W najnowszej książce Gabriela Maciejewskiego [Coryllusa] “Baśn jak niedźwiedź. Kredyt i wojna tom 1” autor przytacza fragment pewnej recenzji:
“stara się odwrócić płaczliwą koncepcję historii żydowskiej” [str. 38].
Bardzo mi się ta “płaczliwa koncepcja” spodobała. Nie rylko historia żydowska, ale i polska jest ostatnio opowiadana w sposób “płaczliwy”. I to właściwie przez wszystkich poza prof. Andrzejem Nowakiem. Przede wszystkim, koncentrujemy się prawie wyłącznie na klęskach i poniesionych ofiarach. Przedstawiamy je jako bezsensowne [np. Powstanie Warszawskie – “Obłęd44” Zychowicza].
Jesli trzeba się już przyznać do jakiegoś sukcesu, powiedzmy do Bitwy Warszawskiej – zaraz ktoś stwierdza, iż zwyciestwo to zostało zmarnowane, wmawiając nam, że bolszewicy chcieli oddać nam Minsk, tylko myśmy go nie chcieli. Profesor Nowak udowodnił, badając sowiecjie archiwa, że to nieprawda, ale nasi publicyści nie potrafią przyjąć tego do wiadomości.
Ciagle dowiadujemy się, że II RP popełniła samobójstwo [Ziemkiewicz], że Beck powinien był iść razem z Hitlerem na Moskwę, a ostatnio Zychowicz napisał książkę “Pakt Piłsudski–Lenin, czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium”. Wmawia on nam, iż zwycięstwo komunizmu w Rosji to wina Polaków. Dodajmy do tego Niemców i Żydów wrabiających Polskę we współodpowiedzialność za Holocaust. Ciekawe, że gdy wśród polskiej młodziezy narastają uczucia patriotyczne, to tzw. “elita” wychodzi wprost ze skóry, by przedstawiać historię Polski jako ciąg klęsk i nieszczęść, zawinionych przez polskie władze składające się, zdaniem publicystów, – ze zdrajców oraz z idiotów.
Z takim podejściem do naszych dziejów walczyłam już ponad cztery lata temu w notce “Niechęć do historii własnego kraju II” {TUTAJ} pisząc:
“Przede wszystkim wydaje mi się, iż pokutuje powszechne przekonanie, że dzieje Polski to głównie pasmo nieszczęść i klęsk, a Polacy to wieczne ofiary losu, cierpiące za grzechy całego świata. Łagodnie mówiąc, są to wierutne brednie. Zróbmy króciutki przegląd naszych dziejów. Pierwsza historyczna wzmianka o Polsce pochodzi z kroniki Widukinda i zrobiono ją w roku 963. (…) Od czasu powstania tej wzmianki upłynęło 1048 lat. Pierwsze 175 lat to było panowanie królów i książąt z dynastii Piastów. Polska w tym czasie rozwijała się zupełnie normalnie i można ten okres uznać za pomyślny.
Gorzej było z czasem rozbicia dzielnicowego trwajacego 176 lat od śmierci Krzywoustego do roku 1314, kiedy to Władysław Łokietek znów zjednoczył Wielkopolskę, Małopolskę i Kujawy. W tym czasie Polska straciła Śląsk i mieliśmy m. in wielki najazd Mongołów w 1241 r. Niewątpliwie można to uznać za niekorzystny dla naszego kraju okres. Potem jednak sprawy zaczęły iść lepiej, panowanie Kazimierza Wielkiego jest do dzisiaj dobrze wspominane, a w roku 1386 zawarto unię polsko-litewską i powstała Rzeczypospolita Obojga Narodów. Przetrwała ona 331 lat, aż do Sejmu Niemego w 1717. (…)
Po roku 1717 nastąpiło 201 lat klęsk i nieszczęść, włącznie z rozbiorami. Trwały one do 1918, po czym mieliśmy całkiem pomyślne dwudziestolecie miedzywojenne. Okropne straty ponieśliśmy w drugiej wojnie światowej, po której Polska stała się protektoratem sowieckim, rządzonym przez komunistów. Ten ponury czas trwał 50 lat. Dwudziestolecie 1989-2009 można jednak uznać za okres pomyślny, pomimo wszystkich wad III RP. (…)
Tak więc na 1048 lat naszych dziejów, 427 lat przypada na czasy dla Polski zdecydowanie niekorzystne, a 621 na raczej pomyślne. Nie ma więc co tak płakać nad naszą historią. W dziejach wszystkich narodów są okresy lepsze i gorsze.”.
Tak, zdecydowanie powinniśmy przestać użalać się nad sobą, wpadać w kompleksy i pozwalać na obwinianie nas o całe zło świata. Poniżających Polaków, publicystów i historyków trzeba posłać wreszcie “na drzewo”. Zakończę cytatem z wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego. To mój ulubiony, przywoływałam go już nieraz w tym blogu, ale uważam, iż warto go wciąż przypominać:
“Ależ proszę państwa – nasza historia jest taka, że najpierw zatrzymaliśmy na kilkaset lat ekspansję Niemców na Wschód, potem parcie islamu na zachód, a w końcu pochód rewolucji bolszewickiej. W międzyczasie stworzylismy pierwszą w Europie republikę z obieralnym, odpowiedzialnym przed prawem władcą i zasadą równouprawnienia religii, a w dwudziestym wieku powiedzieliśmy “nie” Hitlerowi, zmuszając Zachód do przystąpienia do wojny z nim, i tworząc Solidarność doprowadzilismy do upadku Sowiety.”.
Powiedziałbym raczej że czas klęsk nalezałoby liczyć nie od 1717r ale od połowy XVIIw – rebelia Chmielnickiego i potop szwedzki. Od tej pory nic już nie wróciło do poprzedniego stanu. To trochę zmienia statystykę.
Ale cytat ze ś.p. Lecha Kaczyńskiego naprawdę świetny.
Po tych wojnach I RP się odbudowała [wiktoria wiedeńska]. Zniszczyła ją dopiero wojna północna na początku XVIII wieku.
Ja bym się jednak przyczepił pod te utyskiwania na naszą historię, szczególnie te dotyczące II wojny światowej. Nie uważam, że ci, którzy formułują krytykę (oprócz zawodowych opluwaczy Polski z okolic GW), “plują na Polskę”. Jest dokładnie odwrotnie. Oni to robią z miłości do Polski, żeby nas przestrzec przed tymi samymi błędami w przyszłości. Zdaniem Grzegorza Brauna, obecna sytuacja i postawa Polski jest analogiczna do lat 30.”Za wolność waszą i naszą”. “Nie oddamy nawet guzika od munduru”, “sojusznicy nas wybronią”. Polska znowu nie wyciąga tej lekcji z przeszłości, brnąc z buńczucznymi i romantycznymi hasłami w III wojnę światową. Bo do tego może doprowadzić nasze zaangażowanie w “sprawę ukraińską”.
Na czym miałby polegać sukces z powiedzeniem “nie” Hitlerowi? Niezliczone miliony niewinnych ofiar z inteligencją na czele? Zburzone miasta? Strata 1/3 majątku narodowego? PRL i PRL Bis? Holocaust, o który do dzisiaj nas się oskarża? To ja mam gdzieś taki sukces. Wolałbym oddanie Gdańska i autostrady eksterytorialnej Niemcom. Polska polityka z roku 1939 zakrawała na największy absurd w dziejach państw i narodów, a skutki upadku odczuwamy do dziś.
Nie wiem czego , ale zawsze przy rozważaniach typu “mogliśmy zrobić inaczej” przychodzi mi na myśl historia 12 apostołów, tylko jeden się umiał ułożyć z wrogiem kupę kasy zarobił, ale mu coś tam później nie poszło i go znaleźli na drzewie. Może to niezbyt dobre porównanie, ale takie mi przychodzi do głowy słuchając Zychowicza.
Miasto można odbudować, majątku można się od nowa dorobić, rodzą się nowe pokolenia, ale jak się naród “sprzeda” jak panna lekkich obyczajów to smród i hańba się ciągnie przez pokolenia. Spytaj Francuza co Ci powie o II wojnie :)
ja się obawiam czegoś innego …. znając historię wielu krajów można pokusić się o stwierdzenie że żaden naród oprócz polskiego nie wybierał sobie na przywódców tylu zdrajców i idiotów. I żaden nie był dla zdrajców tak łagodny … (tych kilku powieszonych w trakcie insurekcji kosciuszkowskiej to tylko wyjątek potwierdzający regułę!!)…. począwszy od Henryka Walezego, Bogusława Radziwiłła, Michała Korybuta Wiśniowieckiego, Augusta II, Stanisława Augusta Poniatowskiego, Jana Skrzyneckiego … aż po czasy współczesne. Tu już nazwiskami rzucał nie będę … bo porobiłyby mi się na palcach odciski od klawiatury. Ale na zakończenie polecam jedną … mało znaną choć bardzo mocno udokumentowaną źródłowo pozycję literaturową – Janusza Choińskiego Choroba (umysłowa – alkoholowa) ministra Józefa Becka jako główna przyczyna wybuchu II Wojny Światowej Zresztą parę innych książek Choińskiego też …
Dokładnie. O to chodzi. Naprawdę możemy być dumni z tego, ze zawsze byliśmy kopani w 4litery, ponieważ nie chcieliśmy współpracować ze “złymi”.
Nigdy z królami nie będziem w aliansach,
Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi;
Bo u Chrystusa my na ordynansach,
Słudzy Maryi.
Więc choć się spęka świat i zadrży słońce,
Chociaż się chmury i morza nasrożą,
Choćby na smokach wojska latające,
Nas nie zatrwożą.
Bóg naszych Ojców i dziś jest nad nami,
Więc nie dopuści upaść żadnej klęsce:
Wszak póki on był z naszymi Ojcami,
Byli zwycięzce.
Więc nie wpadniemy w żadną wilczą jamę,
Nie ulękniemy przed mocarzy władzą;
Wiedząc że nawet grobowce nas same Bogu oddadzą.
Ze skowronkami wstaliśmy do pracy,
A spać pójdziemy o wieczornej zorzy:
Ale w grobowcach my jeszcze żołdacy
I hufiec Boży.
Bo kto zaufał Chrystusowi Panu,
I szedł na święte krain werbowanie,
Ten, de profundis, z ciemnego kurhanu
Na trąbę powstanie.
Bóg jest ucieczką i obroną naszą;
Póki on z nami całe piekła pękną;
Ani ogniste smoki nas ustraszą
Ani ulękną!
Nie złamie nas głód, ni żaden frasunek,
Ani zhołdują żadne świata hołdy,
Bo na Chrystusa my poszli werbunek,
Na jego żołdy.