Myśl dnia
Michał Anioł
Wezwanie do pokutyCzytanie z Księgi proroka Joela.
Zarządźcie święty post, zwołajcie uroczyste zgromadzenie, zbierzcie starców, wszystkich mieszkańców ziemi do domu Pana, Boga waszego, i wołajcie do Pana: Ach, biada! Co za dzień! Blisko jest dzień Pana, a przyjdzie jako spustoszenie od Wszechmogącego.
Dmijcie w róg na Syjonie, a wołajcie na górze mej świętej! Niechaj zadrżą wszyscy mieszkańcy kraju, bo nadchodzi dzień Pana, bo jest już bliski. Dzień ciemności i mroku, dzień obłoku i mgły. Jak zorza poranna, rozciąga się po górach lud wielki a mocny, któremu równego nie było od początku i nie będzie po nim nigdy aż do lat przyszłych pokoleń.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 9, 2-3. 6 i 16. 8-9)
Refren: Pan będzie sądził ten świat sprawiedliwie.
Chwalić Cię będę, Panie, całym moim sercem, *
opowiem wszystkie cudowne Twe dzieła.
Cieszyć się będę i radować Tobą, *
zaśpiewam psalm na cześć Twego imienia, Najwyższy.
Rozgromiłeś pogan, wygubiłeś grzeszników, *
na wieki wymazałeś ich imię.
Poganie wpadli do dołu, który sami kopali, *
w sidle przez nich ukrytym noga ich uwięzła.
A Pan zasiada na wieki, *
przygotował swój tron, by sądzić.
Sam będzie sądził świat sprawiedliwie, *
rozstrzygał bezstronnie sprawy narodów.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 12, 31b-32)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony,
a Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony,
przyciągnę wszystkich do siebie.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 11, 15-26)
Walka Chrystusa ze złym duchem
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
On jednak znając ich myśli rzekł do nich: «Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i szatan sam z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże. Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze wszystką broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda.
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza.
Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedem innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam.
I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy niż poprzedni».
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Praca duchowa
Jeśli jesteśmy wewnętrznie nieuporządkowani i skłóceni, to trudno jest nam wypełniać dobre dzieła. Nasze życie duchowe nie opiera się jedynie na oddawaniu czci Bogu, ale także na pracy nad sobą. Ktoś, kto dąży do wewnętrznego wzrostu, musi znaleźć odpowiedni dla siebie sposób pracy duchowej. Regularna modlitwa, lektura Pisma Świętego, rachunek sumienia i życie sakramentalne, są to środki, które proponuje nam tradycja Kościoła. One gwarantują nam duchowy wzrost. Bogactwo Kościoła polega na wielości szkół duchowości oraz charyzmatów związanych z ruchami kościelnymi. Wybierzmy sobie jedną i starajmy się nią żyć, a zobaczymy, że wkrótce pojawią się dobre owoce.
Panie, poprowadź mnie w takim kierunku, abym wybrał dla siebie jak najlepszy i najbardziej owocny sposób przeżywania mojej wiary.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
#Ewangelia: Nie przeszkadzajmy Jezusowi!
Mieczysław Łusiak SJ
Gdy Jezus wyrzucał złego ducha, niektórzy z tłumu rzekli: “Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy”. Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba.
On jednak znając ich myśli rzekł do nich: “Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i szatan sam z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże. Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze wszystką broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda.
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza. Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: «Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem». Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedem innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy niż poprzedni”. Łk 11, 15-26
Komentarz do Ewangelii
Wielu sądzi, że pokonanie złego ducha (grzechu) w ich życiu to ich własne zadanie. Prawdą jest, że Bóg nie wyzwoli nas ze zła bez naszego udziału i zaangażowania, ale pokonanie zła nie jest naszym zadaniem.
To zadanie Jezusa. Tylko On ma moc tego dokonać. Z naszej strony potrzebna jest współpraca, polegająca głównie na nieprzeszkadzaniu.
Jakże często nie jesteśmy z Jezusem, nie jesteśmy po Jego stronie, nie “zbieramy z Nim”! W takiej sytuacji On ma bardzo ograniczone możliwości działania – wypędzania złego ducha z naszego życia.
Nigdy nie bierzmy się sami za walkę ze złem! Jest Mocarz, który chce tego w nas dokonać. Niech On działa! Przynajmniej nie przeszkadzajmy Mu!
Na dobranoc i dzień dobry – Łk 11, 15-26
Mariusz Han SJ
Niepotwierdzone zarzuty…
Złośliwe zarzuty. Nawrót grzechu
Gdy Jezus wyrzucał złego ducha, niektórzy z tłumu rzekli: Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy. Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba.
On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i szatan z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami.
A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże. Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze całą broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda. Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza.
Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedem innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni.
Opowiadanie pt. “Żywiołowa moc cierpliwości”
Dzieje rybaka Santiaga z opowiadania Ernesta Hemingway’a, “Stary człowiek i morze” są przejmujące, lecz zarazem pełne krzepiącej nadziei.
Santiago jest samotny, samotny wobec przyrody, samotny wobec losu, samotny wobec niepowodzenia. Istnieje na poziomie najbardziej pierwotnym: nie posiada prawie nic, ledwo się odżywia. Przede wszystkim zaś nie ma złudzeń. Nie mając złudzeń nie ulega rozpaczy. Przeciwnie, żyje nadzieją: “To głupota nie mieć nadziei powiada – a poza tym to grzech”.
Po prostu pełni obowiązek, który przystoi rybakowi: “Bardzo dobrze mieć szczęście mówi – ale jednak wolę robić to, co należy. Bo jak przyjdzie szczęście, to człowiek jest przygotowany”.
Udaje mu się po długiej walce złowić wielką rybę. Wyczerpany, holuje ją do brzegu. Niestety, w drodze rekiny zostawiają z ryby wielki, biały szkielet. Santiago nie załamuje się. Na czym polega jego nadzieja? Trzeba zwyciężyć niepowodzenie i złośliwość losu przez żywiołową moc cierpliwości, wytrwania.
Refleksja
Zarzuty, które kierujemy do innych ludzi są często błahe, ale też i takie, które mają swoje głębokie uzasadnienie. Nasze wewnętrzne odczucia powinny być jednak zrelatywizowane, gdyż bardzo często grozi nam widzenie rzeczywistości tylko przez pryzmat subiektywnego widzenia świata. Widzenie rzeczywistości tylko pod kątem własnego widzenia świata graniczy z egoizmem, a przecież nie służy dobru…
Jezus uczy nas, że tylko wytrwałość w zadawaniu, ale też odpowiedzeniu sobie na pytania pozwala dotrzeć do prawdy. Pytając się drugiego człowieka o jego pozycję w sporze, możemy nie tylko poznać jego stanowisko i tok myślenia, ale przede wszystkim samemu wyciągnąć dla siebie naukę. I mimo, że może mamy rację, warto nauczyć się, czy też poznać logikę myślenia tych, którzy się z nami nie zgadzają…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Jak wyzbyć się subiektywnego widzenia?
2. Jak docierać do prawdy?
3. Jak poznawać logikę myślenia innych ludzi?
I tak na koniec…
Zrozumcie, że język może ukryć prawdę, ale oczy – nigdy (Michaił Afanasjewicz Bułhakow)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,411,na-dobranoc-i-dzien-dobry-lk-11-15-26.html
************
Bł. Wincentego Kadłubka
Łk 11, 15-26
Gdy Jezus wyrzucał złego ducha, niektórzy z tłumu rzekli: «Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy». Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba. On jednak znając ich myśli rzekł do nich: «Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i szatan sam z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże. Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze wszystką broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda. Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza. Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedem innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy niż poprzedni».„Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie”. Chrystus oddaje siebie całego, ale też pragnie człowieka całego. Bez kompromisów, bez pozostawiania sobie wyjścia awaryjnego. Całego ciebie i całego mnie. Jak często masz ochotę pójść drogą na skróty? O ile łatwiej czasem mówić półprawdy, zamiast całej prawdy?Opowiedzenie się za Chrystusem to wymiecenie złego ducha z domu swojego serca. Zły duch jest sprytny, przyjdzie kolejny raz z większą siłą. Może czujesz się bezsilny, może masz wątpliwości, czy Bóg rzeczywiście istnieje. Jednak w głębi serca pamiętaj o Tym, który oddał za ciebie wszystko. On cię nie zostawi.Po euforii często przychodzi marazm, znudzenie. Jest chęć, aby trochę odpuścić. Nic się przecież nie stanie. Czy na pewno? To są chwile, kiedy zły wdziera się w twoją relację z Bogiem. Bóg nie poddał się. A ty?W tych trudnych chwilach, w zwątpieniu, słabości, kiedy przychodzi pokusa, staraj się być wierny Jezusowi, to są ważne momenty budowania relacji z Nim. W Apokalipsie św. Jana jest napisane: „Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił”.
BĄDŹ NIEROZSĄDNY
by Grzegorz Kramer SJ
Wewnętrzna wojna królestwa dzieje się w nas.
Królestwo wewnętrznie skłócone, nie mające jedności, a więc żyjące różnymi sprawami, które kłócą się ze sobą, nie może się ostać, po prostu samo się rozpadnie, bez względu na to, jak królowie owego królestwa będą się nawzajem oszukiwać. Warto zobaczyć, jak pracujemy nad grzechami i słabościami, bo często ludzie walczą tak naprawdę ze sobą, zamiast nad sobą z miłością i łagodnością pracować.
Są ludzie, którzy widzą dzieła Boga i twierdzą, że to diabeł. Jest w nas taka przewrotność, że kiedy doświadczymy działania Pana, a czujemy, że ono mogłoby nas do czegoś obligować, to wtedy wolimy powiedzieć, że mi się wydawało, że to taki duchowy żart, że OK. zgadzam się, ale później i tak coś wymyślimy, by usprawiedliwić swoje lenistwo. Byle się nie przyznać wprost, że Jezus mnie wzywa do czegoś. I to wkurza Pana najbardziej, takie nasze kręcenie, takie nasze szukanie dziury w całym, takie nasze malkontenctwo; denerwuje, bo daje temu wyraz w tym, co obrazowo pokazuje później.
Kiedy mocno doświadczamy Boga i zły od nas ucieka, to grozi nam usypianie naszej czujności. Jest nam dobrze, wszystko się kręci. Tymczasem zły odchodzi na moment, by później wrócić z kompanami. By zaatakować znów, ale już z większą mocą. A my się nagle budzimy „z ręką w nocniku” – „Stan takiego człowieka jest jeszcze gorszy”.
„Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze całą broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda”. Zostaliśmy niesamowicie obdarowani. Mamy Boga, mamy przyjaciół, możliwości wzrostu, rozmowy, rozumienia tego, co się z nami dzieje. Jesteśmy mocarzami. Ale ktoś, kto dużo otrzymuje, w pewnym momencie tłuścieje. Je, je, je i tyje. Przestaje dbać o siebie, bo już nie musi, już wszystko ma. I to jest jego koniec. Bo przestaje czuwać. Wtedy przychodzi nieprzyjaciel i wszystko grabi. Nie zostawia nic.
„Wasz czas jest ograniczony, więc nie marnujcie go na życie życiem innych. Nie dajcie złapać się w dogmat, którym jest życie koncepcjami myślenia innych ludzi. Nie pozwólcie, by szum opinii innych zagłuszył wasz własny wewnętrzny głos. I co najważniejsze, miejcie odwagę podążać za głosem waszego serca i intuicji. One w jakiś sposób już wiedzą, kim naprawdę chcecie być. Wszystko poza tym jest drugorzędne”. Steve Jobs. Naprawdę musimy się pozytywnie sprężać. Z każdej chwili wyciągać na maxa, co się da. Czyli nic innego, jak magis: więcej, bardziej żyć. Nie marnować czasu, nie łazić w zawieszeniu, ale żyć.
Jobs w tym znanym już dobrze tekście mówi, żeby być wolnym. W dobry sposób uniezależniać się od innych. Pozwolić sobie na ryzyko samodzielnego i mądrego myślenia. To nie jest proste. Tu nie idzie o głupi bunt, tupanie nogami. Ono ma się realizować w podążaniu za pasjami. A pasja to umiejętność dobrego zagospodarowania czasu. Nie efekciarstwo, ale budowanie siebie, swojego życia, a nie ciągłe zwalanie odpowiedzialności za nie na innych i na niekończące się problemy.
Jezus i Jobs mówią to samo. Droga – którą my przeżywamy, jako chrześcijanie – jest walką. Nie z kimś, ale o siebie. Jeśli nie walczymy, jesteśmy przeciętni, jesteśmy zwykłym szarym tłumem.
“Pozostań nienasycony. Pozostań nierozsądny.” To słowa, które cytuje Jobs. Można je zrozumieć na dwa sposoby. Głupio i mądrze.
Można się głupio buntować, wszystko podważać, niszczyć, nic nie robić, iść za niskimi pożądaniami. Można. Można i mądrze. Ciągłe nienasycenie. Czyli taka postawa, którą w chrześcijaństwie (teoretycznie) żyjemy na co dzień. Szukam więcej. Szukam rozwiązania dla swoich zranień, problemów, nie uciekam przed ich rozwiązywaniem.
Być nierozsądnym to nie kwestia tego, że masz nie myśleć, to kwestia właśnie myślenia sercem. Nie emocjami, uczuciami rozchwianymi, ale sercem uporządkowanym. Jak to robić? Na modlitwie. Siadam na swoich „czterech literach” przed Bogiem i pytam się, jak wygląda moje życie.
Być nierozsądnym to nic innego, jak wyjść z myślenia świata, które jest bardzo interesowne. Świat żyje zasadą „fair play”. Ty mi dobrze, ja Ci dobrze. Dla chrześcijanina to za mało. Być nierozsądnym i iść za Jezusem, to być człowiekiem, który nie szuka własnej korzyści nad korzyść drugiego. To wychodzić z własnego egoizmu. Miej serce, w którym nie ma rozdwojenia, albo przynajmniej o takie walcz. I nie bój się być innym, walczyć pod Sztandarem Wielkiego Wojownika. Nawet gdybyś musiał codziennie na nowo się na to decydować. Nie bój się iść pod prąd, nie bój się dopuścić w swoim sercu tego jednego – jesteś do wielkich rzeczy wezwany!
http://kramer.blog.deon.pl/2015/10/09/badz-nierozsadny/
***********
***********************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
9 PAŹDZIERNIKA
**********
Zobacz także:
|
Wincenty urodził się w Karwowie pod Opatowem pomiędzy 1155 a 1160 r. W sprawie jego pochodzenia historycy nie są zgodni. Jedni uważają, że pochodził z rodu Porajów herbu Róża (Różyców). Inni natomiast podają, że z tego rodu pochodziła matka Wincentego, a ojcu przypisują imię Bogusław. W jeszcze innych źródłach pojawia się informacja, że Wincenty należał do rodu Lisów, a jego ojcem był możny palatyn Stefan, brat wojewody krakowskiego Mikołaja (Mikory). Nazwisko Kadłubek pojawia się po raz pierwszy dopiero w dokumentach z XV w. Przypuszcza się jednak, że pochodzi z rękopisów dawniejszych.
Pierwsze nauki Wincenty pobierał w pobliskiej Stopnicy, potem udał się do Krakowa, gdzie uczęszczał do szkoły katedralnej, w której wykładał biskup Mateusz Cholewa. Cieszył się przyjaźnią księcia Kazimierza Sprawiedliwego, który być może wspomógł go materialnie i umożliwił studia za granicą. Nie wiemy, na którym uniwersytecie Wincenty wówczas studiował. Nie było jednak jeszcze wtedy wielu uniwersytetów. Przypuszcza się, że miejscem jego nauki były Paryż albo Bolonia – albo obie te uczelnie. Wincenty należał więc do elity uczonych w Polsce.
Po raz pierwszy Wincenty nazwany jest mistrzem (magistrem) w dyplomie Kazimierza Sprawiedliwego z 12 kwietnia 1189 r. Zapewne zaraz po powrocie ze swoich studiów otrzymał święcenia kapłańskie. Do kraju powrócił Mistrz Wincenty między 1183 a 1189 r., gdyż w 1189 r. był na pewno na dworze książęcym Kazimierza Sprawiedliwego, zapewne w charakterze notariusza, a potem kanclerza jego dworu. Zapewne zaraz po powrocie ze swoich studiów otrzymał święcenia kapłańskie. Mógł więc być także kapelanem książęcym. W tym czasie zaczął zapewne pisać swoją Kronikę polską (Chronica Polonorum) – największe dzieło swego życia i literatury tamtych czasów. Wracając z zagranicy prawdopodobnie przywiózł ze sobą relikwie św. Floriana męczennika. Mógłby na to wskazywać fakt szczególnego nabożeństwa Wincentego do św. Floriana, który dotąd był w Polsce zupełnie nieznany.
Po śmierci księcia Wincenty został prepozytem kolegiaty sandomierskiej (1194). Korzystając z wolnego czasu kontynuował pisanie Kroniki (1194-1207). W 1207 r. umarł biskup krakowski, Pełka. Na jego następcę został wybrany Wincenty. Papież Innocenty III bullą z 18 marca 1208 r. wybór ten zatwierdził. Konsekracji dokonał arcybiskup gnieźnieński, Kietlicz. Wincenty jako biskup podpisywał się “niegodny sługa Kościoła”. Świadczy to, jak pojmował zadanie swojego urzędu. Należał do najżarliwszych zwolenników reform, jakie wówczas w Polsce przeprowadził abp Henryk Kietlicz (wprowadzenie celibatu, uniezależnienie Kościoła od władzy świeckiej). Dla poparcia reform, inspirowanych przez Stolicę Apostolską, Wincenty brał udział w synodach, zwołanych specjalnie w tym celu w Borzykowie (1210), w Matyczowie (1212), w Wolborzu (1214), w których uczestniczyli również książęta – Leszek Biały, Konrad Mazowiecki, Henryk Brodaty i Władysław Odonicz. Reformy te przeprowadzano również na zjazdach w Gnieźnie (1213) i w Sieradzu (1213). Kiedy na Kraków najechał Mieszek Raciborski, przeciwnik reform, Wincenty – z powodu swojej postawy – musiał czasowo opuścić miasto (1210). W 1212 r. na zjeździe w Mąkowie omawiano sprawę Prus i nawrócenia Prusaków. Tego roku Wincenty wziął udział w konsekracji biskupa poznańskiego w Mstowie.
Wincenty jako biskup krakowski wspierał szczególnie zakony bożogrobowców (nadał dziesięciny ze wsi Świniarowo Kanonikom Bożego Grobu w Miechowie) i cystersów (klasztorowi w Sulejowie darował dwie wsie, opactwu w Pokrzywnicy darował wieś, a opactwu w Jędrzejowie nadał przywilej pobierania dziesięcin z trzech wsi). Wśród jego osiągnięć warto wymienić zreformowanie kapituł prowincjalnych, zlikwidowanie kolegiaty w Kijach (1213), oddanie kościoła oraz wsi Podłęże zreformowanej kolegiacie w Kielcach (1214), konsekrację bazyliki w Krakowie pod wezwaniem św. Floriana (1216) i wreszcie osobisty udział w uroczystej koronacji Kolomana Węgierskiego na króla Rusi Halickiej oraz w Soborze Laterańskim IV (1215), który miał charakter wybitnie reformistyczny. O soborze Wincenty zawiadomił swoje duchowieństwo i wiernych na synodzie w Sieradzu, gdzie przygotowano propozycje na sobór (1213). Na tym właśnie soborze wprowadzono obowiązek spowiedzi i Komunii wielkanocnej, obostrzono przepisy odnośnie małżeństwa, by nie dopuścić do konkubinatów, obostrzono przepisy dotyczące karności kościelnej, zwłaszcza celibatu duchownych, i ogłoszono nową krucjatę na rok 1217.
Po powrocie do kraju Wincenty energicznie wprowadził w swojej diecezji uchwalone na soborze ustawy. Niewykluczone, że z polecenia księcia Leszka Białego pośredniczył także w wysłaniu na dwór węgierski księżniczki bł. Salomei. Wincenty ma także zasługę w podniesieniu poziomu szkoły katedralnej, którą kiedyś sam prowadził. Szerzył kult św. Floriana i św. Stanisława, biskupa. Cześć do Najświętszego Sakramentu miał podkreślić przez wprowadzenie tzw. wiecznej lampki przed tabernakulum.
Po dziesięciu latach pasterzowania diecezji krakowskiej, za pozwoleniem papieża Honoriusza III, w 1218 r. Wincenty zrzekł się urzędu. Czuł, że spełnił zadanie swojego życia i postanowił wstąpić do klasztoru. Wybrał sobie opactwo cystersów w Jędrzejowie, przy kościele, który sam konsekrował. Zgodnie z zasadą ascetyczną “Bogu wszystko – sobie nic” pozostawił swój majątek rodowy, bogactwo i splendor urzędu biskupiego, sławę, jaką cieszył się na dworze księcia krakowskiego i – jak podaje tradycja – boso i pieszo jako pokutnik udał się do klasztoru. Przyjął go opat Teodoryk (1206-1247), trzeci z kolei przełożony klasztoru. Opat z zakonnikami wyszli mu na spotkanie; miejscowi do dziś pokazują usypany na tym miejscu Kopiec Spotkania. Ówczesnym zwyczajem biskup rzucił się przed opatem i całym konwentem na twarz i prosił o przyjęcie. Wincenty przeżył tam ostatnich 5 lat swego życia. Mimo że liczył wtedy ok. 70 lat, jako zwyczajny mnich spełniał wszystkie obowiązki surowej reguły: wstawał o północy na dwugodzinne pacierze, uczestniczył siedem razy każdego dnia we wspólnych modlitwach, zachowywał posty. Zasadą cysterskich pokutników było skąpe pożywienie, zgrzebny strój i krótki sen.
W wolnych chwilach kończył pisać Kronikę polską. Jako biskup krakowski napisał trzy pierwsze księgi. Teraz zamierzał dzieło dokończyć. Niestety napisał tylko część czwartą – śmierć zabrała go zbyt rychło i przerwała Kronikę w najciekawszym miejscu, kiedy zaczął pisać dzieje, których sam był świadkiem. Kronikę swoją zdołał doprowadzić zaledwie do roku 1202, to jest do końca księgi czwartej. Wincenty Kadłubek jest pierwszym historykiem polskim. Jego historia ma formę dialogu. Jest pisana pięknym językiem łacińskim. Zasługą Wincentego jest to, że zebrał w niej wszystkie podania i mity o początkach Polski. Dużo jest w niej poetyckiej fantazji, ale są także ważne ziarna tradycji.
Wincenty zmarł w Jędrzejowie 8 marca 1223 r. i został pochowany w prezbiterium klasztornego kościoła, co może świadczyć o tym, że zmarł w opinii świętości. Publiczny kult biskupa-mnicha nie rozwinął się od razu. Klasztory cysterskie były wtedy szczelnie zamknięte, nawet ich wspaniałe świątynie służyły jedynie celom klasztornym. Nawiedzali grób Wincentego Konrad Mazowiecki, król Kazimierz Wielki, król Kazimierz Jagiellończyk wraz ze swoją matką królową Zofią i Jan Długosz, który w swoich Dziejach wydał mu najpiękniejsze świadectwo. Z lat 1583-1640 Szymon Starowolski na podstawie ksiąg klasztornych przytacza ponad 150 wypadków cudownych, przypisywanych Wincentemu. Wśród nich są nawet wskrzeszenia umarłych.
26 kwietnia 1633 r. dokonano otwarcia grobu Wincentego. Ciało znaleziono prawie nienaruszone, co przyczyniło się do rozbudzenia jego czci. 19 sierpnia tegoż roku ciało umieszczono w mauzoleum, specjalnie dla tego celu zbudowanym. Odtąd kult Wincentego stał się bardzo żywy. Zaczęli napływać pielgrzymi, za zgodą biskupa krakowskiego odprawiano przed ołtarzem wzniesionym Msze wotywne ku czci Kadłubka, przed mauzoleum palono świece. W 1683 r. papież bł. Innocenty XI uznał ołtarz Wincentego za uprzywilejowany, tzn. obdarzony przywilejem odpustu. 13 listopada 1634 r. synod krajowy pod przewodnictwem prymasa Jana Wężyka wniósł do Stolicy Apostolskiej urzędową prośbę o kanonizację Wincentego Kadłubka (oraz Stanisława Kostki, Kingi, Władysława z Gielniowa, Jozafata Kuncewicza i Jana Kantego). W roku 1764 Kongregacja Obrzędów zatwierdziła kult, a papież Klemens XIII podpisał odpowiednią bullę, co równało się formalnej beatyfikacji. Wincenty jest patronem archidiecezji warmińskiej oraz diecezji kieleckiej i sandomierskiej.
W ikonografii bł. Wincenty przedstawiany jest w stroju biskupim. Jego atrybutami są pastorał oraz infuła u stóp.
Dodaj komentarz