Myśl dnia
Cyceron
Sprzedany przez braci Józef jest typem Chrystusa
Czytanie z Księgi Rodzaju.
Kiedy bracia Józefa poszli paść trzody do Sychem, Izrael rzekł do niego: „Wiesz, że bracia twoi pasą trzody w Sychem. Chcę więc posłać ciebie do nich”. Józef zatem udał się za swymi braćmi i znalazł ich w Dotain.
Oni ujrzeli go z daleka i zanim się do nich zbliżył, postanowili podstępnie go zgładzić, mówiąc między sobą: „Oto nadchodzi ten, który miewa sny. Teraz zabijmy go i wrzućmy do którejkolwiek studni, a potem powiemy: «Dziki zwierz go pożarł». Zobaczymy, co będzie z jego snów”.
Gdy to usłyszał Ruben, postanowił ocalić go z ich rąk; rzekł więc: „Nie zabijajmy go”. I mówił Ruben do nich: „Nie doprowadzajcie do rozlewu krwi. Wrzućcie go do studni, która jest tu na pustkowiu, ale ręki nie podnoście na niego”. Chciał on bowiem ocalić go z ich rąk, a potem zwrócić go ojcu.
Gdy Józef przyszedł do swych braci, oni zdarli zeń jego odzienie, długą szatę z rękawami, którą miał na sobie. I pochwyciwszy go, wrzucili go do studni: studnia ta była pusta, pozbawiona wody.
Kiedy potem zasiedli do posiłku, ujrzeli z dala idących z Gileadu kupców izmaelskich, których wielbłądy niosły wonne korzenie, żywicę i olejki pachnące; szli oni do Egiptu. Wtedy Juda rzekł do swych braci: „Cóż nam przyjdzie z tego, gdy zabijemy naszego brata i nie ujawnimy naszej zbrodni? Chodźcie, sprzedamy go Izmaelitom. Nie zabijajmy go, wszak jest on naszym bratem”. I usłuchali go bracia.
I gdy kupcy madianiccy ich mijali, wyciągnąwszy spiesznie Józefa ze studni, sprzedali go Izmaelitom za dwadzieścia sztuk srebra, a ci zabrali go z sobą do Egiptu.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 105,16-17.18-19.20-21)
Refren: Wspomnijcie cuda, które Pan Bóg zdziałał.
Pan przywołał głód na ziemię *
i odebrał cały zapas chleba.
Wysłał przed nimi męża: *
Józefa, którego sprzedano w niewolę.
Kajdanami ścisnęli mu nogi, *
jego kark zakuto w żelazo,
aż się spełniła jego przepowiednia, *
i poświadczyło ją słowo Pana.
Król posłał, aby go uwolnić, *
wyzwolił go władca ludów.
Ustanowił go panem nad swoim domem, *
władcą nad całą swą posiadłością.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 3,16)
Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.
Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego;
każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne.
Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.
EWANGELIA (Mt 21,33-43.45-46)
Przypowieść o dzierżawcach winnicy
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
„Posłuchajcie innej przypowieści: Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał.
Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś kamieniami obrzucili. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: «Uszanują mojego syna».
Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: «To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo». Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?”
Rzekli Mu: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze”.
Jezus im rzekł: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: «Kamień, który odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach». Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce”.
Arcykapłani i faryzeusze słuchając Jego przypowieści poznali, że o nich mówi. Toteż starali się Go ująć, lecz bali się tłumów, ponieważ Go miały za proroka.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Wykorzystać łaskę
Panie, wiem o tym, że Ty każdego dnia chcesz obdarzać mnie swoimi łaskami i pragniesz mi towarzyszyć na drogach mojego życia. Otwórz moje serce, abym potrafił skorzystać w pełni z darów, jakie mi dajesz.
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
Na dobranoc i dzień dobry – Mt 21, 33-43.45-46
Mariusz Han SJ
Przewrotność nie popłaca…
Przypowieść o przewrotnych rolnikach
Jezus powiedział do Arcykapłanów i starszych ludu: Posłuchajcie innej przypowieści! Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał.
Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna.
Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?
Rzekli Mu: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze. Jezus im rzekł: Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach.
Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. Arcykapłani i faryzeusze, słuchając Jego przypowieści, poznali, że o nich mówi. Toteż starali się Go pochwycić, lecz bali się tłumów, ponieważ miały Go za proroka.
Opowiadanie pt. “Dobra droga”
Pewien bogaty szlachcic zaprosił do siebie na obiad znakomitego bajkopisarza Jana de la Fontaine’a (1621-1695) w przekonaniu, że będzie on zabawnymi historyjkami zabawiał całe towarzystwo.
Tymczasem poeta nic nie mówił, a po zjedzeniu obiadu wstał od stołu, skłonił się gospodarzowi i oświadczył, że musi iść do Akademii.
– Ależ ma pan jeszcze dużo czasu – rzekł mu gospodarz. Na co bajkopisarz: – Wiem o tym i dlatego pójdę dłuższą drogą.
Refleksja
Przewrotność nigdy nie popłaca, bo wcześniej czy później prawda wyjdzie na jaw. Nie da się bowiem żyć wciąż w zakłamaniu i iluzji, że można każdego oszukać lub żyć na czyjeś konto. Kłamstwo zawsze ma krótkie nogi, a odbudowanie zaufania to długa droga okupiona często wieloma wyrzeczeniami. Warto zatem żyć uczciwie ze swojej pracy rąk, aby świadectwem pociągać innych ludzi do konkretnego działania i współpracy.
Jezus pouczał wciąż, że nasze czyny, zwłaszcza te złe, wcześniej czy później obrócą się przeciwko nam i zbiorą swoje żniwo. Każdy bowiem zły czyn zawsze domaga się sprawiedliwości. Równowaga w naszym życiu to nie tylko prawo przyrody, ale przede wszystkim balansu i równowagi, której każdy pragnie w swoim życiu. Bez tego nie da się normalnie egzystować, a nasze życie przypomina piekło. Dlatego warto być szczerym każdego dnia, bo to przybliża nas do Boga, drugiego człowieka i siebie samego. To daje siłę i energię do pójścia przed siebie…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego przewrotność nie popłaca?
2. Dlaczego nie warto żyć w kłamstwie i iluzji?
3. Dlaczego szczerość otwiera ludzkie serca?
I tak na koniec...
Ludzie w wilku prześladują i nienawidzą własnej przewrotności (Adolf Dygasiński)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,572,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-21-33-43-45-46.html
*****
Komentarz do Ewangelii:
Św. Grzegorz z Nyssy (ok. 335-395), mnich i biskup
Trzecia homilia do Pieśni nad Pieśniami
„Gronem henny jest mi umiłowany mój w winnicach Engaddi” (Pnp 1,14)… To boskie grono okrywa się kwiatami przed Męką i wylewa swoje wino w Męce… Na krzewie grono nie zawsze jest takie samo, ale zmienia się z czasem: kwitnie, owocuje, dojrzewa, a kiedy jest doskonale dojrzałe, przekształca się w wino. Krzew winny zapowiada zatem swój owoc: nie jest jeszcze odpowiednio dojrzały, aby zrobić wino, ale oczekuje pełni czasów. Jednakże nie oznacza to, że nie może nas rozradować. Bowiem zanim skosztujemy, jesteśmy oczarowani zapachem w oczekiwaniu przyszłych dóbr, a zmysły duszy upajają się wonią nadziei. Ponieważ niezachwiana pewność przyszłej łaski staje się radością dla tych, którzy oczekują wytrwale. Tak się dzieje z gronem winnym, które zapowiada wino, zanim się nim stanie: widząc jego kwat – ten kwiat jest nadzieją – daje nam pewność przyszłej łaski.
Kto swoją wolę harmonizuje z wolą Pana, ponieważ o niej „rozmyśla dniem i nocą”, staje się „jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną” (Ps 1,1-3). To dlatego krzew winny Oblubieńca, który zakorzenił się w żyznej ziemi Engaddi, to znaczy, w głębi duszy, podlewaniej i użyźnianej boską nauką, wydaje kwitnące i rozwinięte grono, w której może kontemplować własnego ogrodnika i właściciela winnicy. Błogosławiona ta uprawiana ziemia, której kwiat oddaje piękno Oblubieńca! Ponieważ On jest prawdziwym światłem, prawdziwym życiem, prawdziwą sprawiedliwością… i innymi jeszcze cnotami. Każdy, dzięki swoim uczynkom, może stać się podobny do Oblubieńca. Kiedy spogląda na grono własnego sumienia, widzi tam samego Oblubieńca, ponieważ odzwierciedla światło prawdy w świetlistym i nieskalanym życiu. To dlatego ten żyzny krzew mówi: „Moja winorośl kwitnie i otwiera pączki” (por Pnp 7,13). Oblubieniec osobiście jest tą prawdziwą kiścią, zaczepioną do krzewu, którego krew staje się napojem zbawienia dla tych, którzy radują się w swoim zbawieniu.
**************************************************************************************************************************************
Wielki Post. Rozważanie drogi krzyżowej w rodzinie
Gabriela Pindur | Okresy liturgiczne | 2011-03-31
Na początku każdej stacji:
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste,
i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat.
Na końcu każdej stacji:
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
Stacja I
Pan Jezus na śmierć skazany
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Stojąc przed sądem Piłata, Jezus powiedział: Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie (J 18, 37). Piłat zaś zapytał: „Cóż to jest prawda?” Zadał pytanie, ale nie czekał wcale na odpowiedź. Czyżby nie wierzył, że jest możliwa? A może kpił? Lekceważył wartość prawdy?
A tymczasem bez prawdy nie da się zbudować żadnej szczerej relacji z drugim człowiekiem, nie da stworzyć dobrej rodziny, bo żeby żyć razem, trzeba sobie ufać, a nie da się zaufać komuś, kto kłamie.
Panie Jezu, Ty jesteś Prawdą. Przed swoją śmiercią modliłeś się do Ojca za Apostołów: Uświęć ich w prawdzie (J 17, 17). Stojąc przed Tobą w gronie naszej rodziny, prosimy: uświęć nas w prawdzie. Niechaj prawda stanie się podstawą naszego rodzinnego życia – prawda we wszystkim, w najmniejszych nawet szczegółach życia. Niech wszystko, co robimy, będzie dawaniem świadectwa prawdzie.
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja II
Pan Jezus bierze krzyż na ramiona
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Krzyż Chrystusa – to nie była tylko drewniana belka, fizyczny ciężar, który trzeba było przenieść z jednego miejsca na drugie. Krzyż Chrystusa – to był przede wszystkim duchowy i psychiczny ciężar ludzkich grzechów, cały ich ogrom, przygniatający do ziemi i paraliżujący. Krzyż Chrystusa – to była bolesna świadomość odrzucenia najczystszej, najszczerszej miłości. Wśród tego bezmiaru ludzkich win, które Chrystus dźwigał na swoich barkach, były też i nasze grzechy, grzechy całej naszej rodziny, grzechy każdego z nas.
Panie Jezu, żyjąc w rodzinie, jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem – nie tylko za swoje potrzeby materialne, bezpieczeństwo i zdrowie, ale również – a może przede wszystkim – za swoje zbawienie. Pomóż nam wspierać się nawzajem w dobrym, pomagać sobie w walce z grzechem, wspierać się we wspólnym dążeniu do świętości.
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja III
Pan Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Ciężar ludzkich grzechów, ciężar szyderstw rozlegających się wokół, ciężar lekceważenia, ciężar odrzuconej, podeptanej miłości – był zbyt wielki. Zbyt trudny do zniesienia. Jezus upadł, wśród śmiechu i drwin, okładany rózgami, kopany i opluwany.
Od tamtego czasu minęło dwa tysiące lat, ale kpiny nie ucichły, kopniaki nie ustały, bicz nadal jest w ruchu.
Panie, ponieważ wciąż są na świecie ludzie, którzy z Ciebie kpią, którzy za nic mają Twoją wielką miłość do człowieka, pragniemy w naszym rodzinnym życiu i w każdym środowisku, w którym na co dzień przebywamy, wynagradzać Ci te zniewagi poprzez czynienie dobra. Chcemy odpowiadać dobrem na zło, chcemy umieć iść „pod prąd”, przeciwstawiać się złu, bronić tych, którym źle się dzieje. Dopomóż nam w tym, Panie.
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja IV
Pan Jezus spotyka swoją Matkę
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
W tłumie ludzi tłoczących się wokół niosącego krzyż Jezusa była Maryja Matka. Potrącana, spychana na bok, niosąca w sercu nieopisany ból – ból matki.
Macierzyństwo to wielki dar. Często jednak łączy się on z krzyżem i cierpieniem. Zwłaszcza kiedy patrzy się na cierpienie swego dziecka, na jego zagubienie, poplątane ścieżki… Jakże wielką sprzymierzeńczynią jest dla każdej matki Maryja – która rozumie, współczuje, pomaga i oręduje, która uczy i wskazuje drogę.
Matko nasza, Maryjo, wzorze pięknego macierzyństwa, wspieraj wszystkie matki w ich matczynym trudzie, zwłaszcza te, których macierzyństwo naznaczone jest szczególnie ciężkim krzyżem. Idź z nimi po ich drodze krzyżowej i wypraszaj dla nich potrzebne łaski.
Zdrowaś, Maryjo…
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
I Ty, któraś współcierpiała,
Matko Bolesna, przyczyń się za nami.
Stacja V
Szymon Cyrenejczyk pomaga Panu Jezusowi nieść krzyż
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Szymon Cyrenejczyk dostąpił zaszczytu dźwigania krzyża Chrystusowego. Choć pewnie pochłonięty swoimi sprawami, nie uznał tego wcale za zaszczyt, a jedynie za niepotrzebny kłopot, zwyczajną stratę czasu.
Żyjąc w rodzinie, często nosimy krzyże swoich bliskich. Najczęściej robimy to z miłości, bierzemy na siebie czyjś ciężar, bo kochamy. Czasami jednak robimy to z przymusu, nie mając innego wyjścia.
Panie Jezu, spraw, abyśmy doceniali wartość krzyża w swoim życiu, wartość wyrzeczeń i rezygnacji z siebie na rzecz kogoś drugiego. Abyśmy mieli świadomość, że każda nasza służba, każdy dobry czyn, każdy akt szczerej miłości – to ujmowanie Ci ciężaru, cyrenejska pomoc. Pragniemy być takimi Cyrenejczykami wobec siebie nawzajem – w rodzinie i wszędzie tam, dokąd nas każdego dnia posyłasz. Bo pomagając ludziom, pomagamy Tobie.
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja VI
Weronika ociera twarz Panu Jezusowi
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Weronika dotknęła umęczonej twarzy Jezusa swoją chustą. Chciała zmyć z niej brud, krew i pot, aby odsłonić jej prawdziwe piękno.
Jakże inna była umęczona twarz Chrystusa od twarzy znanych z kolorowych czasopism, reklam czy billboardów; jakże inna była od tych twarzy, które zdają się mieć tylko zewnętrzną stronę, bez żadnej głębi, i z których nic nie da się wyczytać, bo są jak książka w pięknej oprawie, ale bez treści. Cierpiąca i pozbawiona piękna twarz Chrystusa, bez upiększeń i retuszów, wyrażała bezdenną głębię, mówiła wszystko o Bogu i Jego miłości do człowieka. Była księgą, którą można czytać bez końca.
Panie, daj nam, małżonkom, umiejętność takiego patrzenia na siebie, abyśmy w swoich twarzach zawsze widzieli piękno, niezależnie od upływu lat i przybywających zmarszczek i abyśmy umieli czytać w nich to, co kryje serce. Spraw, aby również nasze dzieci umiały dostrzegać i doceniać w ludziach piękno duszy, nie szukając wyłącznie piękna ciała.
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja VII
Pan Jezus po raz drugi upada pod krzyżem
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
I znowu krzyż przygniótł Go do ziemi. Znowu te same szyderstwa, znowu te same kopniaki i ten sam bicz. Podniesie się albo skona na ulicy? Podniósł się, bo kocha, bo wie, że musi donieść ten krzyż i na nim zawisnąć, aby zbawić. Aby pokazać, jak bardzo kocha!
Upadamy. Czasami bardzo nisko. Każdy na swój sposób, każdy po swojemu. Chodzi o to, aby wstać, aby nie skonać na bruku. Warto wstać. Wstać z miłości. Bo o miłość tu najbardziej chodzi.
Panie Jezu, upadając i podnosząc się, pokazałeś nam, że nie wolno nigdy trwać w upadku, że trzeba się z niego zawsze podnieść. I dalej kochać. Spraw, abyśmy w naszej rodzinie pomagali sobie nawzajem powstawać z upadków. Abyśmy umieli też dostrzegać tych, którzy wokół nas upadają i którym trzeba podać rękę i wesprzeć modlitwą, aby mogli się podźwignąć. Abyśmy umieli kochać. Bo o miłość tu najbardziej chodzi. Nieważne, jak nisko się upadło, ale ważne, czy wystarczająco mocno się kocha, aby powstać i aby podać rękę temu, kto sam nie potrafi tego zrobić .
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja VIII
Pan Jezus spotyka płaczące niewiasty
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Dobrze, że oprócz tych, którzy szydzili, przeklinali i wygrażali pięściami, byli na drodze krzyżowej także tacy, którzy współczuli i płakali. Pan Jezus wiedział, że tylko oni mają serca na tyle wrażliwe i otwarte, aby mógł do nich przemówić i przekazać im swoje ostatnie pouczenie. Nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! (Łk 23, 28).
Jakże często wolimy rozprawiać o czyimś życiu, czyichś kłopotach i problemach niż o swoich własnych, bo to odciąga naszą uwagę od tego, co w nas samych wymaga naprawy.
Panie Jezu, niechaj Twoje pouczenie „płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi” będzie dla nas przestrogą, aby „naprawianie świata” zawsze zaczynać od siebie, od swojej rodziny. A innym raczej spieszyć z pomocą, niż komentować to, co ich w życiu spotyka.
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja IX
Pan Jezus upada po raz trzeci
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Wśród czternastu stacji drogi krzyżowej są aż trzy, przy których rozważamy upadek Jezusa – może po to, abyśmy mogli sobie lepiej uświadomić, że upadanie jest czymś na wskroś ludzkim. Ale najważniejszą nauką płynącą z Jezusowych upadków jest ta, że nieważne, ile razy i jak się upadnie, ale najważniejsze jest, aby się umieć podźwignąć.
Panie Jezu, dziękujemy Ci za Twoje uparte podnoszenie się z upadków, mimo skrajnego wyczerpania i bólu. Kiedy trudno nam powstać, Ty nas podźwignij i spraw, abyśmy my sami nigdy nie przechodzili obojętnie obok tych, którzy upadają obok nas i trwają w swoich upadkach. Niech nasza rodzina daje zawsze piękne świadectwo o Twojej miłości. Daj nam kochające serca, otwarte na drugiego człowieka, niezależnie, w jakim położeniu się znajduje, i ręce chętne do pomocy.
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja X
Pan Jezus z szat obnażony
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Odebrano Panu Jezusowi wszystko, co miał. Pozbawiony tego, co materialne, stał, gotowy na śmierć. Ale mimo że odarty ze wszystkiego, to jednak pełen godności – Syn Boży, Bóg-Człowiek.
Każdy z nas w obliczu śmierci będzie musiał rozstać się z tym, co doczesne i materialne. Zostanie tylko to, co zgromadziliśmy w swoim sercu, duchowe bogactwo, które odkładaliśmy w nim przez całe swoje życie. Obyśmy w chwili śmierci byli naprawdę bogaci… duchem.
Panie Jezu, dziękujemy, że uczyłeś nas: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6, 19-21) i że pokazałeś nam to swoim przykładem.
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja XI
Pan Jezus zostaje przybity do krzyża
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Pozwolił się przybić do krzyża. I od tej pory już nikt nie może powiedzieć: „Bóg jest daleko, hen w niebie i biernie przygląda się naszemu cierpieniu”, bo pozwalając się przybić do krzyża, Bóg zszedł w sam środek człowieczego cierpienia, stał się człowiekiem we wszystkim – oprócz grzechu. Pokazał nam, jak bardzo obchodzą Go nasze ludzkie krzyże – do tego stopnia, że zgodził się przyjąć ten najcięższy – krzyż odrzuconej miłości Ojca-Stwórcy do swego stworzenia.
Panie, obyśmy zawsze mieli świadomość, że przybijani do naszych codziennych krzyży, nie jesteśmy nigdy sami. Nawet jeśli jesteśmy opuszczeni przez ludzi i wydaje nam się, że nikt nie wie, jak bardzo cierpimy, to Ty wiesz na pewno, bo Ty znasz najlepiej ciężar każdego krzyża i każdy ból krzyżowania. Zawierzamy Ci wszystkie nasze życiowe krzyże.
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja XII
Pan Jezus na krzyżu umiera
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Jezus, Mesjasz, Bóg-Człowiek umiera na krzyżu – umiera z ręki człowieka. Oto najtragiczniejszy akt ludzkiej historii.
Panie, obyśmy Cię nigdy więcej nie krzyżowali, nie zabijali w swoich sercach i w sercach naszych dzieci. Żyj w nas. Żyj w naszej rodzinie do końca naszych ziemskich dni. Abyśmy kiedyś mogli się razem z Tobą radować w Królestwie Niebieskim i aby nikogo z naszej rodziny tam nie zabrakło.
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Stacja XIII
Ciało Pana Jezusa zostaje zdjęte z krzyża i złożone na kolanach Matki Przenajświętszej
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Maryja mogła nareszcie przytulić do serca umęczone ciało swego ukochanego Syna. Przed Jej matczynymi oczami przesunęły się na pewno niezliczone obrazy: szczęścia i bólu, radości i lęków.
Ileż matek na całym świecie doświadczyło i doświadcza bólu z powodu śmierci swoich dzieci – śmierci fizycznej i śmierci duchowej.
Matko Boża, któż lepiej od Ciebie rozumie troski matczynego serca. Tobie zawierzamy nasze dzieci – ich całe życie: doczesne i wieczne. Miej je w opiece, aby były bezpieczne na ziemi i aby nigdy nie zagubiły drogi prowadzącej do Domu Ojca.
Zdrowaś, Maryjo…
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
I Ty, któraś współcierpiała,
Matko Bolesna, przyczyń się za nami.
Stacja XIV
Złożenie ciała Pana Jezusa w grobie
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Cisza grobu. W tej ciszy każdy może usłyszeć coś innego. Coś, co szczególnie zajmuje jego serce: tęsknotę, żal, wyrzuty sumienia, rozpacz, ulgę…
Co czujemy, stojąc u grobu Chrystusa? O czym myślimy, uświadomiwszy sobie, że oto wszystko się dokonało – nasze zbawienie stało się faktem. Mamy otwartą drogę do nieba. Trzeba tylko na nią wejść i iść. Drzwi są otwarte, ale droga jest wyboista i kręta. Trzeba uważać, żeby z niej nie zboczyć. Łatwiej jest iść razem, trzymając się za ręce, dodając otuchy tym, którzy słabną, podnosząc upadających, pocieszając zrezygnowanych.
Panie Jezu, przez swoją mękę i śmierć, dokonałeś tego, co najtrudniejsze – otworzyłeś drzwi prowadzące do życia wiecznego dla każdego z nas. My musimy tylko iść po Twoich śladach, wiernie i cierpliwie. Dziękujemy Ci za naszą rodzinę. Dziękujemy, że możemy iść razem, wspierając się i umacniając. Błogosław nam na tej drodze.
Ojcze nasz…
Któryś za nas cierpiał rany…
Zakończenie:
Panie Jezu, ofiarujemy Ci to rozważanie drogi krzyżowej i prosimy, abyśmy dzięki niemu zbliżyli się bardziej do Ciebie i Twego krzyża i stali się lepsi. Spraw, aby nasze serca były bardziej wrażliwe i wyczulone na cierpienia i potrzeby innych – nie tylko w rodzinie, ale w każdym środowisku, do którego nas posyłasz. Abyśmy byli szczerze zatroskani o losy świata, w którym żyjemy, i Kościoła, którego jesteśmy członkami. Prosimy Cię, udziel nam potrzebnych do tego łask i przebacz nam nasze grzechy i zaniedbania dobra. Amen.
Źródło: Wszystkie nasze dzienne sprawy
Copyright © by Księgarnia Świętego Jacka
http://rodzina.opoka.org.pl/swieta/ol/4146.1,Wielki_Post_Rozwazanie_drogi_krzyzowej_w_rodzinie.html
Droga krzyżowa [2014] film
Akcja filmu zaczyna się gdy poznajemy czternastoletnią Marię, mieszkającą w małym miasteczku na Południu Niemiec ze swoimi rodzicami i trójką rodzeństwa – 11letnim Thomasem, 7letnią Kathariną i 4ltnim Johannesem, niemową.
Rodziną rządzą surowe, katolickie zakazy i nalezy do fikcyjnej kongregacji Św. Pawła, której liderzy nie uznają reform, wprowadzonych do Kościoła Katolickiego w latach sześćdziesiątych. Matka, dominując obawia się okresu w którym córka zacznie dojrzewać, ojciec Marii nie oponuje gdyż żadko uczestniczy w życiu rodzinnym i nigdy nie ma za wiele do powiedzenia. Przestrzeganie rygorystcznych zasad pzrekreśla sznase na indywidualny rozwój i duchowe poszukiwania. Nieetnia Marii, pokorna i wierna zasadom przygotwuje się jednak do bieżmowania pod skrzydłami lokalnego księdza.
Droga krzyżowa z Lektorem PL [2014] – Bez Limitu
http://tvkinokotek.pl/droga-krzyzowa-2014/
Olegariusz był gorliwym reformatorem. Uczestniczył w synodach w Tuluzie (1119), Reims (1120), pierwszym laterańskim (1123), w Narbonne (1129), Clermont (1130) i ponownie w Reims (1131). Angażował się także we wprowadzanie w życie augustyniańskiej reformy klasztorów w Katalonii – w latach 20-tych XII w. przekształcił klasztor św. Eulalii (wówczas poza Barceloną) na wspólnotę kanoników augustiańskich.
8 marca 1118 r. Olegariusz, pozostając nadal biskupem Barcelony, został mianowany także na biskupa Tarragony. Czekało go trudne zadanie odbudowy Kościoła w tym regionie po odzyskaniu go z rąk Maurów. Po 1124 r. udał się z pielgrzymką do Ziemi Świętej; z powodu troski o swą nową diecezję skrócił pobyt w Antiochii i wrócił przed 1127 r.
Pomiędzy 1126 a 1130 rokiem bardzo aktywnie zajął się odbudową miasta, a zwłaszcza kościołów. Ściągał nowych mieszkańców i rycerzy, którzy mieliby bronić miasta w przyszłości. Lata 1126-1127 to czas wysiłków zmierzających do zorganizowania drugiej krucjaty. Olegariusz wynagrodził Wilhelmowi V straty związane z wysłaniem jego rycerzy do Barcelony w latach 1124-1125 i doprowadził do zgody między Wilhelmem a jego synem, Bernardem IV, w ten sposób wzmacniając sojusz przeciwko piratom Almoravida. W marcu 1129 r. przekazał swoje świeckie uprawnienia Robertowi Bordetowi, czyniąc go księciem Tarragony. Sam wrócił do troski o odnowę metropolii. Synod w Narbonne (1129) zatwierdził istnienie archifraterni, którą założył rok wcześniej Olegariusz; miała ona na celu odbudowę Kościoła w Tarragonie. Członkowie archifraterni, duchowni i świeccy, zamożni i ubodzy, składali ofiary pieniężne, które przeznaczane były na archidiecezję tarragońską.
Olegariusz zmarł 6 marca 1137 r. Został kanonizowany 18 maja 1675 r. przez Klemensa X. Na tę okazję napisano mało wiarygodny historycznie życiorys Olegariusza, oparty na czternastowiecznym Vita sancti Olegarii, który z kolei czerpał z zagubionego XII-wiecznego życiorysu przypisywanego towarzyszowi Olegariusza, Renaldowi. Grobowiec biskupa barcelońskiego i tarragońskiego znajduje się w katedrze w Barcelonie.
dziewica i zakonnica
Datą przełomową w jej życiu był rok 1250. Zachorowała wtedy śmiertelnie. Spokojna o swoje losy, modliła się żarliwie o powodzenie wyprawy krzyżowej w obronie Ziemi Świętej, na której czele stał św. Ludwik IX, król francuski (również tercjarz franciszkański). Kiedy cudownie wyzdrowiała, postanowiła całkowicie poświęcić się nawracaniu dusz do Boga. Przywdziała habit zakonny, zaczęła oddawać się surowym praktykom pokutnym w intencji nawrócenia grzeszników, a potem z krzyżem w ręku przebiegała ulice miasta, nawołując do pokuty. Swymi wystąpieniami wzbudziła gniew mieszkających w Viterbo patarynów i katarów (ruchy religijne, których idee w znacznej części zostały uznane za heretyckie), którzy zmusili ją i jej rodzinę do opuszczenia miasta. Już po opuszczeniu Viterbo, przebywając w Soriano, Róża otrzymała dar wizji, z której dowiedziała się o rychłym zakończeniu prześladowań Kościoła, wraz ze śmiercią cesarza Fryderyka II. Po jego śmierci, kiedy miasto zajęły wojska papieskie, Róża rzeczywiście mogła powrócić do rodzinnego domu, który przetrwał do dziś.
Pod koniec życia Święta prosiła, by przyjęto ją do klasztoru klarysek w Viterbo. Odmówiono jej ze względu na stan zdrowia. Za radą spowiednika zamieniła swoje mieszkanie na osobisty “klasztor”, gdzie wraz z kilkorgiem przyjaciół poświęcała się modlitwie o uświęcenie ludzkich dusz. Wyczerpana pokutą i apostolstwem, zmarła w wieku niespełna 20 lat, 6 marca 1252 roku. Jej śmierć napełniła bólem mieszkańców całego miasta. Ciało złożono początkowo na cmentarzu parafialnym, a w kilka lat później przeniesiono do miejscowego kościoła klarysek. Mimo upływu czasu pozostało ono w nienaruszonym stanie.
Pan Bóg wsławił Różę za życia i po śmierci tak licznymi cudami, że jej grób stał się miejscem masowych pielgrzymek. Już w roku 1257 w obecności papieża Aleksandra IV odbyło się uroczyste przeniesienie relikwii Świętej do kościoła klarysek, gdzie do dzisiaj przechowywane są w szklanej trumnie. Na wiadomość o cudownym uzdrowieniu jednego z kardynałów papież Kalikst III (+ 1458) przysłał na grób Świętej złotą różę. Równocześnie wyznaczył kanoniczną komisję dla zbadania jej życia i cudów. On też wpisał św. Różę do katalogu świętych (1458). Do dziś zachował się zwyczaj, że co roku w nocy z 3 na 4 września, w rocznicę przeniesienia jej szczątków (zachowanych w stanie nienaruszonym) z cmentarza do kościoła, przychodzi do jej grobu całe miasto i turyści, by wziąć udział w procesji z relikwiami, niesionymi w wysokiej wieży-relikwiarzu (tzw. macchina di Santa Rosa, niesiona przez 100 mężczyzn nazywanych facchini di Santa Rosa). Kiedyś starano się, by “wieża św. Róży” była jak najwyższa i jak najpiękniejsza. Dziś można oglądać wystawę tych wież-relikwiarzy. Benedykt XV ogłosił św. Różę patronką młodzieży żeńskiej Akcji Katolickiej. Patronuje ona także Viterbo, andaluzyjskiej Alcolei, kolumbijskiemu Santa Rosa de Viterbo, tercjarkom i emigrantom.
W ikonografii Święta przedstawiana jest w sukni tercjarskiej, opasanej sznurem, najczęściej z krzyżem w dłoni lub z Matką Bożą z Dzieciątkiem. Jej atrybutem są róże, korona z róż, dyscyplina.
Wizyta Papieża w Viterbo i Bagnoregio 2009
Benedykt XVI
Przemijają epoki, ale nie zmienia się powołanie do życia Ewangelią w solidarności z rodziną ludzką
Msza św. w dolinie Faul w Viterbo
W niedzielę 6 września Benedykt XVI udał się z wizytą do Viterbo, miasta położonego 100 km na północ od Rzymu, nazywanego Miastem Papieży, ponieważ w drugiej połowie XIII w. było siedzibą biskupów Wiecznego Miasta. Jednodniowe odwiedziny rozpoczął od zwiedzenia sali w Pałacu Papieży, w której wybrano pięciu następców św. Piotra. Następnie Ojciec Święty odprawił Mszę św. koncelebrowaną w dolinie Faul. W homilii wskazał na pilną potrzebę wychowania do wiary i dawania jej świadectwa współczesnym ludziom. Przypomniał, że w XIX w. Mario Fani założył w Viterbo «Circolo Santa Rosa» — Koło św. Róży, które stało się zalążkiem obecnej Akcji Katolickiej. Po Mszy św. w rozważaniu przed modlitwą «Anioł Pański» Benedykt XVI przypomniał pokrótce historię miasta. Po modlitwie maryjnej Ojciec Święty skierował przesłanie do uczestników Międzynarodowego Kongresu dla Pokoju («Ludzie i religie»), zorganizowanego w tym roku w Krakowie. Następnie Papież udał się do sanktuarium św. Róży, patronki Viterbo, gdzie nawiedził jej grób, a potem obejrzał tzw. «Macchina di Santa Rosa» — statuę św. Róży ustawioną na postumencie wysokości 30 m. Odbył również wizytę w znajdującym się nie opodal sanktuarium «Madonny della Quercia», czyli «Matki Bożej z Dębu». Ojciec Święty spotkał się tam z zakonnicami okolicznych klasztorów klauzurowych. W przemówieniu poprosił je o szczególną modlitwę za kapłanów, kleryków i osoby powołane do życia konsekrowanego. Na zakończenie odmówił wraz z siostrami specjalnie przygotowaną na tę okazję modlitwę do «Madonny della Quercia». Z sanktuarium Papież udał się do Bagnoregio, gdzie w tamtejszej konkatedrze najpierw oddał cześć relikwiom św. Bonawentury, spotkał się z mieszkańcami miasta na placu św. Augustyna, po czym powrócił do Castel Gandolfo. Poniżej zamieszczamy papieską homilię, rozważanie przed modlitwą «Anioł Pański», przesłanie do uczestników kongresu w Krakowie, modlitwę w sanktuarium «Madonny della Quercia» oraz przemówienie do mieszkańców Bagnoregio.
Drodzy bracia i siostry!
Sceneria, w której odprawiamy Mszę św., jest doprawdy niezwykła i wymowna: znajdujemy się w dolinie, z której widać starożytną bramę faul, której czteroliterowa nazwa nawiązuje do czterech wzgórz starożytnego Viterbium, a mianowicie Fanum-Arbanum-Vetulonia-Longula. Po jednej stronie wznosi się okazały pałac, niegdyś rezydencja papieży, w którym — jak przypomniał wasz biskup — w xiii w. odbyło się aż 5 konklawe; otaczają nas budowle i miejsca, będące w przeszłości świadkami rozmaitych wydarzeń historycznych, a obecnie toczy się w nich życie waszego miasta i prowincji. W tym otoczeniu, które przywołuje na pamięć setki lat historii świeckiej i kościelnej, zebrała się symbolicznie, wraz z Następcą Piotra, cała wasza diecezjalna wspólnota, aby on ją umocnił w wierności Chrystusowi i Jego Ewangelii.
Wam wszystkim, drodzy bracia i siostry, serdecznie dziękuję za ciepłe przyjęcie. Pozdrawiam w pierwszej kolejności waszego umiłowanego pasterza, bpa Lorenza Chiarinellego, któremu dziękuję za słowa powitania. Pozdrawiam pozostałych biskupów, zwłaszcza z regionu Lacjum, wraz z kardynałem wikariuszem Rzymu, drogich kapłanów diecezjalnych, diakonów, seminarzystów, zakonników i zakonnice, młodzież i dzieci, obejmuję myślą także wszystkie części składowe diecezji, w której w niedawnej przeszłości połączyły się z Viterbo — wraz z opactwem San Martino z Monte Cimino — diecezje Acquapendente, Bagnoregio, Montefiascone i Tuscania. Ta nowa struktura została ręką artysty wyrzeźbiona na «spiżowych wrotach» kościoła katedralnego, które poświęciłem i mogłem podziwiać, rozpoczynając tę wizytę od placu św. Wawrzyńca. Z szacunkiem witam władze cywilne i wojskowe, przedstawicieli parlamentu, rządu, regionu i prowincji, a w sposób szczególny burmistrza, który wyraził życzliwe uczucia społeczności Viterbo. Dziękuję siłom porządkowym i pozdrawiam stacjonujących w mieście licznych wojskowych oraz żołnierzy uczestniczących w misjach pokojowych na świecie.
Pozdrawiam wolontariuszy oraz tych wszystkich, którzy wnieśli wkład w organizację mojej wizyty, i im dziękuję. Szczególne pozdrowienia kieruję do osób starszych i samotnych, do chorych, więźniów oraz tych, którzy nie mogli uczestniczyć w naszym przyjacielskim spotkaniu modlitewnym.
Drodzy bracia i siostry, w każdym zgromadzeniu liturgicznym jest obecny Bóg. Zgromadzeni na Świętej Eucharystii, uczniowie Pana głoszą, że On zmartwychwstał, żyje i jest dawcą życia, oraz dają świadectwo, że Jego obecność jest łaską, jest zadaniem, jest radością. Otwórzmy serca na Jego Słowo i przyjmijmy dar Jego obecności! W pierwszym czytaniu z dzisiejszej niedzieli prorok Izajasz (35, 4-7) dodaje otuchy ludziom o «zagubionych sercach» i głosi wspaniałą nowinę, którą życie potwierdza: gdy Pan jest obecny, przeglądają oczy niewidomych, uszy głuchych się otwierają, chromy «skacze» jak jeleń. Wszystko się odradza i wszystko odżywa, bo zbawienne wody spływają na pustynię. W jego symbolicznym języku «pustynia» może oznaczać dramatyczne wydarzenia, trudne sytuacje i samotność, której wiele jest w życiu; najgłębszą pustynią jest ludzkie serce, kiedy traci zdolność słuchania, rozmawiania, porozumiewania się z Bogiem i z innymi ludźmi. Stajemy się wtedy niewidomi, bo niezdolni do widzenia rzeczywistości; zamykają się uszy, by nie słyszeć krzyku wołających o pomoc; w obojętności i egoizmie twardnieje serce. Teraz jednak — głosi Prorok — wszystko się zmieni; tę «spieczoną ziemię» zamkniętego serca nawodnią nowe Boże soki. A kiedy Pan przychodzi, do wszystkich «zagubionych serc» w każdej epoce mówi z mocą: «Odwagi, nie lękajcie się»! (w. 4).
Łączy się z tym doskonale ewangeliczny epizod opowiedziany przez św. Marka (w. 7, 31-37): na pogańskiej ziemi Jezus uzdrawia głuchoniemego. Najpierw pozwala mu podejść i czyni gesty, które mówią więcej niż słowa. Następnie wypowiada po aramejsku słowo: «Effatha», czyli «otwórz się», przywracając temu człowiekowi słuch i mowę. Zdumiony tłum mówi: «Dobrze wszystko uczynił!» (w. 37). Możemy widzieć w tym «znaku» gorące pragnienie Jezusa pokonania w człowieku samotności oraz jego niemożności porozumienia z innymi, spowodowanych przez egoizm; początku «nowej ludzkości», ludzkości, której fundamentem jest słuchanie i słowo, dialog, porozumienie, komunia z Bogiem. Ludzkości «dobrej», jak dobre jest wszelkie Boże stworzenie; ludzkości, w której nie ma dyskryminacji i nikt nie zostaje odrzucony — jak przestrzega apostoł Jakub w swoim liście (2, 1-5) — aby świat był autentycznie i dla wszystkich «miejscem prawdziwego braterstwa» (Gaudium et spes, 37), otwartym na miłość do wspólnego Ojca, który nas stworzył i uczynił swoimi synami i córkami.
Drogi Kościele w Viterbo, niech Chrystus, który w Ewangelii otwiera uszy i rozwiązuje język głuchoniememu, otworzy twoje serce i sprawi, byś zawsze z radością słuchał Jego Słowa, z odwagą głosił Jego Ewangelię, potrafił rozmawiać z Bogiem, a tym samym rozmawiał także z braćmi i siostrami, a na koniec z odwagą odkrywał Oblicze Boga i Jego piękno! Żeby to jednak mogło nastąpić — przypomina św. Bonawentura z Bagnoregio, dokąd udam się dziś po południu — rozum musi «wznieść się ponad wszystko poprzez kontemplację, i to wznieść się nie tylko ponad świat zmysłowy, lecz także ponad samego siebie» (Itinerarium mentis in Deum VII, 1). Taka jest droga zbawienia, łącząca wszystkich chrześcijan, na której światłem jest Słowo Boże, a pokarmem sakramenty.
Chciałbym omówić pewne aspekty duchowe i duszpasterskie tej drogi, do której przejścia także i ty jesteś powołany, umiłowany Kościele żyjący na tej ziemi. Bardzo ważnym dla waszego Biskupa priorytetem jest wychowanie do wiary, jako poszukiwanie, jako chrześcijańska inicjacja, jako życie w Chrystusie. «Stawanie się chrześcijaninem» polega na «uczeniu się Chrystusa», co św. Paweł wyraża w sformułowaniu: «Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus» (Ga 2, 20). W tym doświadczeniu uczestniczą parafie, rodziny i różnego typu stowarzyszenia. Zaangażować się w nie powinni katecheci i wszyscy wychowawcy; własny wkład powinna wnieść szkoła, od podstawowej po Uniwersytet Etrurii, coraz większy i coraz bardziej prestiżowy, a w sposób szczególny szkoła katolicka i Instytut Filozoficzno-Teologiczny św. Piotra. Istnieją wciąż aktualne wzorce, prawdziwi pionierzy wychowania do wiary, których można naśladować. Pragnę wymienić, między innymi, św. Różę Venerini (1656-1728) — którą z radością kanonizowałem trzy lata temu — prawdziwą prekursorkę szkół żeńskich we Włoszech w epoce Oświecenia; św. Łucję Filippini (1672-1732), która z pomocą czcigodnego kard. Marca Antonia Barbariga (1640-1706) założyła zasłużony instytut Maestrie Pie. Z tych duchowych źródeł można nadal obficie czerpać, by stawić czoło świadomie i konsekwentnie kryzysowi wychowawczemu, który jest problemem aktualnym, priorytetowym, wymaga rozwiązania i stanowi wielkie wyzwanie dla każdej wspólnoty chrześcijańskiej i dla całego społeczeństwa, jako właśnie proces «Effatha», rozwiązywania języków, otwierania uszu, a także i oczu.
Wraz z wychowaniem — świadectwo wiary. «Wiara — pisze św. Paweł — działa przez miłość» (Ga 5, 6). Właśnie w takim ujęciu staje się widoczny sens charytatywnej działalności Kościoła: jego przedsięwzięcia, jego dzieła są znakiem wiary i miłości Boga, który jest Miłością — jak wielokrotnie przypominałem w Encyklikach Deus caritas est i Caritas in veritate. Stąd bierze się i tu powinien się rozwijać wolontariat, zarówno indywidualny, jak i w formie stowarzyszeń, który jest inspirowany przez Caritas, dbający również o aspekt wychowawczy. Młodziutka św. Róża (1233-1251), współpatronka diecezji, której święto przypada właśnie w tych dniach, jest olśniewającym przykładem wiary i wielkoduszności wobec ubogich. Jak nie przypomnieć też, że św. Hiacynta Marescotti (1585-1640) żyjąc w swym klasztorze zapoczątkowała w mieście adorację eucharystyczną, założyła dzieła i podjęła inicjatywy, by pomóc więźniom i ludziom wyrzuconym na margines? Nie możemy pominąć franciszkańskiego świadectwa św. Kryspina, kapucyna (1668-1759), który do dziś inspiruje działalność zasłużonych organizacji pomocy. Wymowną rzeczą jest, że w tym klimacie ewangelicznego zapału powstało wiele domów, w których prowadzono życie konsekrowane, męskich i żeńskich, a zwłaszcza klasztorów kontemplacyjnych, które wyraźnie uwydatniają prymat Boga w naszym życiu i przypominają nam, że pierwszą formą miłości jest właśnie modlitwa. Znaczący jest w tej kwestii przykład bł. Gabrieli Sagheddu (1914-1939), trapistki: w klasztorze w Vitorchiano, gdzie jest pochowana, wciąż żyje duchowy ekumenizm, ożywiany nieustanną modlitwą, do którego gorąco zachęcał Sobór Watykański ii (por. Unitatis redintegratio, 8). Wspomnę również o urodzonym w Viterbo bł. Dominiku Bàrberim (1792-1849), pasjoniście, który w 1845 r. otworzył drzwi Kościoła katolickiego Johnowi Henry’emu Newmanowi, późniejszemu kardynałowi, wybitnemu intelektualiście o bogatej duchowości.
Na koniec chcę wspomnieć o trzecim aspekcie waszego programu duszpasterskiego: uwrażliwiania na Boże znaki. Tak jak Jezus głuchoniememu, i nam Bóg objawia swój plan poprzez «zdarzenia i słowa». Słuchanie Jego Słowa i rozeznawanie Jego znaków powinno więc być zadaniem każdego chrześcijanina i każdej wspólnoty. Najbardziej widocznym znakiem Boga jest oczywiście uwrażliwianie na stosunek do bliźniego, zgodnie ze słowami Jezusa: «Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili» (Mt 25, 40). Ponadto, jak głosi Sobór Watykański ii, chrześcijanin powinien być «wobec świata świadkiem zmartwychwstania i życia Pana Jezusa i znakiem Boga żywego» (Lumen gentium, 38). Przede wszystkim odnosi się to do kapłana, którego Bóg wybrał tylko dla siebie. W Roku Kapłańskim módlcie się szczególnie żarliwie w intencji kapłanów, seminarzystów, by dochowali wierności swojemu powołaniu i w intencji powołań! Znakiem Boga żywego ma być również każda osoba konsekrowana i każdy ochrzczony.
Wierni świeccy, młodzieży i rodziny, nie lękajcie się żyć wiarą i dawać jej świadectwa w różnych środowiskach, w rozlicznych sytuacjach ludzkiego życia! Viterbo wydało wybitne postaci również na tym polu. Przy okazji radosnym obowiązkiem jest upamiętnienie młodego Maria Faniego z Viterbo, założyciela «Koła św. Róży», który wraz z Giovannim Acquadernim z Bolonii zapalił pierwszy płomyk, który później przerodził się w historyczne doświadczenie laikatu we Włoszech, jakim jest Akcja Katolicka.
Przemijają epoki historyczne, zmienia się kontekst społeczny, ale nie zmienia się ani nie mija moda na chrześcijańskie powołanie do życia Ewangelią w solidarności z rodziną ludzką, zgodnie z duchem czasów. Takie jest właśnie zadanie społeczne, specyficzna misja polityki, pełny rozwój człowieka.
Drodzy bracia i siostry! Kiedy serce błądzi na pustyni życia, nie lękajcie się, zawierzcie się Chrystusowi, pierworodnemu nowej ludzkości, jaką jest rodzina braci, budowana w wolności i sprawiedliwości, w prawdzie i miłości dzieci Bożych. Do tej ogromnej rodziny należą drodzy wam święci: Wawrzyniec, Walenty, Hilary, Róża, Łucja, Bonawentura i wielu innych. Naszą wspólną Matką jest Maryja, którą czcicie jako Madonnę della Quercia («Matka Boża z Dębu»), patronka całej diecezji w jej nowej strukturze. Niech oni czuwają nad wami, abyście zawsze stanowili jedno, i niech w każdym umacniają pragnienie, by głosić — słowami i uczynkami — obecność i miłość Chrystusa! Amen.
opr. mg/mg
Copyright © by L’Osservatore Romano (11-12/2009) and Polish Bishops Conference
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/homilie/viterbo_06092009.html#
#MwD: Rozejrzyj się wokół
Piotr Stanowski SJ
W Ewangelii Jezus poprzez przypowieść upomina faryzeuszów. Spróbuj jednak dzisiaj nie traktować ich jak odpychających hipokrytów. Poczuj się jednym z nich. Podczas słuchania Ewangelii wyobraź sobie, że Jezus zwraca się bezpośrednio od ciebie.
Dzień powszedni
Mt 21, 33-43. 45-46 ściągnij plik MP3
Nie jest przyjemnie słuchać o sprawiedliwości. Często przeakcentowuje się miłosierdzie zapominając, że dla Boga jedno i drugie jest nierozłączne. Niech słowa dzisiejszej Ewangelii otwierają cię na prawdę o Bożej sprawiedliwości!
Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 21, 33-43. 45-46
Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: «Posłuchajcie innej przypowieści: Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś kamieniami obrzucili. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: „Uszanują mojego syna”. Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: „To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo”. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?» Rzekli Mu: «Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze». Jezus im rzekł: «Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: „Kamień, który odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach”. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce». Arcykapłani i faryzeusze słuchając Jego przypowieści poznali, że o nich mówi. Toteż starali się Go ująć, lecz bali się tłumów, ponieważ Go miały za proroka.
Wyobraź sobie wszystkich przeciwników Boga – ludzi świadomie wybierających grzech, uwikłanych w zło, nienawidzących się nawzajem, kochających tylko siebie. Ich symbolem są dzierżawcy z Ewangelii, odwracający się od swego Pana.
Po drugiej stronie zobacz wszystkich świętych – ludzi oddanych Bogu, nieustannie nawracających się ze swoich grzechów, przepełnionych miłością do innych. W każdej chwili dokonujesz wyboru między jedną a drugą grupą. Te decyzje niosą za sobą konkretne konsekwencje.
Bóg traktuje nas poważnie. Nie straszy nas karą, żeby nas przerazić i zniewolić, ale żeby pokazać, że życie duchowe to nie zabawa dla znudzonych intelektualistów, a realna walka. Możliwość kary, którą jest oddalenie od Boga, nadaje naszym wyborom powagi i dramatyzmu. Pozwól, żeby słowa dzisiejszej Ewangelii obudziły cię z duchowego letargu.
Bóg nie chce, byś zmarnował sobie życie, byś rozminął się z łaską. Każdego dnia wspiera cię, byś dokonywał dobrych wyborów.
http://www.modlitwawdrodze.pl/home/
******
Mleko i miód. Odcinek 9: Wątpliwości i zastrzeżenia
Grzechy mają rożne różne podziały. Jeden z takich najpopularniejszych podziałów, dzieli grzechy ze względu na ciężar.
Franciszkańskie rekolekcje na Wielki Post 2014 – NAMRQCENIE. Rekolekcje oglądać można codziennie od 18 lutego do 5 kwietnia 2015 r. na DEON.pl i franciszkanie.tv Tegoroczny cykl prowadzi o. Leszek Łuczkanin OFMConv, Wikariusz Prowincji św. Maksymiliana.
Witajcie!
Dziś o głodzie. Nie o głodzie w sensie dosłownym, dziś o głodzie duchowym. Czym on jest? Czy go doświadczasz? Jeśli tak, to czym się karmisz aby to uczucie zniknęło? Zapraszamy, posłuchajcie! Spełniając Wasze prośby, wyłączyliśmy podkład muzyczny. Zapraszamy!
Specjalnie dla osób niesłyszących rekolekcje będą przekazywane także w języku migowym.
Zachęcamy do poinformowania innych o rekolekcjach Umrzeć z Miłości. Niech to będzie szansa dla każdego…Obserwujcie nas też na Facebooku
Z Bogiem +
Zespół profeto.pl
Kuszenie ma coś z dobra
Dariusz Piórkowski SJ
Istnieją w życiu nieprzyjemne doświadczenia, które wzmacniają charakter, krystalizują tożsamość i są niezbędne w osiągnięciu ludzkiej dojrzałości. Bo chce ich dla nas Bóg.
“Natychmiast Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana” (Mk 1, 12-13).
Ewangelia często wystawia na próbę nasze potoczne wyobrażenie o Bogu. Tak właśnie dzieje się w przypadku opisu kuszenia Jezusa zapisanego przez św. Marka. Nie widać tego jednak na pierwszy rzut oka, ponieważ polskie tłumaczenie jest zanadto wygładzone i wskutek tego zafałszowuje znaczenie całego wydarzenia. Podczas gdy św. Mateusz używa na określenie działania Ducha wobec Jezusa greckiego słowa “anagein” – “prowadzić”, św. Marek, który pisał swoją Ewangelię wcześniej, odwołuje się do zaskakującego słowa “ek-ballein” – “wyrzucać”, “wypędzać”. Takiego samego słowa ewangeliści używają, gdy piszą o egzorcyzmach, czyli o wyrzucaniu złych duchów z opętanych. Wypędzenie sugeruje, że człowiek poddaje się pewnemu działaniu niekoniecznie z własnej woli.
Skąd tak zadziwiające zastosowanie? Czy św. Marek chce nas zaszokować lub wzbudzić sensację?
W swojej Ewangelii Marek szczególnie ukazuje człowieczeństwo Jezusa, wyraźnie zaznaczając, że chodzi równocześnie o “Syna Bożego” (Mk 1,1). Niewątpliwie nawiązuje najpierw do historii Adama i Ewy, którzy po skosztowaniu owocu zostali wygnani z raju w przestrzeń rodzącą osty i ciernie (Por. Rdz 3, 24). Właśnie w tę przestrzeń wrzucony został również Jezus – jak każdy człowiek, chociaż przecież wszyscy wolelibyśmy żyć w raju, a nie na nieprzyjaznej pustyni wśród demonów i dzikich zwierząt.
Pobrzmiewa tutaj również echo historii Hioba, gdzie Bóg przychylnie odpowiada na prośbę samego szatana, aby wypróbować zaufanie sprawiedliwego (Por Hi 1, 8-12). Prorocy często doświadczali bezpośredniego działania Ducha, który kazał im nagle przenieść się z miejsca na miejsce, Na przykład Ezechiel wspomina kilka razy, że “Duch podniósł go w górę” (Ez 3, 12. A w Dziejach Apostolskich czytamy, że “Duch porwał nagle Filipa i dworzanin etiopski już nigdy go nie widział” (Dz 8, 39).
Kuszenie Jezusa należy ściśle wiązać z poprzedzającym je wydarzeniem. Ewangelista podkreśla, że Duch wypędza Jezusa na pustynię “zaraz” lub lepiej “natychmiast” . Co zdarzyło się wcześniej? Chrzest w Jordanie. W obu wydarzeniach Duch Święty jest szczególnie aktywny. Ponadto, tylko jeden raz w całej swojej Ewangelii św. Marek podkreśla, że Duch coś każe robić Jezusowi. Nie wspomina o szczególnych natchnieniach czy nakazach Ducha w trakcie publicznej działalności Jezusa lub przed Jego męką.
Intrygujący jest pośpiech, brak zwłoki, wręcz natarczywość i gwałtowność, na które wskazuje słowo “natychmiast”. Podczas chrztu Jezus słyszy, że jest umiłowanym Synem Ojca. Teraz na pustyni przetestowana zostanie jego tożsamość. Podobnie jak chrzest Jezusa był wyrazem solidarności z grzesznikami, tak samo pobyt na pustyni jest wejściem w grzeszną sytuację człowieka, który w chwili upadku poddał się w niewolę szatana.
Patrząc na pobyt Jezusa na pustyni wśród dzikich zwierząt, kuszenia nie można postrzegać wyłącznie jako chwilowe doświadczenie czy nawet myśl, która się narzuca i skłania do przekroczenia przykazań. Chodzi raczej o próbę, która obejmuje dłuższy przedział czasu, konkretne, niesprzyjające okoliczności i zadanie, przed którym stoi Jezus. Nie powinniśmy więc myśleć o pokusie jedynie w kategoriach chwilowej słabości czy pojawiającej się znienacka myśli, by zmajstrować coś złego. W każdej próbie testuje się zaufanie i tożsamość człowieka. Z pozostałych Ewangelii wiemy, że pokusa szatana na pustyni zaczyna się warunkowo od “Jeśli jesteś Synem Bożym…”. Diabeł z pewnością nie jest w stanie zmienić tożsamości Jezusa ani naszej. Tę tożsamość otrzymujemy od Boga w darze. Dlatego jest ona nietykalna. Stara się jednak wpłynąć na to, jak powinna się ona wyrażać w słowach i czynach. Taką próbą może być cierpienie, kryzys małżeński, kryzys ojcostwa czy męskości, dłuższa bezsilność wobec jakiegoś problemu, samotność, przedłużający się brak, niewygody i niepewność, która każe szukać szybkiego rozwiązania problemu.
W tej krótkiej Ewangelii ukrywa się więc pewna kontrowersja, podważająca nieco nasz obraz Boga. Bo ze słów św. Marka wynika, że działanie szatana odbywa się w ramach działania Ducha Świętego. To szatan kusi, ale Duch jest Panem, który działa ponad wszystkim i pozwala, aby człowiek został wystawiony na próbę. Diabeł jest tutaj tylko narzędziem, a nie żadnym panem czy konkurentem Boga. Gdyby tak został przedstawiony, mielibyśmy do czynienia z dualizmem, czyli dwiema równorzędnymi i rywalizującymi ze sobą siłami: dobra i zła. Diabeł jest całkowicie podporządkowany woli Ducha, jest przez Niego “używany”, chociaż być może nie na zasadzie udzielania mu “zlecenia”, by kogoś nękać i kusić.
Inicjatywa Ducha w wystawianiu człowieka na próbę jest o tyle zadziwiająca, iż w modlitwie “Ojcze nasz” prosimy, aby Bóg “nie wodził nas na pokuszenie”. Czy wobec tego nie dochodzi tutaj do jakiejś sprzeczności? Jeśli błagamy, abyśmy nie doświadczali pokus, a przynajmniej, abyśmy im nie ulegali, to jak Marek może pisać, że to Duch rzuca nas w ramiona szatana?
Katechizm Kościoła Katolickiego trafnie wyjaśnia tę trudność. Komentując prośbę z “Ojcze nasz”, stwierdza, że “Duch Święty pozwala nam rozróżniać między próbą konieczną do wzrostu człowieka wewnętrznego ze względu na “wypróbowaną cnotę” (Rz 5, 3-5), a pokusą, która prowadzi do grzechu i śmierci” (KKK 2847).
Są więc próby dobre, chociaż nieprzyjemne, które wzmacniają charakter i krystalizują tożsamość. Bez ich pojawiania się nie ma szans na osiągnięcie pełnej dojrzałości. Nawet nasze porzekadło przypomina, że “co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Ale są i takie próby, których celem jest pognębienie i zdegradowanie człowieka. Tych drugich należy bezwzględnie unikać. Istotne jest więc rozeznanie i światło samego Ducha, by zobaczyć, które nieprzyjemne doświadczenia są w życiu potrzebne, chociaż niełatwo nam je skojarzyć z działaniem Boga.
Kościół posiłkuje się w tym nauczaniu spostrzeżeniem Orygenesa, który zauważa, że nawet kuszenie odbywa się z woli Opatrzności i uznaje jego konieczność do poznania tego, kim tak naprawdę jesteśmy. “Bóg nie ma zamiaru zmuszać do dobra, gdyż chce mieć do czynienia z istotami wolnymi… W pewnym sensie kuszenie ma coś z dobra. Nikt – poza Bogiem – nie wie, co nasza dusza otrzymała od Boga, nawet my sami tego nie wiemy. Kuszenie to ukazuje, byśmy w końcu poznali samych siebie i dzięki temu pokazali swoją nędzę oraz składali dziękczynienie za dobra, jakie kuszenie nam ukazało”
Kiedy Jezus opuszcza pustynię, wie bardzo dobrze, kim jest i jakie zadanie ma do wykonania. Być może jednym z powodów dzisiejszego kryzysu wiary, ale także kryzysu tożsamości mężczyzny i kobiety, jest brak podobnych rytuałów przejścia – pustyni, które skutecznie testowałyby i ugruntowałyby to, co w nas najgłębsze i najważniejsze. Jeśli więc spotykają nas próby, które wprowadzają w nas pewien niepokój i konfrontują zarówno z własną słabością jak i obecną w nas mocą Bożą, to w sumie powinniśmy być Bogu wdzięczni. Chociaż trudna to wdzięczność.
Na koniec pewna wielkopostna zachęta. W życiu chrześcijanina pojawia się również taka próba, by w Jezusie widzieć tylko Boga. Większość herezji odrzucała człowieczeństwo Jezusa. Polecam wywiad z o. Dariuszem Kowalczykiem SJ, który w przystępny sposób prowadzi nas przez zakamarki duszy i ciała Chrystusa.
Dariusz Kowalczyk SJ, Tomasz Rowiński – Czy Jezus mógł się przeziębić
Czy Jezus mógł się przeziębić? Czy śmiał się i płakał? Czy był wybitnym cieślą? Czy był przystojny?
To pytania o człowieczeństwo i cielesność Jezusa, których czasem, jak się nam zdaje, nie wypada zadawać. Co ciekawe, pytania takie nie były obce ani Ojcom Kościoła, ani średniowiecznym scholastykom. Dopiero w późniejszych epokach obraz Jezusa stopniowo odrywał się od Jego cielesności, przez co Chrystus bardziej zaczął przypominać ideę niż żywego człowieka – wcielonego Syna Bożego.
Autorzy książki odważnie przyglądają się różnym wymiarom ziemskiego życia Jezusa, by w przystępny sposób przybliżyć tajemnicę człowieczeństwa Boga.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1745,kuszenie-ma-cos-z-dobra.html
ks. Dariusz Kowalczyk SJ, jezuita, profesor nadzwyczajny teologii, wykładowca teologii dogmatycznej na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. W latach 2003-2009 przełożony Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego. Stały felietonista tygodników “Gość Niedzielny” oraz “Idziemy”, prowadzi blog na portalu areopag21.pl.
Tomasz Rowiński, historyk idei, publicysta, autor. Jest redaktorem prowadzącym portalu Christianitas.org.
*******
Najlepszym dniem będzie dzień jutrzejszy
Eduard Martin / slo
Mój syn, kiedy miał pięć lat, najchętniej budował zamki z piasku”, opowiadał architekt J.T. Kiedy byliśmy nad morzem, prawie nie nęciła go woda, siedziałby tylko na plaży i stawiał okazałe budowle. Ta praca interesowała go, rzekłbym, podobnie jak mnie zajmuje projektowanie nowych domów.
Pewnego razu udało mu się zbudować wspaniały zamek, z licznymi wieżami i blankami, i musiałem przyznać, że jest to zamek naprawdę nadzwyczajny. Ozdobił swoją budowlę obrazkami i chorągiewkami, które dodawano w hotelowej restauracji do kubków z lodami, ciągle coś dobudowywał i cieszył się ogromnie swoim dziełem.
Wzruszało mnie, kiedy widziałem, jak był ze swego zamku dumny. Nie było nic śmiesznego w tym, że jest to przecież zamek, który w nocy spłucze przypływ i następnego dnia nikt już o nim nie będzie wiedział. Tym, co mają ze sobą wspólnego tworzące dzieci i dorośli, nie jest efekt pracy i jej znaczenie; tym, co nas łączy, jest właśnie ta czysta radość z tworzenia, z gotowego dzieła.
Kiedy tak patrzył na swój zamek w blasku zachodzącego nad plażą słońca, stało się coś, można powiedzieć, strasznego.
Po plaży biegła gromadka młodych ludzi i jeden z nich – krzyczał coś w nieznanym języku i gonił za jakąś dziewczyną – przez nieuwagę wdepnął prosto do budowli mojego syna, potknął się i walnął w zamek jeszcze drugą nogą. W mgnieniu oka to, nad czym dziecko pracowało całe godziny, zostało zniszczone. Chłopak spojrzał zakłopotany, coś wymamrotał – chyba usprawiedliwienie – i pobiegł dalej. Ciarki mnie przeszły, kiedy sobie uświadomiłem, co to wydarzenie dla mojego syna znaczy. Było to tak, jakby średniowiecznemu architektowi zawaliła się przed oczyma budowana przez niego katedra.
Syn stał cichutko i patrzał na rozrzucony piasek. To już nie był jego zamek: tym, co pozostało na plaży, była tylko kupka piasku. Podszedłem do niego i szukałem słów… Ale jak znaleźć słowa pocieszenia dla budowniczego, na którego oczach zawaliła się katedra…
Położyłem mu rękę na głowie i pogłaskałem go.
Chłopiec podniósł ku mnie oczy. Ku swemu zdziwieniu nie zobaczyłem w nich bólu. Przez chwilę milczał, a potem lekko się uśmiechnął.
– Jutro zbuduję lepszy – powiedział z wolna i stanowczo.
Często przypominałem sobie te jego słowa, kiedy zawodziły mnie jakieś plany, kiedy nie udawały mi się projekty albo po prostu kiedy nie wychodziło mi w życiu to, na co się cieszyłem, w czym pokładałem nadzieję, kiedy rozpadało mi się coś, z czego byłem dumny.
– Zbuduję lepsze – mówiłem sobie, kiedy moje marzenie legło w gruzach.
Ta mądrość małego dziecka jest wielką mądrością życiową, głębokim filozoficznym poznaniem tego, co ma, a co nie ma sensu.
Kto by się powstrzymał przed złością? Krzykiem? Lamentem?
Tylko że na niewiele by się to zdało. Katedra zawaliła się i żaden płacz i złość nie potrafią jej pomóc, nie potrafią pomóc nam. Ruiny marzeń mogą być podłożem, na którym wyrośnie coś piękniejszego, trwalszego, wyższego. To nowe będzie stać na fundamencie tego, co nie wytrzymało. I można będzie mieć o tyle większą nadzieję, że wytrzyma.
– Moim najpiękniejszym dniem będzie dzień jutrzejszy – mawiał mój stary mądry stryj, który miał w życiu niemało zgryzot.
Tak, jeśli uwierzymy, że naszym najlepszym dniem będzie dzień jutrzejszy, wtedy nigdy dzisiejszy nie wyda się beznadziejny. Nie kończy się on bowiem ścianą, za którą nic już nie ma, lecz jest zawsze tylko stopniem do jutrzejszego. Do naszego najlepszego dnia.
– Jutro zbuduję lepszy – to chyba są najmądrzejsze słowa, jakie człowiek może sobie powiedzieć w chwili doznawanych dramatycznych zawodów.
Jedyne słowa, które mają w takich chwilach sens. A jeśli nam się uda wypowiedzieć je z lekkim, dziecięcym, ufnym uśmiechem, jesteśmy na najlepszej drodze do tego, by dotknąć jednej ze zwycięskich tajemnic życia”.
Więcej w książce: Radości dla duszy – Eduard Martin
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,268,najlepszym-dniem-bedzie-dzien-jutrzejszy.html
Historia niezwykłego Wizerunku
Józef Kosiarski / pk
– Zieliński, a szto eto? Zieliński, przekonany że to już koniec, bo za mniejsze “przewinienia” jeńcy byli zabierani i już nie wracali, odpowiedział: – Ano, kak widitie… Jakież było jego zaskoczenie gdy sowiecki oficer sam dopowiedział: – Eto Boża Matier, da? – Da… – odpowiedział Zieliński. – Zieliński, nie nada! – pogroził oficer i poszedł.
Sądzi się na ogół że martyrologia Narodu Polskiego dokonywana przez wschodniego zaborcę, a której skutkiem były między innymi masowe zsyłki na Syberię, bestialski mord w Katyniu i tylu innych miejscach, czy ubeckie katownie w rzekomo wolnej Polsce – bierze się wyłącznie z naszego przywiązania do wolności i niepodległości. Jest jednakże jeszcze inna “przyczyna” dla której zarówno Rosja carska, jak i jej późniejsi pogrobowcy i kontynuatorzy starali się bezwzględnie tępić wszystkich i wszystko co z niepodległą Polską się wiązało. Przyczyną tą jest niewątpliwie rzadko spotykane u innych narodów przywiązanie do religii katolickiej i wiary ojców.
I właśnie tę swoją niezwykłą religijność starali się zachować i podtrzymywać zarówno przymusowi “lokatorzy” syberyjskich łagrów jak i gromadzeni w obozach jenieckich i przeznaczeni do likwidacji bezbronni jeńcy wojenni. A przejawiało się to nie tylko potajemnym kontynuowaniem z narażeniem życia praktyk religijnych…
Gdy opustoszał już po zbrodni katyńskiej obóz w Kozielsku, latem 1940 roku trafiła tam kolejna grupa jeńców wojennych – tym razem tych internowanych wcześniej na Litwie i Łotwie. Był wśród nich podporucznik rezerwy – Tadeusz Zieliński. To właśnie on wykonał w niespotykanie trudnych warunkach sowieckiego obozu jenieckiego przepiękną w swej wymowie płaskorzeźbę Matki Bożej, która przemierzyła później cały szlak bojowy Armii Polskiej na Wschodzie i II. Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa.
Za materiał rzeźbiarski posłużył por. Zielińskiemu kawałek lipowej deski z rozbitego ołtarza, używanej następnie do przykrywania beczki ze śledziami którymi karmiono polskich jeńców. Potrzebne narzędzia (dłuta) wykonał ze znalezionych na śmietnisku kawałków stalowych prętów, rozgrzewanych w ogniu pieca obozowego warsztatu. Prace rzeźbiarskie prowadzone być musiały w największej tajemnicy, ponieważ wszelkie przejawy praktyk religijnych można było przypłacić nawet życiem.
Pech chciał, że podczas pracy został nakryty przez strażnika (politruka) – oficera NKWD, dokonującego niespodziewanej inspekcji baraku. Na ukrycie pracy, uprzątnięcie wiórek i kawałków białego drewna nie było już niestety czasu. Jak wspominał po latach por. Zieliński, znający go z nazwiska enkawudzista zapytał – Zieliński, a szto eto? Zieliński, przekonany że to już koniec, bo za mniejsze “przewinienia” jeńcy byli zabierani i już nie wracali, odpowiedział: – Ano, kak widitie… Jakież było jego zaskoczenie gdy sowiecki oficer sam dopowiedział: – Eto Boża Matier, da? – Da… – odpowiedział Zieliński. – Zieliński, nie nada! – pogroził oficer i poszedł.
Jak widać, Matka Boża miała jednak już wtedy swój własny plan związany z Jej wizerunkiem wykonanym przez jeńca Zielińskiego, niekoniecznie przy tym zgodny z dyrektywami NKWD… Z obozu płaskorzeźba została wywieziona w podwójnym dnie walizki przez innego jeńca – pułkownika Kosibę, docierając w ten sposób do kolejnego obozu w Griazowcu, gdzie gromadzeni byli ci polscy jeńcy którzy uniknęli losu tych z Katynia, Ostaszkowa, Starobielska…
W Griazowcu udało się pokryć dzieło farbami i polichromią (o ironio – z zapasów przeznaczonych do malowania haseł komunistycznej propagandy). W wielkiej tajemnicy obraz został poświęcony przez współwięźnia – kapelana Nikodema Dubrawkę w Wielką Sobotę 12 kwietnia 1941 roku. Na odwrocie płaskorzeźby jej twórca przytwierdził ukrytą małą tabliczkę z rocznicową datą “3.5.1941” i napisem: “Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono”…
Matka Boża Kozielska (fot. Parafia św. Andrzeja Boboli w Londynie / www.stbobola.co.uk/pl/historia/historia-obrazu-mbk)
Już po napaści Niemiec na Rosję Sowiecką i podpisaniu 30 lipca 1941 roku korzystnej dla Polaków umowy Sikorski – Majski, wizerunek Matki Bożej nazwanej później Matką Bożą Kozielską lub Zwycięską, doczekał uwolnienia jeńców i powstania armii polskiej na terenie ZSRS, aby przebyć z żołnierzami ich nigdy nie dokończoną drogę do wolnej Polski. Podarowany oficjalnie Wojsku Polskiemu na ręce generała Władysława Andersa, odbierał cześć w jednym z polowych ołtarzy II. Korpusu podczas kampanii włoskiej. Dla wielu polskich żołnierzy był Jej ostatnią “podobizną”, na którą jeszcze spoglądali ziemskimi oczami przed bitewnymi zmaganiami pod Monte Cassino, Loreto, Ankoną, Bolonią… Po wojnie obraz znalazł schronienie w polskim kościele Św. Andrzeja Boboli w Londynie.
A ten szczególny i trudny lecz jakże chwalebny czas niech przybliżą słowa wiersza poety Mieczysława Kierklo, związane z Wizerunkiem:
Znałaś Pani udrękę, wiedziałaś, co boli,
Z jaką myślą posępną dzień się budził rano.
Bo przecież się zrodziłaś pośród nich – w niewoli,
Gdzie Imienia Twojego mówić zakazano.
Jak dyplom w złote ramy, tak ów obraz święty
W wielką miłość oprawny, skarb najbardziej cenny,
Wywędrował z żołnierzem na gościniec kręty,
Który wiódł ku wolności z krainy gehenny.
Matko Boska Kozielska, Ty wiesz ile siły
Ten obraz wlewał w żalem nadwątlone dusze…
Jakie moce nadziei w sercu się rodziły
Gdy przed nim żołnierz szeptał “Pod Twoją obronę”…
Poszłaś przez skwarne piaski i rzeki i morza,
Gojąc rany żołnierskie i bitewne blizny.
Ale tak jak żołnierze – i Ty Matko Boża
Zostałaś razem z nimi z dala od Ojczyzny…http://www.deon.pl/po-godzinach/kultura–sztuka/inne/art,1394,historia-niezwyklego-wizerunku.html
************
Poszanowanie osoby jest najważniejsze
PAP / ptt
(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)O konieczności poszanowania osoby ludzkiej na każdym etapie życia oraz otoczenia właściwą opieką ludzi starszych, także wówczas, gdy wymaga to kosztów i ofiarności przypomniał papież Franciszek przyjmując uczestników XXI Zgromadzenia Ogólnego Papieskiej Akademii “Pro Vita”. Jego tematem jest “Pomoc osobom starszym i opieka paliatywna”.
W swoim przemówieniu Franciszek podkreślił znaczenie opieki paliatywnej, świadczącej, że osoba ludzka zawsze jest cenna, także wówczas, gdy jest naznaczona starością i chorobą. W każdych okolicznościach jest ona bowiem dobrem dla siebie i dla innych, będąc umiłowaną przez Boga. Z tego względu, kiedy życie ludzkie staje się bardzo kruche i zbliża się do zakończenia swego ziemskiego istnienia odczuwamy obowiązek, by jej pomagać i towarzyszyć w jak najlepszy sposób.
Papież wskazał, że biblijne przykazanie, nakazujące nam czcić swoich rodziców, w szerokim sensie przypomina nam również o czci, jaką winniśmy wszystkim osobom starszym. Zaznaczył, że w przykazaniu tym Bóg łączy podwójną obietnicę: “abyś długo żył na ziemi” (Wj 20,12), i “aby ci się dobrze powodziło” (Pwt 5,16). Wierność względem czwartego przykazania zapewnia nie tylko dar ziemi, ale zwłaszcza możliwość, by się nim cieszyć. Natomiast Biblia surowo napomina tych, którzy zaniedbują lub maltretują rodziców. Ojciec Święty zaznaczył, że ten sam osąd należy się w sytuacjach, kiedy rodzice stając się starszymi i mniej użytecznymi usuwani są na margines aż do pozostawienia ich samymi sobie. Zachęcił, by Słowo Boże zawarte w biblijnych przykazaniach brać na serio, troszcząc się nie tylko o rodziców, ale także o wszystkie osoby starsze.
Franciszek zaznaczył, że biblijny nakaz “czcij” można dziś przetłumaczyć jako obowiązek wielkiego szacunku i troski o tych, którzy ze względu na swój stan fizyczny lub społeczny mogą być pozostawieni bez pomocy, skazani na śmierć lub wręcz uśmiercani. “Cała medycyna ma w obrębie społeczeństwa specjalną rolę, jako świadectwo czci należnej osobie starszej i każdej istocie ludzkiej. Oczywistość i skuteczność nie mogą być jedynymi kryteriami rządzącymi działaniami lekarzy. Nie są też nimi reguły systemów zdrowotnych czy zysk ekonomiczny. Żadne państwo nie może myśleć, że na medycynie można zarobić. Przeciwnie nie ma ważniejszego obowiązku dla społeczeństwa, jak ochrona osoby ludzkiej” – stwierdził papież.
Ojciec Święty wskazał, że osoby w podeszłym wieku powinny przede wszystkim znajdować się pod opieką rodziny, bowiem miłości najbliższych nie da się zastąpić najsprawniejszymi strukturami, ani też opieką najbardziej kompetentnych i współczujących pracowników służby zdrowia. Zaznaczył, że najbardziej dotkliwą chorobą ludzi starszych, a także najstraszniejszą niesprawiedliwością jest opuszczenie. “Ci, którzy pomogli nam się rozwijać, nie powinni być opuszczeni, gdy potrzebują naszej pomocy, naszej miłości i naszej wrażliwości”- stwierdził Franciszek.
Papież zachęcił lekarzy i studentów medycyny do specjalizowania się w tej dziedzinie, która co prawda nie ratuje życia, ale docenia osobę ludzką. Jednocześnie wskazał, że wszelka wiedza medyczna jest prawdziwie nauką jedynie wówczas, kiedy staje się pomocą mającą na uwadze dobro człowieka, którego – jak podkreślił – nigdy nie osiąga się działając przeciw jego życiu i godności. Zaznaczył, że to jest miarą autentycznego postępu medycyny i całego społeczeństwa. W tym kontekście Franciszek przypomniał apel św. Jana Pawła II: “szanuj, broń, miłuj życie i służ życiu — każdemu życiu ludzkiemu! Tylko na tej drodze znajdziesz sprawiedliwość, rozwój, prawdziwą wolność, pokój i szczęście!” (Evangelium vitae, 5).
http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,2808,poszanowanie-osoby-jest-najwazniejsze.html