Myśl dnia
Horacy
___________
Chytrość bazuje na egoizmie i zamyka nas na działanie dobra z zewnątrz.
Chytrość bowiem koncentruje nas tylko na samych sobie.
Widzimy wtedy całą rzeczywistość przez własny pryzmat.
Mariusz Han SJ
__________
Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i nam wszystkiego nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej, zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i wstawia się za nami?
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: «Z powodu ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź». Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował.
I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 109 (108), 21-22. 26-27. 30-31)
Refren: Ocal mnie, Panie, w swojej łaskawości.
A Ty, Panie, mój Panie, +
ujmij się za mną przez wzgląd na Twoje imię, *
wybaw mnie, bo łaskawa jest Twoja dobroć.
Bo jestem nędzny i nieszczęśliwy, *
zranione jest moje serce.
Dopomóż mi, Panie, mój Boże, *
ocal mnie w swej łaskawości.
Aby poznali, że to Twoja ręka, *
żeś Ty, o Panie, tego dokonał.
Bardzo będę dziękował Panu swoimi ustami *
i chwalił Go pośród tłumu.
Bo stanął po prawicy biednego, *
aby go wybawić od tych, którzy go osądzają.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Łk 19, 38)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie.
Pokój w niebie i chwała na wysokościach.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 13, 31-35)
Jezus wierny swojemu posłannictwu
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
Lecz On im odpowiedział: «Idźcie i powiedzcie temu lisowi: „Oto wyrzucam złe duchy i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u kresu”. Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze, bo rzecz niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jerozolimą.
Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście.
Oto dom wasz tylko dla was pozostanie. Albowiem powiadam wam, nie ujrzycie Mnie, aż nadejdzie czas, gdy powiecie: „Błogosławiony ten, który przychodzi w imię Pańskie”».
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Boży plan wobec mnie
Wobec Syna Bożego miały spełnić się proroctwa i Jezus nie mógł zginąć poza Jerozolimą. Wszyscy jesteśmy wpisani w Boży plan. Jest w nim uwzględniona data naszego poczęcia, urodzin i śmierci. Także nasze życiowe powołanie i misja, jaką mamy do spełnienia tutaj na ziemi, jest częścią tego planu. Jeśli staramy się go rozeznać i postępować zgodnie z nim, otrzymujemy Boże błogosławieństwo. Mamy wówczas poczucie spełnienia, nawet jeśli po drodze napotykamy na trudności i krzyże. Boży plan wobec nas możemy także odrzucić. Mamy wolną wolę. Nie dziwmy się wtedy trudnościom, które będą nas przerastały, i towarzyszącemu temu poczuciu niezadowolenia.
Boże, Ty powołałeś mnie do życia i zabierzesz mnie któregoś dnia z tego świata. Nie dozwól, abym w życiu zatracił samego siebie i zszedł z drogi prowadzącej do Ciebie.
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
Dzień powszedni
Łk 13, 31-35
#Ewangelia: Bóg ma wszystko pod kontrolą
Mieczysław Łusiak SJ
W tym czasie przyszli niektórzy faryzeusze i rzekli do Jezusa: “Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić”. Lecz On im odpowiedział:
“Idźcie i powiedzcie temu lisowi: «Oto wyrzucam złe duchy i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u kresu».
Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze, bo rzecz niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jerozolimą. Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani.
Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście. Oto dom wasz tylko dla was pozostanie. Albowiem powiadam wam, nie ujrzycie Mnie, aż nadejdzie czas, gdy powiecie:
«Błogosławiony ten, który przychodzi w imię Pańskie»”.Łk 13, 31-35
Przeczytaj komentarz
Herod chciał zabić Jezusa. I rzeczywiście, Jezus został ukrzyżowany. Ale to nie oznacza, że Herod panował nad Nim. Nie zabił Jezusa wtedy, gdy chciał, ale wtedy, gdy Jezus tego chciał.
Cierpienie nie oznacza, że coś wymknęło się Bogu spod kontroli. Jeżeli przytrafia się nam cierpienie, którego nie mogliśmy ominąć, to znaczy, że ono przyszło “w porę”.
Tak samo śmierć. Nie znaczy to, że Bóg “organizuje” nam cierpienie i śmierć, ale to oznacza, że nic nie jest poza Bożą kontrolą.
Bóg nie zsyła cierpienia i śmierci, ale przyzwala na to wtedy, gdy chce, bo cierpienie i śmierć są potrzebne w odpowiednim czasie, który nie zawsze jest po naszej myśli.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2623,ewangelia-bog-ma-wszystko-pod-kontrola.html
***********
Na dobranoc i dzień dobry – Łk 13, 31-35
Mariusz Han SJ
Chytrość zabija nas od środka…
Chytry Herod
W tym czasie przyszli niektórzy faryzeusze i rzekli Mu: Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić.
Lecz On im odpowiedział: Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wyrzucam złe duchy i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u kresu. Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze, bo rzecz niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jerozolimą.
Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście. Oto dom wasz [tylko] dla was pozostanie.
Albowiem powiadam wam, nie ujrzycie Mnie, aż powiecie: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie.
Opowiadanie pt. “O rycerzu i biedaku”
W pięknym zamku mieszkał bogaty rycerz: chytry jak nieszczęście, dla biednych nie miał ni krzty serca. Pewnego razu zjawił się ubogi pielgrzym z prośbą o przenocowanie: – Zamek ten nie jest zajazdem odburknął niegrzecznie rycerz. – Pozwól proszę – nalegał biedak – że postawię ci tylko trzy pytania, i zaraz się wyniosę.
Pan zamku zgodził się na przepytanie. Kto mieszkał tutaj przed tobą? – Mój ojciec – A kto mieszkał przed ojcem? Mój dziadek. Kto zaś będzie mieszkał na tym zamku po tobie? – Jeżeli Bóg pozwoli, mój syn.
– No widzisz – ciągnął dalej nieznajomy pielgrzym. W każdy mieszka tutaj tylko jakiś czas, a potem ustępuje miejsca drugiemu. Czyż i ty nie jesteś tutaj gościem? Zamek ten jest rzeczywiście zajazdem: Więc po co tyle inwestować w urządzenie domu, w którym mieszka się tylko przejściowo. Czyń raczej dobrze biednym, a zbudujesz sobie w ten sposób stałe mieszkanie w niebie.
Rycerz wziął sobie te słowa do serca, przenocował pielgrzyma i od tego czasu stał się dobrodziejem ubogich.
Refleksja
Chytrość bazuje na egoizmie i zamyka nas na działanie dobra z zewnątrz. Chytrość bowiem koncentruje nas tylko na samych sobie. Widzimy wtedy całą rzeczywistość przez własny pryzmat. A przecież sami wiemy, że nie ma ludzi doskonałych, bo każdemu zawsze “czegoś brakuje”. Nikt nie jest też “wyrocznią Pana”, aby dyktować to, co mają czynić inni. Każdy bowiem potrzebuje nawrócenia…
Jezus uczy nas, że tylko w łagodnym i błogosławionym sercu może zaistnieć pokój, który swoim odblaskiem może zmieniać oblicze tej ziemi i konkretne ludzkie życie. Tylko poprzez systematyczność i pokorę potrafimy zmieniać tych, którzy błądzą i potykają się na drodze własnego życia. Aby pomóc innym, wpierw trzeba pozwolić pomóc sobie. Każdy, kto nie pozwala pomóc sobie, nie może, bo też nie potrafi, pomóc drugiej osobie…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego bycie chytrym jest złe?
2. Dlaczego egoizm zamyka nas na innych?
3. Dlaczego pokora może zmieniać świat?
I tak na koniec…
Kto odwagą słaby, ten mocny chytrością (William Blake)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,431,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-13-31-35.html
*********
(ZŁY) UPÓR
by Grzegorz Kramer SJ
Warto zauważyć ciekawy szczegół w tym tekście. Do Jezusa z ostrzeżeniem przychodzą faryzeusze. Okazuje się, że wśród tych, których zazwyczaj uważamy za przeciwników Jezusa, są też „Jego ludzie”. Nie ma w Jezusie uprzedzenia do nich, On każdego z nich traktuje inaczej, widać to w otwartości na ich podpowiedzi. To jest wezwanie dla mnie, bym widział poszczególnych ludzi, nie masy. Owszem, wtedy łatwiej mi ludzi sklasyfikować, ale prawda jest taka, że każdy z nich jest inny.
A może to byli faryzeusze nawróceni, może oni zmienili swoje myślenie? To też ważny szczegół – na ile wiarygodni są ludzie z tzw. przeszłością? Na ile ktoś, kto żył w sposób niezgodny z chrześcijaństwem, po zmianie musi wszem i wobec ową zmianę ogłaszać, by mieć prawo do uczestnictwa w życiu publicznym? Tu rodzi się inne pytanie. Na ile, w oczekiwaniach tych deklaracji, rzeczywiście chodzi nam o obiektywną Prawdę, którą jest Jezus i Ewangelia, a na ile o nasze polityczno – społeczne przekonania?
Upór w braku nawrócenia prowadzi do tego, że człowiek zostaje w swojej religijności, swoich świętych obrzędach, ale Boga w tym już nie ma – praktyki pobożne są już tylko dla samych zainteresowanych. Czasem mam takie wrażenie, że Bóg niektóre Kościoły lokalne, albo ludzi tych Kościołów, pozostawił samym sobie, aż do czasu, w którym na nowo wyznają wiarę w Pana.
To grozi nam wszystkim; dopóki stawiam siebie, swoje lęki, grzechy, słabości na pierwszym miejscu, tworzę na ich podstawie nieistniejący świat.
Jezus mówi świetne zdanie: „muszę być w drodze”. Program chrześcijaństwa to wyruszenie w drogę, nie tryb osiadły. Od Abrahama wszyscy, którzy wierzą Jahwe, są wezwani do wyruszenia w drogę. Ktoś, kto zdecyduje się siedzieć w miejscu, zawęża swoje horyzonty, coraz mniej widzi, zaczyna żyć w małym świecie swoich wyobrażeń, a później każdego, kto się koło niego pojawi, zmusza do swojego myślenia i wizji. Dokładnie to widać w napięciu: Jezus (który idzie) – faryzeusze (zostali w bezpiecznym, skostniałym systemie).
My ciągle mamy wybór.
http://kramer.blog.deon.pl/2015/10/29/zly-upor/
**********
Bóg jest z nami, a nie przeciwko nam!
28 października 2015, autor: Krzysztof Osuch SJ
Niestety, po grzechu pierworodnym w każdym czai się poważny lęk przed Bogiem. Obawiamy się, częściej skrycie, rzadziej jawnie, że w końcu może się okazać, że Bóg jest przeciwko nam! Gdzieś na dnie naszych dusz obecny jest lęk, iż Wszechmocny Bóg wystąpi z oskarżeniem przeciw mnie! Bo zobaczy we mnie coś bardzo złego i powie, że jest to niewybaczalne… I nie będzie nikogo, kto by mnie wziął w obronę, wytłumaczył, oczyścił…
Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej – zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? (Rz 8,31b-34).
Lęk przed potępieniem
Chyba zgodzimy się, że zależy nam na tym, by w relacjach z innymi być przyjętym, aprobowanym, cenionym i kochanym. Nikt nie ma upodobania w tym, by być atakowanym i potępianym. A najgorsze, co mogłoby nas spotkać, to potępienie przez samego Boga.
- I niestety, po grzechu pierworodnym w każdym czai się poważny lęk przed Bogiem. Obawiamy się, częściej skrycie, rzadziej jawnie, że w końcu może się okazać, że Bóg jest przeciwko nam! Gdzieś na dnie naszych dusz obecny jest lęk, iż Wszechmocny Bóg wystąpi z oskarżeniem przeciw mnie! Bo zobaczy we mnie coś bardzo złego i powie, że jest to niewybaczalne… I nie będzie nikogo, kto by mnie wziął w obronę, wytłumaczył, oczyścił…
Można siebie sprawdzić poprzez takie ćwiczenie:
Pomyślę przez chwilę, że dziś umrę… Tego wieczoru czy w nocy stanę przed moim Stwórcą!
Po wczuciu się w bliskość śmierci, co za myśli przychodzą mi do głowy? Jakie uczucia są najmocniejsze? Czy tchną pokojem, czy przeciwnie?
- Chyba niewielu po takim „ćwiczeniu” powie, że nie odczuli żadnej obawy. A jeśli jednak obawa, to przed czym? Przed kim? Właśnie przed oskarżeniem i potępieniem, i to ze strony …Boga! Że jednak powie mi: «wiesz, nie nadajesz się do Nieba! I nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Właściwie jesteś nic wart. Odejdź. Nie jesteś godny mojej uwagi i miłości».
To w takim kontekście – wypełnionym niepewnością, niepokojem i trwogą – rozbrzmiewa cudna perswazja św. Pawła.
Cudna perswazja św. Pawła
Apostoł Narodów, świadom powagi sytuacji, śmiało staje naprzeciwko wszystkich ludzkich obaw i lęków. Jakby chciał je poskromić, pokazując, jak bardzo są one bezpodstawne. Bezpodstawne, nie dlatego, że ktokolwiek z nas ludzi jest bez winy i grzechu!
- To z całkiem innego powodu mają zniknąć wszystkie nasze obawy i lęki: po prostu dlatego, że Bóg jest z nami grzesznikami! Jest z nami! A nie przeciwko nam!
- Boży Syn stał się człowiekiem, nie po to, by nam powiedzieć, że Bóg Ojciec jest przeciwko nam! Że jest na nas zagniewany! Że ma nas dość. Że nie chce mieć z nami nic do czynienia, bo jesteśmy grzeszni.
- Wręcz przeciwnie. Przychodzi i mówi nam, że Bóg Ojciec jest przeciw naszym grzechom, tak jak lekarz jest przeciw wirusom i bakteriom, które chcą opanować i zniszczyć organizm człowieka. Ale nie jest przeciw nam.
Św. Paweł jest niewątpliwie mistrzem w pokazywaniu wszystkim ludziom (i Żydom, i poganom), że śmiertelnie chorują na grzech! Że ten grzech niszczy i ciało, i duszę. Że zabija miłość i radość życia. Apostoł Paweł dobrze wie, co za potwór straszy nas i chwyta nas ludzi za gardło!
Św. Paweł bardzo osobiście zderzył się z przytłaczającą prawdą o własnym grzechu. Na nic zdała się jego wcześniejsza faryzejska pobożność i gorliwość. Jednak Chrystus, bardzo szczególnie, osobiście i mistycznie, dał mu odczuć, że jest zbawiony. Pouczył go wewnętrznie, jak się to zbawienie przyjmuje.
- To dlatego z niebywałym zaangażowaniem Paweł odsłania pasję Boga w ocalaniu ludzi.
- To dlatego w sposób (chciałoby się powiedzieć) „łopatologiczny” wykazuje, że jest rzeczą niemożliwą, by Bóg Ojciec wystąpił z oskarżeniem przeciwko nam.
- Śmiało stwierdza, że jest dokładnie przeciwnie! Bóg – nasz Stwórca i Ojciec – zawsze jest z nami i po naszej stronie.
- Bóg używa wszelkich sposobów, żeby nas zapewnić i przekonać, jak bardzo jest z nami!
- I że zawsze jest przeciwko wszystkiemu, co uderza w naszą godność dzieci Bożych, w poczucie sensu i szczęścia.
Szczytem Pawłowej (i Bożej) perswazji są te zdania, pełne żarliwości i ognia: On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?
– Paweł pośrednio, z całym realizmem, przyznaje, że wszyscy jesteśmy wielkimi dłużnikami! I że tu nie ma wyjątków! Wszyscy mamy „sporo” na sumieniu, nawet gdybyśmy tylko jeden raz w życiu poważyli się nie wierzyć w Miłość Boga i okazać Mu nieufność, podejrzliwość! A czy było tak tylko jeden raz?
- Ale oto w Jezusie Chrystusie całe to zło i nieprawość – zostały z nas ludzi „zdjęte” i puszczone w niepamięć! Za to podarowano nam: pełne usprawiedliwienie, świętość i wręcz nieskalaność (por. Ef 1, 4). Jest to czysty dar Miłosiernego Ojca, który w tajemniczy sposób Swego Syna obarczył naszymi grzechami i winami!
- – I niech nikt nie mówi teraz, że Boska Miłość nie potrafi czy nie ma prawa tego uczynić!
- Raczej bierzmy oburącz dar darmo dany i rzucajmy się w ramiona Miłosiernego Ojca.
- Możemy ufnie wydać się w ręce Ojca, bo Bóg, „miłośnik życia”, zechciał w cudowny sposób nas usprawiedliwić, uświęcić i uczynić nieskalanymi!
Św. Paweł jest wiarygodnym świadkiem zbawienia i wielkiej klasy nauczycielem drogi ku ocaleniu. Dobrą Nowinę o zbawieniu, w całej jej zawrotności, ma jak na dłoni. Ma ją w „jednym paluszku”. Czuje ją całym sercem! I mówi o niej jak nikt inny.
W swoich Listach wielokrotnie tłumaczy i cierpliwie przekonuje, że nie ma nikogo „takiego” pod słońcem, kto prawomocnie i skutecznie potrafiłby nas oskarżyć. Każdy, kto to zacznie robić, spotka się z Pawłową obroną i odprawą:
Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej – zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?.
Tak. Boskie Osoby używają całej potęgi Miłości, by wziąć nas w obronę, usprawiedliwić i ocalić. A także uspokoić. Wlać otuchę w serca. Mocno przytulić do Serca.
Jezu, ufam Tobie!
Jest to bardzo wymowne, że w naszych trudnych i pod wieloma względami wyjątkowych czasach (w wieku XX i XXI) – Pan Jezus tak wyraziście i z mocą przypomina swoją Dobrą Nowinę o Miłosiernej Miłości Ojca, Syna i Ducha Świętego.
O współpracę w przypominaniu całemu Kościołowi Ewangelii Miłosierdzia poprosił pokorną służebnicę, s. Faustynę Kowalską. Żeby rozwiać wszystkie nasze wątpliwości co do naszych szans na zbawienie, kazał jej nie tylko namalować wiadomy Obraz; kazał go też opatrzyć aktem strzelistym, bardzo krótkim: Jezu, ufam Tobie!
- Ktoś zapyta, po co – oprócz ikony – napis! Zapewne po to, żebyśmy nie mieli wątpliwości, co ma być dojrzałym owocem wpatrywania się w Jezusa Zmartwychwstałego, noszącego ślady Męki.
- Mamy tak długo „czytać” i kontemplować ten Obraz, aż z głębi skruszonego i ufnego serca wyrwie się okrzyk: JEZU, UFAM TOBIE!
- Jezu, nie ma już we mnie żadnego lęku. Jest tylko podziw dla Twojej Miłości. Jest niezachwiana nadzieja na zbawienie. Na bycie miłym Bogu. Na uszczęśliwiające zjednoczenie.
Po stokroć bądźmy pewni, że to „strzeliste” zawołanie, które na naszych wargach kładzie Miłosierny Zbawiciel, jest nieskończenie ważniejsze niż potoki samooskarżeń i samousprawiedliwień. Jezus, jako nasz Pan i Zbawiciel, gorąco pragnie, byśmy przyswoili sobie bogactwa promieniujące z Jego Serca.
- „Kiedyś” (w wizji danej św. Marii Małgorzacie Alacoque) jaśniało Ono bardziej niż słońce.
- „Teraz” (u św. Faustyny) są dwa obfite strumienie promieni…
- I zawsze chodzi o to, żebyśmy chcieli otworzyć się i czerpać z niezmierzonych bogactw Serca Jezusowego – „Gorejącego Ogniska Miłości”.
- U-bogaceni, choć wciąż ubodzy, ufnie wydamy się ręce Boga Ojca.
- A to jest kres i szczyt życia duchowego, życia z wiary.
- Powyższe rozważanie – w opracowaniu pełniejszym i, jak ufam, ulepszonym – znajduje się w mojej książce:
- http://katalog.wydawnictwowam.pl/?Page=opis&Id=57530
http://osuch.sj.deon.pl/2015/10/28/k-osuch-sj-bog-jest-z-nami-a-nie-przeciwko-nam-rz-831b-34/
*****************
______________________________________________________________________________________________________
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
29 PAŹDZIERNIKA
*********
Święty Felicjan, męczennik | |
Błogosławiony Michał Rua, prezbiter | |
Bazylika metropolitalna w Częstochowie |
_______________________________________________________________________________________________________
TO WARTO PRZECZYTAĆ
*********
Monachium: otwarto wystawę o Powstaniu Warszawskim
PAP / ml
W Centrum Dokumentacji Nazizmu w Monachium otwarto w środę wystawę “Powstanie Warszawskie 1944”. Patronat nad ekspozycją, ukazującą historię 63 dni walk oraz dzieje stolicy Polski od 1918 r., objęli prezydenci Polski i Niemiec – Andrzej Duda i Joachim Gauck.
Wystawa “Powstanie Warszawskie 1944” jest wspólnym projektem Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie i istniejącego od kwietnia br. monachijskiego Centrum Dokumentacji Nazizmu.
Monachijska prezentacja wystawy jest kontynuacją rozpoczętego rok wcześniej projektu, powstałego w związku z 70. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego. W 2014 r. wystawa gościła w Berlinie, w Centrum Dokumentacyjnym Topografia Terroru – przez trzy miesiące obejrzało ją ponad 280 tys. osób.
– Mam nadzieję, że ekspozycja w stolicy Bawarii, w Centrum Dokumentacji Nazizmu, miejscu dokumentacji i edukacji, wzbudzi ogromne zainteresowanie. Może nawet powtórzy sukces z ubiegłego roku, jeśli chodzi o frekwencję zwiedzających – powiedział Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
– Wystawa o Powstaniu Warszawskim w Monachium, 70 lat po zakończeniu II wojny światowej, jest przypomnieniem o szczególnym wydarzeniu Warszawy, która mimo całkowitego zniszczenia powstała z wojennych ruin i powojennego zniewolenia, a obecnie zachwyca swoim nowym życiem – powiedział Andrzej Osiak, konsul generalny RP w Monachium.
“Na stworzonej i przygotowanej przez Muzeum Powstania Warszawskiego wystawie ukazana jest historia Warszawy od 1918 r. – tętniącego życiem miasta, którego rozwój brutalnie przerwała II wojna światowa. Szczególny nacisk jest położony na fenomen 63 dni walk Powstania Warszawskiego oraz cenę, jaką przyszło zapłacić Warszawie i Polsce za pragnienie wolności” – czytamy w komunikacie przesłanym PAP przez Muzeum Powstania Warszawskiego.
– Chcemy pokazać fenomen 63 dni walki o wolność i niezawisłość Polski. Naszym celem jest upowszechnianie świadomości historycznej wśród zwiedzających z całego świata oraz pogłębienie, często szczątkowej, wiedzy na temat przebiegu II wojny światowej – podkreślił Ołdakowski.
Wystawa będzie czynna do 28 lutego 2016 roku. Jest pierwszą tematyczną wystawą czasową w istniejącym od pół roku ośrodku. Organizatorzy zapowiedzieli bogaty program towarzyszący – filmy, wykłady i dyskusje.
Placówka w Monachium, mieście uważanym za kolebkę i bastion niemieckiego nazizmu, należy do najważniejszych miejsc pamięci w Niemczech. Ośrodek informacyjno-dokumentacyjny znajduje się w miejscu, w którym do końca wojny stał tzw. Brunatny Dom, czyli centrala hitlerowskiej partii NSDAP.
http://www.deon.pl/wiadomosci/swiat/art,23174,monachium-otwarto-wystawe-o-powstaniu-warszawskim.html
**********
Wielki mały Bóg
Cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą… Rz 8, 18 – 25
Teraźniejsze cierpienia, czyli życie, jakim ono jest, jeśli można tak porównać, to małe ziarnko gorczycy, z którego w przyszłości wyrośnie wielkie drzewo chwały (Łk 13, 18 – 21). Oczekujemy tego z utęsknieniem, bo męczy nas życie, w którym jest tyle cierpienia. Potrzebuję jednak uzbroić się w cierpliwość. Bez niej życie duchowe karłowacieje.
Królestwo niebieskie podobne do ziarnka gorczycy, do zaczynu… Bóg zaszczepił we mnie swoje królestwo, swoje panowanie, swoją miłość. Jest jak małe, niewidocznie nieomal ziarenko, jak odrobina zaczynu, które rozwija się we mnie powoli. To nie moja zasługa, to we mnie jest darem Boga. Dać temu wszystkiemu czas, cierpliwość. Nie przyspieszać niczego, choć również nie spowalniać. To dzieło Boga, to Jego robota, by sobie rosło. Nie przeszkadzać mu w tym procesie.
Porusza mnie ten proces, że z małego ziarnka staje się wielkie drzewo. Ja również podlegam temu procesowi. Z niedoskonałego ku doskonałości, ze słabego ku silnemu, z prostego ku rozwiniętemu… Ponieważ prawdziwe życie duchowe, prawdziwa modlitwa ZAWSZE prowadzi do pokory, to owa doskonałość, owa siła i rozwinięcie to nic innego, jak pokora. Wszystko inne będzie fałszem.
Wielki Bóg stał się małym człowiekiem, stał się dzieckiem. Po co? Grzech mnie poniża, zgina mój kark do ziemi w swojej niewoli, upadla mnie i brudzi błotem, choć wydaje się nierzadko tak „atrakcyjny”. Bóg staje się mały, uniża się, by mnie podnieść i uczynić tym, kim On chce bym był – kimś wielkim – Jego dzieckiem.
Chcę pozwolić Mu na to, choć tak często się buntuję, niecierpliwię, szarpię i stawiam opór. W całym moim chrześcijańskim życiu chodzi tylko o to, by na to pozwolić, by się zgodzić, prosząc Boga nieustannie, by się nie zniechęcał mną i ten proces prowadził. I On to robi. Bo chce, bym był Jego dzieckiem.
http://ginter.sj.deon.pl/wielki-maly-bog/
***********
Gniew – opis i konsekwencje
Ta pasja rodzi się ze złego użycia sfery gniewliwej (porywczej), którą każdy z nas posiada. Gniew pierwotnie miał dwie funkcje: pomagał nam w walce o zdobycie cnót, stając się w ten sposób motorem naszego życia duchowego; z drugiej strony walcząc o utrzymanie naszych cnót, przeciwdziałał wszystkiemu, co mogłoby nam uczynić szkodę (pokusy, grzech, zło). Ojcowie nazywali to „mądrą odwagą”, albo „słusznym gniewem”. Po grzechu pierworodnym człowiek tej siły używa do walki ze sobą samym, Bogiem i z bliźnim – tutaj zamienia się on w chorobę duchową.
Początki tej choroby – zazwyczaj gniew jest połączony z miłością do przyjemności: albo brak możliwości zdobycia jakiejś przyjemności, której szukamy, lub też lęk, że coś nam zabiorą. Wtedy walczymy (za pomocą gniewu) przeciw temu, co jest lub wydaje się przyczyną naszej frustracji, albo po prostu uważamy, że coś (ktoś) zagraża naszemu „szczęściu”.
Charakterystyka choroby
- Ta choroba objawia się na wiele sposobów. Te najbardziej widoczne i zewnętrzne to: przemoc, walka i agresja (przypadki ekstremalne to wojny i zamachy), natomiast te najmniej widoczne i delikatne to: pretensje i żal (owoc pamięci jakiejś obrazy lub niesprawiedliwości), chowanie urazy, nienawiść oraz różne formy wrogości czy niechęci, mające bardzo różne zabarwienia. Trzeba tu dodać również rozdrażnienie, zły humor czy niecierpliwość, które są zewnętrznymi sposobami okazywania gniewu. W tej samej dynamice znajdujemy oburzenie, kpiny/szyderstwo oraz ironia, a także inne, jeszcze bardziej ukryte i delikatne, jak nieżyczliwość (cieszenie się ze zła jakie spotyka bliźniego), brak martwienia się biedą innych (nieszczęściem) oraz niecieszenie się szczęściem bliźnich.
- Przyczyn gniewu jest wiele[1], wg Ojców, choć jest kilka pól, na których rodzi się ona szczególnie: jedzenie, seksualność (ze względu na dużą siłę tej sfery), wszystko, co ma do czynienia z pieniądzem (lub wszystko, co dot. dóbr materialnych) oraz sidła siebie samego.
- Próżność i pycha są ostatecznym punktem wyjścia gniewu, bo to miłość własna rozpala w człowieku knot gniewu. To nie warunki zewnętrzne mają na nas wpływ w tej kwestii (człowiek pokorny zostaje łagodny pomimo różnych napaści). W rzeczywistości gniew, pretensje i mściwość pojawiają się w zamiarze przywrócenia własnego obrazu wobec kogoś, wobec którego czujemy się obrażeni, dotknięci, a nawet wobec samych siebie, jako pewna reakcja obronna.
Konsekwencje (efekty patologiczne) choroby gniewu
- Fizyczne – permanentne wzbudzenie cielesne, „zamieszanie” fizjologiczne, które dotykają ciało i mogą wywoływać choroby, np. anoreksja, bulimia, bezsenność, wysokie ciśnienie krwi.
- Bardziej niszczące są w duszy i duchu. Zakłóca używanie rozumu, w tym: zamęt, niezdolność do poprawnego osądzania rzeczy, utrata zdolności do rozeznawania, itd.
- Rzeczywistość jest widziana przez pryzmat gniewu, co sprawia że osoby czy wydarzenia są odbierane albo w sposób przesadnie chwalony, albo poniżany, zależnie od gniewu, jaki jest w człowieku. Objawia się to tym, że np. ignoruje osoby najbliższe, zapomina o własnych sprawach – tych drobnych, podstawowych, nie respektuje podstawowych wartości.
- Osoba traci kontrolę siebie samej i jej wola jest poddana różnym czynnikom zewnętrznym – człowiek jest skoncentrowany na wszystkich otrzymanych zniewagach i na tym, jak kompensować te frustracje.
- Gniew zatruwa naszego ducha – tracimy pokój wewnętrzny, słodycz (forma miłości i bliskości Boga) oraz zdolność odkrywania Boga w naszym życiu. Nasila się wtedy smutek, acedia, pycha i inne choroby powiązane z gniewem.
[1] „Moimi matkami (mówi gniew) są: próżność, chciwość, obżarstwo, a bywa niekiedy też rozpusta; ten co mnie spłodził, nazywa się zarozumialstwo. A moimi córkami są mściwość, nienawiść, wrogość, samousprawiedliwianie”, Jan Klimak, Drabina raju, 8, 29.
http://ginter.sj.deon.pl/gniew-opis-i-konsekwencje/
********
Gniew – środki lecznicze
Ojcowie Kościoła uważają, że nic nie usprawiedliwia gniewu skierowanego przeciwko bliźniemu, gdyż problem nie jest de facto w nim, lecz w nas – naszym obrazie siebie samych (który przez drugiego rzekomo jest skrzywdzony). Nie należy również oczekiwać, że aby gniew minął, to drugi człowiek musi się zmienić. W sytuacji wzbudzającej gniew Ojcowie zalecają najpierw „milczenie ust„, co moglibyśmy przetłumaczyć jako powstrzymanie się od zemsty (wyrażonej czy to słowami, czy czynami). Fundamentalną terapią gniewu jest przebaczenie (które zawsze dokonuje się w sercu), a jeśli są ku temu warunki, to również pojednanie z bliźnim.
Cnotą przeciwną do gniewu, która niszczy go, jest łagodność. Nie ma ona nic wspólnego z biernością, lecz jest darem Bożym pozwalającym żyć w pokoju serca w każdej sytuacji życiowej. Wraz z nią idzie cierpliwość, która nie tylko pomaga w walce z gniewem, lecz również strzeże naszą duszę przed nim. Obie te „tabletki” przeciwko gniewowi upodabniają nas do Chrystusa i są efektem miłości Bożej. Ta sama miłość zresztą jest również cnotą, która pomaga walczyć z chorobą gniewu, jak również pokora – kiedy gniew jest powiązany z pychą.
Jeśli chcesz wiedzę o tej chorobie duchowej pogłębić na sposób modlitewny:
Tekst: Mt 5,21-26
Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz.
I. Na początku modlitwy uświadom sobie, że stajesz przed Bogiem i chcesz z Nim rozmawiać. On jest zawsze obecny przy Tobie. Po uczynieniu znaku krzyża poproś Go o łaskę skupienia na modlitwie, a także tego, by to Duch Święty tę modlitwę prowadził i usuwał wszelkie przeszkody, wszelkie zakłócenia w niej oraz by Twoje myśli, zamiary i decyzje oczyszczał i kierował ku większej chwale Boga.
II. Wchodząc w modlitwę przypomnij sobie tekst, który będziesz rozważał (możesz go jeszcze raz przeczytać), a następnie zaangażuj wyobraźnię. Wejdź w daną scenę wyobraźnią, zobacz osoby biorące w niej udział, zobacz, co robią, posłuchaj, o czym rozmawiają. Zobacz w danej scenie również siebie – kim tam jesteś? Co mówisz? Co robisz? Jeśli scena jest mało wyobrażeniowa, to wyobraź sobie Boga Ojca lub Jezusa, przed którym siedzisz i który z Tobą rozmawia o tym, o czym mówi tekst.
III. Poproś teraz Pana o szczególny owoc tej modlitwy. Dziś poproś szczególnie o łaskę wolności wewnętrznej.
1. W dzisiejszym tekście Jezus bardzo kategorycznie stawia sprawę zabójstwa i przez wyolbrzymienie próbuje swoim słuchaczom pokazać nie tyle jego skutek, co źródło. Dlatego takie samo postępowanie jak w przypadku zabójstwa, powinno być – według Niego – przy gniewie. O co chodzi z gniewem, z którym mamy przecież tak wiele problemów w życiu? Według Ojców Kościoła gniew przed grzechem pierworodnym służył człowiekowi do dwóch rzeczy: pomagał w walce o zdobywanie cnót (był więc motorem życia duchowego), z drugiej strony pomagał w walce o utrzymanie tych cnót, przeciwdziałając wszystkiemu, co mogłoby nam zaszkodzić (pokusy, grzech, zło). Ojcowie nazywali taką postawę „mądrą odwagą”, albo „słusznym gniewem”. Płyną stąd dla nas dwa wnioski: po pierwsze – gniew jest nam potrzebny; po drugie – jest bardzo ważny, jeśli służy do tego, co zamierzył Bóg. Pomyśl w tej modlitwie o tych dwóch funkcjach gniewu. Czy kiedykolwiek wykorzystywałeś go do tego, by walczyć o dobro, o słuszną sprawę? Czy kiedykolwiek gniew służył Ci do walki z pokusami czy złem? Nie chodzi o momenty, w których gniew kierowałeś przeciwko sobie (znowu mi się nie udało), lecz przeciwko złu.
2. Do czego odnoszą się słowa Jezusa? Po grzechu pierworodnym człowiek zaczął używać gniewu do walki z Bogiem, samym sobą i drugim człowiekiem. Choroba ta u swych początków jest zazwyczaj połączona z miłością do przyjemności. Pojawia się, kiedy jest brak możliwości zdobycia jakiejś przyjemności, której szukamy, lub też lęk, że coś nam zabiorą. Wtedy walczymy (za pomocą gniewu) przeciw temu co jest, lub wydaje się być przyczyną naszej frustracji, albo po prostu uważamy, że coś (ktoś) zagraża naszemu „szczęściu”.
3. Jak objawia się choroba gniewu w naszym życiu? Te najbardziej widoczne i zewnętrzne to: przemoc, walka i agresja (przypadki ekstremalne to wojny i zamachy), natomiast te najmniej widoczne i delikatne to: pretensje i żal (owoc pamięci jakiejś obrazy lub niesprawiedliwości), chowanie urazy, nienawiść oraz różne formy wrogości czy niechęci, mające bardzo różne zabarwienia. Trzeba tu dodać również rozdrażnienie, zły humor czy niecierpliwość, które są zewnętrznymi sposobami okazywania gniewu. W tej samej dynamice znajdujemy oburzenie, kpiny czy szyderstwo oraz ironia, a także inne, jeszcze bardziej ukryte i delikatne, jak nieżyczliwość (cieszenie się ze zła jakie spotyka bliźniego), brak martwienia się nieszczęściem innych oraz niecieszenie się szczęściem bliźnich.
4. Gniew ma wiele skutków w człowieku. Zakłóca pracę naszego umysłu, sprawiając zamęt, niezdolność do poprawnego osądzania rzeczy, utrata zdolności do rozeznawania. Tracimy wtedy kontrolę nad sobą, widzimy rzeczywistość przez pryzmat naszego gniewu i stąd reagujemy w sposób przesadny. Na polu życia duchowego gniew zabiera nam pokój wewnętrzny, odczucie bliskości Boga i zdolność odkrywania Go w naszym życiu. Nasila się wtedy smutek i pycha, które są powiązane z gniewem.
Jakie lekarstwo dają Ojcowie na chorobę gniewu? Po pierwsze uważają, że nic nie usprawiedliwia gniewu skierowanego przeciwko bliźniemu, gdyż problem nie jest de facto w nim, lecz w nas – naszym obrazie siebie samych (który przez drugiego rzekomo jest skrzywdzony). Nie należy również oczekiwać, że aby gniew minął, to drugi człowiek musi się zmienić. W sytuacji wzbudzającej gniew Ojcowie zalecają najpierw „milczenie ust”, co moglibyśmy przetłumaczyć jako powstrzymanie się od zemsty (wyrażonej czy to słowami, czy czynami). Fundamentalną terapią gniewu jest przebaczenie (które zawsze dokonuje się w sercu), a jeśli są ku temu warunki, to również pojednanie z bliźnim.
Cnotą przeciwną do gniewu, która niszczy go, jest łagodność. Nie ma ona nic wspólnego z biernością, lecz jest darem Bożym pozwalającym żyć w pokoju serca w każdej sytuacji życiowej. Wraz z nią idzie cierpliwość, która nie tylko pomaga w walce z gniewem, lecz również strzeże naszą duszę przed nim. Obie te „tabletki” przeciwko gniewowi upodabniają nas do Chrystusa i są efektem miłości Bożej. Ta sama miłość zresztą jest również cnotą, która pomaga walczyć z chorobą gniewu, jak również pokora – kiedy gniew jest powiązany z pychą.
Na koniec porozmawiaj z Jezusem o tym wszystkim, co zrodziło się w Twoim sercu pod wpływem dzisiejszej modlitwy. Wypowiedz przed Nim swoje uczucia – radości, pokoju, bezpieczeństwa, ale również smutku, obawy, lęku. Bądź szczery przed Panem. Możesz Mu podziękować za to, co odkryłeś, lub poprosić Go o coś, czego bardzo potrzebujesz. Porozmawiaj z Nim przez chwilę serdecznie – jak przyjaciel z przyjacielem.
Na zakończenie pomódl się słowami: Ojcze nasz…
Zachęcamy, byś zapisał sobie refleksje po modlitwie, jakieś szczególne poruszenia czy myśli, które będą takim swoistym dziennikiem duchowym z tych rekolekcji. Te zapiski mogą Ci pomóc zobaczyć drogę, po której Pan Cię prowadzi, ścieżki, po których On idzie z Tobą przez życie.
Dodaj komentarz