Nie, nie zmieniłem poglądu w tym zakresie. Nadal uważam, że państwo powinno redukować obciążenia podatkowe oraz zakres swojej ingerencji w życie ludzi do minimum i dbać przede wszystkim o to, aby wolność – w tym ekonomiczna – była jak największa i niezagrożona.
Nie rozumiem jednak, dlaczego w debacie o 500+ nie pojawiają się ważne i oczywiste (czy tylko dla mnie?) argumenty.
- Żadne dzieci nie są pominięte, ani nie są pokrzywdzone. To nie są dotacje dla dzieci, ale dla rodzin!!!
Przecież nikt nie broni wydawania tych środków na wszystkie dzieci. Ba, może być tak, że rodzice wydadzą te pieniądze na własne potrzeby, np. leczenie, sprzęt rechabilitacyjny, edukację czy – rozrywkę. Nawet w tym ostatnim przypadku nie byłoby dla mnie nic zdrożnego, oczywiście jeśli dzieci nie “chodzą głodne albo gołe”. - Skoro ma to być program służący zwiększeniu przyrostu naturalnego i poprawie struktury wiekowej Narodu, to nie ma niczego złego w tym, że jego beneficjentami są wyłącznie rodziny mające co najmniej dwójkę dzieci.
To przecież nawet nie jest jeszcze minimum konieczne do zachowania status quo (bo nie każda para Polaków ma dzieci).
Może nawet byłoby lepiej, gdyby była większa dotacja, ale tylko dla rodzin mających co najmniej trójkę dzieci?
Jest jeszcze trzeci sposób zachwalania “500+”. Nie wiem, czy działa on na “lemingi”, ale na mnie – bardzo skutecznie:
Kiedy słyszę wypowiedzi przedstawicieli PO na temat tej inicjatywy, to automatycznie wzrasta stopień mojego dla niej poparcia :)
__________________________________________________
Fot. Shutterstock
//Może nawet byłoby lepiej, gdyby była większa dotacja, ale tylko dla rodzin mających co najmniej trójkę dzieci?//
Zdecydowanie, na pewno! :D
Spejsio! Będziemy bogaci w końcu i kupimy dzieciom ajfony ;-)
Może jednak nie… zacznijmy od fryzjera, dentysty i nowych portek.
Oczywiście najlepszym sposobem byłoby znaczne powiększenie kwoty wolnej od podatku i przyznanie jej nie tylko każdemu dziecku, ale i żonie jeśli nie pracuje.
Jednak aby był on naprawdę skuteczny to zarobki muszą zostać znacznie podniesione.
Chińska gospodarka może się załamać z tego powodu, że zarobki są zbyt niskie i na skutek tego rynek wewnętrzny zbyt słaby.
Swego czasu Ford uratował swą fabrykę przed bankructwem podnosząc znacznie płace. Tak! Kiedy pracowników było już stać na zakup aut popyt na nie tak wzrósł, że firma zaczęła się szybko rozwijać.
Te 500 zł może być podobnym impulsem dla polskiej gospodarki.
A jeszcze z cyklu “dobre rady”:
Kiedy zaczynasz wątpić w PiS, to poczytaj sobie gw.
I jeszcze zapraszam na:
http://www.jacekbezeg.pl
http://www.wyszperane.info
http://www.takdlaodry.pl
Cytat za: http://wpolityce.pl/polityka/281558-anita-gargas-w-salonie-dziennikarskim-platformie-udalo-sie-zblaznic-bardziej-niz-bylemu-prezydentowi-komorowskiemu-i-bylej-premier-kopacz
Dzięki Bogu, Pan jest naszym pasterzem i nie odczuwamy braku – “Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości.”
Wczoraj chłopcy byli u dentysty – na kasę chorych (coś jednak jest z tego NFZ…) – jeden, starszy nie miał żadnego ubytku! Młodszy miał pierwsze borowanie, ale był dzielny. Ubrania Żona najczęściej kupuje używane, ale w dobrym stanie – małe dzieci szybko wyrastają i tak. Starsze… cóż :) Dwa tygodnie temu byłem w sytuacji, w której zostały mi w zasadzie tylko jedne spodnie, w ciągu tygodnia dwie pary się podarły w kroku :D! (jedne dlatego, że pomagałem ludziom wypchnąć auto z rowu) Postanowiliśmy zrobić zakupy w niedzielę rano, bo mały tłok a inaczej nie było czasu, a do kościoła pójść później. Pomodliliśmy się od rana m.in. o spodnie – tanie dobre i wygodne :) Pojechaliśmy do centrum handlowego i znalazłem spodnie Wrangler za 229 pln. Podobały mi się i były wygodne, ale cena bolała. Przy kasie spytałem o możliwość minimalnego rabatu, czemużby nie? :) Pani jednak odmówiła. To coś mnie tknęło i się obraziłem i oddałem jej te spodnie! W następnym sklepie Big Star (polska firma!) za 285 pln dostałem 3 pary ładnych i wygodnych jeansów i mam spokój z długimi spodniami na co najmniej rok, a może i półtora :) Podobnie we wszystkim prawie z modlitwą polecamy się Bogu i Maryi i nie doznajemy zawodu. (jak jadę gdzieś do miasta, proszę np. Maryję o miejsce parkingowe i jeszcze NIGDY od tego czasu nie zabrakło! a będą już 2-3 lata, aha – i warto pamiętać o dziesięcinie)
Niech i Tobie i Twojej Rodzinie Bóg błogosławi Kochany Poruszycielu! :) Najserdeczniejsze życzenia noworoczne ;) (niedawno DelfInn mi podesłał od Ciebie) Oraz zbawczej duchowej odnowy w Duchu Świętym – przemiany serca i życia w oczekiwaniu Wielkiej Nocy!
Ja mam mieszane uczucia co do tego programu. Z dwóch powodów przede wszystkim. To jest za mała kwota by ewentualnie decydować się na drugie dziecko. To powinno wyglądać tak, że przy drugim dziecku również i to pierwsze będzie objęte tym programem. 1000 PLN na dwoje dzieci bez względu na kryterium dochodowe to jest kwota zbliżona do raty na przykład kredytu, wynajmu czy części wynagrodzenia jednego z małżonków. Drugi powód jest taki, że to powinno odbywać się na poziomie podatków a nie wypłacanego zasiłku. Czyli czym więcej dzieci tym wyższa kwota wolna od podatku albo zwrot w dochodowym. Prosto i bez potrzeby tworzenia i zatrudniania nowych urzędników. No i tych nie pracujących zmobilizowało by do szukania jakiegoś zajęcia a nie życia z zasiłku.
Idea fajna ale realizacja taka sobie.
Zgadzam się w 100%
Jeśli chodzi o podatki, to można by się zgodzić, gdyby rozliczenia wpływały na budżet rodziny każdego miesiąca, a nie tylko raz do roku. Rodzina w trudnej sytuacji potrzebuje pomocy natychmiast – co miesiąc – a nie wtedy, gdy przychodzą zwroty. Przecież odliczenia można zrobić dopiero wtedy, gdy następuje podsumowanie roczne. Bo jak to inaczej rozwiązać?
W kwestii zwiększenia sumy dla dwójki dzieci, oczywiście się zgadzam, bo w porównaniu do większości UE, nasze “dofinansowanie rodziny” jest bardzo niskie. Ale trzeba brać pod uwagę realia. Można mieć nadzieję, że specjaliści z PiS rzetelnie oszacowali, że obecne rozwiązanie jest dla budżetu w miarę znośne. Dawanie 1000 złotych na dwójkę dzieci, czyli w zasadzie dawanie jeszcze 500 złotych każdej rodzinie z co najmniej dwójką dzieci, znacząco by te koszty podniosło. Jeśli się nie mylę, z analizy prognostycznej z 2014 (http://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ludnosc/prognoza-ludnosci/prognoza-ludnosci-na-lata-2014-2050-opracowana-2014-r-,1,5.html – strona 61 ), można wnioskować, że koszty takiego programu wzrosły by o blisko 70%.
Przybliżona kalkulacja (relacja sumy dla 1000pln od drugiego dziecka do sumy od 500pln dla drugiego dziecka):
(39.1% * (2 * 500 pln) + 9.3% * (3 * 500 pln) + 8.4% * (4 * 500 pln)) / (39.1% * (1 * 500 pln) + 9.3% * (2 * 500 pln) + 8.4% * (3 * 500 pln) ) = 1.685 = 168,5%
(Przybliżenie związane jest z niedoszacowaniem sum przypadających na rodziny z więcej niż czwórką dzieci, ale udział tych rodzin jest marginalny, a zatem można to zaniedbać – choć minimalnie zmniejszył by się procentowy wzrost kosztów, to jednak koszty całkowite wzrosły by tak samo).
Można zakładać, że w innych grupach wiekowych jest podobnie. Jeśli obecny program jest dla budżetu znacznym obciążeniem, to program o 70% bardziej wymagający, mógłby spowodować katastrofę ekonomiczną.
Bóg zapłać! Wzajemnie i do przodu :-) Spodnie za 229 zł, fiu fiu, ja takich nawet z wieszaka nie zdejmuję, ale muszę nauczyć się od Ciebie codziennego pokładania wiary w opiekę Maryi. Na przykład, gdy krążę po załadowanym parkingu w pobliskim markecie, mówię po cichu: qrna felek, gdzie jest jakieś wolne miejsce. Te prośby do qrnego felka są po prostu żałosne ;-)
Ponieważ podatki głównie płacą zwykli ludzie, 500+ jest finansowany głównie przez odbieranie pieniędzy tym właśnie ludziom. Wymusza się w ten sposób może nieco sensowniejsze wydawanie tych pieniędzy, co nie jest całkiem pewne.
Lepszym rozwiązaniem (i najlepszym jakie do tej pory widziałem) byłaby NIE darowizna z podatków pobieranych pod przymusem (głownie od tych niezamożnych Polaków), ale pobieranie zysku w wyniku uwłaszczenia wszystkich Polaków (od samego poczęcia) dobrami naturalnymi znajdującymi się pod ziemią. Sprzedaż tych kopalin wiązałaby się z koniecznością zapłaty należności właścicielowi, czyli każdemu Polakowi, także wszystkim dzieciom, nawet tym w łonach matek (pieniędzmi dysponowaliby rodzice). Nie chodzi o zasilanie budżetu, ale o przelewanie pieniędzy na indywidualne konta Polaków. Pomoc dla dzieci i wychodzenie z zapaści demograficznej finansuje wtedy ten, kto kupuje te zasoby, na terenie kraju lub za granicą. Im mniej zużywamy i więcej eksportujemy tym bardziej się bogacimy. Im więcej dzieci tym więcej kasy dla rodziny ;-) To rozwiązanie zadaje też kłam liberalnemu dogmatowi, że wszelkie wsparcie ze strony państwa musi być poprzedzone odebraniem ludziom pieniędzy, które zarobili ciężką pracą.