Nasza cywilizacja ma obsesję bezpieczeństwa. Wciąż wprowadza się jakieś techniczne udoskonalenia, mające zapobiegać wypadkom. W tym samym celu uchwala się liczne przepisy, np. obowiązek noszenia odblasków po zmroku. Ostatnio dyskutowano o kaskach rowerowych.
Mało kto zdaje sobie sprawą z tego, iż owe zabezpieczenia same mogą być źródłem nieszczęść. Zacznę od dwóch bezkrwawych, anegdotycznych przykładów: w roku 1997 wybuchł pożar w turyńskiej katedrze. Słynny Całun Turyński omal nie spłonął. Największą przeszkodą w jego ratowaniu było zabezpieczenie go szybą kuloodporną. Strażak, ktory zdołał ją rozbić, mówił: “To Bóg dał mi siłę” /TUTAJ/.
W lutym roku 2001 pomnik Jana III Sobieskiego w warszawskich Łazienkach stracił głowę. Przyczyną było zabezpieczenie go na zimę budką zbitą z desek. Gdy uderzyła gwałtowna wichura, budka przesunęła się i urwała głowę posągowi /TUTAJ/. Głowa wpadła go kanału, skąd wyłowił ją nurek. Pomnik naprawiono.
Nie zawsze jednak obywa się bez ofiar. Cżesto zdarza się, że pasy bezpieczeństwa utrudniają wydostanie się z płonacego samochodu, powodując śmierć osób znajdujących się wewnątrz. Również poduszki powietrzne mogą spowodować groźne wypadki. Sama czytałam makabryczny opis tego, jak poduszka urwała głowę małej dziewczynce. O takim niebezpieczeństwie pisali też eksperci /TUTAJ/.
Ostatnim i najbardziej chyba tragicznym przykładem tego zjawiska jest katastrofa samolotu Germanwings w Alpach, 24.03.2015 /TUTAJ/, w której zginęło 150 osób. Prokuratura i media skupiły się na domniemanej chorobie psychicznej drugiego pilota, który miał jakoby umyślnie rozbić samolot. Dopiero ostatnio zaczeto krytykować to jednostronne podejście /TUTAJ/.
Nikt jednak nie zwrócił uwagi na fakt, że najistotniejszą przyczyną tragedii było to, że nie można się było dostać z zewnatrz do kabiny pilotów. Miała ona pancerne drzwi. Kapitan samolotu nie był w stanie ani ich otworzyć, ani wyłamać /TUTAJ/. Te drzwi miały być zabezpieczeniem na wypadek ataku terrorystów. Spowodowało ono śmierć wszystkich pasażerów i członków załogi. Już dwa miesiące przed katastrofą holenderski pilot Jan Cocheret ostrzegal, iż blokada drzwi do kabiny pilotów może być niebezpieczna. Czytamy /TUTAJ/:
“O czym pisał holenderski kapitan linii lotniczych Emirates, Jan Cocheret? Na łamach specjalistycznego “Piloot en Vliegtuig” odnosił się do przepisów dot. blokowania kabiny pilotów od wewnątrz. Mówił, że takie rozwiązanie – wprowadzone po 11 września 2001 roku – może doprowadzić do katastrofy. (…) “Mam nadzieję, że nigdy nie znajdę się przed zamkniętymi drzwiami kokpitu wracając z toalety! W przeciwnym razie pozostanie mi tylko usiąść z pasażerami i czekać na to, co się stanie!” – słusznie analizował pilot. Właśnie do takiego scenariusza doszło w przypadku katastrofy samolotu linii Germanwings.”.
Jak widać, w dążeniu do bezpieczeństwa też przydaje się zdrowy rozsądek. Nieprzemyślane zabezpieczenia grożą nieszczęściem – jeszcze większym niż to, przed którym mialy chronić..
Taki przebieg wydaje się mało prawdopodobny. Drzwi są pancerne, ale dokumentacja do tego Airbusa 320 mówi wyraźnie, że w sytuacji braku reakcji ze strony pilotów na prośbę otwarcia drzwi, załoga samolotu może otworzyć zaryglowane drzwi z zewnątrz przez wstukanie kodu na klawiaturze.
Samolot zniżał lot przez 10 minut, więc ta operacja mogła być wykonana raczej bez problemu.
Projektanci zabezpieczenia przewidzieli w każdym razie taką sytuację, że te zaryglowane drzwi trzeba będzie otworzyć z zewnątrz, kiedy piloci w kokpicie nie będą reagować.
Dzięuję za informację – nie wiedziałem o tym.
Jak zwykle w takim przypadku pojawiają się wątpliwości jeżeli chodzi o przebieg katastrofy:
Komentarz – Amica z Blogmedia24:
2. Nie do końca
amica, wt., 31/03/2015 – 19:02
Tak, ale musi być potwierdzenie kodu z kabiny
Doczytałem i okazuje się, że jest jeszcze inaczej. Gdy ktoś z załogi wstuka na klawiaturze kod otwierający drzwi, one odryglują się automatycznie po 30 sekundach, pod warunkiem, że pilot świadomy, że ktoś wchodzi do środka (jest to sygnalizowane) nie naciśnie w tym czasie “LOCK”, co blokuje drzwi na kolejne 5-20 minut. Ta funkcja LOCK jest ponoć opcjonalna i zależy od tego, jak linie lotnicze sobie to ustawią w swoim samolocie, tak samo ustalają czas blokady.
Innymi słowy, nie ma problemu z wejściem do kokpitu, kiedy pilot stracił przytomność, ale jeśli funckja LOCK jest zaprogramowana i pilot chce być zamknięty, może blokować dostęp z zewnątrz tak długo, jak mu się podoba, bo np. po 5 minutach znowu może nacisnąć LOCK i zablokować na kolejne 5 minut.
Jeśli tak właśnie było, można powiedzieć, że drugi pilot stał się porywaczem własnego samolotu. Porywacz był w kokpicie, a prawdziwy pilot na zewnątrz. Skąd automatyka samolotu ma wiedzieć, który jest prawdziwy, ten z siekierą na zewnątrz, czy siedzący spokojnie za sterami.
Mnie w tej historii nie pasuje jeszcze, że zaraz po katastrofie było wiadomo, że drugi pilot był chory psychicznie i niedawno przeszedł na islam, czyli oczywiste ma być, że był skłonny do samobójstwa. Spodziewał się narodzin dziecka ze swoją dziewczyną, biegał w maratonach, a 5 dni wcześniej kupił sobie nowe Audi. Nie zdążył się nim jeszcze nacieszyć, a nagle porywa samolot, aby zabić siebie i prawie 150 innych osób. Być może na ten islam przeszedł dopiero po śmierci. Przepraszam, to już nie ma nic wspólnego z zabezpieczeniami.