam więc przeglądarkę i wpisałam to niezwykle popularne hasło. W pierwszej kolejności dowiedziałam się, że żeby podnieść swoje poczucie wartości trzeba świadomie oddychać. Ciekawe. Później przeczytałam, że aby czuć się wartościowym musisz się bezwarunkowo pokochać. Cóż, to nawet mądre, ale dla wielu z nas pozostaje w sferze myślenia życzeniowego. Na koniec jeszcze, jak wisienka na torcie, taka porada: “chcesz podnieść swoją wartość? Celebruj własne porażki!”. Doprawdy, internetowych metod jest bez liku… Mimo wszystko, gdzieś pomiędzy różnymi mniej lub bardziej udanymi radami, przemknęło zdanie: “świadomość bycia wartościowym to kwestia zmiany filozofii życia”. No właśnie, to tutaj jest klucz do rozwiązania sprawy.
Boże, jestem do niczego. Jak możesz mnie jeszcze kochać?
O jaką “filozofię życia” może chodzić w przypadku chrześcijaństwa? W drugim liście do Koryntian czytamy, że dzięki Chrystusowi “jesteśmy nowym stworzeniem, co dawne minęło, a wszystko stało się nowe” (2 Kor 5,17). Oznacza to mniej więcej tyle, że Twoja dotychczasowa tożsamość, myślenie o sobie czy poczucie własnej wartości muszą umrzeć, bo w ich miejsce pojawi się coś zupełnie nowego i pięknego – nowa, królewska tożsamość, która określi Twoją wartość na najwyższą z możliwych. Wartość ta jest stała i niezmienna, nawet wtedy, gdy Twoja przeszłość, dzieciństwo, rodzinne doświadczenia, długa lista popełnionych grzechów i wszystko, co do tej pory przeżyłeś, zdają się jej przeczyć.
Kolejka do spowiedzi długa, jak zawsze u Dominikanów. Biorę broszurkę o rachunku sumienia i cierpliwie czekam. W międzyczasie analizuję swoje grzechy, biorę pod lupę wszystko, co w ostatnim czasie było we mnie słabe. Im dłużej analizuję, tym bardziej się pogrążam. Myślałam, że to będzie krótka spowiedź, a nagle lista się wydłuża, a mój nastrój spada. Myślę: “Boże, jestem do niczego. Czy Ty mnie taką możesz kochać?”. Chce mi się płakać. Negatywne myśli napływają do mojej głowy. Żal za grzechy szybko zamienia się w użalanie się nad sobą. Rozglądam się i widzę za mną jakieś dziesięć osób, wszyscy tak samo pogrążeni w lekturze rachunku sumienia. Wyglądają, jakby i oni “dołowali”. Może przejęci lękiem, wstydem, poczuciem winy? Tak jak ja, która znowu wpadam w jedną największych pułapek przygotowanych przez szatana – tę, kiedy zaczynam myśleć, że moja wartość jest uzależniona od moralnej doskonałości, braku grzechów, perfekcyjnej zdolności do świętego życia. Tym sposobem po raz kolejny podważam swoją tożsamość dziecka Bożego i to, że Bóg powołał mnie, wybrał, stworzył i ukochał zupełnie za darmo, a moje grzechy nie mają nic do tego.
Od czego nie zależy twoja wartość
Skoro poczucie własnej wartości nie ma związku z grzechem, to z czym jeszcze związku nie ma? Poczucie wartości rozumiane po chrześcijańsku ma również niewiele związku ze współczesnymi trendami rozwoju osobistego. Według wielu jego praktyków wysokie poczucie własnej wartości to nic innego, jak pozytywna samoocena. Przejawia się ona w ten sposób, że mam o sobie dobre zdanie, lubię i akceptuję siebie, darzę się serdecznymi uczuciami. Do tego momentu jeszcze nic nie stoi w sprzeczności z chrześcijańskim podejściem – jestem pewna, że Bóg chce, byśmy mieli pozytywną samoocenę. W wypadku wielu nurtów psychologii jednak to samoocena jest pierwszą i najważniejszą przyczyną – właśnie od dobrej samooceny zależy wysokie poczucie własnej wartości, a za tym idą dobre decyzje, myśli, emocje i generalnie dobre życie.
Czyli, krótko mówiąc, wystarczy mi, że sam siebie uznaję za wartościowego i zasługującego na miłość – dzięki takiej przychylnej samoocenie staję się panem swojego życia. I tu pojawia się pierwszy podstawowy problem – źródłem pozytywnego poruszenia jest moje “Ja”, a więc dochodzi do koncentracji na mnie, na moim ego i na własnej samowystarczalności. Tymczasem w chrześcijaństwie doświadczamy czegoś doskonalszego i piękniejszego, bo źródłem wszelkiego poruszenia jest Bóg, a nasza wartość nigdy nie jest efektem prywatnych starań, lecz tego, że On sam nadał nam wartość poprzez śmierć swojego Syna, która pozwoliła nam stać się dziećmi Bożymi. Można więc odważnie stwierdzić, że to, czego jako chrześcijanie potrzebujemy najbardziej, to przejścia od egocentyzmu do Chrystocentryzmu, gdzie już “nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).
Samoocena w gruzach
Co w takim razie robić, by podnieść poczucie własnej wartości? To pytanie jest mi często zadawane, lecz nie mogę na nie odpowiedzieć zgodnie z oczekiwaniami pytającego – jestem bowiem głęboko przekonana, że poczucia własnej wartości nie można podnieść. Pamiętam, że kiedy byłam nastolatką pogrążoną w niskiej samoocenie, moja mama robiła wszystko, bym myślała pozytywnie. Przekonywała mnie, że jestem świetna, podrzucała mi książki o tym, jak czuć się ze sobą dobrze i sugerowała różne ćwiczenia. Jednym z nich miało być patrzenie w lustro i powtarzanie sobie: “Jesteś świetna, jesteś mądra, dasz radę”. Nikogo chyba nie zdziwię, jak powiem, że to nie tylko kompletnie nie działało, ale jeszcze dodatkowo mnie frustrowało.
Dlaczego tego typu techniki nie sprawdzają się? Odpowiedź zdaje się być prosta – jak mogę sobie wmawiać, że jestem kimś, kim nie jestem? Po co mówić sobie, że jestem świetny, kiedy myślę, że wcale nie jestem? Żadna technika, która w gruncie rzeczy jest okłamywaniem siebie, po prostu nie ma szansy zadziałać. No dobrze, ale skoro nie podnosić poczucia wartości, to co robić? Jak sobie poradzić z tym, że myślę o sobie krytycznie, źle się ze sobą czuję, nie lubię siebie lub nawet nienawidzę, a moja samoocena leży w gruzach? Jeśli tak się dzieje to oznacza, że nie masz jeszcze świadomości swojej wartości, którą nadał Ci Twój Tata w niebie. Prawda jest bowiem taka, że poczucie wartości można albo mieć, albo nie mieć. Albo narodziliśmy się na nowo z Ducha, albo nie (J 3,1-20). Albo wiemy, kim jesteśmy w Bogu, albo wciąż dołujemy się, bo koncentrujemy się na swojej ziemskiej, fałszywej tożsamości. Albo uznaliśmy Słowa Boże o nas za prawdę, albo wciąż je kontestujemy.
Twoja smutna rzeczywistośc może się zmienić!
Bóg mówi o nas w samych superlatywach i naprawdę ceni sobie nas o niebo bardziej, niż my sami siebie. Dlaczego więc żyjemy jak niewolnicy, którzy przeróżne głody związane z brakiem wartości zaspokajają u ludzi, a do Boga zwracają się błagalnie, by rzucił choć jednym dobrym słowem z litości? Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że nigdy jeszcze tak naprawdę nie uwierzyliśmy… Nie uwierzyliśmy w to, że Bóg nas “ukochał miłością odwieczną” (Jr 31,3) i dzięki Niemu “nabraliśmy wartości” (Iz 43,4). Nie musimy więc podwyższać wartości, czy jej budować – musimy ją odkryć, sięgnąć po nią i się nią delektować!
Powtórne narodziny (J 3,1-20), do których nawołuje Jezus, są narodzeniem się dziecka Bożego, które ma zupełnie nową wartość. Nie ma więc już znaczenia, czy narodziłeś się w patologicznym domu, czy Twój ojciec pił i Cię wyzywał, czy Twoja matka Cię poniżała i podcinała skrzydła, czy Twoi rówieśnicy Cię gnębili. Nie ma już żadnego znaczenia to, co negatywnego mówili o Tobie ludzie w Twoim dotychczasowym życiu. Od dziś możesz narodzić się na nowo, zacząć z czystą kartą, na której zapisane będzie tylko jedno zdanie: “Jesteś moim dzieckiem, kocham Cię, a Twój dom jest tam, gdzie Ja jestem”. Jeśli zdecydujesz się w to uwierzyć, być wiernym i konsekwentnym w trwaniu przy swoim Ojcu, zobaczysz, że Twoja rzeczywistość zacznie się zmieniać – stopniowo będzie obumierać Twoja fałszywa tożsamość, negatywne myśli nie będą miały do Ciebie już takiego dostępu, a smutek, lęk czy złość zostaną zastąpione przez pokój i radość. To wspaniała nowina dla każdego z nas – zawsze możesz zacząć od nowa!
Praktyczne ćwiczenie w 3 krokach
Zbudowanie stabilnego i mocnego poczucia własnej wartości musi się zacząć od wprowadzenia nowego nawyku do naszego życia, a jest nim modlitwa Słowem Bożym. Nie oszukujmy się, że uda się zbudować swoją wartość w inny sposób, niż poprzez odniesienie do Tego, który wartość nam nadał – musimy więc nieustannie, wiernie i wytrwale przesiąkać jak gąbka Słowem Boga.
Aby to zrobić, zachęcam Cię do 3 prostych kroków:
1. Codziennie poświęć 10 minut (lub tyle, na ile realnie możesz sobie pozwolić), by czytać Słowo Boże – mogą to być czytania z dnia lub inne wybrane przez Ciebie fragmenty. Czytając, zastanów się: “kim jestem Boże w Twoich oczach? Co ten fragment mówi o mojej wartości?”. Zapisuj odpowiedzi.
2. Przeczytaj “list od Boga”. Można go znaleźć bez problemu w internecie, wystarczy, że wpiszesz taką właśnie frazę. Czytając, zaznacz te fragmenty, które najmocniej mówią do Twojego serca. Następnie wybierz jeden z nich, który na “tu i teraz” najbardziej Cię porusza i zapisz go na małej karteczce, wpisując również swoje imię, tak jakby to Bóg osobiście do Ciebie mówił. Przez najbliższy tydzień noś ze sobą tę karteczkę (np. w kieszeni albo w portfelu), wyciągaj ją jak najczęściej i czytaj, pozwalając, by Słowo stopniowo Cię przekonywało i przemieniało. Bądź konsekwentny i wytrwały, a zobaczysz, że to działa!
3. Po prostu – módl się, módl się i… módl się! Proś Boga o to, by objawił Ci swoją miłość. Poszukuj doświadczenia miłości. Dołącz do wspólnoty, w której będziesz mógł razem z innymi modlić się i wołać o Ducha. Proś Ducha Świętego, by się na Ciebie wylał. Doświadczenie miłości nie jest ekskluzywne i przeznaczone tylko dla świętych. Ono jest dla każdego! Jeśli ja je mam, możesz je mieć również Ty. “Nie bój się, wierz tylko!” (Mk 5,36).
______________________________________________________________________________________________________________
Ewangelia: Boga obchodzą Twoje rozczarowania
W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi.
Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: “Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze?” Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: “Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało”. Zapytał ich: “Cóż takiego?”
Odpowiedzieli Mu: “To, co się stało z Jezusem z Nazaretu, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że właśnie On miał wyzwolić Izraela. Teraz zaś po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Co więcej, niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: Były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli”.
Na to On rzekł do nich: “O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?” I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: “Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”.
Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: “Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?”
W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: “Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi”. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.
Przeczytaj rozważanie
“A myśmy się spodziewali…” Jakże często przytrafia się nam większe lub mniejsze rozczarowanie Bogiem! Bóg często nie spełnia naszych oczekiwań. Nie dlatego by nas nie lubił i by nie obchodziły Go nasze oczekiwania, ale dlatego, że nasze oczekiwania są często sprzeczne ze sobą, albo małe, albo nie są tym, co dla nas jest najlepsze. Jezus sprawiał zawód uczniom, gdy zapowiadał swoją Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie, a zawiódł ich “na całej linii”, gdy ta zapowiedź faktycznie się spełniła.
Dzisiejsza Ewangelia pokazuje nam jak mamy radzić sobie z owymi rozczarowaniami. Powinniśmy wsłuchać się z większą uwagą w nauczanie Jezusa. Powinniśmy dać Mu szansę “wytłumaczenia się”, oddając się medytacji Jego słowa. On naprawdę chce nam wszystko wytłumaczyć. Potrzebuje jednak trochę czasu, którego my Mu tak skąpimy.
______________________________________________________________________________________________________________
Modlitwa Sióstr Kontemplacyjnych
Siostry Kochają modlitwę
Doceniając siłę i wartość modlitwy, wspieramy zakony kontemplacyjne na całym świecie. W 1957 r. Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński poprosił Pomoc Kościołowi w Potrzebie o materialne wsparcie żyjących na pograniczu ubóstwa sióstr kontemplacyjnych w Polsce. Pamiętamy, że wszyscy stanowimy Mistyczne Ciało Chrystusa, w którym nawzajem się uzupełniamy. Siostry zanoszą modlitwy wstawiennicze do Boga, my w imieniu naszych Darczyńców staramy się zapewnić im godziwe warunki życia. W klasztorach klauzurowych najważniejszym zajęciem w porządku dnia jest modlitwa za cały Kościół, a zwłaszcza za kapłanów.
Siostry kochają modlitwę i dają o niej świadectwo całym swym życiem ofiarowanym Bogu. Codziennie czynnie uczestniczą w Eucharystii, 7 razy w ciągu dnia wspólnie odmawiają Liturgię Godzin, adorują też Najświętszy Sakrament. Modlą się również we wszystkich tych intencjach, które są przesyłane do naszego biura za pomocą skrzynki intencji. Znajduje się ona poniżej (kliknij link). My regularnie przekazujemy te intencje z datą i imieniem osoby, która prosi o wsparcie modlitewne. Przy tej okazji można złożyć ofiarę przeznaczoną dla sióstr klauzurowych w Polsce. Praca, którą siostry wykonują w swoich klasztorach nie wystarcza w pełni na ich utrzymanie, dlatego Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie, nieprzerwanie od 1958 roku, wspiera materialnie siostry klauzurowe.
Dodaj komentarz