Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita nakłania Polaków do donoszenia na rodaków posługujących się „mową nienawiści”. Jaka moralność poza moralnością socjalistyczną kiedykolwiek pochwalała donosicielstwo?
Używając terminu „moralność socjalistyczna” uważa się na ogół, że był to pewien kodeks etyczny tyle, że bez odniesień do transcendencji. Niektórzy twierdzili jednak, że człowiekowi nie jest potrzebny żaden zewnętrzny, narzucony kodeks gdyż o wszystkim rozstrzyga we własnym sumieniu. Wśród nich był Leszek Kołakowski, który w „ Etyce bez kodeksu”proponował zaakceptowanie świata takim jaki jest z jego wszelkimi niekonsekwencjami i koniecznością nieustannego wyboru dokonywanego osobiście i na własną odpowiedzialność. Jak widać egzystencjalizm był Kołakowskiemu bliższy niż socjalizm.
Nie zapominajmy, że ideałem moralnej postawy w oczach twórców moralności socjalistycznej był Pawka Morozow, który donosił na sąsiadów ukrywających zboże przed rekwizycjami, w tym na własną rodzinę . Pawka i jego brat zostali wykreowani przez sowiecką propagandę na bohaterów Związku Radzieckiego i wzór dla młodzieży. Nauka była prosta – donoszenie jest czynem szlachetnym, a donosiciel staje się bohaterem narodowym.
W „ Hańbie domowej” Trznadel drukuje zapis swojej rozmowy z Jackiem Łukasiewiczem przeprowadzonej 13.02.1981 roku. Chory na gruźlicę Jacek Łukasiewicz znalazł się w sanatorium Wysoka Łąka., które ironicznie nazwał komunistyczną Czarodziejską Górą. W jego grupie byli I sekretarz powiatowego komitetu partii w Suwałkach, przewodniczący ZMP na Politechnice Warszawskiej oraz działacz polityczny z SGPiS. Panowie zorganizowali samorząd pacjentów na czele którego stanął oczywiście I sekretarz. Samorząd zażądał wyrzucenia z pracy prowadzącego ich lekarza. Lekarz ten zapisywał ciężko chorym,umierającym gruźlikom lek Rimifon dostępny tylko w Szwajcarii. Pacjenci żeby ratować życie zdobywali z wielkim trudem ten lek. Łukasiewicz i jego towarzysze donieśli na lekarza i spowodowali jego usunięcie z pracy. Sprowadzanie leków ze Szwajcarii było ich zdaniem sprzeczne z moralnością socjalistyczną. Pacjenci działali również społecznie, czyli agitowali spędzanych siłą mieszkańców wsi. Jak opisuje Łukasiewicz „ chór gruźlików plując i kaszląc prątkami Kocha nad głowami płowowłosych dzieci, które siedziały w pierwszym rzędzie, deklamował Mandaliana i śpiewał pieśni rewolucyjne”. Agitować nakazywała im socjalistyczna moralność.
Pozwolę sobie przytoczyć autentyczne przykłady działania moralności socjalistycznej znane mi z autopsji . Mówią same za siebie.
W liceum imienia Narcyzy Żmichowskiej, w którym uczyłam, dentystką szkolną była pani Krysia Kozłowska. Była to niezwykle uczciwa lekarka przejęta swoją pracą i zdrowiem powierzonych jej dzieci. Otóż dzieciom, które cierpiały na wyjątkowo dotkliwą, można powiedzieć galopującą postać próchnicy pani Krystyna zapisywała lekarstwo wstrzykiwane w dziąsła. Lek ten przerywał postęp choroby, natomiast był niestety dostępny tylko za granicą. Pewien rodzic, czerwony kacyk rozwścieczony, że za własne pieniądze musi sprowadzić lek zrobił aferę. Oświadczył, że moralność socjalistyczna nie pozwala mu postępować wbrew obowiązującym przepisom. Krysię wezwano do ministerstwa na dywanik i zagrożono wyrzuceniem z pracy z wilczym biletem. Na okres wakacji została karnie skierowana do przychodni na Chmielnej gdzie szefowa, nota bene prominentna działaczka Solidarności, nie tylko nie znalazła dla niej fotela do pracy lecz nawet krzesła. Krysia spędziła więc kilka dni stojąc przy oknie. Gdyby wyszła, jak jej powiedziano, zostałby zwolniona dyscyplinarnie za opuszczenie stanowiska pracy. Koleżanki po fachu, też aktywne działaczki Solidarności, udawały, że jej nie widzą.
To paradoks-Krysia troszczyła się o zęby progenitury czerwonej burżuazji licznie okupującej tę znaną szkołę i ryzykując utratą pracy wypisywała, wbrew obowiązującym zarządzeniom, recepty na zagraniczne specyfiki . Rodzice zamiast być wdzięczni donosili na nią do ministerstwa. Solidarność jej nie broniła. A przecież dentystka mogła sobie powiedzieć – nic mnie to nie obchodzi, niech dzieci tych wrednych komuchów chodzą bez zębów albo noszą w wieku 16 lat protezy. Po prostu Krysia dobrze rozumiała sens przysięgi Hipokratesa, a rodzice źle rozumieli moralność.
Inna autentyczna historia. Koleżanka mojej matki z pensji wyszła za mąż za Franciszka Blinowskiego, lewicowego działacza, który grasował przed wojną na Kresach wśród ziemiańskich córek. Za czasów PRL jako żona prominenta partyjnego szczyciła się wysoką moralnością socjalistyczną swego męża, która nakazywała mu odnosić do KC otrzymane w czasie zagranicznych podróży długopisy. Ta sama osoba operowała sobie w lecznicy rządowej przy Hożej nagniotki czy haluksy zajmując przy tym dwupokojowy apartament. Odmówiła jednak wykupienia w aptece tej lecznicy niedostępnego gdzie indziej lekarstwa dla ciężko chorej przyjaciółki, czyli mojej ciotki. Nie pozwoliła jej na to -jak mówiła- moralność socjalistyczna.
W tej samej lecznicy natychmiast po wybuchu w Czarnobylu do którego doszło w piątek 26 kwietnia 1986 podano wszystkim pacjentom i ich gościom płyn Lugola. Dzieci zwykłych obywateli, w tym moje dzieci otrzymały ten preparat dopiero w środę następnego tygodnia,czyli za późno. Jedna z uczennic przyznała mi się, że dostała płyn Lugola podczas wizyty w lecznicy u chorego dziadka, sekretarza partii. Kiedy rozżalona zapytałam dlaczego mi nic nie powiedziała ( widziałam się z nią w sobotę ) bo przecież płyn Lugola to zwykły roztwór jodyny, który doskonale mogłam sporządzić w domu odparła, że byłoby to niemoralne ponieważ obiecała dochować tajemnicy. Chodziło rzekomo o to, żeby nie dopuścić do paniki.
Socjalistyczna moralność nakazała goprowcowi, Michałowi Jagielle– jak sam twierdził- donosić na taterników. Taternicy za przenoszenie bibuły przez Tatry dostali bardzo wysokie wyroki . Jakub Karpiński odsiedział przeszło 3 lata.
Są czasy gdy stanowczo lepiej być niemoralnym.
Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie
Kwestia 1. Twierdzenie o rozstrzyganiu wszystkiego we własnym sumieniu nie jest ściśle związane z egzystencjalizmem. W chrześcijaństwie jest ono również uznawane. Już Augustyn pisał o tym, że Bóg zaszczepił ludziom wrodzoną “wiedzę” o prawie moralnym(czyt. czucie tego, co moralne), ale w pewnym momencie wyartykułował czy też “skodyfikował” Prawo, aby ludzie nie mieli więcej podstaw do wymówek, że go rzekomo nie znają. Co nie oznacza, że nie ma lepszych i gorszych sumień czy intuicji moralnych posród ludzi dobrych (o złych nie mówimy, bo ci sumień nie mają). Każdy skazany jest w ramach sumienia jakie posiada na rozstrzyganie dylematów moralnych samemu, gdyż tylko on może podjąć decyzję o takim a nie innym działaniu – jest wolny. To również nie oznacza, że ludzi nie należy karać za zło wyrządzane z premedytacją, a nawet za takie, które czynią przez pomyłkę (które jest skutkiem tego, że kiepsko rozumują bądź mają kiepskie czucie moralne, albo obie te wady naraz). Jest to jedynie stwierdzenie faktu, że każdy jest ze swoimi decyzjami absolutnie sam i jest za nie absolutnie odpowiedzialny. Nikt mnie na siłę zbawić nie może.
Kwestia 2. Teza o rzeczywistej zbędności nadrzędnego prawa skodyfikowanego, nie jest oczywiście przestrzegana przez lewaków (bolszewików), co w najlepszym wypadku oznacza niskie IQ, a w najgorszym hipokryzję i zapędy totalitarne. Jeśli są ludzie, na których należy donosić i jednocześnie szczegółowo określa się, jakie cechy posiadają owe osobniki “szkodliwe”, to wszystko to jest,zgodnie z ich własnymi założeniami, określone przez kogoś odgórnie i arbitralnie. Nie ma więc żadnych podstaw, aby czegoś takiego, jak owo arbitralne bolszewickie prawo przestrzegać nawet według samych bolszewików – contradicto in adjecto.
Ta notatka jest wstrząsająca. Pokazuje, co lewactwo robi z ludźmi. Pokazuje, jak bardzo groźny i nieludzki jest ten system,ta idologia.
Przymiotnik “socjalistyczny” jest to słowo odwracające znaczenie rzeczownika przy którym stoi. Określenie: “socjalisyczny porządek”, oznacza zupełny bałagan, “socjalistyczna ekonomia”, to zbiór “pobożnych” życzeń, nonsensownych reguł i zasad, nie mających nic wspólnego z ekonomią, a “socjalistyczna moralność” to normalne kurewstwo.
Bardzo Panią przepraszam, za to słowo, którego w zasadzie w obecności kobiet nie używam, ale to jest jedyne słowo, pasujące do postaw ludzi opisanych w Pani notatce. I to jak widać do niektórych działaczek Solidarności też (skąd inąd wiemy, że do niektórych przywódców również…). Są takie chwile, w którzych rzeczy należy nazywać po imieniu. Są takie zjawiska i tacy ludzie, dla których brzydkie słowa wymyślono.
Dziękuję Pani za ten tekst. Pozdrawiam.
LM.
W dzisiejszym składzie moralności socjalistycznej jest tzw. nowoczesny patriotyzm z nieodłączną tolerancją wobec patologii i czujnością wobec “ksenofobii i faszyzmu”.
To samo mialem napisac. Mozna tez dolozyc socjalistyczny wynalazek jakim jest ‘mowa nienawisci’. Moja babcia mowila ‘glupich nie sieja, nie orza, sami sie rodza’, dlatego trzeba nam i siebie samych i potomstwo nasze przed glupota chronic przez wychowywanie – dzialanie non stop, rozmowy non stop i wlasny przyklad. To wcale nie jest trudne, jesli tylko nie damy sobie wlexc na leb wszelkiej masci glupocie. Non stop, jak przykazal Chrystus.
Pozdrawiam
Wyjeżdżałam- dlatego dopiero dzisiaj odpowiadam. Wszystko o czym piszę to sama prawda. Los lekarki ze Żmichowskiej bardzo mnie zabolał dlatego, że jako osoba niezwykle dobra i przyzwoita przejawiała jednocześnie świętą naiwność. Przyznam się ze wstydem, że namawiałam ją wówczas żeby dała sobie spokój z nadmierną troską o dzieci komunistycznych notabli. Mają swoją lecznicę na Hożej, niech się tam leczą. Ale ona nie mogła się nie troszczyć o każde dziecko. Co do działaczy- pokazała mi kiedyś na fotelu dwunastoletnią dziewczynkę praktycznie bez uzębienia skierowaną do protezowania i jej kartę w przychodni na Chmielnej ze sfałszowanymi zapisami dotyczącymi wypełnień.Dziewczynka była z rodziny marginesu, czyli nie mogła liczyć na troskę domowników o jej zdrowie, a leczyła ją przewodnicząca Solidarności. Dlatego Krysia nie zechciała się do S. zapisać. Jej moralność była własna, praktyczna. Nikt jej nie musiał dyktować jak ma postąpić.
Zgadzam się tyle że ” Etyka bez kodeksu” jest pisana raczej z pozycji egzystencjalizmu. Kołakowski odchodząc od marksizmu nie trafił od razu na wybory fideistyczne,choć sprawy wiary interesowały go zawsze żywo. Dowodem bardzo dobra ( moim zdaniem) i obecnie nie doceniana ” Świadomość religijna i więź kościelna”.
Dzisiaj wysłuchałam z niesmakiem wywiadu z Marią Kiszczak na temat jej życia i męża, którego uważa za bohatera narodowego. Pani Kiszczak mogłaby śmiało jak Edith Piaf zaśpiewać- „Non, Je ne regrette rien” gdyż nie żałuje niczego ze swego życia. To przyczynek do ” banalności zła”.
Po doświadczeniach dwóch totalitaryzmów prawo stanowione nie może być drogowskazem. Nie jest tez jak pokazała Norymberga usprawiedliwieniem. Szkoda, że komunistyczna utopia nie doczekała się swojej Norymbergi.