Myśl dnia
przysłowie tureckie
WTOREK VIII TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK I
PIERWSZE CZYTANIE (Syr 35,1-12)
Prawdziwa ofiara
Czytanie z Księgi Syracydesa.
Kto zachowuje Prawo, mnoży ofiary, a kto zważa na przykazania, składa ofiary dziękczynne.
Kto świadczy dobrodziejstwa, przynosi ofiary z najczystszej mąki, a kto daje jałmużnę, składa ofiarę uwielbienia. Oddalenie się od zła jest upodobaniem Pana, a unikanie niesprawiedliwości jest Jego przebłaganiem.
Nie ukazuj się przed Panem z próżnymi rękami, wszystko to bowiem dzieje się według przykazania. Dar ofiarny sprawiedliwego namaszcza ołtarz tłustością, a przyjemny jej zapach unosi się przed Najwyższego. Ofiara męża sprawiedliwego jest przyjemna, a pamięć o niej nie pójdzie w zapomnienie.
Chwal Pana hojnym darem i nie zmniejszaj ofiary z pierwocin rąk twoich. Przy każdym darze twarz twoją rozpogódź i z weselem poświęć dziesięcinę.
Dawaj Najwyższemu tak, jak On ci daje, hojny dar według swej możności, ponieważ Pan jest tym, który odpłaca, i siedem-kroć razy więcej odda tobie.
Nie staraj się przekupić Go darem, bo nie będzie przyjęty, ani nie pokładaj nadziei w ofierze niesprawiedliwej, ponieważ Pan jest Sędzią, który nie ma względu na osoby.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 50,5-6.7-8.14 i 23)
Refren: Boże zbawienie ukażę uczciwym.
„Zgromadźcie Mi moich umiłowanych, *
którzy przez ofiarę zawarli ze Mną przymierze”.
Niebiosa zwiastują Bożą sprawiedliwość, *
albowiem sam Bóg jest sędzią.
„Posłuchaj, mój ludu, bo będę przemawiał, +
i będę świadczył przeciw tobie, Izraelu: *
Ja jestem Bogiem, Bogiem twoim.
Nie oskarżam cię za twe ofiary, *
bo twoje całopalenia zawsze są przede Mną.
Bogu składaj ofiarę dziękczynną, *
spełnij swoje śluby wobec Najwyższego!
Kto składa ofiarę dziękczynną, ten cześć Mi oddaje, *
a tym, którzy postępują uczciwie, ukażę Boże zbawienie”.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 11,25)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi,
że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mk 10,28-31)
Nagroda za wyrzeczenia
Słowa Ewangelii według świętego Marka.
Piotr powiedział do Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”.
Jezus odpowiedział: „Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.
Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Życie Ewangelią
Nie jest łatwo zrezygnować z tego, co wydaje się po ludzku piękne i wartościowe, aby pójść głosić Ewangelię. Jezus obiecuje nagrodę wieczną dla tych, którzy zdecydują się na taki krok. Słowa te nie odnoszą się jedynie do kapłanów, zakonników i zakonnic. Także w różnych formach życia świeckiego jesteśmy wezwani do życia Ewangelią. To wymaga od nas często samozaparcia, zwłaszcza w sprawach moralnych. Ci, którzy pozostawili wszystko, aby pójść za Jezusem, jaki i ci, którzy obrali życie małżeńskie, będą wiele razy i na różne sposoby kuszeni, aby odejść z tej raz obranej drogi. Nie dajmy się zwieść tej pokusie.
Panie, wracam do chwili, gdy przed Twoim ołtarzem ślubowałem wierność Tobie jako kapłan, jako osoba konsekrowana, jako mąż czy jako żona. Umocnij mnie w tym raz dokonanym wyborze, abym wytrwał w nim do końca życia.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
#Ewangelia: Droga do wielkich zysków
Mieczysław Łusiak SJ
Piotr powiedział do Jezusa: “Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”. Jezus odpowiedział: “Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”.
Komentarz do Ewangelii
Bez wątpienia opłaca się pójść za Jezusem, nawet kosztem wszystkiego, co się posiada. Życie z Jezusem oferuje tak wiele rzeczy, których nie jest w stanie dać nikt inny, że naprawdę ono się opłaca. Ważne jest jednak to, co nami kieruje w tym pójściu za Jezusem i w jaki sposób za Nim kroczymy. Jeśli ktoś pójdzie za Jezusem dla owych korzyści, lub idąc za Nim zacznie skupiać się na korzyściach bardziej niż na Nim, to na pewno stanie się owym “ostatnim”, o którym też mówi dzisiejsza Ewangelia.
Jeżeli chcemy w pełni doświadczyć tego, co nam daje przyjaźń z Jezusem, musimy po prostu zdecydować się na miłość. “Gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (1 Kor 13, 3).
Na dobranoc i dzień dobry – Mk 10, 28-31
Mariusz Han SJ
Z powodu Mnie i z powodu Ewangelii…
Nagroda za dobrowolne ubóstwo
Piotr powiedział do Jezusa: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą.
Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi.
Opowiadanie pt. “O Sokratesie na rynku”
Sokrates – jak przystało na prawdziwego filozofa – wierzył, że pierwotny instynkt ukierunkowany jest na życie proste i ubogie. Sam nie nosił nawet sandałów, chodził boso. A mimo to ciągnęło go (może jak wilka do lasu?) wciąż na rynek i lubił oglądać wystawione tam towary i przedmioty.
Zapytany przez przyjaciół, dlaczego to robi, odpowiedział: – Chodzę tam chętnie, aby stwierdzić, ile rzeczy istnieje na świecie, bez których mogę się bez trudu obyć.
Refleksja
Wolność od rzeczy materialnych to podstawa naszej egzystencji. Nie zatrzymujemy się bowiem nad tym, co nie jest istotne, ale za to, nasz rozum, duch i ciało kierujemy ku sprawom wiecznym. W naszym dążeniu do nieba przecież nie potrzebujemy wiele. Szczególnie rzeczy materialne nie powinna zaśmiecać nam umysłu…
Jezus wie, że ludzie ubodzy to nie Ci, którzy nie mają pieniędzy, ale Ci, którzy nie mają znikąd ratunku. To Ci upuszczeni i osamotnieni, którzy zdani są na łaskę i niełaskę innych ludzi. Nie są samowystarczalni, ale wciąż zależni od czyjegoś humoru i samopoczucia. Ciągle błagający o litość w walce o każdy dzień życia. Jezus im daje siebie, czyli nadzieję. Wtedy ich codzienny los nie jest już taki ciężki, poszerzający granice rzeczywistości…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Jak być człowiekiem wolnym?
2. Jak uwalniać się od materializmu?
3. Gdzie jest granica wolości i niezależności?
I tak na koniec…
Tak jak prawda jest dla człowieka kluczem do świata, tak wolność jest kluczem, który wartości otwiera drogę w głąb człowieka (Józef Stanisław Tischner)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,273,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mk-10-28-31.html
******
Filip urodził się we Florencji 21 lipca 1515 r. jako syn Franciszka i Lukrecji Mosciano. Na chrzcie otrzymał imiona Filip Romulus. Był bardzo pociągający w swojej zewnętrznej postaci, jak też w obejściu. Wyróżniał się poczuciem humoru i talentem jednania sobie ludzi. Początkowo nauki pobierał we florenckiej szkole S. Giorgio. Duchowo kształtowali go dominikanie z konwentu San Marco (przez cale życie był wielbicielem Girolamo Savonaroli). Po przedwczesnej śmierci matki i starszego brata, kiedy pogorszyły się znacznie warunki majątkowe ojca, Filip udał się do swojego bezdzietnego stryja w San Germano (dziś miasto Cassino) pod Monte Cassino, by wyręczyć go w zawodzie kupca i odziedziczyć po nim znaczną fortunę. Miał wówczas 17 lat. W czasie pobytu u stryja odwiedzał często opactwo benedyktynów, a jego kierownikiem duchowym był Euzebiusz z Eboli. Przyjął wówczas za swoją dewizę benedyktynów: Nihil amori Christi praeponere (Nic nie przedkładać ponad miłość do Chrystusa).
Wkrótce Filip zrezygnował z pomyślnej dla siebie okazji zdobycia zawodu i majątku i udał się do Gaety. Po krótkim pobycie w tym mieście skierował swoje kroki do Rzymu, gdzie miał pozostać do końca swego życia – a więc przez ponad 60 lat (1534-1595).
Tam rozpoczął studia filozoficzne i teologiczne. Jednocześnie był wychowawcą dwóch synów w domu zamożnego florentczyka, dzięki czemu miał zapewniony byt. Prowadził życie modlitwy i umartwienia. W wolnym czasie nawiedzał kościoły, sanktuaria i zabytki Wiecznego Miasta. Kiedy w roku 1544 w Zielone Święta znalazł się w katakumbach św. Sebastiana, które były ulubionym miejscem jego wypraw, wpadł w ekstatyczny zachwyt: poczuł, jak tajemnicza ręka wyciąga mu z boku dwa żebra, a jego serce, podobne do ognistej kuli, groziło rozsadzeniem piersi. W tym czasie Filip założył towarzystwo religijne pod nazwą “Bractwa Trójcy Świętej” do obsługi pielgrzymów i chorych. Widział bowiem, jak te wielkie rzesze pątników potrzebowały pomocy duchowej, a często i materialnej. Był to rok 1548. Przez tę posługę zyskał sobie miano “Apostoła Rzymu”.
Momentem przełomowym w życiu Filipa był rok 1551, kiedy to za namową spowiednika przyjął święcenia kapłańskie. Miał już wtedy 36 lat. Jako kapłan musiał być jednak przydzielony do jakiegoś kościoła. Zamieszkał więc w konwikcie św. Hieronima della Carità w centrum Rzymu. Tu właśnie dojrzało wielkie dzieło jego apostolskiego serca, Oratorium. Zrodziło się ono z troski Filipa o poziom wiedzy religijnej penitentów, który w owych czasach był bardzo niski. Początkowo w ciasnej izbie swojego pokoju, potem w kaplicy konwiktu, Filip zaczął gromadzić kapłanów, zakonników, mieszczan, kupców, artystów. Wspólna modlitwa, spotkania i rozmowy osobiste, spowiedź, czytanie duchowe, konferencje i dyskusje na aktualne tematy, rekolekcje – to program tych spotkań. Oratorium było otwarte dla wszystkich ludzi dobrej woli. Filip organizował także koncerty muzyczne oraz nabożeństwa, w czasie których śpiewane były pieśni pochwalne w formie dialogów. Ta forma muzyczna (wokalno-instrumentalna) przyjęła nazwę od miejsca pierwszych wykonań i do dziś znana jest jako oratorium (szczególnym rodzajem oratorium jest pasja).
Z czasem zebrała się pewna liczba uczniów, którzy chcieli być bliżej Chrystusa. Filip zaprawiał ich więc do zjednoczenia z Bogiem, do cnót chrześcijańskich i do uczynków miłosierdzia. Na placach bawił się z dziećmi, by je potem gromadami prowadzić do kościoła. Był to dotąd zupełnie nieznany styl apostołowania i prowadzenia duszpasterstwa. Do Oratorium spieszyła cała elita duchowa Rzymu. Tu właśnie rodziły się plany reform. Do grona przyjaciół Filipa należeli m.in.: św. Kamil de Lellis, św. Feliks z Cantalice, św. Jan Leonardi, św. Franciszek Salezy, św. Ignacy Loyola i wielu innych.
W roku 1564 florentczycy oddali Filipowi w zarząd swój kościół pw. św. Jana. Tu właśnie pozostali przy nim jego duchowi synowie, zwani potem oratorianami czy też filipinami. Prowadzili życie wspólne, nie związani wszakże żadnymi ślubami. Ta swoboda pozostała do dzisiaj cechą charakterystyczną oratorianów. Filip umiał swych duchowych synów zainteresować nie tylko sprawami religijnymi i duchowymi, ale także nauką i kulturą. W jego domu odbywały się więc koncerty muzyczne, prelekcje o sztuce, archeologii i historii. Za datę założenia oratorianów przyjmuje się rok 1565. Zatwierdził ich papież Grzegorz XIII już w roku 1575. Regułę dla nowego zgromadzenia Filip napisał jednak dopiero w roku 1583, na podstawie wielu lat doświadczenia i praktyki. Nadawała ona poszczególnym kapłanom dużo swobody. Każdy dom jest do dziś niezależny. Dopiero od roku 1942 Stolica Apostolska połączyła wszystkie placówki w jeden, wspólny, ale bardzo luźny organizm.
Wkrótce pojawili się przeciwnicy poczynań Filipa. Oskarżyli oni go o to, że sprzyja “nowinkom” niebezpiecznym dla wiary. Doszło do tego, że surowy papież Paweł IV (+ 1559) zakazał mu na czas pewien działalności. Kuria Rzymska odebrała mu nawet prawo do spowiadania, co równało się z karą kościelnej suspensy. Kolejni papieże obdarzyli go jednak ponownie zrozumieniem i odwołali ten zakaz.
Filip Neri był doradcą papieży i kierownikiem duchowym wielu dostojników. Był jednym z najbardziej wesołych świętych. Zmarł wyczerpany pracą na rękach swych duchowych synów 26 maja 1595 r. w noc święta Bożego Ciała. Miał wcześniej podać godzinę swojej śmierci. Pochowany został w kościele Santa Maria Chiesa Nuova w Rzymie. Przekonanie o świętości kapłana było tak powszechne, że chociaż w owych czasach zaczęto wprowadzać do procesów kanonizacyjnych coraz surowsze wymagania, beatyfikacja sługi Bożego odbyła się już w 15 lat po jego śmierci. Dokonał jej 11 maja 1610 r. papież Paweł V. W dwanaście lat później papież Grzegorz XV dokonał jego kanonizacji (12 marca 1622 r.).
W ikonografii św. Filip przedstawiany jest jako mężczyzna w średnim wieku, z krótką brodą, w sutannie i birecie. Jego atrybutem jest lilia, serce i lilia.
W Florencyi urodził się z ojca Franciszka Neri i matki Lukrecyi Soldi r. 1515 św. Filip; rodzice jego byli bogobojni, ale niezbyt majętni; ojciec Filipa zajmował stanowisko rzecznika. Dla dziecięcych cnót nazywano małego chłopca powszednie dobrym Filipkiem. Kiedy ojciec zganił go – a zdarzyło to się jedyny raz – za swary z rodzeństwem, rzewnie się Filip rozpłakał nad swą winą. Odznaczał się bezwzględnem posłuszeństwem; serdeczną żył pobożnością; kościół był najmilszym jego pobytem, nabożeństwo było dlań upragniona rozrywką.
Majątkowe stosunki rodziny zalecały, aby Filip odziedziczył kiedyś dobytki bogatych krewnych, Jako 18 letni młodzieniec udał się stąd do swego stryja Romolo Neri w San Germano pod Monte Kasyno, aby poświęcić się wedle woli jego kupiectwu. Nie znalazł w nim zaspokojenia swych pragnień; wolał przebywać w kościółku św. Trójcy lub szukać duchowej pociechy u zakonników w Monte Kasyno jak ongi u Dominikanów w Florencyi niż poświęcać swój czas sprawom handlu. Idąc za głosem powołania, postanowił wyłącznie oddać się służbie Bożej. Udał się więc do Rzymu r. 1533; przyjął obowiązki wychowawcy w domu bogatego Galeotto Caccia. Równocześnie odbywał nauki teologiczne i filozoficzne.
Życie św. Filipa w Rzymie było pełne prostoty i umartwienia. Mieszkał ubogo; w pożywieniu wykazywał niezwykłą wstrzemięźliwość; unikał zabaw, rozproszeń nawet w niepotrzebnych rozmowach. Dla dzieł miłosierdzia zarzucił nawet nauki, sprzedał książki, aby mieć środki do dobroczynności. Pamiątką jego poświęcenia dla pielgrzymów i chorych jest dotąd bractwo św. Trójcy w Rzymie, założone r. 1548. Chociaż całymi dniami bez wytchnienia pełnił swe dzieła miłości bliźniego, spędzał przecież całe noce na rozmyślaniach i modlitwach w przedsionkach kościołów lub w podziemiach miasta u grobów męczenników. Gorzał wprost miłością Boga: Miłościwy Boże, wołał, każesz Siebie miłować, a tylko jedno i tak małe dałeś mi serce! Nieraz pod wpływem i w obfitości wewnętrznych pociech modlił się: Idź precz odemnie, Panie, bo w śmiertelnej swej niemocy nie zdołam znieść obfitej Twej radości! W wigilię Zesłania Ducha św. r. 1544 przejęty ogromem miłości Bożej takie przechodził wstrząśnienie ducha, że wskutek tego serce mu się rozszerzyło, wyginając dwa najbliższe żebra; dziwny ten układ organizmu pozostał niezmieniony przed dalsze 50 lat aż do śmierci; powagi lekarskie stwierdziły, że zachowanie życia przy takim kształcie serca odnieść należy tylko do sił nadprzyrodzonych.
W pokorze swej nie myślał o godności kapłańskiej; skłaniał się więcej do życia pustelniczego. Dopiero na wyraźny rozkaz spowiednika przyjął święcenia kapłańskie r. 1551. Przeniósł się niezwłocznie do wspólnego domu kapłanów przy kościele św. Hieronima; tutaj żył też Persiano Rosa, spowiednik św. Filipa.
Z obawy o zdrowie musiał św. Filip ograniczyć dawniejszą surowość życia; za to tem więcej pracował w konfesyonale, na kazalnicy, przez dzieła miłosierdzia, pobożne rozmowy. Podczas Mszy św. wpadał nieraz w kilkugodzinne zachwycenia; żarliwością modlitwy unosił się często ponad ziemię; jasność otaczała jego postać. Zdobywał dla Jezusa najzatwardzialszych grzeszników; modlitwą swą ułatwiał im nawrócenie. Celem zerwania z grzechem zalecał im krótkie codzienne modlitewki, krótkie skupienie pamięci na śmierć i piekło. Nieszczerych w pokucie lub zagrzęzłych w nieczystości rozpoznawał – sam czysty i nieskalany – wonią obrzydłą, jaką z siebie wychowali.
Na wieść o śmierci św. Frańciszka Ksawera chciał św. Filip poświęcić się misyom w Indyach. Rady oddanych mu mężów przekonały go, że polem jego działalności ma pozostać Rzym. Wtedy to zaczął – może r. 1564 – wkoło siebie zgromadzać świeckich i duchownych uczniów na pogadanki, rozmowy, wykłady pobożne. Był to początek zgromadzenia Oratoryanów, którym dał później szereg przepisów; warunkiem było wspólne życie bez wiązania się ślubami. Wpływ na poprawę obyczajów pomiędzy młodzieżą wywierał św. Filip niepomierny. Ćwiczenia częste w modlitwie i umartwieniu, śpiewy nabożne – stąd początek oratoryów muzycznych – pielgrzymki po kościołach rzymskich, kazania zdobywały licznych mianowicie młodzieńczych zwolenników apostołowi Rzymu. Do św. Filipa odnoszą słynne pytanie: a potem – a potem? wobec młodzieńca, który marzył o wielkiej przyszłości. Pytaniem powtarzanem doprowadził go do zastanowienia się nad wiecznością – a w ślad za tem do poświęcenia się stanowi duchownemu. Pomiędzy uczniami św. Filipa jaśnieje słynny historyk Cezar Baroniusz, który z polecenia mistrza siedm razy wykładać musiał zebranym słuchaczom całe dzieje Kościoła, a z rozkazu jego wkońcu zabrał się do wygotowania wiekopomnych anałów. Zgromadzenie Oratoryanów pochwalił Grzegorz XIII. r. 1565, potwierdził Paweł V. r. 1612. Z kościółka św. Hieronima przenieśli się Oratoryanie czyli Filipini r. 1583 do kościoła Najśw. Maryi Panny in Vallicella. Przełożonym był początkowo św. Filip; kiedy złożył urząd r. 1593, został następcą jego Baroniusz.
Pomimo wzniosłego dla drugich poświęcenia zawiść ludzka stawiała św. Filipowi niejedne przeszkody. Doszło nawet do tego, że z rozkazu wyższego musiał zaprzestać czynności swych kapłańskich; poddał się rozporządzeniu w swej pokorze; śledztwo wykazało niewinność świętego; pozyskał sobie całe zaufanie Pawła IV. papieża jako i innych namiestników Chrystusowych, którzy go się nieraz w ważnych radzili sprawach, nazywali go ojcem, a nawet ręce mu całowali.
W ścisłym związku zostawał też Filip z najwybitniejszemi osobami swych czasów. Wielki muzyk Jan Palestrina był jego penitentem i przyjacielem; inni mistrzowie muzyki pracowali dla Filipa św. nad kompozycyami oratoryów. Sam Filip głośnej zażywał sławy jako uczony; z pokory wszakże spalił wszystko przed śmiercią, co był napisał za życia. Był przyjacielem i doradzcą takich świętych jak św. Ignacy Loyola, św. Karol Boromeusz, św. Feliks z Cantalizio, św. Kamil z Lellis, św. Franciszek Salezy lub takich świętych niewiast jak Katarzyna z Ricci lub Urszula Benincasa.
Umiał się pomimo to i chciał się zniżyć do maluczkich; wiele czasu poświęcał dzieciom, bawił się z niemi, uczył je pobożności, mianowicie czci do Najśw. Maryi Panny; przebaczał im hałasy i inne dziecięce wybryki, byleby się strzegły złego. Gdy zebrane w tłumach przed podwojami domu przeszkadzały zebranym tam kapłanom, mawiał św. Filip z wyrozumiałością pełną miłości: Pozwoliłbym im drwa rąbać na swoich barkach, byleby zapobiegnąć grzechom.
Słabego ciągle zdrowia zapadał często św. Filip w groźne choroby. Przyjaciele namawiali go, aby sobie łaskę zdrowia wyprosił, jeśli z woli Boga tutaj na ziemi jeszcze potrzebny. Namowy takie uchodziły w oczach św. Filipa prawie za pokusy do pychy; Nie należę do tych, mówił, coby byli nieodzowni, chociażby dla jednego na ziemi człowieka; gdybym tak o sobie myślał, zasłużyłbym na wieczne potępienie. Świadczy to dobitnie o pokorze św. Filipa, który sobie żadnej mi przypisywał zasługi ani sobie nigdy nie dowierzał. Nieraz wołał; Nie opuszczaj mnie, Panie, bo gotowym Ciebie zdradzić jeszcze dzisiaj, jak zdradził Ciebie Judasz. Bóle choroby znosił z niebiańską cierpliwością: Pomnażaj, Panie, cierpienie moje – tak się modlił – a pomnóż także i siłę cierpliwości.
Z licznych cudów, jakie zdziałał św. Filip za życia swego, najsłynniejszym jest wskrzeszenie 14 letniego księcia Pawła Massimo w r. 1483. Pamięć tego cudu i dzisiaj się obchodzi dnia 16. marca corocznie w pałacu książąt Massimo.
W ostatnim roku życia choroby co chwilę wszelkie św. Filipowi odbierały siły. Najśw. Marya Panna przywracała mu nieraz zdrowie. Wkońcu krwiotoki zapowiadały bliską śmierć. W dzień Bożego Ciała odprawił Filip Mszą św., słuchał spowiedzi, odmówił pacierze kapłańskie. Kiedy zesłabł zupełnie, Baroniusz udzielił mu ostatniego olejem św. Namaszczenia, kardynał Frydryk Boromeusz zasilił go Ciałem Pańskiem na drogę wieczności. Umarł dnia 26. maja r. 1595. Papież Grzegórz XV. policzył go r. 1622 w poczet świętych. Nauka
Spędzaj każdy swój dzień – mówił św. Filip Nereusz, jakoby był dniem ostatnim twego życia; żyj tak pobożnie i uczciwie, jakobyś bezwłocznie miał stanąć na sądzie Bożym. Jasną bowiem rzeczą, że ludzie nigdyby nie grzeszyli, gdyby pamiętali na to, co ich czeka po śmierci w wieczności. Nie na to baczyć mamy, co nas do świata dzisiaj przykuwa lub przykuwało w przeszłości, ale na to, co udziałem będzie naszym w przyszłości po śmierci.
Grzechy ludzkie źródła swe mają w poruszeniach pychy czy to ducha czy to ciała. Środkami przeciw nim są upokorzenia i posłuszeństwo. Stąd to też zdaniem św. Filipa grzeszymy nieraz więcej przez żal nad odebraną a zasłużoną naganę niż przez grzech, który naganę wywołał. Żal bowiem taki jest pychą, która do pewnego stopnia wyklucza skruchę za popełnione przewinienie.
Do takiej czystości w pokorze poniżyć się musimy, jaką jaśniał św. Filip, kiedy w niewinności dziecięcej się miłował. Przecież i Zbawiciel dzieci nam niewinne za wzór stawiał, kiedy mówił, że nikt nie wnijdzie do królestwa niebieskiego, kto nie posiądzie prostoty dziecięcej. A właśnie w dzieciach brak pychy ducha i ciała tak nas bardzo do nich pociąga. Dziecko czyste, posłuszne i pokorne musi być dla nas wzorem i przykładem życia.
Skoro popadniesz w grzech, upokórz się w skrusze serdecznej, abyś od nownych zachował się przewinień. Gdyby był pokornym – tak uczy wołać sw. Filip – nie popełniłbym grzechu. Zmiłuj się, Boże, nademną, bo sam własnemi siłami tylko złe czynię; wesprzyj mnie łaską Swoją świętą, oświeć mnie, abym unikał drogi potępienia, a wytrwał na drodze zbawienia. Udzielaj mi coraz więcej pomocy, bo tyle razy Ci poprawę obiecywałem, a tyle razy postanowienia nie dotrzymałem!
http://siomi1.w.interia.pl/26.maja.html
św-Filip Neri część 1
http://gloria.tv/?media=390860&language=YiwzPCkSG6u
św-Filip Neri CZĘŚĆ 2
http://gloria.tv/?media=390396&language=YiwzPCkSG6u
Naśladuj Matkę, a nie zgubisz drogi!
ks. dr Johannes Gamperl, tłum.: ks. Jacek Kubica SCJ / “Czas Serca”
“Prosimy Cię, zmiłuj się nad nami wszystkimi i daj nam udział w życiu wiecznym z Najświętszą Bogurodzicą Dziewicą Maryją…” (z II modlitwy eucharystycznej).
Najmilsza Matka
Pragnie szczęścia swoich dzieci
Naśladuj Ją, a nie zgubisz drogi!
Bycie mamą jest najwyżej opłacaną pracą na świecie, bo wynagrodzenie jest wypłacane w czystej miłości.
Rodzicielka
To mama jako pierwsza czuje ruchy swojego dziecka. Dba o nie, czule je głaszcze i do niego mówi. Zawsze, mimo ciążowych dolegliwości, ma na myśli dziecko. Jego zdrowie i prawidłowy rozwój.
Czeka cierpliwie 9 miesięcy, żeby przytulić do serca swoje maleństwo. To ona ma najściślejszą więź, bo jej dziecko jest jedyną osobą, która zna bicie jej serca – od środka. Mimo nieprzespanych nocy jest radosna i cały czas służy swojemu maleństwu. Jest na każde jego zawołanie; każdy płacz dziecka sprawia, że natychmiast pojawia się przy nim. Jak anioł strzeże go w dzień i w nocy. Bacznie obserwuje rozwój maleństwa, pierwszy uśmiech, gaworzenie, pierwszy ząbek, kroczki, słowa… Drży z niepokoju, gdy dziecko zachoruje, gdy płacze, bo mu coś dolega. I cieszy się, gdy stan chorego się poprawia, gdy na nowo pojawia się uśmiech i wraca apetyt. Mama nie ma wakacji, zwolnień chorobowych, pracuje 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. Macierzyństwo leczy z egoizmu. Pomaga rozróżniać rzeczy ważne i ważniejsze oraz uczy dystansu do wielu spraw.
Przyjaciółka
Matka zna swoje dziecko najlepiej. Nie ukryje się przed nią zły humor, strapienie, niepowodzenie. I wtedy jest obok. Zawsze gotowa, aby wysłuchać, doradzić, przytulić, pocieszyć. Cały czas jest i czeka. Jest powierniczką najskrytszych marzeń, gotowa zrobić wszystko, aby uszczęśliwić swoje dzieci. Sama nierzadko boryka się z własnymi słabościami, zmęczeniem, chorobami, ale odsypianie
i odpoczynek zostawia na później, bo myśli: Czy nie za mało zrobiłam dla swoich dzieci? Czy dałam im wszystko, czego potrzebowały? Mama wykonuje najwięcej zawodów. Jest opiekunką, pielęgniarką, kucharką, psychologiem, katechetką, doradcą, stylistką, przyjacielem. Jest na etacie całe życie. I jest to najradośniejszy, najwspanialszy zawód świata. Niejednokrotnie, mimo ogromnego zmęczenia, bezsilności, jedno przytulenie czy uśmiech dziecka zmienia wszystko o 180 stopni i na nowo wracają siły, a zmęczenie i kryzys idą w niepamięć.
Dzieci
Kiedy się ma swoje dzieci, jak obrazy stają przed oczami sytuacje z przeszłości. Wtedy doskonale można zrozumieć własną mamę, która o nas się bała, jak my teraz o swoje dzieci. Każde ostrzeżenie, każde rozbite kolano przeżywa się na nowo w innym wymiarze. Kiedy tłumaczymy różne sytuacje, przestrzegamy przed niebezpieczeństwami, dajemy zakazy, często napotykamy na bunt dziecka. Ono nie rozumie, że słowa podyktowane są miłością i troską, aby uchronić pociechę przed czyhającymi zagrożeniami. Z drugiej strony, to wspaniałe doświadczenie móc patrzeć, jak taki młody człowiek kształtuje swoją osobowość, poznaje świat, układa sobie system wartości i wkracza w dorosłość.
Dziękuję
Dziękuję, Ci, Mamo, za nieprzespane noce, za Twoją opiekę, za walkę ze zmęczeniem, za Twoją obecność przy mnie i czułość, za Twój uśmiech. Dziękuję Ci za wspaniałe, szczęśliwe dzieciństwo. Za wspólne zabawy, czytanie książek, spacery, opowieści podczas długiej jazdy pociągiem. Za wycieczki i związane z nimi cudowne wspomnienia. Dziękuję za pielęgnowanie mnie w czasie choroby. Dziękuję Ci za mojego Brata. Dziękuję za Twe rady, nawet kłótnie, w których chodziło Ci wyłącznie o moje dobro, abym nie zmarnowała życia. Dziękuję za Twą troskę. Za to, że nauczyłaś mnie kochać, że pokazałaś mi, co jest dobre, a co złe, za przekazanie najważniejszych wartości.
Dziękuję, że nauczyłaś mnie rozmawiać i rozwiązywać problemy, a nie uciekać przed nimi. Dziękuję, że nauczyłaś mnie zajmować się dziećmi, kąpać, pielęgnować, że pozwalałaś na moje eksperymenty kulinarne. Dziękuję, że zawsze przy mnie jesteś, służysz mi radą, pomocą, ale pozwalasz samej podejmować decyzje. Dziękuję za Twoją bezgraniczną miłość. Przepraszam za to, co było złe, że się buntowałam, nie rozumiejąc, że chcesz dla mnie jak najlepiej. Przepraszam za Twoje łzy z mojego powodu, za przykre słowa, za to, że Cię raniłam. Jesteś moim niedoścignionym wzorem. Wzorem Najlepszej Mamy.
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,736,jestes-moim-niedoscignionym-wzorem.html
********
Bóg wysłuchuje
ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy Bóg spełnia nasze prośby, które zanosimy Mu w czasie modlitwy? Owszem, Bóg nas wysłuchuje. Dlaczego zatem wielokrotnie mamy całkiem odmienne wrażenie, że nasze modlitwy nie zostają wysłuchane? To dlatego, że Bóg często spełnia nasze prośby w zupełnie inny sposób, niż to sobie wyobrażamy.
********
Franciszek o bogactwie, próżności i pysze
KAI / CTV / mg
Przed próbą godzenia wiary chrześcijańskiej z dążeniem do światowości przestrzegł dziś papież podczas porannej Eucharystii w Domu Świętej Marty. Zaznaczył, że nie można być chrześcijaninem w połowie, nie można mieć jednocześnie nieba i ziemi. Jednocześnie przypomniał, że bogactwo, próżność i pycha oddalają od Jezusa.
Komentując dzisiejszą Ewangelię (Mk 10,28-31), gdzie Piotr pyta Jezusa, co uczniowie otrzymają w zamian, za to, że opuścili wszystko i poszli za Panem, Ojciec Święty zauważył, że Chrystus nie obiecuje bogactw, ale dziedzictwo Królestwa Niebieskiego, z czym będą się jednak wiązały prześladowania i krzyż.
– Dlatego, kiedy jakiś chrześcijanin jest przywiązany do bogactw to się ośmiesza, jakby chciał dwóch rzeczy naraz: nieba i ziemi. Natomiast probierzem jest to, co mówi Jezus: krzyż, prześladowania. Oznacza to zaparcie się samego siebie, znoszenie krzyża każdego dnia – stwierdził papież.
Franciszek przypomniał, że od tej pokusy nie byli wolni apostołowie, jak wskazuje choćby ewangeliczna scena, w której matka Jakuba i Jana zapytała Jezusa o to, jakie miejsce zajmą oni w Królestwie Bożym. Ale ich serce zostało oczyszczone aż po dzień Pięćdziesiątnicy, kiedy wszystko zrozumieli. – Bezinteresowność pójścia za Jezusem jest odpowiedzią na bezinteresowność miłości i zbawienia, które daje nam Jezus – stwierdził.
Dodał, że “kiedy chcemy być jednocześnie z Jezusem i ze światem, zarówno z ubóstwem jak i z bogactwem to mamy do czynienia z chrześcijaństwem połowicznym, które chce korzyści materialnych. To właśnie jest duch tego świata”. Papież zauważył, że taka osoba “chwieje się na obie strony”(1 Krl 18,21), bo nie wie, czego chce.
Następnie wskazał, że trzeba, aby słuchając słów Jezusa “pierwsi byli ostatnimi, a ostatni pierwszymi”, czyli aby ten, kto jest większym stał się sługą, najmniejszym.
– Z ludzkiego punktu widzenia pójście za Jezusem nie jest dobrym interesem: jest to służba. On to uczynił, a jeśli Pan daje tobie możliwość bycia pierwszym, to musisz zachowywać się jak ostatni, to znaczy służąc. A jeśli Pan daje możliwość posiadania majątku, to musisz sprawić, aby służył on innym. Są trzy rzeczy, trzy kroki, które oddalają nas od Jezusa: bogactwo, próżność i pycha. Dlatego bogactwa są tak niebezpieczne, bo popychają ciebie natychmiast ku próżności i myślisz, że jesteś ważny. A kiedy myślisz, że jesteś ważny, to podnosisz głowę i się zatracasz – przestrzegł Ojciec Święty.
Papież podkreślił, że droga wskazana przez Pana jest ogołoceniem siebie, tak jak On to uczynił: “kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym”( Mk 10,43). Zauważył, że Pan Jezus potrzebował wiele czasu, aby uczniowie to zrozumieli. Dlatego i my musimy prosić: naucz nas tej drogi, tej umiejętności służby, pokory, służenia naszym braciom i siostrom w Kościele.
– To smutne, gdy widzimy chrześcijanina, czy to człowieka świeckiego, osobę konsekrowaną, księdza, biskupa, jak chce dwóch rzeczy na raz: iść za Jezusem i dąży do posiadania majątku, naśladować Jezusa i dążyć do światowości.
A to jest anty świadectwem i oddala ludzi od Jezusa. Kontynuujemy teraz Eucharystię, myśląc o pytaniu Piotra. “Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Jak nam zapłacisz?” oraz myśląc o odpowiedzi Jezusa. Nagrodą jaką nas obdarzy będzie podobieństwo do Niego, to będzie “wynagrodzenie”. Wspaniałe wynagrodzenie», być podobnym do Jezusa!” – zakończył swoją homilię Franciszek.
http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3062,franciszek-o-bogactwie-proznosci-i-pysze.html
Dodaj komentarz