Myśl dnia
św. Ireneusz
______________________
Słowo Boże
_________________________________________________________________________________________________
CZWARTEK I TYGODNIA WIELKIEGO POSTU
PIERWSZE CZYTANIE (Est (Wlg) 14,1.3-5.12-14)
Modlitwa Estery w niebezpieczeństwie
Czytanie z Księgi Estery.
Królowa Estera zwróciła się do Pana, przejęta niebezpieczeństwem śmierci.
I błagała Pana, Boga Izraela, i rzekła:
„Panie mój, Królu nasz, Ty jesteś jedyny, wspomóż mnie samotną, nie mającą prócz Ciebie żadnego wspomożyciela, bo niebezpieczeństwo jest niejako w ręce mojej. Ja słyszałam od młodości mojej w pokoleniu moim w ojczyźnie, że Ty, Panie, wybrałeś Izraela ze wszystkich narodów i ojców naszych ze wszystkich przodków ich na wieczystą posiadłość i uczyniłeś im tak wiele rzeczy według obietnicy.
Wspomnij, Panie, pokaż się w chwili udręczenia naszego i dodaj mi odwagi. Królu bogów i Władco nad wszystkimi władcami. Daj odpowiednią mowę w usta moje przed obliczem lwa i obróć serce jego ku nienawiści wroga naszego, aby zginął on sam i ci, którzy z nim jedno myślą.
Wybaw nas ręką Twoją i wspomóż mnie opuszczoną i nie mającą nikogo prócz Ciebie, Panie, który wiesz wszystko”.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 138,1-2a.2bc-3.7c-8)
Refren: Pan mnie wysłuchał, kiedy Go wzywałem.
Będę Cię sławił, Panie, z całego serca, *
bo usłyszałeś słowa ust moich.
Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów, *
pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.
I będę sławił Twe imię *
za łaskę Twoją i wierność.
Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem, *
pomnożyłeś moc mojej duszy.
Wybawia mnie Twoja prawica. *
Pan za mnie wszystkiego dokona.
Panie, Twa łaska trwa na wieki, *
nie porzucaj dzieła rąk Twoich.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ps 51,12a.14a)
Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i przywróć mi radość z Twojego zbawienia.
Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.
EWANGELIA (Mt 7,7-12)
Kto prosi, otrzymuje
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.
Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to co dobre tym, którzy Go proszą.
Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy”.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
On da to, co dobre
Dzisiejsza Ewangelia jest odpowiedzią dla tych wszystkich, którzy zaczęli wątpić z powodu milczenia Boga. Może ono wywołać rozpacz, bunt, a nawet niewiarę, zwłaszcza jeżeli to była modlitwa – żarliwa prośba – o życie swojego małego dziecka, uwolnienie od nałogu alkoholowego męża, wyleczenie z choroby swojej mamy. Z naszej strony jest na pewno wielką sztuką, aby uświadomić sobie, że te przestrzenie milczenia kształtują w nas wrażliwość nie tylko na łaskę Boga, ale przede wszystkim na Jego obecność, o której często zapominamy. A przecież Bóg, który jest Ojcem, jest zawsze z nami i okazuje nam miłosierdzie. Z wiarą prośmy Go i z nadzieją szukajmy u Niego ratunku. On da to, co dobre nam – swym dzieciom.
Jezu, dziękuję Ci, że umacniasz mą wiarę w to, że jestem wysłuchiwany przez Ojca. Modlę się wytrwale i z ufnością, nie przestając prosić o dobro, a czas wysłuchania zostawiam Jego woli.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016”
- Mariusz Szmajdziński
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
______________________________
Dzień powszedni
Spróbuj przez chwilę w duchu przenieść się na górę i usiąść przy Jezusie, który naucza. Znajdź się w gronie Jego uczniów siedzących obok Niego. Wsłuchaj się w słowa, które dziś mówi do ciebie – jako do swego ucznia.
Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 7,7-12
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to co dobre tym, którzy Go proszą. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy».
Przypomnij sobie chwile, w których doświadczyłeś dobroci od ludzi, kiedy prosiłeś o coś kogoś z twoich bliskich i ku twojej radości otrzymałeś to. Pomyśl, że jeśli człowiek potrafi być tak dobry, to o ile bardziej Bóg, który – jak pisała święta Siostra Faustyna – jest „Miłością, Dobrocią i Miłosierdziem” (Dz 1148).
Jezus mówi dziś do swoich uczniów: „Proście, a będzie wam dane”. Choć zna serce i potrzeby każdego z nich, mówi do nich: „Proście!”. Jezus zna także twoje najskrytsze pragnienia i mówi dziś do ciebie: Proś! Proś Mnie o to, czego ci potrzeba, a otrzymasz. Co czujesz, gdy słyszysz to wezwanie? Opowiedz o tym Jezusowi.
Teraz wsłuchaj się w to, co Jezus chce powiedzieć do ciebie przez Siostrę Faustynę: „Łaski z mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a nim jest ufność. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Wielką mi są pociechą dusze o bezgranicznej ufności, bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask. Cieszę się, że żądają wiele, bo moim pragnieniem jest dawać wiele, i to bardzo wiele. (Dz 1578)
#Ewangelia: Dlaczego Bóg nie spełnia wszystkich próśb?
Mieczysław Łusiak SJ
Bóg nigdy nie zsyła na człowieka żadnego zła (cierpienia). On bowiem czyni człowiekowi tylko to, co chciałby, aby ludzie Jemu czynili.
Czwartek 1 tygodnia Wielkiego Postu
Podczas dzisiejszej Eucharystii słowo Boże zachęca nas, byśmy odważnie zwracali się z naszymi prośbami do Boga jako Jego umiłowane dzieci. Z Pisma Świętego płynie do nas orędzie, w którym otrzymujemy radosną wiadomość: Stwórca nas wysłuchuje, kiedy Go ufnie o coś błagamy. W tym wyjątkowym czasie Wielkiego Postu starajmy się na nowo odkrywać synowską relację z Ojcem Niebieskim. Oddajmy się Mu z dziecięcym zaufaniem i miłością. Prośmy Chrystusa, by dodawał nam odwagi i stałości w podążaniu za ewangelicznymi wskazaniami, które zaprowadzą nas do Królestwa Niebieskiego. Niech swoją mocą da nam nowe serce i nowego ducha, byśmy z prawdziwą radością mogli przeżywać zbliżające się Święta Paschalne.
Komentarz do I czytania (Est 4, 17k. l-m. r-u)
Wielu z nas boi się śmierci. Nie wiemy, jak to będzie wyglądać: czy będziemy przygotowani, czy będziemy cierpieć. Czy będziemy umierać w samotności, a może w otoczeniu rodziny, bliskich i przyjaciół. Królowa Estera z dzisiejszego czytania również bała się śmierci, dlatego ufnie zwróciła się do Boga. W chwilach, kiedy czujemy strach, nie bójmy się zwracać do Stwórcy tak jak ona – mówmy: „Ojcze, pomóż nam”. Kiedy nie wiemy co powiedzieć, jak obronić naszą wiarę, prośmy: ”Mów za mnie, mów przez moje usta”. Panie, który wiesz wszystko i wszystko możesz, bądź z nami w trudnym dla nas czasie i wspieraj nas, swoje ukochane dzieci.
Komentarz do Ewangelii (Mt 7, 7-12)
Każdego z nas na pewno poprosiło kiedyś dziecko, by mu coś kupić. Lizaka, zabawkę, a może jakąś wymarzoną koszulkę z bajkową postacią. Jak było trudno odmówić, kiedy patrzyło nam w oczy. W dzisiejszej Ewangelii Chrystus mówi nam wprost, że mamy prosić, a Bóg nam to da. Kiedy będziemy szukać, On sprawi, że znajdziemy. Ze słów ewangelisty Mateusza odczytujemy, że ziemski ojciec – nieważne, jaki jest – zawsze chce dobrze dla swojego syna, będzie dawał mu co najlepsze. To ileż więcej dobrego zrobi dla nas Bóg wobec swoich dzieci. Nie bójmy się Go prosić. Widzę swoje problemy i mam odwagę prosić o pomoc Tego, który udzieli mi jej z radością.
Pomyśl:
- O co proszę Boga? Jaki wpływ na moją modlitwę ma świadomość tego, że jestem dzieckiem Boga?
- Jak często zwracam się do Boga jako swojego Ojca?
- W jaki sposób dziękuję Bogu za otrzymane od Niego łaski?
Pełne teksty liturgiczne oraz komentarze znajdziesz w miesięczniku liturgicznym Od Słowa do Życia.
http://www.odslowadozycia.pl/pl/n/530
___________________________
Modlić się jak Estera (18 lutego 2016)
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.
Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to co dobre tym, którzy Go proszą.
Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy» (Z rozdz. 7 Ewangelii wg św. Mateusza)
Wielki Post może nam pomóc odkryć na nowo moc modlitwy. Czytamy dzisiaj o królowej Esterze, która w niebezpieczeństwie śmierci szuka odwagi na modlitwie. Estera jest wobec Boga szczera, nazywa sprawy po imieniu, nie waha się wyznać swej słabości, ale też wiary w moc Boga… Ostatecznie to, co jest naszą słabością, jest też miejscem spotkania z Bogiem. To jakiś przedziwne prawidło naszej wiary, ale z Bogiem spotykamy się tam właśnie, gdzie jesteśmy najsłabsi…
Dzisiejsze czytania liturgiczne: Est (Wlg) 14, 1. 3-5. 12-14; Mt 7, 7-12
Jezus w Ewangelii uzupełnia naukę płynącą z rozmyślania nad dzielną królową Esterą. Porównuje modlitwę do pukania do drzwi… A przecież kiedy ktoś puka, to nawet jeszcze nie rozpoczął wizyty, rozmowy, obiadu z przyjacielem do którego przyszedł. My także modląc się, tylko pukamy. Czekamy natomiast, aby Bóg otworzył nam drzwi i zaprosił nas do siebie. Wierzymy, że nasza głowa, jak głowa Jana Apostoła, spocznie wówczas na Sercu Jezusa.
Szymon Hiżycki OSB | Pomiędzy grzechem a myślą
Świętych Obcowanie
_________________________________________________________________________________________________
Błogosławiony Jan z Fiesole (Fra Angelico), prezbiter | |
Święty Teotoniusz, zakonnik | |
Święta Konstancja | |
Święty Flawian, patriarcha |
Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Toledo – św. Heladiusza, który mądrze i roztropnie rządził tą starożytną stolicą. Jego pochwałę św. Ildefons zamieścił w swym dziełku De viris illustribus. Zmarł w roku 631. W Kang-Czeu, w Chinach – św. Jana Piotra Noel, kapłana ze zgromadzenia Towarzystwa Misji Zagranicznych. Poniósł on śmierć męczeńską w roku 1862. Beatyfikował go razem z innymi Pius X (1909). oraz: św. Gertrudy Comensoli, zakonnicy (+ 1903); świętych męczenników Klaudiusza, jego żony Prepedigny, ich synów Aleksandra i Kucjasza, oraz Maksyma (+ pocz. IV w.); św. Symeona, biskupa i męczennika (+ ok. 107) |
Najpierw mnie wysłuchaj
Młoda matka trójki dzieci pyta mnie: „Czy rzeczywiście dla Wszechmocnego Boga, Stworzyciela nieba i ziemi, może być tak ważne, czy my stosujemy prezerwatywę, czy nie? Czy nie ma On ważniejszych spraw: bezprawie i gwałty wojenne, setki tysięcy tułających się głodnych i obdartych emigrantów?” Inna kobieta, którą kilka lat wcześniej opuścił mąż, zadaje mi pytanie: „Pragnę być z mężczyzną. To chyba normalne… Ten brak całkowicie mnie rozbija i niszczy moje relacje. Czy nikt w Kościele tego nie rozumie?”
Argumenty to nie wszystko
Kierownik duchowy i rekolekcjonista często dopuszczany jest do samego centrum moralnych rozterek ludzi, którzy do niego przychodzą. Osoby te, będące najczęściej katolikami, wierzą i pragną wierzyć, chcą prowadzić głębokie życie duchowe, ale ogromnie trudno jest im z pełnym przekonaniem zgodzić się na pewne chrześcijańskie wymagania. Wydają się im bowiem „nie z tego świata”. Utrudniają życie. Ludzie ci mają wrażenie, że do i tak skomplikowanych ludzkich sytuacji Kościół dodaje im zadania, na których realizację ich po prostu nie stać czasowo, finansowo, charakterologicznie. Odczuwają je jako sztuczne utrudnianie codziennych – i tak niełatwych -wyborów. Żyją jednak w dramatycznym napięciu, które mniej lub bardziej sobie uświadamiają. Jest gdzieś w nich rodzaj niepokoju. Przychodzą więc porozmawiać.
Próbując pomóc takim osobom, można czasami poczuć się bezradnym. Nie pomagają najlepsze argumenty. Choć może wywiązać się ciekawa dyskusja, to pozostaje poczucie, że słowa trafiają w próżnię, nie prowadzą do porozumienia. Argumenty, chociaż ważne, nie mogą być jednak jedynym wymiarem relacji z drugim człowiekiem, zwłaszcza tym, który ma trudności w przyjęciu moralnych norm. W głoszeniu nie chodzi przecież o samo głoszenie, ale także o stworzenie takich warunków, by to, co przekazywane, mogło zostać przyjęte.
Najpierw trzeba więc pracować nad wspólnym horyzontem, nad stworzeniem właściwej płaszczyzny zrozumienia i przyjęcia chrześcijańskich norm. Właściwej – to znaczy głęboko ludzkiej.
Jak bliżej określić ten horyzont? Myślę, że z jednej strony, trzeba zapytać o normy moralne głoszone przez Kościół i kontekst, z jakiego one wyrastają; z drugiej, o osoby, do których są one kierowane, i kontekst, w którym one żyją. Obie te rzeczywistości i oba te konteksty mogą być zarówno ludzkie, jak i nieludzkie.
To nie wzięło się znikąd
Warto pamiętać, że ideały, wyrażone w owych kontrowersyjnych normach moralnych, które Kościół przedstawia, nie są wzięte znikąd. Zawarte jest w nich dwutysiącletnie doświadczenie ludzi różnych języków, kultur, stanów, mentalności, którzy starali się z większym lub mniejszym sukcesem żyć Ewangelią i wiarą. Patrząc na owe normy z tej perspektywy, trzeba powiedzieć, że są one bardzo ludzkie. Wydaje się jednak, że doświadczenie to nieraz zastygło i już nie pulsuje życiem. Stało się zatem nieludzkie. Zadaniem chrześcijan wobec tej naszej Tradycji jest odkrywanie życia, które ona ochrania. Warto sobie także uświadomić, że chrześcijańskie ideały pełnię swej prawdy mogą okazać dopiero wtedy, gdy trafiają na nieczęsto spotykany – ale bardzo ludzki – klimat. Chodzi o przeżyte doświadczenie miłości, doświadczenie głębokiego sensu życia, poczucie czegoś świętego w człowieku, przekonanie o jego wartości i konieczności szacunku wobec niego. Są to w końcu ideały oparte na przekonaniu o wielkości człowieka, o tym, że ma on ogromną duchową siłę, dzięki której jest w stanie stawiać czoło nawet najtrudniejszym doświadczeniom. Kościół wierzy w to, że człowiek jest w stanie, jeśli nie realizować ideałów, to przynajmniej dążyć do nich. Kluczem do tego potencjału jest właśnie wiara.
Dlaczego Bóg milczy
Z drugiej strony jest kontekst konkretnych osób i ich życia. Bez jego uwzględnienia wskazania moralne mogą być odczuwane jako ogromnie trudne do przyjęcia. Czasami nieporozumienia polegają na tym, że na ambonie mówi się o prawdach moralnych w sposób ogólny, nieuwzględniający kontekstów – a więc nieludzki. Słuchacze tak właśnie je odbierają, jako coś nieludzkiego. Często ci, którzy głoszą, mają niewystarczające pojęcie o tym, jak bardzo – w skutek różnych czynników – słuchacz jest daleki od tego, co zakłada o nim Kościół.
Głosząc moralne normy, trzeba pomóc człowiekowi w ich przyjęciu, a to nie może się odbyć inaczej niż w osobistej, pokornej rozmowie. Jeśli domagamy się, by słuchano nauczania Kościoła, zacznijmy słuchać najpierw my. Czy Bóg nie dlatego milczy, że właśnie wsłuchuje się w głosy swoich dzieci? Myślę, że w doświadczeniu słuchania oba konteksty mogą się do siebie zbliżać. W jaki sposób?
Niewysłuchany człowiek nosi w sobie wiele agresji, która blokuje go przed przyjęciem tego, co jest mu przekazywane. Każdy by się zbuntował: „Jak możesz mi coś proponować, zmuszać mnie do czegoś, jeśli mnie wpierw nie wysłuchałeś, jeśli o mnie nic nie wiesz?!”. Rzeczywiście, jest w tym jakaś niesprawiedliwość. Ten, kto głosi Boże przykazania, musi najpierw zrobić sobie rachunek sumienia z tego, czy słucha, czy ci, którym przekazuje naukę, czują się przez niego wysłuchani. W tym dziele słuchania ogromną rolę odgrywa towarzyszenie duchowe. Samo wsłuchiwanie się w człowieka, poświęcanie mu czasu nie po to, by go pouczać, ale po to, by go słuchać, jest uzdrawiające. Uzdrawia, bo jest to prosta deklaracja i czyn miłości: „Jesteś ważny; to, co mówisz, twój ból i zmagania mają znaczenie; jest w tobie wartość, którą szanuję moim prostym byciem przy tobie”. Nieraz można zauważyć, że samo wysłuchanie sprawia, że coś się w ludziach zmienia. Odchodzi gdzieś zaciętość i znika zamknięcie. Co więcej, z czasem proponowane przez Kościół wartości stają się dla tych osób przystępniejsze, bardziej ludzkie. Kobieta zdradzona przez męża z czasem ze spokojem przyznaje, że chce przy nim jednak wytrwać, że jest w stanie mu przebaczyć. Nie buntuje się przeciwko nierozerwalności sakramentu małżeństwa, ale zaczyna widzieć jego wartość i to, jak wiele on ocala. Podobnie młody człowiek, który czuje, że rozumie się jego trudności w zachowaniu przedmałżeńskiej czystości, z czasem odkrywa, jak wiele radości może ona przynieść i sam zaczyna propagować ją wśród rówieśników.
Nieludzka historia życia
Jedna okoliczność jest tu niezwykle ważna – nieludzka historia życia. Pewna dorosła kobieta mówi o latach wykorzystywania przez ojca. Inna, która właśnie skończyła studia, opowiada o latach niezrozumiałej agresji i nienawiści ze strony matki. Młody mężczyzna nie radzi sobie, bo przez wiele lat ojciec wciąż go poniżał i wyśmiewał się z niego. Coraz częściej spotyka się osoby bardzo poranione, a zadane rany boleśnie je kształtują przez długie lata. Nie sąw stanie sobie z nimi poradzić, nawet uczestnicząc w różnych terapiach, kierownictwie duchowym i życiu sakramentalnym. W takim wewnętrznym stanie suchych i ex ca-thedra głoszonych norm ludzie nie są w stanie przyjąć, tzn. pojąć ich sercem, przylgnąć do nich z przekonaniem. Aby tak się mogło stać, trzeba bowiem przyzwolenia woli, jakiegoś wypływającego z człowieczej głębi przyciągania, które umożliwia szczere powiedzenie sobie, że to mnie przekonuje, że te argumenty są warte tego, by je przyjąć. Wola jednak działa na tle i z tła afektywnego, uczuciowego, kształtowanego przez doświadczenia życia. Jeśli były to złe, raniące doświadczenia, naznaczone brakiem miłości i dobroci, pojawiają się ogromne przeszkody. W takiej sytuacji argumentowanie za przyjęciem określonych wymagań niewiele daje. Trzeba raczej ludzi, którzy będą podchodzili do tych wewnętrznie pokiereszowanych osób z szacunkiem i miłością, ucząc je kochać najpierw siebie, a potem innych i Boga; ludzi, którzy będą uzdrawiali poranione człowieczeństwo i poczucie wartości.
Niezwykle ważne jest, byśmy uczyli się szacunku i akceptacji względem osoby (oczywiście nie dla złych moralnie przekonań, na pewnym etapie bezsensowne jest jednak zajmowanie się nimi). Bardzo wiele zależy od cierpliwego budowania, nieraz latami, afirmującej, ludzkiej relacji. To wymaga od osoby towarzyszącej autentyczności, dobroci, cierpliwości, ludzkiej miłości. W tym czasie trzeba często umieć właściwie przyjąć wiele moralnie niesłusznych wyborów tych osób (bez taniego moralizatorstwa) i mimo to utrzymywać relację, w której będzie możliwe przekazanie innym własnego doświadczenia miłości, akceptacji, pragnienia życia, nadziei. Chodzi o pokazanie, jak można żyć i jak można odnosić się do siebie i do konkretnego człowieka w promieniujący dobrocią sposób – i to nie tylko w kilku wypreparowanych sytuacjach, ale w codziennym życiu. Właśnie relacją trzeba przemieniać wnętrze człowieka. I cierpliwie czekać. Może to być bardzo uzdrawiające dla osoby towarzyszącej: może obudzić w niej współczucie dla ludzkiego cierpienia oraz miłosierdzie i szacunek dla tajemnicy człowieka oraz jego dróg. Pośpiech w moralnej formacji bardzo często szkodzi.
Strategie długoterminowe
Nic nie zastąpi relacji, prób budowania komunii ducha i w Duchu. To jest ostatecznie ten właściwy, wspólny horyzont konieczny w owocnym przekazywaniu norm moralnych. Wymaga to czasu, wzrastania w wierze, dostrzegania Boga, który już w tych zbuntowanych pracuje i który zaprasza do przyłączenia się do tego boskiego trudu przemieniającej miłości.
Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że stworzenie pozytywnej, głębokiej relacji wymaga zbyt dużo czasu i zaangażowania, a my musimy już teraz podejmować decyzje, wyprowadzać ludzi z błędów, bronić skutecznie wartości. To prawda, ale problem w tym, że prawie zawsze angażujemy się wyłącznie w te sprawy. Sukces w ich osiągnięciu jest efektowny. Kwestią trudną do rozstrzygnięcia pozostaje to, czy takim jednostronnym podejściem czynimy więcej pożytku, czy szkody dla osób i wartości, których chcemy bronić. Chrześcijanie, aby rzeczywiście przekonać do wyznawanych przez siebie wartości (a nie tylko przeforsować pewne rozwiązania), muszą wybierać strategie długoterminowe.
o. Jacek Poznański
tłum. Antoni Rachmajda OCD
1 – Należy zaznaczyć, że proponowane przez Pseudo-Dionizego rozumienie istoty mistyki jest całkowicie chrześcijańskie, a nie neoplatońskie, jak niekiedy sądzono. Pseudo-Dionizy nigdy nie mówi o doświadczeniu lub poznaniu mistycznym na marginesie Pisma Świętego i Liturgii, lecz zawsze wewnątrz nich; i tym bardziej nie buduje opozycji między obiektywną wiarą trynitarno-chrystocentryczną a subiektywnym doświadczeniem mistycznym, jak chcieliby dziś niektórzy, zainteresowani odizolowaniem mistyki chrześcijańskiej od wiary dogmatycznej (np. A. Huxley). Inną rzeczą jest natomiast to, że mistologia Dionizego, to znaczy jego refleksja nad mistyką, została dokonana w kategoriach wyraźnie neoplatonskich.
Pomóc odnaleźć nadzieję
ks. Grzegorz Michalczyk
Słowa Jezusa nie mają nic z frazesów taniej pociechy. Mają stać się fundamentem nadziei pokonującej zwątpienie. To okazja by na nowo spojrzeć na życie.
Ks. Grzegorz Michalczyk – ur. w 1964 r. Był wikariuszem kilku parafii archidiecezji warszawskiej, wieloletnim (1998-2010) duszpasterzem akademickim w parafii św. Jakuba Apostoła na Ochocie. W latach 2010-2012 pełnił posługę proboszcza parafii w podwarszawskich Laskach. W czerwcu 2012 r. został przez Episkopat Polski mianowany krajowym duszpasterzem środowisk twórczych i rektorem kościoła pw. św. Alberta i Andrzeja w Warszawie. Jest wiceprzewodniczącym Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, konsultantem i współautorem programów radiowych i telewizyjnych.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/krok-milosierdzia/art,13,pomoc-odnalezc-nadzieje.html
_________________________
W ten sposób nakładamy ciężary na plecy Jezusa
ks. Jan Kaczkowski
Czy wiesz, że jesteś w stanie dołożyć Jezusowi dodatkowy ciężar na Jego plecy? Ks. Jan Kaczkowski mówi o 3 naszych działaniach, które nakładają większy krzyż na barki Chrystusa.
Droga Krzyżowa – cykl rozważań księdza Jana Kaczkowskiego będzie się ukazywał przez cały Wielki Post. W każdy wtorek i piątek. Tylko na DEON.pl
http://www.deon.pl/religia/rekolekcje-wielkopostne/wielki-post-2016/droga-krzyzowa-kaczkowski/art,2,w-ten-sposob-nakladamy-ciezary-na-plecy-jezusa.html
__________________________
Co to znaczy, że masz być matką?
Ewa Bartosiewicz RSCJ
Zostałaś stworzona przez Boga jako “dająca życie”. Często mówi się, że twoim powołaniem jako kobiety jest macierzyństwo. Ale pamiętaj, że może się ono realizować na tysiące różnych sposobów.
Wskazówki od Maryi, Matki Jezusa:
1. Aby dawać, trzeba czerpać
Maryja była tą, która doskonale wiedziała, skąd czerpać życie. Gdyby tak nie było, nie otrzymałaby propozycji, aby stać się Matką Boga. Ona szukała swojej siły u Wszechmocnego i dlatego była otwarta na to, by On czynił dla Niej wielkie rzeczy.
Niewiele wiemy o duchowości Maryi, ale wiemy, że była ona na wskroś kontemplacyjna – Maryja przeżywała rzeczywistość taką, jaką była, “zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19).
Tylko czerpanie u samego Boga sprawi, że będziemy mieć siłę, aby dawać życie. W naszym zabieganiu jest to bardzo trudne, ale tym bardziej zadbajmy o to, by zachowywać i rozważać sprawy w naszych sercach.
2. Każda kobieta ma być matką
Macierzyństwo to nie tylko ciąża i poród. Tak naprawdę dopiero później zaczyna się trud kształtowania człowieka, który ma nauczyć się funkcjonowania w świecie. Nasze macierzyństwo będzie tym lepsze im bardziej otworzymy nasze dzieci na miłość, piękno, radość i w konsekwencji na życie wieczne. Dlatego każda z nas bez wyjątku jest powołana do bycia matką – zarówno ta, która ma rodzinę, jak i ta samotna oraz zakonnica.
Mamy każdego napotkanego człowieka napełniać miłością, tak jak matka napełnia nią swoje dzieci. Niech każde spotkanie z nami będzie inspiracją i obudzeniem do nowego życia!
3. Życie rodzi się w bólu
“Nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2, 6-7).
Dobrze wiemy, że od samego początku macierzyństwo Maryi napotykało mnóstwo przeciwności. Musiała Ona zmierzyć się z brakiem przyjęcia, ze zwykłym ludzkim ubóstwem i z wielką tajemnicą, której nie rozumiała.
Macierzyństwo niesie ze sobą konsekwencje bólu, zapomnienia o sobie i heroicznego poświęcenia. Słodki to jednak ból, bo rozpływa się w czystej miłości.
Spotkanie
Możesz przeczytać wiele mądrych słów, wysłuchać wielu przydatnych wskazówek, ale tylko prawdziwe spotkanie może przemienić twoje serce. Spotkaj się dzisiaj z Maryją. Zobacz Jej trud i zobacz Jej radość.
Spróbuj dostrzec, jak Jezus nabiera życia dzięki łagodnemu prowadzeniu przez Maryję – dzięki Jej cierpliwości, uśmiechowi i troskliwości. Ona, która żyje na co dzień blisko Boga, postrzega rzeczywistość przez pryzmat Jego kochającego spojrzenia.
W miejscach, gdzie panuje śmierć i smutek, Ona znajduje przestrzeń do tego, by zasiać tam ziarno nowego życia i je pielęgnować. Rozejrzyj się dziś wokół siebie. Daj komuś życie!
* * *
Jezus i Kobiety. 10 spotkań – to propozycja siostry Ewy Bartosiewicz RSCJ na Wielki Post. W każdy wtorek i czwartek. Tylko na DEON.pl.
S. Ewa Bartosiewicz – zakonnica ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa (Sacre Coeur), prowadzi bloga Spojrzenie Serca – siostraewa.blog.deon.pl
http://www.deon.pl/religia/rekolekcje-wielkopostne/wielki-post-2016/jezus-i-kobiety-10-spotkan/art,1,co-to-znaczy-ze-masz-byc-matka.html?utm_source=deon&utm_medium=link_artykul
____________________________
Jak nie tracić nadziei w trudnej codzienności?
Ewa Bartosiewicz RSCJ
Mówi się, że kobieta jest “przy nadziei”, kiedy oczekuje na dziecko. Nadzieja powinna jednak towarzyszyć ci na co dzień. To ona powinna być motorem twojego działania, kiedy wszystko inne zawiedzie.
3 wskazówki kobiety cierpiącej na krwotok:
1. Nadzieja wbrew nadziei
“Pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej” (Mk 5, 25-26).
Musimy przyznać, że dwanaście lat to bardzo długi czas. Tyle trwała choroba kobiety i przez tyle lat uchodziło z niej życie. Widzimy jednak, że nie straciła nadziei, a wręcz przeciwnie – jej nadzieja była niesamowita! Mówiła sobie: “Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”, co było oznaką wiary godnej pochwalenia przez samego Jezusa.
Tymczasem my rzadko znajdujemy się w sytuacji aż tak beznadziejnej, a jednak brakuje tej właśnie nadziei, która przemienia rzeczywistość? Czy nie poddajemy się zbyt szybko?
2. Wskrzeszenie ze śmierci
Kobieta z krwotokiem nie cierpiała tylko z powodu choroby. Według prawa żydowskiego była ona rytualnie nieczysta, czyli praktycznie odrzucona przez społeczeństwo, przez całe dwanaście lat.
Jezus więc nie przywraca jest tylko zdrowia, ale także życie. Czyni z niej kobietę, która na nowo może być częścią pięknego świata i jego ozdobą – może żyć pełnią. Podejście do Jezusa nie było jednak sprawą łatwą, obawiała się reakcji ludzi i Jego samego. Podeszła od tyłu, po cichu, żeby nikt nie zauważył. Wiele lęków i wstydu nosi każda kobieta w swoim sercu. Często ciężko jest jej wyjść z tym do kogokolwiek.
Może dziś jest dogodny czas, by otworzyć się przed Jezusem. On nie chce nas oceniać i strofować. Chce tylko z miłością wysłuchać i przytulić.
3. Mówię ci, wstań!
Zaraz po uzdrowieniu kobiety z krwotokiem Jezus udaje się, by wskrzesić córkę Jaira. Te dwie historie są mocno ze sobą splecione. Dziewczynce też przywrócone zostaje życie. Jezus wypowiada do niej bardzo ważne słowa i dziś każda z nas powinna usłyszeć je na nowo: “Dziewczynko, mówię ci, wstań!”.
W każdej z nas głęboko tkwi mała dziewczynka. Ta radosna, przebojowa, która kocha tańczyć i robić piruety przed każdym, kogo spotka. Ta, której uroczy uśmiech powala na kolana i której najważniejszym zadaniem jest po prostu bycie księżniczką. Niestety codzienność często nas przytłacza i z radosnej księżniczki przemienia w zrzędliwą wiedźmę. Nie dajmy się temu! Jezus chce dziś w każdej z nas na nowo obudzić dziewczynkę.
Spotkanie
Porozmawiaj z kobietą, która nie straciła nadziei przez dwanaście lat. Powierz jej trudną sytuację, która może równie długo czeka na rozwiązanie. Pozwól, by jej nadzieja stała się twoim udziałem. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych – wystarczy, że naprawdę dotkniesz sercem Jego płaszcza.
* * *
Jezus i Kobiety. 10 spotkań – to propozycja siostry Ewy Bartosiewicz RSCJ na Wielki Post. W każdy wtorek i czwartek. Tylko na DEON.pl.
S. Ewa Bartosiewicz – zakonnica ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa (Sacre Coeur), prowadzi bloga Spojrzenie Serca – siostraewa.blog.deon.pl
______________________________
Siostra Chmielewska: dlatego jest mało świętych kobiet
s. Małgorzata Chmielewska
Mam wrażenie, że statystycznie większość kanonizowanych świętych to mężczyźni. Wniosek prosty, o gender zahaczający – pisze siostra Małgorzata Chmielewska.
Dzwonią i piszą ludzie. Spotkali człowieka bezdomnego i chcą pomóc. Często na nawiązanie relacji, przekonanie, że tak nie można, żyć pod płotem, poświęcili sporo czasu, energii i….pieniędzy. Nie zawsze się udaje, ale próbować trzeba. Krąg nieobojętnych jest szeroki.
Nasz wędrowiec, co go policja pięć razy przywoziła i cztery wybywał następnego dnia, jest i zaczyna mu być dobrze. A jak komuś dobrze, to nie zmienia na źle, chyba, że głuptas jest, a on nie jest.
10 prawie dni dwóch młodych bawiło jedną starą – Błażej Strzelczyk (Tygodnik Powszechny) i Piotr Żyłka (DEON.pl) w Nagorzycach, a bawili mnie. Chłopaki mają mądre głowy i serio Pana Boga biorą. Nauczyli mnie robić selfie, stracili kilka książek, które mój synek potrafił znaleźć w najgłębszym schowku i zagarnąć. Życie z ubogim w realu. Worów z odzieżą ponosili sporo, gadali, słuchali i wyjechali.
Grupa facetów z Tarnobrzega skrzyknęła się i działa pod wodzą O.Wojciecha- Dominikanina. Na szczęście panowie ruszają się w Kościele, bo Kościół babski ułomny jest w połowie, jako, że Pan Bóg stworzył panią i pana, żeby jedna całość była. Jakoś się utarło, że modlitwa i dobre uczynki to kobieca sfera w życiu świeckich. Wystarczy popatrzeć na skład kół Caritas czy na mszę pójść do parafialnego kościoła. Większość to kobiety. Jest sporo już grup mężczyzn aktywnie poszukujących i działających w różnych miejscach. Przywieźli co uzbierali-żywność i odzież.
Mam wrażenie, że statystycznie większość kanonizowanych świętych to mężczyźni. Wniosek prosty, o gender zahaczający: jak kobieta jest dobra, to jest normalka i nikt jej z tego powodu na ołtarze nie wynosi. Dla mężczyzny to taki wysiłek, że aż mu honory trzeba oddać. Spokojnie, to moja prywatna i przewrotna interpretacja faktu, założywszy, że prawdziwe jest zdanie pierwsze.
Zmarły dwie nasze mieszkanki. Mamy kolejne plecy w Niebie.
Artur rozwinął się w nowym miejscu szeroko, bo zakamarków tu mnóstwo i pokoi też. Wszystko przeszukał i poznosił różności do swojego pokoju. Biegiem dopasowaliśmy klucze do pomieszczeń i z Marią, która z nami zamieszkała trenujemy sprawność: znajdź właściwy klucz i potem pamiętaj o schowaniu. No i gdzie chowasz. Wprawimy się. Imponuje mi spryt i wytrwałość synka w poszukiwaniu szczęścia. Starej płyty, gazety, książki czy jakiejś figurki. Jest lepszy niż św.Antoni w tym znajdowaniu. Może zostanie patronem poszukiwaczy radości z rzeczy małych?
Kot Garfield odważył się wyjść na dwór po raz pierwszy w nowym miejscu. Całą chyba noc przesiedział na drzewie, bo nie wziął pod uwagę, że niejaka Łapa puszczana jest na noc, a psina ta kociego rodu nie lubi. Starałam się to sierściuchowi wytłumaczyć zanim otworzyłam drzwi, pod którymi się darł ku wolności. Cóż, jak się nie słucha mądrzejszych, to się ląduje na lipie. Dziś już o wyjście nie prosi. Nie każda wolność jest wolnością prawdziwą.
I tylko za Zochcinem czasem z Arturem tęsknimy, ale nic nie jest dane na zawsze.
Na Potrzebnej bal był – zdomni z bezdomnymi, starzy z młodymi. A na Stawkach chór z Anina rozrywki dostarczał. I kto mi powie, że u nas nudno albo że na świecie nie ma fajnych, dobrych ludzi? I że trzeba mieć wiele, żeby dawać szczęście?
Tekst pierwotnie ukazał się na blogu: siostramalgorzata.chlebzycia.org
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2301,siostra-chmielewska-dlatego-jest-malo-swietych-kobiet.html
_____________________________
5 porad papieża na Wielki Post
aleteia.org / kw
Zaplanowaliście coś specjalnego na Jubileusz Miłosierdzia? W ogóle to jak praktykować miłosierdzie w Wielkim Poście? Poznajcie 5 niezawodnych wskazówek Franciszka, które pomogą Wam lepiej przeżyć ten czas.
Papież Franciszek w swoim wielkopostnym orędziu napisał, że kluczem do tegorocznego Wielkiego Postu powinny być uczynki miłosierdzia. “Miłosierdzie Boże zmienia serce człowieka i pozwala mu doświadczyć wiernej miłości, sprawiając, że i on staje się zdolny do miłosierdzia” – napisał papież.
OK. Ale co to znaczy? Po lekturze orędzia mamy dla was 5 wskazówek Franciszka na post:
1. Odkryj Boże Miłosierdzie w Biblii
“…by wreszcie móc wyjść z wyobcowania poprzez słuchanie Słowa Bożego”
Twarz Jezusa pełna miłosierdzia ukazuje się, gdy czytamy Ewangelię. Lektura Pisma wcale nie jest trudna. Spróbuj codziennie poświęcić 10 minut na czytanie codziennej Ewangelii (jeśli nie wiesz, gdzie jej szukać, to kliknij tutaj). Jeśli możesz poświęcić więcej czasu – zrób to.
2. Przyjmij Boże Miłosierdzie w spowiedzi
“Nie zmarnujmy tego czasu Wielkiego Postu, który sprzyja nawróceniu!”
Papież bardzo często daje do zrozumienia, że spowiedź nie jest “salą tortur”, ale miejscem uzdrowienia, lekarstwem na nasze grzechy. Podczas tego Wielkiego Postu spróbuj przyłożyć się do tej spowiedzi, pamiętając o głębokim miłosierdziu Boga, o tym, że twoje grzechy już się nie liczą. To bardzo ważne!
3. Codziennie myśl o tym, co miłosiernego robiłeś
“Uczynków względem ciała i względem ducha nigdy nie należy od siebie oddzielać. Bowiem właśnie wtedy, gdy dotyka w ubogim człowieku ciała Chrystusa Ukrzyżowanego, grzesznik może otrzymać w darze uświadomienie sobie, że on sam jest biednym żebrakiem”.
Dlaczego nie przywiązujemy wagi do uczynków miłosierdzia? Czy umiesz powtórzyć je z pamięci? Czy jesteś w stanie przywołać działania, które zmierzały w tym kierunku?
Spróbuj zrobić codziennie jeden taki uczynek – względem ciała lub ducha (i tak nie trzeba ich od siebie oddzielać!). Ofiaruj jedzenie lub jakąś książkę napotkanemu bezdomnemu, zaangażuj się w wolontariat, porozmawiaj z kimś o Bogu… Jest wiele opcji, dobrze zacząć je praktykować w tym Wielkim Poście.
4. Odkryj ciszę na nowo
“Tylko ta miłość może zaspokoić pragnienie nieskończonego szczęścia i miłości, które człowiek usiłuje osiągnąć, łudząc się, że je znajdzie w kulcie wiedzy, bogactwa i władzy”.
Kiedy spróbujesz posłuchać Słowa Bożego, odkryjesz że bardzo ważnym elementem modlitwy jest cisza – brak muzyki czy rozpraszających dźwięków. Cisza, podobnie jak uczynki miłosierdzia, ma swój wymiar cielesny, jak i duchowy.
Spróbuj wyciszyć swoje pragnienia: dążenie do wiedzy, do pieniędzy czy – jak mówi Franciszek – do władzy. Nie myśl o pracy, ani o problemach materialnych, pozbądź się rozmaitych planów i pragnień, gdy siądziesz do modlitwy. Ofiaruj je wszystkie Bogu.
5. Wyjdź do ubogich i odrzuconych
“Najnędzniejszym ubogim jest ten, kto nie chce przyznać, że nim jest. Wydaje mu się, że jest bogaty, a w rzeczywistości jest najuboższy z ubogich. A to dlatego, że jest niewolnikiem grzechu, który każe mu używać swego bogactwa i władzy nie po to, by służyć Bogu i bliźnim, ale by zagłuszyć w sobie głęboką świadomość, że i on w rzeczywistości jest tylko ubogim żebrakiem”.
Aby otworzyć się na miłosierdzie, trzeba samemu go doświadczyć. To nie może być tylko teoria. Najprostszym i zarazem najtrudniejszym sposobem na doświadczenie go, jest… bycie miłosiernym. Spróbuj podczas tego Wielkiego Postu porozmawiać z kimś, kogo kiedyś negatywnie oceniłeś, skrytykowałeś. Spróbuj wyjść do osób, które zostały wykluczone – starszych, ubogich, niepełnosprawnych czy bezdomnych. Zobacz, jak obecność przy nich, takie proste bycie z drugim człowiekiem, rodzi miłosierdzie. To naprawdę działa.
* * *
Jeśli masz propozycję, jak w inny sposób praktykować miłosierdzie w Wielkim Poście – zapisz ją w komentarzu!
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2336,5-porad-papieza-na-wielki-post.html
Papież Franciszek już po kilku minutach piastowania swojego urzędu podbił serca milionów ludzi na całym świecie. Wielu dziwiło się, że jest taki otwarty, taki odważny i taki… bliski.
A jaki jest naprawdę?
Rozmowa, którą z Ojcem Świętym przeprowadził Antonio Spadaro SJ, redaktor naczelny Civiltà Cattolica, odsłania nie tylko poglądy Papieża, ale także wpływ, jaki na jego myślenie i postawy wywarła duchowość ignacjańska. Dzięki tej książce lepiej poznamy kryteria fundamentalnych i codziennych decyzji Franciszka, zrozumiemy jego hierarchię wartości i styl bycia.
Cennym uzupełnieniem są jezuickie komentarze oraz ilustracje. Nawiązują one do niektórych wypowiedzi Papieża Franciszka, by bardziej wyjaśnić te fragmenty wywiadu, które odnoszą się do zakonu jezuitów i duchowości św. Ignacego Loyoli.
_____________________________
Orędzie papieża Franciszka na Wielki Post
KAI / psd
Do pełnienia uczynków miłosierdzia względem duszy i względem ciała wzywa Franciszek w swym orędziu na Wielki Post. Zapowiada także rozesłanie “Misjonarzy Miłosierdzia, aby byli dla wszystkich żywym znakiem Bożego przebaczenia i bliskości”. Orędzie nosi tytuł “Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (Mt 9,13). Dzieła miłosierdzia na drodze jubileuszu”.
Tekst Orędzia:
Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (Mt 9,13). Dzieła miłosierdzia na drodze jubileuszu.
1. Maryja, ikona Kościoła, który ewangelizuje, bo jest ewangelizowany
W bulli ogłaszającej Jubileusz napisałem: “Niech Wielki Post w Roku Jubileuszowym będzie przeżywany jeszcze bardziej intensywnie, jako ważny moment, by celebrować miłosierdzie Boga i go doświadczać” (“Misericordiae vultus”, 17). Przez wezwanie do słuchania Słowa Bożego oraz inicjatywę “24 godziny dla Pana” pragnąłem podkreślić prymat modlitewnego słuchania Słowa Bożego, zwłaszcza prorockiego. Miłosierdzie Boże jest bowiem przesłaniem skierowanym do świata, ale każdy chrześcijanin jest powołany do tego, by sam go doświadczył. Dlatego w czasie Wielkiego Postu roześlę Misjonarzy Miłosierdzia, aby byli dla wszystkich żywym znakiem Bożego przebaczenia i bliskości.
Po przyjęciu od archanioła Gabriela Dobrej Nowiny Maryja w Magnificat profetycznie sławi miłosierdzie, z którym Bóg Ją wybrał. Tym samym zaręczona z Józefem Dziewica z Nazaretu stała się doskonałą ikoną Kościoła, który ewangelizuje, bo sam był i jest nieustannie ewangelizowany za sprawą Ducha Świętego, który zapłodnił Jej dziewicze łono. W tradycji prorockiej miłosierdzie – jak wskazuje etymologia tego słowa – ma ścisły związek z matczynym łonem (rahamim) i z dobrocią wielkoduszną, wierną i współczującą (hesed), praktykowaną w związkach małżeńskich i w rodzinie.
2. Przymierze Boga z ludźmi: historia miłosierdzia
Tajemnica Bożego Miłosierdzia objawia się w dziejach przymierza między Bogiem i Izraelem. Bóg jest bowiem zawsze bogaty w miłosierdzie, w każdych okolicznościach gotowy otoczyć swój lud wielką czułością i współczuciem, zwłaszcza w najbardziej dramatycznych momentach, gdy niewierność zrywa przymierze i trzeba je na nowo ustanowić, w sposób bardziej stabilny, w sprawiedliwości i prawdzie. Jest to prawdziwy dramat miłości, w którym Bóg odgrywa rolę zdradzonego Ojca i męża, a Izrael – niewiernych syna/córki i małżonki. Właśnie obrazy z życia rodzinnego – jak w Księdze Ozeasza (por. Oz 1-2) – pokazują, jak bardzo Bóg pragnie związać się ze swoim ludem.
Ten dramat miłości osiągnął swój szczyt w Synu, który stał się człowiekiem. Jego Bóg napełnił swoim bezgranicznym miłosierdziem, czyniąc z Niego “wcielone Miłosierdzie” (por. “Misericordiae vultus”, 8). Jako człowiek, Jezus z Nazaretu jest w pełni synem Izraela. Uosabia owo doskonałe słuchanie Boga, które jest wymagane od każdego Żyda w Szema Jisrael, jeszcze dzisiaj stanowiące sedno przymierza Boga z Izraelem: “Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Pan jedynie. Będziesz więc miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6, 4-5). Syn Boży jest Oblubieńcem czyniącym wszystko, by zdobyć miłość swojej Oblubienicy, z którą łączą Go więzy bezwarunkowej miłości, uwidoczniającej się w wiecznych zaślubinach z nią.
To jest pulsujące serce kerygmatu apostolskiego, w którym Boże miłosierdzie ma centralne i fundamentalne miejsce. On jest “pięknem zbawczej miłości Boga objawionej w Jezusie Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał” (por. “Evangelii gaudium”, 36), głównym orędziem, “do którego trzeba stale powracać i słuchać na różne sposoby i które trzeba stale głosić podczas katechezy” (tamże, 164). Miłosierdzie zatem “wyraża zachowanie Boga w stosunku do grzesznika, ofiarując mu jeszcze jedną możliwość skruchy, nawrócenia i wiary” (“Misericordiae vultus”, 21), a tym samym odbudowania relacji z Nim. W Jezusie ukrzyżowanym Bóg pragnie dotrzeć do grzesznika, który odszedł najdalej, tam właśnie, gdzie się zagubił i od Niego oddalił. Robi to z nadzieją, że zdoła poruszyć zatwardziałe serce swojej Oblubienicy.
3. Uczynki miłosierdzia
Miłosierdzie Boże zmienia serce człowieka i pozwala mu doświadczyć wiernej miłości, sprawiając, że i on staje się zdolny do miłosierdzia. Wciąż nowym się cudem jest, że miłosierdzie Boże może opromienić życie każdego z nas, pobudzając nas do miłości bliźniego i tego, co tradycja Kościoła nazywa uczynkami miłosierdzia względem ciała i duszy. Przypominają nam one o tym, że nasza wiara wyraża się w konkretnych, codziennych uczynkach, które mają pomagać naszemu bliźniemu w zaspokajaniu potrzeb jego ciała i duszy i na podstawie których będziemy sądzeni: karmienie, nawiedzanie, pocieszanie, pouczanie. Dlatego pragnąłem, “aby chrześcijanie zastanowili się podczas Jubileuszu nad uczynkami miłosierdzia względem ciała i względem duszy. Będzie to sposób na obudzenie naszego sumienia, często uśpionego w obliczu dramatu ubóstwa, a także na wchodzenie coraz głębiej w serce Ewangelii, gdzie ubodzy są uprzywilejowani przez Boże miłosierdzie” (“Misericordiae vultus”, 15). Bowiem to w człowieku ubogim ciało Chrystusa “staje się znów widoczne w umęczonych, poranionych, ubiczowanych, niedożywionych, uciekinierach…, abyśmy mogli Go rozpoznać, dotknąć i troskliwie Mu pomóc” (tamże). Jest niebywała i skandaliczna tajemnica przedłużającego się w dziejach cierpienia niewinnego Baranka, krzaku gorejącego bezinteresowną miłością, przed którym można tylko, jak Mojżesz, zdjąć z nóg sandały (por. Wj 3, 5); a tym bardziej, gdy ubogim jest brat lub siostra w Chrystusie, cierpiący z powodu swojej wiary.
W obliczu tej miłości potężnej jak śmierć (por. Pnp 8, 6) najnędzniejszym ubogim jest ten, kto nie chce przyznać, że nim jest. Wydaje mu się, że jest bogaty, a w rzeczywistości jest najuboższy z ubogich. A to dlatego, że jest niewolnikiem grzechu, który każe mu używać swego bogactwa i władzy nie po to, by służyć Bogu i bliźnim, ale by zagłuszyć w sobie głęboką świadomość, że i on w rzeczywistości jest tylko ubogim żebrakiem. Im większym bogactwem i władzą dysponuje, tym większe może się stać jego kłamliwe zaślepienie. Dochodzi do tego, że nie chce nawet widzieć ubogiego Łazarza, żebrzącego u drzwi jego domu (por. Łk 16, 20-21), który jest figurą Chrystusa żebrzącego w ubogich o nasze nawrócenie. Łazarz stanowi możliwość nawrócenia, którą Chrystus nam daje, a której być może nie widzimy. Temu zaślepieniu towarzyszy pełne pychy delirium wszechmocy, w którym rozlegają się złowieszczo szatańskie słowa: “będziecie jak Bóg” (Rdz 3, 5), będące źródłem każdego grzechu. To delirium może przyjąć formę społeczną i polityczną, jak pokazały systemy totalitarne XX w. i jak pokazują dzisiaj ideologie promujące jedyną słuszną myśl oraz techno-naukę, dążące do tego, by Bóg stał się nieistotny, a człowiek został sprowadzony do masy, którą można posługiwać się w sposób instrumentalny. Obecnie mogą to pokazywać także struktury grzechu związane z modelem fałszywego rozwoju, opartego na kulcie pieniądza, który zobojętnia na los ubogich bogatsze osoby i społeczeństwa, które zamykają przed nimi drzwi, odmawiając nawet ich zobaczenia.
Dla wszystkich zatem Wielki Post w tym Roku Jubileuszowym jest sprzyjającym czasem, by wreszcie móc wyjść z wyobcowania poprzez słuchanie Słowa Bożego oraz uczynki miłosierdzia. Poprzez uczynki względem ciała dotykamy ciała Chrystusa w braciach i siostrach, którzy potrzebują, by ich nakarmić, odziać, przyjąć do domu i nawiedzić, a poprzez uczynki duchowe – dawanie rad, pouczanie, darowanie uraz, upominanie i modlitwę, obcujemy bardziej bezpośrednio z naszą własną grzesznością. Z tego powodu uczynków względem ciała i względem ducha nigdy nie należy od siebie oddzielać. Bowiem właśnie wtedy, gdy dotyka w ubogim człowieku ciała Chrystusa Ukrzyżowanego, grzesznik może otrzymać w darze uświadomienie sobie, że on sam jest biednym żebrakiem. Na tej drodze także “pyszniący się”, “władcy”, “bogacze”, o których mówi Magnificat, mają możliwość spostrzeżenia, że są niezasłużenie miłowani przez Chrystusa ukrzyżowanego, który umarł i zmartwychwstał również dla nich. Tylko ta miłość może zaspokoić pragnienie nieskończonego szczęścia i miłości, które człowiek usiłuje osiągnąć, łudząc się, że je znajdzie w kulcie wiedzy, bogactwa i władzy. Jest jednak zawsze niebezpieczeństwo, że coraz szczelniej zamykając się na Chrystusa, który w ubogich i potrzebujących wciąż puka do drzwi ich serc, pyszni, możni i bogaci skażą sami siebie na tę wieczną otchłań samotności, którą jest piekło. Dlatego dla nich i dla nas wszystkich na nowo rozbrzmiewają pełne bólu słowa Abrahama: “Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!” (Łk 16, 29). Słuchanie Słowa i wprowadzanie go w życie przygotowuje nas w najlepszy sposób do świętowania ostatecznego zwycięstwa nad grzechem i nad śmiercią zmartwychwstałego Oblubieńca, Tego, który pragnie oczyścić swą Oblubienicę, która oczekuje na Jego przybycie.
Nie zmarnujmy tego czasu Wielkiego Postu, który sprzyja nawróceniu! Prośmy o to przez macierzyńskie wstawiennictwo Dziewicy Maryi, która jako pierwsza, w obliczu wielkiego Bożego miłosierdzia, jakim Bóg Ją darmo obdarował, uniżyła się (por. Łk 1, 48) mówiąc, że jest pokorną służebnicą Pańską (por. Łk 1, 38).
Watykan, 4 października 2015 r., w święto św. Franciszka z Asyżu
http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/dokumenty/oredzia-papieskie/art,31,oredzie-papieza-franciszka-na-wielki-post.html?utm_source=deon&utm_medium=link_artykul
____________________________
Franciszek i słowa wzięte prosto z życia
Jacek Siepsiak / DEON.pl
Papież często odchodzi od napisanego tekstu i mówi tak od serca, spontanicznie. Trudno go wtedy nie słuchać. Przyciąga autentyzm. Nie teoretyzuje. Jego nauczyło życie. Nauczył go Bóg, bo nie uciekał od życia tych, do których został posłany – pisze Jacek Siepsiak SJ
Papież w Ciudad Juárez: więzienie to obraz naszego społeczeństwa
KAI / pk
Miłosierdzie Boże przypomina nam, że więzienia są oznaką tego, jacy jesteśmy jako społeczeństwo, są oznaką w wielu przypadkach przemilczeń i zaniedbań, które sprowokowały kulturę odrzucenia – powiedział Franciszek podczas dzisiejszej wizyty w więzieniu CeReSo n.3 w Ciudad Juárez w Meksyku.
– Poznaliście siłę bólu i grzechu, nie zapominajcie, że macie także do dyspozycji siłę zmartwychwstania, siłę miłosierdzia Bożego, które wszystko czyni nowym – zaznaczył papież.
Przeczytaj pełen tekst papieskiego przemówienia.
Franciszek powiedział, że jego wizyta wpisuje się w obchody Jubileuszu Miłosierdzia i podkreślił, że nie ma miejsca, do którego miłosierdzie Boże nie może dotrzeć, nie ma takiej przestrzeni ani osoby, której nie może ono dotknąć.
Franciszek zwrócił uwagę na konieczność przerwania błędnego koła przemocy i przestępczości. W kontekście miłosierdzia przypomniał, że więzienia są oznaką tego, jacy jesteśmy jako społeczeństwo, są oznaką w wielu przypadkach przemilczeń i zaniedbań, które sprowokowały kulturę odrzucenia. – Są oznaką kultury, która przestała stawiać na życie; społeczeństwa, które porzuciło swe dzieci – zaznaczył Ojciec Święty.
Zwrócił uwagę, że reintegracja do społeczeństwa nie zaczyna się w więziennych murach, ale na ulicach miasta. – Reintegracja, czyli resocjalizacja zaczyna się od tworzenia systemu, który moglibyśmy nazwać systemem zdrowia społecznego, to znaczy społeczeństwem, które próbuje nie wywoływać choroby, dokonując skażenia relacji w dzielnicy, w szkołach, na placach, na ulicach, w domostwach, w całej przestrzeni społecznej – powiedział papież.
Franciszek zwrócił uwagę, że niekiedy ma się wrażenie, że więzienia stawiają sobie za cel bardziej postawienie ludzi w sytuacji dalszego popełniania przestępstw, aniżeli krzewienia procesów resocjalizacji, pozwalających wsłuchiwać się w problemy społeczne, psychologiczne i rodzinne, które doprowadziły daną osobę do określonej postawy. – Problemu bezpieczeństwa nie rozwiązuje się wyłącznie przez wtrącanie do więzień, ale jest on wołaniem o interwencję, aby stawić czoła podejmując przyczyny strukturalne i kulturowe braku bezpieczeństwa, które dotykają całej tkanki społecznej – powiedział papież.
Franciszek przypomniał, że miłosierdzie jest nakazem moralnym dla całego społeczeństwa. – W zdolności społeczeństwa, by włączyć swych ubogich, chorych lub więźniów tkwi możliwość, by mogli oni uzdrowić swe rany i budować dobre współżycie – zaznaczył papież i przypomniał, że ponowne włączenie społeczne zaczyna się od posłania wszystkich naszych dzieci do szkół oraz od godnej pracy dla ich rodzin, tworząc publiczne przestrzenie rozrywki i wypoczynku, umacniając instytucje udziału w życiu obywatelskim, opiekę zdrowotną, dostęp do podstawowych usług i tak dalej, by wymienić tylko niektóre środki.
Franciszek przestrzegł, aby nie pozostawać więźniami przeszłości i zachęcił więźniów aby uwierzyli w siłę miłosierdzia Bożego i walczyli o odwrócenie tych sytuacji, które rodzą dalsze wykluczenie. – Rozmawiajcie ze swoimi bliskimi, opowiadajcie im o swoich doświadczeniach, pomagajcie powstrzymać koło przemocy i wykluczenia. Ten, kto wycierpiał największy ból i o którym moglibyśmy powiedzieć, że “doświadczył piekła”, może stać się prorokiem w społeczeństwie. Pracujcie, aby to społeczeństwo, które wykorzystuje i odrzuca, zaprzestało zbierania swego żniwa – zachęcał Franciszek.
Papież podziękował wszystkim pracownikom więzienia, kapelanom, osobom konsekrowanym i świeckim, którzy “poświęcają się, aby podtrzymać w więzieniu żywą nadzieję Ewangelii Miłosierdzia”.
Na zakończenie papież wraz ze zgromadzonymi odmówili w ciszy modlitwę aby “Bóg pomógł wszystkim uwierzyć w Jego miłosierdzie“.
http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3976,papiez-w-ciudad-jurez-wiezienie-to-obraz-naszego-spoleczenstwa.html
___________________________
Papież: Bóg rozliczy ciemiężycieli naszych czasów
PAP / pk
Podczas spotkania ze światem pracy w mieście Ciudad Juarez w Meksyku, przy granicy z USA, papież Franciszek powiedział w środę, że “Bóg rozliczy ciemiężycieli naszych czasów”. Apelował, by nie zostawiać Meksyku w szponach korupcji i przemocy.
Zwracając się do pracodawców i pracowników stanu Chihuahua Franciszek mówił: “Niestety czasy, w których żyjemy, narzuciły paradygmat użyteczności ekonomicznej jako zasadę relacji międzyludzkich”.
– Dominująca mentalność broni zasady największych zysków, za wszelką cenę i osiąganych natychmiast – dodał papież. To zaś jego zdaniem “prowadzi do utraty etycznego wymiaru firm, ale również do zapominania o tym, iż najlepsza inwestycja, jaką można zrobić, to ta w ludzi, w osoby, w ich rodziny, w tworzenie szans”.
Dominuje jednak – mówił papież – mentalność, zgodnie z którą “przepływ pracowników jest na służbie przepływu kapitału, co w wielu przypadkach prowadzi do ich wyzysku, jakby byli oni przedmiotami, które wyrzuca się po użyciu”.
Franciszek zachęcił do refleksji nad tym, co Meksyk chce zostawić następnym pokoleniom. Pytał: “Czy chce zostawić wspomnienie wyzysku, nieodpowiednich zarobków, molestowania w pracy? A może woli zostawić pamięć godnej pracy, przyzwoitego dachu nad głową i ziemi do uprawy?”.
– W jakiej kulturze chcemy, aby urodzili się ci, którzy przyjdą po nas? Jaką atmosferą będą oddychać? Powietrzem skażonym przez korupcję, przemoc, brak bezpieczeństwa i nieufność, czy przeciwnie – powietrzem zdolnym do tworzenia alternatyw, odnowy, zmian? – dopytywał Franciszek.
Wskazywał, że najgorsze, co można zrobić, to pozostawić kraj naznaczony przez “korupcję, brutalność, brak równości”. – Równie złe – dodał – jest pozwalanie na to, aby świat nacechowany rywalizacją decydował o losie ludzi.
Papież apelował o to, aby nie podporządkowywać dobra wspólnego zyskom i kapitałowi, gdyż to prowadzi do wykluczenia.
– Zarobki i kapitał nie są dobrami stojącymi ponad człowiekiem, ale są na służbie dobra wspólnego – wskazywał Franciszek.
http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3977,papiez-bog-rozliczy-ciemiezycieli-naszych-czasow.html
______________________________
“Budujcie Meksyk na miarę przyszłych pokoleń”
KAI / ml
Do budowania Meksyku, na który zasługują przyszłe pokolenia, w którym nie ma osób pierwszej, drugiej czy czwartej kategorii, ale jest jeden Meksyk, który umie rozpoznać w innym godność dziecka Bożego – zachęcał Franciszek podczas spotkania 17 lutego ze światem pracy w kolegium Bachilleres stanu Chihuahua w Ciudad Juárez.
“Papież nie jest narzędziem polityki meksykańskiej”
KAI / pk
Papież Franciszek nie jest narzędziem polityki Meksyku, a o plagach nękających ten kraj mówi jako duszpasterz. Zapewnił o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi SI.
Wyjaśnił, że moralne i polityczne przesłania Franciszka są “bardzo mocne” i powinny przekładać się na konkrety bezpieczeństwa, sprawiedliwości i niewykluczania kogokolwiek ze społeczeństwa.
Rzecznik watykański wyraził zdziwienie niedawną wypowiedzią kandydata na prezydenta USA Donalda Trumpa, jakoby papież nie znał rzeczywistości amerykańskiej, zwłaszcza w sprawach migracji. Franciszek zawsze mówi o problemach migracji i o spoczywającym na nas obowiązku szukania rozwiązania ich – przypomniał włoski jezuita. Wyjaśnił, że chodzi o to, aby w sposób humanitarny przyjmować tych, którzy przybywają z innych krajów w poszukiwaniu lepszego życia, godności i pokoju.
– Problemy, o których wielokrotnie mówił Ojciec Święty, dotyczą migracji, przemytu narkotyków, przemocy, korupcji, marginalizacji ludności tubylczej, bezrobocia, zwłaszcza wśród młodzieży – tłumaczył dalej ks. Lombardi. Dodał, że papież podejmuje te plagi Meksyku jako duszpasterz z pozycji duchowych i religijnych, jednocześnie ze świadomością, że nie ma gotowych rozwiązań tych spraw.
Sądzę, że motto wybrane przez papieża dla jego podróży do Meksyku: “Misjonarze miłosierdzia i pokoju” łączy się doskonale z tym, co on robi, gdyż jest to naprawdę wielka posługa duchowa, duszpasterska i kapłańska – podkreślił dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,25077,papiez-nie-jest-narzedziem-polityki-meksykanskiej.html
___________________________
Film “Cierń Boga” wkrótce w kinach i kościołach
KAI / jm
“To pierwszy film o Chrystusie widzianym oczami apostołów” – mówi o filmie “Cierń Boga” Michał Konrat, dystrybutor najnowszego obrazu o Jezusie z Nazaretu, którego polska premiera odbędzie się 19 lutego.
Wyjątkowo film będzie można obejrzeć nie tylko w kinach, ale i w parafiach, które uzyskają odpowiednią licencję. Patronem medialnym jest Katolicka Agencja Informacyjna.
– Film pokazywany był w Hiszpanii w ubiegłym roku, również w Wielkim Poście – wyjaśnia dystrybutor, wskazując, że hiszpańskie doświadczenia pozwalają twierdzić, że dobrze pomoże on wejść osobom wierzącym w atmosferę przedświątecznego wyciszenia i refleksji.
Michał Kondrat podkreśla, że choć sam temat jest widzom dobrze znany, to ciekawe i innowacyjne w tym obrazie jest spojrzenie na Jezusa Chrystusa oczami samych apostołów.
Akcja filmu zaczyna się trzy lata przed śmiercią Jezusa od powołania poszczególnych uczniów i prowadzi przez biblijną opowieść do spotkania Zmartwychwstałego z apostołami w wieczerniku. – To film, który ukazuje Chrystusa jako człowieka podobnego do innych ludzi. Ukazuje też słabości i ułomności uczniów, którzy w końcu dostrzegają w nim Mesjasza” – wyjaśnia dystrybutor.
Obraz hiszpańskiego reżysera i producenta filmów i programów telewizyjnych, Óscara Parra de Carrizosy jest też interesującą podróżą w przeszłość do Izraela z I w przed Chr. Dzięki współpracy z Hiszpańskim Instytutem Biblijnym, w oparciu o najnowsze badania archeologiczne na ekranie zobaczyć możemy zobaczyć nieznany dotąd Bliski Wschód z przełomu wieków.
Wszystkie zwyczaje, naczynia i pomieszczenia precyzyjnie odzwierciedlają te z czasów Chrystusa. Piękne sceny, kręcone nad Jeziorem Tyberiadzkim, w Jerozolimie czy w biblijnym Kafarnaum, towarzyszą głębokim dialogom wybranym z najlepszych tłumaczeń Ewangelii.
“Cierń Boga” to poruszająca opowieść, która przedstawia nowy punkt widzenia wydarzeń sprzed dwóch tysięcy lat. Moment ukrzyżowania sfilmowany jest w taki sposób, że odzwierciedla najnowsze odkrycia medycyny sądowej, dotyczące egzekucji dokonanej w tak bestialski sposób.
Film, który tematyką wpisuje się w przeżywaną w Kościele w wielkim poście tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa będzie można oglądać we wszystkich kinach studyjnych w Polsce. Specjalne pokazy dla grup zorganizowanych będzie też można zamawiać w multipleksach Cinema City, Multikino i Helios.
Polski dystrybutor zaproponował też innowacyjne rozwiązanie emisji filmu dla mieszkańców miejscowości, w których dostęp do kin jest utrudniony. – Już dwa tygodnie po premierze, po wcześniejszym wykupieniu licencji, pokazy specjalne będą mogły organizować również parafie – wyjaśnia Michał Kondrat z Kondrat Media.
Film “Cierń Boga” w reż. Óscara Parra de Carrizosy wejdzie do kin 16 lutego. 8 lutego w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski odbędzie się spotkanie prasowe omawiające nową formułę dystrybucji filmu dla parafii oraz towarzyszące mu inicjatywy katechetyczne. Dystrybutorem filmu jest Kondrat Media, a patronem medialnym Katolicka Agencja Informacyjna.
pkosiaty 22:46:40 | 2016-02-17
Polecam seans 19.02.2016 r. – piątek o godz. 18.00 w kinie Bajka w Błoniu k/W-wy. Udało nam się zebrać grupę i mamy cenę 12 zł za bilet. Jeżeli chcesz do nas dołączyć, by kupić taniej – napisz pilnie na: pkosiaty@wp.pl Podam Ci nieodpłatnie hasło do tańszego zakupu. Nie mogłem go podać tutaj – bo muszę wiedzieć ile osób przyjdzie. Serdecznie zapraszam – NBPJCh! Piotr :-)
CIERŃ BOGA – recenzja agencji ROME REPORTS z Watykanu
Agencja ROME REPORTS, której główną działalnością jest obsługa medialna papieża, jego pielgrzymek i współpraca z Watykanem.
________________________________
Michał Kondrat zaprasza na film “Pilecki”
_______________________________
Szatan zaczął machać ogonem
Wojciech Żmudziński SJ
Szatan zaczął machać ogonem lęku i niewiedzy, złości i agresji. I przykro to stwierdzić, ale nasza Ojczyzna daje się coraz bardziej wciągać w spiralę nienawiści.
“Niechęć wobec obcych jest nie do pogodzenia z miłością bliźniego” – przypomina kardynał Stanisław Dziwisz. Gdy brakuje nam życzliwości wobec osób uciekających przed pożogą wojny, to diabeł a nie Pan Bóg się cieszy. Tym bardziej, że jako Polacy mamy dług do spłacenia. Niejeden kraj otworzył przed nami granice, gdy szukaliśmy schronienia i godnego życia.
“Dlaczego tylko sami młodzi mężczyźni, jak widzę w mediach, uciekają do Europy? – pyta mnie jedna z uczestniczek spotkania biblijnego. “Czy nie powinni zostać i bronić ojczyzny?”
Problem w tym, że nie jest to takie proste. Nie tylko jednej stronie konfliktu wydaje się, że walczy dla dobra ojczyzny. A dlaczego silni, zdolni, znający języki młodzi mężczyźni wiodą prym w migracyjnym kryzysie? Otóż liczne rodziny zbierają pieniądze, by wysłać tego, który sobie poradzi ze znalezieniem pracy i jak najszybciej ściągnie pozostałych członków rodziny w bezpieczne miejsce.
To konkretna odpowiedź na podejrzliwość rozdmuchiwaną przez niektóre media. Niestety rzadko to wyjaśnienie przebija się przez ksenofobiczny lęk. Nie chcemy również dostrzec uciekających tysięcy kobiet i dzieci, których nie było gdzie zostawić. Zdesperowani, a tym samym nieufni, skażeni wojną, pukają do naszych drzwi.
Mój przyjaciel, jezuita pracujący w Syrii, mówił na spotkaniu w Białymstoku, że przekonał kuzyna, by nie wyjeżdżał do Europy. Na drugi dzień jego ukochany kuzyn został zastrzelony. To nie takie proste, gdy ktoś musi wybierać między śmiercią, a ucieczką. Ojciec Franz, przełożony jezuitów w Homs (Syria), zdecydował się pozostać z wiernymi.
Mija rok od jego śmierci. Ale nie tylko chrześcijanie giną. Także alawici, Kurdowie, muzułmanie. Tracą wszystko i są brutalnie mordowani. Cierpienie upokorzonego człowieka, bez względu na to, jaką religię wyznaje i do jakiej partii politycznej należy, czy grzeszy więcej czy mniej, woła do Boga nie mniej niż krew niewinnych.
Pilnie potrzebna jest edukacja społeczeństwa, które nic nie wie o kulturze migrantów przybywających do Europy. Gdy czegoś nie znamy, bardziej się boimy. Kościół powinien zmobilizować katolickich nauczycieli, a przede wszystkim katechetów, by dawali przykład ewangelicznej życzliwości wobec uchodźców, by zapraszali ich na lekcje religii, by mówili z troską o różnicach kulturowych. Co przeciętny Polak wie o chrześcijanach na Bliskim Wschodzie? Niewiele.
Mój syryjski współbrat był wielokrotnie pytany o to, czy ludzie nie boją się przychodzić na mszę. “A dlaczego maja się bać?” – odpowiada. “W Kościele znajdują schronienie i nadzieję”. A zapytany, jak wygląda msza w zburzonym mieście, odpowiada: “Bardzo podobnie jak u was, z tym, że u nas jest więcej ludzi w kościele i gdy spadają bomby, głośniej śpiewamy”. Zburzony kościół, który udało mu się z wiernymi odbudować, na drugi dzień po ukończeniu rekonstrukcji, znowu został trafiony bombą.
“Niech zostaną w Syrii!” – wołają polscy nacjonaliści, a rząd deklaruje wysłanie pieniędzy, by odbudowywali, to co już raz odbudowane znowu legło w gruzach. Na jak długo?
Szatan zaczął mieszać nam w głowach i podpowiadać katolicyzm bez Ewangelii. Kardynał Christoph Schönborn, w jednym z wywiadów, przypomina nam o Sądzie Ostatecznym, na którym Chrystus zapyta każdego z nas o przybyszów. Co wtedy odpowiemy? “Czyż jestem stróżem kogoś obcego? Przecież troszczyłem się o siebie, o swoją rodzinę i tradycję. Czyż to nie wystarczy?” Będzie nam bardzo wstyd, że nie rozpoznaliśmy Chrystusa.
Prorocze słowa, jakie wypowiedział austriacki kardynał pod adresem “zaślepionych haniebną propagandą”, pod naszym adresem, musimy wziąć sobie do serca i zrobić porządny rachunek sumienia: “To skandal – mówi kardynał – a odwoływanie się do chrześcijańskich wartości jest śmieszne. (…) Co się stało? Co się z wami stało?” Czytając to, niemal spaliłem się ze wstydu. Boże dopomóż nam w przemianie serc w Świętym Roku Miłosierdzia.
Wojciech Żmudziński SJ – dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie “Być dla innych”
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2323,szatan-zaczal-machac-ogonem.html
___________________________
Kuwejt: protest przeciw budowie kościołów
KAI / kw
Duża grupa parlamentarzystów i prawników Kuwejtu gwałtownie sprzeciwiła się zapowiedzianej przez władze stolicy tego kraju zgodzie na budowę kościołów.
Muzułmański prawnik Ahmad al-Azemi zapowiedział zgłoszenie inicjatywy deputowanych, przeciwstawiającej się tym planom, które – jak zaznaczył – “jest sprzeczne z szariatem” [prawem muzułmańskim].
Przeciwnicy budowy nowych świątyń chrześcijańskich powołują się zresztą nie tylko na prawo koraniczne, ale także na konstytucję kraju, stanowiącą, iż w Kuwejcie islam jest religią oficjalną i źródłem ustawodawstwa.
W tej sytuacji wszyscy naukowcy i znawcy prawa islamskiego będą zgodni co do tego, że na Półwyspie Arabskim nie wolno wznosić żadnego niemuzułmańskiego obiektu kultowego – uważa al-Azemi i jego zwolennicy.
W ubiegłym tygodniu dyrektor generalny władz Miasta Kuwejtu Ahmad al-Manfuhi oświadczył na łamach miejscowych mediów, że wyrażono zgodę na budowę nowych kościołów. Tymczasem po wspomnianych protestach kierownik miejskiego wydziału technicznego Fahd al-Sane dał do zrozumienia, że dotychczas nie otrzymał żadnych informacji na temat przydzielenia działek pod budowę kościołów.
Sprawa budowy świątyń chrześcijańskich w Kuwejcie i w ogóle na całym Półwyspie Arabskim ciągnie się od wielu lat. Na przykład w latach 2012 i 2013 miejscowi parlamentarzyści sprzeciwili się kategorycznie wszelkim planom w tym zakresie, a wielki mufti Arabii Saudyjskiej wezwał nawet do zburzenia tych kościołów, które tam już istnieją.
Gdy w lutym 2013 władca Bahrajnu wydał zezwolenie na wzniesienie tam katedry katolickiej, wywołało to gwałtowne sprzeciwy miejscowych muzułmanów, a nawet doprowadziło do napięć w stosunkach tego kraju z niektórymi innymi państwami tego regionu, łącznie z Iranem.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,24844,kuwejt-protest-przeciw-budowie-kosciolow.html
__________________________________
Frustracja egzystencjalna, cierpienie i choroba
Uwe Böschemeyer / slo
“Nie wszystko, co mieni się chorobą, jest rzeczywiście chorobą”, powiedział niedawno ktoś, kto ma bogate doświadczenie w dziedzinie zaburzeń psychicznych. Chciał przez to powiedzieć: Nie wszystkie formy wyrazu cierpienia czy przygnębienia są depresjami w sensie klinicznym.
Istnieją również formy przygnębienia i smutku, które trzeba nazwać “ludzkimi” – wtedy mianowicie, kiedy są one bezpośrednim, odczuwalnym wyrazem życiowej melancholii, kiedy zatem pojawiają się pytania o wartość, sens i oparcie, które należą do najważniejszych pytań w życiu.
Dlatego najwyższy czas postawić sobie pytanie, czy znaczną część coraz częściej występujących “depresji” należy istotnie kwalifikować jako chorobę, czy niejednemu cierpiącemu nie odbiera się tego, co najlepsze, uznając błędnie jego wewnętrzny mrok za objaw patologiczny. Oczywiście, granica między depresją o charakterze chorobowym a cierpieniem “ludzkim” jest bardzo wąska. Gdyby jednak na odmienne przyczyny i podłoże obu tych postaci cierpienia zwrócono większą niż dotychczas uwagę, poszukano by też odmiennych dróg rozwiązania.
W wielu przypadkach jednak “to, co mieni się chorobą, jest rzeczywiście chorobą”. Zastanowił mnie artykuł w “Die Zeit”10, w którym dziennikarz i lekarz Werner Bartens zwraca uwagę na dwa zjawiska:
- Z jednej strony ludzie są coraz zdrowsi, tak że stan zdrowotny ludzkiej populacji jest bardziej zadowalający niż kiedykolwiek dotąd, a przeciętna długość życia nieustannie wzrasta.
- Z drugiej strony co drugi pacjent cierpi na choroby, których nie można wytłumaczyć przyczyną organiczną ani infekcyjną, ani biochemiczną, jak na przykład alergie, syndromy wyczerpania, szumy uszne, zespół jelita drażliwego, bóle we wszystkich mięśniach i stawach, ból głowy, duszność, gwałtowne bicie serca, problemy z kręgosłupem itd.
Wniosek autora jest taki: “Wraz ze zmianą obrazów choroby wzrastają też oczekiwania pod adresem medycyny. Jednocześnie zmniejsza się gotowość do tego, by spostrzegać cierpienie i różne dolegliwości jako element egzystencji (podkreślenie autora). A przecież recepty na wszechstronną beztroskę nigdy nie uzyskamy. Nawet gdybyśmy pewnego dnia mieli całkowicie rozszyfrować genetyczne podstawy życia”.
Czy może być tak, że występowaniu znacznej części zaburzeń i chorób, których przyczyny nie daje się znaleźć, sprzyja frustracja egzystencjalna? Brak sensu dotyka wszak istoty człowieka, a tym samym jego całości. Przecież gdyby nawet pojawianie się owych zjawisk patologicznych nie miało nic wspólnego z frustracją egzystencjalną, to niewątpliwie człowiek mający poczucie sensu znacznie lepiej może sobie radzić z owymi dolegliwościami niż osoba sfrustrowana.
Więcej w książce: Co jest ważne. Wartości w twoim życiu – Uwe Böschemeyer
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/depresja/art,107,frustracja-egzystencjalna-cierpienie-i-choroba.html
__________________________
Dlaczego ludzie nienawidzą siebie?
Głęboko zakorzeniony w nas instynkt życia trzeba odróżnić od miłości do własnego życia. O ile sam instynkt jest naturalnym wyposażeniem wpisanym w ludzkie geny, o tyle miłości do własnego życia musimy się dopiero nauczyć. Nienawidzi swego życia ten, kto nie nauczył się kochać samego siebie. Tam, gdzie brakuje miłości, wdziera się nienawiść. Nienawiść do siebie jest bezpośrednią konsekwencją braku miłości.
Dlaczego ludzie nienawidzą siebie?
Ponieważ nie czują się kochani ani przez ludzi, ani przez Boga. Aby pokochać siebie, trzeba najpierw doświadczyć miłość innych. Jak niemowlę nie jest w stanie samo nakarmić siebie, tak człowiek – także dorosły – nie jest w stanie sam siebie obdarzyć miłością. Pokochać siebie może jedynie ten, kto otworzył się na miłość i czuje się w pełni kochany. Nienawidzi zaś swego życia ten, kto czuje się odrzucony, poniżony, znienawidzony przez innych. Nasz stosunek do własnego życia jest w pewnym sensie odbiciem naszego doświadczenia miłości innych: Boga i ludzi.
Aby wyleczyć się z nienawiści do życia, potrzebujemy zarówno miłości Boga, jak i ludzi. Człowiek nie jest w stanie ofiarować bliźniemu takiej miłości, którą może dać mu jedynie Bóg, ale i Bóg nie może dać człowiekowi tego, co daje mu bliźni. Stwórca bez pomocy człowieka, matki nie nakarmi niemowlęcia, nie jest w stanie go pielęgnować, nauczyć ludzkiej mowy. On, Wszechmogący, zawarł przymierze z człowiekiem i tylko z jego pomocą może kochać człowieka. Dla naszych bliźnich jesteśmy twarzą Boga, Jego rękami, nogami, uszami, ustani, Jego ciałem. Kiedy matka odrzuci własne dziecko, Bóg w swojej miłości do niego staje się bezradny, niemocny, bezręki, beznogi, “bezustny”. Może jedynie cierpieć z cierpiącym dzieckiem i umierać razem z nim.
Dlaczego ludzie nienawidzą siebie?
Ponieważ zbyt wiele mówią o dawaniu miłości innym, a rzadziej (lub wcale) o pokornym przyjmowaniu miłości Boga i ludzi. Dawać miłość innym może jedynie ten, kto ją przyjmuje. Kto nie przyjmuje miłości, jest do niej niezdolny. Człowiek nie jest źródłem miłości. Jezus powiedział, że bez Niego nie możemy nic uczynić. Jak więc bez Niego moglibyśmy pokochać siebie? Usiłowanie dawania miłości innym, jeżeli nie jest poprzedzone przyjmowaniem miłości, rodzi wypalenie, którego przejawem jest między innymi niechęć i nienawiść do własnego życia.
Gdy nie czujemy się kochani przez Boga i ludzi, usiłujemy sami zarabiać na miłość do siebie. Stawiamy sobie zbyt ambitne wymagania, aby zabłysnąć w oczach innych i tak przekonać samych siebie, że zasługujemy na miłości. Spełnienie własnych wygórowanych wymagań stawiamy sobie jako warunek miłości siebie. A ponieważ nie możemy ich spełnić, cały nasz wysiłek kończy się frustracją.
Nic tak nie pogłębia nienawiści do siebie, jak zawiedzione, chore ambicje. Pogarda do siebie jest jedynie przedłużeniem sfrustrowanej pogoni za własną wielkością. Aby wyleczyć się z nienawiści do siebie, trzeba nam zrezygnować najpierw z pysznego serca i wyniosłych oczu, które gonią za własną wielkością, a następnie w postawie bezradnego niemowlęcia otworzyć się na miłość Boga i człowieka (por. Ps 131). Jeżeli nie staniemy się jak dzieci, nie wyleczymy się z nienawiści do siebie, nie pokochamy swego życia, nie wejdziemy do królestwa miłości.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,379,dlaczego-ludzie-nienawidza-siebie.html
____________________________
Aby nas bolało cierpienie innych
Józef Augustyn SJ / Wyd. WAM
Lektura medytacji zebranych w tomie Aby nas bolało cierpienie innych z pewnością nie pozwala pozostać czytelnikowi obojętnym.
Zbrodnicze żarciki Stalina
Rocznica wielkiego głodu na Ukrainie
Czekamy na film o sowieckich łagrach
(fragment rozważań)
Wstęp ….. 5
Komunizm i jego konsekwencje ….. 9
Zbrodnicze żarciki Stalina ….. 11
Rocznica wielkiego głodu na Ukrainie ….. 14
Człowieczeństwo w męce białego piekła ….. 17
Czekamy na film o sowieckich łagrach ….. 20
Rosjanie zaczynają przyznawać się do sowieckich
zbrodni ….. 23
Archipelag Gułag Sołżenicyna w rosyjskiej szkole ….. 26
Piękna książka Grossmana o człowieczeństwie ….. 29
Eliminowanie niższych klas społecznych ….. 32
Gdyby tu była moja mama ….. 35
Wspomnienia syna polskich zesłańców na Syberię ….. 37
Młodzież europejska wczoraj i dzisiaj ….. 40
Nazizm i jego zbrodnie ….. 43
Krwawią rany zadane przez Hitlerjugend ….. 45
Wspomnienia z piekła Charlotte Delbo ….. 48
Wigilia w obozie koncentracyjnym w Dachau ….. 51
Holokaust ołpińskich Żydów ….. 54
Żyją obok masowych grobów żydowskich ….. 57
Fascynacja trupimi czaszkami ….. 60
Wizyta w Auschwitz po trzydziestu latach ….. 63
Marylko, gdybyśmy byli w posiadaniu cyjanku… ….. 66
Piekło Powstania Warszawskiego ….. 69
Dwa niemieckie sumienia w Powstaniu
Warszawskim ….. 72
Szukanie odpowiedzialnych za Holokaust ….. 75
Humor i żarty w koszmarnych czasach ….. 77
Cywilizacja i jej kultura ….. 81
Pycha i arogancja największych bogaczy ….. 83
Zbrodnie i pochówek mordowanych ….. 86
Szczyt chciwości Hollywood ….. 89
Codziennie umiera z głodu 25 tysięcy osób ….. 92
Dzieci – żołnierze na wojnie ….. 95
Demon ludobójstwa krąży nad ludzkością ….. 98
Historia antysemityzmu Léona Poliakova ….. 101
Bp Williamson na temat Holokaustu ….. 104
Oddzielić politykę od religii ….. 107
Dialog międzyreligijny jest trudny ….. 110
Kolejna wojna w Strefie Gazy ….. 112
Uczniowska zbrodnia w szwedzkiej szkole ….. 115
Zamordował w szkole dziesięć osób ….. 118
O mrocznych ludzkich żądzach ….. 121
Strzeżcie waszych rodzin przed pornografią ….. 124
Seks, władza i pieniądze ….. 127
Niemoralne przywileje świata kultury i polityki ….. 130
Współczesna moda na ateizm ….. 133
Internetowy pseudonim nie może być kominiarką ….. 135
Homo homini frater ….. 138
Biesy Dostojewskiego na krakowskich scenach ….. 140
Esther Vilar: Starość jest piękna ….. 143
Abraham J. Heschel: Modlitwa królową przykazań ….. 146
Izaak Cylkow – hebrajski Jakub Wujek ….. 149
Konfrontacja ze śmiercią ….. 152
Domosławskiego Kapuściński non-fiction ….. 155
Pamięci Henryka Halkowskiego ….. 158
Najlepszy koncert rapera Pei ….. 161
Nasze polskie podwórko ….. 165
Jeden dzień miejskiego żebraka ….. 167
Potestas corrumpit – władza psuje ….. 170
Przełożony bogiem nie jest ….. 173
O Klechistanie i potrzebie milczenia ….. 176
Przekonań moralnych nie zostawia się w przedpokoju ….. 178
Kiedy Kościół przeżywa trudności… ….. 181
Tragedia pod Smoleńskiem ….. 184
Rób, co chcesz, ale pamiętaj o śmierci ….. 187
Śmierć orędowniczką zgody i pojednania ….. 190
Tej śmierci nie możemy zmarnować ….. 193
Szanujmy ludzi, póki jeszcze żyją ….. 196
Pojednanie polsko-rosyjskie ….. 199
Pochówek prezydenta Kaczyńskiego na Wawelu ….. 201
Nie ma odpowiedzialności zbiorowej za zbrodnie ….. 204
Wakacyjna lektura ….. 207
Nasze rodziny ….. 209
Człowiek nie jest własnym stwórcą ….. 211
Goniłeś mnie, ojcze, w moich snach ….. 214
W głowach mają wykreowane obrazy rodziny ….. 217
Docenią przekazaną im wiarę w życiu dorosłym ….. 220
Czcij ojca i matkę swoją ….. 223
Nietoksyczni rodzice ….. 225
Nie jesteś moim bogiem i nie będziesz mnie krzywdził ….. 228
Wakacyjne przyjaźnie ….. 231
Pierwszy dzień wiosny ….. 234
Flickr (cc)
Życie pełne miłości i cierpienia
Życie Maryi było wypełnione miłością i ludzkim cierpieniem. Jednak, poza jedną wymówką w jerozolimskiej Świątyni, z Jej ust nie padły słowa skargi, żalów czy pretensji. Wszystkie trudne sprawy przechowywała w swoim sercu, rozważała i kontemplowała.
W Maghdouche w pobliżu biblijnego Sydonu znajduje się znane libańskie sanktuarium maryjne. Tradycja mówi, że gdy Jezus przybył w te okolice, wraz z innymi kobietami towarzyszyła Mu Maryja. Sydon był miastem kananejskim, pogańskim, zamkniętym dla kobiet Izraela. Maryja nie mogła więc iść dalej z Jezusem. Wobec tego na powrót Syna i Jego uczniów oczekiwała w grocie na modlitwie i medytacji. Grota ta stała się miejscem modlitwy pierwszych chrześcijan, a od czasów Konstantyna Wielkiego Sanktuarium Pani Czekającej. Przesłaniem sanktuarium jest hasło: „Nasza Pani czeka na nas”. Miejsce to oddaje istotę duchowego piękna Maryi. Jest Ona Matką Pięknej Miłości o wielkim sercu, oczekującą na każdego z tęsknotą i niecierpliwością u boku swego Syna, w domu Ojca.
Melania Calvat, świadek objawień Maryi w La Salette, próbuje naszkicować piękno duchowe i głębię miłości Maryi: „Najświętsza Dziewica była przepiękna i utkana z miłości; patrząc na Nią, marzyłam o tym, by stopić się z Nią w jedność. W jej stroju, tak jak i w Jej osobie wszystko tchnęło majestatem, wspaniałością, chwałą niezrównanej królowej. Wydawała się biała, niepokalana, krystaliczna, olśniewająca, niebiańska, świeża, nowa, tak jak Dziewica. Wydawało się, że słowo «miłość» wychodziło z Jej srebrnych i przeczystych warg” [1].
Relacja do Trójcy Świętej
Piękno miłości Maryi wynika z Jej relacji do Trójcy Świętej. Bóg Ojciec posłał anioła Gabriela i napełnił Maryję nadzwyczajną łaską, Duch Święty dokonał w Niej dziewiczego poczęcia, a Syn Boży zstąpił na ziemię, rodząc się z Dziewicy. Maryja została napełniona najwyższą „dawką” miłości, gdyż stykała się z nią na co dzień, co więcej – nosiła w sobie samą Miłość. Bóg wybrał Ją jako nieskalaną i czystą, zdolną odpowiedzieć na miłość do końca. W czasie Zwiastowania anioł pozdrowił Ją słowami: Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą (Łk 1, 28). Użyte tu greckie słowo chaire oznacza również: „raduj się, wesel się, bądź szczęśliwa”, natomiast kecharitomene wskazuje na zachwycające piękno dziewczyny. Pozdrowienie anioła można zatem przełożyć: „Raduj się Ty, która zostałaś uczyniona przepiękną, Ty, która jesteś uosobionym pięknem” [2]. Maryja od początku swej egzystencji jest piękna, wybrana jako pełna miłości i wdzięku w oczach Boga.
Stwórca w sposób najpełniejszy „skumulował” wszystkie boskie przymioty w Matce swego Syna. Maryja z kolei rozwijała je i żyła miłością od dziecka. Wszak była wychowana na najważniejszym przykazaniu: Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Pan jedynie. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił (Pwt 6, 4-5). Jej miłość była wzorowana na miłości Bożej. Maryja była nierozdzielnie związana z Jezusem. Żyła dla Niego i w Jego cieniu. Jej powołanie, sens życia i misja wyrażały się w oddaniu Mu całej osobowości i przestrzeni życia. W Niej w sposób szczególny dopełniły się słowa św. Pawła: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 20).
W sztuce eksponowane są szczególnie dwa aspekty duchowe Maryi wskazujące na radosne i bolesne tajemnice Jej życia. Z jednej strony przedstawia się Maryję jako Matkę o głębokim pokoju wewnętrznym, dającą swojemu Dziecku poczucie bezpieczeństwa, z drugiej – jako Matkę Boleściwą, która nie unika cierpienia, lecz je podejmuje, przeżywa i przemienia. Oba aspekty znajdują dopełnienie w tajemnicach chwalebnych. Piękno Maryi, które wyraża się w miłości, znaczyło całe Jej ziemskie życie, radości i smutki. W Nazarecie odpowiedziała Bogu całym sercem: Oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego (Łk 1, 38). Ta hojna odpowiedź miłości będzie potwierdzana przez całe życie Maryi.
Relacja Maryi z Józefem
Egzamin z miłości
Stanisław Biel SJ
Przypisy:
Aby jednak odpowiedzieć na powyższe pytanie, najpierw warto zwrócić uwagę na przyczyny, które mogą wywołać wątpliwości dotyczące sensu przystępowania do sakramentu pojednania i spowiadania się z tych samych grzechów. Jednym z istotnych powodów zdaje się tu rozumienie i wypełnianie żalu za grzechy oraz związanego z nim postanowienia poprawy, czyli nieodzownych aktów penitenta, bez których właściwie autentyczna spowiedź jest wręcz niemożliwa. Przypomina o tym również Katechizm Kościoła Katolickiego: „Wśród aktów penitenta żal za grzechy zajmuje pierwsze miejsce. Jest to ból duszy i znienawidzenie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości” (KKK 1451). A zatem, w sakramencie pojednania grzech osądzany jest z perspektywy przeszłości (żal za grzechy) i wiąże się jednocześnie z postanowieniem poprawy dotyczącym przyszłości. Dlatego przynajmniej niektórzy penitenci odnoszą wrażenie, że sam żal za grzechy jest „łatwiejszy do wypełnienia” od postanowienia poprawy, ponieważ potępienie popełnionego grzechu odnosi się do rzeczywistości przeszłej, dokonanej, której już nie można w żaden sposób zmienić. Natomiast postanowienie poprawy dotyczy przyszłości, której przecież nie da się przewidzieć.
Jak mogę obiecać Bogu, że więcej nie będę grzeszyć?
Dlatego też postanowienie przy okazji każdej spowiedzi, że nie będzie się grzeszyć, może u niektórych penitentów wzbudzać pewne wątpliwości, zwłaszcza u tych, którzy wpadli w jakiś nałóg. Pytają oni: „Jak mogę obiecać Bogu, że więcej nie będę grzeszyć, skoro nie wiem, na ile starczy mi sił, aby tę obietnicę spełnić?”. Wątpliwość dotycząca sensu przystępowania do sakramentu pokuty przy jednoczesnym popełnianiu tych samych grzechów tym bardziej się potęguje, jeśli warunki dobrej spowiedzi zostaną porównane do tych, które należy spełniać przy wyborze powołania do małżeństwa, kapłaństwa czy stanu zakonnego. Chodzi tu zwłaszcza o wewnętrzne przekonanie o słuszności podjętego wyboru. Jego potwierdzenie z jednej strony wyraża się w sposób zewnętrzny w momencie przyjmowania sakramentu małżeństwa czy kapłaństwa albo składania ślubów zakonnych, z drugiej zaś – zawsze odnosi się do przyszłości, podobnie jak postanowienie poprawy w sakramencie pojednania. Stąd w tym momencie znów pojawia się pytanie, czy osoba decydująca się na życie w stanie małżeńskim, kapłańskim czy zakonnym może obiecać Bogu, że nigdy z raz obranej drogi życiowej nie zrezygnuje? Przecież znanych jest wiele przykładów niewierności danemu wcześniej słowu. Mimo to odpowiedź Kościoła na to pytanie jest jednoznaczna. Gdyby było inaczej, nikt nie mógłby zawrzeć sakramentu małżeństwa, przyjąć święceń kapłańskich, złożyć ślubów zakonnych i wreszcie przystępować do sakramentu pojednania. A zatem, sama obietnica złożona Bogu lub wobec Boga, w tym także postanowienie poprawy w przyszłości, odzwierciedla stan woli człowieka w momencie jej składania. Z drugiej strony, w samej obietnicy zawarta jest także intencja jej dotrzymania w przyszłości. Jeśli te dwa warunki przy składaniu obietnicy są spełnione, wówczas nie ma powodu do podważania autentyczności postanowienia poprawy i sensowności samej spowiedzi.
Lęk przed spotkaniem się z kapłanem
Innym powodem, dla którego niektórzy penitenci zaczynają stronić od przystępowania do sakramentu pojednania przy skłonności do popełniania tych samych grzechów, jest lęk przed spotkaniem się z kapłanem, który już raz albo kilka razy usłyszał to samo wyznanie win. Lęk ten zdaje się dotyczyć nie tyle tych penitentów, którzy mają stałego spowiednika, ile raczej tych, którzy z powodu konieczności wyznania tych samych grzechów starają się tak dobierać spowiedników, aby ci ostatni nie zorientowali się, że penitent za każdym razem się powtarza. Takie zachowanie nie tylko związane jest z poczuciem wstydu, ale także z poważną obawą, że nawet najbardziej wyrozumiały i cierpliwy spowiednik, słuchający przy każdorazowej spowiedzi tych samych grzechów, w końcu nie wytrzyma i stwierdzi brak szczerego postanowienia poprawy, a może też i żalu za grzechy, co oznaczałoby, iż taki penitent nie mógłby otrzymać sakramentalnego rozgrzeszenia. Czy jednak faktycznie tego rodzaju obawy ze strony osób spowiadających się zawsze z tych samych grzechów są uzasadnione? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy najpierw zwrócić uwagę, iż w sakramencie pojednania spowiednik spełnia funkcję nie tylko sędziego i nauczyciela, ale także lekarza. Sam Chrystus nazywany jest przecież Lekarzem dusz i ciał. Dlatego też grzech wyznawany w sakramencie pokuty nie może być postrzegany jedynie w kategoriach prawnych, jako wykroczenie czy obraza Boga, ale winien być pojmowany także jako choroba duchowa. Wówczas grzechy często powtarzające się mogłyby odpowiadać chorobom przewlekłym, a do tzw. chorób nieuleczalnych należałoby zaliczyć zatwardziałość i dobrowolne trwanie w złu.
Grzech jako choroba duchowa
Wracając do analogii zachodzącej między grzechem a chorobą, należy zauważyć, iż słabości nie dotyczą jedynie życia duchowego, ale także zdrowia fizycznego człowieka. Jeśli bowiem ktoś od urodzenia ma słabe serce, bardziej będzie podatny na choroby sercowe niż ludzie cieszący się zdrowym sercem. Z drugiej strony, człowiek zdający sobie sprawę z wątłej kondycji swego serca może podjąć odpowiednie kroki zapobiegawcze, dzięki którym zmniejszy prawdopodobieństwo zachorowania na poważną chorobę sercową. Tego rodzaju profilaktyka ma również zastosowanie w życiu duchowym, a zwłaszcza w sakramencie pojednania, kiedy przy pomocy Bożej łaski penitent może przed spowiednikiem nazwać swoje słabości po imieniu i nieustannie poszukiwać odpowiednich środków do zapanowania nad nimi, tak aby nie stawały się okazją do popełniania wciąż tych samych grzechów.
Działanie Bożej łaski
Życie Duchowe Wiosna 50/2007
fot. Efraimstochter, cobweb
Pixabay (cc)
1. Film Cierń Boga
…film, który relacjonuje ostatnie trzy lata życia Jezusa Chrystusa widziane oczami apostołów. Jezus ukazany jest jako zwykły człowiek…
Chrystus był przecież człowiekiem. Nie wszyscy to widzą, a także był Bogiem – to jest dopełnieniem prawdy w którą nie wszyscy wierzą :-)
CIERŃ BOGA – recenzja agencji ROME REPORTS z Watykanu w następnym komentarzu, bo tutaj się nie wkleja
2. A propos artykułu ks. Wojciecha Żmudzińskiego „Szatan zaczął machać ogonem”
Autor wzmacniając tezy w nim zawarte powołuje się na Kardynała Christopha Schönborna, który swego czasu zasłynął krytyką Polski oraz wygłoszoną tezą, że „Europa potrzebuje milionów imigrantów, by podtrzymać swój styl życia”. Spotkało się to z ripostą m.in. ks. prof. Waldemara Cisło, dyrektora polskiej sekcji Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, który wyraził ubolewanie, że tak ważna osoba Kościoła mówi tym samym tonem, co Jean-Claude Juncker czy Martin Schulz. Ks. prof. Waldemar Cisło stwierdził: „Nie można się też dziwić, że ludzie obawiają się imigrantów. Podejście naszych rządów jest bardzo rozsądne: Wiemy przecież, że tylko niewielki odsetek – dane mówią o 20 proc. – przybywających do Europy imigrantów jest zarejestrowanych. Nie wiemy, kim jest większość z nich. Tymczasem mamy potwierdzone informacje, według których wytwórnie paszportów zostały przejęte przez Państwo Islamskie.”
Myślę, że zacytowaną odpowiedź można również odnieść do tez zawartych w artykule. Ks. Prof. Cisło: „Szkoda, że tak cenna postać Kościoła, tak wartościowy intelektualnie kardynał, wpisuje się w podobną narrację wobec Polski, Węgier, Czech i Słowacji. Ksiądz kardynał mówi o okazywaniu miłosierdzia naszym braciom muzułmanom. Gdyby zwrócił się o okazywanie miłosierdzia w swoim wywiadzie do takich krajów, jak Arabia Saudyjska czy Katar, to byłby bardziej wiarygodny. W przeciwnym wypadku będziemy troszczyć się o okazywanie solidarności muzułmanom, a zapomnimy o 1,5 mln naszych sióstr i braci w wierze w Arabii Saudyjskiej, którzy nie mają nawet jednego kościoła, a są aresztowani za posiadanie Biblii czy różańca. (…)Kościół w Polsce, a także na Węgrzech, organizuje pomoc dla uchodźców pozostających na miejscu, na Bliskim Wschodzie. Tam są ci najbiedniejsi. Teraz, gdy nadeszła zima, potrzeba im choćby jednego ciepłego posiłku dziennie. Kupujemy im kaszę, ryż, opał, żeby mieli na czym gotować. Szkoda, że krytykując Polskę, kardynał nie pamięta także o tej pomocy.”
Osobiście uważam, że artykuł jest bardzo wybiórczy. Uchodźcy stanowią znikomą cześć imigrantów, którzy szturmują Europę – nie w poszukiwaniu pracy, lecz z zamiarem pasożytowania, okradania, a potem zawłaszczenia całości łącznie z zabijaniem niewiernych.
Uchodźców (Rodziny) powinniśmy przyjmować /tak jak powiedział papież/ w parafiach. Tzw. Imigrantów nie powinniśmy wpuszczać.
Komentarz ks. prof w. Cisło – całość