Miłość, wyrażona służbą, jest największą łaską Boga – Wtorek, 08 grudnia 2015 Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny, uroczystość

Myśl dnia

Miłość jest potężniejsza od siły i mądrzejsza od filozofii.

Oscar Wilde

Cytat dnia

Jubileusz zawsze stanowił okazję do wielkiej amnestii, obejmującej bardzo wiele osób, które choć zasługują na karę, uświadomiły sobie jednak, że to, co uczyniły, było niesprawiedliwe, i szczerze pragną na nowo włączyć się w życie społeczeństwa, wnosząc w nie swój uczciwy wkład.

Papież Franciszek

Często myślałem o tym, jak Kościół może uczynić bardziej oczywistą swą misję jako świadka miłosierdzia. To droga, która rozpoczyna się od duchowego nawrócenia.

Papież Franciszek

7 12 2015 - 1

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Maryjo, proszę, wspomagaj mnie, abym jak najpełniej potrafił uczestniczyć w planie zbawienia świata. Abym tak jak Ty miał odwagę odpowiadać Bogu na Jego propozycje.

__________________________________________________________________________________

Słowo Boże

__________________________________________________________________________________

NIEPOKALANEGO POCZĘCIA NMP
– UROCZYSTOŚĆ

PIERWSZE CZYTANIE  (Rdz 3,9-15.20)

Wprowadzam nieprzyjaźń pomiędzy potomstwo twoje i potomstwo niewiasty

Czytanie z Księgi Rodzaju.

Gdy Adam zjadł owoc z drzewa zakazanego, Pan Bóg zawołał na niego i zapytał go: „Gdzie jesteś?”
On odpowiedział: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się”.
Rzekł Bóg: „Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?”
Mężczyzna odpowiedział: „Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem”.
Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: „Dlaczego to uczyniłaś?”
Niewiasta odpowiedziała: „Wąż mnie zwiódł i zjadłam”.
Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: „Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 98,1-4)

Refren: Śpiewajcie Panu, bo uczynił cuda.

Śpiewajcie Panu pieśń nową, *
albowiem uczynił cuda.
Zwycięstwo Mu zgotowała Jego prawica *
i święte ramię Jego.

Pan okazał swoje zbawienie, *
na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość.
Wspomniał na dobroć i na wierność swoją *
dla domu Izraela.

Ujrzały wszystkie krańce ziemi *
zbawienie Boga naszego.
Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio, *
cieszcie się, weselcie i grajcie.

DRUGIE CZYTANIE  (Ef 1,3-6.11-12)

Bóg wybrał nas w Chrystusie przed założeniem świata

Czytanie z Listu św. Pawła Apostoła do Efezjan.

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa; który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich – w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przez założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. W Nim dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczeni zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu – my, którzyśmy już przedtem nadzieję złożyli w Chrystusie.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Łk 1,28)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą,
błogosławionaś Ty między niewiastami.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 1,26-38)

Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.
Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”
Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.
Na to rzekła Maryja: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!”
Wtedy odszedł od Niej anioł.

Oto słowo Pańskie.

 

KOMENTARZ
„Tak” dla Boga

Niepokalane poczęcie Najświętszej Maryi Panny to najważniejszy cud, jaki dokonał się w dziejach świata. Ta wybrana przez Boga dziewczyna z Nazaretu stała się za sprawą Ducha Świętego matką Zbawiciela. Cud ten nie dokonałby się bez przyzwolenia Maryi. Jej zgoda na to, aby stać się służebnicą Pana, pozwoliła Bogu na zrealizowanie planu zbawienia świata. Otrzymujemy od Boga propozycje. On często zaprasza nas do włączenia się dzieła, które chce zrealizować na ziemi. Zawsze też potrzebuje na to naszej zgody. Świętość opiera się na chęci naszego współdziałania z Bogiem. Święci nie byli ludźmi bezgrzesznymi. Też walczyli ze swoimi słabościami. Ale najważniejsza była ich całkowita zgoda na współdziałanie z Bogiem.

Maryjo, proszę, wspomagaj mnie, abym jak najpełniej potrafił uczestniczyć w planie zbawienia świata. Abym tak jak Ty miał odwagę odpowiadać Bogu na Jego propozycje.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

**************

Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP

0,55 / 12,54

Drogę twej adwentowej wędrówki rozświetla niczym roratnia latarnia Najświętsza Maryja Panna Niepokalana. Napełniona Duchem Świętym staje się dla ciebie oparciem, byś nie ustał w drodze. Zatrzymaj się przy Niej i razem z Nią wsłuchaj się raz jeszcze w słowa zwiastowania.

Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Łukasza
(Łk 1, 26-38)
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami». Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca». Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa». Wtedy odszedł od Niej anioł.

Do Maryi, wybranej przez Boga na Matkę Zbawiciela, przychodzi Anioł. Wypełnia swoje zadanie zwiastowania. Przekazuje Jej prawdę o tym, że pocznie w swym łonie Syna Bożego. Słowo staje się ciałem i zamieszkuje pośród swego ludu. Jednakże Bóg w swej niezmiernej pokorze oczekuje na odpowiedź Maryi. Jej TAK, wypowiedziane przy zwiastowaniu, pobrzmiewa po dzień dzisiejszy, dając współczesnemu człowiekowi niedościgły przykład przyjęcia woli Bożej oraz wiernego trwania przy Bogu.

Stając się Matką Zbawiciela, Maryja wpisuje się bardzo mocno w dzieło zbawienia, którego dokonał Jej Syn, Jezus Chrystus. Dla ciebie staje się Ona Matką i Orędowniczką. Staje się Pocieszycielką w strapieniu, Gwiazdą Zaranną poprzedzającą Wschodzące Słońce – Jezusa.

Czy potrafisz dostrzec obecność Maryi w swoim życiu? Czy jest Ona dla ciebie Matką? Czy potrafisz Ją naśladować w przyjmowaniu bez szemrania i wątpliwości wolę Boga, jaką ma względem ciebie?

Poproś dziś Matkę Bożą Niepokalanie Poczętą, aby wspomogła cię w trudach ludzkiej wędrówki. Nie tylko tej wędrówki adwentowej, ale także wędrówki, którą jest twoje życie. W Jej matczynym niepokalanym sercu jest miejsce także dla ciebie. Powierz Jej swoje bolączki, a ona powierzy je swemu Synowi.

http://modlitwawdrodze.pl/home/
*********************

#Ewangelia: Boża łaska jest dla nas

__________________________________________________________________________________

 Świętych Obcowanie

__________________________________________________________________________________

8 grudnia
Niepokalane Poczęcie
Najświętszej Maryi Panny

Bartolome Esteban Murillo: Niepokalana MaryjaPrawda o Niepokalanym Poczęciu Maryi jest dogmatem wiary. Ogłosił go uroczyście 8 grudnia 1854 r. bullą Ineffabilis Deus papież Pius IX w bazylice św. Piotra w Rzymie w obecności 54 kardynałów i 140 arcybiskupów i biskupów. Papież pisał tak:

Ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia – mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmocnego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć.

Tym samym kto by tej prawdzie zaprzeczał, sam wyłączyłby się ze społeczności Kościoła, stałby się odstępcą i winnym herezji.

Maryja od momentu swojego poczęcia została zachowana nie tylko od wszelkiego grzechu, którego mogłaby się dopuścić, ale również od dziedziczonego przez nas wszystkich grzechu pierworodnego. Stało się tak, chociaż jeszcze nie była wtedy Matką Boga. Bóg jednak, ze względu na przyszłe zbawcze wydarzenie Zwiastowania, uchronił Maryję przed grzesznością. Maryja była więc poczęta w łasce uświęcającej, wolna od wszelkich konsekwencji wynikających z grzechu pierworodnego (np. śmierci – stąd w Kościele obchodzimy uroczystość Jej Wniebowzięcia, a nie śmierci). Przywilej ten nie miał tylko charakteru negatywnego – braku grzechu pierworodnego; posiadał również charakter pozytywny, który wyrażał się pełnią łaski w życiu Maryi.

Francisco de Zurbaran: Niepokalana Maryja Historia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu jest bardzo długa. Już od pierwszych wieków chrześcijaństwa liczni teologowie i pisarze wskazywali na szczególną rolę i szczególne wybranie Maryi spośród wszystkich ludzi. Ojcowie Kościoła nieraz nazywali Ją czystą, bez skazy, niewinną. W VII wieku w Kościele greckim, a w VIII w. w Kościele łacińskim ustanowiono święto Poczęcia Maryi. Późniejsi teologowie, szczególnie św. Bernard i św. Tomasz z Akwinu zakwestionowali wiarę w Niepokalane Poczęcie Maryi, ponieważ – według nich – przeczyłoby to dwóm innym dogmatom: powszechności grzechu pierworodnego oraz konieczności powszechnego odkupienia wszystkich ludzi, a więc także i Maryi. Ten problem rozwikłał w XIII w. Jan Duns Szkot, który wskazał, że uchronienie Bożej Rodzicielki od grzechu pierworodnego dokonało się już mocą odkupieńczego zwycięstwa Chrystusa. W 1477 papież Sykstus IV ustanowił w Rzymie święto Poczęcia Niepokalanej, które od czasów Piusa V (+ 1572 r.) zaczęto obchodzić w całym Kościele.
W czasie objawień w Lourdes w 1858 r. Maryja potwierdziła ogłoszony zaledwie cztery lata wcześniej dogmat. Bernardecie Soubirous przedstawiła się mówiąc: “Jestem Niepokalane Poczęcie”.

Kościół na Wschodzie nigdy prawdy o Niepokalanym Poczęciu Maryi nie ogłaszał, gdyż była ona tam powszechnie wyznawana i praktycznie nie miała przeciwników.
Warto zwrócić uwagę, że teologia rozróżnia niepokalane poczęcie i dziewicze poczęcie. Niepokalane poczęcie dotyczy ustrzeżenia Maryi od chwili Jej poczęcia od grzechu pierworodnego (przywilej, cud w porządku moralnym). Dziewicze poczęcie polega natomiast na tym, że Maryja poczęła w sposób dziewiczy “za sprawą Ducha Świętego” Boga-Człowieka, Jezusa Chrystusa (przywilej, cud w porządku natury).

Giotto: Spotkanie przy Złotej Bramie Kościół Wschodni ustalił tylko jeden typ ikonograficzny w X w. Obraz przedstawia spotkanie św. Joachima ze św. Anną przy Złotej Bramie w Jerozolimie. W tym bowiem momencie według tradycji wschodniej miał nastąpić moment poczęcia Maryi. Ikonografia zachodnia jest bogatsza i bardziej różnorodna. Do najdawniejszych typów Niepokalanej (XV w.) należy Niewiasta z Apokalipsy, “obleczona w słońce”. Od czasów Lourdes powstał nowy typ. Ostatnio bardzo często spotyka się także Niepokalaną z Fatimy. Dokoła obrazu Niepokalanej często umieszczano symbole biblijne: zamknięty ogród, lilię, zwierciadło bez skazy, cedr, arkę Noego.

Niepokalana Maryja

Zgodnie z kanonem 1246 Kodeksu Prawa Kanonicznego w dniu dzisiejszym mamy obowiązek uczestniczyć w Eucharystii. Jednakże na mocy dekretu Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z 4 marca 2003 r. Polacy są zwolnieni z tego obowiązku (ze względu na fakt, że nie jest to dzień ustawowo wolny od pracy). Nie jesteśmy zatem zobowiązani do udziału we Mszy św. i powstrzymania się od prac niekoniecznych. Jeśli jednak mamy taką możliwość – powinniśmy wziąć udział w Eucharystii.

http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/12-08a.php3
****************
Święty Romaryk, opat
Romaryk z Remiremontu pochodził z rodu Merowingów, dynastii panującej w państwie Franków w latach 481-751. Urodził się ok. 570 r. w królestwie Austrazji (obecne tereny Belgii, Holandii, zachodnich Niemiec i wschodniej Francji). Jego rodzice zostali zabici przez królową Brunhildę. Pełnił wysoką funkcję na dworze królów Teudeberta II i Chlotara II.
Na dworze monarszym usłyszał o Kolumbanie Młodszym i zapragnął pójść w ślady irlandzkiego zakonnika. Zrezygnował z zaszczytów i udał się do cysterskiego opactwa w Luxeuil (obecnie Luxeuil-les-Bains w Burgundii), gdzie został mnichem. Około 620 r. otrzymał od króla posiadłość Villa Habendum w Wogezach. Za zgodą opata, św. Eustazjusza (drugiego po św. Kolumbanie opata Luxeuil), razem ze swoim przyjacielem, św. Amatem, założył na jej terenie klasztor, nazwany później Remiremont (Romarici Mons). W pobliżu męskiego monasteru wybudowano konwent dla zakonnic. Wzorowano się na fundacji w Agaunum (St. Maurice w Szwajcarii). Prawdopodobnie oba domy miały wspólnych przełożonych. W Remiremont pierwszym opatem był Amat, a po nim Romaryk.
Romaryk zmarł 8 grudnia około 653 r., w wieku 85 lat. Papież Leon IX w 1051 r. polecił, aby dokonano translacji jego relikwii, czyli aby przeniesiono je na bardziej zaszczytnie miejsce. Obrzęd ten był potwierdzeniem kultu, stanowił więc odpowiednik dzisiejszej kanonizacji.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/12-08b.php3
*****************
Ponadto dziś także w Martyrologium:

W Beauvais, we Francji – św. Hildemana, biskupa. Był zrazu uczniem Adalliarda i mnichem w Korbei. Trudno ustalić, kiedy powołano go na stolicę biskupią, ale w roku 814 uczestniczył już w synodzie w Noyon. Zmuszony był także uczestniczyć w ówczesnych sporach polityczno-dynastycznych. Zmarł w roku 843 lub następnym.

oraz:

św. Euchariusza z Trewiru, biskupa (+ III w.); św. Makarego z Aleksandrii, męczennika (+ 250); św. Patapiusa, pustelnika (+ VI w.)

__________________________________________________________________________________

Franciszek: przebaczenia Bożego nie można odmówić nikomu

Czy Bóg interesuje się tym, jak bardzo jesteśmy pobożni, moralni, sprytni, ascetyczni i zdyscyplinowani? Czy chce raczej wiedzieć, jak bardzo jesteśmy otwarci na Jego Słowo i Jego wolę? – o Maryi i o otwarciu na Słowo Boga pisze ks. Tomáš Halík.

Ósmego grudnia, na początku drugiego tygodnia Adwentu, obchodzimy jedno z dwóch największych świąt maryjnych w roku; do niedawna noszące tradycyjną nazwę “Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny”. Sam termin “Niepokalane Poczęcie” wielu ludzi wokół doprowadza do najwyższej irytacji.
“Wszystko w tym chrześcijaństwie mogłabym przyjąć, tylko tego Niepokalanego Poczęcia nie mogę przełknąć!” – ileż to razy słyszeliśmy już coś podobnego. Jest to więc jeszcze jeden powód, aby spokojnie się zastanowić nad tą prawdą wiary katolickiej, którą dopiero w dziewiętnastym wieku uznano za dogmat.
Kiedy byłem młodym, zapalonym konwertytą, do moich ulubionych zabaw intelektualnych należały spory religijne – dlatego zawsze cieszyło mnie, gdy słyszałem, jak ktoś w podobny sposób podważał dogmat o Niepokalanym Poczęciu. Było dla mnie oczywiste, że przy następnym ruchu szybko i łatwo dam mojemu przeciwnikowi mata.

 

Nietrudno bowiem udowodnić takim ludziom, że w ogóle nie wiedzą, o czym mówią: mylą oni bowiem zazwyczaj dogmat o Niepokalanym Poczęciu z zupełnie inną prawdą wiary, a mianowicie o dziewictwie Maryi i narodzinach Bożego Syna z Dziewicy. Są to jednak dwie całkowicie różne sprawy.
Niepokalane Poczęcie nie irytuje ludzi dlatego, że jest to nauczanie “nienaukowe” – czyli mówiąc dokładnie, nie można go zaliczyć do pozytywistycznej wizji świata, domagającej się potwierdzenia w nowożytnych naukach przyrodniczych. Z tą scjentystyczną wizją świata, stanowiącą pozostałość po dziewiętnastym stuleciu, nie zgadza się zresztą, mówiąc szczerze, absolutna większość prawd wiary – i nie ma nic bardziej żałosnego niż teologiczne próby przykrawania wiary do wymogów tego rodzaju “naukowości”.

 

Trzeba jednak dodać, że nade wszystko nie mieści się w niej pełnia i wielowymiarowość życia jako takiego, włącznie z tym, co wydarzyło się już w nauce w ostatnim stuleciu. Do nauki trzeba mieć szacunek, ale ten tak zwany naukowy obraz świata, na który przysięgę składały stary pozytywizm i marksizm, dziś już nawet nie zasługuje na poważną polemikę.

 

Główna przyczyna oporu wobec samej idei Niepokalanego Poczęcia ma jednak charakter bardziej emocjonalny niż racjonalny, a jej korzenie tkwią w przypuszczeniu, że nauczanie to w jakiś sposób pomniejsza ludzką seksualność; co jest wręcz niewybaczalne, ponieważ seksualność od czasów “rewolucji seksualnej” lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku stała się jedną ze świętych krów naszej cywilizacji.

 

Jeden z przenikliwych analityków społeczeństwa postmodernistycznego – wydaje mi się, że Lipovetsky – zauważa dowcipnie, iż we współczesnej kulturze seksualność jest wszędzie – z wyjątkiem samej seksualności; jej skomercjalizowanie wydrążyło ją i zbanalizowało. A przecież nauka o Niepokalanym Poczęciu nie ma nic wspólnego z seksualnością, dziewiczym narodzeniem i poczęciem Jezusa.

 

To nauczanie dotyczy wyłącznie roli Maryi w dziejach zbawienia: mówi ono, że Maryi, ze względu na Jej posłannictwo bycia Matką odkupiciela, oszczędzona została “egzystencjalna blizna”, jaką dotknięte jest człowieczeństwo każdego człowieka na skutek upadku Adama. Dlatego dziś, aby wyjaśnić wszelkie nieporozumienia, to właśnie święto maryjne nazywane bywa “Świętem uchronienia Panny Maryi od grzechu pierworodnego” – co jest wprawdzie teologicznie poprawne, ale brzmi trochę chropowato.
*  *  *
Dziś podczas liturgii śpiewana jest przepiękna gregoriańska antyfona: Tota pulchra es, Maria – “Cała piękna jesteś, Maryjo”. Gdy słucham tej pieśni, to myślę, że uroczystość Niepokalanego Poczęcia mogłaby bez przeszkód stać się świętem feministek. Nie mogę się bowiem oprzeć wrażeniu, że psychologicznym źródłem tego właśnie dogmatu wiary jest przekonanie, iż skoro Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę, to owo nienaruszone, doskonałe człowieczeństwo chcemy widzieć nie tylko w jego męskiej wersji, w Jezusie, ale i wersji żeńskiej – czyli w Jego Matce.

 

Rozumiem, że może to stwarzać pewne problemy tym, którzy bardzo sztywno trwają przy chrystocentrycznym charakterze naszej wiary, jak na przykład nasi ewangeliccy bracia i siostry, natomiast feministki i feminiści, na odwrót, mogliby wykazać w tym względzie pełne zrozumienie…

 

Jeśli o Janie Chrzcicielu powiedziano w Piśmie, że Bóg go uświęcił już w łonie matki, to maryjna pobożność spieszy z twierdzeniem, że Maryja jest jeszcze ważniejsza, że została uświęcona jeszcze “wcześniej”, na samym początku, w chwili poczęcia przez swoich rodziców. Dlatego jest tam mowa o “poczęciu”, choć Kościołowi nigdy nie przyszło na myśl, by twierdzić, że Maryja została poczęta inaczej niż pozostali ludzie.

 

Głosi on raczej, że Maryja jest w pełni “Boża” całym swoim jestestwem i całym swoim życiem, “od początku do końca” – a więc na przykład nie na podstawie jakiejś dramatycznej konwersji, jak ukazują to żywoty “świętych z grzeszników”. Ten dogmat stwierdza, że jeśli patrzymy na Maryję, widzimy nienaruszony obraz kobiecości; widzimy kobietę taką, jaka była w Bożych planach. Na przykładzie wielu kobiet możemy obserwować, co z sobą – z większym lub mniejszym powodzeniem – zrobiły wedle własnych gustów czy wedle gustów swojej epoki lub swego środowiska.
*  *  *
Zechciejmy dziś jeszcze przez chwilę pomedytować w ciszy na temat pobożności maryjnej. W uroczej książce pewnego znanego biologa przeczytałem taką oto refleksję: gdyby nasza planeta miała się spotkać z jakąś pozaziemską cywilizacją, jakby to było pięknie i dobrze, gdybyśmy jako pierwszy sygnał wysłali muzykę Bacha, ponieważ muzyka ta jest z pewnością czymś najwspanialszym i najwznioślejszym, co na tej planecie w ciągu całych jej dziejów zostało stworzone przez ludzkiego ducha.

 

Byłaby więc ta muzyka czymś, co mogłoby owe nieznane istoty od razu do nas przekonać i czym moglibyśmy się wobec nich pochlubić. Przyszedł mi do głowy jeszcze jeden szalony pomysł: gdybyśmy się teraz dowiedzieli, że nasze dzieje dobiegają już końca, to co lub kogo wybralibyśmy, aby w naszym imieniu wyszedł na spotkanie Sędziego świata?

 

Kiedy Pan zechciał sam przemówić do ludzkości i posłać w na- sze dzieje swoje Słowo, znalazł na naszej planecie jedno miejsce, do którego mógł wejść: a miejscem tym była Maryja, niepozorna dziewczyna z galilejskiej wioski. Prastary hymn chrześcijański Te Deum głosi dosłownie: Non horruisti Virginis uterum – “Nie wzgardziłeś Panny łonem”.

 

Nie powinniśmy jednak mylić Bożego odezwania się do Maryi, o którym czytamy w dzisiejszej ewangelii, z zalotami bogów olimpijskich do pięknych ziemianek. Bóg wybrał Maryję, aby stała się Matką odkupiciela rodzaju ludzkiego, błogosławioną między niewiastami, z powodu Jej wiary; jest błogosławiona, ponieważ uwierzyła, że u Boga nie ma nic niemożliwego.

 

Szukając, którędy by mógł do nas wejść, Pan znalazł Jej otwarte serce. A kiedy chce przemówić do nas, do każdego z nas – choćby w tym nadchodzącym czasie Bożego Narodzenia – to być może szuka właśnie owego maryjnego punktu w naszym życiu. Być może nie interesuje Go, jak bardzo jesteśmy pobożni, moralni, sprytni, ascetyczni i zdyscyplinowani – chce raczej wiedzieć, jak bardzo jesteśmy otwarci, otwarci na Jego Słowo i Jego wolę. otwartość ta jest prawdopodobnie “Archimedesowym punktem oparcia”, który trzeba odnaleźć, aby rzeczy w nas i wokół nas ruszyły w końcu ku dobremu.
Brama, przez którą wchodzi Pan, jest bramą Maryjnego FIAT, “stań się” – “Niech mi się stanie według Słowa Twego!”. U początków dzieła stworzenia znajduje się Boże FIAT – Niech się stanie! Niech się stanie światłość! Niech się stanie ziemia! Niech się staną słońce i gwiazdy! To mocne Boże słowo wyraża Jego władczą i stwórczą potęgę, powołuje rzeczy z niebytu do bytu – tak było na początku.

 

Potem, gdy Pan rozpoczyna swoje drugie dzieło, dzieło naszego odkupienia, przez które dziełu stworzenia dopiero nadaje ostateczną głębię i sens, również na początku stoi FIAT – będące ludzką odpowiedzią na Boże wezwanie. Słowo wiary Maryi: Fiat mihi secundum verbum Tuum – “Niech mi się stanie według słowa Twego”. owo “stań się” wypowiada Maryja całym swoim jestestwem.

 

Owszem, także prorocy przyjmowali Boże słowo – jednak Maryja przyjmuje je, by tak rzec, w sposób bardziej egzystencjalny, bardziej intymny, do swego serca i do swego łona. Wie, że natychmiast znajdzie się w niezwykle ryzykownej sytuacji, gdyż zwrócą się na nią oczy całego Nazaretu. Nazaret nie jest tylko jakimś miłym, idyllicznym miasteczkiem, Nazaret jest pełen tych samych podejrzliwych ludzi, którzy potem wypędzą Jej syna. To oni będą na Nią patrzeć: “Co się z nią dzieje? Skąd to dziecko? Kto się za tym kryje?”. A Maryja gotowa jest to wszystko przyjąć i zaryzykować, oddaje się całkowicie Bogu do dyspozycji.
Maryja jest uosobieniem trzech wielkich cnót, które z tradycji Kościoła znamy jako trzy śluby zakonne, ale ich wartość jest niepomiernie szersza i bardziej uniwersalna: czystość, ubóstwo, posłuszeństwo. C z y s t o ś ć – to całkowitość, całkowitość Jej decyzji: ze wszystkim, czym jest, oddaje się do dyspozycji.

 

Podobnie ma się rzecz z ubóstwem: jest to wyzucie się z wszelkiego samozabezpieczenia. A także – z posłuszeństwem: uważnie wsłuchuje się w Bożą wolę i na nią odpowiada, jest ciszą, w której może zabrzmieć mocne słowo Boże.
Czystość, ubóstwo i posłuszeństwo – podobnie jak wiara, nadzieja i miłość oraz podobnie jak osiem błogosławieństw – nie są właściwie odmiennymi i oddzielnymi wartościami; są raczej różnymi aspektami tej samej postawy życiowej. Pismo Święte ustami Elżbiety wielbi Maryję jako błogosławioną, która u w i e r z y ł a – jako bohaterkę wiary.

 

Wystarczy wsłuchać się w Jej Magnificat, hymn, którym Maryja w drugim rozdziale ewangelii Łukasza odpowiada na słowa Elżbiety. W tym prawdziwie heroicznym – powiedzielibyśmy “rewolucyjnym”, gdyby to słowo nie było tak bardzo zbanalizowane – hymnie, sławiącym Boga niczym bohatera wojennego i mściciela uciśnionych, “który strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych, głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia”, możemy rozpoznać duchowość podobną raczej do tej, jaką przedstawia prorokini Deborah i inne dzielne kobiety Izraela, aniżeli owa cukierkowata panienka, jaką uczyniła z Maryi sentymentalna pobożność baroku czy wieku dziewiętnastego.

 

A skoro powiedzieliśmy to wszystko o Maryi i maryjnej duchowości, to pozostaje jeszcze jedno wezwanie: szukajmy “maryjnego punktu” w naszym życiu – owych otwartych drzwiczek, przez które może przyjść do nas Bóg i Jego Słowo. Anioł Ślązak, subtelny mistyk i poeta, napisał piękne i głębokie słowa: “Maryją stać się muszę i Boga rodzić ze mnie”. Prośmy więc, abyśmy mieli w sobie tyle oddania, czystości i posłuszeństwa, tyle odwagi i wiary, by tak jak Maryja otworzyć bramy Temu, który przychodzi. Amen.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2676,ks-halk-jak-odnalezc-w-sobie-maryje.html

******************

Zrozumieć Franciszka

ks. Wojciech Węgrzyniak

Pojechałem do Rzymu również z powodu Papieża. Byłem tu parę lat za Jana Pawła. Rok za Benedykta. Chciałem zobaczyć i Franciszka. A raczej zanurzyć się w uszach i sercu Wiecznego Miasta, by poznać fenomen papa Bergoglio. Po trzech miesiącach kilka myśli wydaje się być niezmiennych. W sprawie papieskich kontrowersji.

 

1. Najpierw uderza, że trudność ze zrozumieniem Papieża to nie jest sprawa Polska. To nawet nie jest sprawa księżowska. Papież bezsprzecznie jest kochany przez bardzo wielu. Jednak wcale nie pojedyncze głosy młodych, świeckich i duchownych różnych kontynentów, szczerze zaangażowanych od wielu lat dla dobra Ewangelii, pokazuje, że trudności z Papieżem Franciszkiem nie kończą się za granicami Polski. Nie wiem, jak to nazwać. Granica między zachwyconymi Ojcem Świętym a tymi od rezerwy czy krytyki biegnie w przestrzeni wielowymiarowej, gdzieś między socjalistami a kapitalistami, między lubiącymi porządek a nieprzewidywalnymi, między żołnierzami z pierwszej linii a spokojnymi kucharzami, między naturalną otwartością a naturalnym zamknięciem, między krótkowidzami a zatroskanymi o przyszłość, między ideowcami a pragmatykami. I choć trudno zdefiniować granice między zachwyconymi a tymi, którzy nie rozumieją Papieża, to na pewno nie jest to granica między Franciszkiem a Kościołem w Polsce i na pewno to nie jest granica między prawdziwymi i nieprawdziwymi chrześcijanami.

 

2. Drugie, i co wydaje się być najważniejsze, to zrozumienie, że Franciszek jest prorokiem. A prorok to ktoś, kto przekazuje słowo od Boga i robi to często w sposób niekonwencjonalny. Jak Jeremiasz, który wkłada jarzmo na szyję albo głosi konieczność poddania się wrogom. Jak Ezechiel, który zjada zwój. Jak Amos, który mówi, że nie jest prorokiem. Czy jak Ozeasz, który poślubia prostytutkę. Najważniejsze jest to, że proroka nie wolno odczytywać dosłownie. Zazwyczaj. Bo prorok to nie jest uczony w Prawie. Inaczej kompletnie miniemy się z przesłaniem od Boga.

 

We wrześniu 2013, podczas kazania w domu św. Marty, Papież powiedział, że pieniądze to “łajno diabła”. Gdybyśmy chcieli zrozumieć to dosłownie, to skutki byłyby absurdalne. Jeśli bowiem pieniądze są łajnem diabła, to nie możemy ich dawać ubogim, bo co to za miłość, która chce dawać biednym łajno? Jeśli pieniądze są ekwiwalentem naszej pracy, a pieniądz to łajno, to znaczy, że również nasza praca jest łajnem. Powiedz komuś, kto pracował cały dzień na kasie, w szpitalu, w kopalni czy gdziekolwiek, że według Papieża jego praca jest łajnem. O to chodzi? Papież mówi mocno, ale tak mocno jak żona alkoholika, która widząc butelkę w jego ręku wyrywa ją i rzuca o ścianę krzycząc: “To dziadostwo cię zabije!”. Czy to znaczy, że wódka jest dziadostwem? Skądże! Alkohol jest dobry. Ale w tej konkretnej sytuacji ona nie może powiedzieć: “Mężu kochany, subiektywnie nie radzisz sobie z alkoholem, który obiektywnie jest dobry”. Sytuacja zwariowania wobec pieniądza jest taka, że Papież mówi mocno nie dlatego, żeby zmienić naukę na temat pieniądza, ale dlatego, że my wciąż nie widzimy wystarczająco zła, które przynosi rzecz sama w sobie dobra.

 

Również w czasie porannego kazania, w listopadzie tego roku, Franciszek, omawiając przypowieść o nieuczciwym rządcy, skoncentrował się na tym, że sługa zamiast służyć, wysługiwał się innymi. To pozwoliło Ojcu Świętemu na wprowadzenie wątku o karierowiczach w Kościele. Problem cały w tym, że Jezus opowiedział tę przypowieść nie po to, żeby zganić rządcę, ale żeby go pochwalić, pochwalić pewien sposób jego zachowania. To tak, jakby powiedzieć na kazaniu, że pasterz, który opuszcza 99 owiec i idzie za zagubioną, to obraz ludzi nieodpowiedzialnych w Kościele, którzy zamiast zajmować się tym, co mają, to gonią za drobiazgami, w czasie gdy to, co zasadnicze jest zaniedbywane. Gdyby interpretować dosłownie Papieża, to dochodzimy do absurdu. Tam, gdzie Jezus potrafi zobaczyć dobro, Franciszek widzi tylko zło. Znowu jednak nie chodzi o to, że Franciszek chce przekazać, co Jezus miał na myśli w tej perykopie, ale perykopa staje się dla niego punktem wyjścia do powiedzenia o sprawach, które są ważne i jako prorok uważa, że tu i teraz trzeba właśnie o tym powiedzieć.

 

Trzeci przykład z uchodźcami. We wrześniu tego roku, podczas Anioł Pański, Papież zaapelował, aby każda parafia czy zakon przyjęła jedną rodzinę uchodźców. Gdyby rozumieć to dosłownie, to znowu nasuwają się dziwne wnioski. “Papież jest przeciwko przyjmowaniu emigrantów, bo mówi tylko o uchodźcach. Papież nie chce, żeby rodziny były blisko siebie. Trzeba je rozdzielić między parafie. Papież mówi, że w Polsce należy przyjąć tylko 10 tys. rodzin. Nie więcej”. Znowu nie można interpretować tego dosłownie, ale bardziej w znaczeniu: “Otwórzcie się na innych, są ludzie potrzebujący, myślcie konkretnie, jest was tak wielu, że możecie pomóc nawet niewielu. Ale zróbcie coś w tym kierunku!”. Kto wie, myśląc mega globalnie, czy nie żyjemy w czasie wędrówki ludów, której Europa nie będzie w stanie powstrzymać i za 50, 100 lat, muzułmanie stanowiący większość na naszym kontynencie będą wspominali, że jedynym, który nigdy nie powiedział o nich złego słowa był Papież Franciszek. I to pozwoli uratować od prześladowań europejski Kościół, który będzie żył wtedy w niedemokratycznych państwach, pośród politycznie i religijnie islamskiej większości.

 

Ostatni przykład z reformą Watykanu. Nie jest tajemnicą poliszynela, że zarówno zmiany w stylu życia Papieża jak i prace nad reformą skutkują tym, że za Franciszka jest więcej wydatków niż za jego poprzedników. Gdyby interpretować to dosłownie, to znowu dochodzimy do absurdu. Mówi o ubóstwie, a wydaje więcej pieniędzy. Absurd jak za Jeremiasza. Niby mówił, że świątynia zostanie zburzona, a ona stała jak stała. Wrogowie Jeremiasza mieli rację. Jednak tylko do czasu. Bo w zrozumieniu proroka konieczny jest czas. Kto chce zrozumieć za szybko, zrozumie zawsze źle. W tym momencie trzeba uchwycić się symbolu, próbować przemyśleć swoje wydatki na poziomie lokalnym i poczekać na owoce. Może nieraz i kilka lat.

 

Nie da się zrozumieć Franciszka bez hermeneutyki proroka. Ona jest trudna, bo w dużej mierze zależy od naszego nastawienia. Ale też jest piękna, bo wierzy w inteligencję i miłość człowieka. Problemem nie są prorocy, tylko nasza zdolność otwarcia na to, co jest kontrowersyjne. Dlatego zamiast powtarzać: “Czemu Papież tak mówi?”, lepiej zadać pytania: “Co dobrego mogę wyciągnąć  z tego, co on głosi”. Prorok może niepokoić bardzo. Ale, osobiście dziękuje Bogu za to, że Papież Franciszek mówi czasem głośniej niż moje niby mówiące sumienie.

 

3. Trzecia sprawa, Papież też jest człowiekiem. A jako człowiek ma prawo do błędów. Ani więc podkreślanie błędów, ani bronienie nieskazitelności nie jest żadnym rozwiązaniem.  Chodzi o to, żeby tym, co mnie razi, nie zasłaniać sobie dobra pontyfikatu. Jeśli widzę coś, co uważam za niewłaściwe, to z jednej strony mam oficjalną drogę zwrócenia uwagi Papieżowi, a z drugiej strony, muszę to wykorzystać jako mój czas na to, żeby się skoncentrować na Panu Bogu. Bo może się okazać, że ani zachwyceni ani kontestujący Papieża nie wykorzystają łaski czasu i zamiast wprowadzać to, co dobre w życie, stracą siły na emocje albo pozytywne albo negatywne. Trzeba uczciwie powiedzieć, że trudność tej kategorii zrodziła się trochę z naszej winy. Kładliśmy za duży nacisk na nieskazitelną świętość i wszechobecną nieomylność papieży. Być może to dobry czas, żeby Bóg stał się Bogiem, a Papież papieżem.

 

4. Człowieczeństwo to również prawo do bycia sobą. Czemu Franciszek się tak zachowuje? Bo jest sobą. Jan Paweł II był inny. I też niektórzy go kontestowali. Benedykt był ideałem Papieża nie dla wszystkich. I kolejna głowa Kościoła też będzie budziła zachwyty i kontrowersje, choć pewnie u innej grupy ludzi. Ta różnorodność osobowości papieży osobiście podoba mi się najbardziej. Bo to tak jakby Duch Święty pobudzał różnych pasterzy dla różnych owiec, chociaż zarazem są oni dla wszystkich. Był czas, że księża byli tylko chwaleni. Mają co wspominać i oglądać. Wiedzą, że są potrzebni. Był czas, że ucieszyli się tradycjonaliści. Mają, co czytać. Niech nie narzekają. Pozwólmy też ucieszyć się w Kościele tym, dla których Papież Franciszek jest bardziej niż inni przemawiającym świadkiem Chrystusa. A przecież miliony zgodzą się z tym, co napisał jeden z internautów w pierwszych dniach po konklawe: “Boże, wreszcie rozumiem Papieża”. I są miliony tych, których papież Franciszek przybliżył do Chrystusa. A to zawsze jest i będzie największym argumentem.

 

Pamiętajmy o modlitwie za Ojca Świętego. I o tym, że Kościołem kieruje Duch Święty. Franciszek jest tylko człowiekiem i aż Papieżem. Miejmy w sobie przynajmniej tyle miłosierdzia, żeby nie gasić ducha u tych, co cieszą się Papieżem i nie drażnić tych, dla których niezrozumienie może być łaską oczyszczenia.

http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2238,zrozumiec-franciszka.html

*******************

 

Jak walczyć ze strasznymi myślami

Straszne myśli są elementem nerwicy. Jak sobie z nimi poradzić? Jak je odwrócić? Ważne jest, że nie chodzi przede wszystkim o treść myśli, ale o to, że z tymi myślami przychodzi wyobraźnia i uczucia lęku. Rozmaite dziwne, czasem makabryczne myśli zawsze przemykają nam przez głowę.

 

Z perspektywy czasu widzę, że miałem je również przed chorobą i miewam po chorobie. Różnica między chorobą i zdrowiem jest jednak taka, że w zdrowym nie generują one intensywnych uczuć lęku. Pewnie każdy całkiem “normalny” człowiek ma takie myśli, które od czasu do czasu powracają: że skacze z wysokiego mostu, spada w przepaść czy krzywdzi bliźnich… I co? Nic. A w czasie choroby przygniatają one człowieka, bo z nimi od razu idą wyobraźnia i uczucia.

 

Walka z treścią myśli jest daremna i może pogorszyć sytuację. Potrzebne jest podejście stoickie. Niech sobie te myśli przelatują. Nie ma takiej siły, która myśli może zatrzymać. Nie mamy nad nimi pełnej kontroli. Trzeba pozwolić im płynąć. (Podobne podejście zalecają też szkoły medytacji). Jedyne, co możesz zrobić, to starać się mieć uwagę zajętą czymś innym: pracą, obowiązkami domowymi, bardzo wciągającym filmem, książką itd. Na tym się skup! To jest jeden z elementów terapii: nie walcz z treścią myśli! Te najbardziej przykre zaczynają się zwykle od: “A gdybym tak ja…” zrobił to lub tamto. Ogólnie rzecz biorąc będą podsuwały ci scenariusze zagrożenia osób czy wartości dla ciebie najcenniejszych, włączając w to twoje własne działania. Jest to związane z utratą zaufania do otaczającego świata i siebie samego.
Niech te myśli płyną! Nie walcz z nimi. Zrób za to wszystko, żeby zająć się czym innym! Daj im mniej czasu. Kluczem nie jest treść myśli, tylko powiązanie między treścią myśli a wyobraźnią i uczuciami. Jest ono całkiem naturalne. Nasza biologiczna natura ma na nasz umysł przemożny wpływ (ku rozpaczy egzystencjalistów). O przykłady nietrudno. Młoda matka cały czas myśli i mówi o dziecku. Jeśli jesteśmy głodni, to myślimy o jedzeniu, jeśli zakochani, to o ukochanej osobie. Jeśli wystraszeni… no właśnie, o zidentyfikowaniu zagrożenia i ucieczce (albo walce). Taki stan jest normalny. Tak samo będzie, jeśli weźmiesz udział w jakimś rzeczywistym niebezpiecznym zadaniu. Szturm na plaży w Normandii ukazany w filmie Spielberga “Szeregowiec Ryan” to moim zdaniem najlepsza próba oddania tego uczucia w kinie. Jak wyzdrowiejesz, to oglądając tę scenę przypomnisz sobie, jak to było w nerwicy.
Człowiek w nerwicy tkwi w ciągłym stanie przerażenia, a porażają go własne straszne myśli albo somatyczne objawy strachu (szybkie bicie serca, pocenie się itp.). To jest zamknięta pętla. Im więcej myśli i objawów, tym więcej strachu. Im więcej strachu, tym bardziej umysł koncentruje się na identyfikowaniu scenariuszy zagrożenia, czyli tworzeniu złych myśli właśnie. Temu towarzyszą z kolei fizyczne objawy strachu wywołane działaniem adrenaliny i innych hormonów. Trzeba tę pętlę poluzować! Dlatego tak jest ważne, by nie walczyć z treścią myśli! Nie bać się ich! Nie szarpać tego postronka, bo się wówczas mocniej zaciska.
Metodą, która pozwala zmierzyć się i wygaszać to połączenie między myślami i uczuciami, jest racjonalizacja. To znaczy używanie naszego świadomego “ja” do racjonalnego tłumaczenia i akceptowania stanu swoich uczuć oraz ich powiązań z myślami; tworzenia pozytywnych myśli i scenariuszy, żeby one z kolei mogły tworzyć pozytywne uczucia albo przynajmniej osłabiać te negatywne. W praktyce oznacza to, że musisz racjonalnie sobie tłumaczyć, że te złe myśli nic nie znaczą (i tak jest w rzeczywistości – zrozumiesz to doskonale w miarę zdrowienia). Staraj się racjonalnie odwracać uczucia, jakie im towarzyszą. Potraktuj te myśli jak “starego dobrego przyjaciela”. Mów do nich tak: “O, jesteście moje straszne myśli. Dobrze wiem, że przychodzicie, ale wiem też, że odejdziecie. Nie będę stawiał wam oporu, ale też nie będę was tu zatrzymywał. Nie będę was wspierał i podsycał własną świadomością. Chcecie mnie znowu zapędzić w pętlę strachu. Znam te wasze sztuczki. Nie dam się im”. Mów tak do siebie w myślach! Zobaczysz, że to pomaga! Na szczęście nasze świadome “ja” może generować myśli tak samo, jak nasze uczucia “nam” je generują (ściśle mówiąc skłaniają nas do pewnych myśli). Wykorzystaj to!
Racjonalizację w znaczeniu, w jakim o niej tu mówię, należy rozumieć jako rozumowe uzasadnienie i interpretację własnych stanów emocjonalnych, na które nie masz bezpośredniego wpływu. Możesz spotkać się z definicją racjonalizacji jako mechanizmu obronnego, który umożliwia pozornie racjonalne uzasadnianie po fakcie swoich decyzji i postaw, kiedy prawdziwe motywy pozostają ukryte, często także przed własną świadomością. Jest to bardzo wąska definicja racjonalizacji i w mojej ocenie niesłusznie nadająca jej wyłącznie charakter negatywny. Zgodzisz się pewnie, że jest ona podzbiorem tej pierwszej.

 

Rzeczywiście racjonalizacja jest często używana w negatywnym sensie, żeby pozbyć się uczucia winy czy nieadekwatności. Jest to mechanizm bardzo skuteczny dzięki temu, że poprzez świadome myśli i rozumowe uzasadnienia możemy wpływać – pośrednio – na stan uczuciowy. Ale ten sam mechanizm może być używany w sensie pozytywnym, czyli do pozbywania się lęku poprzez rozsądne poznawanie mechanizmów i tłumaczenie ich działania. Do wkomponowania naszego stanu uczuciowego w znany nam obraz świata. Przyczyną nerwicy jest pętla sprzężenia lękowego – czyli mechanizm sprzężenia zwrotnego, a nie prosty łańcuch przyczynowo-skutkowy. Jednak nasza sieć neuronów ze swej natury bardzo potrzebuje tworzyć łańcuchy przyczynowo-skutkowe – budowanie relacji jest jedną z podstaw jej działania – a racjonalizacja pomaga jej “ogarnąć” to, co początkowo wydaje się absurdalne, niepoznawalne albo nieakceptowalne. Racjonalizujemy zawsze i wszędzie, gdy stykamy się z czymś, co przekracza początkowo naszą zdolność pojmowania. Możemy w ten sposób tworzyć rozsądne i pożyteczne wyjaśnienia albo zabobony. To jest po prostu mechanizm działania naszego mózgu. Wykorzystujmy go pozytywnie!
W nerwicy połączenie między myślami a uczuciami strachu jest niezwykle silne i trzeba sporo czasu, żeby je wygasić do normalnych rozmiarów. Racjonalizuj, bagatelizuj, a przede wszystkim nie wspieraj świadomie tych złych myśli! Nie łap za puls, jak tylko napadnie cię strach, że serce przestaje ci bić, nie rzucaj się do internetu oglądać strony medyczne, gdy przychodzi myśl, że masz raka mózgu (po raz setny tego dnia). Wspierasz w ten sposób chorobę. Zrób coś odwrotnego. Mów sobie: “Znam tę myśl. Nie mogę nic na to poradzić, że ona przychodzi, ale nie będę jej wspierać swoją świadomością. Zaczekam, aż sobie pójdzie”.
Wiem, że to nie jest łatwe, ale to pomaga! W ciągu miesiąca, dwóch, trzech twoja wrażliwość na strach może spaść znacznie, a później całkiem zgasnąć.
Żeby taka terapia była całkowicie skuteczna, potrzebne jest też oduczenie się zachowań, które kiedyś pokarały nas strachem. Albo inaczej: nauczenie się, że wykonywanie pewnych czynności niczym nie grozi. To jest niezbędne, bo w przeciwnym razie zawsze będzie nad tobą wisieć chmura strachu. W jakimś sensie temu strachowi będziesz cały czas ulegać i on cały czas będzie cię uwrażliwiał na zagrożenie. Trzeba go zracjonalizować do rozsądnego minimum. Do miejsca, w którym racjonalnie stwierdzimy, że jest rzeczywiście zasadny albo nieszkodliwy. Mówiąc krótko, trzeba rozszerzyć swoją strefę bezpieczeństwa z powrotem do normalnych rozmiarów. Na przykład w przypadku agorafobii spróbować po prostu zapuszczać się coraz dalej samemu. Ale koniecznie stosując powyższą technikę racjonalizowania i akceptowania. To będzie trudne i bolesne.
Na koniec muszę podkreślić: technika racjonalizowania, sterowania swoimi myślami czy programowania myśli, jak kto woli, jest w mojej opinii kluczem do trwałego zdrowia. Dlatego trzeba ją dobrze opanować. Przeanalizować, przećwiczyć na swój sposób i zinternalizować. Obserwować, jak uczucia na nią reagują, jakiego rodzaju racjonalizacja pomaga, a jaka nie. Każdy jest przecież inny. To jest ważne, bo jesteś osobą z wyobraźnią, wrażliwą i empatyczną. Nie zmienisz tego. Będą się w życiu zdarzać sytuacje, gdy przytłoczą cię zobowiązania, porażki, a nie daj Boże rodzinne nieszczęście. Wtedy zawsze istnieje ryzyko ponownego zapętlenia w spirali lęku. Tymczasem ta technika jest jak szczepionka. Gdy raz ją przyswoisz, to szybko zidentyfikujesz moment, gdy myśli zagnają cię znów w jakąś mroczną stronę, i powiesz: “Hola, znam tę sytuację, drugi raz się na to nie dam nabrać. Poczekam, aż ten nastrój minie, a na razie skupię się na bieżących sprawach, kroczek po kroczku”.
W tym sensie wyjdziesz z choroby wzmocniony i w dodatku będziesz miał tego świadomość!
Reasumując:

  • Zabierz swoim złym myślom czas. Zajmij czymś swój umysł.
  • Gdy przychodzą, daj im płynąć i racjonalizuj. Nie wspieraj ich i nie uciekaj przed nimi.
  • Rzuć stopniowe wyzwanie temu, co budzi w tobie lęk. Koniecznie stosując przy tym dwie powyższe techniki.

“Cierpisz z powodu depresji i lęków, dlatego że identyfikujesz się z nimi. Mówisz: «Jestem przygnębiony.  Ale to nieprawda. Ty nie jesteś przygnębiony. Jeśli chciałbyś to wyrazić dokładniej, mógłbyś powiedzieć: «Doświadczam teraz przygnębienia®. A ty potrafisz swój stan wyrazić zaledwie: «Jestem przygnębiony®. Nie jesteś przecież swoją depresją. To tylko chytra sztuczka twego umysłu, dziwaczna iluzja. Sam wpakowałeś się w ten sposób myślenia, choć go sobie nie uświadamiasz. Jestem swą depresją, jestem swym lękiem, jestem swą radością, jestem swym wzruszeniem. (…)
Chmury nadchodzą i odchodzą, niektóre z nich są czarne, a niektóre białe, niektóre z nich wielkie, a inne małe. Zstąp głębiej w tę metaforę. To ty jesteś niebem obserwującym chmury. Dla ludzi Zachodu stwierdzenie to jest szokujące. A przecież nie masz na to wpływu. Nie staraj się na nic wpływać. Nie zatrzymuj niczego. Patrz! Obserwuj!”*
*Anthony de Mello, Przebudzenie, przeł. Beata Moderska, Tadeusz Zysk

 

Więcej w książce: Pokonałem nerwicę. Historia mojego zmagania – Grzegorz Szaffer

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,310,jak-walczyc-ze-strasznymi-myslami.html

***********************

 

O autorze: Słowo Boże na dziś