Myśl dnia
św. Urszula Ledóchowska
______________
Kto zawsze podpiera się modlitwą, ten się nie potknie. A jeśli się potknie, to nie upadnie.
Modlitwa stanowi pełne szacunku „wymuszanie” pomocy na Bogu.
św. Jan Klimak
____________
Zapytałam dziecko niosące świeczkę:
– Skąd pochodzi to światło?
Chłopczyk natychmiast ją zdmuchnął.
– Powiedz mi, dokąd teraz odeszło – odparł. – Wtedy ja powiem ci, skąd pochodzi.
Jonathan Carroll
____________
Poznanie prawdy wymaga otwartości.
Mieczysław Łusiak SJ
Chryste, Ty jesteś Światłem rozpraszającym moje ciemności.
Opromieniony Twoim blaskiem sam pragnę stawać się światłem dla innych,
aby wyraźnie wskazywać im drogę do Ciebie.
________________________________________________________________________________________________
Słowo Boże
________________________________________________________________________________________________
CZWARTEK III TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK III
Św. Tomasza z Akwinu
Dziś usłyszysz przypowieść o lampie. Jezus mówi obrazowo o tym, że nie ukryje się światła. Wsłuchaj się w słowa skierowane do ciebie.
Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Marka
Mk 4, 21-25
Jezus mówił ludowi: «Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha». I mówił im: «Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma».Miłość osób zakochanych promieniuje na otoczenie, nie da się jej ukryć. Twarz człowieka dobrego promieniuje wewnętrznym blaskiem, duchowym pięknem, które przyciąga innych. Człowiek głęboko wierzący nie musi nic mówić, jego wiarę widać w sposobie życia. Zastanów się, czy twoi przyjaciele widzą w tobie prawdziwy odblask Bożego światła.
Zdarza się, że usiłujesz ukryć przed innymi rzeczy, których się wstydzisz. Mogą to być drobne błędy, ale też poważne grzechy. Zaczyna się zwykle od małych kłamstewek, a prowadzi do życia w fikcji. Jezus proponuje ci życie w prawdzie, bez lęku, że ktoś odkryje to, co starannie chowasz w zakamarkach duszy. Co oznacza dla ciebie życie w świetle?
Zostałeś hojnie obdarowany przez Boga. Co zrobisz z tymi darami, zależy wyłącznie od ciebie. Jeżeli podzielisz się z innymi, będziesz troszczył się o ich pomnożenie, one będą w tobie wzrastać. Jeżeli nie, stopniowo będą zanikać, a ich resztki bez trudu wydrze ci świat materialny. Jak dzielisz się Bożymi darami z innymi?
Poproś Jezusa, aby twoje życie wiarą coraz mocniej promieniowało na otoczenie, aby oświetlało innym drogę do Boga. Pamiętaj również, że święci nie promieniowali własnym światłem, ale odbitym od źródła mądrości.
WSPOMNIENIE ŚW. TOMASZA Z AKWINU, PREZBITERA I DOKTORA KOŚCIOŁA
CZWARTEK III TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II
PIERWSZE CZYTANIE (2 Sm 7,18-19.24-29)
Dziękczynienie Dawida
Czytanie z Drugiej Księgi Samuela.
Poszedł więc król Dawid i usiadłszy przed Panem mówił: „Kimże ja jestem, Panie mój, Boże, i czym jest mój ród, że doprowadziłeś mię aż dotąd? Ale i to jeszcze wydało się Tobie za mało, Panie mój, Boże, lecz dałeś zapowiedź o domu sługi swego na daleką przyszłość. I to ma być prawo człowieka, Panie mój, Boże?
Ustaliłeś dla siebie swój lud izraelski, aby był dla Ciebie ludem na wieki, a Ty, o Panie, stałeś się dła niego Bogiem. Teraz więc, o Panie Boże, niech trwa na wieki słowo, któreś wyrzekł o słudze swoim i jego domu, i czyń, jak powiedziałeś, ażeby na wieki wielbione było imię Twe słowami: «Pan Zastępów jest Bogiem Izraela». A dom Twego sługi, Dawida, niech będzie trwały przed Tobą.
Tyś bowiem, o Panie Zastępów, Boże Izraela, objawił słudze swemu, mówiąc: «Zbuduję ci dom». Dlatego to sługa Twój ośmiela się zwrócić do Ciebie z tą modlitwą. Teraz, o Panie mój, Boże, Tyś Bogiem, Twoje słowa są prawdą. Ty przekazujesz wspaniałą obietnicę słudze swemu.
Bądź teraz łaskaw pobłogosławić dom sługi swego, aby na wieki trwał przed Tobą. Wszak to Ty jesteś, mój Panie Boże, który to powiedział, a dzięki Twemu błogosławieństwu dom sługi Twojego będzie błogosławiony na wieki».
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 132,1-2.3-5.11.12.13-14)
Refren: Pan Bóg da Jemu tron ojca Dawida.
Pamiętaj, Panie, Dawidowi *
wszystkie jego trudy.
Jak złożył Panu przysięgę, *
związał się ślubem przed Bogiem Jakuba:
„Nie wejdę do mieszkania w moim domu, +
nie wstąpię na posłanie mego łoża, *
nie użyczę snu moim oczom, powiekom moim spoczynku,
póki nie znajdę miejsca dla Pana, *
mieszkania dla Niego, dla Boga Jakuba”.
Pan złożył Dawidowi niezłomną obietnicę, *
od której nie odstąpi:
„Zrodzone z ciebie potomstwo *
posadzę na twoim tronie.
A jeśli twoi synowie zachowają moje przymierze *
i wskazania, których im udzielę,
także ich synowie *
zasiądą na tronie po wieczne czasy”.
Pan bowiem wybrał Syjon, *
tej siedziby zapragnął dla siebie.
„Oto miejsce mego odpoczynku na wieki, *
tu będę mieszkał, bo wybrałem go sobie”.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ps 119,105)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Twoje słowo jest pochodnią dla stóp moich
i światłem na mojej ścieżce.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mk 4,21-25)
Przypowieść o świetle
Słowa Ewangelii według świętego Marka.
Jezus mówił ludowi:
„Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”.
I mówił im: „Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma”.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Na świeczniku
Światło zapala się po to, aby oświetlało pomieszczenie. Dlatego musi być umieszczone na widocznym miejscu, najlepiej gdzieś wysoko. Postawienie zapalonej lampy pod łóżkiem, o czym mówi Jezus, nie tylko uniemożliwia dobre oświetlenie izby, ale grozi pożarem. Dlatego należy postawić ją na świeczniku. Pamiętajmy, że nie jest to jakiś instruktaż, lecz przypowieść. Nasuwa się tu podobieństwo do wczorajszej Ewangelii, w której była mowa o źle rzuconym ziarnie. Teraz Jezus mówi o ustawieniu światła w złym miejscu. Wówczas szybko ono zgaśnie z braku tlenu albo ogień spowoduje pożar. Słowa Bożego nie można ukrywać pod garncem. Ono musi być ujawnione. Uważajmy więc czego, a właściwie kogo słuchamy.
Chryste, Ty jesteś Światłem rozpraszającym moje ciemności. Opromieniony Twoim blaskiem sam pragnę stawać się światłem dla innych, aby wyraźnie wskazywać im drogę do Ciebie.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2016”
- Mariusz Szmajdziński
Edycja Świętego Pawła
http://www.paulus.org.pl/czytania.html
__________________________________
CZWARTEK, 28 STYCZNIA 2016
wspomnienie
ŚW. TOMASZA Z AKWINU
prezbitera i doktora Kościoła
Tomasz urodził się około roku 1225 w Aquino. Oddany na wychowanie benedyktynom na Monte Cassino pobierał nauki w szkole klasztornej, a następnie studiował w Neapolu. Wstąpił do zakonu dominikanów i dalsze studia odbył w Paryżu i w Kolonii pod kierunkiem św. Alberta Wielkiego. Wykładał filozofię i teologię. Napisał znakomite dzieła z tego zakresu. Zmarł w opactwie cystersów Fossanova pod Terraciną dnia 7 marca 1274 roku. Dnia 28 stycznia 1369 roku przeniesiono jego ciało do Tuluzy.
Komentarz do I czytania (2 Sm 7, 18-19. 24-29)
Modlitwa Dawida wyraża dziękczynienie za dobra, jakie „sługa Pański” otrzymuje od Najwyższego. Jest pełna pokory, miłości i ufności w przyszłość. Człowiek, który docenia dobra, jakimi obdarza go Bóg, wyrażać to będzie na modlitwie. Ważne jest, abyśmy nie zapominali o dziękczynieniu. Jest ono równie ważne jak modlitwa błagalna. Bywa, że łatwiej przychodzi nam prosić Boga o coś, niż mu dziękować. Sukces, zwłaszcza jeśli trwa przez dłuższy czas, może sprawić, że człowiek stanie się próżny i pyszny. Zacznie przypisywać go swoim naturalnym predyspozycjom, albo „ciężkiej pracy”, zapominając o tym, że nawet jeśli mamy jakieś zdolności, to dawcą ich jest Bóg.
Komentarz do Ewangelii (Mk 4, 21-25)
Jezus przestrzega nas przed pokusą podwójnego życia. Człowiekowi, który wchodzi w dialog z grzechem, na początku wydaje się, że będzie sprytniejszy od ludzi i od Boga. Okazuje się jednak, że nie jest to możliwe, bo grzech niczym gangrena niszczy wnętrze człowieka i rozbija relacje międzyludzkie. W dzisiejszym pluralistycznym świecie łatwo jest zagubić się i posłuchać złych doradców. Uważajcie na to, czego słuchacie – brzmi aktualnie. W życiu potrzebujemy właściwie rozumianej duchowej ascezy. Czy nie jest to paradoksalne, że tak wielu ludzi potrafi z wielkim zaangażowaniem dbać o wygląd i stosować najbardziej wymagające diety, a zapomina o diecie duchowej?
Pomyśl:
- W jaki sposób staram się pracować nad sobą?
- Czy, odnosząc sukcesy, nie zapominam o dawcy wszelkiego dobra, jakim jest Bóg? Jak często dziękuję Mu za to, co mi się w życiu udaje?
- Kiedy po raz ostatni rozmawiałem z drugim człowiekiem o sprawach wiary i religii?
Pełne teksty liturgiczne oraz komentarze znajdziesz w miesięczniku liturgicznym Od Słowa do Życia.
http://www.odslowadozycia.pl/pl/n/507
_________________________
Św. Ignacy Antiocheński (? – ok. 110), biskup i męczennik
List do Kościoła w Efezie, § 13-15
Dbajcie, żeby spotykać się częściej, aby ofiarować Bogu waszą eucharystię – wasze dziękczynienie – i wasze uwielbienie. Bo gromadząc się często, osłabiacie siły Szatana, a jego złowroga moc rozprasza się przed jednością waszej wiary. Cóż lepszego niż pokój, który rozbraja wszystkich waszch wrogów, duchowych i cielesnych.
Wiecie o tym dobrze, jeśli tylko wierzycie w Jezusa Chrystusa i kochacie Go miłością doskonałą. Te dwe cnoty są początkiem i końcem życia: wiara jest w życiu początkiem, a miłość kresem; zjednoczenie tych dwóch to Bóg sam, a wszystkie inne cnoty towarzyszą tym, aby doprowadzić człowieka do doskonałości. Wyznanie wiary jest nie do pogodzenia z grzechem, a miłość z nienawiścią. „Bo z owocu poznaje się drzewo” (Mt 12,33) i tak samo po dziełach rozpozna się tych, którzy wyznają przynależność do Chrystusa. Bo w tym momencie nie chodzi dla nas wyznać jedynie naszą wiarę, ale ją praktykować wytrwale, aż do końca.
Lepiej być chrześcijaninem nie rozpowiadając o tym, niż mówić, nie będąc nim. Dobrze jest nauczać, pod warunkiem, że się praktykuje to, co się naucza. Mamy tylko jednego Nauczyciela (Mt 23,8), który powiedział „On przemówił, a wszystko powstało” (Ps 33,9). Nawet dzieła, które dokonał w ciszy, są godne Ojca. Kto prawdziwie rozumie słowo Jezusa, ten może usłyszeć także Jego milczenie; wtedy będzie doskonały: będzie działał słowem i pokaże się w ciszy. Nic nie umyka Panu, nasze tajemnice są w Jego ręku. Czyńmy więc wszystko z myślą, że On mieszka w nas – wtedy będziemy Jego świątynią, a On Bogiem, który w nas przebywa.
_______________________________
____________________________________
Im więcej, tym lepiej
Są choroby, w których leczeniu wykorzystuje się światło – widzialne bądź niewidzialne. Fototerapię stosuje się chociażby przy niektórych chorobach skóry, sezonowych zaburzeniach nastroju, bólach stawów. Ale jest też światło, które leczy schorzenia duszy – jest to słowo Boże.
Liturgia – przede wszystkim Msza św., rekolekcje czy misje, katecheza to dobre okazje do słuchania i rozważania słowa Bożego. Oczywiście można też samemu sięgać po Biblię, czytać i modlić się nią. Człowiek, który na słowo Boże otwiera nie tylko uszy, lecz także serce coraz lepiej poznaje Boga. Co ważne: im więcej człowiek korzysta ze słowa Bożego, tym lepiej rozumie działanie Boga w swoim życiu. Kto wierzy Ewangelii, otrzymuje od Boga coraz więcej światła, prowadzącego do świętości. Kto zaś nie wierzy nauce Jezusa i jej nie pogłębia, ten szybko pogrąży się w ciemnościach grzechu.
Dzisiejszy patron, św. Tomasz z Akwinu (1225–1274), wielki dominikański filozof, teolog, kaznodzieja i poeta przez całe życie gorliwie poszukiwał prawdy. Zgodnie z duchowością swego zakonu starał się poznać prawdę, kontemplować ją i przekazywać innym. Przez lata studiowania i rozważania słowa Bożego zdobył ogromną wiedzę, którą połączył z wielką wiarą i świętością Dla nas, współczesnych uczniów Jezusa ten średniowieczny święty może być ucieleśnieniem prostej zasady: im więcej będziesz korzystał ze światła słowa Bożego, tym lepiej zwalczysz wszelkie choroby duszy.
- Grzegorz Zembroń MS
http://centrum.saletyni.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=18&data=2016-01-28&f3a523ed18031b5bebb8e7aeec306b05=e7c0f037cbda30d6cf9194a01af09737
____________________
Nie chować serca (28 stycznia 2016)
Jezus mówił ludowi:
«Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha».
I mówił im: «Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma» (Z rozdz. 4 Ewangelii wg św. Marka)
Jezus mówi nam dzisiaj, że nie chowa się lampy oliwnej pod koszem, ale stawia wysoko, aby mogła oświecić dom. Długa modlitwa króla Dawida z pierwszego czytania pozwala zrozumieć, że naszemu Zbawicielowi chodzi o ludzkie serce. Nie chowaj zatem, mówi Jezus, swego serca przed Bogiem, ale pokaż Mu je i pozwól, aby On jest dojrzał i przemienił. Dawid powierzył Bogu swe pragnienie zbudowania świątyni dla Arki. Choć plan ten nie został przez Boga zaakceptowany, to jednak w tajemniczy sposób Stwórca Dawida wynagrodził zapowiadając mu wieczne trwanie jego domu i narodziny Mesjasza. I tak serce Dawida zabłysło miłością Boga. Ten blask do dzisiaj możemy podziwiać w psalmach i dziejach pobożnego króla opisanych w Starym Testamencie. Jednakże mamy tutaj zapowiedź Serca Jezusa, które zranione miłością do nas daje nam zbawienie i życie wieczne.
Dzisiejsze czytania liturgiczne: 2 Sm 7, 18-19. 24-29; Mk 4, 21-25
Podejdźmy zatem do tronu Boga, dajmy Mu nasze życie, powierzmy Mu swoje pragnienia, nawet te, które wydają się nam absurdalne lub mało znaczące, aby serce w nas zapłonęło miłością do Niego i do drugiego człowieka.
Szymon Hiżycki OSB | Pomiędzy grzechem a myślą
http://ps-po.pl/2016/01/27/nie-chowac-serca-28-stycznia-2016/
#Ewangelia: Bóg chce nam objawić wszystko
Mieczysław Łusiak SJ
Bóg chce nam objawić wszystko, co tylko się da. Mówi nam o sobie i o nas. Pokazuje nam prawdę o sobie i o nas. Problem leży w tym, że nie jesteśmy zbytnio otwarci na tę prawdę.
_________________________________________________________________________________________________
Świętych Obcowanie
_________________________________________________________________________________________________
prezbiter i doktor Kościoła
Tomasz urodził się na zamku Roccasecca niedaleko Akwinu (Włochy) w 1225 r. Jego ojciec, rycerz Landulf, był z pochodzenia Lombardczykiem, matka zaś była Normandką. Kiedy chłopiec miał 5 lat, rodzice oddali go w charakterze oblata do opactwa na Monte Cassino. Jednak Opatrzność miała inne zamiary wobec młodzieńca. Z niewyjaśnionych przyczyn opuścił on klasztor i udał się do Neapolu, gdzie studiował na tamtejszym uniwersytecie. Tam zapoznał się z niedawno założonym przez św. Dominika (+ 1221) Zakonem Kaznodziejskim. Rok wstąpienia do tego zakonu nie jest bliżej znany. Święty miał wtedy ok. 20 lat. Spotkało się to z dezaprobatą rodziny. Wszelkimi sposobami, włącznie z dwuletnim aresztem domowym, próbowano zmienić jego decyzję; bezskutecznie. Wysłano nawet jego własną siostrę, Marottę, by mu dominikanów “wybiła z głowy”. Tomasz jednak umiał tak do niej przemówić, że sama wstąpiła do benedyktynek.
Przełożeni wysłali go na studia do Rzymu, a stamtąd około roku 1248 do Kolonii, gdzie wykładał na tamtejszym uniwersytecie głośny uczony dominikański, św. Albert Wielki (+ 1260), który miał wypowiedzieć prorocze słowa o Tomaszu: “Nazywamy go niemym wołem, ale on jeszcze przez swoją naukę tak zaryczy, że usłyszy go cały świat”. W Kolonii Tomasz przyjął święcenia kapłańskie. Po chlubnym ukończeniu studiów przełożeni wysłali go do Paryża, by na tamtejszej Sorbonie wykładał teologię. Był najpierw bakałarzem nauk biblijnych (1252-1253), z kolei wykładał Sentencje Piotra Lombarda (1253-1255). Zadziwiał wszystkich jasnością wykładów, wymową i głębią. Stworzył własną metodę, w której najpierw wysuwał trudności i argumenty przeciw danej prawdzie, a potem je kolejno zbijał i dawał pełny wykład. Na skutek intryg, jakie przeciwnicy dominikanów rozbudzili na Sorbonie, Tomasz po siedmiu latach powrócił do Włoch. Na kapitule generalnej został mianowany kaznodzieją (1260). Przez pewien czas prowadził także wykłady na dworze papieskim Urbana IV (1261-1265). W latach 1265-1267 przebywał ponownie w domu generalnym Zakonu – w klasztorze św. Sabiny w Rzymie. W latach 1267-1268 przebywał w Viterbo jako kaznodzieja papieski. Kiedy ucichła burza w Paryżu, przełożeni ponownie wysłali swojego czołowego teologa do Paryża (1269-1272). Po trzech latach wrócił do Włoch i wykładał na uniwersytecie w Neapolu (1272-1274). W tym samym czasie kapituła generalna zobowiązała go, aby zorganizował teologiczne studium generale dla Zakonu. Tomasz upatrzył sobie na miejsce tychże studiów Neapol. W roku 1274 papież bł. Grzegorz X zwołał do Lyonu sobór powszechny. Zaprosił także Tomasza z Akwinu. Tomasz jednak, mając 48 lat, po krótkiej chorobie zmarł w drodze na sobór w opactwie cystersów w Fossanuova dnia 7 marca 1274 roku. Z tego właśnie powodu do roku 1969 doroczną pamiątkę św. Tomasza Kościół obchodził właśnie 7 marca, w dzień śmierci. Ten dzień przypada jednak prawie zawsze w Wielkim Poście. Dlatego reforma liturgiczna doroczne wspomnienie świętego przesunęła wyjątkowo na 28 stycznia – a więc na dzień przeniesienia jego relikwii do Tuluzy w 1369 r.Akwinata wsławił się szczególnie niewinnością życia oraz wiernością w zachowywaniu obserwancji zakonnych. Właściwe Zakonowi zadanie, jakim jest służba Słowu Bożemu w dobrowolnym ubóstwie, znalazło u niego wyraz w długoletniej pracy teologicznej: w gorliwym poszukiwaniu prawdy, którą należy nieustannie kontemplować i przekazywać innym. Dlatego wszystkie swoje zdolności oddał wyłącznie na służbę prawdy. Sam starał się ją posiąść, skądkolwiek by pochodziła, i ogromnie pragnął dzielić się nią z innymi. Odznaczał się pokorą oraz szlachetnym sposobem bycia. Kaznodzieja, poeta, ale przede wszystkim wielki myśliciel, człowiek niezwykłej wiedzy, którą umiał połączyć z niemniej wielką świętością. Powiedziano o nim, że “między uczonymi był największym świętym, a między świętymi największym uczonym”. W swej skromności kilkakrotnie odmawiał propozycji zostania biskupem. Stworzył zwarty system nauki filozoficznej i teologii katolickiej, zwany tomizmem. Wywarł głęboki wpływ na ukierunkowanie zachodniej myśli chrześcijańskiej. Spuścizna literacka św. Tomasza z Akwinu jest olbrzymia. Wprost wierzyć się nie chce, jak wśród tak wielu zajęć mógł napisać dziesiątki tomów. Wyróżniał się umysłem nie tylko analitycznym, ale także syntetycznym. On jedyny odważył się dać panoramę całej nauki filozofii i teologii katolickiej w systemie zdumiewająco zwartym. Do najważniejszych jego dzieł należą: Summa contra gentiles, czyli apologia wiary przeciwko poganom, Kwestie dysputowane, Komentarz do “Sentencji” Piotra Lombarda, Summa teologiczna i komentarze do niektórych ksiąg Pisma świętego. Szczególną czcią Tomasz otaczał Chrystusa Zbawiciela, zwłaszcza na krzyżu i w tajemnicy Eucharystii, co wyraził w tekstach liturgicznych do brewiarza i mszału na uroczystość Bożego Ciała, m.in. znany hymn Zbliżam się w pokorze. Płonął synowską miłością do Najświętszej Maryi Panny. Jest patronem dominikanów, księgarni, studentów i teologów; opiekun podczas sztormów. Papież Jan XXII zaliczył go do grona świętych 18 lipca 1323 roku. Papież św. Pius V ogłosił go 11 kwietnia 1567 roku piątym doktorem Kościoła zachodniego. Papież Leon XIII ustanowił go 4 sierpnia 1880 roku patronem wszystkich uniwersytetów i szkół katolickich.W ikonografii św. Tomasz przedstawiany jest w białym habicie dominikańskim, w czarnej kapie i białym szkaplerzu. Jego atrybutami są: anioł, gołąb; infuła u nóg, której nie przyjął; kielich, kielich z Hostią, księga, laska, model kościoła, monogram IHS, monstrancja, pióro pisarskie, różaniec, słońce na piersiach, które symbolizuje jego Boską inspirację. Jego znakiem jest także Chrystus w aureoli. |
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/01-28.php3
______________________
ARMARIUM. Dominikańska biblioteka cyfrowa
http://bc.dominikanie.pl/dlibra/collectiondescription?dirids=37
Opis kolekcji: ŚW. TOMASZ Z AKWINU
W kolekcji tej znajdują się dzieła jednego z najważniejszych teologów Kościoła, komentarze do jego pism oraz teksty inspirowane jego myślą. Znaleźć tu można również opisy życia i ikonograficzne przedstawienia Akwinaty.
Liczba publikacji w kolekcji: 19
_____________________
|
|
Ponieważ kroczyć drogą powściągliwości jest tak trudno, że — jak powiada Pan — nie wszyscy to pojmują, lecz otrzymujemy to w darze od Boga, ci którzy pragną tą drogą kroczyć, winni tak postępować, żeby unikać wszystkiego, co mogłoby w tej drodze przeszkodzić. Jawi się nam trojaka przeszkoda dla powściągliwości: ze strony ciała, ze strony duszy oraz ze strony osób lub rzeczy zewnętrznych. Ze strony własnego ciała, gdyż — jak powiada Apostoł — “ciało pożąda przeciwko duchowi” 68). Tegoż ciała uczynki wymienia następujące: “rozpusta, nieczystość, bezwstyd” itp. Owa zaś pożądliwość ciała jest prawem, o którym mówi List do Rzymian: “W członkach moich spostrzegam prawo inne, które sprzeciwia się prawu mojego umysłu” 69). Im bardziej zaś dogadza się ciału obfitością pokarmów i miękkością rozkoszy, tym więcej rośnie owa pożądliwość. Pisze o tym Hieronim: “Żołądek, w którym wino fermentuje, łatwo sprowadza pożądliwość” 70); podobnie Księga Przysłów: “Wino przyprawia o rozpustę”71). Księga Hioba mówi o Behemocie, który oznacza diabła: “Leży on w cieniu, ukryty w trzcinach na miejscach bagnistych” 72), co Grzegorz tak wyjaśnia w Moraliach: “Miejscami bagnistymi są czyny rozpustne. Noga, która na suchym gruncie stoi niewzruszona, ledwo może się utrzymać na trzęsawisku; ci spędzają swoją życiową pielgrzymkę w bagnach, którzy nie mogą wyprostować się do dzieł sprawiedliwości”73). Trzeba więc, aby ci, którzy podjęli drogę sprawiedliwości, odsunąwszy rozkosze, ciało swoje karcili czuwaniami, postami i innymi podobnymi ćwiczeniami. Przykład takiej postawy ukazuje nam Apostoł: “Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia” 74); a wkrótce potem dodaje: “Poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został odrzucony”75). A tego, co spełnia czynem, uczy słowem, mówi bowiem w Liście do Rzymian, nakazując żyć “nie w rozpuście i wyuzdaniu. (…) Nie troszczcie się – powiada – o ciało, dogadzając pożądliwościom” 76). Słusznie zaś mówi ‘pożądliwościom’ – takim, które kierują się ku przyjemności zmysłowej (ad voluptatem), albowiem troska o ciało jest koniecznością natury i tenże Apostoł pisze do Efezjan: “Nikt nigdy nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy żywi je i pielęgnuje” 77). Postanowienie powściągliwości może też natrafić na przeszkody ze strony duszy – kiedy ktoś zatrzymywany jest przez lubieżne myśli. Mówi o tym Pan przez proroka: “Usuńcie zło myśli waszych sprzed moich oczu”78). Albowiem złe myśli często prowadzą do złych czynów, jak mówi prorok Micheasz: “Biada wam, którzy myślicie pusto”, i zaraz dodaje: “i czynicie zło w swoich łożach”79). Spośród różnych złych myśli, najbardziej do grzeszenia skłaniają myśli o rozkoszach cielesnych; czego dwojaki powód można wykazać, także na podstawie nauki filozofów. Pierwszy powód, to fakt, że doświadczanie takiej rozkoszy jest częścią natury człowieka (connaturalis) – karmione od młodości, sprawia, że wola jest łatwiej pociągana ku rozkoszy, jeśli myśl ją podsunie. Toteż powiada Filozof w drugiej księdze Etyk, że nie jest łatwo rozeznać [wartość] przyjemności, żeby jej [zarazem] nie przyjąć 80). Drugi powód, to fakt, że jak powiedziano w trzeciej księdze Etyk, rozkosz konkretnie doświadczanych przedmiotów bardziej pociąga wolę, niż tylko ogólne o nich pojęcie. 81). Oczywiste zaś jest, że naszą uwagę sprowadzamy na konkretne przedmioty zatrzymani przez myśli, i właśnie dlatego żądza powstaje przede wszystkim z długiego przemyśliwania. To właśnie miał na myśli Apostoł, kiedy mówił: “Uciekajcie od rozpusty” 82); co glosa wyjaśnia: “Co do innych wad; można się spodziewać, że je zwalczycie, ale od tej uciekajcie, w ogóle się do niej nie przybliżając, bo nie da się jej inaczej zwalczyć“ 83). Mamy różnorodne lekarstwa na usunięcie tych przeszkód powściągliwości. Pierwszym i najważniejszym lekarstwem jest, by umysł został zajęty kontemplacją spraw Bożych i modlitwą. Mówi na ten temat Apostoł: “Nie upijajcie się winem, w czym jest rozpusta, ale napełniajcie się Duchem Świętym, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach duchowych” — co zdaje się odnosić do kontemplacji; “śpiewając i wysławiając w waszych sercach Pana” 84) — co jak się zdaje, odnosi się do modlitwy. Mówi też o tym Pan przez proroka: “Powściągnę cię przez moją chwałę, ażebyś się nie zatracił. “ 85); chwała Boża jest bowiem jakby cuglami, powstrzymującymi duszę przed zatraceniem się w grzechu. Lekarstwem drugim jest studium Pisma Świętego. Pisze o tym Hieronim do mnicha Rustyka: “Kochaj poznawanie Pisma, a nie będziesz kochał grzechów ciała” 86). Zaś Apostoł, pouczywszy Tymoteusza: “bądź wzorem dla wiernych w mowie, w obejściu, w miłości, w wierze, w czystości”, zaraz dodaje: “Do czasu, aż przyjdę, przykładaj się do czytania” 87). Lekarstwem trzecim jest zajęcie umysłu jakimikolwiek dobrymi myślami. Mówi Jan Chryzostom, w komentarzu do Ewangelii Mateusza, że “nawet odcięcie członków ciała tak nie uśmierzy pokus i nie uciszy ich, jak cugle dobrych myśli” 88). Pisze o tym Apostoł do Filipian: “W końcu, bracia, wszystko co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakaś cnota i czyn chwalebny — to miejcie na myśli” 89). Czwarte lekarstwo, to unikać bezczynności i oddawać się pracom fizycznym. “Brak zajęcia i lenistwo nauczyło wiele złego” 90) — pisze Mądrość Syracha. Szczególnie zaś podnieca bezczynność do grzechów cielesnych, jak to czytamy u Ezechiela: “Oto jaka była niegodziwość siostry twojej Sodomy: wyniosłość, sytość chleba, obfitość dóbr i jej bezczynność” 91). Dlatego pisze Hieronim do mnicha Rustyka: “Zajmij się jakąś pracą, aby cię diabeł zawsze zastawał zajętym” 92). Piąte lekarstwo, jakie także stosuje się przeciwko pożądliwościom ciała, to pewne trudności dla ducha. Opisuje Hieronim w tymże liście, że był w pewnym klasztorze młodzieniec, który “największą pracą nie mógł ugasić płomienia zmysłów. Z tego niebezpieczeństwa ocalił go opat klasztoru takim podstępem: rozkazał pewnemu poważnemu mężowi, aby prześladował młodzieńca zaczepkami i obelgami, a po wyrządzeniu krzywdy pierwszy przychodził na skargę. Wezwani świadkowie zeznawali na korzyść tego, który dopuścił się zniewagi. Jedynie opat klasztoru brał go w obronę, aby brat nie pogrążył się w smutku bez miary. Tak przeszedł rok, a po jego upływie młodzieniec zapytany o dawne myśli, odpowiedział: Ojcze! Nie mam jak żyć, a miałbym zajmować się nieczystością?” 93). Zewnętrzną przeszkodą w postanowieniu powściągliwości jest spoglądanie na kobiety i częste rozmowy oraz przebywanie z nimi. Mówi Mądrość Syracha: “Przez piękność kobiety wielu poszło na zatracenie, przez nią bowiem pożądliwość rozpala się jak ogień” 94); i wkrótce potem: “Rozmowa z nią rozpala jak ogień” 95). Z tego względu należy zastosować następujące lekarstwo: “Nie przypatruj się kobiecie rozpustnej, abyś przypadkiem nie wpadł w jej sidła; nie przebywaj z tancerką ani jej nie słuchaj, abyś przypadkiem nie zginął na skutek jej podstępu” 96). Czytamy też: “…żadnemu człowiekowi nie pokazuj jej piękności ani nie przebywaj pośród kobiet; jak bowiem mól wychodzi z odzienia, tak z niewiasty niegodziwość mężczyzny” 97). Stąd Hieronim pisze przeciwko Wigilancjuszowi, że “mnich, znając swoją słabość oraz że kruche nosi naczynie, boi się je potrącić, żeby się nie zbiło albo żeby nie upadło i się nie stłukło. Dlatego unika patrzenia na kobiety, zwłaszcza na młode, żeby nie usidliło go spojrzenie rozpustnicy, a uroda żeby nie popchnęła go do niegodziwych uścisków”98). Wynika stąd — o czym mówił abba Mojżesz w ‘Rozmowach ojców pustyni’ — że, aby zachować czystość serca, “należy szukać samotności i trzeba nam się nauczyć podejmować głód postów, czuwanie, utrudzenie ciała, nagość, czytanie Pisma (lectio) oraz inne sprawności. Abyśmy dzięki nim nasze serce mogli uczynić nietkniętym od wszelkich szkodliwych namiętności, mogli je zachować [czyste], i aby nas one doprowadziły stopniowo do doskonałej miłości” 99). Dlatego też w zakonach powyższe praktyki są ustanowione, nie żeby na nich istotnie polegała doskonałość, lecz że są one jakby narzędziami, dzięki którym dochodzi się do doskonałości. Dlatego jest napisane o tym nieco niżej: “Toteż posty, czuwania, medytacja Pisma św., nagość i wyzbycie się wszelkich dóbr nie są to doskonałości, ale narzędzia do doskonałości; nie one bowiem stanowią cel podejmowania wyrzeczeń i ascezy zakonnej (disciplinae finis), ale przez nie dążymy do celu” 100). Jeśli ktoś sprzeciwia się temu mówiąc, że bez postu, czuwań i tym podobnych ćwiczeń może człowiek osiągnąć doskonałość, zwłaszcza że o Panu mówiono: “Przyszedł Syn Człowieczy jedząc i pijąc” 101), zaś jego uczniowie nie pościli, tak jak uczniowie Jana i faryzeusze. Odpowiada się na to w glosie: Jan nie pił wina ani sycery, albowiem potrzebuje abstynencji ten, komu z natury brak mocy. Jednakże Bóg, który może darować grzechy, dlaczegóż miałby unikać ucztujących grzeszników, skoro mógł ich uczynić mocniejszymi od poszczących?” 102). Uczniowie Chrystusa nie potrzebowali więc pościć, ponieważ obecność Oblubieńca dawała im więcej mocy, niż post uczniom Jana. Dlatego Pan powiada: “Przyjdą dni, kiedy zabiorą im Oblubieńca i wówczas będą pościć” 103). Jan Chryzostom wyjaśnia to następująco: “Post nie jest smutny z natury, lecz jest taki dla słabiej nastawionych. Dla tych bowiem, którzy pragną kontemplować mądrość, post jest rozkoszą. Ponieważ jednak uczniowie byli słabi, nie nadszedł jeszcze czas, aby wprowadzać smutek, dopóki nie zostaną umocnieni. Z czego widać, że ich postawa nie wynikała z łakomstwa, ale z Bożego pełnego łagodności przyzwolenia (dispensationis) “ 104). Że zaś tego rodzaju ćwiczenia pomagają w unikaniu grzechów i w osiągnięciu doskonałości, wyraźnie stwierdza Apostoł: “Nie dając nikomu sposobności do zgorszenia, aby nie zganiono naszej posługi, okażmy się we wszystkim sługami Boga, w wielkiej cierpliwości, w utrapieniach, w potrzebach, w uciskach, w chłostach, w więzieniach, w rozruchach, w trudach, w czuwaniach, w postach, w czystości” 105).
|
Quia igitur per continentiae viam incedere tam arduum est, ut iuxta verbum domini, non omnes hoc capiant, sed dei dono habeatur: per hanc viam incedere volentibus sic agere oportet ut ea devitent quibus a prosecutione huius itineris impediri possent. Triplex autem esse impedimentum continentiae apparet. Primum quidem ex parte corporis; secundum ex parte animae; tertium ex parte exteriorum personarum vel rerum. Ex parte quidem proprii corporis: quia, sicut apostolus dicit ad gal. V, 17, caro concupiscit adversus spiritum. Cuius carnis opera ibidem esse dicuntur fornicatio, immunditia, impudicitia et cetera huiusmodi. Haec autem concupiscentia carnis est lex de qua dicit rom. VII, 23: video aliam legem in membris meis repugnantem legi mentis meae. Quanto autem caro magis fovetur per ciborum affluentiam et deliciarum mollitiem, tanto huiusmodi concupiscentia magis crescit: unde Hieronymus dicit: venter mero aestuans cito despumat in libidinem: et Prov. XX 1: luxuriosa res est vinum; et iob XL, 16, dicitur de behemoth per quem diabolus significatur: sub umbra dormit in secreto calami in locis humentibus: quod exponens Gregorius 33 Moral. Dicit: loca humentia sunt opera voluptuosa. Pes quippe in arida terra non labitur, fixus vero in lubrica vix tenetur. In locis ergo humentibus iter vitae praesentis faciunt qui in hac ad iustitiam recti stare non possunt. Oportet igitur continentiae viam assumentibus, carnem propriam, abstractis deliciis, vigiliis et ieiuniis et huiusmodi exercitiis castigare. Cuius rei exemplum apostolus nobis ostendit, I ad Cor. IX, 25, dicens: omnis qui in agone contendit, ab omnibus se abstinet: et post modica subdit: castigo corpus meum et in servitutem redigo, ne, forte cum aliis praedicaverim, ipse reprobus efficiar: et quod opere perfecit, verbo docuit: dicit enim ad Rom. XIII, 13, cum praemisisset: non in cubilibus et impudicitiis: et carnis, inquit, curam ne feceritis in desideriis. Recte autem dicit in desideriis, idest ad voluptatem: quia ad necessitatem naturae carni cura est impendenda: unde idem apostolus dicit ad Eph. V 29: nemo carnem suam unquam odio habuit, sed nutrit, et fovet eam. Ex parte autem animae propositum continentiae impeditur, dum lascivis cogitationibus aliquis immoratur; unde dominus per prophetam dicit, Isai. I, 16: auferte malum cogitationum vestrarum ab oculis meis. Malae enim cogitationes plerumque ad male faciendum inducunt; unde dicitur Mich. II, 1: vae qui cogitatis inutile: et statim subditur: et operamini malum in cubilibus vestris. Inter ceteras tamen cogitationes malas magis ad peccandum inclinant cogitationes de delectationibus carnis. Cuius ratio etiam secundum philosophorum doctrinam duplex assignari potest. Una quidem quia, cum talis delectatio sit homini connaturalis, et a iuventute connutrita, facile in ipsam appetitus fertur, cum eam cogitatio proponit. Unde philosophus dicit 2 ethic. Quod delectationem diiudicare non possumus de facili quin accipiamus eam. Secunda ratio est, quia, ut idem dicit in 3 ethic., delectabilia in particulari sunt magis voluntaria quam in universali. Manifestum est autem quod per moram cogitationis ad particularia quaeque descendimus: unde per cogitationem diuturnam maxime libido provocatur: et propter hoc apostolus I ad Cor., VI, 18, dicit: fugite fornicationem: quia, ut Glossa ibidem dicit, cum aliis vitiis potest expectari conflictus; sed hanc fugite, ne approximetis, quia non aliter melius potest vinci. Contra igitur huiusmodi continentiae impedimentum multiplex remedium invenitur. Quorum primum et praecipuum est ut mens circa contemplationem divinorum et orationem occupetur; unde apostolus dicit ad Ephes. V, 18: nolite inebriari vino, in quo est luxuria; sed impleamini spiritu sancto, loquentes vobismet ipsis in Psalmis et hymnis et canticis spiritualibus: quod ad contemplationem pertinere videtur: cantantes et psallentes in cordibus vestris domino: quod ad orationem videtur pertinere. Hinc dominus per prophetam dicit, Isai. XLVIII, 9: laude mea infrenabo te, ne intereas. Est enim quoddam frenum animam ab interitu peccati retrahens laus divina. Secundum remedium est studium Scripturarum, secundum illud Hieronymi ad rusticum monachum: ama Scripturarum studia, et carnis vitia non amabis. Unde apostolus cum dixisset timotheo, I Tim. IV 12: exemplum esto fidelium in verbo, in conversatione, in caritate, in fide, in castitate; statim subdit: dum venio, attende lectioni. Tertium remedium est quibuscumque bonis cogitationibus animum occupare: unde chrysostomus dicit super matthaeum quod abscissio membri non ita comprimit tentationes et tranquillitatem facit, ut cogitationis frenum: unde apostolus ad philipp. IV, 8, dicit: de cetero, fratres, quaecumque sunt vera, quaecumque pudica, quaecumque iusta, quaecumque sancta, quaecumque amabilia, quaecumque bonae famae; si qua virtus, si qua laus disciplinae, haec cogitate. Quartum remedium est ut homo ab otio desistens et in corporalibus laboribus se ipsum exerceat: dicitur enim eccli. XXXIII, 29: multam malitiam docuit otiositas. Et specialiter otium est vitiorum carnalium incentivum: unde dicitur Ez. XVI, 49: haec fuit iniquitas sodomae sororis tuae, superbia, saturitas panis et abundantia et otium ipsius. Et ideo Hieronymus ad rusticum monachum scribens dicit: fac aliquid operis, ut semper te diabolus inveniat occupatum. Quintum remedium adhibetur contra carnis concupiscentiam etiam per aliquas animi perturbationes: unde Hieronymus refert in eadem Epist., quod in quodam coenobio quidam adolescens nulla operis magnitudine flammam poterat carnis extinguere; eum periclitantem pater monasterii hac arte servavit. Imposito cuidam viro gravi ut iurgiis atque conviciis insectaretur hominem, et post irrogatam iniuriam primus veniret ad quaerimonias, vocati testes pro eo loquebantur qui contumeliam fecerat. Solus pater monasterii defensionem suam opponebat, ne abundanti tristitia frater absorberetur. Ita annus ductus est, quo expleto interrogatus adolescens super cogitationibus pristinis, respondit: Papae, vivere me non licet, et fornicari libet. Ex parte autem exteriorum rerum propositum continentiae impeditur per aspectum et frequentia colloquia mulierum et earum consortia: unde dicitur Eccli. IX, 9: propter speciem mulieris multi perierunt: et ex hoc concupiscentia quasi ignis exardescit: et postea subditur: colloquium illius quasi ignis exardescit. Et ideo contra hoc est adhibendum remedium quod ibidem dicitur: ne respicias mulierem multivolam ne forte incidas in laqueos illius: cum saltatrice ne assiduus sis, nec audias illam, ne forte pereas in efficacia illius: et eccli. XLII, 12, dicitur: omni homini noli intendere in specie, et in medio mulierum noli commorari. De vestimentis enim procedit tinea, et a muliere iniquitas viri. Unde Hieronymus contra vigilantium scribens dicit, quod monachus sciens imbecillitatem suam, et vas fragile quod portat, timet offendere ne impingat et corruat, atque frangatur; unde et mulierum, et maxime adolescentularum, vitat aspectum, ne eum capiat oculus meretricis, ne forma pulcherrima ad illicitos ducat amplexus. Ex quo patet quod, sicut abbas Moyses dicit in collationibus patrum, pro puritate cordis servanda, solitudo sectanda est, ac ieiuniorum inediam, vigilias, labores corporis, nuditatem, lectionem, ceterasque virtutes debere nos suscipere noverimus; ut scilicet per illas ab universis passionibus noxiis illaesum parare cor nostrum, et conservare possimus, et ad perfectionem caritatis istis gradibus innitendo conscendere. Ob hoc igitur in religionibus sunt huiusmodi opera instituta: non quia in ipsis principaliter consistat perfectio: sed quia his quasi quibusdam instrumentis ad perfectionem pervenitur. Unde post pauca ibidem subditur: igitur ieiunia, vigiliae, meditatio Scripturarum, nuditas ac privatio omnium facultatum, non perfectio, sed perfectionis instrumenta sunt; quia non in ipsis consistit disciplinae finis, sed per illa pervenitur ad finem. Si quis autem obiiciat, quod absque ieiunio, vigiliis et huiusmodi exercitiis potest homo perfectionem acquirere, praesertim cum de domino dicatur Matth. XI, 19: venit filius hominis manducans et bibens, suique discipuli non ieiunarent, quemadmodum discipuli ioannis et Pharisaei; ad hoc respondetur in glosa quod ioannes vinum et siceram non bibit, quia abstinentia indiget cui nulla est potentia naturae. Deus autem, qui peccata potest condonare, cur a peccatoribus manducantibus declinaret, quos ieiunantibus poterat facere fortiores?p discipuli ergo christi non habebant opus ieiunio, quia praesentia sponsi illis fortitudinem dabat maiorem quam discipuli ioannis per ieiunium haberent: unde dominus ibidem dicit: venient dies quando auferetur ab eis sponsus, et tunc ieiunabunt: quod exponens chrysostomus dicit: ieiunium triste est non naturaliter, sed his qui sunt imbecillius dispositi; his enim qui sapientiam contemplari desiderant, delectabile est; quia ergo discipuli imbecilles erant, non erat tempus tristia introducendi quousque firmarentur: per quod monstratur quod non gulae erat quod fiebat, sed dispensationis cuiusdam. Quod autem huiusmodi exercitia expediant ad vitanda peccata et perfectionem consequendam, apostolus expresse ostendit II ad Cor. VI, 3, dicens: nemini dantes ullam offensionem, ut non vituperetur ministerium nostrum; sed in omnibus exhibeamus nosmet ipsos in multa patientia, in necessitatibus, in angustiis, in plagis, in carceribus, in seditionibus, in laboribus, in vigiliis, in ieiuniis, in castitate. |
http://www.kbroszko.dominikanie.pl/tom_de_perfectione.htm |
___________________________________________________________________________________________
Oto cała tajemnica szczęścia
Valerio Albisetti / slo
Zawsze się dziwię, gdy słyszę, że ktoś mówi o szczęściu. Bo szczęście, samo w sobie nie istnieje. Słowo “szczęście” działa magicznie. Przyciąga uwagę. Jest złudzeniem.
W cywilizacji takiej jak nasza, gdzie dominującą wartością jest handel, wymiana, bycie szczęśliwym staje się stanem obiektywnym, do którego się dąży, etapem, czymś, co można kupić, czy w jakiś inny sposób posiąść, mieć, czy też – zważywszy, że rywalizacja przenika wszystkie dziedziny życia – jest celem, który trzeba osiągnąć. Tak czy inaczej, jest czymś wobec nas zewnętrznym. Lecz poza nami istnieje nicość.
Współczesny człowiek może mówić o szczęściu, bo oddalił się od swego naturalnego cyklu, a zbliżył się do tego, co ja nazywam “delirium wszechmocy”. Dzięki postępowi techniki, który nigdy nie był tak ogromny jak dzisiaj, człowiekowi wydaje się, że może wszystkim rozporządzać i wszystko osiągnąć. W ten sposób stworzył on produkty, marzenia, które wszyscy, a przynajmniej większość ludzi, chciałaby mieć, tak jakby raz zdobyte pozostawały one w nas. Szczęście polega dzisiaj na zabawie. Bawić się, to – kupować, konsumować, posiadać jedzenie, ubrania, domy, przedmioty, ciała, filmy, książki i tak dalej.
Bycie szczęśliwym, to dzisiaj nakaz, rozkaz ze strony mody i obowiązującego sposobu myślenia. Ode mnie, na przykład, wiele osób oczekuje wskazówek, jak nauczyć się być szczęśliwym. Ja zaś sądzę, że ci, którzy nie czekają na rady czy wskazówki, rozpoczęli już swą podróż ku szczęściu. Bo wszystko zostało już w nas wpisane. Szczęście również.
Bycie szczęśliwym to doświadczenie osobiste, wewnętrzne. To sposób bycia, nie zaś posiadania. To tło naszej egzystencji.
Jako człowiek wierzący, nigdy nie szukałem szczęścia na tej ziemi. W moim własnym słowniczku już dawno w miejsce słowa “szczęście” wpisałem “spokój duchowy”, “radość płynącą z życia, z tego, że można być narzędziem służącym do realizacji projektów”.
Moje szczęście polega na porozumiewaniu się z samym sobą i z drugim człowiekiem, na rozumieniu siebie i na zrozumieniu, na poznawaniu.
Wejście w głąb ludzkiej istoty, stworzenia, to wejście w głąb szczęścia. Chciałbym zatem omówić kilka warunków, które mogą okazać się pomocne, jeżeli zechcecie wejść na drogę, którą ja idę od dłuższego już czasu.
Po pierwsze: posiadanie celu.
Nie ujmujcie życia w kategoriach łatwe – trudne. Nic nie jest łatwe, nic nie jest trudne. To też są słowa, o których należy zapomnieć. Na zawsze. Włączcie natomiast do swojego słownika terminy: cel, zamiar, intencja. I będzie istnieć tylko droga do zrealizowania danego celu, danego zamiaru, danej intencji. Droga ta będzie się składać z chwil trudnych, z chwil odpoczynku, z chwil zmęczenia, z chwil zadowolenia, z chwil strachu, z chwil lęku, z chwil radości, z chwil spokoju ducha, lecz nigdy nie staniecie w miejscu, bo zawsze będziecie mieć przed oczyma cel. Nie wybieraj nigdy rzeczy łatwych, ani w duchu masochizmu, najtrudniejszych, ale rób plany. Trudności należą do istoty drogi.
Wszystko to sprowadza się do wiary. Wiary w nas, w nasze możliwości Bożego stworzenia, w to, że możemy uczestniczyć w planach, że wierzymy w naszą zdolność kształtowania siebie samych w oparciu o swoje osobiste doświadczenia i o zdobycze poprzednich pokoleń.
Po drugie: wolność.
Chodzi o wolność nie wchodzenia w struktury władzy. W naszej zepsutej cywilizacji władza przenika każdą dziedzinę życia. My, Włosi możemy coś o tym powiedzieć. Walczy się o wszystko. Nawet kultura całkowicie podporządkowała się władzy. Młodzi ludzie o wybitnej inteligencji szukają władzy.
Wszystko dzisiaj jest władzą. A przecież władza nigdy nie prowadzi do szczęścia. Nie wierzcie we władzę!
Władza wydaje się rzeczą najbardziej realną, najbardziej dostępną dla człowieka, ale historia ludzkości pokazała, że jest ona jedną z najbardziej kruchych i nietrwałych zdobyczy. Władza nie daje człowiekowi wolności: albo się władzy poddajesz, albo ją sprawujesz, a w tym drugim przypadku jest ona absolutnym panem.
Po trzecie: odwaga.
Odwaga pozostania żywym w swoim wnętrzu. Bo człowiek to istota, która jest wciąż w drodze. Bez względu na to, czy chce, czy nie chce. Niestety dzisiaj wiele osób nie jest aktywnych, nie pracuje nad swym wnętrzem. Telewizja, na przykład, przyzwyczaja nas do tego, żeby nie myśleć, żeby wszystko biernie wchłaniać. Musimy ponownie nauczyć się milczenia. Nauczyć się nie bać się samych siebie i zaakceptować stan samotności. Wyłącznie w ciszy i w samotności dochodzą do głosu najgłębsze intuicje.
Odwaga to także dokonywanie wyborów. W życiu zawsze się wybiera. Starajcie się zatem dokonywać wyboru w obrębie danego projektu, mając na uwadze dany cel.
Po czwarte: pokora.
Aby móc owocnie wykorzystywać własne wnętrze, trzeba nauczyć się pokory. Pokora pozwala na ciągłą, krytyczną samoocenę. Jeśli człowiek zamknie się w swoim narcyzmie i zatrzyma się w miejscu, być może poczuje się silniejszy, rozsądniejszy, a tymczasem będzie zamknięty w więzieniu o lustrzanych ścianach, gdzie zawsze i wszędzie będzie widział własne odbicie.
Po piąte: szczerość.
Żyjemy w społeczeństwie, które nie uczy nas prawdy. Niestety, uczymy się przestrzegania pewnych reguł, nie przywiązując wagi do tego, że działają one na niekorzyść życia wewnętrznego ludzkiej jednostki.
W wielu wypadkach powinniśmy mieć odwagę zdobyć się na nieposłuszeństwo.
Powinniśmy zawsze starać się być szczerzy. Czy stracimy przez to przyjaciół? Jeśli ich stracimy ze względu na szczerość, to dlatego, że nie byli naszymi przyjaciółmi.
Po szóste: wytrwałość.
Teraz wszyscy chcą mieć wszystko i natychmiast. Szczególnie ludzie żyjący u schyłku dwudziestego wieku wyrażają swą istotę poprzez pragnienie. Odnosi się wrażenie, że utraciliśmy swoją dojrzałość i cofnęliśmy się do stadium dziecięcego, gdzie istnieje tylko pragnienie i gdzie trudno jest zrozumieć dyscyplinę, trening, pracę, wytrwałość.
Aby móc ograniczyć nerwicę, jaka towarzyszy nam od pierwszych lat życia, trzeba się nauczyć, że nic nie dzieje się natychmiast. Wszystko, a szczególnie sukces w sferze psychicznej, jest wynikiem długotrwałego osobistego wysiłku, najczęściej cichego i na pierwszy rzut oka niezauważalnego.
Społeczeństwo chce zapomnieć tak rzadko już dzisiaj używane terminy, jak wytrwałość, niezmienność. Ich miejsce mają zająć: pragnienie, potrzeba, to, co znajduje się na zewnątrz nas, wygląd zewnętrzny. Ale bez wytrwałości, woli i dyscypliny, pragnienie pozostałoby samo, zgasłoby natychmiast. Wielu z nas, obecnie jest tylko rezultatem zespołu emocji, wrażeń, pragnień, które zapalają się i natychmiast gasną. Musimy odświeżyć w swoim prywatnym słowniku słowa “wola”, “wytrwałość”, tak, abyśmy mogli wziąć udział w twórczej wizji, a co za tym idzie, pójść drogą prowadzącą do ograniczenia nerwicy, do szczęścia.
Po siódme: pomyśleć czasem o śmierci.
Może wyda się to wam paradoksalne, moje słowa odpychające, oschłe, ale posłuchajcie mnie jeszcze przez moment! Nie twierdzę, że macie myśleć o końcu w sposób obsesyjny, maniakalny czy depresyjny, ale po prostu liczyć się z tym, o czym wiemy już od urodzenia. Uwolnijcie się od niewiedzy, od powierzchowności, od strachu.
Dam wam jeszcze jedną radę, która jest równocześnie życzeniem: obserwujcie uważnie otaczające was sprawy i zajmijcie się najdrobniejszymi z nich. Nie gońcie za wielkimi rzeczami, za mitami, za wielkimi słowami, za wielkimi uczuciami. One są tylko złudzeniami, bo nigdy nie umierają. Bądźcie blisko rzeczy, które umierają, nawet gdyby ich żywot trwał zaledwie jeden dzień, a będziecie mieć w ręku tajemnicę szczęścia.
Więcej w książce: Zazdrość – cecha wrodzona czy nabyta? Jak przezwyciężyć uczucie stare a wciąż nowe? – Valerio Albisetti
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,158,oto-cala-tajemnica-szczescia.html
___________________
Depresja sezonowa
Bernd Neumann, Detlef Dietrich / slo
Wielu z nas zna to uczucie: kiedy dni stają się krótsze i smutniejsze, za oknem szaro i ponuro. Mamy mniejszą ochotę, by coś robić, brak nam energii, stajemy się bardziej ospali, a życie traci barwę…
Ogólnie biorąc jest to stan normalny. Niektórych ludzi dotyka on jednak głębiej i u nich rozwija się tak zwana “depresja sezonowa”, którą w terminologii fachowej określa się jako “sezonowe zaburzenie nastroju (afektywne)”, w skrócie SAD (od angielskiego seasonal affective disorder).
Objawami depresji sezonowej są:
- osłabienie popędów i energii
- stany lękowe, najczęściej irracjonalne
- wycofywanie się z kontaktów z otoczeniem
- spadek libido (napięcia seksualnego)
- wzmożona potrzeba snu
- spożywanie większych ilości pokarmu i przybieranie na wadze
- wzmożony apetyt na słodycze i pożywienie zawierające węglowodany
Niełatwo zdiagnozować depresję sezonową. By orzec istnienie depresji sezonowej, musimy dostrzec istnienie pewnych prawidłowości. Nie są one łatwe do stwierdzenia ani dla tego, kto sam jest dotknięty schorzeniem, ani dla najbliższych, którzy chcieliby mu pomóc:
- Pomiędzy okresem depresji a porą roku musi istnieć wyraźna zależność. Jeśli pod uwagę wchodzą inne jeszcze wydarzenia jako ewentualny powód depresji, jak zimowe bezrobocie (w niektórych zawodach), znaczy to, że zdecydowanie nie chodzi o przypadek depresji sezonowej.
- Również potrzebna jest pewność, że przejście z fazy względnego zdrowia w fazę depresji wiąże się z konkretną porą roku.
- W dłuższych przedziałach czasu, trwających więcej niż dwa lata, mają prawo pojawić się epizody depresyjne niezwiązane z porą roku. W ogólnym obrazie objawów powinny jednak dominować wyraźnie te pierwsze, od pory roku uzależnione.
- Ważne także, by stwierdzić, że w okresie ostatnich dwóch lat występowały tylko epizody depresyjne związane z porą roku. Jeśli miały miejsce również inne, od niej niezależne, nie można postawić diagnozy – “depresja sezonowa”.
Co to oznacza w praktyce?
Jeśli ktoś od kilku już lat jest pod opieką lekarską z powodu zaburzeń afektywnych, może – jeśli ma takie podejrzenie, a jeszcze tego nie uczynił – podzielić się tym z lekarzem, że – być może – chodzi o depresję sezonową. Ten, na podstawie zgłoszonych obserwacji i opisanych wyżej kryteriów, rozstrzygnie, czy chodzi istotnie o ten rodzaj depresji.
I rzeczywistość…
Co robić, kiedy obserwacja wskazuje, że osoba, która nigdy się nie leczyła, od lat cierpi jednak na ten właśnie rodzaj depresji i potrzebuje pomocy? Sprawa właściwie jest prosta: powinna ona opowiedzieć lekarzowi o swoich objawach i opisać dokładnie cały przebieg choroby. Tylko w ten sposób wstępna diagnoza lekarska może pójść w kierunku depresji albo zaburzeń afektywnych. Jeśli kryteria te zostaną spełnione, lekarz utwierdzi pacjenta w przekonaniu, iż istotnie, istnieje zależność objawów schorzenia od pory roku i podejmie odpowiednie leczenie. Jeśli natomiast kryteria takie nie zostaną spełnione, nie można też mówić o “prawdziwej” depresji w rodzaju dużej depresji (major depression) ani zaburzeniu dwubiegunowym. Wtedy nie można również postawić właściwej diagnozy. Dlatego postępowanie, jak opisane wyżej, jest o tyle istotne, że ma wpływ na sposób leczenia. SAD można bowiem – w odróżnieniu od “normalnej” depresji – skutecznie leczyć terapią świetlną.
Najlepszy środek na zimowe przygnębienie to codzienny, co najmniej półgodzinny spacer, nawet w pochmurne dni.
“W każdej zimie czuje się drżącą w niej wiosnę, a we mgle każdej nocy ukryty jest uśmiech poranka”.
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/depresja/art,150,depresja-sezonowa.html
__________________
By ciemność już nigdy nie powróciła…
W depresji trudno pracować, budować relacje. Wzmacniają się symptomy chorobowe. Wzrasta ryzyko śmierci samobójczej. Depresja to przede wszystkim stan głęboko wyniszczający. Indywidualna tragedia i jeden z palących problemów współczesnego społeczeństwa.
Richard Winter, psychiatra z wieloletnią praktyką, opisuje depresje i analizuje jej przyczyny. W swojej książce bada źródła smutku, zniechęcenia i rozpaczy, wnika w istotę żałoby. Jednocześnie podsuwa sposoby, jak sam mówi, radzenia sobie “w mroku”. Przywołując historie z przypowieści biblijnych i odwołując się do literatury klasycznej, podpowiada, jak sobie radzić w chronicznym stanie depresji. Skłania do refleksji i zadaje istotne pytania.
Bóg nie dał ludziom poczucia bezpieczeństwa. I jest to wspaniała sprawa.
Prawdopodobnie nikt nie potrafiłby wyobrazić sobie bez nich swojego życia. Ludzie są w stanie oddać wiele za te wartości, czasem nawet własne życie.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2286,2-najwazniejsze-pokarmy-dla-duszy.html
__________________________
Jak długo nie powinno trwać narzeczeństwo?
o. Karol Meissner OSB / slo
Znamy dobrze pojęcie “przenoszonego narzeczeństwa”. Ale czy można powiedzieć jak długo powinno trwać narzeczeństwo? Może warto zastanowić się, jak długo nie powinno trwać?
Co robić?!
Radzi o. Karol Meissner OSB – nade wszystko benedyktyn, lecz o zacięciu lekarskim. Swoje powołanie zakonne realizuje poprzez gorliwą modlitwę oraz pełną pasji pracę. Ta zaś skupia się głównie na dydaktyce zgodnie z wyuczonymi zwodami teologa i lekarza. Podróżując po Polsce o. Meissner głosi liczne rekolekcje, konferencje i wykłady, głównie związane z płciowością, życiem rodzinnym i małżeńskim czy psychologią.
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,446,jak-dlugo-nie-powinno-trwac-narzeczenstwo.html
______________________
Luki przedmałżeńskie
Katarzyna Kucharska-Hornung
Czemu tak wiele osób buntuje się przeciw kursom przedmałżeńskim? Dlaczego takie kursy traktuje się jak przepustkę do małżeństwa? I czego potrzebują młodzi przed ślubem?
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2245,luki-przedmalzenskie.html
____________________
Najmniej kontrolujący przewodnik
Wojciech Bonowicz
Blisko 30 lat spędzonych we wspólnocie z osobami z niepełnosprawnością intelektualną – z zespołem Downa, z porażeniem mózgowym i rozmaitymi dysfunkcjami – każe mi zapytać: kto właściwie jest nieumiejętny?
Niektórzy z moich przyjaciół nie potrafią sami się obsłużyć, większość nie potrafi napisać dłuższego tekstu, samodzielnie zrobić zakupów, rozwiązać prostego równania. Mój najbliższy przyjaciel Wisienka jest bardzo wygadany, ale wysyła mi smsy o treści: “bannanwiśniaprzyjaciprzyjaciwiśnibanan”.
Kiedy ktoś obserwuje nas z zewnątrz, zapewne mnie rozpoznaje jako tego, który “wie”, “jest mądry”, “jest normalny”. Czy to znaczy, że tak jest naprawdę? Czy to ja jestem tym, który “uczy”, czy raczej jestem uczniem?
Często wracam myślami do opowieści Henriego J. Nouwena zatytułowanej “Adam”. Nouwen, autor poczytnych książek i wykładowca prestiżowych uczelni, u szczytu akademickiej kariery jedzie do wspólnoty “Arki”, gdzie ma zająć się głęboko upośledzonym mężczyzną. Adam prawie się nie odzywa, trzeba mu pomagać we wszystkich życiowych czynnościach, na dodatek miewa ataki epilepsji.
Powoli między mężczyznami rodzi się przyjaźń. Przebywając z Adamem, Nouwen zaczyna na nowo rozmyślać o tym, czego nauczył się podczas wielu lat studiów. Stawia sobie pytania o to, co decyduje o naszym człowieczeństwie, kim jest Bóg, czy Bóg objawia się w kimś takim jak Adam. Nigdy nie zapomnę przejmującego wyznania, które zawarł w swojej opowieści: “Adam był najmniej kontrolującym przewodnikiem, jakiego spotkałem”.
Pokusa, by przyjmować wobec drugich postawę “nauczyciela”, jest bardzo silna. Z doświadczenia wiem, że łatwiej ulegają jej mężczyźni niż kobiety. Postawa “nauczyciela” jest niekiedy bardzo potrzebna: jeśli we wspólnocie nie ma kogoś, kto bierze na siebie odpowiedzialność i podejmuje decyzje, wszystko się rozłazi.
Kiedy między poszczególnymi członkami wspólnoty istnieje pewne napięcie, bardzo ważne jest, żeby umiejętnie poprowadzić rozmowę. Wypowiedziane w porę właściwe słowo może zmienić czyjeś życie. Bycie “nauczycielem” daje dużo satysfakcji.
Niestety, w życiu łatwo zamienić się w “nauczyciela”, który przestaje słuchać. “Nauczyciel”, który nie słucha, zaczyna popełniać błędy: tam, gdzie trzeba po prostu kogoś przytulić, wygłasza moralną naukę. Tam, gdzie trzeba komuś poświęcić pięć minut uwagi, spogląda zniecierpliwiony na zegarek. “Nauczycielowi” wydaje się, że kiedy nie mówi, nie przemawia, wtedy traci czas i trwoni talenty. Jest to wielkie nieporozumienie.
Czas moich przyjaciół z niepełnosprawnością intelektualną płynie inaczej niż nasz. Można powiedzieć nieco żartobliwie, że płynie on zgodnie z odkryciami dwudziestowiecznej fizyki, to znaczy – zależy od układu odniesienia. My natomiast żyjemy w świecie “starszym”, w którym odczuwamy dyktat czasu, tak jakby był on czymś absolutnym.
Żyjemy, jakbyśmy czuli na plecach jego oddech. Są to dwa diametralnie różne sposoby życia – a zwłaszcza dwa różne sposoby przeżywania relacji z innymi. Dla nas relacje są tylko jednym z elementów tego świata: jeśli wydaje się nam, że nas spowalniają, to je ograniczamy. Dla nich relacje są wszystkim.
Mój nieżyjący już przyjaciel Wojtek (z zespołem Downa) miał zwyczaj odwiedzać nas bez zapowiedzi o różnych porach. Dzieci były jeszcze małe, w domu panował chaos, a tu rozlegał się dźwięk domofonu i w słuchawce słychać było łagodne: “To ja”. Wraz z pojawieniem się Wojtka niepokój opadał. Mieszając łyżeczką herbatę, Wojtek pytał, co słychać.
Kiedy mówiłem o czymś wesołym, śmiał się. Kiedy opowiadałem o problemach, kiwał głową ze zrozumieniem i powtarzał: “No tak”, “Tak to jest”. Dzieci traktowały go trochę jak gościa z innego świata. Zachowały się zdjęcia, na których córka, może trzyletnia, siedzi mu na kolanach, a Wojtek z czułością ją obejmuje.
Wojtek niemal w każde popołudnie wypijał kilka takich herbat. Po warsztatach, póki nie zrobiło się ciemno, krążył i odwiedzał różnych znajomych. Bardzo często porównuję moich przyjaciół do kleju, który łączy to, co rozdarte, podzielone. Kiedy młodzi ludzie pytają mnie, co warto robić w życiu, odpowiadam: szukaj ubogiego przyjaciela.
Szukaj takiego, który będzie z tobą tylko po to, żeby z tobą być. Osoby z zespołem Downa są tu szczególnie uprzywilejowane: są empatyczne, mają w sobie dużo naturalnej czułości. Przebywanie z nimi uczy dystansu do tego, co pozornie ważne, i odsłania to, co ważne naprawdę.
Dzięki moim przyjaciołom przynajmniej od czasu do czasu przypominam sobie, jak bardzo jestem nieumiejętny i jak wiele jeszcze się muszę od nich nauczyć. To najmniej kontrolujący przewodnicy, jakich udało mi się w życiu spotkać.
* * *
Wojciech Bonowicz – poeta, pisarz, publicysta, felietonista “Tygodnika Powszechnego”, biograf ks. Józefa Tischnera, autor bajek. Trzykrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike oraz wielu innych nagród literackich. Od 25 lat związany z krakowską wspólnotą “Wiara i Światło”. Mieszka w Krakowie.
PRZECZYTAJ TEŻ:
- #4. Nieumiejętnych pouczać / Jak pouczać, aby wzmacniać (Monika Waluś)
- #3. Spragnionych napoić / Kropla miłości (Paweł Kęska)
- Siostra Chmielewska: Nie oceniajmy za szybko [WYWIAD]
- #2. Grzesznych upominać / Jak napominać księży? (Paweł Kozacki OP)
- #2. Grzesznych upominać / Łatwo powiedzieć (Dariusz Piórkowski SJ)
- #1. Głodnych nakarmić / Daliście mi jeść? (ks. Andrzej Draguła)
- #1. Głodnych nakarmić / Bankiet miłosierdzia (Ewa Kiedio)
- Bp Ryś o upominaniu innych
- Zróbmy (k)Rok Miłosierdzia (Zbigniew Nosowski, Piotr Żyłka)
* * *
(k)Rok Miłosierdzia to wspólny projekt redakcji DEON.pl i Laboratorium “Więzi”. Przez siedem miesięcy będziemy się starać pomóc naszym czytelnikom w zrozumieniu, o co chodzi z kolejnymi uczynkami miłosierdzia. Każdemu z nich poświęcimy dwa teksty – bardziej teoretyczny i bardziej praktyczny. Będziemy zachęcali wszystkich i do refleksji, i do ruszenia się sprzed monitorów, by przejść od teorii do jej realizacji. W tym celu pokażemy historie ludzi, dla których życie miłosierdziem jest codziennością. Mogą być oni dla nas zawstydzającymi i motywującymi przykładami. Teksty będą publikowane w każdą środę na stronach organizatorów: DEON.pl i laboratorium.wiez.pl.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/krok-milosierdzia/art,10,najmniej-kontrolujacy-przewodnik.html
_____________________
_____________________________
Przypisy:
Pan Józef z Bestwiny napisał do Redakcji „Któż jak Bóg” list, w którym poruszył zagadnienie liczby doskonałej przypisywanej Bogu, pytając, czy za taką liczbę należy uznać 777 czy raczej 888. W tym kontekście padło też pytanie o liczbę Bestii, jaką jest 666.
Informacje wstępne
Zanim ustosunkuję się do liczb 777 i 888, kilka informacji wstępnych. Cyfra siedem symbolizuje w Biblii doskonałość, pełnię. Pojawia się ona w Piśmie Świętym bardzo często (7 dni stwarzania świata; 7 pieczęci i 7 czasz boskiego gniewu w Apokalipsie; 7 Kościołów, do których adresował listy Jan, 7 niebios, 7 aniołów itp.). Jak wiadomo świętym dniem dla wyznawców judaizmu był szabat, czyli siódmy dzień, w którym Bóg „odpoczął”. Siódemka oznaczała dla Hebrajczyków jakiś pełny, doprowadzony do końca etap. Żydzi uważali każdy siódmy dzień tygodnia za poświęcony Bogu (a także każdy kolejny siódmy rok w żydowskim kalendarzu). Siódmym dniem tygodnia jest oczywiście nasza sobota. Dla chrześcijan święty stał się jednak przede wszystkim następny dzień po szabacie (po polsku – niedziela, a po rosyjsku woskresienije), a więc dzień Zmartwychwstania Chrystusa. Od początku chrześcijanie nazywali ten dzień Dniem Pańskim. Jest to pierwszy dzień nowego tygodnia, ale możemy także powiedzieć, że dzień ósmy. Dlatego ósemkę łączy się symbolicznie z Jezusem Chrystusem i przypisuje jej także symbol Nowego Stworzenia, nowego początku. Możemy powiedzieć, że 7 i 8 to w symbolice chrześcijańskiej cyfry szczególnie święte, pierwsza związana jest z Bogiem Ojcem, druga z Jezusem Chrystusem. Czasem, dla zintensyfikowania symbolicznej wymowy siódemki, stosowano jej wielokrotność „siedemdziesiąt” lub „siedemdziesiąt siedem” (Rdz 4, 24). W Biblii w celu szczególnego uwydatnienia występuje też trzykrotne powtórzenie, swoisty stopień najwyższy w hymnie serafów: Święty, Święty, Święty.
Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że liczby 777 i 888 nie pojawiają się wprost ani w Biblii, ani w tradycji judaistycznej. Dopiero w późniejszych pozabiblijnych pismach teologicznych znajdziemy pomysły, że na przykład 777 reprezentuje potrójną doskonałość Trójcy. Pasjonaci gematrycznej interpretacji Pisma Świętego (która przywiązuje wagę do wartości liczbowej wyrazów greckich lub hebrajskich), powstałej przez zsumowanie wartości liczbowej poszczególnych liter (ponieważ litery alfabetu były zarazem cyframi), zwrócili uwagę na fakt, że liczbowa wartość imienia Jezus w wersji greckiej to właśnie 888 (jota = 10; eta = 8; sigma = 200; omikron = 70; ypsilon, = 400, sigma = 200, czyli suma 10 + 8 + 200 + 70 + 400 + 200 = 888). Stąd już tylko krok do snucia dalszych hipotez. Powtórzę jednak raz jeszcze: potrójna siódemka i potrójna ósemka pojawiają się jako liczby Boga Ojca i Jezusa Chrystusa nie w Biblii, ale w późniejszych spekulacjach, niejako per analogiam do występującej w Biblii liczby Bestii, czyli potrójnej szóstki.
Liczba Bestii
Wielu ludziom spędzała sen z powiek zagadka, co Jan miał na myśli, pisząc: “Tu jest potrzebna mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: 666” (Ap 13,18). Czy liczba 666 zawiera zakodowaną informację o tożsamości Antychrysta, którą powinniśmy „odkodować”, aby wiedzieć skąd płynie zagrożenie? Na ten temat pisano i wysnuwano najbardziej fantastyczne teorie, których omówienie zajęłoby wiele stron. Gwoli przykładu i ilustracji podam jedynie kilka z nich:
Najstarsza interpretacja tego wersetu zakłada, że chodzi o Nerona, który jak wiadomo prześladował chrześcijan. Jeśli grecką formę imienia Neron (z końcowym “n”) i słowo “kesar” (cesarz) zapiszemy hebrajskimi spółgłoskami, po zsumowaniu liczb odpowiadających poszczególnym literom, otrzymamy 666. Natomiast przy użyciu formy Nero (bez końcowego “n”) otrzymamy liczbę 616, która także pasuje, jeśli przyjmiemy wariant z niektórych manuskryptów. Neron, którego popularny wizerunek szalonego zbrodniarza na tronie zakorzenił się w naszej świadomości m.in. dzięki “Quo vadis”, mógł niewątpliwie dla autora Apokalipsy stanowić symbol Antychrysta. Osobiście uważam jednak, że poszukiwanie rozwiązań gematrycznych w egzegezie, jest błądzeniem po manowcach. Gematria jest metodą typową raczej dla znacznie późniejszych kabalistycznych i ezoterycznych egzegez niektórych rabinów, a rzekoma popularność gematrii w czasach kształtowania się Nowego Testamentu budzi wątpliwości, jakkolwiek niektórzy (np. Ireneusz Kania czy prof. Andrzej Wierciński) promują ten pogląd.
Z kolei w pewnych radykalnych kręgach protestanckich, w których istnieje tradycja utożsamiania Antychrysta z papiestwem, szukano sposobu na powiązanie z liczbą 666 biskupa Rzymu. Można wręcz stwierdzić, że publicyści antykatoliccy wykazywali się wielką kreatywnością. W starożytnej grece słowo określające człowieka posługującego się łaciną brzmi: “lateinos”, co według greckich odpowiedników liczbowych daje nam 666 (l=30; a=1; t=300; e=5; i=10; n=50; o=70; s=200). Ta interpretacja była już znana Ireneuszowi z Lyonu, ale dla niego oznaczała oczywiście imperialny Rzym, a nie Watykan. Jeśli zaś posłużymy się alfabetem hebrajskim, można uzyskać wynik 666 przy wyrażeniach “królestwo rzymskie” i “Rzymianin”. Podkreślano również, że określenie “Vicarius Filii Dei” używane w stosunku do papieża, po podsumowaniu liczbami rzymskimi także daje 666.
Nie zabrakło prób przypisywania liczby Bestii prezydentom USA. Podobno we wczesnych latach sześćdziesiątych kilku pisarzy protestanckich twierdziło, że Antychrystem jest John F. Kennedy, który na Konwencie Demokratów uzyskał 666 głosów. Przekonanie to było tak silne, że w 1963 oczekiwano, że podniesie się on z trumny, spełniając apokaliptyczne proroctwo o śmiertelnie zranionej głowie, która została cudownie uzdrowiona. W latach osiemdziesiątych natomiast zauważono, że Ronald Wilson Reagan to trzy słowa po sześć liter. Dodatkowo mieszkał on przez jakiś czas w posiadłości pod numerem 666. Obecnie w różny sposób próbuje się wykazać, że autor Apokalipsy miał na myśli Baracka Obamę (jak widać nie ma znaczenia, czy prezydent jest republikaninem czy demokratą).
A może system bankowy?
Pojawiła się też hipoteza, że liczba 666 oznacza ogólnoświatowy system bankowy, ponieważ w 1 Krl 10,14 i 2 Krn 9, 13 jest mowa o rocznych dochodach Salomona wynoszących 666 talentów złota. Inna teoria zakłada, że liczba 666 symbolizuje jakąś formę obowiązkowego systemu identyfikacji tożsamości, na przykład kod paskowy, tatuaż albo wszczepiony miniaturowy układ elektroniczny.
Jak widać wyobraźnia ludzka nie zna granic, a jeśli się czegoś bardzo chce, zawsze można to “udowodnić”. Liczba 666 znalazła więc swoje miejsce także w kulturze popularnej. W filmie “Omen” Antychryst urodził się 6-ego czerwca 1966 roku. W filmie „Dzień sądu” ze Schwarzeneggerem, datą przyjścia Antychrysta jest rok 1999, bo jak się odwróci tę liczbę “do góry nogami”, otrzymamy 666.
Symbol ludzkości
Ja osobiście preferuję hipotezę, że liczba ta symbolizuje ducha Antychrysta (por. 1 J 4, 3), a więc coś, co Jan Paweł II nazywał cywilizacją śmierci. W Ap pojawia się stwierdzenie, że 666 jest „liczbą człowieka” (arithmos gar anthropou estin), nie musi to jednak oznaczać, że należy szukać Antychrysta jako konkretnego przedstawiciela rodzaju ludzkiego. Niewykluczone, że greckie słowo „anthropos” ma w Ap 13, 18 charakter rodzajowy, a wówczas mogłoby być tłumaczone jako “ludzkość”. W takim sensie słowo “człowiek” pojawia się choćby w Ap 16,18, co wspiera argument, że liczba 666 symbolicznie odnosi się do ludzkości, a nie do jednostki. Warto tu zauważyć, że szósty dzień Stworzenia to dzień, gdy został powołany do istnienia człowiek. Tu mamy zwielokrotnienie szóstki, jakby człowiek wyniesiony został do rangi absolutnej. Pierwsza pokusa Węża skierowana do ludzi brzmiała: “Będziecie jak bogowie, decydujący o tym, co jest dobre a co złe” (słowo “jada” – poznać, można przetłumaczyć właśnie jako “decydować”). Od tego momentu ludzkość ciągle ulegała pokusie budowania cywilizacji bez Boga. Czy współczesna cywilizacja nie jest właśnie urzeczywistnianiem tego pierwotnego grzechu? A taki świat, w którym ludzie ośmielają się decydować, co jest dobrem, a co złem (głosząc np., że aborcja jest, w pewnych przypadkach, „dobrem”), może być nazwany cywilizacją Antychrysta. Liczba 666 byłaby więc symbolem ludzkości, która uległa zgubnej iluzji stawiania siebie w miejsce Boga. Ale to także oczywiście tylko hipoteza.
Roman Zając
http://www.katolik.pl/liczby-boga-i-liczba-bestii,23343,416,cz.html
_________________________________________________________________________________________________
Dodaj komentarz