Myśl dnia
Johann Wolfgang Goethe
Bóg gromadzi rozproszonych
Czytanie z Księgi proroka Ezechiela.
„Oto wybieram Izraelitów spośród ludów, do których pociągnęli, i zbieram ich ze wszystkich stron, i prowadzę ich do ich kraju. I uczynię ich jednym ludem w kraju, na górach Izraela, i jeden król będzie nimi wszystkimi rządził, i już nie będą tworzyć dwóch narodów, i już nie będą podzieleni na dwa królestwa.
I już nie będą się kalać swymi bożkami i wstrętnymi kultami, i wszelkimi odstępstwami. Uwolnię ich od wszystkich ich wiarołomstw, którymi zgrzeszyli, oczyszczę ich i będą moim ludem, Ja zaś będę ich Bogiem.
Sługa mój, Dawid, będzie królem nad nimi i wszyscy oni będą mieć jedynego Pasterza, i żyć będą według moich praw, i moje przykazania zachowywać będą i wypełniać. Będą mieszkali w kraju, który dałem słudze mojemu, Jakubowi, w którym mieszkali wasi przodkowie. Mieszkać w nim będą, oni i synowie, i wnuki ich na zawsze, a mój sługa, Dawid, będzie na zawsze ich władcą.
I zawrę z nimi przymierze pokoju: będzie to wiekuiste przymierze z nimi. Założę ich i rozmnożę, a mój przybytek pośród nich umieszczę na stałe. Mieszkanie moje będzie pośród nich, a Ja będę ich Bogiem, oni zaś będą moim ludem. Ludy zaś pogańskie poznają, że Ja jestem Pan, który uświęca Izraela, gdy mój przybytek będzie wśród nich na zawsze”.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Jr 31,10.11-12ab.13)
Refren: Pan nas obroni, tak jak pasterz owce.
Słuchajcie, narody, słowa Pana, *
głoście na dalekich wyspach i mówcie:
„Ten, co rozproszył, zgromadzi Izraela *
i będzie czuwał nad nim jak pasterz nad swą trzodą”.
Pan bowiem uwolni Jakuba, *
wybawi go z ręki silniejszego od niego.
Przyjdą i będą wykrzykiwać radośnie na wyżynie Syjonu *
i rozradują się błogosławieństwem Pana.
Wtedy ogarnie dziewicę radość wśród tańca *
i młodzieńcy cieszyć się będą ze starcami.
Zamienię bowiem ich smutek w radość, *
pocieszę ich i rozweselę po ich troskach.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ez 18,31)
Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.
Odrzućcie od siebie wszystkie grzechy
i utwórzcie sobie nowe serca i nowego ducha.
Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.
EWANGELIA (J 11,45-57)
Jezus umrze, aby zgromadzić rozproszone dzieci Boże
Słowa Ewangelii według świętego Jana.
Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Najwyższą Radę i rzekli: „Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród”. Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: „Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród”.
Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić.
Odtąd Jezus już nie występował wśród Żydów publicznie, tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasteczka, zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami.
A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: „Cóż wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?”
Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było pojmać.
Oto słowo Pańskie.
***************************************************************************************************************************************
KOMENTARZ
Strach przed zmianą
Faryzeusze wraz z Wysoką Radą nawet w obliczu znaków, które czynił Jezus, nie chcieli w Niego uwierzyć. Okopali się na swoich pozycjach i nie dopuszczali myśli, że są świadkami nadejścia Mesjasza. Niestety nieraz i my przyjmujemy podobne postawy w naszym życiu. Odrzucamy łaski, które daje nam Bóg, gdyż ich przyjęcie wiąże się, że zmianą naszego życia. Jest nam wygodniej pozostać na swoich starych pozycjach, niż iść w nieznane. Prawdziwe spotkanie człowieka z Bogiem zawsze zakłada przemianę – serca, uczuć i postaw. Oczywiście, pod warunkiem, że my tego chcemy.
Mój Zbawicielu, Ty przychodzisz dziś do mnie i proponujesz mi nowe życie, zakotwiczone w Tobie. Daj mi odwagę, abym Twoją propozycję przyjął i chciał nią żyć.
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
Kazanie 28 do Pieśni nad Pieśniami
Aby wybielić wielu, jeden pozwolił się oczernić…, ponieważ, jak mówi Pismo: „lepiej jest…, gdy jeden człowiek umrze za lud”. Dobrze jest, gdy jeden przybrał „ciało podobne do ciała grzesznego” (Rz 8,3), niż gdyby cały rodzaj ludzki miał zostać skazany za grzech. Wspaniałość boskiej istoty ukrywa się pod postacią niewolnika, aby uratować życie niewolnika. Blask życia wiecznego zaćmiewa się w ciele, żeby je oczyścić. Aby oświecić synów ludzkich, najpiękniejszy z synów ludzkich (Ps 45,3) musi się przysłonić w Męce, przyjąć hańbę krzyża. Wykrwawiony na śmierć, utracił piękno i cześć, aby nabyć swoją Oblubienicę, Kościół chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki (Ef 5,27).
Ale pod tymi ciemnymi zasłonami namiotów (Pnp 1,5)… rozpoznaję króla… Rozpoznaję Go i składam Mu pocałunek. Widzę Jego chwałę, która jest wewnątrz, domyślam się blasku Jego boskości, piękna siły, świetności łaski, czystości Jego niewinności. Nędzny kolor ułomności ludzkiej Go okrywa. Jego oblicze jest jakby ukryte, zniszczone w chwili, kiedy cierpi jak my, żeby się do nas upodobnić, ale On nie zgrzeszył.
Rozpoznaję także kształt naszej zbrukanej natury, rozpoznaję tę tunikę ze skóry, ubranie pierwszych rodziców (Rdz 3,21). Mój Bóg ją ubrał, przybierając postać niewolnika, stając się podobnym do człowieka (Flp 2,7) i ubrany jak on. Pod tą skórą koźlęcia – znakiem grzechu, którym się okrył Jakub (Rdz 27,16), rozpoznaję dłoń, która nie zgrzeszyła, kark, który nigdy nie zgiął się pod wpływem grzechu. Wiem, Panie, że z natury jesteś łagodny, pokorny sercem, przystępny, pokojowy, uśmiechnięty; Ty zostałeś: „namaszczony olejkiem radości hojniej niż równych ci losem” (Mt 11,29; Ps 45,8). Skąd zatem pochodzi to surowe podobieństwo do Ezawa, ten straszliwy pozór grzechu? Och, to przecież mój! … Rozpoznaję moje dobro i pod moim obliczem widzę Boga, mojego Zbawiciela.
********
********
#Ewangelia: Dobru wszystko sprzyja
Mieczysław Łusiak SJ
Wielu spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy, to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił.
Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Najwyższą Radę i rzekli: “Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsca święte i nasz naród”. Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: “Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród”.
Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić.
Odtąd Jezus już nie występował wśród Żydów publicznie, tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasteczka, zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami.
A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: “Cóż wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?”
Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było pojmać.
[J 11, 45-57]
Komentarz do Ewangelii
Jezus przyszedł na świat, aby umrzeć za nas, a konkretnie za nasze winy. Chodziło o to, abyśmy nie musieli sami odkupić naszych win – Bóg nas w tym wyręczył. I jak się okazało, wszystko sprzyjało Jezusowi w wypełnieniu tej misji, nawet lęki arcykapłanów i faryzeuszy.
Jeżeli pragniemy w swoim życiu dokonać wiele dobra, to nic nie jest w stanie nam w tym przeszkodzić. Dobro można spełniać w każdych warunkach. Nie wolno nam się tylko przywiązywać do własnej wizji dobra, które chcemy zrealizować. Tak naprawdę to tam, gdzie panuje największa nienawiść można okazać najwięcej miłości.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2380,ewangelia-dobru-wszystko-sprzyja.html
********
Na dobranoc i dzień dobry – J 11, 45-57
Mariusz Han SJ
Nie mówimy sami od siebie…
Narada kapłanów
Wielu spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił.
Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i rzekli: Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród.
Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród. Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić.
Odtąd Jezus już nie występował wśród Żydów publicznie, tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasteczka, zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami. A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: Cóż wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?
Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było pojmać.
Opowiadanie pt. “W każdą niedzielę”
Roku Pańskiego 304 w Kartaginie, 39 chrześcijan razem ze swym kapłanem stanęło przed sądem. 21 mężczyzn i 18 kobiet. Pochwycono ich w Abitynii, miejscowości obok Kartaginy zgromadzonych na Eucharystii w domu niejakiego Oktawiusza Feliksa. Proces zakończył się męczeństwem całej wspólnoty. – Dlaczego przekroczyłeś zarządzenie cesarza? – zapytał tyran jednego z oskarżonych. – Jestem chrześcijaninem – padła odpowiedź.
Rozsierdzony sędzia zareagował natychmiast: – Nie o to pytam! Dlaczego zebraliście się w tym dniu. – W niedzielę – odpowiedział inny męczennik – żaden chrześcijanin nie może żyć bez Zgromadzenia. Bez nas Uczta Pana nie może być odprawiana.
Prokonsul zwrócił się do właściciela domu: – Dlaczego ich przyjąłeś? – To moi bracia i siostry.
Sędzia kontynuował : – Powinieneś ich powstrzymać. – Nie mogłem – padła odpowiedź – my chrześcijanie nie możemy żyć bez Eucharystii.
Refleksja
Nasze słowa, które przekazujmy drugiemu człowiekowi, mimo, że są wypowiedziane naszym słowami, powinny być jednocześnie “boskiego pochodzenia”. Słowa, które kierujemy do innych powinny mieć w sobie dobro i życzliwość, bo tylko wtedy możliwe jest porozumienie. Nie jest to łatwe tam, gdzie różnica poglądów nie pozwala na spokojny dialog…
Jezus uczy, że tam gdzie jest nienawiść, trzeba odejść na bok. Ukryć się w skałach i przeczekać nawałnice ataku przeciwnika. Danie czasu drugiej osobie, aby zrozumiała swój błąd kosztuje nas czas. A my przeważnie nie lubimy czekać, stąd często sprawy próbujemy załatwić po swojemu. Popadamy wtedy często w jeszcze większe kłopoty. Tymczasem milczenie i czekanie, mimo że jest czasochłonne, jest najczęściej jedynym lekarstwem dla upartego serca…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego nasze słowa powinny pochodzić z serca?
2. Jak zażegnać nienawiść?
3. Czy milczenie i czekanie jest łatwe?
I tak na koniec…
“Słowa podobne są do promieni X. Jeśli się nimi umiejętnie posługiwać, przenikają wszystko” (Aldous Huxley)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,205,na-dobranoc-i-dzien-dobry-j-11-45-57.html
**********
***************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
28 MARCA
*************
Joanna urodziła się w 1331 r. w szlacheckiej rodzinie na zamku La Roche, niedaleko Tours, we Francji. W młodym wieku wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka z Asyżu. W 1347 r. poślubiła młodego barona Roberta de Silly. Wkrótce po zawarciu małżeństwa oboje złożyli dozgonny ślub czystości. Małżonkowie pełnili dzieła miłosierdzia – wspierali ubogich, opiekowali się chorymi w czasie epidemii dżumy. W czasie wojny francusko-angielskiej baron de Silly dostał się do niewoli. Po wykupieniu wrócił do żony, ale wkrótce zmarł z trudów i wyczerpania.
Joanna została zmuszona do opuszczenia posiadłości rodziny zmarłego małżonka i osiadła w Tours, w skromnym mieszkaniu przylegającym do klasztoru franciszkanów. Przed biskupem ponowiła ślub czystości. Wiodła życie pełne umartwienia, modlitwy i poświęcenia. Przez pewien czas przebywała w pustelni w Planche de Vaux, oddając się kontemplacji. Umartwiając się, włożyła na głowę koronę cierniową. Wróciła później do Tours i pracowała jako posługaczka w miejscowym szpitalu. Przypisuje się jej dar czynienia cudów.
Umarła mając 82 lata w dniu 28 marca 1414 r. Została pochowana w habicie klarysek. Papież Pius IX (franciszkański tercjarz) beatyfikował ją w 1871 r. Jest patronką wdów, wygnańców, emigrantów, ludzi, którzy stracili rodziców, ofiar przemocy, ludzi wyśmiewanych dla ich pobożności i osób mających problemy rodzinne.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-28a.php3
**********
Święty Guntram, król
Guntram był królem we Francji. Jego żywot napisał współczesny mu św. Grzegorz z Tours w swoim dziele Historia Franków. Guntram był synem Klotara I i św. Klotyldy. Przyszedł na świat ok. roku 525. Podzielił się państwem z braćmi. Taki był bowiem wtedy zwyczaj, że państwo było uważane za własność monarchy.
Według św. Grzegorza Guntram nie od razu był człowiekiem świętym. Wyróżniał się charakterem gwałtownym, był uparty i brutalny. Nie gardził też obficie zastawionym stołem. Jednak uporczywą pracą nad sobą wyrobił w sobie tyle cnót chrześcijańskich, że zmieniły one zupełnie jego obyczaje. Kiedy jego bracia wiedli nieustanne spory o granice, jego wzywano na rozjemcę. Sobie zostawił królestwo Orleanu, Burgundii i Prowansji, rządząc mądrze i popierając instytucje chrześcijańskie. Jego kraj był bowiem wówczas jeszcze na pół pogański. Przypisuje się Guntramowi założenie kilkunastu klasztorów. Dzielnie pomagał mu w tym św. Kolumban, mnich irlandzki. Wystawił także znaczną liczbę kościołów. W Moriana ufundował biskupstwo, istniejące do dziś. Za staraniem króla odbyło się 6 synodów, które miały za cel rozbudzić życie religijne, nawrócić resztę pogan, a wśród duchowieństwa wzmocnić karność kościelną.
Niemniej dbałym okazał się król dla poddanego sobie ludu. Jego szczególną troską byli ubodzy, których wspierał szczodrą ręką. Kiedy nastały klęski żywiołowe, według kronikarzy król ofiarował Panu Bogu za swój lud, na odwrócenie kar, własne życie. Zmarł 28 marca 592 roku po 67 latach życia. Jego kult przyjął się we wszystkich diecezjach Francji.
W wieku XVI hugenoci otworzyli jego grób i rozsypali jego śmiertelne szczątki. Ocalała jedynie głowa Świętego, znajdująca się w osobnym relikwiarzu. Rewolucja francuska w roku 1793 zniszczyła natomiast relikwie jego ramienia w Moriana.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/03-28b.php3
Św. Guntram
Święty król i wyznawca (ok. 525-592).
Znany również jako: Gontram, Gontran, Gunthchramn, Contran.
Urodził się około roku 525 w Soissons, jako syn króla Chlotara I i Radegundy z Turyngii. Po śmierci ojca w 561 roku odziedziczył tron Burgundii, Marsylii i Arles. Jako młodzieniec prowadził bardzo nieumiarkowane życie, po śmierci drugiej żony, około roku 580, pełen skruchy postanowił poddać się pokucie. Od tej chwili spędzał wiele czasu na modlitwie, postach i umartwieniach.
Swoim królestwem starał się rządzić według zasad chrześcijańskich. Był znany z obrony uciśnionych, opieki nad chorymi i opuszczonymi, szczodrze rozdając swój majątek w czasach głodu i zarazy. Surowo i sprawiedliwie egzekwował prawo, ale zawsze gotów wybaczyć – tak jak to miało miejsce w przypadku dwukrotnej próby zabicia go przez przeciwników politycznych.
Ufundował i wyposażył wiele klasztorów i kościołów. Św. Grzegorz z Tours chwalił świętego króla za miłosierdzie i miłość bliźniego.
Św. Guntram zmarł 28 stycznia 592 roku w Chalon, pochowano go w bazylice św. Marcela w Saint-Marcel-les-Chalon, którą sam wybudował osiem lat wcześniej nad grobem męczennika z II wieku. U jego grobu miało miejsce wiele cudów, więc bardzo szybko stał się miejscem licznych pielgrzymek. W XVI wieku hugenoci zniszczyli sarkofag, a relikwie świętego rozrzucili. Udało się uratować jedynie relikwię głowy, którą złożono w srebrnym relikwiarzu.
Patron:
Wzywany z prośbą o pomoc w nieporozumieniach i kłótniach w rodzinie.
Ikonografia:
Przedstawiany w królewskim stroju, najczęściej w momencie rozdawania jałmużny. Jego atrybutem jest: krzyż, jałmużniczka.
**************************************************************************************************************************************
REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE
#MwD: Chcieli tylko bronić swojego miejsca pracy
Błażej Sikora SJ
Pomyśl o jakimś spokojnym miejscu, w którym lubisz przebywać sam lub z przyjaciółmi. Spróbuj na chwilę odczuć atmosferę tego miejsca.
Dzień powszedni
J 11, 45-57 ściągnij plik MP3
Pomyśl o jakimś spokojnym miejscu, w którym lubisz przebywać sam lub z przyjaciółmi. Spróbuj na chwilę odczuć atmosferę tego miejsca.
Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Jana.
J 11, 45-57
Wielu spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Najwyższą Radę i rzekli: «Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsca święte i nasz naród». Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród». Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić. Odtąd Jezus już nie występował wśród Żydów publicznie, tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasteczka, zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami. A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: «Cóż wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?» Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było pojmać.
Jezusowi ciągle towarzyszyło wielu ludzi. Szli za Nim, przyglądali się temu, co robił. Zadziwiały ich Jego cuda i nauka. Nie inaczej było przy wskrzeszeniu Łazarza. Tam też było wiele osób. Część pewnie przyszła współczuć Marcie i Marii, część znalazła się tam ze zwykłej ciekawości. Niektórzy widząc, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Ten znak był im potrzebny, utwierdził ich w wierze.
Faryzeusze i arcykapłani dowiedzieli się o tym, czego Jezus dokonał. Jednak ich serca były zatwardziałe, nie chcieli zobaczyć tego, co dla innych było oczywiste. Dla nich liczyło się tylko jedno: chcieli bronić swoich miejsc pracy, zastanego porządku. Nie ważny był Bóg, nie liczyła się prawda. Trzeba było chronić swój stan posiadania. Jednak nawet przez takich ludzi potrafi przemówić Bóg: Kajfasz, choć nie był święty, to jednak był arcykapłanem, człowiekiem wybranym przez Boga. I Bóg nie cofnął swojego wybrania, posłużył się nim.
Jezus po raz kolejny pokazuje, że być wrażliwym na Boga oznacza także umieć znaleźć moment, kiedy należy się wycofać. Nie chodzi o ucieczkę spowodowaną jedynie strachem, ale o rozeznanie woli Bożej i znaków czasu. Odejście, które ma nas zachować do przeznaczonego nam dzieła, umocnić tych, którzy zostali nam powierzeni.
Podsumuj dzisiejszą modlitwę, rozmawiając z Jezusem jak z przyjacielem.
http://www.modlitwawdrodze.pl/home/
*******
Namrqcenie, odc. 39: Zadośćuczynienie
Leszek Łuczkanin OFMConv
Zadośćuczynienie ma być Panu Bodu i bliźniemu. Nie zapominajmy o tym.
Franciszkańskie rekolekcje na Wielki Post 2014 – NAMRQCENIE. Rekolekcje oglądać można codziennie od 18 lutego do 5 kwietnia 2015 r. na DEON.pl i franciszkanie.tv Tegoroczny cykl prowadzi o. Leszek Łuczkanin OFMConv, Wikariusz Prowincji św. Maksymiliana.
****************************************************************************************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
Ponad 2 tys. osób na EDK w Krakowie
KAI / kn
Ponad 2,2 tys. osób zgromadziło się w kościele św. Józefa na Podgórzu w Krakowie na uroczystej Mszy św., która rozpoczęła przejście szlakami Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.
“Ta forma Drogi Krzyżowej ma doprowadzić do prawdziwego spotkania z Bogiem w sytuacji wyzwania, zmęczenia i bólu” – powiedział KAI ks. Jacek Stryczek, pomysłodawca EDK.
W homilii ks. Stryczek podkreślił na początku, że Ekstremalna Droga Krzyżowa jest Ewangelią zastosowaną wprost. “Ekstremalność jest potrzebna w życiu i bez niej nie da się żyć” – powiedział.
Kapłan wskazał, że prawdziwe oblicze człowieka można poznać jedynie w sytuacjach ekstremalnych. “Jeśli człowiek nie staje w sytuacjach ekstremalnych ulega złudzeniu, że jest super. A tak naprawdę nie wie kim jest” – uwrażliwiał. Dodał, że zaletą sytuacji niecodziennych jest tracenie poczucia kontroli, co doprowadza do odkodowania siebie i zniszczenia murów przyzwyczajeń i masek.
Prezes Stowarzyszenia Wiosna stwierdził, że prawdziwe nawrócenie i rozpoczęcie nowego życia wymaga wielkiego wyzwania, w którym wszystkie możliwe mechanizmy kontroli upadają. “Ważna jest także motywacja, dla której podejmujemy wyzwania. Czy chodzi o to, żeby było nam dobrze czy chodzi o coś więcej, o przekroczenie swojej strefy komfortu?” – tłumaczył.
Tuż przed wyruszeniem do pątników EDK zwrócił się także kard. Stanisław Dziwisz, który ocenił, że ta wędrówka to rekolekcje w drodze, podczas których z Bogiem rozważa się swoje życie. “W tej Drodze Krzyżowej towarzyszy Wam cała Polska. Zdaję sobie sprawę jak wiele sił potrzeba, żeby zanieść do celu Krzyż Chrystusa. Bo taki sens ma to Wasze pielgrzymowanie” – powiedział metropolita krakowski.
Mimo deszczowej i chłodnej pogody uczestnicy EDK byli zdeterminowani i gotowi na nocną wędrówkę. “Ekstremalna Droga Krzyżowa to dla mnie forma wyzwania – zmierzenia się wspólnie z Bogiem z moimi ograniczeniami” – powiedziała Ania. “Trochę się obawiam, ale wiem, że Jezusowi też nie było łatwo. Traktuję to jako namiastkę Jego cierpienia. Bycie w drodze to dla mnie moment wejścia w swoje człowieczeństwo” – dodał Mateusz.
Ekstremalna Droga Krzyżowa odbywa się od 2009 r. Akcja narodziła się w ramach spotkań Męskiej Strony Rzeczywistości – jej twórcą jest ks. Jacek Stryczek, prezes Stowarzyszenia Wiosna. EDK polega na przejściu w nocy około 40-kilometrowej trasy. Ekstremalna Droga Krzyżowa organizowana jest w całej Polsce m.in. w Krakowie, Tarnowie, Warszawie, Częstochowie czy Wrocławiu.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21678,ponad-2-tys-osob-na-edk-w-krakowie.html
********
Z pamiętnika rekolekcjonisty: upadek Kościoła
Piotr Kropisz SJ
Upadek Kościoła? W sercach wielu z nas, mimo naszych słabości, Jezus działa skutecznie. Nie milczmy, wołajmy o tym głośno!
Brzmi to prawie jak wstydliwy fakt, ale jako licealista kupowałem w kolejnych latach roczniki statystyczne i z własnej inicjatywy spędzałem sporo czasu, analizując liczby, które rzeczywiście mnie ciekawiły. Lubię statystyki, badania opinii publicznej, wykresy, tabelki i rzędy cyfr. Mimo, że łatwo manipulować “twardymi danymi”, widzę w nich wartość. Z uwzględnieniem potencjalnych błędów i zakłamań, na podstawie większej próbki mogę jednak dowiedzieć się więcej niż w oparciu o osobiste doświadczenie, dotyczące zazwyczaj nieporównywalnie węższego pola. Niekiedy jednak statystyki trzeba zostawić na boku… Mam ochotę krzyknąć, że to, co znajduję w mediach na temat polskiego Kościoła jest po prostu w sprzeczności z tym wycinkiem rzeczywistości, jaki widzę.
Opublikowane w tych dniach badania OBOP-u wskazują na postępujący spadek zaufania do Kościoła Katolickiego (o 7%, do poziomu 55% oceniających działalność KK pozytywnie). Oznacza to, że jest ono mniejsze niż zaufanie wobec wojska czy policji. Zdaje się, że wszystko związane z Kościołem, na każdym froncie, od lat ma tendencję spadkową: liczba ludzi wierzących w Boga, chodzących na niedzielne Msze Święte, uczestniczących w katechezach czy ufających hierarchom. Postępujący proces upadku Kościoła jest tak oczywisty w świetle publikowanych badań i statystyk , że osoba ograniczająca się do pozyskiwania informacji z mediów mogłaby mieć wrażenie, że w Kościołach nie uświadczy się już nikogo poza kilkoma starszymi paniami. Może gdzieś tak jest, ja jednak trafiam do miejsc, gdzie rzeczywistość wygląda inaczej; gdzie nie tylko jest nas wielu, ale gdzie żywą wiarę autentycznie przeżywa się z radością i mocą.
Zwykle wyjeżdżam na dwie serie rekolekcyjne w Wielkim Poście i jedną w Adwencie, co zdaje się być rozsądnym maksimum w kontekście mojej pracy ze studentami na miejscu. Często to miasta, ale głosiłem też rekolekcje w małych wioskach; ot, tam gdzie ktoś mnie zaprosi. Często to rekolekcje parafialne albo akademickie, ale bywa, że zabiegam o wzrost wiary w dzieciach i młodzieży. Często to tereny, które nie są postrzegane jako tradycyjnie religijne, ale zdarzało się być i w miejscach, w których oczekuje się silnej wiary. Do tej pory nie znalazłem się jednak w miejscu – łącznie z miejscami mojej regularnej pracy – gdzie odczułbym to, co określa się odwrotem od Boga i od Kościoła. Wręcz przeciwnie – niesprzyjające sygnały medialne mobilizują wielu do świadomego podjęcia kroków ku głębszemu poznaniu Ewangelii, czego owocem są często budujące postawy ofiarności, pracy dla innych, podejmowania surowych wyrzeczeń dla większego dobra, pokornej modlitwy…
W tym roku do dla mnie szczególnie wyraźne po rekolekcjach w Białymstoku i Poznaniu. Moje doświadczenia nie mają znaczenia z punktu widzenia statystyk, ale jestem przepełniony radością spotkania tylu wspaniałych, rozmodlonych ludzi w czasie tych wyjazdów. Mam w pamięci także moją regularną pracą w gdańskim duszpasterstwie akademickim, pełnym ludzi, zawstydzających mnie swoją wiarą i choćby przeprowadzone w tym roku rekolekcje z o. Grzegorzem Kramerem SJ, po których zastanawiamy się czy kolejnych nie przenieść do większego kościoła.
W Białymstoku miałem być w “regularnej parafii” w okolicach dworca PKP (pod wezwaniem bł. Bolesławy Lament), ale tłumnie przychodzący dawali świadectwo swojej żywej wiary w zaskakujący dla mnie sposób. Wieczorne modlitwy traktowałem jako dodatkowe, ale kościół szczelnie wypełniony młodymi i starszymi osobami był chętny do wielbienia Boga bez zważania na późną porę. Część propozycji była dość odważna i wymagała więcej niż siedzenia w ławce i słuchania rekolekcjonisty. Te “testy zaangażowania” pokazywały zarówno głód doświadczenia bliskości Boga, jak i otwartość na poznawanie Go w niekiedy wymagający odwagi sposób.
Tekst ten piszę bezpośrednio po zakończeniu rekolekcji akademickich w poznańskim Św. Rochu. Choć spotkania rekolekcyjne trwały długo, bo łączyły teorię (nauki rekolekcyjne) i praktykę (czas wspólnej modlitwy), mnóstwo osób stało blisko dwie godziny, bo mimo doniesionych ławek nie miało szans znaleźć miejsca siedzącego. Kryzys wiary? Młodzi odwracający się od Kościoła? W kościele dominowali studenci (swoją drogą przynajmniej połowę stanowili mężczyźni). Istotne są nie tylko liczby, ale również moc wspólnej modlitwy w takiej atmosferze. Wieszczący upadek Kościoła w Polsce byliby zaskoczeni otwartością, radością, spontanicznością i okazywaną gestami ufnością Bogu.
Wiem, że mamy w polskim Kościele sporo problemów, wiem, że niektóre statystyki są bardzo niepokojące, chcę jednak dzielić się radością tego, co niepoliczalne. Może w skali kraju obiektywne wskaźniki osiągają niższy poziom, ale tych, którzy szukają Boga całym sobą i pozwalają się Jemu realnie zmieniać, wydaje się być coraz więcej. Nie czekam więc na Wielkanoc, żeby oznajmić, że Jezus żyje. Upadek Kościoła? W sercach wielu z nas, mimo naszych słabości, Jezus działa skutecznie. Nie milczmy, wołajmy o tym głośno!
Bóg chciał, aby doświadczenie duchowe i droga do świętości św. Teresy nie pozostały jedynie jej własnym udziałem, lecz stały się światłem dla całego Kościoła.
Rok 2015 jest rokiem jubileuszu pięćsetlecia urodzin św. Teresy od Jezusa, uznanej mistrzyni życia duchowego, mistyka i nauczyciela dróg komunii z Bogiem, która 27 września 1970 roku, jako pierwsza kobieta w historii, razem ze św. Katarzyną ze Sieny, została ogłoszona doktorem Kościoła.
Odkrywanie Boga i własnego powołania
Życie św. Teresy oraz jej duchową drogę znamy z napisanej przez nią księgi Życia. Teresa przychodzi na świat 28 marca 1515 roku w głęboko chrześcijańskiej rodzinie, jako szóste spośród dziewięciorga dzieci. Jak sama wyznaje, jest “najbardziej kochana przez swego ojca” (Ż 1,3). Kiedy ma dziesięć lat, umiera jej mama, co sprawia, że Teresa powierza się Maryi, Ją obierając za matkę. Niedługo potem oddana zostaje na wychowanie do prowadzonego w Avili przez siostry augustianki kolegium dla dzieci z zamożnych rodzin. Z czasem odkrywa tam powołanie zakonne, w czym pomaga jej lektura listów św. Hieronima. Pomimo sprzeciwu ojca ucieka z domu i zostaje przyjęta do klasztoru karmelitanek pod wezwaniem Wcielenia w Avili. Z entuzjazmem podejmuje życie duchowe, brakuje jej jednak duchowego kierownictwa. Niewykluczone, że praktykuje wówczas ascezę ponad swoje możliwości, co sprawia, że ciężko zapada na zdrowiu i jest zmuszona opuścić klasztor. Przebywając w Becedas, poddaje się leczeniu, które o mało co nie doprowadza jej do śmierci.
Doświadczenie ciężkiej choroby i licznych cierpień z nią związanych sprawia jednak, że bardziej otwiera się na działanie łaski. W Becedas spotyka kapłana prowadzącego grzeszne życie i pomaga w jego nawróceniu (por. Ż 5,3-6). Czas choroby jest też dla niej okazją do pogłębionej lektury duchowej. Moralia św. Grzegorza Wielkiego wyrabiają w niej myślenie biblijne i przybliżają do cierpienia Hioba. Trzecie abecadło franciszkanina Franciszka de Ossuny stawia przed nią program życia duchowego i uczy sposobu modlitwy (Ż 4,7). Za mistrza życia duchowego i modlitwy obiera wówczas św. Józefa, któremu pozostanie wierna do końca życia (Ż 6,6-7). Choroba to również czas pierwszych łask mistycznych.
Kryzys i pełne nawrócenie
Po profesji zakonnej, złożonej przez Teresę w wieku dwudziestu dwóch lata, rozpoczyna się jej stopniowy powrót do zdrowia, ale też długi okres kryzysu w życiu duchowym, który kończy się nawróceniem w wieku trzydziestu dziewięciu lat. Na zewnątrz kryzys ten objawiał się swoistym znużeniem praktykami życia duchowego i zakonnego. W rzeczywistości był kryzysem dojrzałości ludzkiej i duchowej, a także kryzysem tożsamości osoby konsekrowanej. Święta szuka i nie znajduje prawdziwego sensu swego życia, nie potrafi w pełni oddać się Bogu. Mimo praktyki modlitwy, a nawet sporadycznych doświadczeń mistycznych nie jest w stanie nawiązać stałej i głębokiej więzi z Bogiem, nie odkrywa roli, jaką w jej życiu i modlitwie ma Jezus. Ulegając błędnym opiniom niektórych – jak ich później określi – “pseudoteologów”, przez pewien czas odrzuca nawet pośrednictwo Człowieczeństwa Chrystusa w życiu duchowym (Ż 7,11). Później uzna to za swój największy błąd. Przeżywa ogromne napięcia: po definitywnym powiedzeniu Bogu “tak” nie jest w stanie odważnie powiedzieć “nie” temu wszystkiemu, co nie jest Bogiem i co ją od Niego odciąga.
W tym stanie napięcia i zmagań wewnętrznych żyje ponad dziesięć lat: od śmierci swego ojca w 1543 roku aż do swego definitywnego nawrócenia w 1554 roku, które dokonało się w następstwie dwóch opatrznościowych wydarzeń. Pierwsze to swoiste spotkanie z Chrystusem, wywołane przez obraz ukazujący scenę biczowania (Ż 9,1-3). Drugie to lektura Wyznań św. Augustyna (Ż 9,7-9). Te dwa wydarzenia powodują ostatni istotny zwrot w życiu duchowym Teresy. Pod ich wpływem w jej wnętrzu coś się zmienia: rozpoczyna “nową księgę” – “nowe życie” (Ż 23,1-2). Doświadczalnie odkrywa tajemnicę Człowieczeństwa Chrystusa w życiu duchowym, której poświęca centralne rozdziały księgi Życia. Doświadcza wielu łask mistycznych, które jednak jako nadzwyczajne udzielania się Pana jawią się w sposób jasny przed wzrokiem jej duszy dopiero później, po około pięciu latach. Wtedy też Teresa rozpocznie swe nauczanie poprzez słowo pisane. Najpierw powstają Sprawozdania duchowe dla spowiedników, a w 1562 roku księga Życia.
Świadek Boga i nauczyciel życia duchowego
W tym samym roku jako owoc duchowych doświadczeń Świętej ma miejsce inne ważne dzieło: rozpoczęcie reformy zakonu karmelitańskiego przez fundację w Avili nowego klasztoru Karmelitanek Bosych pw. św. Józefa. W ten sposób, prawie równocześnie, rozpoczynają się w jej życiu dwie ważne aktywności i posługi w Kościele, które wypełnią ostatnie lata jej życia. Księga Życia sprawia, że wokół św. Teresy zaczyna się skupiać grono duchowych czytelników zafascynowanych jej osobą i dziełem. Stanowią oni swoisty symboliczny zaczyn szkoły duchowości karmelitańskiej Świętej. Wśród nich są znane osobistości: teolodzy dominikańscy Piotr Ibañez, Diego García z Toledo, Dominik Bañez; jezuici, jak chociażby Baltasar Álvarez; znany franciszkanin św. Piotr z Alkantary; liczni kapłani diecezjalni Avili, jak Gaspare Daza czy Gonzalo z Avili, a nawet sam biskup Avili Álvaro de Mendoza; jak również osoby świeckie, na przykład Franciszek de Salcedo czy doña Guiomar de Ulloa. W dalszej kolejności, zwłaszcza po napisaniu Drogi doskonałości, w nowo założonym przez Teresę klasztorze św. Józefa, znajdzie się inne grono jej uczniów: jedenaście karmelitanek bosych, którym dedykuje to dzieło, a które będą stanowić swoiste pierwsze ogniwo łańcucha szkoły terezjańskiej.
W następnych latach doświadczenie duchowe i mistyczne św. Teresy pogłębia się, aż do otrzymania w 1572 roku łaski małżeństwa duchowego, dzięki której żyje w pełnym i stałym zjednoczeniu z Bogiem, zanurzona w misterium Trójcy Świętej, w wewnętrznym pokoju, pomimo trudów i cierpień, jakich doświadcza w swoim życiu. Towarzyszą temu łaski chrystologiczne, jak widzenia Człowieczeństwa Chrystusa, Jego piękna i Jego tajemnic (Ż 27,2; 28,1nn; 38, 17-19), łaski trynitarne, na przykład doświadczanie bycia zamieszkaną przez Trójcę Świętą, i komunii z poszczególnymi Osobami Trójcy (T VII, 1,6-7; VII, 2,3.5.7), łaskę szczególnej komunii z misterium Eucharystii (Ż 38,19-23), doświadczenie tajemnicy Kościoła (Ż 38,1-7). Doświadcza też, że Bóg nie tylko mieszka i żyje w niej, lecz także ona i wszystkie inne stworzenia żyją w Bogu, od Niego czerpiąc swój byt i istnienie (Ż 40,9-11).
Owocem tych łask, a zwłaszcza przejścia całej drogi życia duchowego, aż do pełni zjednoczenia z Bogiem w małżeństwie duchowym jest napisanie Twierdzy wewnętrznej. W dziele tym, porównując duszę zamieszkaną przez Boga do twierdzy, w której przebywa król, opisuje drogę do zjednoczenia z Bogiem, wyodrębniając siedem istotnych jej etapów, porównanych do poszczególnych mieszkań twierdzy.
Reformatorka zakonu karmelitańskiego
Założenie pierwszego klasztoru to początek działalności reformatorskiej Świętej. Po pięciu latach od powstania klasztoru pw. św. Józefa Teresa Wielka decyduje się na fundację innych klasztorów. Decyzja ta dojrzewa pod wpływem kilku czynników: poznania bardzo trudnej sytuacji Kościoła w okresie reformacji (D 1); odkrycia Ameryki i związanego z tym ogromnego pola do działalności misyjnej (F 1,7); spotkania z Generałem Zakonu (F 2), a także ze św. Janem od Krzyża, z którym zapoczątkowuje reformę męskiej gałęzi Karmelu z tym samym stylem życia, co w karmelitańskich klasztorach żeńskich. Pierwsza męska fundacja ma miejsce w 1568 roku w Durvelo. W latach 1567-1582 Teresa zakłada jeszcze piętnaście klasztorów karmelitanek bosych. Okoliczności powstania większości z nich poznajemy z Księgi fundacji, w której opisuje wydarzenia z nimi związane i Boże prowadzenie w tym dziele. W ostatnich latach swego życia wiele cierpi na skutek tarć związanych z powstawaniem i usamodzielnianiem się prowincji karmelitów bosych.
Umiera w Alba de Tormes 4 października 1582 roku. Jej ostatnie słowa to streszczenie całego jej życia: pragnienie zobaczenia Boga – “Oblubieńcze mój, nadeszła wreszcie godzina, że Cię zobaczę”, żywa świadomość własnej słabości – “Nie odrzucaj mnie od swego oblicza, pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz” i wreszcie dziecięce poczucie przynależności do Kościoła – “Panie, jestem córką Kościoła i umieram jako córka Kościoła”.
Wpływ św. Teresy na odrodzenie religijne i duchowość
Bóg chciał, aby doświadczenie duchowe i droga do świętości św. Teresy nie pozostały jedynie jej własnym udziałem, lecz stały się światłem dla całego Kościoła, zarówno w jej czasach, jak i później. Kościół, nadając Teresie tytuł doktora Kościoła, potwierdza jej powszechną misję nauczycielską, również dzisiaj.
Święta znała Boga przez osobiste, mistyczne doświadczenie. Była też obdarzona szczególną zdolnością rozeznania i opisania rzeczywistości duchowych, nadprzyrodzonych. Pod tym względem Teresa jawi się jako autentyczny prorok w Kościele swoich czasów, Kościele potrydenckim, spełniając wobec niego misję wskazania właściwej drogi życia duchowego pośród różnych teologicznych i duchowych meandrów tamtych czasów. Ówczesne życie religijne i duchowe charakteryzują dwie skrajności: z jednej strony zanegowanie przez protestantów rzeczywistej możliwości wewnętrznego uświęcenia człowieka, a więc i możliwości bliskiej, głębokiej relacji z Bogiem, z drugiej – mnożenie się w łonie Kościoła różnych pseudomistycznych ruchów wypaczających autentyczne życie duchowe.
Odnośnie do pierwszej kwestii Marcin Luter i jego naśladowcy właściwie odrzucili jeden z podstawowych dogmatów o usprawiedliwieniu przez łaskę wewnętrzną. Zaprzeczali istnieniu łaski wewnętrznej i twierdzili, że w głębi duszy usprawiedliwionej grzech pozostaje nadal i właściwie musi pozostawać. Uznawano usprawiedliwienie jedynie jako zewnętrzne – jak okrycie płaszczem zasług Jezusa, a w człowieku nadal grzech króluje i jego skutki – nieuporządkowane pożądania i wewnętrzny chaos. Rzeczywista świętość polegająca na oczyszczeniu i przemianie serca przez wewnętrzną łaskę Ducha Świętego według Lutra jest w związku z tym niemożliwa. Człowiek nie może od wewnątrz przeżywać i doświadczać swego odkupienia, zwycięstwa nad grzechem w swym życiu i synowskiej zażyłości z Bogiem.
Sobór Trydencki podczas centralnej VI sesji De iustificatione jasno sprecyzował naukę o rzeczywistym odpuszczeniu grzechów i usprawiedliwieniu przez łaskę wewnętrzną. Święta Teresa to dany Kościołowi przez Boga “sprawiedliwy”, który głęboko, jasno i doświadczalnie przeżywa rzeczywistość uświęcającą łaski usprawiedliwiającej, aż do najwyższych szczytów mistycznych. Staje się przez to świadkiem i nauczycielem jednej z najważniejszych prawd dotyczących usprawiedliwienia człowieka, negowanych przez reformację.
Mistyka w czasach Teresy była również przedmiotem licznych wypaczeń i nadużyć. Mnożą się ruchy, propagujące życie mistyczne, jak choćby ruch tak zwanych oświeconych (alumbrados), które jednak wypadają z głównego nurtu chrześcijańskiego doświadczenia duchowego, szukając dróg dojścia do głębokiego życia duchowego i zjednoczenia z Bogiem poza Chrystusem, Synem Bożym, który stał się człowiekiem i który jest jedyną drogą do Ojca. Pod wpływem tych ruchów nawet niektórzy teologowie, z którymi styka się św. Teresa, uważają, że człowieczeństwo Chrystusa może być pomocne na pierwszych etapach życia duchowego, ale na najwyższych stanowi rzekomo przeszkodę w czysto duchowym zjednoczeniu z Bogiem, który jest czystym Duchem. Teresa początkowo idzie za tymi opiniami, ale sam Pan daje jej poznać prawdę.
W księdze Życia zaświadcza: “Jasno to widzę i później jeszcze tego doznałam, że nie inaczej modlitwa nasza może podobać się Bogu i nie inaczej Bóg postanowił użyczać nam wszelkich łask, jak tylko przez ręce tego najświętszego Człowieczeństwa, w którym, jak sam to oznajmia w boskiej wielmożności swojej, dobrze sobie upodobał. Po niezliczone razy przekonałam się o tym z własnego doświadczenia i z własnych ust Pańskich to słyszałam. Poznałam jasno, że przez tę bramę potrzeba nam wchodzić, jeśli chcemy, aby Boski Majestat Jego objawił nam wielkie tajemnice swoje” (Ż 22,6). “Raz jeszcze upewniam was córki, że takie stronienie od świętego Człowieczeństwa, jakby od jakiej do nabożeństwa przeszkody, jest drogą bardzo niebezpieczną” (T VI,7,14).
Bezwzględnie te doświadczenia i późniejsze potwierdzenie ich w nauczaniu ustnym i pisemnym stanowią osobistą misję św. Teresy wobec Kościoła. Jawi się ona jako świadek i nauczyciel istnienia łaski usprawiedliwiającej oraz przemieniającej od wewnątrz serce człowieka, łaski, która dociera do nas przez Człowieczeństwo Chrystusa. Święta Teresa stopniowo dochodzi do pewności co do wartości własnego doświadczenia i autentyczności własnego świadectwa. Dzięki temu zwiastuje swą naukę mocno, jasno i nieugięcie. Jest pewna co do wartości nauki wyłożonej w księdze Życia; cieszy się, że Drogę doskonałości dusze przyjmują – jak pisze – niczym “Pismo święte”; o swym ostatnim dziele, zatytułowanym Twierdza wewnętrzna, odważyła się napisać, że jest ono jak “cenna perła”.
***
Andrzej Ruszała OCD (ur. 1961), teolog duchowości, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Karmelitów Bosych w Krakowie, były przełożony Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych. Opublikował między innymi: W dobrych zawodach; Ze świętym Janem od Krzyża ku zjednoczeniu z Bogiem.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1778,jubileusz-sw-teresy-od-jezusa.html
*******
Reforma Kościoła według św. Teresy z Avili
KAI / pk
Jak optymalnie reformować Kościół? – zastanawiali się uczestnicy konferencji, poświęconej jubileuszowi 500-lecia urodzin św. Teresy z Avili, która odbyła się 21 października w Centrum Jana Pawła II w Warszawie.
Z tej okazji redakcja dwumiesięcznika “Głos Karmelu” oraz Wydawnictwo Karmelitów Bosych przygotowało specjalna ofertę, przybliżającej życie i dzieło wielkiej karmelitanki, która nam przypomina, że pragnąc zmienić Kościół reformatorzy powinni zacząć od siebie, czyli własnego uświęcenia.
Rozpoczynając reformę własnego Zakonu, św. Teresa nie miała wątpliwości, że powinna zacząć od siebie – mówił o. Piotr Hensel, dyrektor Wydawnictwa Karmelitów Bosych. Święta z Avili radykalnie zwróciła się ku Ewangelii i zrobiła wszystko, by jej relacje z Bogiem i bliźnimi były głębokie i autentyczne. Żyła w burzliwych czasach – wystąpienia Lutra i reformacji, odkrywania nowych kontynentów, Soboru Trydenckiego i szukała odpowiedzi na pytanie, jak Kościół ma odpowiedzieć na te znaki czasu. Pragnienie odpowiedzi było motywacją za zakładania nowych fundacji, a działając bardzo zdecydowanie nie zapominała, że posłuszeństwo jest fundamentalne dla członków Kościoła – mówił o. Hensel.
Kluczowe w jej nauczania było ukazanie relacji z Bogiem, Który jest przyjacielem. Człowiek pragnie na tę przyjaźń odpowiedzieć swoją przyjaźnią. – Taki był cel reformy – stać się prawdziwym przyjacielem Boga, zwłaszcza w świecie, w którym tych przyjaciół jest niewiele. Kościół potwierdził drogę św. Teresy ogłaszając ją w 1970 r. doktorem Kościoła – przypomniał o. Hensel.
O. Damian Sochacki OCD, redaktor naczelny dwumiesięcznika “Głos Karmelu” zwrócił uwagę, że znawcy życia świętej dzielą jej życie na trzy etapy – do wstąpienia do Karmelu w Avili (miała 20 lat), do około 39. roku życia, gdy zaczęła czuć potrzebę szukania żywego kontaktu z Bogiem oraz lata, w którym zakładała kolejne fundacje jeżdżąc po całej Hiszpanii. W swojej autobiografii św. Teresa najwięcej miejsca poświęciła środkowego etapowi życia, gdy szukała nowego rodzaju modlitwy, odróżniającego się od znane od wieków medytacji. Modlitwa dla niej była syceniem się obecnością Boga, pozbawioną słów i treści. Swoim odkryciem zaczęła dzielić się z współsiostrami, a także ze świeckimi.
W tym okresie zrozumiała też, że pokora nie jest tylko trwaniem na ostatnich miejscach w jakiejś hierarchii, ale jest przyjęciem prawdy o sobie. Taką miała świadomość, gdy zaangażowała się w reformę niedoskonałej instytucji, jaką jest Kościół – w pierwszej kolejności zreformowała jednak siebie – podkreślił o. Sochacki.
Pisarz i dziennikarz Grzegorz Górny zwrócił uwagę, że są dwa sposoby reformowania Kościoła – droga Lutra, czyli “leczenia łupieżu przez gilotynę”. Jeżeli był problem z zakonami, czy celibatem, Luter proponował likwidację zakonów lub celibatu. W odróżnieniu od niego św. Teresa koncentrowała się na źródle, czyli zdecydowała o powrocie do ascezy i przestrzeganiu reguły. Przeszła też Teresa próbę pokory, której poddanych było wielu świętych. Jednak wielka reformatorka oparła się pokusie buntu – podkreślił Górny.
Ojcowie karmelici przedstawili też ofertę wydawniczą, związaną z jubileuszem reformatorki Zakonu. Wśród specjalnych wydawnictw jest hiszpański serial o św. Teresie, składający się z ośmiu godzinnych odcinków. O. Hensel zapewnił, że reżyserka odtworzyła z wielkim pietyzmem epokę św. Teresy, ale udało jej się też bardzo wiernie przekazać widzom istotę jej szkoły duchowości. Rolę świętej odtwarza zaś popularna hiszpańska aktorka Concha Velasco.
Wszystkie odcinki serialu można nabyć wraz z książką o. Cristogono de Jesus Sacramentado OCD “Teresa od Jezusa”.
Grzegorz Górny skomentował z kolei nową formułę ukazującego się od dziesięcioleci, później zakazanego i wznowionego w 2005 r. “Głosu Karmelu”. Specjalny numer poświęcony jest św. Teresie. Jak we wszystkich mediach katolickich autorzy muszą znaleźć formułę, która łączy misyjność i zarazem odpowiada na zapotrzebowanie na nowy język i odpowiednią szatę graficzną. Popularne teksty dobrze ukazują świętą reformatorkę na tle swej epoki – podsumował Górny.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,20325,reforma-kosciola-wedlug-sw-teresy-z-avili.html
*********
Dlaczego kobietami tak łatwo się manipuluje?
Reinhard Kreissl / slo
Rzut oka na którykolwiek z tak zwanych magazynów dla kobiet pokazuje, jak to funkcjonuje. Wprowadźmy tu najpierw różnicę między ogłoszeniami a komentarzami redakcyjnymi. Ogłoszenia są czasowo skoordynowane z najnowszymi konstatacjami nauki i mówią nam o potędze genów.
Brzmi to mniej więcej tak: “Wykorzystaj moc swoich genów”. Po tym tytule następuje tekst zawierający pokusę, której żadna czytelniczka powyżej 25 roku życia z pewnością się nie oprze: “Chętnie cofnęłabyś czas? Nic prostszego! Zainspirowana przez badania genetyczne (tu następuje nazwa firmy) wyprodukowała środek Anti-Aging YOUTHCODE, który intensywnie pobudza zdolność regeneracyjną komórek. Ten rewolucyjny produkt przetestowało 100 czytelniczek: 9 na 10 z nich było zachwyconych!”. Ten, kto teraz wygląda jeszcze staro, jest sam sobie winien. Rewolucja i nauka zawarły tu skuteczne w 90 procentach partnerstwo. Teksty takie trzeba czytać powoli i głośno, aby zdać sobie sprawę z siły ich działania, a zarazem śmieszności.
Teksty ukryte pod nazwą komentarzy redakcyjnych są w zasadzie skonstruowane podobnie. Pewne różnice wynikają stąd, do jakiego kręgu czytelników pismo jest adresowane. Umysły raczej proste można fascynować rewelacyjnymi odkryciami uzbeckich dermatologów, osoby wykształcone mogą odnieść się do nich nieco krytycznie. Uświadomiły sobie bowiem z czasem, że istnieją doradcy dobrzy i źli, i nie dają się wziąć na lep każdej krzykliwie nachalnej reklamie. Również tutaj dowodu wysokiej jakości produktu dostarcza nauka. Wygląda to tak, że w zachwalającym tekście czytamy: “Chcesz się zdobyć na coś więcej, byle tylko nie wymagało to zbytnich kosztów? Otóż mamy coś dla Ciebie: 13 metod, które przyniosą Ci szczęście, sukces, zdolność do nawiązywania relacji – i to po części w czasie nie przekraczającym 60 sekund”. Po tej zapowiedzi, w której prześwituje wizja Nagrody Nobla, następuje tekst swoiście krytyczny: “Richard Wiseman miał już tego dosyć. Na słowa »doradca życiowy« i »bestseller w dziedzinie pomocy samemu sobie« reagował wręcz alergicznie.
Obiecywać gwiazdkę z nieba (więcej szczęścia, więcej sukcesu, dozgonną miłość), nie mając po temu żadnych naukowych podstaw! Wiseman postanowił zabrać się do tego sam. I tak ten amerykański psycholog przeorał tysiące behawiorystycznych studiów powstałych na renomowanych uniwersytetach. A oto zdumiewający efekt, który Wiseman zawarł w książce zatytułowanej »Jak zmienisz swoje życie w ciągu 60 sekund«. Obiecuje w niej: Jeśli będziesz przestrzegać tych wskazówek opartych na nauce, zawierających szereg prostych technik, uczynią Cię one innym człowiekiem. No, można zaczynać?”. Tym, czego pan Wiseman w sposób oczywisty nie ma w swoim programie, jest 60 sekund kursu językowego dla redaktorek owego czasopisma.
Na poprzedniej stronie znajduje się wywiad z badaczem osobowości z jakiegoś szwajcarskiego uniwersytetu, który wytłumaczy czytelniczkom, jak mogą zmienić swój charakter, aby doznawać większego zadowolenia z życia.
Te mniej lub bardziej dowolnie wybrane przykłady pokazują, jak powołanie się na ekspertów, naukę i badania służy do szafowania najbardziej niewiarygodnymi obietnicami. Wyobraźmy sobie, że ktoś twierdzi, iż jego sąsiad albo jego fryzjer odkrył metodę, która pozwoli w czasie krótszym niż 60 sekund odmienić własne życie. Prawdopodobnie jedynym wiarygodnym sposobem spełnienia tej obietnicy byłby skok z wieżowca – niezawodna, ale niezbyt atrakcyjna droga do trwałej zmiany życia z przekraczającym 90 procent prawdopodobieństwem. Nauka daje tutaj ramy, w których można prezentować najrozmaitsze oferty.
Wspólnym mianownikiem wszystkich tych obietnic jest panowanie nad własnym “ja”. Mogę sam ukształtować siebie według swoich jakoby własnych wyobrażeń, nadać swemu życiu nowy kierunek, sprawić, że z mojej twarzy znikną zmarszczki i pokonać cielesne ułomności. Nauka, traktowana tu jako coś w rodzaju współczesnej formy magii, stanowi siłę, która ma umożliwić ludziom, tutaj zwłaszcza kobietom, pokonanie natury, wstrzymanie biegu losu, odrzucenie ciężaru przeszłości. Któż nie kupiłby kremu do wcierania w skórę, którego skuteczność poręcza swoją powagą formuła naukowa?
Wszelako rzut oka na odpowiednie półki drogerii i perfumerii w ramach naszego małego zwiadu na rynku ukazuje tendencję pozornie przeciwną. Tutaj z opakowań i plakatów reklamowych spogląda na nas często Hildegarda z Bingen i widnieją imiona innych, mniej znanych sióstr i braci zakonnych. Boom Hildegardy w dziedzinie dbałości o jakość życia, od kosmetyki po oczyszczanie jelita i poczucie szczęścia, daje asumpt do refleksji. Co łączy reklamę, odwołującą się do nauki, ze strategią sprzedaży opartą w gruncie rzeczy na motywach religijnych, albo co je od siebie różni? Ostatecznie chodzi o zaufanie – o zaufanie do autorytetu, odporne na wszelką krytykę i argumenty rozumowe.
Stara religijna formuła wiary: credo quia absurdum, wierzę, bo jest to absurdalne, a tym samym niedostępne racjonalnemu wytłumaczeniu, podbudowuje każdą choćby najbardziej absurdalną obietnicę wiecznej piękności, młodości i wolności od zmarszczek grubą warstwą cementu prawdy. Quasi-religijna postawa, że należy w pewne rzeczy wierzyć, nie rozumiejąc ich, znamionuje stosunek zwykłego śmiertelnika nie tylko do jego religii, ale także do nauki czy ogólnie do wiedzy eksperckiej. Nie na próżno język potoczny zna zarazem pogardliwe, jak i pełne respektu sformułowanie “bogowie w bieli” na określenie niedostępnych w swojej wszechmocy lekarzy w białych kitlach. Cokolwiek oferuje się człowiekowi, musi temu uwierzyć, skoro pochodzi to albo z zaświatów, albo z laboratoriów i instytutów badawczych. Jedne i drugie są dla zwykłego śmiertelnika czymś niedostępnym, a mądrość, jaka stamtąd kapie na laików, jest manną dla zatroskanego o siebie współczesnego człowieka, głównie zaś – wyszliśmy od tematu kosmetyki i piękności -dla zatroskanej o siebie współczesnej kobiety. Cóż bowiem można zobaczyć bardziej zatroskanego niż kobietę przed lustrem, która swoje odbicie porównuje z upiększonymi przez fotografa wizerunkami na reklamowych folderach.
W miarę wzrostu tego zatroskania wzrasta też pragnienie klarowności i wiary. Im mniej wiem o właściwym sposobie wychowywania dzieci, odżywiania się, dbałości o zdrowie, wyborze partnera, zawodu i mieszkania, tym bardziej zdaję się na ocenę tych, którzy twierdzą, że na podstawie “wyższej wiedzy” mogą rozwiać moje wątpliwości. Zdaję się na nich, ponieważ im wierzę, a wierzę im, ponieważ przedstawiają się oni jako autorytet, którego nie mogę zweryfikować. Ten klasycznie religijny motyw można dostrzec w wierze w naukę. To, co mi zaleca ekspert naukowy jako rozwiązanie problemu, z którym mój własny potencjał intelektualny nie może sobie poradzić, pomaga mi. Jeśli zrobię to, co mi się zaleca, nastąpią skutki pozytywne albo przynajmniej uniknę skutków negatywnych, których się obawiam. Ponadto pojawi się niebagatelny efekt odciążający. Mglistą niepewność, dręczące wątpliwości, naglącą potrzebę decyzji w takiej czy innej sprawie zastąpi dzięki orzeczeniu autorytetu jasny obraz: Zrób tak, a będzie dobrze! Rady takie, zbudowane według modelu ojcowskiego autorytetu, przywracają dzisiejszego człowieka, który znalazł się na ontologicznej huśtawce, na drogę cnoty.
Ten psychologiczny mechanizm rozwija się według pewnej gradacji. Jak widzieliśmy, obok każdego eksperta pojawia się wkrótce kontrekspert. Science wars, wojny naukowe, toczone w wieży z kości słoniowej, docierają też kiedyś w rozcieńczonej formie do zwykłej publiczności. Wtedy linie frontu nie przebiegają już jednak między konkurującymi w łonie nauki metodami, teoriami i propozycjami interpretacyjnymi, lecz przeważnie między nauką a anty-nauką, która ze swej strony pojawia się jako lepsza i wyższa forma wiedzy. Krytyka miesza często argumenty natury moralnej i techniczno-naukowej i dochodzi często do przedziwnych debat, w których protagoniści – dzięki internetowi – mogą poprzez kapilary forów i blogów rozpowszechniać na cały świat największe głupstwa.
Więcej w książce: Dlaczego wiara w naukę nas ogłupia? – Reinhard Kreissl
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,515,dlaczego-kobietami-tak-latwo-sie-manipuluje.html
*********
Jesteśmy niesamowici!
Pustynia Serc / youtube.com / pk
Jak wyglądałoby nasze życie gdybyśmy znali jego prawdziwą wartość? Każdy i każda z nas jest dzieckiem Boga. A to zobowiązuje… Do czego?
Film jest dostępny z polskimi napisami.
http://www.deon.pl/po-godzinach/ludzie-i-inspiracje/art,178,jestesmy-niesamowici.html
********
Przykra wojenka o papieskie dziedzictwo
Krzysztof Wołodźko
Jan Paweł II ma w Polsce swoje pomniki i liczne ronda w większych i mniejszych miejscowościach. Ma też instytucjonalne centra, które – to dobrze – pielęgnują i przekazują dalej jego dziedzictwo. Ale czy rzeczywiście towarzyszy naszym codziennym wyborom?
To pytanie postawili nam autorzy akcji billboardowej “Karol Wojtyła. Twój kandydat w codziennych wyborach” z warszawskiego Centrum Myśli Jana Pawła II. Inicjatywa bardzo się nie spodobała środowisku także skupionemu wokół kultywowania pamięci papieża z Polski, czyli krakowskiemu Centrum Jana Pawła II. Czy to jeszcze jedna odsłona starej wojenki między “warszawką” a “krakówkiem”? Czy to (niezamierzona) walka dwóch okołokościelnych instytucji o schedę po Janie Pawle II? Tak czy inaczej – nie wygląda to dobrze.
Bardzo podobała mi się kampania billboardowa “Konkubinat. Nie cudzołóż” (pisałem o tym felietonie dla Deon.pl). Przyznam szczerze: jeszcze bardziej podoba mi się ta obecna, zainicjowana przez CMJPII. Jest kontrowersyjna? “Koliduje” z gorącym okresem przedwyborczym? Świetnie! Tego nam właśnie trzeba – wchodzenia w przestrzeń publiczną, docierania do ludzkiej świadomości właśnie wtedy, gdy ludzie najmniej się tego spodziewają, daleko od utartych schematów i przyzwyczajeń Polaków, w większości ochrzczonych, ale często dalekich od Kościoła i wiary rzymskokatolickiej.
Jaki jest główny przekaz tej “kampanii z Janem Pawłem II”? Bardzo prosty. Mówi on, że nasze wybory życiowe, wybory polityczne, domowe, rodzinne, towarzyskie, zawodowe, pracownicze, szkolne, studenckie, choćby najdrobniejsze – powinny mieć przede wszystkim wymiar etyczny i duchowy. Jan Paweł II na tych billboardach jest świadkiem wiary, a nie monumentalną bogoojczyźnianą pamiątką, kimś tak wysoko usadowionym na piedestale, że w ogóle go stamtąd nie widać.
Bardzo dobrze, że właśnie teraz, w czas kampanii wyborczej, ma miejsce ta akcja. Bo dzięki niej możemy sobie uzmysłowić, że nasze życiowe decyzje nie sprowadzają się do tego, że jesteśmy “za” lub “przeciw” tej czy innej partii, że nasze wybory etyczne stoją przed wyborami/sympatiami politycznymi czy stricte utylitarystycznymi. Musimy w życiu – choć niejednokrotnie jest to trudne i wbrew popędom naszej ułomnej i grzesznej natury – kierować się osądem między dobrem i złem. I więcej jeszcze: musimy rozeznawać dobro i zło po chrześcijańsku.
Na marginesie: jeśli krakowskie Centrum Jana Pawła II jest tak wyczulone na obronę “sacrum” i stosownego wizerunku papieża z Polski, to proponuję stały monitoring postumentów i pomników Jana Pawła II, jakie powstają w całym kraju, a nierzadko – mówiąc eufemistycznie – nie grzeszą estetyką i próbują połączyć niezbyt udolnie sacrum i cześć dla papieża-Polaka ze zwykłym pacykarstwem i kiczem religijnym. Naprawdę sporo jest w tej materii do zrobienia, co widać w okolicach kościołów, na publicznych placach, kramach w czasie festynów okołoreligijnych. To jest prawdziwe wyzwanie – przeciwstawienie się fali kiczu, który za jedne swoje usprawiedliwienie ma to, że jest “religijny”.
Niestety, w dzisiejszych realiach bardzo łatwo jest wszystko upolitycznić i to w złym tego słowa znaczeniu. Stąd nie tak rzadkie opinie, że kampania “Karol Wojtyła. Twój kandydat w codziennych wyborach” sprzyja jednej z partii politycznych, bo jest taka “luzacka”. Ale naprawdę trudno dostrzec racjonalne przesłanki za taką argumentacją. Przecież wszyscy znamy fotografie, często reprodukowane i rozpowszechniane przez przeróżne katolickie i świeckie media, księdza/biskupa Wojtyły jeszcze z czasów nim został papieżem. To zdjęcia z sytuacji nieoficjalnych, z jakichś podróży krajoznawczo-rekreacyjnych, itp. Czy one także są w jakiś sposób “polityczne”? Skądże. Mają nam tylko i aż uświadamiać, że ksiądz Wojtyła był blisko ludzi, blisko wiernych, że nie był księdzem “zamkniętym na plebanii”, że nie bał się przebywać pośród świeckich w sytuacjach nieoficjalnych i konfrontować się z ich życiem, ich radościami i kłopotami.
Myślę, że bardzo nam trzeba pamięci o takim “zwykłym” Janie Pawle II, a nie kimś raz na zawsze zastygłym w spiżu. Potrzeba nam pamięci o człowieku, który z ufnością i uwagą patrzył ludziom w oczy, który był radosny, ale potrafił się też mocno rozgniewać – także na nas, Polaków. Pytał, czy jesteśmy wierni, czy staramy się być wierni Ewangelii i Kościołowi, czy tylko markujemy tę wierność na różne sposoby. Jan Paweł II wciąż może dawać nam okazję do rachunku sumienia.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1954,przykra-wojenka-o-papieskie-dziedzictwo.html
*******
Przełom w leczeniu białaczki?
slo
W zaawansowanej fazie przewlekłej białaczki szpikowej dochodzi do zaburzenia samej syntezy białka BRCA1, które na tym etapie choroby jest jej piątą achillesową – wykazali polscy badacze. Piszą o tym na łamach najnowszego wydania pisma “Cell Cycle”.
Odkrycie to pozwoli lepiej prognozować rozwój choroby oraz opracować nową skuteczną terapię zapobiegającą nawrotom tego schorzenia i umożliwiającej jej wyleczenia.
Dotychczas gen BRCA1 wiązano w onkologii z mutacją zwiększającą ryzyko raka piersi oraz raka jajnika. Z powodu tego zaburzenia Angelina Jolie zdecydowała się na profilaktyczne usunięcie najpierw obu piersi, a niedawno również przydatków (jajników i jajowodów).
Badania specjalistów Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego Polskiej Akademii Nauk wykazały, że gen BRCA1 odgrywa również ważną rolę zaawansowanej postaci przewlekłej białaczki szpikowej. W tym przypadku nie chodzi jednak o jego mutację, lecz o niedobory tego genu u chorych, u których na dodatek jest on prawidłowy.
– Odkrycie to nie tylko wyjaśnia mechanizm wspomagający rozwój nowotworu, ale także ujawnia jego słabą stronę – twierdzą prof. Katarzyna Piwocka oraz dr Paulina Podszywałow-Bartnicka. Uczone przeprowadziły badania we współpracy z zespołem prof. Tomasza Skorskiego z Temple University School of Medicine w Filadelfii.
Przewlekłą białaczkę szpikową powodują rozsiane nowotworowe komórki białaczkowe, które krążą wraz z krwią. Jest ich dość dużo. W ostrym stanie choroby łącznie mogą ważyć ponad 1 kg. Najczęściej chorują na nią osoby w wieku 30-40 lat, ale sporadycznie może występować także u dzieci.
Komórki białaczkowe wywołuje aberracja genetyczna polegającą na przeniesieniu genu ABL z chromosomu 9 na chromosom 22, gdzie łączy się z genem BCR. Powstaje wtedy tzw. gen fuzyjny odpowiadający za wytwarzanie nieprawidłowego enzymu BCR-ABL (tzw. kinazy tyrozynowej BCR-ABL).
Zaburzenie to powstaje w komórkach macierzystych szpiku kostnego, czyli tych, z których mogą powstać wszystkie inne komórki, w tym wypadku wytwarzane w szpiku kostnym. Mutacja ta pobudza szpik kostny do wytwarzania nadmiernej liczby niedojrzałych białych krwinek (granulocytów, komórek odpornościowych), które są bardziej żywotne i wypierają te, które są prawidłowe. Uszkadzają przy tym szpik kostny i nie chronią należycie przed infekcjami. Gdy przenikną do krwioobiegu, powodują również uszkodzenia narządów wewnętrznych, np. śledziony i nerek.
Przed 15 laty opracowano pierwszy lek hamujący działanie mutacji BCR-ABL, która ma kluczowe znaczenie dla powstania białaczki szpikowej. Od tego czasu wprowadzono również kilka innych podobnie działających leków. Jednak z czasem choroba może przejść w etap tzw. kryzy blastycznej, kiedy we krwi chorego pojawia się znaczna liczba niedojrzałych komórek macierzystych (tzw. blastów).
W fazie kryzy blastycznej macierzyste komórki białaczki, a także same komórki białaczkowe, są oporne na leczenie. Może to zmienić odkrycie polskich badaczy.
– Nasze badania wykazały, że w zaawansowanej fazie przewlekłej białaczki szpikowej dochodzi do zaburzenia samej syntezy białka BRCA1. Chory ma prawidłowy gen kodujący to białko, ale cząsteczki informacyjnego kwasu mRNA, niezbędne do jego produkcji, są zwinięte i opakowane w kompleksy białkowe. Tak schowane nie mogą uczestniczyć w procesie syntezy białka – wyjaśnia główna autorka publikacji, dr Paulina Podszywałow-Bartnicka.
Nowe leczenie mogłoby polegać na wykorzystaniu niedoboru białka BRCA1. Bo to, co służy komórkom nowotworowym, w tym wypadku może zostać wykorzystany przeciw nim.
– Gdy komórka ma uszkodzony jeden szlak sygnałowy lub gen, zwykle może funkcjonować dalej, ponieważ najprawdopodobniej wciąż działa inny szlak, alternatywny. Dopiero, gdy i on zostanie zahamowany, komórka traci zdolność funkcjonowania – wyjaśnia prof. Skorski.
Na tym może polegać nowa strategia leczenia przewlekłej białaczki szpikowej. – Skoro wiemy, że jeden szlak naprawy DNA, zależny od BRCA1, nie działa w komórce białaczkowej, możemy poszukać szlaku uzupełniającego i spróbować go wyłączyć. Komórka białaczkowa zostałaby zmuszona do popełnienia samobójstwa. Jednocześnie komórka zdrowa by przeżyła, bo cały czas dysponowałaby aktywnym szlakiem naprawy zależnym od BRCA1 – twierdzi uczony.
Dodaje, że takie potencjalne terapie wykorzystujące niedobory BRCA1 są już testowane.
PAP – Nauka w Polsce
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/zdrowie/art,947,przelom-w-leczeniu-bialaczki.html
*********
Ewangelizatorzy jako robotnicy drogowi
KAI / kn
Ubrani w odblaskowe kamizelki ze znakami drogowymi będą wskazywać drogę do mobilnych konfesjonałów i stacji modlitwy.
To jedno z działań Szkoły Nowej Ewangelizacji, podjętych podczas trwającego w Brzozowie Spotkania Młodych Archidiecezji Przemyskiej.
Ewangelizatorzy zostali podzieleni na kilka sekcji. – Będzie sekcja, która będzie posługiwać modlitwą wstawienniczą, sekcję Słowa Bożego, gdzie młodzi ewangelizatorzy będą rozdawali Słowo Boże, dzielili się swoim doświadczeniem i głosili orędzie o Bożym zbawieniu. Będzie też grupa, która będzie animować, zachęcać do wspólnej zabawy, aby pokazać, że prawdziwą radość odnajdujemy w Chrystusie. Potem jest głoszone orędzie, świadectwo i zaproszenie do przyjęcia Jezusa jako Pana – mówi ks. Łukasz Nycz ze Szkoły Nowej Ewangelizacji św. Jakuba Apostoła Archidiecezji Przemyskiej.
Kilku kapłanów będzie posługiwać w mobilnych konfesjonałach, za które posłużą odpowiednio oznaczone samochody. – Jest to ciekawa forma, sprawdzona w zeszłym roku, która przyciąga i nieraz mobilizuje, żeby skorzystać z tego szczególnego sakramentu – opowiada ks. Nycz.
Oprócz działań Szkoły Nowej Ewangelizacji zaplanowano dzisiaj m.in. koncert zespołu New Life’m i Diakonii Muzycznej Archidiecezji Przemyskiej oraz program muzyczny Michała Szuby – finalisty siódmej edycji programu “Mam Talent”.
Spotkanie Młodych Archidiecezji Przemyskiej (SMAP) w tym roku odbywa się po raz 22. Jego hasłem są słowa z Ewangelii św. Mateusza: “Błogosławieni czystego serca”. Miejscem spotkania jest Brzozów i okoliczne miejscowości. – Liczba uczestników przekroczyła 4,5 tysiąca – poinformował KAI ks. Paweł Storek, koordynator SMAP w Brzozowie. Większość z nich znalazła nocleg w domach mieszkańców.
Punktem kulminacyjnym będzie niedzielna procesja z palmami i Msza św. na brzozowskim Rynku pod przewodnictwem metropolity przemyskiego abp. Józefa Michalika.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,21679,ewangelizatorzy-jako-robotnicy-drogowi.html
**************************************************************************************************************************************
Dodaj komentarz