Marian Hemar o bolszewickim podziale: „Na renegatów, bankrutów I na żałosnych staruszków”
Bloger zapinio przypomniał ten wiersz pod notką o antypolskim chamstwie czyli hucpie Olgi Tokarczuk.
Jednak z takimi bolszewicko-nazistowskimi podziałami społeczeństwa na lepszych i gorszych oraz dążeniach do upokarzania Polaków w nienawidzących polskiego patriotyzmu postbolszewickich mass mediach przez różne postbolszewickie i lewackie śmieci oraz w wydaniu politruków z PO – mamy do czynienia na co dzień już od ładnych paru lat.
Myślę, że dlatego warto ciągle przypominać ten wiersz wspaniałego poety i nieugiętego polskiego patrioty.
* * * * *
Marian Hemar
SZCZYPIOREK
Warszawski autor, p. Andrzej
Szczypiórski, czy Szczypiorski
Czytał niedawno w radio
Felietonik autorski,
W którym on się słowami
Bardzo dla mnie przykrymi
Wyrażał o mnie. To znaczy,
O mnie, między innymi.
Nie o mnie ad personam,
Tylko o konfiguracji
Ogólnej, mówiąc znaczy,
0 całej emigracji,
Do której ja należę
Jako pionek i członek,
Powiedział obcesowo
I bez żadnych obsłonek,
Że emigracja, jeśli
Wziąć ją całą do kupy,
Dzieli się, tak powiedział,
Na trzy, tak powiedział, grupy,
Prosto z mostu powiedział
Bez żadnych faramuszków:
Na renegatów, bankrutów
I na żałosnych staruszków.
Jeżeli w katalogu
Towarzysza Andrzeja
Nie ma żadnych wyjątków,
To jasne chyba, że ja
Logicznie tak mi wynika
W konsekwencji ponurej
Jako emigrant należę
Do jednej z trzech grup. Do której?
Czym jestem? Dumam po nocy,
Patrząc w mrok gęsty nad łóżkiem —
Renegatem? Bankrutem?
Czy żałosnym staruszkiem?
Kim są ci „renegaci”
Pośród nas? To zapewne
Wszyscy, co mają pretensje
Zadrażnione i gniewne
I nie godzą się w sposób
Odszczepieńczo warcholski,
Że w Polsce nie ma Lwowa,
Że Lwów może nie być polski
I co tylko pomyślą
0 swym zdradzonym Lwowi,
To jasna krew ich zalewa.
Nu… renegaci. Typowi.
I o krzywdę Katynia
Uparli się jak wariaci,
Żeby pamiętać i żeby
Gniewać się. Renegaci.
Prawda? I uczepieni
Kaprysów i humorów,
Że nie tylko chcą mieć własny
Rząd z własnych swych wyborów –
Renegaci! i takie
Knują zakusy podłe,
Że chcą być wolni w Polsce,
Na własną, polską modłę
A wszystkie obce śmiecie
Wymieść ze swej chałupy.
Renegaci! Ja właśnie
Należę do tej grupy.
Zgadza się, ani chybi.
A druga grupa bankruci.
Wierzą w zbankrutowaną
Przeszłość, która nie wróci.
Wierzą w burżuazyjne
Mrzonki w ludzką serdeczność,
W dobre maniery, w słodycz
Charakteru i w grzeczność,
Wierzą w czystość języka,
W uczciwość obyczaju,
I szukają powrotu
I drogi do swego kraju,
W którym się rzeczywistość
Z marzeniami nie kłóci.
To jest ta druga grupa,
To właśnie ci bankruci.
Zawszem do nich należał,
W ciągu dwudziestolecia
Mej gorzkiej emigracji
W Londynie. A grupa trzecia
Staruszkowie żałośni
Którym czasu ubywa…
Co kiedy zerkną w lustro,
To głowa bardziej siwa.
Mniej im bolszewik zagraża,
Mniej ich Moskal przeraża,
Bo przed nimi wróg gorszy
W postaci KALENDARZA.
On im broń z rąk wytrąca,
Marzenie w sercu gasi.
Ach, żałosna to grupka,
Ci staruszkowie nasi,
Do których, naturalnie,
Muszę się przyznać szczerze,
Z metryki i z wyglądu
Ja, zgadza się, należę.
Ja, emigrant w potrójnej
Postaci zakamieniały,
I renegat i bankrut
I staruszek zgrzybiały,
Tyle tylko, że czasem,
Ot, dla starczej zabawy
I z dawnego nawyku
I żeby nie wyjść z wprawy,
Wezmę z kąta jakiegoś
Pokątnego autorka,
Jakiegoś Szczypiorskiego,
Szczypiórka, czy Szczypiorka
I dobrodusznie bo choćbym
Złośliwie chciał, to nie mogę
Zamiatam nim parę razy
Emigracyjną podłogę.
_________________________________________
We wrześniu 1939 Marian Hemar przedostał się do Rumunii. W latach 1940-1941 walczył w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich w Palestynie i w Egipcie (m.in. pod Tobrukiem). W wojsku prowadził pracę kulturalno-oświatową.
Rozkazem naczelnego wodza gen. Sikorskiego na początku 1942 został przeniesiony do Londynu. Został przydzielony do Ministerstwa Informacji i Dokumentacji, w którym zwalczał m.in. kłamstwa propagandy, głównie niemieckiej, ale także angielskiej.
Po wojnie pozostał w Londynie. Prowadził tam teatrzyk polski w klubie emigrantów polskich. Współpracował m.in. z muzą „Wesołej Lwowskiej Fali” – Władą Majewską. Prowadził także jednoosobowy „Teatr Hemara” – cotygodniowy kabaret radiowy na antenie Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Wygłaszał w nim wierszowane komentarze satyryczne do bieżących wydarzeń.
Pisał o sobie: Moja gorąca miłość nie może się pogodzić z inną Polską, tylko najlepszą, najszlachetniejszą, najuczciwszą w świecie. Uczyli mnie tej miłości Słowacki, Żeromski i Piłsudski. Był bezkompromisowy i do końca wierny prawdzie i sprawiedliwości. Nie zgadzał się na komunistyczne zniewolenie Polski. Jego utwory były objęte cenzurą PRL.
W jego poezji wyraźnie zarysowały się dwa nurty – żartu i satyry oraz refleksji i tęsknoty. Do końca życia był urzeczony polskością i Lwowem.
Za Wikipedią
___________________________________________________________
Ikona wpisu: Marian Hemar z okładki książki Anny Mieszkowskiej “Ja, kabareciarz”
Warto wiedzieć, że komuniści odebrali Marianowi Hemarowi polskie obywatelstwo za… poczucie humoru i patriotyzm.
BRUTALNY SZOK
Od wczoraj już nie jestem
Polskim obywatelem.
Dowiedziałem się o tem
W rozmowie z przyjacielem,
Przez telefon. Zadzwonił,
Ze snu mnie zbudził rano.
,,Wiesz, że ci obywatelstwo –
Powiedział – odebrano”.
No, pomyślałem, ładnie
Dzionek mi się zaczyna.
Kto, spytałem, odebrał?
Skąd ta okropna nowina?
“To – powiedział przyjaciel –
Z radia jest informacja,
Że tak zdecydowała
Warszawska Administracja.
“Podało o tym radio
W Wrocławiu, czy w Krakowie.
W gazecie dzisiaj stoi.
Czytałem – powiedział – w Słowie’
*
Serce mi się ścisnęło
Dziwnem uczuciem takiem –
Przez chwilę tak mi było,
Jakbym już nie był Polakiem.
Coś mi do gardła podeszło
Taką żółcią bezsilną
I żalem, jakbym nagle
Umarł śmiercią cywilną.
Odtąd już oficjalnie
Nie mam ojczyzny na świecie…
A jednocześnie – nie wiem,
Czy państwo mnie rozumiecie –
To takie psychologicznie
Ciekawe spostrzeżenie –
Jednocześnie poczułem,
Że jakbym urósł w cenie.
Spojrzałem w lustro – wyraz
Bolesny miałem i błogi.
Czułem jakiś bajronizm
Mojej martyrologii
I nawet pewną dumę,
Że jednak, bez wątpienia,
Administracja warszawska
Działalność moją docenia…
Wierszyki moje błahe,
Przyznaję to bez goryczy,
Ale widocznie Bezpieka
Jednak z nimi się liczy.
Piosenki, żarty, fraszki –
A zaszły im za skórę,
Gdy wygnańca de facto
Uśmiercają de iure…
*
Zmiana nagła i ważka.
Jakże się ją dostrzega?
Co właściwie oznacza?
Na czym właściwie polega?
Zatrułem się tą myślą,
Jak jadowitym zielem:
Jak można być – i przestać
Być – polskim obywatelem?
Dlatego, że ktoś zakazał –
Że jednym pióra gestem
Orzekł, że byłem wczoraj
A od dziś już nie jestem?…
Mój paszport dawno nieważny,
A w paszporcie pieczątka,
To od dwóch lat, już tylko
Sentymentalna pamiątka.
Lecz jedna rzecz mi przeszkadza,
Zawadza i żyć nie daje:
Miłość do kraju, który
Jest moim własnym krajem.
Miłość do miasta, które
Jest moim jedynym miastem.
Choć odgrodzone ode mnie
Ogrodzeniem kolczastem,
Strażą, granicą, murem,
Co pod niebo wyrasta –
Wciąż jestem wiernym mieszkańcem
Wiecznie wiernego miasta.
Londyn płynie koło mnie
Tłumem, szumem, szelestem –
A ja tam, w tamtym mieście,
W dzień jestem i w nocy jestem.
Tam ulicami chodzę,
Tam przyjaciół pozdrawiam,
Żywych do piersi tulę,
Z umarłymi rozmawiam.
*
I wiem, że tam, pod ziemią,
Te moje przygodne rymy –
Mniejsza z tym, ile warte.
Za sto lat zobaczymy –
Mnie paszport niepotrzebny.
Generałowi nie służę.
Ja jestem obywatelem
W polskiej literaturze.
Nieważne, jakiej rangi,
Gildii, czy dostojności –
Tam jest moje starostwo
I karta identyczności.
Tam jest moja ulica,
Uliczka moja, zaułek,
I w księgach hipotecznych
Mój dom, mój kąt, mój przytułek.
I stamtąd – żadna siła,
Żaden pomiot bieruci,
Żaden czart mnie nie wygna,
Żaden bies nie wyrzuci.
I tam ja, każdym rymem –
Nie szkodzi, gdy częstochowskim –
Odbieram obywatelstwo
Fagasom stalinowskim.
Każdym wierszem i zwrotką
I żartem i puentą
Odbieram obywatelstwo
Azjatyckim agentom.
Piosnką, którą w szpitalu
W Edynburgu śpiewają,
Odbieram obywatelstwo
Bolszewickim lokajom –
Pismakom, wańkom-wstańkom,
Zaprzańcom, pomagierom,
Kurduplom, pucybutom,
Łapolizom, przecherom
Odbieram obywatelstwo
Na wieki hańby i sromu.
A teraz, tylko dożyć
I zobaczyć – kto komu? –
Ten wiersz niech będzie świadkiem.
Zobaczymy – przy świadku –
Kto komu obywatelstwo
Odbierze. Na ostatku.
1950
O kalaborujących poetach:
I Gałczyński, Konstanty z duszą Ildefonsa.
Co kiedyś kąsał, liże. Co lizał, dziś kąsa.
A tam z tyłu Słonimski siedzi wśród czeladzi
Od dawna nic nie pisze, tylko drugim radzi,
Gdy proszą : „Pisz wierszyki, fraszki i kawały”-
Żyd wzbrania się. Powiada , że palce zgrubiały.
Na szczęście, charakterem, wiedzą i wymową
Reprezentuje dzisiaj mniejszość narodową.
(…)
W 1935 przyjął chrzest katolicki. Oprócz licznych piosenek (tekst i muzyka), wierszy, sztuk i słuchowisk radiowych był autorem wierszy lirycznych, satyr, fraszek, parodii. Robił też przekłady poetyckie (m.in. wszystkie sonety Szekspira, połowa ód Horacego), pisał sztuki teatralne od dramatu do komedii muzycznych, jednoaktówki poświęcone Fredrze, Kochanowskiemu, Chopinowi. Parał się także prozą: pisał reportaże, felietony, eseje, krytykę literacką, a nawet traktat polityczny o Hitlerze.
DO POETY REŻYMU
(fragment)
Przechrzta co tydzień, na wyścigi,
Co z wszystkich sobie wziął religii
Jedną religię: Oportunizm –
Dziś się obrzezał na komunizm.
Dziś z reżymowej radiostacji
Woła poetów emigracji
I melodeklamuje o tem,
Jak dźwiękać sierpem, walić młotem.
Sierpem i młotem. Jaka szmata
Robi się czasem z literata.
Na koniec wiersza, ze słodyczą
Pożegnał ich słowami temi:
,,Poetów miejsce na tej ziemi.
Poetom błędy się nie liczą”.
Tak rzekł niewinny głos amorka
I nagle wyszło szydło z worka.
Cała nadzieja wierszopisa,
Jego postawa religijna,
Ideologia i polisa –
Polisa asekuracyjna.
Poecie wolno szkód przyczynić,
Wolno się załgać i ześwinić,
Merdać ogonem i uciekać,
Pod stół wleźć i hau-hau, odszczekać,
Wolno ze słowa zrobić łajno –
Jak tylko wierszem, to już fajno!
Wolno mu zdradzać – jak do rymu.
To nie weźmiemy za złe my mu,
To już nie błąd, to już zaleta,
Bo pan poeta! Pan poeta!
Bo pan artysta! Bo artyście
Wolno tym kurrrkiem być na dachu!
Nie mógł Słonimski, rzeczywiście,
Lepszego sobie dobrać fachu.
Nie wie Słonimski, że niestety
Poety fach nie taki byczy.
Nie ma wyjątków dla poety!
Potomność błędy mu policzy.
Talent oceni na rozprawie,
Jako obciążające względy.
Im talent większy, tym ci błędy
Surowiej liczy. Nie łaskawiej.
Jej nie uwiedzie błysk talentu,
Już ona wie, mój przyjacielu,
Kogo pochować na Wawelu
A komu nie dać sakramentu.
Potomność to cholera taka,
Że tylko się rozejrzy w kolo,
Wie – kogo pocałować w czoło
Za błąd wygnania i tułactwa,
A komu w zadek dać kopniaka
Za cnotę zdrady i łajdactwa.
*
Do Leszka piszesz, były śmieszku.
Znasz kawał ten o Leszku?
Leż ku.
1953
Komunistyczno-bolszewiccy zbrodniarze rządzący w PRL z nadania Stalina odebrali wielkiemu poecie Hemarowi obywatelstwo.
Tak samo jak i wielu innym polskim bohaterom: generałom, oficerom i żołnierzom walczącym o wolną od sowieckich najeźdźców Polskę.
A teraz progenitura tych komunistycznych masowych morderców polskich patriotów oraz stalinowskich politruków dążących do sowietyzacji Polski oraz wszelkiego rodzaju zlewaczona hołota usiłują odebrać Polakom wiarę, patriotyzm oraz godność.
Cała nadzieja na zmiany już w najbliższych wyborach…
Piękne…znakomite.
Jak wszystko co Hemar napisał.
Tego wiersza nie znałem.
Ciężko do nich dotrzeć z powodów wciąż tych samych.
Co do nadziei w wyborach Panie Andy…
Obyśmy się nie rozczarowali…obyśmy się nie rozczarowali.
Bo jak co to już tylko partyzantka.