Odkryłam w sobie źródło szczęścia – to jest Boga – Niedziela, 21 lutego 2016 _ 2 Niedziela Wielkiego Postu

Myśl dnia

Umiesz mówić prawdę? Naucz też się jej słuchać.

Józef Ignacy Kraszewski

__________________________________

Uzdrowienie… nie wynika ze zwiększenia ilości światła w naszym życiu,

ale z sięgnięcia do cienia i wydobycia niepojednanych elementów siebie na światło,

w którym mogą one zostać uzdrowione.

Greg Johanson i Ron Kurtz

___________________________________

d933192297
Panie, tylko przy Tobie jest dobrze być, bo Ty dajesz to szczęście, którego sam szukam po omacku.
Dobrze jest być z Tobą, idąc na Górę Przemienienia, tak samo jak i idąc na Golgotę.
_________________________________________________________________________________________________

Słowo Boże

_________________________________________________________________________________________________

II NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU, ROK C

PIERWSZE CZYTANIE (Rdz 15,5-12.17-18)

Bóg zawiera przymierze z Abrahamem

Czytanie z Księgi Rodzaju.

Bóg poleciwszy Abramowi wyjść z namiotu, rzekł: “Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić”; a potem dodał: “Tak liczne będzie twoje potomstwo”. Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za wielką zasługę.
Potem zaś rzekł do niego: “Ja jestem Pan, którym cię wywiódł z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność”.
A na to Abram: “O Panie, o Panie, jak będę mógł się upewnić, że otrzymam go na własność?”.
Wtedy Pan rzekł: “Wybierz dla mnie trzyletnią jałowicę, trzyletnią kozę i trzyletniego barana, a nadto synogarlicę i gołębicę”.
Wybrawszy to wszystko, Abram poprzerąbywał je wzdłuż na połowy i przerąbane części ułożył jedną naprzeciw drugiej; ptaków nie porozcinał. Kiedy zaś do tego mięsa zaczęło zlatywać się ptactwo drapieżne, Abram je odpędzał. A gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Abram zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność.
A kiedy słońce zaszło i nastał mrok nieprzenikniony, ukazał się dym jakby wydobywający się z pieca i ogień niby gorejąca pochodnia i przesunęły się między tymi połowami zwierząt. Wtedy to właśnie Pan zawarł przymierze z Abramem, mówiąc:
“Potomstwu twemu daję ten kraj od Rzeki Egipskiej aż do wielkiej rzeki Eufrat”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 27,1.7-8a.8b-9abc.13-14)

Refren:Pan moim światłem i zbawieniem moim.

Pan moim światłem i zbawieniem moim, *
kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia, *
przed kim miałbym czuć trwogę?

Usłysz, o Panie, kiedy głośno wołam, *
zmiłuj się nade mną i wysłuchaj mnie.
O Tobie mówi moje serce: *
“Szukaj Jego oblicza”.

Będę szukał oblicza Twego, Panie. *
Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy,
nie odtrącaj w gniewie Twojego sługi. *
Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj.

Wierzę, że będę oglądał dobra Pana *
w krainie żyjących.
Oczekuj Pana, bądź mężny, *
nabierz odwagi i oczekuj Pana.

DRUGIE CZYTANIE DŁUŻSZE (Flp 3,17 – 4,1)

Chrystus przekształci nasze ciała na podobne do swego chwalebnego ciała

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Filipian.

Bracia, bądźcie wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas. Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne.
Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować.
Przeto bracia umiłowani, za którymi tęsknię, radości i chwało moja, tak stójcie mocno w Panu, umiłowani.

Oto słowo Boże.

DRUGIE CZYTANIE KRÓTSZE (Flp 3,20 – 4,1)

Chrystus przekształci nasze ciała na podobne do swego chwalebnego ciała

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Filipian.

Bracia:
Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować.
Przeto bracia umiłowani, za którymi tęsknię, radości i chwało moja, tak stójcie mocno w Panu, umiłowani.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 17,7)

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

Z obłoku świetlanego odezwał się głos Ojca:
“To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie”.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

EWANGELIA (Łk 9,28b-36)

Przemienienie Pańskie

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim.
Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: “Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok.
A z obłoku odezwał się głos: “To jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie”. W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam.
A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmili o tym, co widzieli.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Panie, dobrze z Tobą być

Czas wielkopostnego wpatrywania się w krzyż Jezusa zostaje rozpromieniony jasnością Jego Przemienienia. Na wysoką górę, wyższą niż Golgota, zostają zaproszeni wybrani uczniowie. Im, zmierzającym z Jezusem do Jerozolimy na święto Paschy, i nam, przygotowującym się do świąt paschalnych, objawia się sens i cel drogi, którą idzie Jezus. On wzywa każdego, kto chce być Jego uczniem, aby wziął krzyż i szedł za Nim. Nie wiemy, na ile Piotra utwierdziła w tym rozmowa o odejściu Jego Mistrza. Wiadomo jednak, że zapowiedź zmartwychwstania i przyszłej chwały Mesjasza chce on przedłużyć, stawiając namioty. Pragnienie zamieszkania na górze jest wyrazem ludzkiego pragnienia nieba. Dla nas także jest przygotowana ta chwała.

Panie, tylko przy Tobie jest dobrze być, bo Ty dajesz to szczęście, którego sam szukam po omacku. Dobrze jest być z Tobą, idąc na Górę Przemienienia, tak samo jak i idąc na Golgotę.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016”

  1. Mariusz Szmajdziński
    Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

_________________________

Wprowadzenie do liturgii

PRZEMIENIENIE A EUCHARYSTIA

„Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też oczekujemy Zbawiciela, Pana, Jezusa Chrystusa, który przemieni nasze marne ciało i upodobni je do swego chwalebnego ciała” (II czytanie).
Doświadczenie życiowe potwierdza tezę Viktora Frankla, że człowiek musi mieć przed oczyma wielkie idee, konkretne cele, do których zmierza, gdyż inaczej zmarnuje swoje siły i przegra życie. Przekraczanie grzesznej niedoskonałości, niezagubienie się w szczegółach oraz osiągnięcie pełnego i trwałego szczęścia jest możliwe tylko dzięki łasce Bożej.
W dzisiejszej Ewangelii Chrystus przedstawia wizję życiowych perspektyw. Zanim zażąda od uczniów wierności w momencie Jego odrzucenia, męki i śmierci, ukazuje im, kim naprawdę jest. Jest Bogiem, który przyjął ludzką naturę dla naszego zbawienia.
Na progu Wielkiego Postu warto uczyć się doświadczenia tajemnicy Eucharystii jak góry Przemienienia przeżytej przez uczniów. Nie tylko uczestniczyć w przemianie chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa, ale pozwolić Bogu na konsekrację zranionej grzechem ludzkiej natury.
Przemienienie Pana Jezusa nie zakończyło się wniebowstąpieniem czy wniebowzięciem uczniów. Zakończyło się umocnieniem ich wiary i nadziei na drogę do Jerozolimy i przeżycie Paschy. Podobnie każdy z nas powinien wyjść z Eucharystii umocniony słowem Bożym i Ciałem Chrystusa, by odważnie głosić wielkie dzieła Pana. Warto łączyć codzienny trud życia z tajemnicą światła niedzielnej Mszy św., z codzienną modlitwą i uczynkami miłosierdzia, by życie odmieniło się jak twarz Jezusa i Jego szata.

ks. Mariusz Habiniak

Liturgia słowa

Ewangelia opisuje przemienienie Chrystusa na górze Tabor. Naszym Taborem, na który możemy wejść każdego dnia, jest Eucharystia. Biała hostia wznoszona przez kapłana i wino to – po słowach modlitwy konsekracyjnej – przemieniony Chrystus. Choć naszymi zmysłami nie jesteśmy w stanie uchwycić tej tajemnicy, to jednak, dzięki działaniu Bożej łaski, wierzymy, że Jezus staje pośród nas naprawdę. Wielki Post jest dobrą okazją do tego, by ożywić w sobie pragnienie Eucharystii – pokarmu dającego życie.

PIERWSZE CZYTANIE (Rdz 15,5-12.17-18)
„Przymierze” to jedno z najważniejszych słów w Biblii. Termin ten próbuje opisać istotę relacji, czyli tego, co dzieje się między Bogiem a pojedynczym człowiekiem lub narodem. Należy jednak pamiętać o tym, że inicjatywa leży zawsze po stronie Boga. Pan, zawierając przymierze z Abrahamem, obiecuje mu, że stanie się ojcem wielu narodów. Potwierdzeniem tych słów jest tajemniczy obrzęd, gdzie dym, piec i ogień symbolizują Bożą obecność.

Czytanie z Księgi Rodzaju
Bóg, poleciwszy Abramowi wyjść z namiotu, rzekł: «Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić»; a potem dodał: «Tak liczne będzie twoje potomstwo». Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za wielką zasługę.
Potem zaś rzekł do niego: «Ja jestem Pan, który cię wywiódł z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność».
A na to Abram: «O Panie, o Panie, jak będę mógł się upewnić, że otrzymam go na własność?».
Wtedy Pan rzekł: «Wybierz dla Mnie trzyletnią jałowicę, trzyletnią kozę i trzyletniego barana, a nadto synogarlicę i gołębicę».
Wybrawszy to wszystko, Abram poprzerąbywał je wzdłuż na połowy i przerąbane części ułożył jedną naprzeciw drugiej; ptaków nie porozcinał. Kiedy zaś do tego mięsa zaczęło zlatywać się ptactwo drapieżne, Abram je odpędzał. A gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Abram zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność.
A kiedy słońce zaszło i nastał mrok nieprzenikniony, ukazał się dym jakby wydobywający się z pieca i ogień niby gorejąca pochodnia i przesunęły się między tymi połowami zwierząt. Wtedy to właśnie Pan zawarł przymierze z Abramem, mówiąc: «Potomstwu twemu daję ten kraj od Rzeki Egipskiej aż do rzeki wielkiej, rzeki Eufrat».

PSALM (Ps 27,1.7-8a.8b-9abc.13-14)
Psalmista daje wyraźne świadectwo swojej niezachwianej wierze i ufności pokładanej w Bogu, którego nazywa światłem swojego życia, obrońcą, pomocą i zbawieniem. Mówi o pragnieniu, które winno być marzeniem, tęsknotą i celem również naszego życia. Tym pragnieniem jest oglądanie oblicza Boga i przebywanie w Jego obecności.

Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim.

Pan moim światłem i zbawieniem moim, *
kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia, *
przed kim miałbym czuć trwogę? Ref.

Usłysz, o Panie, kiedy głośno wołam, *
zmiłuj się nade mną i wysłuchaj mnie.
O Tobie mówi moje serce: *
«Szukaj Jego oblicza». Ref.

Będę szukał oblicza Twego, Panie. *
Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy,
nie odtrącaj w gniewie Twojego sługi. *
Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj. Ref.

Wierzę, że będę oglądał dobra Pana *
w krainie żyjących.
Oczekuj Pana, bądź mężny, *
nabierz odwagi i oczekuj Pana. Ref.

DRUGIE CZYTANIE (dłuższe, Flp 3,17-4,1)
Starożytni nauczyciele często podawali samych siebie za przykład do naśladowania. Tak czyni również św. Paweł, zachęcając swoich słuchaczy, by naśladowali jego sposób życia i działania mający głębokie zakorzenienie w miłości Chrystusa i Jego Ewangelii. Apostoł przypomina o tym, że ziemskie życie jest wędrówką, a nasza prawdziwa ojczyzna jest w niebie.

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Filipian
Bracia:
Bądźcie wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas. Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne.
Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować.
Przeto, bracia umiłowani, za którymi tęsknię, radości i chwało moja, tak stójcie mocno w Panu, umiłowani.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Por. Mt 17,5)
Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.
Z obłoku świetlanego odezwał się głos Ojca:
«To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie».
Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

EWANGELIA (Łk 9,28b-36)
W wydarzeniu przemienienia Jezus przed najbliższymi uczniami: Piotrem, Janem i Jakubem odsłania swoje boskie oblicze Syna Bożego. Dokonuje się to podczas modlitwy, czyli rozmowy Jezusa z Ojcem. Ta ewangeliczna scena zachęca nas, byśmy wykorzystali Wielki Post do ulepszenia naszej modlitwy. Podczas osobistego kontaktu z Bogiem starajmy się bardziej słuchać tego, co On do nas mówi.

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza
Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim.
Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: «Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok.
A z obłoku odezwał się głos: «To jest Syn mój wybrany, Jego słuchajcie». W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam.
A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmili o tym, co widzieli.

Katecheza

Święty Gabriel od Matki Bożej Bolesnej (1838-1862) – bojowy kleryk rozkochany w Maryi

Włosi nazywają go świętym uśmiechu. Jest czczony jako patron włoskiej Akcji Katolickiej, kleryków, strzelców(!), a jego sanktuarium w Isoli del Gran Sasso odwiedzają tysiące pielgrzymów. W ziemskim życiu nie osiągnął upragnionego kapłaństwa, ale zdobył szczyt wszystkich powołań – świętość, i to w wieku 24 lat.
Przyszedł na świat 1 marca 1838 r. w Asyżu, a na chrzcie otrzymał imię Franciszek. Gdy miał zaledwie 4 lata, został osierocony przez matkę. Solidną wiedzę i pogłębienie życia religijnego zyskał w placówkach oświatowych braci szkolnych i jezuitów. Po kilku przeprowadzkach jego rodzina osiadła na stałe w Spoleto.

Młodość górna i chmurna
Panicz Possenti, znany z nieco przesadnego dbania o wygląd, jak większość rówieśników nie stronił od popularnych wówczas dla jego stanu rozrywek. Jazda konna, gra w karty, polowania, przedstawienia teatralne, bale – wszystko to połączone z wrodzoną inteligencją i towarzyską ogładą czyniło z niego duszę towarzystwa i dobrą małżeńską partię. Nikt jednak nie podejrzewał Franka o aspirację do bycia księdzem, a tym bardziej zakonnikiem. Aż trzy razy postanawiał poświęcić się Bogu, jednak dopiero po śmierci ukochanej siostry i przeżyciu duchowym przed ikoną Matki Bożej Spoletańskiej nastąpił przełom. Niemałym zaskoczeniem dla otoczenia była jego nieodwołalna decyzja poświęcenia się Bogu w zakonie pasjonistów.

Pod znakiem Męki Pańskiej
Mimo sprzeciwu ojca, młody Possenti w wieku 18 lat przekroczył progi klasztorne w Morrovalle (koło Ankony). Wraz z habitem otrzymał imię Gabriel od Matki Bożej Bolesnej. Maryję bowiem darzył prawdziwie synowskim uczuciem. Choć przywykł do wygód, to jednak z radością i gorliwością poddał się wszystkim wymogom zakonnym. Niektóre z czynności i obowiązków wykonywał pierwszy raz w swoim życiu. Po nowicjacie rozpoczął przygotowanie do kapłaństwa. Bardzo pragnął, aby jako misjonarz głosić ludziom Chrystusa ukrzyżowanego i szerzyć cześć Jego bolesnej Matki. W jednym z postanowień, które sobie powziął, napisał: „Nie zaniedbać niczego, o czym wiem, że jest wolą Bożą”. Słowom tym pozostał heroicznie wierny do końca życia. Udało mu się harmonijnie połączyć samodyscyplinę z radosnym usposobieniem. Nie był jednak osobą pozbawioną charakteru. Najdobitniej ilustruje to następujący epizod. Kiedy grupa żołnierzy terroryzowała Isolę, Gabriel stanął ze strzelbą w ręce przed napastnikami. Ci zaczęli się naśmiewać z „bojowo” nastawionego kleryka. Gdy ten jednak odstrzelił łebek pełzającej obok nich jaszczurki, tak ich tym przestraszył, że nie tylko opuścili miasteczko, ale oddali zrabowane przedmioty i ugasili podłożony ogień.
Nieuleczalna w czasach Gabriela gruźlica długo pustoszyła jego organizm. Zmarł otoczony współbraćmi 27 lutego 1862 r. z obrazem Matki Bolesnej na piersiach. Został beatyfikowany w 1908 r., a kanonizowany 12 lat później. Pytany o sekret świętości Gabriela, jego dawny wychowawca, sługa Boży o. Norbert Cassinelli, tak go scharakteryzował: „Ten chłopiec rzeczywiście niczego szczególnego nie robił, ale w to, co czynił, wkładał całe serce”. W Warszawie powstaje pierwsze w Polsce sanktuarium ku jego czci oraz ku czci innych młodych świętych. Wspomnienie liturgiczne św. Gabriela od Matki Bożej Bolesnej przypada 27 lutego.

br. Marek Urbaniak – brat szkolny 

Rozważanie

On jest moim Synem wybranym,
Jego słuchajcie.

(Łk 9, 35)

Często myślimy, że oglądanie jakiegoś nadprzyrodzonego zjawiska, cudu, pomoże nam wierzyć w Boga i wzmocni nasze religijne zaangażowanie. Także przemienienie Jezusa interpretujemy wyłącznie w tym kluczu. A Jezus przemienia się wobec uczniów, aby im unaocznić prawdę krzyża, który od momentu Jego śmierci i zmartwychwstania nabierze całkowicie nowego i nieznanego wcześniej sensu. Przemienienie Jezusa miało miejsce po pierwszej zapowiedzi męki i śmierci, która tak bardzo zbulwersowała uczniów. Jezus zabrał ich na górę, aby ujrzeli chwałę Tego, który tak bardzo kocha, że dobrowolnie oddaje swoje życie za ludzkość.

 

Rozważanie zaczerpnięte z terminarzyka Dzień po dniu
Wydawanego przez Edycję Świętego Pawła

http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/969/part/4

___________________________

2 Niedziela Wielkiego Postu

Trudno wyobrazić sobie kontakt ze światem człowieka pozbawionego słuchu. A jeśli dodamy do tego także brak wzorku, obserwujemy ogromną rozpacz człowieka odgrodzonego od rzeczywistości. Ale procesy te mają również głębsze znaczenie. Od słyszenia rozpoczyna się droga zrozumienia i poznania oraz posłuszeństwa. Posłuszeństwo zaś prowadzi do czynów zgodnych z wolą usłyszanego. Wzrok zaś pozwala odkryć prawdę o człowieku i jego dziełach. Dzisiejsze Słowo odkrywa przed nami obraz Przemienienia Chrystusa, gdzie właśnie narzędzia wzroku i słuchu zajmują kluczowe miejsce. Świadkowie tego wydarzenia ujrzeli Jezusa jakiego jeszcze nie znali oraz usłyszeli głos: Jego słuchajcie.

Komentarz do I czytania (Rdz 15, 5-12. 17-18)

Przymierze Boga z człowiekiem przypieczętowane obietnicą potomstwa i ziemi to początek nowej relacji między ludzkością a Stwórcą. Abram staje się wzorem dla wszystkich wierzących następnych pokoleń jako ten, który uwierzył wbrew nadziei. Zbliżający się do schyłku życia rozpoczyna nowe życie wsparty obietnicą Boga. W logice Pana nigdy nie jest za późno, aby rozpocząć kolejne wielkie dzieło swojego życia. Przeciwnie, bywają sytuacje, gdzie dojrzałość do odczytania woli Wszechmocnego przychodzi w innym czasie niż sami byśmy się tego spodziewali. Lecz pamiętajmy, że On sam wybiera czas i osobę, którą obdarza swym szczególnym błogosławieństwem.

Komentarz do II czytania (Flp 3, 17 – 4, 1)

Ktoś kiedyś powiedział, że jedyną szkołą, gdzie należy ściągać, jest szkoła świętych. Słowa Pawła Apostoła zachęcają nas do szukania wzorów wśród tych, którzy odkryli już obecność Chrystusa w swoim życiu i pokrzepili się mocą krzyża. Dążenia uczniów Jezusa są diametralnie inne od pragnień wrogów zbawienia ufających jedynie przyziemnym przyjemnościom. W nas pozostawać musi nieustannie świadomość celu, jakim jest życie wieczne w Królestwie Niebieskim. Oto jest perspektywa zachęcająca do wytrwania mimo wszystkich przeciwności w nauce Chrystusowej.

Komentarz do Ewangelii (Łk 9, 28b-36)

Przemienienie Pańskie to pieczęć na świadectwie, jakie daje sam o sobie Jezus z Nazaretu. Zaufani uczniowie stają się świadkami objawienia bóstwa Tego, z którym chodzili, słuchali Jego mów i widzieli Jego dzieła. Tym razem zobaczyli coś, czego zupełnie się nie spodziewali, i usłyszeli słowa, które zapewne na zawsze pozostały w ich pamięci. Przemienienie Mistrza zapowiada również przemienienie uczniów jako Jego naśladowców. Obecność Jezusa, Boga i człowieka, w życiu każdego człowieka szukającego Prawdy prowadzić go ma do odmiany serca. Jest tylko jeden warunek rozbrzmiewający przez wszystkie wieki: To jest mój Syn umiłowany. Jego słuchajcie.

Pomyśl:

  • W jaki sposób szukam i wypełniam wolę Boga w moim życiu? Czy jestem otwarty na Jego obietnice?
  • Jak wiele moich działań podejmowanych jest z myślą o naśladowaniu Chrystusa i budowaniu Jego królestwa?
  • Jakie uczucia mi towarzyszą, gdy myślę o przemianie, jaka dokonywać ma się za sprawą obecności Zbawiciela w moim życiu?

Pełne teksty liturgiczne oraz komentarze znajdziesz w miesięczniku liturgicznym Od Słowa do Życia.

http://www.odslowadozycia.pl/pl/n/533

___________________________

Druga Niedziela Wielkiego Postu

0,16 / 8,58

Jezus zabiera uczniów z dala od ludzi, aby mogli przebywać tylko z Nim. Znajdź miejsce na spotkanie z Jezusem i posłuchaj tego, o czym chce ci powiedzieć.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Marka
Mk 9, 2-10

Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: «Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza.» Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: «To jest Syn mój wybrany, Jego słuchajcie.» W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmili o tym, co widzieli.Wędrówka Jezusa z uczniami wiodła pod górę i była z pewnością męcząca. Jednak apostołowie, pomimo trudu, mogli czuć się szczęśliwi, ponieważ szli z Jezusem! Gdy w swoim życiu doświadczasz trudności i jest ci ciężko, czy pamiętasz o tym, że Jezus ci towarzyszy? On jest zawsze blisko i przeżywa razem z tobą to, czego w danej chwili doświadczasz.

Święta Faustyna napisała w „Dzienniczku”: „Odkryłam w sobie źródło szczęścia – to jest Boga”. Ona przeżywała swoją codzienność z Jezusem i była szczęśliwa! Mówiła, że z Jezusem idzie do pracy, na rekreację, do kaplicy, wszędzie! To jest tajemnica szczęścia – odkryć Boga obecnego w codzienności. Wtedy – nawet jeśli jest trudno, jeśli cierpisz – możesz być szczęśliwy, bo Jezus jest z tobą.

Jezus może sprawić, że doświadczysz w swoim życiu momentów szczególnej łaski przebywania z Nim. Nie musisz jednak czekać na szczyt góry Tabor, żeby być szczęśliwym. Bóg jest obecny w twojej zwyczajnej codzienności i tam chce się z tobą spotykać.

Spróbuj pamiętać dziś o Jezusie w swoich zwyczajnych zajęciach. Pomyśl o tym, że kiedy jedziesz samochodem, Jezus siedzi obok ciebie; kiedy gotujesz obiad, Jezus gotuje go razem z tobą; kiedy stoisz w kolejce do kasy, Jezus stoi tam z tobą. Gdy to odkryjesz – będziesz szczęśliwy, tak po prostu.

http://modlitwawdrodze.pl/home/
_________________________

#Ewangelia: Modlitwa jest przywilejem

(fot. Renata Sedmakova / Shutterstock.com )

Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie.

 

Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: “Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Nie wiedział bowiem, co mówi.

 

Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: “To jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie”. W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmili o tym, co widzieli.

Komentarz do Ewangelii

 

Jezus nie przemienił się, aby zrobić na uczniach jakieś niesamowite wrażenie. Tym niezwykłym znakiem chciał im i nam powiedzieć, że wszyscy potrzebujemy przemiany, że nasza postać nie ma jeszcze tego blasku, który jest nam właściwy, że jesteśmy ciągle jeszcze jakoś “przyćmieni”, co przejawia się choćby popełnianymi grzechami. Potrzebujemy przemienienia. Może go dokonać w nas tylko Bóg, ale potrzebuje naszego “wstąpienia na górę”. Każdy czas modlitwy jest właśnie owym “wstępowaniem wzwyż”, jest “pogrążaniem się w obłoku” Bożej obecności. Dlatego warto się modlić. Modlitwa nie jest czymś, co my dajemy Bogu, choć jest wysiłkiem. Ona jest przywilejem, tak jak przywilejem było to, że Jezus zabrał na górę Piotra, Jakuba i Jana.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2775,ewangelia-modlitwa-jest-przywilejem.html

________________________

Przemienić się – 2. Niedziela Wielkiego Postu (21 lutego 2016)

przemienic-sie-komentarz-liturgiczny

Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim.

Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: «Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza.» Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok.

A z obłoku odezwał się głos: «To jest Syn mój wybrany, Jego słuchajcie.» W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam.

A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmili o tym, co widzieli (Z rozdz. 9 Ewangelii wg św. Łukasza)

 

W kolejną niedzielę Wielkiego Postu idziemy z Jezusem na górę Tabor, aby doświadczyć wyzwalającego przemienienia. Co mówi nam liturgia słowa dzisiaj i jak programuje naszą pracę na najbliższe dni?

Pierwsze czytanie mówi nam o przymierzu Boga z Abrahamem. Jest ono opisane tak, jak gdyby Bóg zawierał z Patriarchą układ wedle zwyczajów Bliskiego Wschodu owego czasu. Bóg jakoś zniża się do człowieka i tak do niego przemawia, tak z nim postępuje, aby człowiek zrozumiał Boga i Jego zamiary. A zatem pierwsze wezwanie: nie szukajmy Boga w niezwykłościach, ale raczej w szarym dniu codziennym. Tam Go znajdziemy jak znalazł Go Abraham.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Rdz 15, 5-12. 17-18; Flp 3, 17 – 4, 1 lub Flp 3, 20 – 4, 1; Łk 9, 28b-36

Tak postępujący człowiek staje się, wedle określenia św. Pawła, przyjacielem krzyża Chrystusa. Przyjaciel krzyża nie ucieka przed trudem wiary, ale uważnie bada znaki obecności Bożej, pilnie rozgląda się wokół siebie, aby nie uronić żadnego momentu Bożej obecności.

Wtedy staje się możliwe przemienienie. W zeszłym tygodniu patrzyliśmy na Jezusa kuszonego i zwyciężającego pokusę i mogliśmy rozważać Jego człowieczeństwo. Dzisiaj mamy postawione przed oczy Jego bóstwo. I podobnie jak jesteśmy wezwani, aby pokonywać pokusy jak On je pokonał, tak też dzisiejsza niedziela mówi nam, że mamy udział w Jego bóstwie i nasze życie ma być nieustannym przemienieniem.

Szymon Hiżycki OSB | Pomiędzy grzechem a myślą

http://ps-po.pl/2016/02/20/przemienic-sie-2-niedziela-wielkiego-postu-21-lutego-2016/

___________________________

 

________________________________________________________________________________________________

Świętych Obcowanie

_________________________________________________________________________________________________

21 lutego
Święty Piotr Damiani, biskup i doktor Kościoła

 

Święty Piotr Damian

Piotr urodził się w 1007 roku w Rawennie, w licznej i niezamożnej rodzinie. Matka, zniechęcona licznym potomstwem, porzuciła niemowlę. Ledwie żywe odnalazła je służąca i oddała rodzinie. Po przedwczesnej śmierci rodziców Piotr znalazł drugą, lepszą matkę, w ukochanej siostrze, Rozelinie. Zaopiekował się nim starszy brat, Damian, od którego przyjął przydomek Damiani (czyli “od Damiana”). Początkowo brat obchodził się z Piotrem surowo. Święty musiał paść u niego świnie. Kiedy jednak Damian poznał się na niezwykłych zdolnościach brata, za radą siostry oddał go na studia do Rawenny, a następnie do Faenzy i Parmy.
Po przyjęciu święceń kapłańskich Piotr został wykładowcą w jednej ze szkół parafialnych. Po pewnym czasie zrezygnował z czynnego życia. Udał się na pustkowie, a potem do klasztoru benedyktynów-eremitów. Został mnichem, a następnie w 1043 r. opatem eremu kamedulskiego w Fonte Avellana. Odnowił życie zakonne. Stał się doradcą wielu klasztorów i kierownikiem duchowym wielu uczniów, którzy garnęli się do niego. Ponieważ opactwo, w którym przebywał, nie było zdolne ich wszystkich pomieścić, założył dwa inne i ułożył dla nich osobną regułę. Z biegiem lat powstały dalsze ośrodki pustelnicze: w Marchii, Umbrii, Romanii i w Abruzzach. Piotr Damiani był przyjacielem kolejnych cesarzy: Ottona III i Henryka IV, doradcą papieży: Klemensa II, Damazego II, Leona IX i Stefana II. Ten ostatni mianował go w 1057 r. biskupem Ostii i kardynałem.
Piotr Damiani pracował nad wewnętrzną odnową Kościoła. Bolał bardzo nad Kościołem Chrystusowym, dręczonym wówczas chorobą symonii i inwestytury. Władcy i możni panowie świeccy pod pozorem zasług, jakie położyli dla Kościołów lokalnych, żądali dla siebie w zamian przywilejów mianowania duchownych na stanowiska proboszczów, przełożonych klasztorów, rektorów świątyń, a nawet biskupów. Panowie ci ponadto, jako fundatorzy i opiekunowie kościołów, rezerwowali sobie także kontrolę nad majątkami, które do tych kościołów przydzielili, i mieszali się w wewnętrzne sprawy Kościoła. Piotr Damiani szeregiem pism zwalczał te nadużycia.
Wielokrotnie bywał legatem papieskim na synodach i często pełnił funkcję mediatora. Mikołaj II wysłał go do Mediolanu, by w diecezji tamtejszej zaprowadził konieczne reformy. Papież Aleksander II trzymał Piotra stale przy sobie jako doradcę. W roku 1062 zlecił mu misję we Francji, by załagodził spór między biskupem Macon a słynnym opactwem benedyktyńskim w Cluny. Z tej okazji Piotr załatwił także sporne sprawy wśród biskupów: Reims, Sens, Tours, Bourges i Bordeaux. Po drodze odbył pielgrzymkę do grobów św. Majola i św. Odylona w Souvigny.
Przez cały czas tęsknił za życiem mniszym. W 1067 r. otrzymał pozwolenie na powrót do Fonte Avellana i zrzekł się diecezji Ostii. Jednak nadal w razie konieczności służył papieżowi pomocą. W roku 1069 udał się do Frankfurtu nad Menem, gdzie zdołał przekonać cesarza Henryka IV, by nie opuszczał swojej prawowitej małżonki, Berty. W roku 1071 jako legat papieski współuczestniczył w konsekracji kościoła benedyktynów na Monte Cassino, a w roku następnym przybył do Rawenny, by tamtejszego biskupa, Henryka, pojednać ze Stolicą Apostolską.
W drodze powrotnej zachorował i w nocy z 22 na 23 lutego 1072 r. zmarł niespodziewanie w klasztorze benedyktynów w Faenzy i w ich kościele został pochowany. W roku 1354 jego relikwie przeniesiono do wspaniałego grobowca, wystawionego ku jego czci w tymże kościele. Od roku 1898 jego śmiertelne szczątki spoczywają w katedrze, w osobnej kaplicy.
Piotr Damiani był wielkim znawcą Biblii i Ojców Kościoła oraz znakomitym prawnikiem kanonistą. Należał także do najpłodniejszych pisarzy swoich czasów. Zostawił po sobie ok. 240 utworów poetyckich, 170 listów, 53 kazania, 7 życiorysów i kilka innych tekstów. Pisał rozprawy o stanie Kościoła i jego naprawie. Piętnował w nich zakorzenione nadużycia, symonię i nieobyczajność kleru. Zachował się wśród jego licznej korespondencji także list do antypapieża, Honoriusza, z pogróżkami kar Bożych. Napisał osobną rozprawę w obronie praw papieża i jego absolutnej niezawisłości od cesarza w sprawach kościelnych. Z dzieł ascetycznych wymienić należy piękną rozprawę o życiu pustelniczym. Święty przedstawił je w tak ponętnych barwach, że pociągnął nim bardzo wielu ludzi do zakonu kamedułów, któremu on właśnie zapewnił największy rozwój. Jedyny to w obecnych czasach istniejący jeszcze zakon pustelników. Papież Leon XII zatwierdził w roku 1821 kult św. Piotra Damiani i ogłosił go doktorem Kościoła. Jest wzywany przy bólach głowy.W ikonografii św. Piotr przedstawiany jest jako biskup w mitrze, jako kardynał w cappa magna lub jako mnich w habicie. Atrybuty: anioł trzymający kapelusz kardynalski, cappa magna, czaszka, krucyfiks.
Ponadto dziś także w Martyrologium:

W Senones, w Wogezach – św. Gumberta, opata. Miał być biskupem w Sens, ale porzuciwszy tę godność, udał się z uczniami w Wogezy i tam założył opactwo. Wedle innych był tylko opatem, któremu udzielono sakry biskupiej. Zmarł około roku 675.

W Londynie – św. Roberta Southwella, męczennika. Pochodził ze szlacheckiej rodziny Norfolków. Rychło wyjechał na kontynent, aby przygotować się do kapłaństwa. Wstąpiwszy do Towarzystwa Jezusowego, przez jakiś czas nauczał w kolegium angielskim. Wysłany na Wyspę, przez sześć lat potajemnie duszpasterzował. Zadenuncjowany i uwięziony, zginął w roku 1595, mając zaledwie 34 lata.

oraz:

bł. Marii Henryki Dominici, zakonnicy (+ 1894); św. Pateriusza, biskupa (+ ok. 604); św. Piotra z Majumy, męczennika (+ 743); św. Sewerlana, biskupa i męczennika (+ 452)

 

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/02-21.php3

_________________________________________________________________________________________________

Gorzkie Żale

_________________________________________________________________________________________________

Zachęcamy do udziału w nabożeństwie Gorzkich Żalów. Za udział w nim na terenie Polski w okresie Wielkiego Postu można uzyskać raz w tygodniu odpust zupełny.

biczowanie_jezusa

Gorzkie Żale część 2 – odprawiamy w II i V niedzielę Wielkiego Postu. Rozważamy, co Pan Jezus wycierpiał od niesłusznego oskarżenia przed sądem, aż do okrutnego cierniem ukoronowania.
Gorzkie Żale
to nabożeństwo wielkopostne, połączone z wystawieniem Najświętszego Sakramentu i kazaniem pasyjnym. Pierwszy raz Gorzkie Żale odprawiono w 1707 r., a tekst nabożeństwa zachował oryginalne, staropolskie brzmienie. Struktura Gorzkich Żali opiera się na strukturze dawnej Jutrzni.

Gorzkie Żale – CZĘŚĆ 2

ZACHĘTA (Pobudka)

1. Gorzkie żale przybywajcie,

Serca nasze przenikajcie.

  1. Rozpłyńcie się, me źrenice,

Toczcie smutnych łez krynice.

  1. Słońce, gwiazdy omdlewają,

Żałobą się pokrywają.

  1. Płaczą rzewnie Aniołowie,

A któż żałość ich wypowie?

  1. Opoki się twarde krają,

Z grobów umarli powstają.

  1. Cóż jest, pytam, co się dzieje?

Wszystko stworzenie truchleje!

  1. Na ból męki Chrystusowej

Żal przejmuje bez wymowy.

  1. Uderz, Jezu, bez odwłoki

W twarde serc naszych opoki!

  1. Jezu mój, we krwi ran swoich

Obmyj duszę z grzechów moich!

  1. Upał serca swego chłodzę,

Gdy w przepaść męki Twej wchodzę.

 

INTENCJA

W drugiej części rozmyślania męki Pańskiej będziemy rozważali, co Pan Jezus wycierpiał od niesłusznego przed sądem oskarżenia aż do okrutnego cierniem ukoronowania. Te zaś rany, zniewagi i zelżywości temuż Jezusowi cierpiącemu ofiarujemy, prosząc Go o pomyślność dla Ojczyzny naszej, o pokój i zgodę dla wszystkich narodów, a dla siebie o odpuszczenie grzechów, oddalenie klęsk i nieszczęść doczesnych, a szczególnie zarazy, głodu, ognia i wojny.

 

HYMN

  1. Przypatrz się, duszo, jak cię Bóg miłuje,

Jako dla ciebie sobie nie folguje.

Przecież Go bardziej, niż katowska, dręczy,

Złość twoja męczy.

  1. Stoi przed sędzią Pan wszego stworzenia,

Cichy Baranek, z wielkiego wzgardzenia;

Dla białej szaty, którą jest odziany,

Głupim nazwany.

  1. Za moje złości grzbiet srodze biczują;

Pójdźmy, grzesznicy, oto nam gotują

Ze Krwi Jezusa dla serca ochłody

Zdrój żywej wody.

  1. Pycha światowa niechaj, co chce, wróży,

Co na swe skronie wije wieniec z róży,

W szkarłat na pośmiech, cierniem Król zraniony,

Jest ozdobiony!

  1. Oby się serce we łzy rozpływało,

Że Cię, mój Jezu, sprośnie obrażało!

Żal mi, ach, żal mi ciężkich moich złości,

Dla Twej miłości!

 

LAMENT DUSZY NAD CIERPIĄCYM JEZUSEM

  1. Jezu, od pospólstwa niewinnie

Jako łotr godzien śmierci obwołany,

Jezu mój kochany!

  1. Jezu, od złośliwych morderców

Po ślicznej twarzy tak sprośnie zeplwany,

Jezu mój kochany!

  1. Jezu, pod przysięgą od Piotra

Po trzykroć z wielkiej bojaźni zaprzany,

Jezu mój kochany!

  1. Jezu, od okrutnych oprawców

Na sąd Piłata, jak zabójca szarpany,

Jezu mój kochany!

  1. Jezu, od Heroda i dworzan,

Królu niebieski, zelżywie wyśmiany,

Jezu mój kochany!

  1. Jezu, w białą szatę szydersko

Na większy pośmiech i hańbę ubrany,

Jezu mój kochany!

  1. Jezu, u kamiennego słupa

Niemiłosiernie biczmi wysmagany,

Jezu mój kochany!

  1. Jezu, przez szyderstwo okrutne

Cierniowym wieńcem ukoronowany,

Jezu mój kochany!

  1. Jezu, od żołnierzy niegodnie

Na pośmiewisko purpurą odziany,

Jezu mój kochany!

  1. Jezu, trzciną po głowie bity,

Królu boleści, przez lud wyszydzany,

Jezu mój kochany!

 

Bądź pozdrowiony, bądź pochwalony,

Dla nas zelżony, wszystek wykrwawiony.

Bądź uwielbiony! Bądź wysławiony!

Boże nieskończony!

 

ROZMOWA DUSZY Z MATKĄ BOLESNĄ

  1. Ach, widzę Syna mojego

Przy słupie obnażonego,

Rózgami zsieczonego!

  1. Święta Panno, uproś dla mnie,

Bym ran Syna Twego znamię

Miał na sercu wyryte!

  1. Ach, widzę jako niezmiernie

Ostre głowę rani ciernie!

Dusza moja ustaje!

  1. O Maryjo, Syna swego,

Ostrym cierniem zranionego,

Podzielże ze mną mękę!

  1. Obym ja, Matka strapiona,

Mogła na swoje ramiona

Złożyć krzyż Twój, Synu mój!1

  1. Proszę, o Panno jedyna,

Niechaj krzyż Twojego Syna

Zawsze w sercu swym noszę!

 

Któryś za nas cierpiał rany,

Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!     (3 razy)

 

za sanctus.pl

 

________________________________________________________________________________________________

2 rzeczy potrzebne do nawrócenia

WAM

Często mówi się, że Wielki Post to czas nawrócenia, pokuty i zmiany myślenia. Jak to jednak zrozumieć? Jak się nawrócić? Zobacz, co ojciec Cantalamessa mówi o dwóch koniecznych aspektach nawrócenia.

 

W Liście do Rzymian św. Paweł pisze o autorze zbawienia oraz o wydarzeniu, dzięki któremu zbawienie jest możliwe lub – innymi słowy – o miłosierdziu Ojca i o męce Jezusa Chrystusa: “Bóg okazuje swoją miłość do nas przez to, że Chrystus umarł za nas, kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami” (Rz 5, 8).
Następnie przechodzi do omawiania treści zbawienia i jego elementów konstytutywnych. Zawarto w tej treści aspekt negatywny, jakim jest wyzwolenie z grzechu oraz spod Prawa (Rz 6-7), oraz aspekt pozytywny, czyli dar Ducha Świętego (Rz 8). W ten sposób opisywali zbawienie prorocy, którzy zapowiadali zawarcie nowego i wiecznego Przymierza: “Oczyszczę was ze wszystkich waszych nieczystości i ze wszystkich waszych bożków. Dam wam nowe serce i nowego ducha” (Ez 36, 25-26). Pierwszą z tych zapowiedzi Jezus zrealizował poprzez swoją mękę, a drugą poprzez zesłanie Ducha Świętego.

 

Te dwa aspekty są od siebie wzajemnie uzależnione. Uwolnienie jest bowiem warunkiem przyjścia Ducha. Wyzwolenie spod władzy grzechu jest warunkiem poddania się władzy Chrystusa, która realizuje się w Duchu Świętym. W Księdze Mądrości czytamy, że “mądrość nie zagości w duszy, która knuje podstęp, nie zamieszka w ciele przez grzech zniewolonym” (Mdr 1, 4), a Jezus powiedział, że nie wlewa się młodego wina do starych bukłaków (por. Mt 9, 17).

 

Bóg nie umieszcza młodego wina swojego Ducha w starym naczyniu, czyli w sercu wciąż zniewolonym przez grzech. “Powinieneś być wypełniony dobrem: wyzwól się zatem od zła. Przypuśćmy, że Bóg pragnie napełnić cię miodem: jeżeli jesteś pełen octu, gdzie zmieścisz miód? Najpierw trzeba usunąć zawartość naczynia, co więcej, trzeba je energicznie oczyścić, wyskrobać dokładnie jego wnętrze, aby było zdolne do przyjęcia nowej zawartości”.

 

Swego rodzaju przewodnikiem na pełnej wysiłku drodze do wyzwolenia z grzechu jest szósty rozdział Listu do Rzymian, a przede wszystkim zdania: “Czyż powinniśmy trwać w grzechu, aby łaska się upowszechniła? Ależ nie! (…) To wiedzmy, że już nigdy nie wolno nam służyć grzechowi, ponieważ nasz stary człowiek został razem z Nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało uległo zniszczeniu (…). Tak i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu. (…) Nie oddawajcie swego ciała grzechowi jako oręż niesprawiedliwości, ale oddawajcie samych siebie Bogu jako ci, którzy powstali z martwych” (Rz 6, 1.4.11.13).
Chodzi tu o rzeczywiste “wyjście”, “chwalebną ucieczkę” z grzesznego Egiptu (por. Mdr 18, 3). Dokonanie Paschy oznacza “usunięcie starego zakwasu, aby się stać nowym ciastem”; przejście “od zakwasu złości i przewrotności do niezakwaszonej czystości i prawdy” (por. 1 Kor 5, 7-8).

 

Raniero Cantalamessa OFMCap – ceniony w Polsce i na świecie duszpasterz i kierownik duchowy, kaznodzieja Domu Papieskiego. Doktor teologii i literatury klasycznej, wykładowca historii początków chrześcijaństwa na Katolickim Uniwersytecie w Mediolanie.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2321,2-rzeczy-potrzebne-do-nawrocenia.html

_______________________

Żyję w związku niesakramentalnym. Czy dostanę rozgrzeszenie? [WIDEO]

Dzisiejsza Ewangelia wprowadza w tajemnicę Misterium Paschalnego. Ukazuje chwałę Jezusa na górze Tabor. Droga do chwały wiedzie przez krzyż.

 

Wyjście na górę Tabor jest dla uczniów umocnieniem i przygotowaniem do wyjścia na inną górę – Kalwarii. Jezus, jak dobry Pedagog, stopniowo przygotowuje uczniów do przeżycia trudnych chwil, jakie ich niedługo czekają.

 

Podczas Przemienienia Jezus rozmawia z Mojżeszem i Eliaszem. Mojżesz reprezentuje Prawo; Eliasz – Proroków. Według starej żydowskiej tradycji, mieli ponownie pojawić się na ziemi, poprzedzając Mesjasza. Obecność dwóch największych proroków Starego Testamentu na górze Tabor świadczy o boskości i mesjańskim posłannictwie Jezusa. Św. Łukasz zaznacza, że rozmawiali o odejściu, którego Jezus miał dokonać w Jerozolimie. W oryginale greckim użyte jest słowo “exodus”, które oznacza “przejście, wyjście”, Paschę, a więc mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa.

 

Nasze życie wewnętrzne przypomina sinusoidę. Są w nim momenty trudne, chwile zagubienia, cierpienia, bólu, fiaska naszych pragnień, zagubienia, lęków, smutku… Ale z drugiej strony są też chwile światła, radości, entuzjazmu, poczucia wzrostu wiary i nadziei, doświadczenia miłości, pokoju. Jest radość i krzyż. Bóg zwykle nie dopuszcza krzyża przez zaskoczenie. Najpierw przygotowuje nasze serca, objawia swoją miłość, daje pociechy, przyjemności duchowe (“cukiereczki”), gdyż jesteśmy słabi i pragnie zrównoważyć atrakcyjność zła. Zaprasza na górę Tabor. Ale kiedy zło przestaje nam się już podobać, gdy jesteśmy coraz dalej na drodze duchowej, kończą się pocieszenia, gasną wszelkie zmysłowe doznania, przychodzi oschłość, a poprzez to czas nauki miłości bezinteresownej.  Dzięki doświadczeniu pobytu na górze Tabor możemy podjąć każdą próbę, każdy krzyż, wyjść z Jezusem na Kalwarię.

 

Objawienie chwały Jezusa na górze Tabor rodzi w uczniach ambiwalentne uczucia. Z jednej strony radość. Uczniowie ulegają duchowej fascynacji. Piotr chce zatrzymać, utrwalić ten moment, chce zbudować trzy namioty dla Jezusa, Mojżesza i Eliasza. Siła i radość Przemienienia będzie promieniować w całym życiu uczniów. Z drugiej strony pojawia się lęk. Bliskość Boga, więź z Bogiem, nawet największa intymność z Nim, nie oznacza braku bojaźni Bożej. Bóg stanowi “misterium tremendum et fascinosum”. Wzbudza lęk a równocześnie fascynuje.

 

Bliskie obcowanie z Jezusem, z Bogiem może spowodować przyzwyczajenie, rutynę. Możemy traktować Boga, jak “dobrotliwego staruszka”, a Jezusa po partnersku, jak kumpla. Tymczasem Bóg, chociaż bliski, nigdy nie będzie “równy”. Zawsze będzie Bogiem, Panem, którego mamy czcić i adorować, któremu mamy okazywać cześć i bojaźń.

 

Która “góra” jest dla mnie najtrudniejsza? Dlaczego? Czy w moim życiu jest dużo radości (doświadczenia Taboru)? Czy więcej niepokoju, cierpienia, frustracji, smutku (Kalwarii)? Czy źródłem mojej radości jest Chrystus? Czy doświadczam bojaźni Bożej? Czy kontemplacja Oblicza Jezusa przemienia moje serce i życie? Czy upodabnia mnie stopniowo do Jezusa Przemienionego, zjednoczonego ze swoim Ojcem?

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2346,nie-traktuj-boga-jak-dobrotliwego-staruszka.html

__________________________

Co naprawdę wydarzyło się na Górze Tabor?

http://www.deon.pl/religia/rekolekcje-wielkopostne/wielki-post-2016/przejdzmy-sie-ze-slowem/art,3,co-naprawde-wydarzylo-sie-na-gorze-tabor.html
__________________________

Na Górze Przemienienia

Posłaniec

Słońce kładzie ostatnie promienie na widniejące jeszcze w oddali wierzchołki Tatr. Z każdą chwilą ich obraz zaciera się coraz bardziej. Za moment zapamiętane widoki pozostają tylko pod przymkniętymi powiekami. Chciałoby się je zatrzymać…

Tak pięknie było tam w górze na szczycie: słońce nieomal nad głową i chmury w zasięgu ręki – wystarczyło tylko ją wyciągnąć… I tak daleko od tego co w dole. Czas jakby się zatrzymał.
Przed oczami staje mi inna góra. Samotna, wyraźnie odcinająca się od rozciągającej się dookoła równiny, wydaje się być dziwnie znajoma i bliska. Ścieżką na szczyt idą czterej wędrowcy. Jeszcze tylko kilka kroków i są u celu – u progu wielkiej Tajemnicy.

 

Jezus, zabrawszy z sobą apostołów: Piotra, Jakuba i Jana, zaprowadził ich na górę. Wiedział, jak bardzo byli utrudzeni, jak niepokój i wątpliwości targały ich serca, a przecież najtrudniejsze było przed nimi. Mieli stanąć wobec dramatu odrzucenia, męki i śmierci swego Mistrza; także Jego zmartwychwstania, ale tej prawdy zupełnie jeszcze nie rozumieli. Wprawdzie dopiero co Piotr pod Cezareą Filipową wyznał wiarę w bóstwo Jezusa i w Jego mesjańskie posłannictwo, ale jakże krucha była ta wiara, skoro przy pierwszej zapowiedzi nadchodzących tragicznych wydarzeń uczeń zaprotestował: Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie. Co uczynić, by wiara – mniejsza niż gorczyczne ziarenko – ocalała w ich sercach? Jak przygotować, do przyjęcia tego co trudne, a które jest tuż tuż?
Wędrowcy stanęli na szczycie. W dole pozostawili zgiełkliwe tłumy, szpiegujących faryzeuszy, niekończące się ilości chorych, potrzebujących, wołających o litość,… Z góry mogli zobaczyć rozpościerającą się szeroko równinę Galilei. Podnieśli głowy i spojrzeli z rozmiłowaniem w niebo, na tron Jahwe, na obłoki – Jego rydwany i na bezmiar dzieła stworzenia. W pewnej chwili ich uwagę skupił wygląd Jezusa, którego twarz jaśniała nieziemskim blaskiem, a szata, którą miał na sobie, stała się lśniąco biała, tak jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. Ku swemu zdumieniu spostrzegli, że obok Niego pojawili się dwaj mężowie: Eliasz i Mojżesz; i rozmawiali z Nim o tym, co miało się wydarzyć. Jak niegdyś pod Synajem Izraelici byli świadkami Teofanii, tak teraz apostołowie oglądali objawienie się Boga. Wygląd Jezusa nie pozostawiał wątpliwości, a obecność Mojżesza i Eliasza – symboli Prawa i Proroków oraz prekursorów Mesjasza – wskazywała na wypełnienie się wszystkich proroctw w Jego Osobie.
A oto rozmawiających przesłonił świetlany obłok. To zjawisko dla apostołów było bardzo czytelne. Wszak obłok prowadził Izraelitów, gdy uciekali z ziemi egipskiej. Towarzyszył im, gdy wędrowali przez pustynię. To w obłoku, który osłaniał Arkę Przymierza zamieszkiwała chwała Pana.
Apostołowie usłyszeli głos dochodzący z obłoku: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. Powtórzyła się jakby historia znad Jordanu podczas chrztu Pana Jezusa. Bóg Ojciec świadczył o swoim Synu. Czy mogło być prawdziwsze świadectwo? Oglądali Boga. Ich serca napełnił lęk i przerażenie. Padli na twarz, bo które stworzenie może oglądać Świętego i żyć, zobaczywszy Go? Jezus zaś podszedł, dotknął ich – jak to wielokrotnie czynił, gdy przychodzili do Niego chorzy i potrzebujący. Podniósłszy oczy, uczniowie zobaczyli swojego Nauczyciela takiego, jakim Go znali. Jakże czuli się szczęśliwi. Pokój powrócił do ich serc i radość w nich zagościła. Nie ważne było to, co działo się tam gdzieś w dole, u podnóża góry. Oni byli ze swoim Mistrzem i chcieli z Nim pozostać, chcieli zbudować Mu namiot.
Piotr, Jakub i Jan wolno schodzili z góry za Jezusem. Idąc rozmyślali o tym, co się wydarzyło. Wielu rzeczy nie rozumieli, ale w ich sercach na nowo rozpalił się ogień wiary. Czy jednak nadchodzące straszne dni nie zgaszą tego płomyka? Wszak trzeba wrócić do zostawionych spraw, sytuacji i w znoju codziennych szarych dni dochować wierności swojemu Mistrzowi – Jezusowi, w którym rozpoznali Mesjasza.

 

Znów wraca przed oczy widok góry Przemienienia, tak bliskiej memu sercu. Ileż to razy wędrowałam na jej szczyt z Jezusem, który pragnął rozniecić na nowo dogasającą w moim sercu iskierkę wiary. Choć perspektywa wspinaczki budziła lęk i sił, zdawało się, braknie, On zapraszał, by Mu towarzyszyć. W górze zaś niebo było tak blisko, a świat w dole wyglądał o wiele piękniej.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,701,na-gorze-przemienienia.html

____________________

“Wzrastajcie w poznaniu i miłości Chrystusa”

Do wzrastania w poznaniu i miłości Chrystusa zachęcił dziś papież wiernych rzymskiej parafii św. Korbiniana, na południowych przedmieściach Wiecznego Miasta. Benedykt XVI poświęcił nowo wybudowany tamtejszy kościół parafialny. Wskazał na znaczenie Słowa Bożego w życiu chrześcijańskim i zachęcił różne grupy duszpasterskie do budowania autentycznej wspólnoty parafialnej – „rodziny rodzin”.

 

Polski tekst rozważań Ojca Świętego – zobacz

 

Ojciec Święty nawiązał do czytań liturgicznych dzisiejszej niedzieli, mówiących o Przemienieniu Pańskim. Zauważył, że wydarzenie to jest objawieniem głębokiej rzeczywistości osoby Jezusa, w którym objawia się Bóg. „Tak więc ten, kto chce znać Boga powinien kontemplować oblicze Jezusa, Jego przemienione oblicze: Jezus jest doskonałym objawieniem świętości i miłosierdzia Ojca” – zaznaczył papież. Podkreślił, iż w Nim objawiła się też w pełni wola Boga. „Kto pragnie żyć zgodnie z wolą Bożą, powinien iść za Jezusem, słuchać Go, przyjąć Jego słowa i z pomocą Ducha Świętego je zgłębiać” – stwierdził Benedykt XVI. Jednocześnie zachęcił wiernych, by wzrastali w poznaniu i miłości Chrystusa, zarówno jako jednostki jak i wspólnota parafialna. „Spotykajcie Go w Eucharystii, słuchając Jego Słowa, na modlitwie i w dziełach miłosierdzia” – powiedział Ojciec Święty.

 

Benedykt XVI przypomniał postać św. Korbiniana, założyciela diecezji Fryzyngi, której pasterzem był przez cztery lata przed przybyciem do Rzymu. Jednocześnie wyraził wdzięczność archidiecezji monachijskiej i obecnym na dzisiejszej uroczystości kardynałom Marxowi i Wetterowi za wsparcie udzielone przy budowie nowego kościoła Wiecznego Miasta. Zauważył, że kiedy gromadzimy się na Eucharystii łatwiej dostrzegamy, iż misją każdej wspólnoty chrześcijańskiej jest niesienie wszystkim orędzia Bożej miłości, umożliwienie wszystkim poznania oblicza Boga. „Właśnie dlatego jest ważne, aby Eucharystia zawsze znajdowała się w centrum życia wiernych” – powiedział papież. Nawiązując do uroczystości konsekracji nowej świątyni Ojciec Święty podkreślił, iż Kościół pragnie być obecny wszędzie tam, gdzie ludzie żyją i pracują zarówno poprzez świadectwo życia chrześcijan, jak i budowle pozwalające, aby gromadzić się na modlitwie i sprawowaniu sakramentów, formowanie chrześcijan oraz tworzenie relacji przyjaźni i braterstwa, umożliwiając różnym grupom wiekowym wzrost w duchu wspólnoty, jakiego nauczał nas Chrystus i którego tak bardzo potrzebuje świat.

 

Papież zachęcił wspólnotę parafialną św. Korbiniana do rozwijania duszpasterstwa rodzin, szczególnej otwartości na nowe małżeństwa, tak aby parafia była „rodziną rodzin”, dzieląc z nimi trudy początków wspólnego życia. Wyraził zadowolenie z wysiłków podejmowanych na rzecz przygotowania dzieci i młodzieży do sakramentów, wskazując zarazem na konieczność troski o rodziców, poprzez spotkania modlitewne i formacyjne. Zaapelował o otoczenie opieką rodzin przeżywających trudności czy też znajdujących się w nieuregulowanej sytuacji. „Nie zostawiajcie ich samych, bądźcie blisko nich z miłością, dopomagając im w zrozumieniu autentycznego planu Boga odnośnie do małżeństwa i rodziny” – zaapelował Benedykt XVI. Ojciec Święty zachęcił młodzież do wzrastania w wierze. „Kościół wiele oczekuje od waszego entuzjazmu, od waszej zdolności spoglądania w przyszłość i pragnienia radykalnych wyborów życiowych” – stwierdził papież dokonując poświęcenia kościoła św. Korbiniana.

 

Opiece i wstawiennictwu św. Józefa – Opiekuna Kościoła i swego patrona – polecił Polaków Benedykt XVI. W wygłoszonych po polsku pozdrowieniach życzył, aby święty ten spierał “rodziny w zmaganiach z trudami życia”.

 

Pozdrawiam serdecznie Polaków. Wczoraj obchodziliśmy uroczystość świętego Józefa, Głowy Świętej Rodziny, Opiekuna Kościoła, a także mojego Patrona. Wszystkim, którzy w dniach rekolekcji watykańskich i we wspomnianą uroczystość zanosili do Boga modlitwy w mojej intencji, serdecznie dziękuję. Niech święty Józef oręduje w niebie za nami wszystkimi. Niech wspiera wasze rodziny w zmaganiach z trudami życia. Na nowy tydzień Wielkiego Postu z serca wam błogosławię.

Oto polski tekst rozważań Ojca Świętego:

Drodzy bracia i siostry!

Dziękuję Panu za to, że pozwolił mi przeżyć w minionych dniach rekolekcje i jestem również wdzięczny tych wszystkim, którzy towarzyszyli mi w tym modlitwą. Niedziela dzisiejsza – druga Wielkiego Postu – nosi nazwę Przemienienia, gdyż Ewangelia opowiada nam o tej wielkiej tajemnicy życia Chrystusa. Po zapowiedzeniu uczniom swej męki „wziął [On] z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło” (Mt 17, 1-2). Według zmysłów, światło Słońca jest silniejsze niż cokolwiek zna przyroda, ale według ducha, uczniowie widzieli, przez krótką chwilę, blask jeszcze silniejszy – blask boskiej chwały Jezusa, który rozświetla całe dziej zbawienia. Święty Maksym Wyznawca stwierdza, że „szaty, gdy stały się białe, niosły symbol słów Pisma Świętego, które stały się jasne, przejrzyste i świetliste” (Ambiguum 10: PG 91, 1128 B).

Ewangelia mówi, że obok przemienionego Jezusa „ukazali się Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim” (Mt 17, 3); Mojżesz i Eliasz – postać Prawa i Proroków. Był tam Piotr, który zachwycony, zawołał: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza” (Mt 17, 4). Tymczasem św. Augustyn komentuje to, stwierdzając, iż mamy tylko jedno mieszkanie: Chrystusa; to On „jest Słowem Bożym, Słowem Boga w Prawie, Słowem Boga w Prorokach” (Kazanie „De Verbis Ev.” 78,3: PL 38, 491). Albowiem sam Ojciec woła: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie” (Mt 17, 5). W Przemienieniu Jezus nie zmienia się, ale objawia swoją boskość, jest ono „głębokim współprzeniknięciem Jego bytu z Bogiem, który staje się czystym światłem. W swym jednym bycie z Ojcem Jezus sam staje się Światłem ze Światła” (Jezus z Nazaretu; Mediolan 2007, str. 357). Piotr, Jakub i Jan, rozważając boskość Pana, zostają przygotowani do zmierzenia się ze skandalem krzyża, jak o tym śpiewa starożytny hymn: „Na górze przemieniłeś się a Twoi uczniowie, choć nie byli do tego zdolni, rozważali Twoją chwałę, aby – widząc Cię ukrzyżowanego – zrozumieli, że Twoja męka była dobrowolna i aby głosili światu, że jesteś prawdziwie blaskiem Ojca” (Kontakion na Przemienienie, w: Mineia, t. 6, Rzym 1901, 341).

Drodzy przyjaciele, my także uczestniczymy w tym widzeniu i w tym nadprzyrodzonym darze, gdy użyczamy miejsce modlitwie i słuchaniu Słowa Bożego. Ponadto, zwłaszcza w tym okresie Wielkiego Postu, zachęcam, aby – jak pisze sługa Boży Paweł VI – „odpowiedzieć na Boże wezwanie do pokuty za pomocy jakichś dobrowolnych uczynków, poza wyrzeczeniami narzucanymi przez ciężary dnia codziennego” (konstytucja apostolska „Paenitemini”, 17 lutego 1966, III; zb. AAS 58 [1966], 182). Prośmy Maryję Pannę, aby pomogła nam zawsze wsłuchiwać się i kroczyć za Panem Jezusem aż po mękę i krzyż, aby mieć udział także w Jego chwale.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,5033,wzrastajcie-w-poznaniu-i-milosci-chrystusa,strona,2.html
__________________________

“To jest właśnie wspinanie się na górę Tabor”

(fot. Radomil / CC BY-SA 3.0 / Wikimedia Commons)

Wspinanie się na górę Tabor symbolizuje drogę ludzkiego życia. Dobrze, gdy tę wędrówkę planujemy z Jezusem, jak apostołowie Piotr, Jakub i Jan, wspomniani w dzisiejszej Ewangelii – mówił w święto Przemienienia Pańskiego w homilii bp Grzegorz Balcerek.

Biskup pomocniczy archidiecezji poznańskiej przewodniczył uroczystej Eucharystii w poznańskim sanktuarium Przemienienia Pańskiego, którym od niemal dwustu lat opiekują się siostry św. Wincentego á Paulo, posługując jednocześnie w połączonym z kościołem Szpitalu Klinicznym Przemienienia Pańskiego.

 

Bp Balcerek porównał poznańskie sanktuarium, w którym od ponad 400 lat czczona jest figura Chrystusa Zbawiciela, do podobnie brzmiącego słowa ‘sanatorium’. – Sanatorium i sanktuarium mają podobne zadanie do spełnienia. W tej pierwszej placówce odpoczywamy, nabieramy sił fizycznych, a w sanktuarium zyskujemy umocnienie duchowe – zwrócił uwagę kaznodzieja.
Nawiązując do Ewangelii, zauważył, że choć apostołowie zasnęli ze zmęczenia po trudzie wspinaczki na górę, to “ocknęli się i byli gotowi do działania”.
Kaznodzieja zaznaczył, że wydarzenia, które rozegrały się na górze Tabor, stanowią symbol tego, jaka powinna być nasza religijność. W czasie wędrówki można spotkać Jezusa, doświadczyć z Nim – podobnie jak apostołowie – nieba na ziemi. – Nieść światło Chrystusa, światło miłości, prawdy, radości, dobra i piękna to nasze zadanie – powiedział bp Balcerek. Przekonywał, że taka postawa przynosi wymierne skutki, coraz więcej młodych pielgrzymuje w pieszych pielgrzymkach na Jasną Górę, bierze udział w dziełach rekolekcyjnych, obozach formacyjnych – to jest właśnie wspinanie się na górę Tabor. – Bądźmy wytrwałymi wędrowcami na górę, której kresem jest niebo – apelował kaznodzieja.

 

Dzisiejsza Msza św., w której uczestniczył personel szpitala oraz licznie przybyli poznaniacy, rozpoczęła trwające do 13 sierpnia uroczystości odpustowe w sanktuarium, połączone z naukami rekolekcyjnymi.

 

Późnogotycki kościół Przemienienia Pańskiego został wybudowany w 1603 r. z inicjatywy ks. Andrzeja Kościeleckiego, kanonika kapituły poznańskiej, jako wotum wdzięczności Panu Jezusowi za cudowne uzdrowienie. Do prezbiterium sprowadził on znajdującą się w podziemiach rzymskiej Bazyliki św. Piotra statuę Chrystusa Zbawiciela, znajdującą się tu do dziś, wypełniając tym samym ślub złożony Bogu podczas choroby.
Obok sanktuarium mieści się Szpital Kliniczny Przemienienia Pańskiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu i dom Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego á Paulo – sióstr szarytek sprowadzonych do Poznania w 1822 r. W samym Poznaniu prowadzą one dom dziecka i dwie jego filie oraz dwa domy opieki społecznej. Odwiedzają również chorych w ich domach, a także pracują jako pielęgniarki w Szpitalu Dziecięcym przy ul. Krysiewicza oraz w Szpitalu Klinicznym Przemienienia Pańskiego przy ul. Długiej.
W poznańskim sanktuarium, przed cudowną figurą Jezusa Przemieniającego, modli się wielu chorych, zyskując łaskę zdrowia.
Sanktuarium Przemienienia Pańskiego, obok sanktuarium Bożego Ciała i Miłosierdzia Bożego, jest jednym z trzech sanktuariów Pańskich, znajdujących się w Poznaniu.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,19544,to-jest-wlasnie-wspinanie-sie-na-gore-tabor.html
______________________

Łagiewniki: O. Szustak na oficjalnych rekolekcjach ŚDM

W sobotę późnym popołudniem w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach odbyło się trzecie spotkanie z cyklu oficjalnych rekolekcji przygotowujących do ŚDM 2016 pt. “Dla nas i całego świata”. W tym miesiącu o Bożym miłosierdziu nauczał znany kaznodzieja o. Adam Szustak.

Wydarzenie rozpoczęła rozmowa o krakowskich świętych, św. Jacku i słudze Bożym ks. Piotrze Skardze oraz rozważania na temat dwóch uczynków miłosierdzia, nieumiejętnych pouczać oraz podróżnych w dom przyjąć. Tą część spotkania animowali dwaj katoliccy blogerzy – Tomek Adamski i Mateusz Ochman. Na pytanie od zgromadzonej młodzieży odpowiadał także o. Szustak.
Następnie odprawiona została uroczysta Msza św., której przewodniczył biskup Damian Muskus. “Dzisiaj kolejna odsłona rekolekcji przygotowujących do Światowych Dni Młodzieży, z tak licznym udziałem ludzi młodych. Coraz więcej Was jest w Bazylice Łagiewnickiej. To bardzo dobry znak. To znaczy, że coraz więcej młodych pragnie omadlać dzieło Światowych Dni Młodzieży” – powiedział hierarcha.
W wygłoszonej podczas Eucharystii homilii o. Szustak podkreślił, że 10 przykazań, które Bóg przekazał narodowi wybranemu to nie tylko nakazy i zasady. Zwrócił uwagę, że są one sformułowane w czasie przyszłym poprzez słowo “nie będziesz”. “Pan Bóg dając przykazania powiedział: ‘Ja to wszystko w was zrobię, jeśli będziecie moim ludem, jeśli będziecie zawsze ze mną’ (…) Dziesięć przykazań dla mnie to jest przede wszystkim dziesięć obietnic” – wskazał.
Rekolekcjonista dodał, że Pan Bóg w przykazaniach nie zawarł czegoś niemożliwego do wykonania. “Pan Bóg powiedział do nas prośbę: ‘Weźcie ze mną bądźcie, nawet jak będziecie grzeszni, to bądźcie ze mną. W tym grzechu nie odchodźcie od mnie, tylko chodźcie z tym grzechem do mnie. I jak będziecie wytrwale ze mną, to ja powoli wyrobię w was te dziesięć zdolności’” – tłumaczył.
O. Szustak zaznaczył, że Bóg zachęca do miłowania nieprzyjaciół, co przecież wydaje się rzeczą bardzo trudną do zrobienia. “I Pan Jezus nam to tłumaczy. Jak będziemy wiedzieć, że jesteśmy synami Boga, to zrozumiemy, że nasi nieprzyjaciele też nimi są. Są naszymi braćmi. Robią zło to prawda, ale to Twoi bracia” – stwierdził. Uznał, że ludzie nie potrzebują tak naprawdę świętości, doskonałości, ale bliskości Boga, która zapewnia możliwość kształtowania Jego obietnic w człowieku.
Po Mszy św. o. Szustak wygłosił konferencję, poprzedzającą modlitwę uwielbienia. Dominikanin zachęcił, by poza uczynkami miłosierdzia względem ciała i duszy do wypełniania przez człowieka, dostrzec, że Bóg ma podobne uczynki wobec ludzi. “Pan Bóg spełnia właśnie w tej chwili uczynek miłosierdzia względem nas. Ma taki dom Boży i mówi: ‘Przyjdźcie’” – powiedział.
Zaprosił zgromadzonych do podróży do domu Pana Jezusa, opowiadając o trzech sytuacjach, które ukazują czego Jezus się nauczył w rodzinnym domu i jak przyjmuje gości w swoich kościołach czy świątyniach. Jako pierwszą opisał “kuchnię Pana Jezusa”, w której prawdopodobnie Maryja dodawała zaczynu do ciasta, co sprawiało, że mogło wyrosnąć – podobnie jak w przypowieści, którą później Chrystus opowiedział uczniom. “Dlaczego zatem Chrystus zaprasza nas do kuchni? Jezus tutaj Wam wsadzi w duszę ociupinkę, to nie będzie prawdopodobnie nic wielkiego. Ale Jezus obiecał, że skoro tu się modlimy, wsadzi nam odrobinę zaczynu w serce i jeżeli stąd wyjdziesz, On, oczywiście z Twoją pomocą, zacznie pracować, by się to w Tobie rozrosło” – ocenił.
Następnie prelegent opowiedział o sytuacji, kiedy Jezus uciszył wzburzone jezioro. Opisał, że wtedy Chrystus przecież spał na poduszce, co odniósł do “sypialni Pana Jezusa”. “Na czym polega więc pokój domu Jezusa, gdzie jest ta poduszka. To są te wszystkie momenty, w których my wołamy, że giniemy z pretensją, że Bóg nam nie pomaga. I myślimy, ze Bóg śpi” – mówił. Unaocznił zebranym, że Jezus ucisza wzburzone fale słowami “załóż sobie kaganiec”, co powinno dawać niezwykłą nadzieję w sercu. “Jezus i zło to nie są dwaj przeciwnicy. Ewangelia mówi, że jest pan i pies. Więc w tych wszystkich miejscach, gdzie sobie myślicie, że Jezus usnął, a ja ginę i go to nie obchodzi, Bóg przekonuje, że jest potężny, a zło nie jest dla niego przeciwnikiem. Pyta tylko czemu mamy taką małą wiarę” – wyjaśnił.
Jako ostatni o. Szustak przedstawił “pokój stołowy Chrystusa” w perspektywie Ostatniej Wieczerzy i gestu umaczania chleba w misie dla Judasza. Wskazał zebranym, że gest ten wykonuje także Booz wobec Rut oraz biedak w przypowieści o owieczce, którą Natan opisał Dawidowi – i oznacza on wielką miłość. “Zobaczcie, że jesteśmy tutaj w pokoju stołowym Chrystusa – ołtarz to stół Ostatniej Wieczerzy. Więc Jezus tutaj względem nas wszystkich będzie wykonywał przede wszystkim ten jeden gest – każdemu grzesznikowi, który tutaj jest, każdemu Judaszowi, który tutaj jest, Chrystus poda kawałek chleba i zapewni, że będzie go kochał. To jest właśnie najczystsze miłosierdzie” – powiedział na zakończenie.
Rekolekcje “Dla nas i całego świata” to propozycja formacyjna Komitetu Organizacyjnego ŚDM dla młodych przygotowujących się do Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Dotychczasowymi prelegentami rekolekcji byli: w grudniu ojcowie Antonello Cadeddu i Enrique Porcu, misjonarze ze wspólnoty Przymierze Miłosierdzia z Brazylii, a w styczniu ks. Michał Olszewski SCJ, znany rekolekcjonista i egzorcysta.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,25109,lagiewniki-o-szustak-na-oficjalnych-rekolekcjach-sdm.html
____________________________

Pozwól sobie na modlitwę

Boska.tv

Modlitwa ma znaczenie i wymiar dynamiczny, przemieniający, stwarzający. Kiedy przychodzimy na modlitwę i spotykamy się z żywym Bogiem, to bez względu na to, czy to czujemy czy nie, przenika nas Światło Boże – przenika powoli nasz umysł i serce, zaczyna coraz bardziej pokazywać Kim Jest Bóg i kim jestem ja. Pozwólcie sobie odejść na modlitwę, to jest nam potrzebne, tam zawsze czeka Bóg.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2776,pozwol-sobie-na-modlitwe.html

_______________________________

Nie jesteś już kobietą mojego życia

(fot. shutterstock.com)

Wziął dzień urlopu i przejechał 30 kilometrów, żeby się ze mną spotkać. Pół roku temu przyjechał z żoną na jedną z moich konferencji. Młode małżeństwo, dziecko w drodze. Mają za sobą długi okres narzeczeństwa i głębokiej formacji. I nagle, trzy miesiące temu, dramatyczny sms od żony.

Oddzwoniłem do niej. Zobaczyliśmy się w miejscowości, w której mieszka, przed jednym z moich wykładów. Widać było, że cierpi, twarz miała wychudzoną, wyczerpaną. Opowiedziała mi o nagłym, dziwnym zachowaniu męża: późne powroty z pracy, nieprzyjazne nastawienie, kłótnie o byle co. A potem wyznanie: zakochał się w innej kobiecie.
Spadło to na nią jak grom z jasnego nieba. Zdezorientowana, szukała nieprawdopodobnych wyjaśnień, a on wyprowadził się z domu. Okropna sytuacja.
To od niej dostałem numer telefonu nieuchwytnego męża. Wysłałem do niego wiadomość, deklarując gotowość wysłuchania go bez oceniania. Odpowiada mi nieoczekiwanie, prosząc o pilne spotkanie. Teraz siedzi naprzeciwko. Pociągła twarz, kilkudniowy zarost. Proszę o osobny stolik w barze i dostaję go. Przy kawie i ciastku otwiera się przede mną. Tryska energią. Tak, zakochał się, czuje się wspaniale, jest szczęśliwy, jakby nie był sobą, nic już nie rozumie.
Przybiera agresywny ton: dobrze zrobił, podjął dobrą decyzję, wcześniej jego życie było fikcją, nikt nie ma prawa go oceniać. Żona udawała, że nie widzi kryzysu, który przeżywali od wielu lat.

 

Pozwalam mu mówić, wiem, że w podobnych sytuacjach próby sprowadzenia na ziemię są tylko niepotrzebną stratą czasu. Nie przerywam mu przez ponad godzinę. Zadaję tylko kilka pytań, aby lepiej zrozumieć, o co chodzi.

 

Powoli sytuacja staje się jaśniejsza: nowe obowiązki w pracy, presja ze strony zwierzchników, codzienna, uciążliwa podróż do miejsca zatrudnienia… W takich okolicznościach poznaje ją. Jest piękna, atrakcyjna i dużo młodsza od niego. Poznają się w barze, do którego przychodzą na lunch. Ona umawia go na rozmowę w sprawie pracy, tylko po to – jak później przyznaje – żeby go poderwać. Iskrzy między nimi. On w końcu ulega i przyjmuje zaproszenie.
Ona jest pewna siebie i pozbawiona skrupułów. Wie, czego chce. Już pierwszego wieczora lądują w łóżku. Obecnie jest uwikłany w absurdalną historię, owładnięty namiętnością. Poddał się własnym lękom i fantazjom.
Mówi pospiesznie, jest podekscytowany.

Jest mu przykro z powodu żony (nawet nie nazywa jej po imieniu!), oczywiście będzie płacił na dziecko, ale – upiera się – jego nowa “ona” to jest właśnie “ta”. Żona nieustannie go nękała, tłamsiła, zawsze stawiała na swoim, a on jej ulegał, nigdy nie mógł podejmować decyzji, jedynie dostosowywał się do niej. Ma już tego dość.
Człowiek to naprawdę zabawne stworzenie! Nie zauważa, że wpadł z deszczu pod rynnę. Uporczywie twierdzi, że jest zadowolony, jakby chciał mnie przekonać. Według mnie w ogóle nie wygląda na zadowolonego, widzę, ile go to kosztuje. Mówię mu, żeby nie wyrzucał do śmieci dwudziestu lat miłości do żony. Na próżno, on wie, co jest dla niego dobre. Już podjął decyzję.
Wiem z doświadczenia, co może się zdarzyć. Małżeństwo nie jest szczepionką uodparniającą na zakochanie. W przypadku jakichkolwiek rozłamów i trudności ludzie skłonni są wmawiać sobie, że gdzieś tam istnieje inna osoba, która nie sprawi tylu kłopotów. Jak gdyby źródłem problemów byli inni, a nie my sami.
W takiej sytuacji lepiej byłoby z kimś porozmawiać, aby nie pogłębiać podziałów. Jeżeli to możliwe, najlepszym wyjściem byłoby zerwanie wszelkich kontaktów z osobą, która nas pociąga i angażuje nasze siły. Czasami wystarczy zachować dystans, nie spotykać się przez jakiś czas i pozwolić, aby uczucie zgasło niczym zdmuchnięta świeca. Czasami, niestety, presja jest zbyt silna i człowiek ulega. Rozwodzi się i zaczyna życie z nowym partnerem. Tyle że później, znacznie częściej niż się ludziom wydaje, po kilku miesiącach wraca się na właściwą drogę. Prawie zawsze jednak jest już za późno na leczenie ran. Skończył mówić.
Dochodzę do wniosku, że niewiele już da się zrobić w tej okropnej sytuacji. Namiętność, uczucie, popełnione błędy odebrały mu zdolność widzenia. Nie jest w stanie właściwie ocenić sytuacji, nie stać go nawet na odrobinę samokrytyki. Straszna historia. Cudów nie ma: albo był autentyczny wcześniej, albo jest teraz. I nie chodzi tu o kwestię moralną – jak stara się mnie przekonać – lecz o głębokie zagadnienie ontologiczne. Po prostu nie da się popierać dwóch przeciwstawnych stanowisk. Głos sumienia zawsze stara się powstrzymać nas przed upadkiem.
Albo kobietą życia była jego żona, albo jest nią ta obecna dziewczyna, która upolowała przystojnego menadżera. Stawiam wszystko na jedna kartę.
“Wysłuchałem cię i nie wiem, co mam ci powiedzieć. Oczywiście masz prawo do szczęścia, masz już dość zginania karku, chciałbyś samodzielnie podejmować decyzje, nawet jeżeli w tej chwili są one bolesne. Tysiące par dochodzi do wniosku, że się pomyliło, a rozwód nie musi wpływać niekorzystnie na rozwój dziecka. Każdy chciałby być szczęśliwy! A, o ile dobrze rozumiem, przy tej dziewczynie – w przeciwieństwie do twojej żony – czujesz się jak prawdziwy mężczyzna. W porządku. Jeżeli jednak mam być szczery, coś mi się tu nie zgadza. Twierdzisz, że jesteś zadowolony, a tymczasem ja widzę człowieka wyniszczonego cierpieniem. Który z was dwóch ma rację: ten ty, który twierdzi, że jest szczęśliwy, czy ten ty, który ma ochotę płakać?”.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,406,nie-jestes-juz-kobieta-mojego-zycia.html

____________________________

14 wskazówek dla każdego małżeństwa

Jezus uczy nas miłosierdzia, prosi oni, chce byśmy je okazywali innym. Najczęściej pamiętamy o bezdomnych i ubogich, a zapominamy… o najbliższych. Poznaj 14 rad opartych na rozważaniach drogi krzyżowej, jak być lepszym człowiekiem dla najbliższej ci osoby.

 

Trwając w Roku Miłosierdzia, stajemy wobec wydarzeń drogi krzyżowej Chrystusa, który uczy nas miłosierdzia wobec drugiego człowieka często niedostrzeganego w najbliższym rodzinnym otoczeniu.
Stacja I
Jezus na śmierć skazany
Łatwo skazać, osądzić drugiego człowieka, odegrać się za krytykę swojej osoby, niewygodne słowa, wysoko postawione wymagania. Tak myślał też tłum domagający się śmierci Jezusa. Zapomnieli, że okazywał im miłosierdzie: gdy byli głodni – rozmnożył chleb, by ich nakarmić, gdy dotykała ich choroba – niósł uzdrowienie, gdy pogrążali się w grzechu – przebaczał.
A jak jest w naszych rodzinach?
Ile razy osądziłem i skazałem najbliższych – współmałżonka, rodziców, dzieci? Nie zapytałem nawet o intencje. Oceniłem, wydałem wyrok?
Stacja II

Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Często słyszymy o braniu krzyża w codzienności życia, ale co to naprawdę znaczy. Może pomagamy, gdy to nie wymaga od nas wyrzeczenia, dzielimy się tym, czego nam zbywa, tak naprawdę nie podejmujemy prawdziwego krzyża. Jezus nie stosuje półśrodków, bierze krzyż i idzie na Golgotę, by oddać życie. Jest konsekwentny do końca.
A jak jest w naszych rodzinach?
Ile potrafię poświęcić dla domowników? Może mówię o wielkich dziełach, a nie potrafię wyłączyć oglądanego przez siebie programu, gdy jest taka potrzeba, poświęcić czasu dziecku, współmałżonkowi, rodzicom? Tak zwyczajnie być dla nich.
Stacja III

Pierwszy upadek pod krzyżem
Człowiek, który upada, potrzebuje konkretnej pomocy. Nieraz nie umie o nią poprosić, boi się, wstydzi się powiedzieć o swojej sytuacji. Postawa miłosierna wymaga spostrzegawczości i wrażliwości serca. Delikatnego pochylenia się nad niedolą drugiej osoby. Gdy Jezus upadał, przypatrywało się wielu, a ilu udzieliło pomocy?
A jak jest w naszych rodzinach?
Czy jestem wrażliwy na dostrzeganie potrzeb tych, którzy są wokół mnie, również w moim domu? Czy i mnie nie niszczy choroba obojętności?
Stacja IV

Pan Jezus spotyka swoją Matkę
Spotkania z matką bywają różne. Często są pełne miłości, wdzięczności, podziwu. Bywają jednak takie, które wywołują rozpacz i łzy matki. Jezus spotyka w swojej matce osobę kochającą do końca, po krzyż, kochającą mądrze i ofiarnie, bo nie sprzeciwiającą się woli Bożej prowadzącej na Golgotę.
A jak jest w naszych rodzinach?
Jaki jestem wobec swojej matki – tej żyjącej lub zmarłej? Czy pamiętam, jestem obecny, poświęcam czas?

 

Stacja V

Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi

 

Wielu dziwi się Szymonowi, że musieli go przymusić, bo dobrowolnie nie chciał dźwigać Chrystusowego krzyża. Ale i dzisiaj tak wielu unika trudu związanego z miłosierną pomocą drugiemu człowiekowi. Często nie jest łatwo zdobyć się na pomoc wobec członków najbliższej rodziny, a co dopiero wobec obcego nam człowieka. Dla wielu wezwanie do miłosierdzia wobec osoby skazanej, uwięzionej jest nierozumiałe.

 

A jak jest w naszych rodzinach?
Czy pomagam również najbliższym? Nieraz łatwiej wspomóc finansowo osobę obcą, niż poświęcić swój czas dla rodziny, odrywając się od ulubionych zajęć.
Stacja VI
Weronika ociera twarz Jezusowi
Otarcie twarzy Jezusa wymagało od Weroniki odwagi wyjścia z tłumu i zaryzykowania wykonania niepopularnego gestu miłosierdzia. O ile łatwiej było nie wychylać się z anonimowej zbiorowości i pozostać biernym wobec krzywdy drugiego człowieka. Dziś także wielu z nas nie reaguje na zło czynione innym. Jezus wychodził do wykluczonych, odrzuconych z powodu wykonywanego zawodu celników, do ludzi chorych na trąd.
A jak jest w naszych rodzinach?
Czy potrafię zaryzykować popularność, status finansowy, opinię środowiska, by pomóc odrzuconym?
Stacja VII
Drugi upadek pod krzyżem
Upadek człowieka niejednokrotnie budzi reakcję przekierowania problemu na innych. Może wmawiamy sobie, że inni mają lepsze możliwości w niesieniu pomocy: są zamożniejsi, zdolniejsi, jest im łatwiej, mniej ryzykują. Leżący na jerozolimskiej drodze Jezus potrzebował pomocy tych, którzy byli najbliżej.
A jak jest w naszych rodzinach?
Również w najbliższej rodzinie może pojawić się pytanie: Dlaczego ja mam coś zrobić, pomóc, przecież w tym domu, środowisku są jeszcze inni? Czy dostrzegam, że Jezus wzywa właśnie mnie?
Stacja VIII
Jezus spotyka płaczące niewiasty
Płacz nad drugą osobą często niewiele kosztuje. Wyrażenie współczucia zazwyczaj bywa dość łatwe. Ale czy taka postawa niesie za sobą konkretne wsparcie? Jezus wskazuje płaczącym kobietom, że nie nad nim mają płakać, ale nad sobą i swoimi dziećmi.
A jak jest w naszych rodzinach?
Na ile w wychowaniu dzieci kierujemy się wartościami i często niełatwymi zasadami, dzięki którym łatwiej im będzie wiernie kroczyć w życiu za Chrystusem?
Stacja IX
Trzeci upadek pod ciężarem krzyża
Gdy czyjś upadek jest poważny, nie możemy zadowolić się płytkimi gestami. Prawdziwa, skuteczna pomoc najczęściej wymaga wyrzeczenia i wysiłku. Tego nie da się rozwiązać symbolicznie wrzuconą złotówką. Potrzeba, byśmy uczyli się takiej postawy sami oraz uczyli jej nasze dzieci.
A jak jest w naszych rodzinach?
Czy pomagam na serio, z pełnym zaangażowaniem? Czy moi domownicy nie słyszą ciągle słów: później, przy okazji, nie mam czasu? To właśnie poświęcony czas może pomoc w przezwyciężeniu trudności.
Stacja X
Jezus z szat obnażony
Odarcie Jezusa z szat pokazuje nam realność wezwania, by nagich przyodziać. Tak wielu jest wokół nas naprawdę ubogich, ale również odartych z godności, dobrego imienia, prawdy. Nieraz bardzo trudno podjąć decyzję o wsparciu i obronie osoby niepopularnej w środowisku, o mówieniu prawdy, która jest niewygodna.
A jak jest w naszych rodzinach?
Na ile troszczę się o poszanowanie dobrego imienia tych, z którymi przebywam na co dzień. Czy lekceważącym słowem, złośliwym dowcipem, pustą krytyką nie odzieram ich z godności?
Stacja XI
Jezus do krzyża przybity
W tym szczególnym czasie cierpienia przy Jezusie nie ma uczniów, podobnie jak nie ma wielu uzdrowionych, cudownie nakarmionych, wyzwolonych z grzechu. Jest wielu ciekawskich obserwatorów, wrogi tłum, oprawcy.
Gdzie jestem, gdy cierpi bliska mi osoba? Czy znajduję czas i możliwości, by być przy niej w tym trudnym czasie? Jak wielu cierpi i umiera w samotności bez obecności rodziny, przyjaciół.
Stacja XII
Jezus umiera na krzyżu
Umierający na krzyżu Jezus prosi Ojca o przebaczenie dla swoich oprawców. W takim momencie przebaczenie jest heroizmem, do którego i my jesteśmy wezwani w uczynku miłosierdzia: urazy chętnie darować.
A jak jest w naszych rodzinach?
Na ile potrafimy w rodzinie, wśród najbliższych, darować zło? Jak to jest możliwe, że zdarzają się rodziny, w których domownicy przez dłuższy czas nie rozmawiają ze sobą, pozostając na siebie obojętnymi?
Stacja XIII
Jezus z krzyża zdjęty
Wzięcie w ramiona martwego ciała dziecka jest dla każdej matki nieopisanie bolesnym momentem. Tak też musiało być w doświadczeniu Maryi. Ale wielu osobom tak trudno zrozumieć ból matki i ojca również wtedy, gdy umiera nienarodzone jeszcze dziecko, gdy trzeba stoczyć walkę o możliwość jego godnego pochowania.
A jak jest w naszych rodzinach?
Czy wspieramy tych, którzy utracili dziecko, także przed narodzeniem? Może warto przypomnieć, że w wielu miejscach powstają groby dziecka utraconego jako znak modlitewnej pamięci o małym człowieku, który tak wcześnie odszedł do wiecznej radości Ojca.
Stacja XIV
Jezus do grobu złożony
Józef z Arymatei nie wiedział, że użycza grobu dla Jezusa tylko na trzy dni. Miał pewność, że umarłych trzeba pogrzebać nawet, jeśli wymaga to wysiłku czy poświęcenia.
A jak jest w naszych rodzinach?
Czy pamiętamy o naszych zmarłych, nie tylko dbając o ich groby, ale przede wszystkim stale otaczając ich naszą modlitwą, zamówioną Mszą Świętą, ofiarowaną Komunią Świętą?

 

*  *  *
Opracowanie: Katarzyna i Paweł Maciejewscy z Domowego Kościoła, rodzinnej gałęzi Ruchu Światło-Życie

http://www.deon.pl/religia/w-relacji/rodzina/art,90,14-wskazowek-dla-kazdego-malzenstwa.html

__________________________

40 modlitw dla twojego małżeństwa

Małżeństwo to dar, niesamowite błogosławieństwo od Boga. Zdarza się jednak, że ta wspaniała rzeczywistość nie jest przeżywana tak radośnie jak powinna. Możliwe, że życie staje się szybsze, my bardziej zajęci i zdenerwowani.

 

Możliwe, że przestajemy doceniać obecność drugiej osoby w naszym życiu, traktując ją obojętnie. Być może nad naszym związkiem zawisły chmury niezgody i wzajemnego żalu, przysłaniając światło małżeńskiej radości.
Bywa, że bagaż życiowych doświadczeń, noszonych samodzielnie, staje się nie do udźwignięcia, gdy dodamy do niego kolejne obciążenie związane z drugą osobą. Coś, co funkcjonowało w miarę dobrze, gdy byłem sam, zmienia się w momencie, gdy jestem “jedno” z drugim człowiekiem.

 

Nakręcane w sztuczny sposób oczekiwania wobec współmałżonka, nieustanne porównywanie się z innymi, “szczęśliwszymi”, małżeństwami rani i zamyka w smutku. Zaczyna się powolny proces oddalania, prowadzący do rezygnacji z małżeństwa i szukania drogi wyjścia.
Doświadczamy dzisiaj wielkiej batalii o małżeństwo, w której największy nasz wróg nieustannie szuka okazji, by doprowadzić je do upadku. Nie pozwólmy, by odniósł zwycięstwo.
Celem nieprzyjaciela jest zniszczyć. Bóg pragnie budować.
W obliczu wyzwań, jakie niesie życie małżeńskie, pośród trudności i kryzysów musimy zapytać o jedną, bardzo istotną rzecz… Czy się modlimy? Chodzi mi o prawdziwą, wytrwałą modlitwę.
Bóg przez usta proroka Izajasza (Iz 51,11) zapowiedział, że Jego słowo nie powróci bezowocne. Nie istnieje żadna magiczna formuła, poprzez którą słowa modlitwy nabierają mocy. To wyłącznie moc Ducha Bożego działa w nich, moc, która przynosi przebaczenie, uzdrowienie i odnowienie, bez względu na to, jak trudna jest nasza sytuacja. Jego miłość jest wielka, a łaska okrywa wszystko.

 

Oto 40 potężnych modlitw nad twoim współmałżonkiem:
Dobry Boże,
wychwalamy Cię za Twoją miłość i wierność. Dziękujemy za wielką Twoją łaskę oraz za to, że dałeś nam siłę, byśmy się wzajemnie miłowali. Dziękuję Ci za mojego współmałżonka, za dar naszego małżeństwa. Dziękujemy, że jesteś z nami, że walczysz o nas. Dziękujemy, że jesteś zbawicielem i obdarzasz nas dobrem. Prosimy, uczyń nas bardziej podobnymi do Ciebie. Wypełnij nasze życie i małżeństwo prawdą i okryj je płaszczem Twojego błogosławieństwa.

 

Prosimy Cię, Panie, obdarz nasze małżeństwo darem:

 

Bliskości – “Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby – wskutek niewstrzemięźliwości waszej – nie kusił was szatan” (1 Kor 7,5).

 

Błogosławieństwa – “On błogosławi mieszkanie uczciwych” (Prz 3,33).

 

Celowości – “Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru” (Rz 8,28).

 

Czystości – “Także od pychy broń swojego sługę, niech nie panuje nade mną! Wtedy będę bez skazy i wolny od wielkiego występku” (Ps 19,14).

 

Delikatności – “A zatem zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój” (Ef 4,1-3).

 

Dziękczynienia – “Nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was” (1 Tes 5,17-18).

 

Godności – “Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły” (Prz 31,10).

 

Hojności – “Człowiek uczynny dozna nasycenia, obfitować będzie, kto [bliźnich] napoi” (Prz 11,25).

 

Łaski – “Mowa wasza, zawsze miła, niech będzie zaprawiona solą, tak byście wiedzieli, jak należy każdemu odpowiadać” (Kol 4,6).

 

Łaskawości – “A łaskawość Pana Boga naszego niech będzie nad nami! I wspieraj pracę rąk naszych, wspieraj dzieło rąk naszych” (Ps 90,17).

 

Miłości – “A Pan niech pomnoży liczbę waszą i niech spotęguje waszą wzajemną miłość dla wszystkich, jaką i my mamy dla was” (1 Tes 3,12).

 

Nadziei – “Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was – wyrocznia Pana – zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie” (Jr 29,11).

 

Obfitości – “A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę” (Flp 4,19).

Ochrony – “Wierny jest Pan, który umocni was i ustrzeże od złego” (2 Tes 3,3).

 

Oddania – “A jeśli napadnie ich jeden, to dwóch przeciwko niemu stanie, a powróz potrójny niełatwo się zerwie” (Koh 4,12).
Odwagi – “Bądź mężny i mocny? Nie bój się i nie lękaj, ponieważ z tobą jest Pan, Bóg twój, wszędzie, gdziekolwiek pójdziesz” (Joz 1,9).

 

Opanowania – “Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia” (Ef 1,7).

 

Owocności – “Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa” (Ga 5,22-23).

 

Pokory – “A niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich” (Flp 2,3-4).

 

Pokoju – “Niech pokój będzie w twoich murach, a bezpieczeństwo w twych pałacach” (Ps 122,7).

 

Prawości – “Kto żyje uczciwie, żyje bezpiecznie, zdradzi się ten, kto szuka dróg krętych” (Prz 10,9).

 

Przyjaźni – “Lepiej jest dwom niż jednemu, gdyż mają dobry zysk ze swej pracy. Bo gdy upadną, jeden podniesie drugiego” (Koh 4,9-10).

 

Przebaczenia – “Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie” (Ef 4,32).

 

Radości – “Niech źródło twe świętym zostanie, znajduj radość w żonie młodości” (Prz 5,18).

 

Rozeznania – “A modlę się o to, aby miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu dla oceny tego, co lepsze, abyście byli czyści i bez zarzutu na dzień Chrystusa” (Flp 1,9-10).

 

Szacunku – “W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża” (Ef 5,33).

 

Serca uległego – “Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu” (Joz 24,15).
Siły – “Niech Pan udzieli mocy swojemu ludowi, niech Pan błogosławi swój lud, darząc go pokojem” (Ps 29,11).

 

Uległości – “Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej” (Ef 5,21).

 

Uważności – “Z całą pilnością strzeż swego serca, bo życie ma tam swoje źródło” (Prz 4,23).

 

Uwielbienia – “Mój miły jest mój, a ja jestem jego” (Pnp 2,16).

 

Wiary – “Uwierz w Pana Jezusa – odpowiedzieli mu – a zbawisz siebie i swój dom” (Dz 16,31).
Wierności – “Niech miłość i wierność cię strzeże, przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz,
a znajdziesz życzliwość i łaskę w oczach Boga i ludzi” (Prz 3,3-4).

 

Wytrwania – “Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje” (1 Kor 13,7-8).

 

Wyrozumiałości – “Podobnie mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się rozumnie ze słabszym ciałem kobiecym! Darzcie żony czcią jako te, które są razem z wami dziedzicami łaski, [to jest] życia, aby nie stawiać przeszkód waszym modlitwom” (1 P 3,7).

 

Zachęty – “Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym” (Ef 4,29).

 

Zaufania – “W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (1 J 4,18).

 

Zdrowia – “Dobre słowa są plastrem miodu, słodyczą dla gardła, lekiem dla ciała” (Prz 16,24).

 

Zgodności – “A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19,6).

 

Życzliwości – “Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe nauki” (Prz 31,26).

 

Niech oblicze Twoje jaśnieje nad nami, gdy Ciebie szukamy.
Amen.

 

Tłumaczył Jarosław Mikuczewski sj

_____________________________________

Nie chcę nosić w sobie tych złych uczuć

“Uzdrowienie… nie wynika ze zwiększenia ilości światła w naszym życiu, ale z sięgnięcia do cienia i wydobycia niepojednanych elementów siebie na światło, w którym mogą one zostać uzdrowione.”*

 

Kathleen przyszła z konkretnym życzeniem i była pełna determinacji. Było widać, że myśli o tym od dawna.

 

– Moja matka jest stara i chociaż jest jeszcze dosyć zdrowa, wiem, że nie pożyje długo. Byłam zawsze na nią zła, nie wiem dlaczego. Pozornie nasze współżycie układało się dobrze, ale jest między nami coś, co nie chce zniknąć. Chcę się z nią pogodzić zanim umrze. Nie chcę nosić w sobie tych złych uczuć.

 

Rozmawialiśmy w grupie o tym, że każdy z nas ma swoją historię strat i że ważne jest, aby te straty przeżałować i iść dalej. Kathleen powiedziała, że odkąd sobie przypomina, czuje niejasną złość do swojej matki.

 

– Myślę, że to ma wpływ na wiele spraw w moim życiu. Stało się to dla mnie niemal sposobem życia czy nawykiem i chcę z tym skończyć! Czy może to być tylko jedno z tych typowych ,,nie znoszę mojej matki”? – zapytała mnie, po czym sama dała odpowiedź – Nie, to jest coś konkretnego, czego się uczepiłam.

 

Ustaliłyśmy więc plan na tych parę dni, kiedy będziemy razem z całą grupą i Kathleen zaczęła obmyślać, o co w tej całej złości chodzi. Rozmawiała o tym i przemodliła to. Prześledziła swoje wspomnienia i nawet o tym śniła. Wydawało się, że nie pojawia się nic, co pomogłoby jej zrozumieć tę sprawę.

 

Ostatniego dnia terapii, usłyszałam pukanie do drzwi. Stała za nimi Kathleen. W oczach miała łzy, a na jej twarzy malował się smutek.

 

– Pamiętam – powiedziała, gdy zaprosiłam ją do środka. – Jestem najstarszym dzieckiem w rodzinie. Tym, co ożyło w mojej pamięci, są wspomnienia o tym, jak byłam dla mamy i taty oczkiem w głowie. Przypomnienie sobie tych czasów było dla mnie jak serdeczny uścisk, który powoduje, że człowiek czuje się dobrze. Robiliśmy razem bardzo wiele rzeczy. Zwłaszcza mama i ja często przytulałyśmy się do siebie, czytałyśmy książki i bawiłyśmy się razem. Pamiętam, że czułam się bardzo kochana i otrzymywałam od rodziców dużo ciepła i miłości.

 

Potem, gdy urodziła się moja siostra, coś się stało. Miałam chyba pięć lat. Mama powiedziała mi: ,,Teraz będziesz musiała zająć się sobą sama. Jesteś dużą dziewczynką, a ja muszę się teraz opiekować twoją maleńką siostrzyczką. Nie mogę poświęcać ci dużo czasu”.

 

To było to. To był punkt zwrotny. Naprawdę, nie przypominam sobie nawet, żeby mnie jeszcze kiedyś przytuliła. Czułam się, jakbym została wyrzucona z raju, zmuszona sama troszczyć się o siebie. To przeżycie zdeterminowało całe moje życie. Zawsze, odkąd pamiętam, złościłam się, wiedziałam więc, że cokolwiek było tego przyczyną, musiało się wydarzyć, gdy byłam bardzo mała. Widocznie usunęłam tę sprawę z mojej świadomości. Ona była przyczyną tego, że byłam zła.

 

Myślę, że mama była taka rzeczowa w kwestii zajęcia przez siostrę miejsca, które uważałam za moje, że chyba nigdy nawet tego wszystkiego nie opłakałam. Myślę, że właśnie z tego powodu nie mogłam się do końca uporać ze wszystkim, co się działo w moim życiu. A złości mnie bardzo wiele rzeczy.

 

Nie sądzę, żeby mama w ogóle zdawała sobie sprawę z tego, jakie to było dla mnie ciężkie. Myślę, że nadal tego nie wie. Jestem pewna, że czuła moją złość przez te wszystkie lata, ale nigdy nawet mnie nie zapytała, dlaczego stale jestem na nią zła.

 

Chyba przekształciłam mój naturalny gniew w styl życia, żyłam z tym gniewem i żywiłam się nim przez lata. Teraz nie bardzo wiem, co z tym zrobić. Zastanawiam się, czy mogę z nią o tym porozmawiać. Ale założę się, że będzie taka sama jak zawsze: raczej nieświadoma. Powie: ,,Zła? Dlaczego kochanie? O co masz być zła? Zawsze byłaś moją ulubioną córką”.

Ale teraz przynajmniej wiem i mogę skończyć z moją rolą w tym wszystkim. Ja ją naprawdę kocham i naprawdę chcę się z nią pojednać. Po tych wszystkich latach.

 

***

 

“Uzdrowienie… nie wynika ze zwiększenia ilości światła w naszym życiu, ale z sięgnięcia do cienia i wydobycia niepojednanych elementów siebie na światło, w którym mogą one zostać uzdrowione.”

Greg Johanson i Ron Kurtz

 

Wiecej w książce: JAK SOBIE RADZIĆ Z ŻYCIOWĄ TRAGEDIĄ – Joan Guntzelman

JAK SOBIE RADZIĆ Z ŻYCIOWĄ TRAGEDIĄ

JAK SOBIE RADZIĆ Z ŻYCIOWĄ TRAGEDIĄ
Joan Guntzelman

Jak sobie radzić z życiową tragedią to książka dla ludzi przeżywających osobiste tragedie, dotkliwe zranienia i bolesne wyzwania. Zawiera cenne wskazówki, jak radzić sobie w smutku, zaakceptować żałobę oraz przeżyć trudny czas i nauczyć się żyć od nowa. Napisana jest przez doświadczoną psychoterapeutkę, która przytacza autentyczne historie dotyczące opuszczenia, rozwodu, kalectwa, starości, choroby i śmierci.

Joan Guntzelman doktor psychologii oraz dyplomowana psycholog kliniczny. Autorka licznych artykułów oraz publikacji książkowych.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,746,nie-chce-nosic-w-sobie-tych-zlych-uczuc.html

____________________________

Wprowadzisz się do mnie?

Posłaniec

Krew nie woda. Młodość ma swoje prawa. Jednym z nich jest bycie trendy. Byle nie trendy w miłości.

 

Tak już jest. Głupio dzisiaj nikogo nie mieć. Głupio nie mieć z kim iść do kina, głupio samemu pójść na imprezę. Tylko głupio nie dlatego, że tęsknię. Głupio, bo inni kogoś mają. Zatem gdy się znudzi singlowanie bez zobowiązań, czas na zmiany. Zmiany, ale przecież nikt tu nie mówi ani o odpowiedzialności, ani o ustabilizowaniu się. Nie, nie, nie.

 

Biorę sobie ciebie za partnerkę…

Obok wszystkich uroków i przywilejów studenckiego życia, na pięknych, młodych i zdolnych czyha wiele pułapek dzisiejszego świata. Zaryzykuję stwierdzenie, że jeśli nie potrafi się w odpowiednim momencie powiedzieć stop, studenckie życie bywa permanentnym wystawianiem się na pokuszenie i igraniem z ogniem. Granice stają się niewyraźne, zasady wystarczająco elastyczne, by można je nagiąć w wygodny dla nas sposób. Nic nie jest już czarno-białe. Nie ma tak-tak, nie-nie. Życie jest krótkie, trzeba z niego korzystać, brać garściami. A że nie zawsze próbuje się przy tym spojrzeć dalej niż na czubek własnego nosa, przygody te pozostawiają smutek, żal, tęsknotę i zwątpienie w ludzi. Zwłaszcza gdy są to przygody miłosne – najważniejsze dla młodzieńczych serc.
Nadużyciem i bardzo krzywdzącym byłoby twierdzenie, że studencka brać jest do szpiku kości zlaicyzowana, w nic nie wierzy, za niczym nie tęskni i na nic nie czeka. To nieprawda. Młodzi mają marzenia, chcą się realizować, a nade wszystko – chcą kochać. Jednak bywa tak, że w pogoni właściwie nie wiadomo za czym tracimy i głowę, i serce, i… – Nie szkodzi – mówimy. – Jesteśmy nowocześni. Tak się dziś żyje. Nieważne jak, gdzie, z kim. Ot – nowocześnie. Nowoczesne są matki wychowujące swoje dzieci w akademikach. Jeszcze nowocześniejsi są nieznani ojcowie. Nowoczesne są dziewczyny, które niekoniecznie chcą być tą jedyną i na zawsze, oraz chłopcy, którym właściwie też jest to na rękę. Nowoczesne są związki-kontrakty, związki-umowy, w których nie ma ani żony, ani męża, tylko partnerka i partner. Trudno wyobrazić sobie przykład większego wygodnictwa i braku odpowiedzialności za drugiego człowieka. Nie ma sakramentalnego “tak”, które ma w sobie moc mobilizowania do trwania w wierności, uczciwości i miłości do końca. Miłość sobie wyznajemy, oczywiście. Tylko co dla nas znaczy “kochać” – najbardziej zakłamane słowo świata, zdegradowane do rangi banalnego sloganu reklamowego? Czasem mniej więcej tyle, co ładnie wyglądasz, dobrze tańczysz, chciałbym pójść z tobą do kina.

 

Czy… czy zamieszkasz ze mną?

Jest wspaniale. Zachód słońca, ciepły piasek, fale obmywają nogi. Domyślała się, że może akurat dziś ją zapyta. Wiedział przecież, że się zgodzi, ale zapytać trzeba – taka tradycja. Przygotowała się do tego dnia. Kupiła lekką sukienkę z falbankami, pomalowała oczy i usta, żeby bardziej mu się podobać, gdy ze śmiechem odpowie: tak. Tak gorąco się modliła, żeby się wreszcie zdecydował. Zresztą, nie tylko ona się denerwowała. On przygotowania do tego wieczoru rozpoczął już dawno temu. Radził się kolegów, jak wszystko zorganizować, aby gafy nie było, wybrał pierścionek, kupił. Nawet nauczył się prasować koszule, aby wtedy, gdy będą z dala od domu, potrafił sam doprowadzić się do porządku, by pokazać jej, że umie. Tak przygotowani, kochając się niemożliwie mocno, spotkali się w tym samym momencie swojego życia. Usiedli na wydmie w nadbałtyckim kurorcie (trudno o bardziej romantyczną atmosferę) i podziwiali zachód słońca (trudno o bardziej romantyczny moment). Chyba teraz – pomyślała. Tak, teraz. Wyciągnął pierścionek, założył jej na palec, spojrzał głęboko w oczy i zapytał: Wprowadzisz się do mnie…?

 

Dziwi, że nie dziwi

Zastanawiające, że przestaje zdumiewać taki obrót sprawy. Czy jesteśmy już tak bardzo znieczuleni i moralnie obojętni? A może spowszedniało nam prawdziwe piękno i nie umiemy już go docenić? Takie to dziwne, że zło zaczynamy przyjmować jako oczywistą prawdę. Sami zainteresowani mówią: To nasz wybór, jesteśmy szczęśliwi. A rodzice i dziadkowie się nie mieszają. Bo i po co? Nie pytamy, dlaczego tak jest, nie rozmawiamy, nie przekonujemy. Stoimy obok. Tak samo obok kochamy, obok się śmiejemy i obok złościmy. Ucieka gdzieś magia uczuć, które stają się takie nijakie, niewyraziste. Nie jesteśmy autentyczni, a nasze pragnienia są bezbarwne. Nie chronimy za wszelką cenę tego co najcenniejsze. Wzruszamy ramionami po to, by za parę lat przekonać się o swoich błędach i gorzko zapłakać. Zdumiewające, że dzisiaj człowiek już nie pragnie dla siebie dobra. W książkach, gazetach, internecie, u znajomych i przyjaciół szuka recepty na miłość, mimo że ma ją pod nosem.
Boże, który jesteś Miłością, proszę Cię dzisiaj o dobrego męża, któremu będę mogła ofiarować siebie, jeśli taka jest Twoja wola. Dobry Boże, jeżeli wybrałeś dla mnie drogę małżeństwa, proszę Cię o błogosławieństwo dla dziewczyny, która będzie w przyszłości moją żoną…

 

Poszukujący i poszukiwani

Nowoczesna miłość to miłość zakłamana. Żyjąc w nowoczesnym związku, nastawiasz się na branie, a nie dawanie. Taka orientacja, orientacja na wymianę, zabije każde uczucie. Bo przyjdzie dzień, w którym będzie ci się wydawało, że dajesz o wiele więcej niż zyskujesz w zamian. Związek-układ przestanie być korzystny. Rozpadnie się. I dobrze. Tym lepiej, im szybciej mówi sobie Do widzenia dwóch egoistów, niezdolnych do zrozumienia i pokochania kogokolwiek poza własnym ego. Gorzej, gdy nowoczesny związek przypieczętowuje się nowocześnie rozumianym sakramentem małżeństwa. Dwanaście druhen w pistacjowych sukienkach i barbecue w ogrodzie.

 

Tylko zakończenie nieprzystające do tego z amerykańskich filmów. Bo nowoczesny ślub to ślub z pompą, szybki, już, teraz, ale z rozwodem w tle.
Niektórzy młodzi czekają, aż wielka miłość sama zapuka do ich drzwi. Inni szukają. I dobrze. Niech szukają, niech pytają: Czy to ten? Czy to ta? Ja też szukam. Idąc z duchem czasu i nie odstępując przy tym na krok swoich zasad. Z najnowszym odtwarzaczem mp4 w uszach, w nowych markowych butach, z paczką płatków śniadaniowych zawierających ulepszoną formułę oczyszczania organizmu; tak nowoczesna i tak staroświecka zarazem. Nie do wiary? A jednak.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,182,wprowadzisz-sie-do-mnie.html

____________________________

Kobieta i mężczyzna. Dwa odrębne światy?

TakRodzinie

Dla mężczyzny “wolny związek” oznacza prawo do opuszczenia “partnerki” w każdej chwili. Tymczasem dla kobiety “wolny związek” oznacza, że mężczyzna nigdy jej nie opuści, gdyż tak bardzo ją kocha, że nie musi jej tego ślubować na piśmie i przy świadkach.

 

Nie tylko ciało, lecz także psychika ma płeć. Kobieta i mężczyzna to dwa różne sposoby przeżywania i wyrażania człowieczeństwa.

 

Różnice cielesne między płciami są oczywiste i łatwo zauważalne. Równie istotne są jednak różnice psychiczne. Wynikają z faktu, że mężczyźni są bardziej predysponowani do funkcjonowania w świecie przedmiotów, a kobiety okazują się bardziej wrażliwe na budowanie więzi międzyludzkich. Różnice psychiczne mają podłoże hormonalne. Organizm kobiety wydziela znacznie większą ilość serotoniny i oksytocyny. Hormony te skłaniają do postaw prospołecznych i opiekuńczości. Z kolei organizm mężczyzny wydziela znacznie więcej testosteronu, który prowokuje do agresji i rywalizacji.
Również mózg człowieka ma płeć. W przypadku kobiet półkule mózgowe są lepiej zintegrowane dzięki bogato rozwiniętemu systemowi połączeń neurologicznych (ciało modzelowate). W konsekwencji mózg kobiety ułatwia przyswajanie złożonych informacji, typowych dla świata osób. Panie potrafią jednocześnie rozumieć człowieka i wczuwać się w jego przeżycia. Lepsza niż u mężczyzn integracja półkul mózgowych u kobiet ma także problematyczne aspekty. Gdy kobieta przeżywa bolesne stany emocjonalne, to zadręcza się i snuje czarne scenariusze typu: “nikt mnie nie kocha, nikomu nie jestem potrzebna, życie nie ma sensu”.

 

Gdy poprawia się nastrój kobiety, wtedy także jej sposób myślenia staje się pozytywny. Mężczyznom łatwiej zachować stabilność w systemie myśli i przekonań. Problem pojawia się wtedy, gdy mężczyzna przeżywa intensywne, bolesne stany emocjonalne, gdyż wtedy może “wyłączyć” logiczne myślenie. To właśnie dlatego więcej mężczyzn niż kobiet popada w alkoholizm, narkomanię i inne uzależnienia. Mężczyźni “zapominają” o tym, że sięganie po substancje, które na krótko poprawiają nastrój, pogarsza sytuację, w której się znajdują.
Również próby samobójcze mają odmienne znaczenie dla osób płci przeciwnej. Kobiety cztery razy częściej niż mężczyźni targają się na własne życie, jednak trzy razy więcej mężczyzn umiera śmiercią samobójczą. Różnica ta wynika z faktu, że kobiety wołają wtedy o pomoc, a mężczyźni o śmierć. Kobiety podejmują próby samobójcze wcześniej, gdy ich sytuacja nie jest jeszcze rozpaczliwa. Mężczyźni targają się na swoje życie wtedy, gdy nie widzą już innego rozwiązania. Kobiety spontanicznie interesują się trudnościami innych osób i są skłonne do udzielania pomocy z własnej inicjatywy. Gdy same znajdą się w trudnej sytuacji, wtedy łatwiej niż mężczyźni szukają wsparcia u innych. Jeśli go nie otrzymują, wtedy wołają o pomoc za pomocą prób samobójczych.
Ze względu na różnice w myśleniu, przeżywaniu i budowaniu relacji ocena zdrowia psychicznego powinna uwzględniać odrębne kryteria w przypadku kobiet i mężczyzn. Jednym z takich kryteriów jest obraz samego siebie. Dla mężczyzny obraz samego siebie jest dosłownie obrazem samego siebie. Tymczasem dla kobiety obraz siebie zależy nie tylko od jej cech, lecz także od jej więzi z innymi ludźmi.

 

Nawet bardzo dojrzała kobieta nie ceni siebie i nie czuje się spełniona, jeśli ktoś z jej bliskich popada w kryzys lub cierpi. Ponadto osoby płci przeciwnej różnią się rozumieniem poszczególnych słów. Dla przykładu: dla mężczyzny “wolny związek” oznacza prawo do opuszczenia “partnerki” w każdej chwili. Tymczasem dla kobiety “wolny związek” oznacza, że mężczyzna nigdy jej nie opuści, gdyż tak bardzo ją kocha, że nie musi jej tego ślubować na piśmie i przy świadkach.
Jedynie dojrzała miłość sprawia, że kobiety i mężczyźni mogą siebie rozumieć i wspierać, pomimo tego że różni ich tak wiele.

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,535,kobieta-i-mezczyzna-dwa-odrebne-swiaty.html

_____________________________

Co mam robić? Nic mnie nie interesuje

Bilbo Baggins, słynny hobbit J.R.R. Tolkiena  mógł zostać w swoim wygodnym, małym domku z ogródkiem. Ostatecznie Bagginsowie “cieszyli się powszechnym szacunkiem [… ] nigdy nie miewali przygód i nie sprawiali niespodzianek”. Kiedy jednak pewnego pamiętnego dnia odwiedził go czarodziej Gandalf, Bilbo poczuł, że chodzi o coś ważnego. Potrzebowano go w wielkiej (chociaż prawie niedostrzegalnej) walce dobra ze złem.

 

W podróży, w którą wówczas wyruszył, spotkało go wiele niebezpieczeństw i wyzwań, ale jego życie z pewnością nie było tak nudne, jak mogło być, gdyby został w domu!
Podobnie jak Bilbo, wszyscy jesteśmy wezwani do przeżywania przygody — do wzięcia udziału w walce ze złem o prawdę, miłość i życie oraz do nawiązania głębokiej, często skomplikowanej, ale cudownej relacji z Bogiem oraz z mężczyznami, kobietami i dziećmi, których spotykamy na swojej drodze.

 

Zdaniem pisarza Johna Eldredge’a mężczyzn w Kościele na ogół zmusza się do tego, aby byli uprzejmi i mili. I są delikatni i łagodni, ale jednocześnie znudzeni i nudni. Zatracili pragnienie przygody i nie zdają sobie sprawy, jakie bitwy mogą toczyć. Eldredge powołuje się na liczne fragmenty Biblii, w których Bóg przedstawiony jest jako wojownik idący na bitwę. Podążając za Jezusem, który bynajmniej nie był tylko łagodny, uprzejmy i miły, nie mam wyłącznie gonić za własnym spełnieniem i przyjemnością. Bóg daje mi zadanie, abym — jak mówi prorok Izajasz — “głosił dobrą nowinę ubogim”, “opatrywał rany serc złamanych”, “zapowiadał wyzwolenie jeńcom”, “pocieszał wszystkich zasmuconych”, “rozweselił płaczących” i abym im wieniec dał zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty smutku, pieśń chwały zamiast przygnębienia na duchu (Iz 61, 1—3).
Zarówno mężczyźni, jak i kobiety są powołani do walki przeciw “światu, ciału i diabłu”, opierając się złu, niezależnie od tego, czy znajdujemy je we własnym sercu, czy w otaczającym nas świecie.
Teza, którą wysuwam w końcowych rozdziałach, zakłada, że do pewnego stopnia wszyscy utraciliśmy zdolność widzenia tego, do czego jesteśmy stworzeni, i że kultura, a często — co smutne — również Kościół, zwodzą nas i robią nam pranie mózgu. Nie jesteśmy już w stanie dostrzec dramatu życia w szerszej perspektywie, gdzie gra idzie o wielką stawkę. Naszym powołaniem jest przeżywanie przygody życia razem z prawdziwym i poznawalnym Bogiem; przygody, podczas której mogą nas czekać głęboko frustrujące i nudne momenty, ale jaka nadaje sens życiu, w którym każda chwila ma znaczenie.
Dennis de Rougemont pisze: “Kiedy słyszę, jak ziewając, mówią: «Co mam robić? Nic mnie nie interesuje!», przypominam sobie, jak na podobne pytanie zareagował Kierkegaard, który poradził osobie pytającej, aby wybrała sobie jakąś z chrześcijańskich zasad i spróbowała stosować się do niej w życiu.
Gdyż jasne jest, że ten wysiłek, o ile jest szczery, na nowo włączy was w rzeczywistość, gdzie przejawiają się prawdziwe konflikty, gdzie rysują się linie sił życia duchowego i moralnego, gdzie dramat powołania natychmiast przybiera konkretny kształt. I odtąd niemożliwa się staje choćby jedna sekunda nudy. I będziecie się skarżyć, że macie tylko jedno życie.
Zostaliśmy powołani nie tylko do czerpania radości ze stworzonego świata, lecz również do kochania bliźnich jak siebie samych.
W całym Piśmie Świętym odnajdujemy silne napomnienia o konieczności służenia drugiemu człowiekowi. Zjawisko nudy rozpowszechniło się tak bardzo między innymi dlatego, że zbyt wiele uwagi skupiamy na sobie, pilnując, aby nasze potrzeby zostały zaspokojone. Mówiąc wprost, staliśmy się egoistami. John Ortberg pisze:

 

“Paradoksalnie jedną z rzeczy, która uniemożliwia mi doświadczanie radości, jest zaabsorbowanie własną osobą. Właśnie to samolubstwo, które powstrzymuje mnie od poświęcenia się dla radości innych, sprawia, że nie dostrzegam niezliczonych, drobnych darów, jakie codziennie dostaję od Boga, i nie potrafię się nimi cieszyć. To dlatego Walker Percy nazwał uczucie nudy stanem, w którym “osoba wypchana jest sobą”.
Ten niedoskonały świat zawsze będzie wywoływał w nas uczucie frustracji i rozdrażnienia. W naszą istotę wpisana została tęsknota za poczuciem sensu i spełnienia, ale w tym życiu nigdy nie zostanie ona zaspokojona.

 

Musimy stawiać czoło monotonii i jałowości, musimy czekać w długich kolejkach, znosić dwudziestogodzinną podróż samochodem i przedłużające się choroby. Niektórzy ludzie doświadczają stanu skrajnej deprywacji sensorycznej, godzinami leżąc nieruchomo w szpitalnym łóżku i wpatrując się w sufit. Innych zamyka się w maleńkich celach więziennych, na długie lata pozbawiając ich kontaktu z przyrodą i ludźmi.
Żyjemy w cieniu Upadku, którego rezultatem jest grzech. Jedną z konsekwencji grzechu Adama i Ewy była konieczność walki z cierniami i ostami, które utrudniają pracę na roli i w ogrodzie. Wyrywanie chwastów w dużym ogrodzie warzywnym może być naprawdę uciążliwym i frustrującym zajęciem. Trzeba to robić ciągle od nowa. Zmagając się ze skutkami grzechu, w każdej dziedzinie życia doświadczamy frustracji i monotonii.

 

Niejednokrotnie odnosimy wrażenie, że chwasty, rdza, mole, kurz, bakterie, pleśń i rak odnoszą zwycięstwo, mimo że po raz kolejny użyliśmy wszelkich dostępnych nam środków, aby odeprzeć atak. Jest w nas wrodzona, dana przez Boga tęsknota do uwolnienia się od syzyfowych prac życia. Wraz z całym stworzeniem, mówi św. Paweł, wzdychamy i jęczymy w bólach rodzenia, pragnąc wyzwolenia od bólu ciężkiej pracy, z nadzieją i cierpliwością czekając na dzień, kiedy to wszystko się skończy i zostaniemy wyzwoleni (Rz 8, 22—25). Czujemy ciągły niepokój, pragnąc czegoś, czego jeszcze nie mamy.

 

Wiecej w książce: Nuda w kulturze rozrywki – Richard Winter

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,476,co-mam-robic-nic-mnie-nie-interesuje.html

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,476,co-mam-robic-nic-mnie-nie-interesuje.html

Mądrość życiowa jest prosta

Gdy poszukamy w Biblii odpowiedzi na pytanie, jak żyć na co dzień, odnajdziemy trzy rodzaje porad. Po pierwsze i przede wszystkim Biblia podaje polecenia dane przez Boga, tj. Dziesięć Przykazań. Po drugie – daje konkretne wskazania wywodzące się z tradycji kulturowej Izraela, prawa dotyczącego kultu świątynnego, przepisów na temat składania ofiar lub zasad zachowania się mężczyzny i kobiety.

 

Trzecią, najgłębszą warstwę stanowią reguły wypływające z przemyśleń pojedynczych osób, doświadczeń, które składają się na mądrość życiową. Zawarte są one na przykład w księgach mądrościowych. Nie są to jednak nauki mędrca pogrążonego w rozmyślaniach, lecz konkretne wskazania dotyczące praktycznego działania. Te trzy rodzaje wskazań mają oczywiście różną moc obowiązującą.
Dekalog nie mówi, jak na przykład powinienem obchodzić się ze swoim majątkiem lub jak powinienem kształtować swoje małżeństwo. Sam muszę to przemyśleć. Mogę przy tym poszukać rady doświadczonego człowieka. Jezus, zwracając się do bogatego młodzieńca, który zapytał Go, co powinien czynić, aby osiągnąć życie wieczne, wskazał na konieczność przestrzegania Dziesięciu Przykazań. Gdy jednak młodzieniec powiedział, że zawsze ich przestrzegał, Jezus poszedł w tej rozmowie dalej, opierając się na swojej znajomości ludzi, na doświadczeniu, które Biblia nazywa mądrością: Zniewala cię twój majątek. Zrób z nim coś, co pomoże ci się wyzwolić do prawdziwego życia.
Znamienne jest przy tym to, że Biblia odwołuje się wyraźnie do ludzkiego rozumu. Wyzwala rozum, daje mu prawa i nakłada nań obowiązki. Wciąż podkreśla, że Bóg dał człowiekowi nie tylko wiarę, lecz także zdolność refleksji.
Tak więc czytamy w księgach mądrościowych Starego Testamentu: “Chwyta za uszy psa, który biegnie – kto w cudze spory się miesza” (Prz 26, 17). Lub: “Cierpliwy jest lepszy niż mocny, opanowany – od zdobywcy grodu” (Prz 16, 32). Albo: “Stawaj rzadko w domu sąsiada, by nie miał cię dosyć i nie nabrał wstrętu” (Prz 25, 17). Znajdziemy tam setki podobnych stwierdzeń. Możemy przeczytać także o granicach ludzkiego rozumu: “Widziałeś takiego, co mądry w swych oczach? Więcej nadziei w głupim niż w takim” (Prz 26, 12) lub: “Mędrzec niech się nie szczyci swoją mądrością, siłacz niech się nie chełpi swoją siłą ani bogaty niech się nie przechwala swym bogactwem. Raczej chcąc się chlubić, niech się szczyci tym, że jest roztropny i że Mnie poznaje, iż jestem Jahwe, który okazuje łaskawość, praworządność i sprawiedliwość na ziemi – w tym to mam upodobanie” (Jr 9, 22-23).
A zatem Jezus wymaga także, abyśmy używali naszego rozumu. Możemy znaleźć wiele słów podobnych do tych: “Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą, i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje”. “Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6, 19-21 i 24).
Albo: “Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: «Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?»” (Łk 12, 16-20).
Lub: “Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie” (Mt 10, 16). A zatem Jezus nie postrzega węża – podobnie jak Stary Testament – jako symbolu zła, jako podstępnego kusiciela, lecz zgodnie ze starszą symboliką -jako zwierzę, które uczy mądrości. Jak gołąb jest symbolem czystej mądrości, wywodzącej się z Ducha Bożego, tak wąż jest dla Niego symbolem mądrości praktycznej, konkretnej, mocno osadzonej w życiu.
Do takich aforyzmów należą także kontrastowe wypowiedzi zawarte w Kazaniu na Górze: “Słyszeliście, że powiedziano waszym przodkom: Nie zabijaj!” A Ja wam powiadam: nie żywcie nawet złej myśli przeciw drugiemu człowiekowi. “Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. (… ) Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi! A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie. (…) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co jest nadto, od Złego pochodzi” (Mt 5). A zatem Jezus przenosi ciężar z samego czynu na motywy i uprzedzenia, które wpływają na działanie i dlatego należy je rozpatrywać na równi z dokonanymi czynami.
Mówi też o wiarygodności, jaka przysługuje naszemu działaniu: “Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci już otrzymali swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu” (Mt 6, 2-4).
Albo: “Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą” (Mt 7, 1-2). “Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miara, jaką wy mierzycie” (Łk 6, 23).
Lub o wiarygodności sądu nad innymi ludźmi: “Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: «Bra-cie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku», gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata” (Łk 6, 41-42). Raz po raz próbowano osłabić drastyczną wymowę tych słów. Mówiono, że “oko” może oznaczać po hebrajsku także “jezioro” lub “studnię”. Byłaby zatem mowa o belce w studni sąsiada. Próbowano także osłabić wymowę opowieści o sławnym wielbłądzie, który nie przejdzie przez ucho igielne, twierdząc, że “wielbłąd” może być tłumaczony także jako “lina”, natomiast “ucho igielne” jako mała brama miejska dla pieszych; jednak to tylko dodatkowe próby interpretacji, które nie trafiają w sens tych przypowieści. Drastyczność wymowy jest częścią ich stylu. Właśnie ta zawarta w nich przesada i duchowy rygoryzm mają nakłonić wstrząśnięty umysł do refleksji.
Do tej grupy przysłów na temat praktycznej mądrości życiowej zaliczają się także sentencje, które wspominają o zdolności rozróżniania: “Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały” (Mt 7, 6). Kto tak czyni, nie tylko marnuje cenne rzeczy, lecz prowokuje również złość zwierząt przekonanych, że dostały coś do jedzenia, gdy tymczasem nic nie znajdują. Nie należy łączyć tego, co do siebie nie pasuje. Nowe wino i stare bukłaki nie pasują do siebie, ponieważ nowe wino rozsadzi stare bukłaki. Łata sporządzona z nowego sukna nie utrzyma się na starym, zniszczonym ubraniu. Nie możecie kierować się zasadami starej pobożności i być jednocześnie wolnymi dla królestwa Bożego. Nie możecie pościć, gdy zapowiedziano święto, ani też świętować w czasie żałoby.
Powiada także: “Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj?” (Łk 6, 39). Albo: “Zwracajcie się ku Bogu z takim poświęceniem, jak dziecko oddaje się zabawie”. Dziecko nie posługuje się siłą, nie walczy o swój autorytet, jego jedynym orężem jest zaufanie. Gdy wszystko jest dobrze, dzieci wiedzą, że są kochane. I mimo że ich siły nie są wielkie, przyszłość należy do nich.
Do aforyzmów skrywających głęboką mądrość należy również ta rada Jezusa: “Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce” (Mt 7, 15-18).
Odwołując się do ludzkiej mądrości Jezus wypowiada swoje sławetne: “Popatrz!” Otwórz oczy! Spójrz! Dojrzyj to, co widać dopiero za drugim lub trzecim razem. Stwierdzisz wówczas, że to, co początkowo wyglądało jak utopia, należy do przyszłości. W przypowieściach Jezusa o królestwie Bożym wiele było z utopii. Tego rodzaju postrzeganie przyszłości wypływa z mądrości, która widzi więcej i głębiej niż oko skierowane na rzeczy i ich trwanie. Utopia to myśl o takim stanie rzeczywistości, który najpierw jest przedmiotem rozważań i nadziei, stopniowo stając się przedmiotem publicznych dyskusji, by wreszcie zmienić się w rzeczywistość, która w konkretny sposób przemienia panujące stosunki. Jest myślą, która nie ma jeszcze swojego miejsca w konkretnej rzeczywistości, którą jednak postrzegamy jako nadchodzącą, i która ostatecznie znajdzie swoją realizację na tej ziemi. Mądry człowiek nie uważa utopii za coś nierealnego, lecz dostrzega w niej możliwą przemianę rzeczy. Utopia realizuje się w przyszłości. To wszystko, co Jezus przekazuje nam w formie rad lub życiowych zasad, ma swoje miejsce w napięciu pomiędzy teraźniejszością a przyszłością. Punktem kulminacyjnym jest otwarcie się na to, co nadchodzi – czyli na to, co pochodzi od Boga, nie będąc osiągnięciem człowieka.

 

 

Rozważanie pochodzi z książki: Jezus – mistrz duchowości

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,647,madrosc-zyciowa-jest-prosta.html

JEZUS

JEZUS

Jakie znaczenie mają Jego czyny?

Skąd czerpał wzorce?

Jaki kierunek wskazał nadziei?

Jakie praktyczne konsekwencje wypływają z Jego nauki?

W jaki sposób Ewangeliści interpretują w Nim tajemnice całego kosmosu?

Życie Jezusa objawia się jako Przesłanie. A jest to przesłanie tak przystępne, że i dzisiaj wpływa na nasze życie. Ta interesująco napisana książka łączy w sobie informacje historyczne z refleksją kontemplacyjną.

http://www.sklep.deon.pl/produkt/art,2459,jezus,w.html

_______________________

Ks. Mariusz Pohl

”Wyszli na górę…”

Mateusz.pl

Chyba w żadnym innym fragmencie Ewangelii ograniczenia i niedostatki ludzkiego słowa nie są tak dotkliwe jak tu. Wyraźnie widać jak bezsilny jest ludzki język w oddaniu chwały i rzeczywistości Boga. Ale nawet pomimo tego Ewangelia ta niesie wiele treści i inspiracji do własnych przemyśleń.
Trzeba jednak w odpowiedni sposób treści te uszeregować, poczynając od najważniejszych. Otóż w centrum tej niezwykłej relacji znajduje się podstawowa prawda o tym, że Jezus jest prawdziwym Bogiem, Synem Bożym wcielonym w człowieka, który w swoim ziemskim życiu mógł ukazać swoją boską chwałę tym, którym chciał. Taki naoczny dowód był Apostołom, a poprzez nich całemu Kościołowi, bardzo potrzebny. Ta świadomość, że boska rzeczywistość jest dostępna ludziom, jeśli tylko Bóg zechce ją udostępnić, a człowiek zdobędzie się na wysiłek jej przyjęcia. Oczywiście wysiłkiem tym jest wiara.
Ale wiara musi byc przez nas właściwie rozumiana. W zasadzie przyzwyczailiśmy się, że wiara to tylko słowna deklaracja, że „jest się” wierzącym, katolikiem. Rozumiemy to jako pewne światopoglądowo-polityczne opowiedzenie się po jednej ze stron. Owszem, jest to jeden z aspektów wiary, ale chyba najmniej istotny, gdzieś na samym marginesie. Po prostu: człowiek wierzący w konsekwencji swojej wiary przyjmuje pewien system wartości, moralności, światopoglądu, który jest ściśle określony i nie da się go pogodzić z pewnymi kierunkami polityki czy filozofii. I tak, szczerze wierzący katolik, który zna i poważnie traktuje swoje przekonania, nigdy nie zostanie marksistą czy skrajnym liberałem.
Ale podstawowym i najważniejszym aspektem wiary jest więź człowieka z Bogiem, więź całościowa, obejmująca wszystkie dziedziny życia, ale zwłaszcza siebie samego. Wierzyć, to znaczy z pełnym zaufaniem i bez lęku oddać siebie Bogu, pozwolić, by właśnie On zajął centralne miejsce w moim życiu, by decydował o tym, co ze mną będzie. Czy teraz, wiedząc to, nadal jesteśmy tak pewni i przekonani, że jesteśmy „wierzący”?
Zapewne, jeśli tej lekturze towarzyszy jakieś rozważanie, to doszliśmy właśnie do wniosku, że w takim razie wiara nie jest taką prostą sprawą, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. I faktycznie tak jest. Wiara jest sporym trudem, a raczej „dziełem”, jak to trafnie określił św. Paweł w 1 Liście do Tesaloniczan. Na czym więc to dzieło polega?
Świetnie odpowiada na to pytanie dzisiejsza Ewangelia. Żeby uwierzyć, trzeba osobiście spotkać się z Bogiem, wejść z Nim w bezpośrednią relację, którą język religii określa nieraz przez „widzenie”. Trzeba zobaczyć Boga. Ale zaraz ktoś zaprotestuje: przecież Boga nie da się zobaczyć! Owszem, fizycznie, wzrokiem – nie, ale duchowo – tak! Wymaga to jednak sporego wysiłku – jak w tej scenie Przemienienia. Najpierw trzeba wyjść na wysoką, samotną górę. Oderwać się od codziennych trosk i uciech życia. Dalej, trzeba się modlić, ale nie tylko odmawiając pacierze, lecz trwając w wyciszeniu. Nasze zmysły muszą być wtedy jakby uśpione, wyłączone. Co to za modlitwa, jeśli w pokoju jest włączony telewizor, a wyobraźnia błądzi gdzieś koło domu czy pracy? I wreszcie trzeba być gotowym przyjąć Boga, zostać przy Nim, zrobić Mu miejsce w swoim życiu, rozbić dla Niego namiot.
W tym wszystkim wcale nie chodzi o to, by uciekać od twardych realiów życia w świat chmur i wizji. Wręcz przeciwnie, zaraz potem trzeba do tego życia wracać – ale przemienionym przez Boga, by dalej samemu ten świat przemieniać na bardziej boski. Ale siłę do tego trudu da nam tylko wiara.
ks. Mariusz Pohl
fot. Unsplash, Mountains
Pixabay (cc)
http://www.katolik.pl/-rdquo-wyszli-na-gore—-rdquo-,25479,416,cz.html
___________________________
Wiara i zaufanie
W jaki sposób patrzę na historię swojego życia? Czy wierzę, że moje istnienie ma sens? Czy wierzę, że to Bóg dał mi życie i ma wobec niego konkretny plan?

Bóg patrzy inaczej niż my. On patrzy w serce i stara się wydobyć z niego to, co najpiękniejsze i najszlachetniejsze. Potwierdza dary, którymi nas wyposażył. Tak było w przypadku Maryi. Dar Niepokalanego Poczęcia przygotował Ją do bycia Matką Syna Bożego. Wiara i zaufanie Maryi pozwoliły Jej przyjąć w całej prostocie plan Boga wobec Niej. Nie wiedząc, „jak się to stanie”, ufała, że jeśli Bóg rozpoczyna w człowieku swoje dzieło, potrafi doprowadzić je do końca. Zaufała obietnicy i mocy Boga, pozostawiając Mu całą resztę. Podobnie uczynił Józef. Jego serce, kochające, wrażliwe i otwarte na natchnienia Boże, było w stanie rozpoznać głos Boga nawet we śnie. Nie koncentrował się na sobie, na swoich planach. Oczy Jego serca były utkwione w Bogu. Każdy z nas, jeśli jego życie jest zwrócone ku Bogu, może w sercu usłyszeć Jego głos. Gdy przyglądamy się sobie, własnym słabościom i niemocy, stajemy się duchowymi nosorożcami o grubej skórze. Dlatego delikatny głos Bożych natchnień jest niesłyszalny. Zamknięci w pułapce egocentryzmu polegamy na sobie, często niwecząc plan Boga wobec nas. Modlitwa to zwracanie ku Bogu całego serca i umysłu z wiarą, że On znajdzie stosowny czas, by oznajmić nam swoją wolę.

Nie bój się…

Czy poszukuję woli Bożej w moim życiu? Czy wierzę, że Bóg jest obecny w mojej codzienności i pragnie, by moje życie przynosiło owoc?
„Nie bój się wziąć do siebie Maryi” – usłyszał Józef. Te słowa są skierowane również do nas. Nie bój się wziąć do siebie Maryi z tym wszystkim, co Bóg Jej dał. Nie bój się wziąć do serca Jej życia z całą jego logiką, bo będzie ono znakiem dla Ciebie; znakiem, jak bardzo można Bogu zaufać. Biorąc Ją do serca, zobaczysz, że dzięki Twojej wierze w przedziwny sposób możesz dać Chrystusa tym, którzy Cię otaczają. Twoja prosta wiara i zaufanie mogą być drogą, przez którą Chrystus stanie się widoczny dla świata, w którym żyjesz. Nie słowa, lecz czyny, decyzje i kierunek, w którym człowiek podąża, świadczą o nim, są dowodem jego wiary lub jej braku. Bóg w swoim miłosierdziu pozwala nam zobaczyć tylko fragment drogi, do „następnego zakrętu”, do drzwi, które na razie wydają się zamknięte. Nie musisz wiedzieć, co będzie „dalej”, jak potoczy się historia. Przecież skoro Bóg wzywa do podjęcia drogi, to Cię na niej nie opuści. Tego właśnie doświadczyli Maryja i Józef. Dzięki takiej wierze i zaufaniu narodził się Jezus w Betlejem. Dzięki takiej wierze może narodzić się również w każdym z nas.
Czy wierzysz, że również w Tobie może się narodzić Pan Bóg?

Eugeniusz Zarzeczny MIC
http://www.katolik.pl/bog-rodzi-sie-w-kazdym-z-nas,23845,416,cz.html
_________________________

O autorze: Słowo Boże na dziś