Myśl dnia
Benedykt XVI
Kiedy normalny bieg codziennego życia zostaje nieoczekiwanie zakłócony, uświadamiamy sobie dobitnie, że jesteśmy niczym rozbitkowie, którzy próbują zachować równowagę na nędznej desce pośród otwartego morza, i nie pamiętają już, skąd się tam wzięli, ani nie wiedzą, dokąd znoszą ich fale.
Albert Einstein
******
XII NIEDZIELA ZWYKŁA, ROK B
PIERWSZE CZYTANIE (Job 38,1.8-11)
Bóg jest władcą morza
Czytanie z Księgi Joba.
Z wichru Pan powiedział Jobowi te słowa: „Kto bramą zamknął morze, gdy wyszło z łona wzburzone, gdym chmury mu dał za ubranie, za pieluszki ciemność pierwotną? Złamałem jego wielkość mym prawem, wprawiłem wrzeciądze i bramę. I rzekłem: «Aż dotąd, nie dalej. Tu zapora dla twoich nadętych fal»”.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 107,23-24.25-26.28-29.30-31)
Refren:Chwalmy na wieki miłosierdzie Pana.
Ci, którzy statkami ruszyli na morze, *
by handlować na wodach ogromnych,
widzieli dzieła Pana *
i Jego cuda wśród głębin. Refren.
Rzekł i zerwał się wicher *
burzliwie piętrząc fale.
Wznosili się pod niebo, zapadali w otchłań, *
ich dusza truchlała w nieszczęściu. Refren.
Wołali w niedoli do Pana, *
a On ich uwolnił od trwogi.
Zamienił burzę na powiew łagodny, *
umilkły morskie fale.
Radowali się w ciszy, która nastała, *
przywiódł ich do upragnionej przystani.
Niechaj dziękują Panu za Jego miłosierdzie, *
za Jego cuda wobec synów ludzkich.
DRUGIE CZYTANIE (2 Kor 5,14-17)
Wszystko stało się nowe
Czytanie z Drugiego Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian.
Bracia:
Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.
Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe.
Oto słowo Boże.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Łk 7,16)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Wielki prorok powstał między nami
i Bóg nawiedził lud swój.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mk 4,35-41)
Uciszenie burzy na jeziorze
Słowa Ewangelii według świętego Marka.
Gdy zapadł wieczór owego dnia, Jezus rzekł do swoich uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.
Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.
Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”
Oto słowo Pańskie.
Komentarz
Zaufanie Bogu
Bywa, że czujemy się opuszczeni przez Boga. Zwłaszcza w sytuacjach trudnych i bolesnych trudno jest nam uwierzyć, że Bóg mimo wszystko jest i czuwa nad nami. „Czemu się boicie?” – to słowa skierowane nie tylko do apostołów, ale także do każdego z nas. Jezus podczas burzy na jeziorze był w łodzi, a nawet spał. Chciał w ten sposób pokazać uczniom, że to On jest Panem życia i śmierci, pogody i niepogody. Prawdziwa wiara opiera się na zaufaniu. Ufamy Bogu, gdy czujemy się bezpieczni, ale jeszcze bardziej powinniśmy Mu zaufać, gdy jest nam trudno. Całkowite zdanie się na Bożą opatrzność jest znakiem prawdziwej wiary.
Panie, powierzam Ci moje życie. Zwłaszcza w sytuacjach trudnych i niezrozumiałych dla mnie, proszę Cię o Twoją opiekę nade mną.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
******
Wprowadzenie do liturgii
CZY STAĆ MNIE NA ADEKWATNĄ ODPOWIEDŹ?
„U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie” (Benedykt XVI, Deus caritas est).
Wiara jest odpowiedzią na objawienie Boże. Rodzi się ona ze zdumienia w obliczu Boga, który się objawia i oddaje w darze. Wiara w Katechizmie Kościoła katolickiego jest ukazana jako adekwatna odpowiedź człowieka na objawienie Boże (nr 142). Nieadekwatne byłoby odrzucenie objawienia, zlekceważenie go i niedocenienie. Jeżeli Bóg objawił się osobiście, to człowiek może mu odpowiedzieć, wyrażając zgodę na to objawienie i przeżywając komunię miłości, którą mu ofiaruje Pan.
Pan Bóg jednak nie działa jak automat z coca-colą, spełniając nasze banalne zachcianki. Nie rozwiązuje również bezpośrednio problemu bólu, cierpienia, którego doświadczył sprawiedliwy Hiob. Objawił mu jednak swoją wszechmoc, którą ujarzmił morze, tę chaotyczną potęgę – symbol wszelkiego zła, zagrażającego człowiekowi (I czytanie).
Jezus natomiast objawił się apostołom osobiście, uciszając burzę na jeziorze. Ten znak budzi wiarę w apostołach. Pokazuje, że Jezus jest prawdziwym Bogiem, który panuje nad wszechświatem i nad każdym śmiertelnym zagrożeniem. Zarzewie tej wiary zawiera się w bojaźni i lęku apostołów, a najbardziej w pytaniu: Kim właściwie On jest?
Prośmy pokornie, tak jak św. Piotr: Panie, przymnóż nam wiary! Ponieważ Jezus, gdy powtórnie przyjdzie w chwale, zapyta tylko o jedno: czy zachowaliśmy wiarę?
ks. Mariusz Habiniak
Liturgia słowa
W naszym życiu pełnym pośpiechu i codziennego zabiegania czasem trzeba się zatrzymać – aby zwyczajne pomyśleć, zastanawiać się: „Gdzie ja jestem?”. Pan Bóg daje nam łaskę takiego zatrzymania i zanurzenia się w tzw. czasie mocnym. To Msza św., gdzie przedziwnie czas Boży nakłada się na nasz ludzki czas. To święty czas, który przemienia nas, nawet jeżeli tego nie odczuwamy.
PIERWSZE CZYTANIE (Job 38,1.8-11)
Na każdej Mszy św. niedzielnej składamy wyznanie wiary: „Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego”. Dobrze jest pamiętać te słowa nieustannie i powtarzać je w myślach. Pomogą nam zaufać Bogu w trudnych chwilach życia. W czasie choroby, różnych prób, a także w czasie pokus. Pan Bóg może uczynić to, co wydaje się niemożliwe.
Czytanie z Księgi Joba
Z wichru Pan powiedział Jobowi te słowa: «Kto bramą zamknął morze, gdy wyszło z łona wzburzone, gdym chmury mu dał za ubranie, za pieluszki ciemność pierwotną? Złamałem jego wielkość mym prawem, wprawiłem wrzeciądze i bramę. I rzekłem: „Aż dotąd, nie dalej. Tu zapora dla twoich nadętych fal”».
PSALM (Ps 107, 23-24. 25-26. 28-29. 30-31)
Mówi się często ironicznie: „Jak trwoga to do Boga”. Tymczasem w tym powiedzeniu jest zawarta prawda. Gdy przeżywamy trudny czas, jakiś strach czy zagrożenie, to łatwo zanurzyć się w rozpaczy, w beznadziei. Wcale nie jest łatwo wtedy zwrócić się do Pana Boga. Lecz gdy w tej trwodze zacznę wołać do Pana, to będę uratowany. Będzie to moja modlitwa pełna wiary w Bożą Wszechmoc.
Refren: Chwalmy na wieki miłosierdzie Pana.
lub: Alleluja.
Ci, którzy statkami ruszyli na morze, *
by handlować na wodach ogromnych,
widzieli dzieła Pana *
i Jego cuda wśród głębin. Ref.
Rzekł i zerwał się wicher, *
burzliwie piętrząc fale.
Wznosili się pod niebo, zapadali w otchłań, *
ich dusza truchlała w nieszczęściu. Ref.
Wołali w niedoli do Pana, *
a On ich uwolnił od trwogi.
Zamienił burzę na powiew łagodny, *
umilkły morskie fale. Ref.
Radowali się w ciszy, która nastała, *
przywiódł ich do upragnionej przystani.
Niechaj dziękują Panu za Jego miłosierdzie, *
za Jego cuda wobec synów ludzkich. Ref.
DRUGIE CZYTANIE (2Kor 5,14-17)
Dar wiary w Jezusa Chrystusa przeważnie otrzymaliśmy w dzieciństwie. Ten czas już dawno za nami, jesteśmy dorośli, odpowiedzialni. Warto zastanowić się nad tym, czy moja wiara w Jezusa też jest „dorosła”, czy pozostała na poziomie dzieciństwa? Często potrzeba nam w dorosłym życiu na nowo odkryć Chrystusa. Na nowo Go poznać. Gdy tak się stanie, odnaleziony Jezus odnowi moje życie.
Czytanie z Drugiego Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian
Bracia:
Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.
Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Łk 7,16)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Wielki prorok powstał między nami
i Bóg nawiedził lud swój.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mk 4,35-41)
Dziecko, gdy uczy się chodzić, to zawsze musi postawić pierwszy krok, nie trzymając się rodziców. Rodzice są obok, czuwają, ale dziecko musi samo stawiać następne kroki. Tak Jezus uczy nas stawiać kroki w naszej wierze. Posyła nas do nowych zadań, do nowych sytuacji. Czasem dopuszcza problemy i trudności. To wszystko są nowe przestrzenie dla naszej wiary. Jezus jednak zawsze jest obok. Chce, abyśmy zrobili ten pierwszy krok. Jezus ożywia w ten sposób naszą wiarę.
Słowa Ewangelii według świętego Marka
Gdy zapadł wieczór owego dnia, Jezus rzekł do swoich uczniów: «Przeprawmy się na drugą stronę». Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.
Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?». On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się». Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.
Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?». Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: «Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?».
Nadzieja dla bezdzietnych małżeństw
Powtarzają, że żyją w cieniu św. Anny i św. Dominika. Mimo klauzury aktywnie uczestniczą w smutkach i radościach tych, którzy je odwiedzają.
Mniszki Zakonu Kaznodziejskiego, popularnie zwane dominikankami, trafiły do miejscowości Święta Anna k. Częstochowy w 1868 r. w wyniku kasaty klasztoru w Piotrkowie Trybunalskim. Od wielu lat są m.in. powiernicami bezdzietnych małżeństw. Modlitwy w ich intencjach zanoszą Panu Bogu przez wstawiennictwo dwojga orędowników. O problemach par, które odwiedzają klasztor, mówią św. Annie, która sama doświadczyła bólu bezdzietności i wraz ze św. Joachimem wymodliła dar narodzin Maryi Niepokalanej. Drugim wspomożycielem jest ich zakonodawca ‒ św. Dominik Guzman (1170-1221).
Ten żarliwy kaznodzieja przez całe życie zabiegał o zbawienie ludzi, a gdy umierał, zostawił obietnicę, że nie odmówi pomocy tym, którzy go o nią poproszą. Nasilenie kultu św. Dominika wiąże się z obrazem (patrz obok), który według tradycji został podarowany jednemu z dominikanów przez samą Matkę Bożą. Maryja poprosiła, by wizerunek został powieszony w centralnym miejscu w kościele w Soriano (region Kalabria we Włoszech). W tym sanktuarium od 400 lat św. Dominik zyskuje coraz więcej czcicieli. Niektórzy z nich zabierają oliwę z lamp palących się przed jego obrazem, uważając ją za lekarstwo. Wiele bezdzietnych kobiet zaczęło też dotykać wizerunku przyniesionymi przez siebie tasiemkami. Potem się nimi przepasywały, wierząc, że święty zakonnik wyprosi im szczęśliwe narodziny dziecka. Obraz św. Dominika i praktyka związana z tasiemką zostały rozpowszechnione we wszystkich krajach, gdzie roztaczał działalność zakon dominikański.
Poświęcony tzw. pasek św. Dominika z wypisaną modlitwą: „O nadziejo przedziwna”, stał się popularny także w Polsce. By ułatwić korzystanie z „paska”, zmieniono jego formę. Wydano też folderek, który zawiera informacje dotyczące życia św. Dominika, sanktuarium w Soriano oraz samego „paska”, którego mały fragment (poświęcony w Soriano) został doń wklejony. Siostry wręczają folder osobom proszącym o modlitwę o dzieci. Najważniejszy akcent położony jest na samą modlitwę, jałmużnę oraz osobiste zaangażowanie i przygotowanie serca.
– Zachęcamy małżonków, by także sami modlili się do św. Dominika, podjęli drogę zbliżenia się do Boga i pojednania z Nim, a nade wszystko zamówili Mszę św. w intencji uzyskania daru potomstwa, gdyż nie ma większej modlitwy nad ofiarę Chrystusa. Czasem sugerujemy, by pierworodne dzieci nazwać na cześć naszych orędowników, córce nadając imię Anna, a synowi – Dominik – opowiadają mniszki.
Dodają, że echa modlitw docierają do nich w postaci niesamowitych świadectw. Rodzice piszą listy, wysyłają zdjęcia, dzwonią, a nawet osobiście przyjeżdżają do Świętej Anny, by pokazać im wymodlone pociechy. Do sióstr można pisać na: swanna@dominikanie.pl lub dzwonić pod numer: 034 355 52 05.
A oto wspomniana Modlitwa do św. Dominika:
O nadziejo przedziwna
Jak wielką nam dałeś nadzieję,
Gdy bracia żegnali Cię łzami,
Że chociaż od nas odejdziesz,
Nie pozostawisz nas samych.
Spełnij, Ojcze, co obiecałeś,
Módl się do Boga za nami.
Leczyłeś choroby ciała,
A Bóg Cię wsławił cudami.
Prosimy, byś nas uzdrowił
Z grzechu, co dusze nam plami.
Spełnij, Ojcze, co obiecałeś,
Módl się do Boga za nami.
Chwała Ojcu i Synowi,
I Duchowi Świętemu.
Spełnij, Ojcze, co obiecałeś,
Módl się do Boga za nami.
Módl się za nami święty Dominiku,
Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu… Amen.
Sióstr dominikanek wysłuchała Agnieszka Wawryniuk
Rozważanie
Czemu tak bojaźliwi jesteście? (Mk 4, 40).
Jezus, uciszając szalejącą na jeziorze burzę, pokazuje uczniom, jak mała jest ich wiara. W chwili strachu, w poczuciu zagrożenia wyjawiają oni swą prawdziwą, jakże ciągle mało przemienioną, słabą i mało ufną naturę. Ze złością robią wyrzut Jezusowi: „Cóż to, nie obchodzi Cię, że giniemy?”. Jezus, wystawiając ich na próbę wiary i ufności, pokazuje, że kto darzy Go szczerym zaufaniem, temu nic złego stać się nie może. Potrzeba jednak głębokiej wiary, aby nie przestraszyć się wichru przeciwności i mimo wszystko trwać w Chrystusowej łodzi. „Czemu tak bojaźliwi jesteście?”. To zadane przez Jezusa pytanie jest wielce uzasadnione i warto poszukać na nie odpowiedzi. Już przez proroka Izajasza Bóg wyznał człowiekowi: „Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu, tyś moim”. Jeśli zaakceptujemy fakt, iż jesteśmy wybrani przez Boga, że w pełni do Niego należymy, jeśli bezgranicznie Mu zaufamy, to w naszym sercu nie będzie miejsca na lęk. Żadna burza nie przestraszy tego, kto trwa w Panu.
Rozważanie zaczerpnięte z terminarzyka Dzień po dniu
Wydawanego przez Edycję Świętego Pawła
Ignacjańskie spotkania ze Słowem Mk 4, 35-41
Jezus poleca uczniom przeprawę na drugą stronę jeziora, a dosłownie morza. W ten sposób nie szczędzi im doświadczenia, które wiąże się z pewnym niebezpieczeństwem. Izraelici nie byli ludźmi morza. Dodatkowo morze oznacza siedlisko potęg wrogich Bogu, rezerwuar sił chaosu.
Ale zarazem morze – ten obszar grożącego niebezpieczeństwa – stał się w czasie wyjścia miejscem objawienia się mocy Bożej. Zastanówmy się, co w naszym życiu jest taką sferą, której chętnie unikamy, którą wolelibyśmy omijać z daleka, w której panuje ciemność i jakieś nieokiełznane siły. Na ile dopuszczamy do głosu myśl, iż właśnie ten obszar naszego życia mógłby się stać terem działania Pana Boga, ukazania Jego mocy?…
Medytację prowadzi o. Robert Grzywacz SJ
http://www.w3.org/1999/xhtml
Z Ewangelii według św. Marka (Mk 4, 35-41)
Gdy zapadł wieczór owego dnia, Jezus rzekł do swoich uczniów: “Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: “Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: “Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: “Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: “Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/ignacjanskie-spotkania-ze-slowem/art,129,ignacjanskie-spotkania-ze-slowem-mk-4-35-41.html
******
Na dobranoc i dzień dobry – Mk 4, 35-41
Mariusz Han SJ
Każdą burzę można uciszyć…
Burza na jeziorze
Gdy zapadł wieczór owego dnia, Jezus rzekł do swoich uczniów: «Przeprawmy się na drugą stronę». Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.
Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?» On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się». Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.
Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?» Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: «Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?»
Opowiadanie pt. “Wypadek, Bruno Ferrero”
Młoda kobieta wracała do domu z pracy samochodem. Jechała bardzo ostrożnie, gdyż auto było nowiutkie, wczoraj odebrane i opłacone z oszczędności męża, który z wielu rzeczy zrezygnował, by móc kupić właśnie ten model.
Na bardzo zatłoczonym skrzyżowaniu kobieta zawahała się przez moment i to wystarczyło, by uderzyła zderzakiem w tył innego samochodu. Wybuchła płaczem. Jak będzie mogła wytłumaczyć tę szkodę mężowi?
Kierowca drugiego auta był wyrozumiały, ale wytłumaczył jej, że muszą wymienić sobie numery prawa jazdy i inne dane. Kobieta szukała dokumentów w plastikowej torbie. Wypadł z niej kawałek papieru. Zdecydowanym charakterem pisma napisane były te słowa: “Gdy zdarzy się wypadek… pamiętaj skarbie, że ja kocham ciebie, a nie auto!”.
Powinniśmy o tym zawsze pamiętać. To ludzie są najważniejsi, a nie przedmioty. Ileż to czynimy dla przedmiotów, aut, domów, organizacji, materialnej wydajności!
Gdybyśmy poświęcali taki sam czas i taką samą uwagę osobom, świat byłby inny. Powinniśmy znaleźć czas na słuchanie, na patrzenie sobie w oczy, na wspólny płacz, na dodawanie sobie otuchy, na śmiech, spacer… tylko to zabierzemy przed oblicze Boga. Nas i naszą umiejętność kochania. Nie rzeczy, nie ubrania, ani nie to ciało…
Pewien tatuś i jego synek szli podcieniami miejskiej ulicy, przy której znajdowały się sklepy i wielkie magazyny. Tatuś niósł torbę pełną paczek i sapał ze złości mówiąc do dziecka:
– Kupiłem ci czerwony kombinezon, kupiłem ci robota, kupiłem ci zestaw piłkarzy… Co jeszcze mam ci kupić?
– Weź mnie za rękę – odpowiedziało dziecko.
Refleksja
Każda burza, która rozgrywa się w naszym sercu i umyśle powoduje w nas lęk. To on wprowadza napięcie z którym nie da się “dopłynąć” do wyznaczonej mety. Nikt nie potrafi pływać ze sparaliżowanymi rękami i nogami. Złość, wściekłość oraz brak wiary w siebie i innych ludzi, a w konsekwencji też i Boga, to sznury, które wiążą nam ręce w dopłynięciu do upragnionego celu….
Jezus daje nam nadzieje, że każda burza, która rozgrywa się w nas, jest do przejścia. Warunek jest jednak jeden. Nie możemy tej burzy przetrwać sami. Potrzebny jest przyjaciel. Jezus wyciąga do nas rękę, która pomaga w dostaniu się na druga stronę brzegu. Zaczynamy tu na ziemi, aby któregoś dnia, spotkać się z Nim w niebie…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Co powoduje w Tobie paniczny lęk?
2. Co dziś wiąże Ci ręce w podejmowaniu decyzji?
3. Dlaczego burzy nie potrafimy przetrwać sami?
I tak na koniec…
Bo jak pszczoła ogarnięta burzą stara się schwycić kamyczka, żeby móc łatwiej opierać się pędowi wichrów, tak nasza dusza chwyciwszy się swym postanowieniem drogiego ciężaru miłości Bożej, staje się niewzruszona pomimo najbardziej burzliwych wzruszeń i przemian radości i smutków – czy to na zewnętrznych, wewnętrznych, czy duchowych czy świeckich (św. Franciszek Salezy, Filotea)
******
XII NIEDZIELA ZWYKŁA B
21 czerwca 2015 r.I. Lectio: Czytaj z wiarą i uważnie święty tekst, jak gdyby dyktował go dla ciebie Duch Święty.
Gdy zapadł wieczór owego dnia, Jezus rzekł do swoich uczniów: “Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: “Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: “Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: “Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: “Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”
(Mk 4, 35-41)
II. Meditatio: Staraj się zrozumieć dogłębnie tekst. Pytaj siebie: “Co Bóg mówi do mnie?”.
W naszym życiu bywa wiele przepraw. Przeprowadzamy się z domu do domu, z mieszkania do mieszkania, z pokoju do pokoju, z jednej miejscowości do drugiej. Przechodzimy z jednej strony ulicy na drugą. Płyniemy promem, łodzią z jednego brzegu na drugi. Lecimy samolotem z jednego kontynentu na inny. Emigrujemy z ojczyzny, aby na obczyźnie szukać lepszego życia. Biegniemy z linii startu ku linii mety po medal, jak najlepsze miejsce, z pragnieniem ukończenia biegu. Powodowani pobożnością, pielgrzymujemy z miejsca zamieszkania ku temu czy innemu sanktuarium. Przemierzamy drogi doczesności dążąc do wieczności.
Jak to na jeziorze czy morzu. Pogoda bywa kapryśna i potrafi się zmienić w jednej chwili, nagle z przyjaznej na wręcz wrogą, zagrażającą życiu żeglarzy i pasażerów łodzi czy statku. Te nagłe zmiany “pogody”, jej załamania zdarzają się także w przestrzeni naszego “jeziora”, którym jest życie. Także i tu pojawiają się nagle: gwałtowny wiatr, wysokie fale, a co za tym idzie realne staje się zagrożenie dla życia. Nie należy się wtedy wstydzić, zastanawiać się czy wypada, ale wołać na cały głos, aby Pan nas ratował. Dla Niego nasz los, choć nieraz zdaje się tak wydawać, nie jest obojętny. On zawsze rzuci nam koło ratunkowe, uspokoi wzburzone fale, uciszy wiatr, ocali.
Czy kiedy na “jeziorze” życia załamie się pogoda i moje życie znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie, to ja nie wstydzę się i wołam do Pana o pomoc, wołam głośno i z wiarą? Czy usiłuję się ratować, wykorzystując tylko własne, ludzkie, ograniczone siły i możliwości? Czy w moich życiowych przeprawach obecny jest Pan? Czy podejmując decyzję o tej czy innej życiowej przeprawie zasięgam rady u Pana Jezusa? Czy ja już wiem, kim On jest i kim jest dla mnie? Wicher i jezioro są Mu posłuszne a ja? Czy pamiętam, że cisza to najlepsza przestrzeń do prowadzenia dialogu z Panem, do modlitwy?
Pomodlę się za tych, którzy w tym czasie na “jeziorze” życia zmagają się z przeciwnym wiatrem i wysokimi falami, aby oprócz własnego wysiłku nie zapomnieli wezwać na pomoc Pana Jezusa.
III Oratio: Teraz ty mów do Boga. Otwórz przed Bogiem serce, aby mówić Mu o przeżyciach, które rodzi w tobie słowo. Módl się prosto i spontanicznie – owocami wcześniejszej “lectio” i “meditatio”. Pozwól Bogu zstąpić do serca i mów do Niego we własnym sercu. Wsłuchaj się w poruszenia własnego serca. Wyrażaj je szczerze przed Bogiem: uwielbiaj, dziękuj i proś. Może ci w tym pomóc modlitwa psalmu:
Ci, którzy statkami ruszyli na morze,
by handlować na wodach ogromnych,
Widzieli dzieła Pana
i Jego cuda wśród głębin…
(Ps 107,23-24)
IV Contemplatio: Trwaj przed Bogiem całym sobą. Módl się obecnością. Trwaj przy Bogu. Kontemplacja to czas bezsłownego westchnienia Ducha, ukojenia w Bogu. Rozmowa serca z sercem. Jest to godzina nawiedzenia Słowa. Powtarzaj w różnych porach dnia:
Chwalmy na wieki miłosierdzie Pana
*****
opracował: ks. Ryszard Stankiewicz SDS
Centrum Formacji Duchowej – www.cfd.salwatorianie.pl )
Poznaj lepiej metodę kontemplacji ewangelicznej według Lectio Divina:
http://www.katolik.pl/
Komentarz liturgiczny
XII Niedziela Zwykła
On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!» Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?».
(Mk 4,39-40)
CHRYSTUS NIE GWARANTUJE STABILNOŚCI
Po tak zwanym „dniu przypowieści” uczniowie otrzymują polecenie przeprawienia się na drugi brzeg. Wydaje się, że Jezus oddaje inicjatywę w ich ręce. Łodzi, która w dzień stanowiła katedrę, zostaje przywrócone jej normalne przeznaczenie. Wspomnienie o obecności innych łodzi przywołuje widok dobrze znany nad Jeziorem Tyberiadzkim: wieczorem rybacy wyruszają na połów i całe lustro wody pokryte jest łodziami, które nikną w ciemności. Być może również uczniowie chcą wykorzystać przeprawę (około dziesięć kilometrów) na połów. W ten sposób przypominają nam o codziennej rzeczywistości i jej konkretnych wymaganiach.
Nad Jeziorem Tyberiadzkim, które przypomina nieckę wciśniętą bokami pomiędzy góry, często zdarzają się niespodziewane i gwałtowne burze. Przychodzące z południowego zachodu wiatry wywołują na nim zawieruchy, które charakteryzują krótkie i gwałtowne fale. Nawet najbardziej doświadczeni rybacy obawiają się tych burz. Również dzisiaj, „pomimo lepszego wyposażenia, wolą nie wypływać na jezioro wówczas, gdy zagraża zerwanie się silnego wiatru” (X. L. Dufour).
Ponadto urwiste skały działają tak, jak kamera pogłosowa; dlatego grzmoty brzmią przerażająco. W języku hebrajskim (a także języku arabskim) nie mówi się, że wiatr wyje czy jęczy, lecz, że wiatr szczeka – tak jak pies. W tym kontekście czasownik użyty przez Jezusa nabiera szczególnego znaczenia: „Ucisz się!”, co dosłownie należałoby przetłumaczyć jako: „Zamilknij, przestań ujadać”.
Mistrz usiadł na rufie, na miejscu, które przeznaczone jest dla gości. Pod głowę położono Mu mniej lub bardziej miękką poduszkę lub też, co bardziej prawdopodobne, narzutę, matę lub drewniany taboret, którego używa sternik (on również zajmuje miejsce w tylnej części łodzi, kontrolując jej ruchy). Tylko ten jeden raz Ewangelia przedstawia nam śpiącego Jezusa i to właśnie w tej dramatycznej sytuacji, w której nie należałoby spać! Sen jest normalną konsekwencją wyczerpującego dnia, który ma za sobą Jezus. Jego sen wyraża jednak również zaufanie w umiejętności uczniów. Jezus spełnił swoje zadanie. Teraz przychodzi kolej na nich. Ostatecznie to ich zawód.
„Mistrzu, nic Cię nie obchodzi, że giniemy?”
Niektórzy komentatorzy widzą w tych słowach cień zarzutu. Trudno jednak mówić, że jest to tylko cień; zarzut jest na tyle wyraźny, że przekracza reguły grzeczności. „On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora…” Jezus zwraca się do żywiołów tak, jakby zwracał się do osób. Nie powinno nas to dziwić. Musimy pamiętać, że w mentalności, która przewija się również w tekstach biblijnych, morze uznawane jest za „schronienie sił zła, nad którymi może zapanować tylko Bóg” (J. Radermakers). Jest to miejsce, w którym mieszkają i działają złe duchy. Gest Jezusa wskazuje zatem na moc Boga, który ma władzę również nad morzem i wyrzuca mieszkające w nim siły zła.
W ten sposób uczniowie otrzymują pouczenie: siły zła w różny sposób próbują przeszkodzić szerzeniu się Ewangelii. Ewangelizacja musi przejść przez burze, przeciwności, odrzucenie (oto przeprawa!).
Pierwotna wspólnota, tj. Kościół rzymski, do której zwraca się św. Marek, była również doświadczana burzą prześladowania. Obecna jest w niej jednak siła, dzięki której – pomimo swojej słabości (sen Jezusa) – może ona przezwyciężyć przeciwności.
ks. Alessandro Pronzato
teksty pochodzą z książki:
“Chleb na niedzielę homilie na rok B”
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR Kraków 2003
www.salwator.com
*******
Dwunasta Niedziela zwykła
Gdy zapadł wieczór owego dnia, Jezus rzekł do swoich uczniów: «Przeprawmy się na drugą stronę». Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?» On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się». Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?» Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: «Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?»
Mk 4, 35-41
- Spróbuję znaleźć się w opisanym przez Marka wydarzeniu. Jest wieczór, a Jezus wciąż oblegany przez tłumy. Zobaczę Jego zmęczenie. Prosi uczniów, aby przeprawić się na drugą stronę jeziora. “Wsiądę” razem z nimi do łodzi. Jezus zasypia ze zmęczenia. Tymczasem inne łodzie już płynął za nimi.
- “Wiosłując” razem z apostołami, będę wpatrywał się w Jezusa, który śpi zmęczony (w. 38). Uświadomię sobie, że Jezus codziennie posługuje się moimi rękami w swoim dziele. Potrzebuje mnie. Uraduję się to prawdą. Uwielbię Go za to, że mogę być Jego uczniem.
- Spróbuję przeżyć razem z uczniami dramat nocnej burzy. Gwałtowny wicher. Bezradność w wiosłowaniu. Woda zalewa łódź. Groźba zatonięcia. Zobaczę przerażenie w oczach uczniów. Usłyszę krzyk. Wczuję się w ogarniający ich lęk.
- Zobaczę jak zdenerwowani budzą Jezusa. Wołają do Niego w strachu i z pretensjami: “Nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?”. Czują się opuszczeni przez Jezusa. Tracąc panowanie nad sobą tracą również wiarę w moc i miłość Jezusa.
- Wrócę do mojej historii życia, do sytuacji, w których przeżyłem najcięższe doświadczenie. Przypomnę sobie lęk, który mnie opanował, bezradność i bezsilność. Opowiem o tym doświadczeniu Jezusowi.
- Jak wyglądała wtedy moja modlitwa? Czy potrafiłem powierzyć się Jezusowi. Czy nie traciłem wtedy opanowania i ulegałem wrażeniu, że On “śpi” i nie obchodzi Go mój los? Co mogę powiedzieć o moim zaufaniu do Jezusa?
- Wrócę do sceny z Ewangelii. Zobaczę Jezusa jak spokojnie i z całą mocą ucisza w jednej chwili burzę. Wczuję się w głęboką ciszę, która nastała po Jego słowach. W tej głębokiej ciszy będę kontemplował Bóstwo mojego Mistrza. Oddam Mu pokłon i zawierzę na nowo moje życie, zwłaszcza to co w nim najtrudniejsze.
ks. Krzysztof Wons SDS
www.cfd.sds.pl
***
Człowiek pyta:
Wasz Nauczyciel nie płaci dwudrachmy?
Mt 17,24
***
KSIĘGA I, Zachęty pomocne do życia duchowego
Rozdział XVIII, O PRZYKŁADZIE ŚWIĘTYCH OJCÓW
1. Spójrz na żywe przykłady świętych Ojców, w których jaśnieje doskonałość i pobożność, a ujrzysz, jak to mało, prawie nic, do czego my dochodzimy. O, czymże jest nasze życie, jeśli je porównamy z ich życiem?
Święci i przyjaciele Chrystusa służyli Panu w głodzie i pragnieniu, w chłodzie i nagości, w pracy i trudzie, w czuwaniu i postach, w modlitwie i rozmyślaniach, w prześladowaniach i w poniżeniu Pwt 28,48; 2 Kor 11,27; 12,10; 1 Kor 4,11-13; 1 Tes 2,9; 2 Tes 3,8.
2. O, jak wiele, jak ciężkie udręki znosili apostołowie, męczennicy, wyznawcy, panny i wszyscy inni, którzy zapragnęli iść śladami Chrystusa! Mieli w nienawiści dusze swoje w tym życiu, byle mogli pozyskać życie wieczne J 12,25.
O, jak surowe i pełne wyrzeczeń było bytowanie świętych Ojców na pustyni! Jakie uporczywe i ciężkie znosili pokusy, jak często dręczył ich nieprzyjaciel! Jak nieustannie i żarliwie modlili się do Boga! Jakie surowe przetrzymali umartwienia! Jak wielka była ich gorliwość i zapał w dążeniu do duchowej doskonałości! Jak dzielnie walczyli ze sobą i pokonywali swoje wady! Z jak czystą i prostą myślą zwracali się do Boga! We dnie pracowali, a noce spędzali na modlitwach, chociaż i pracując nie przestawali się modlić w głębi serca.
3. Cały swój czas wykorzystywali z pożytkiem, a każda chwila poza pracą poświęcona Bogu była im za krótka. Czasami z wielkiego uniesienia ducha zapominali o posileniu ciała. Odrzucali bogactwa, godności, zaszczyty, zostawiali przyjaciół i znajomych, nie chcieli posiadać nic z rzeczy świata, tylko to, co niezbędne do życia, i ubolewali, że z konieczności muszą jeszcze podlegać potrzebom ciała.
Byli więc biedakami, jeśli chodzi o rzeczy ziemskie, ale bogaczami łaski i dobra. Na zewnątrz nie mieli nic, ale w głębi podtrzymywała ich łaska i Boża pociecha.
4. Byli obcy światu, ale bliscy Bogu i z Nim zaprzyjaźnieni. Sobie zdawali się niczym, świat nimi gardził, lecz w oczach Boga byli najdrożsi i ukochani.
Trwali w prawdziwej pokorze, żyli w zwykłym posłuszeństwie, chodzili pełni miłości i cierpliwości i dlatego codziennie stawali się coraz doskonalsi i otrzymywali wiele łaski od Boga Ef 5,2. Są odtąd dla wszystkich duchownych przykładem i lepiej zachęcają do doskonałości, niż całe tłumy letnich skłaniać by mogły do lenistwa.
5. O, jak wielki był zapał zakonników na początku ich świętego powołania! Jak pobożne słowa! Jakie współzawodnictwo w cnotach! Jaka dyscyplina! Jaki szacunek i jakie kwitło posłuszeństwo wobec bezpośredniego zwierzchnika we wszystkim.
Pozostałe świadectwa świadczą do dziś, że byli to ludzie naprawdę święci i pełni doskonałości, bo tak dzielnie zmagając się ze sobą, podeptali to, co daje świat. Teraz już ten jest wielki, kto nie przekroczył reguły, kto potrafi tylko cierpliwie znosić to, do czego sam się zobowiązał.
6. O, ta letniość i obojętność naszego stanu, że tak szybko zbaczamy z drogi i porzucamy pierwsze zapały, aż w tym rozleniwieniu i w tej letniości życie staje się obrzydłe! Oby nigdy nie zagasło w tobie pragnienie doskonałości, którego tyle przykładów widzisz w ludziach oddanych Bogu.
Tomasz a Kempis, ‘O naśladowaniu Chrystusa’
Przed wszystkimi swoimi czynnościami wzbudź dobrą intencję i zawsze odnieś wszystko do Boga, swego Stwórcy i Pana.
Z ‘Dziennika Duchowego’ Sługi Bożego ks. Franciszka Jordana (1848-1918),
Założyciela Salwatorianów i Salwatorianek
******
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
21 CZERWCA
Święty Alojzy Gonzaga, zakonnikAlojzy urodził się 9 marca 1568 r. koło Mantui jako najstarszy z ośmiu synów margrabiego Ferdynanda di Castiglione. Ojciec pokładał w nim duże nadzieje. Chłopiec urodził się jednak bardzo wątły, a matce groziła przy porodzie śmierć. Rodzice uczynili więc ślub odbycia pielgrzymki do Loreto, jeśli matka i syn wyzdrowieją. Tak się też stało. Ojciec marzył o ostrogach rycerskich dla syna. W tym właśnie czasie flota chrześcijańska odniosła świetne zwycięstwo nad Turkami pod Lepanto (1571). Ojciec Alojzego brał udział w wyprawie. Dumny ze zwycięstwa ubrał swojego trzyletniego syna w strój rycerza i paradował z nim w fortecy nad rzeką Padem ku radości żołnierzy. Kiedy ojciec podążył na wyprawę wojenną do Tunisu (1573), pięcioletni Alojzy wrócił pod opiekę matki. Kiedy Alojzy miał 7 lat, przeżył swoje “nawrócenie”, jak sam twierdził. Poczuł nicość ponęt tego świata i wielką tęsknotę za Panem Bogiem. Odtąd duch modlitwy, otrzymany od matki, wzrósł w nim jeszcze silniej. Codziennie z budującą pobożnością odmawiał na klęczkach oprócz normalnych pacierzy rannych i wieczornych siedem psalmów pokutnych i oficjum do Matki Bożej. Ojciec był z tego niezadowolony. Po swoim powrocie z wyprawy wziął syna do Florencji na dwór wielkiego księcia Franciszka Medici, by tam nabrał manier dworskich. Alojzy jednak najlepiej czuł się w słynnym sanktuarium, obsługiwanym we Florencji przez serwitów, w kościele Annuntiata. Tu też przed ołtarzem Bożej Matki złożył ślub dozgonnej czystości. Jak głoszą jego żywoty, w nagrodę miał otrzymać przywilej, że nie odczuwał pokus przeciw anielskiej cnocie czystości. W 1579 r. ojciec Alojzego został mianowany gubernatorem Monferrato w Piemoncie. Przenosząc się na tamtejszy zamek, zabrał ze sobą Alojzego. W następnym roku, z polecenia papieża Grzegorza XIII, wizytację kanoniczną diecezji Brescia odbywał św. Karol Boromeusz. Z tej okazji udzielił Alojzemu pierwszej Komunii świętej. Jesienią tegoż roku (Alojzy miał wówczas 12 lat) rodzice chłopca przenieśli się do Madrytu, gdzie na dworze królewskim spędzili wraz z Alojzym dwa lata. Alojzy nadal pogłębiał życie wewnętrzne przez odpowiednią lekturę. Rozczytywał się w dziełach św. Piotra Kanizego i w Ćwiczeniach duchowych św. Ignacego z Loyoli. Modlitwę swoją przedłużał do pięciu godzin dziennie. Równocześnie kontynuował studia. Wreszcie zdecydował się na wstąpienie do zakonu jezuitów. Kiedy wyjawił swoje postanowienie ojcu, ten wpadł w gniew, ale stanowczy Alojzy nie ustąpił. Na korzyść swego brata, Rudolfa, zrzekł się prawa do dziedzictwa i udał się do Rzymu. W drodze zatrzymał się kilka dni w Loreto. 25 listopada 1585 roku wstąpił do nowicjatu jezuitów w Rzymie. Jak sam wyznał, praktyki pokutne, które zastał w zakonie, były znacznie lżejsze od tych, jakie sam sobie nakładał. Cieszył się jednak bardzo, że miał okazję do ćwiczenia się w wielu innych cnotach, do jakich zakon dawał mu okazję. Jesienią 1585 r. Alojzy uczestniczył w publicznej dyspucie filozoficznej w słynnym Kolegium Rzymskim, gdzie olśnił wszystkich subtelnością i siłą argumentacji. Zaraz potem otrzymał święcenia niższe i został skierowany przez przełożonych na studia teologiczne. Był na trzecim roku studiów, kiedy we wrześniu 1589 roku przybył do Kolegium Rzymskiego św. Robert Bellarmin; wezwał on Alojzego, by powrócił do Castiglione i pojednał swojego brata Rudolfa z ojcem, który chciał wydziedziczyć syna tylko za to, że ten odważył się wejść w związek małżeński z osobą niższego stanu. Po załagodzeniu sporu Alojzy wrócił do Rzymu na czwarty rok studiów teologicznych, który miał zakończyć święceniami kapłańskimi (1590). Wyroki Boże były jednak inne. W latach 1590-1591 Rzym nawiedziła epidemia dżumy. Alojzy prosił przełożonych, by zezwolili mu posługiwać zarażonym. Wraz z innymi klerykami udał się na ochotnika do szpitala św. Sykstusa oraz do szpitala Matki Bożej Pocieszenia. Wyczerpany studiami i umartwieniami organizm kleryka uległ zarazie. Alojzy zmarł jako kleryk, bez święceń kapłańskich, 21 czerwca 1591 r. w wieku zaledwie 23 lat. Sława świętego Alojzego była tak wielka, że już w roku 1605 papież Paweł V ogłosił go błogosławionym. Kanonizacja odbyła się jednak dopiero w roku 1726. Dokonał jej papież Benedykt XIII jednocześnie z kanonizacją św. Stanisława Kostki. Ten sam papież ogłosił w 1729 św. Alojzego patronem młodzieży, szczególnie młodzieży studiującej. W 1926 roku papież Pius XI ogłosił św. Alojzego patronem młodzieży katolickiej. Jego relikwie spoczywają w kościele św. Ignacego w Rzymie. Szczególnym nabożeństwem do świętych Stanisława Kostki i Alojzego Gonzagi wyróżniał się św. Robert Bellarmin. Miał on ich wizerunki w swoim pokoju. Niemniej serdecznym nabożeństwem do św. Alojzego wyróżniał się św. Jan Bosko. Ku jego czci obchodził nabożeństwo 6 niedziel, przygotowujących do dnia św. Alojzego, który obchodził bardzo uroczyście. Swoje drugie z kolei oratorium, w Turynie, nazwał właśnie jego imieniem. W ikonografii św. Alojzy przedstawiany jest w sutannie jezuickiej, w białej komży z szerokimi rękawami. Jego atrybutami są: czaszka, Dziecię Jezus w ramionach, mitra książęca u stóp, krzyż, lilia, czaszka. http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/06-21a.php3 ****** Mistyczna adoracjaJOSÉ DE PÁEZ“Serce Jezusa ze św. Ignacym Loyolą i św. Alojzym Gonzagą”
Wiek XVIII kojarzy nam się z ideami oświecenia – kryzysem wiary, triumfem ideologii gloryfikującej ludzki rozum. Racjonalizm oświecenia był reakcją na powszechną wówczas żarliwość religijną ludu, której jednym z przejawów był kult Najświętszego Serca Pana Jezusa. Takich dzieł jak obraz de Páeza powstawało wówczas sporo. Ogromne Serce Zbawiciela jest zawieszone w odrealnionej przestrzeni. Otaczają je anioły, adorują święci. Serce Jezusa kojarzy nam się z nieograniczoną miłością. Tu symbolizują ją płomienie. Artysta namalował serce z drobiazgowym naturalizmem, a jednocześnie opatrzył je atrybutami męki Pańskiej. Wokół zaciska się więc korona cierniowa, z głównej arterii u góry wyłania się krzyż, a z boku jest nawet otwarta rana, jakby uczyniona włócznią setnika, który sprawdzał, czy Chrystus na krzyżu rzeczywiście już zmarł. Dzięki tym dość szokującym zabiegom artysta pokazuje nam zbawczą śmierć Jezusa jako wyraz najwyższego stopnia miłości. Serce adorują dwaj jezuici: założyciel Towarzystwa Jezusowego św. Ignacy Loyolą (z lewej) i św. Alojzy Gonzagą. Leszek Śliwa Tygodnik Katolicki “Gość Niedzielny” Nr 22 – 6 czerwca 2010r. Litania do św. Alojzego Gonzagi Kyrie eleison Święta Maryjo, Opiekunko świętego Alojzego, módl się za nami Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie Ojcze nasz… Módl się za nami święty Alojzy Módlmy się: Boże, niebieskich darów dawco, któryś w anielskim młodzieniaszku Alojzym, przedziwną życia niewinność z równie wielką pokutą połączył: daj nam, którzy jego niewinności zachować nie zdołaliśmy, abyśmy przez zasługi jego i przyczynę przynajmniej w pokucie go naśladowali. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen. http://www.ministranci.archidiecezja.katowice.pl/?s=patroni/litania_gonzaga.php Niewinność – św. Alojzy Gonzagadodane 2008-12-15 11:15 ks. Tomasz Jaklewicz Już jako siedmiolatek widział nędzę świata i tęsknił za Bogiem. Kiedy miał lat 9, ślubował dozgonną czystość. Spotykając się z zepsuciem i beztroską własnego środowiska, postanowił je kontestować modlitwą i pokutą. Młodzi ludzie coraz szybciej tracą niewinność. Obniża się wiek inicjacji seksualnej. Im szybciej zaczynają tzw. dorosłe życie, tym dłużej zostają dziećmi. Boją się zobowiązań, odpowiedzialności, boją się decyzji o małżeństwie. Życie na próbę, miłość na próbę. Wielu nigdy nie dojrzewa. Św. Alojzy Gonzaga (1568–1591) też wcześnie zaczynał. Jego życie to kompletne przegięcie, tyle że w drugą stronę. Już jako siedmiolatek widział nędzę świata i tęsknił za Bogiem. Kiedy miał lat 9, ślubował dozgonną czystość. Spotykając się z zepsuciem i beztroską własnego środowiska, postanowił je kontestować modlitwą i pokutą. Jako 23-letni nowicjusz jezuicki umiera, niosąc pomoc zadżumionym. Urodził się jako pierworodny syn księcia Ferranta Gonzagi. Był dziedzicem znanego i bogatego rodu szlachty lombardzkiej. Ojciec przygotowywał Alojzego od dziecka do dworsko-rycerskiej kariery. Matka odznaczała się głęboką pobożnością. W wieku 7 lat mały Alojzy przeżył, jak sam twierdził, swoje nawrócenie. Odtąd codziennie, oprócz normalnych pacierzy, odmawiał siedem psalmów pokutnych i oficjum do Matki Bożej. Ojciec kręcił na to wszystko nosem. Wysłał syna do Florencji, na dwór wielkiego księcia Franciszka Medici, by tam nabył manier dworskich. Alojzy jednak najlepiej czuł się we florenckim kościele Annuntiata, gdzie złożył ślub dozgonnej czystości. W 1580 r. przyjął Pierwszą Komunię Świętą z rąk św. Karola Boromeusza. Kiedy rodzice przenieśli się do Madrytu, 12-letni chłopak został paziem na dworze królewskim Filipa II. Życie dworskie nie było mu jednak w głowie. Rozczytywał się w pobożnych lekturach, modlitwę przedłużał do pięciu godzin dziennie. „Uciekał od zabaw, widowisk i uroczystości. Gdy wyrażaliśmy się niezbyt czystym językiem, wzywał nas i napominał z wielką grzecznością i łagodnością” – wspominał jeden ze służących. Kiedy Alojzy powiedział ojcu o zamiarze wstąpienia do jezuitów, ten wpadł w gniew, ale syn dopiął swego. Zrzekł się prawa do dziedzictwa i w wieku 17 lat wstąpił do nowicjatu w Rzymie. Przełożeni musieli studzić jego zapał i ograniczać surowe pokutne praktyki. Studiował teologię i przygotowywał się do kapłaństwa. W latach 1590–1591 Rzym nawiedziła epidemia dżumy. Alojzy prosił przełożonych, by zezwolili mu pomagać zarażonym w szpitalu. Wyczerpany studiami i umartwieniami uległ zarazie. Zmarł jako kleryk 21 czerwca 1591 r. Ślad kultu św. Alojzego można spotkać na Górnym Śląsku. W 1871 roku wybitny duszpasterz i polski patriota ks. Norbert Bończyk założył w Bytomiu stowarzyszenie młodzieży męskiej pod nazwą alojzjanie, które prowadziło działalność oświatowo-religijną. W latach 1871–1897 działało na Śląsku 50 grup alojzjańskich skupiających kilka tysięcy polskiej młodzieży. „Nie naśladowaliśmy go w niewinności” – czytamy realistyczne słowa w modlitwie mszalnej na wspomnienie św. Alojzego. I dalej: „Spraw, abyśmy przez jego modlitwy i wstawiennictwo pełnili pokutę”. Wypada tylko powiedzieć: Amen. http://kosciol.wiara.pl/doc/490635.Niewinnosc-sw-Alojzy-Gonzaga |
||||||||||
Najświętsza Maryja Panna Opolska
Cudowny wizerunek Matki Bożej Opolskiej znajduje się w ołtarzu katedry pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Opolu. Namalowany został na desce lipowej (129×92 cm) przez nieznanego artystę z kręgu czeskich warsztatów malarskich. Badania historyczne pozwalają określić czas powstania obrazu na koniec wieku XV. Wizerunek przedstawia Madonnę ujętą w półpostaci, z Jezusem na lewym ramieniu. W prawej dłoni Matka Boża trzyma jabłko. Głowę ma lekko schyloną w stronę Syna, który twarzyczką zwraca się ku Matce, a prawą rączkę unosi w geście błogosławieństwa, w lewej zaś ręce trzyma księgę Pisma świętego. Tło obrazu stanowi amarantowe sukno. W XVIII-wiecznej kronice ojców jezuitów, dawnych stróżów sanktuarium, czytamy o obrazie, że “zda się, jakoby ta Matka przedziwna oczyma swymi na każdego patrzy, a choćby i tysiące było przytomnych, każdy z nich sądzi, że Matka Jezusa na niego samego swym macierzyńskim okiem spogląda”.
Historia opolskiego wizerunku Matki Bożej jest niezwykle bogata. Obraz pochodzi z Piekar, gdzie już w średniowieczu słynął łaskami. W okresie reformacji kościół przeszedł w ręce protestantów i dopiero w 1659 roku został zwrócony katolikom. Ówczesny proboszcz (ks. Jakub Roczkowski) przeniósł obraz do głównego ołtarza. Od tego czasu wzrasta kult tego obrazu. Stąd, gdy w roku 1680 szalała w Pradze zaraza dziesiątkująca ludność, cesarz Leopold I postarał się o sprowadzenie do tego miasta obrazu Matki Bożej Piekarskiej. Obnoszono go w uroczystej procesji po ulicach. Po dwóch tygodniach zaraza zaczęła wygasać, a obraz obdarowany licznymi wotami wrócił triumfalnie do Piekar. W roku 1683 ojcowie jezuici przewieźli cudowny obraz do Opola, ponieważ obawiali się zbliżającej się nawały tureckiej. W Piekarach pozostała kopia obrazu, przed którą modlił się Jan III Sobieski, śpiesząc pod Wiedeń z odsieczą. Gdy minęło wspomniane niebezpieczeństwo, obraz wrócił na krótko do Piekar. Już bowiem w 1702 roku przewieziono go ponownie do Opola, obawiając się tym razem Karola XII, króla Szwecji (potop szwedzki). Tym razem pozostał tutaj już na stałe. W Piekarach zaś zaczęła słynąć łaskami umieszczona tam wcześniej kopia obrazu. Kult Matki Bożej Opolskiej rozwijał się coraz bardziej, ściągając licznych pielgrzymów nie tylko ze Śląska, lecz również z Czech oraz później zza kordonów polskich zaborów. W 1813 roku przeniesiono obraz z kościoła jezuitów do katedry. Po II wojnie światowej nastąpiło nowe ożywienie kultu. Przed wizerunkiem Maryi Opolskiej kończono wszystkie ważniejsze uroczystości odprawiane w katedrze – m.in. ingresy kolejnych biskupów, obchody narodowe i ogólnokościelne. O kulcie świadczą liczne wota, m.in. srebrna sukienka ofiarowana przez Jana III Sobieskiego, złoty medal – dar papieża Jana XXIII i kielich mszalny – dar Pawła VI. 21 czerwca 1983 roku, w 500-lecie istnienia wizerunku, w obecności 700 tysięcy pielgrzymów, św. Jan Paweł II dokonał uroczystej koronacji obrazu. Po homilii wygłoszonej na Górze św. Anny, gdzie miała miejsce koronacja, papież powiedział:Trzeba sięgnąć do początku owego sześćsetlecia, które w roku ubiegłym i bieżącym gromadzi nas wokół Jasnej Góry. Początek ten zaś znajduje się właśnie tutaj: na Piastowskim Śląsku. Z Wrocławia przybywam na Opolszczyznę, ażeby zatrzymać się na ziemi tego Piasta, z którego imieniem jest związana fundacja Jasnej Góry i darowizna jasnogórskiego obrazu. Jest to Władysław II, książę opolski, zwany powszechnie Opolczykiem. Dokonał swego życia w Opolu, tutaj też spoczywa w podziemiach kościoła franciszkańskiego. W ten sposób dzisiejsza stacja na ziemi opolskiej wpisuje się w papieską pielgrzymkę jasnogórskiego jubileuszu. Stacja ta ma miejsce na Górze Świętej Anny. Na pamiątkę mej obecności na tej ziemi pragnę także dokonać koronacji czcigodnego obrazu Matki Bożej z katedry opolskiej. http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/06-21b.php3
Góra Świętej Anny, 21 czerwca 1983 Homilia w czasie nieszporów maryjnych
http://mateusz.pl/jp99/pp/1983/pp19830621d.htm |
||||||||||
Najświętsza Maryja Panna z Góry Iglicznej, Przyczyna naszej radościŁaskami słynąca figura Matki Bożej, czczona w sanktuarium na Górzej Iglicznej (diecezja świdnicka) została wykonana z drewna lipowego w Austrii ok. 1750 r. przez nieznanego artystę. Ma 39 cm wysokości i jest ludową kopią cudownej figury Matki Bożej z austriackiego sanktuarium w Mariazell. Figura przedstawia Maryję z Dzieciątkiem Jezus trzymanym na prawej ręce. Suknia Maryi jest w kolorze błękitu z motywem kwiatowym, zaś suknia Jezusa jest gładka, ma kolor czerwieni. Suknie obu postaci są w kształcie trapezu z poziomymi pasami imitującymi sploty sznura z wisiorami. Podstawę figury stanowią trzy główki aniołków. Na figurę zakładane są sukienki. Św. Jan Paweł II w dniu 21 czerwca 1983 r., podczas II pielgrzymki do Ojczyzny, dokonał we Wrocławiu koronacji cudownej figury Matki Bożej nadając jej wezwanie “Przyczyna naszej radości”. Powiedział wtedy:Pragnę wyrazić radość, że wśród jasnogórskiej pielgrzymki jest mi dane ukoronować cudowną figurę Matki Bożej Śnieżnej, która w Sudetach króluje i hojnie rozdaje swe łaski: szczególna Opiekunka ludzi dotkniętych chorobą oczu, niewiast pragnących potomstwa, turystów i sportowców – Przyczyna naszej radości. Wkładając na skronie Syna i Matki korony, mówimy: “Tyś Bogarodzicą, Tyś naszą Matką, naszą Królową. w Twoich rękach, Pośredniczko łask wszelkich, nasze życie i nasze zbawienie”. Zbieramy dziś w jedno, składamy u stóp Twoich wiarę, nadzieję i miłość wyrażane tu i wyznawane przed Tobą od tylu dziesiątków lat, a także naszą wiarę, nadzieję i miłość – i tę, którą wyznawać będą przyszłe pokolenia. Bądź naszą radością, jak w przeszłości, tak również dziś, zsyłaj sercom naszym łaski, tak jak płatki śniegu w górach, gdzie mieszkasz. Polecam siebie i moją posługę Kościołowi powszechnemu na rzymskiej Stolicy świętego Piotra modlitwom pielgrzymów, którzy Cię, Matko Boża Śnieżna, odwiedzają. Chrystus przyszedł na świat, aby przynieść ludziom pokój i radość (por. J 15, 11; J 17, 13). Przez swe narodzenie napełnił radością pokornych pasterzy (por. Łk 2, 10), a zmartwychwstając rozradował swych uczniów (por. J 20, 20; Łk 24, 41). Wstępując do nieba pozostawił Apostołów rozradowanych (por. Łk 24, 52), a siedząc po prawicy Ojca, zesłał na powstający Kościół Ducha miłości i wesela (por. Ga 5, 22). http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/06-21c.php3 Góra Igliczna
I gliczna (niem. Spitzberg) to niewielki (845 m n.p.m.), ale dość stromy, pokryty gęstym lasem bukowym i świerkowym szczyt w Sudetach Wschodnich, w Masywie Śnieżnika. Przechodzą tędy główne szlaki turystyczne Masywu Śnieżnika. Z terenu przy sanktuarium roztacza się wspaniały widok na Czarną Górę, Śnieżnik i Kotlinę Kłodzką. Sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej Przyczyny Naszej RadościPod szczytem Iglicznej znajduje się późnobarokowa świątynia z końca XVIII wieku – Sanktuarium Maria Śnieżna. Historia miejsca związana jest z wojnami o Śląsk w XVIII wieku, pomiędzy austriacką monarchią Habsburgów i pruskim królestwem Hohenzollernów. Gdy po I wojnie śląskiej, w roku 1742 większość ziem znalazła się pod panowaniem pruskim, okoliczna ludność – pielgrzymująca wcześniej licznie do austriackiego sanktuarium w Mariazell (w Styrii), do Madonny zwanej Matką Narodów Słowiańskich – zaczęła napotykać coraz większe trudności z przekraczaniem austriacko-pruskiej granicy. Prawdopodobnie dlatego mieszkaniec wsi Wilkanów – Krzysztof Veit, wracając z Mariazell, przywiózł ze sobą ludową kopię tamtejszej figury Matki Bożej, którą umieszczono na starym buku, rosnącym na stoku Iglicznej. W roku 1765 w czasie potężnej burzy buk runął, ale figura nie została uszkodzona, co uznano za cudowne wydarzenie i przeniesiono rzeźbę do nowo wybudowanej kapliczki, gdzie – jak odnotowują kroniki – w 1777 roku nastąpiło pierwsze, oficjalnie potwierdzone, cudowne uzdrowienie. Syn gospodarza ze wsi Sienna wpadł do dołu z wapnem. Po trzech dniach modlitw w kaplicy na Iglicznej chłopiec, któremu wapno uszkodziło oczy, odzyskał wzrok. Wkrótce potwierdzono 12 kolejnych uzdrowień, co zapoczątkowało rozkwit ruchu pielgrzymkowego. Niewielka drewniana kaplica nie była w stanie pomieścić wszystkich wiernych. W 1781 roku rozpoczęto, a rok później ukończono budowę nowego, stojącego do dziś kościoła. Zapewne dlatego, że Igliczna przez wiele miesięcy w roku jest pokryta śniegiem, sanktuarium na szczycie poświęcono MB Śnieżnej. W 1784 roku do kościoła dobudowano wieżę, a później niskie podcienia, otaczające świątynię z zewnątrz – tzw. soboty. Neobarokowy ołtarz wykonano w ostatnich latach XIX stulecia. W jego centrum dwaj aniołowie podtrzymują gablotę, w której znajduje się figura Marii z Dzieciątkiem, trzymanym na prawej ręce. Postać – wyrzeźbiona przez nieznanego artystę w lipowym drewnie – ma 39 cm wysokości. Jan Paweł II podczas drugiej pielgrzymki do Polski, w 1983 roku, dokonał we Wrocławiu koronacji figury Matki Bożej z Iglicznej, nadając jej wezwanie Przyczyny Naszej Radości. Dziś miejsce przyciąga pielgrzymów i turystów nie tylko z Polski, ale też z pobliskich Czech, Niemiec oraz Słowacji. Sanktuarium Maria Śnieżna http://turystyka.wp.pl/title,Gora-Igliczna,wid,15575410,wiadomosc.html?ticaid=11514f Słowo pasterzaPrzyczyna naszej radościBp Ignacy DecNa terenie diecezji znajduje się góra Igliczna, na którą wspinają się turyści nie tylko po to, by nasycić się urokiem gór: pięknymi widokami i świeżym powietrzem, ale także, by pokłonić się figurce Maryi którą nazywamy Matką Bożą, Przyczyną Naszej Radości. Wielcy przyjaciele Boga na czele z Maryją byli ludźmi wewnętrznej radości. Stąd też wszyscy chrześcijanie wezwani są do życia w radości. Jak jednak odpowiedzieć na to wezwanie, które wydaje się dziś być trochę niezrozumiałe? Spróbujmy zastanowić się, do jakiej radości wzywa nas Bóg i gdzie są właściwe jej źródła. Oprac. ks. Łukasz Ziemski Edycja świdnicka 20/2012E-mail: swidnica@niedziela.pl
Adres: ul. Kościuszki 4, 58-150 Strzegom Tel.: (34) 369-43-25“Z Bogiem” — rozmyślania — część 188Przyczyno naszej radości, módl się za nami! W tym wezwaniu wychwalamy Maryję za liczne pomoce, przez które przynosi nam radość. Ona przecież dała nam tego, o którym powiada Boży wysłannik: “Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu” (Łk 2, 10). Jest ona przyczyną naszej radości także z tego względu, że Odkupiciel ze szczególnym upodobaniem zlewa na nas swe łaski za jej pośrednictwem. Wyjednuje nam ona tyle łask, że słusznie może odezwać się do nas: “Kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie i uzyska łaskę u Pana” (Prz 8, 35). Rozmyślania pochodzą z książki “Z Bogiem” o. Atanazego Bierbauma OFM, wydanej w Krakowie w 1934 r. za aprobatą tamtejszej Kurii Książęco-Metropolitalnej. http://msza.net/i/rozmyslania-188.html Przyczyna naszej radościTak mówimy modląc się do Maryi. Jest jedyną Osobą, która na ziemi umiała tak głęboko i tak doskonale w tym samym czasie przeżywać i krzyż i radość. Widzi konanie i śmierć Syna, ale jednocześnie trwa w radości widząc, że Bóg realizuje swoje obietnice. Widzenie z jednej strony dramatu Jej Syna i Jej matczynego serca nie przeszkadza w widzeniu tego, do czego ta śmierć i Jej ból prowadzą. Jest to patrzenie głębokie, wybiegające w wieczność, patrzenie w wiarą. Jej życie było i jest radością Boga. Rzecz nie w tym, co Ona dokonała, lecz w tym, na co pozwoliła, aby Bóg w Niej dokonał. Maryja jest tą, przy której Jezus odpoczywał. Skąd w Niej radość? Jest oddana w posłuszeństwie i miłości życzeniom Boga. Radość w Niej również przez to, że zawsze modli się w sercu. Człowiek staje się prawdziwie ludzki, przez modlitwę serca. Pełnia radości pojawia się w człowieku poprzez poddanie się działaniu Ducha Świętego, aby urodzić Słowo. Odkrywamy w nas połączenie otwartości na dary Boże i Jej odpowiadanie zawsze w sercu, które to odpowiadanie tam czynione, jest modlitwą. Serce Maryi zawsze jest skupione na Jezusie, Słowie Ojca. Zostaje Ona Matką Boga jedynie w tym celu, aby poddać się panu, jako Jego pokorna Służebnica. W świetle Ducha Świętego rozważała każde wydarzenie dotyczące Jej Syna. Cale jej życie, było życie w sercu, gdzie spotykała się z miłością i działaniem Boga. Odnajdujemy w Niej głód oddawania siebie na służbę Miłości. Jest osobą całkowicie spełnioną, doskonałą. Kontemplacja Boga uczyniła Ją Matką Słowa Bożego. Otrzymała życie i dawała, daje nieustannie życie. Maryja uczy nas dochodzenia do doskonałości, spełniania się w chrześcijańskim, zakonnym życiu przez przeżywanie w sercu śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Miarą tego dochodzenia jest zawsze miłość i pokora otrzymywana w służbie innym. Jest to istota modlitwy serca. http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=01&id=04-04-008
|
||||||||||
Święty Rajmund z Barbastro, biskup
Rajmund był synem Wilhelma, a urodził się w Durban, koło Tuluzy. Wychowywał się w klasztorze św. Antonina we Frédelas. Około 1100 r. został kanonikiem w Saint-Sernin, w Tuluzie, a potem także prepozytem tamtejszej kapituły. W 1104 r. powołano go na biskupstwo w Roda-Barbastro. Urząd piastował w czasie wielkiej ekspansji Nawarry i Aragonii, zwycięstw odnoszonych w walkach z muzułmanami. Na skutek zatargu z Alfonsem I oraz Stefanem, biskupem Huesca, w 1116 r. musiał opuścić diecezję, ale z królem pojednał się w trzy lata później. Wrócił wtedy na swą stolicę. W 1125 r. towarzyszył Alfonsowi I w wyprawie do Andaluzji.
Zmarł 21 czerwca 1126 r. w Roda. http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/06-21d.php3
|
*****
********************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
*****
Zawód: biblista
Opracowano na podstawie Encyklopedii biblijnej, Wydawnictwa „Vocatio” (Warszawa 1999).
czyli o zmaganiu się z Bogiem
Obecna jest w niej jednak siła, dzięki której – pomimo swojej słabości (sen Jezusa) – może ona przezwyciężyć przeciwności.
O ile A. Pronzato jest jednym z moich duchowych przewodników, to tutaj Go nie rozumiem… Skoro bowiem Tylko ten jeden raz Ewangelia przedstawia nam śpiącego Jezusa, to nie jest to wskazanie na zewnątrz (acz może być), ale do wewnątrz, czyli szukanie odpowiedzi na pytanie: czemu zasnął? I dwa, jak się to zaśnięcie na wezgłówku ma do słów, że Syn Człowieczy nie ma gdzie głowy położyć? – imo wcale, ale może można tu podłubać?